Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego wierzysz że Bóg istnieje/nie istnieje
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 37 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:55, 17 Mar 2016    Temat postu: Dlaczego wierzysz że Bóg istnieje/nie istnieje

oraz czy istnieje życie po śmierci?
Zastanawiam się dlaczego wierzę w istnienie Boga? Może w moim wypadku spowodowane jest to pewnym filozoficznym optymizmem. Wierzę że istnieje Coś doskonałego. Istota, która jest Miłością, wszechmogąca i nieopisanie niezwykła. Wierzę że kiedyś będzie wszystko tak jak powinno być.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:55, 17 Mar 2016    Temat postu:

Nie wierzę, bo wiąże się to z moim wewnętrznym optymizmem. Nie chciałbym żeby ktoś był odpowiedzialny za to jaki jest ten okropny świat, a szczególnie nie chciałbym żeby to co głosi którakolwiek religia lub guru czy filozof było prawdą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 37 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:08, 17 Mar 2016    Temat postu:

Czyli nie wierzysz, bo inaczej musiałbyś nienawidzić Istotę która stworzyła ten zły świat?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:59, 17 Mar 2016    Temat postu:

Dokładnie tak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:45, 17 Mar 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
oraz czy istnieje życie po śmierci?
Zastanawiam się dlaczego wierzę w istnienie Boga? Może w moim wypadku spowodowane jest to pewnym filozoficznym optymizmem. Wierzę że istnieje Coś doskonałego. Istota, która jest Miłością, wszechmogąca i nieopisanie niezwykła. Wierzę że kiedyś będzie wszystko tak jak powinno być.

W religii ów optymizm nazywany jest chyba nadzieją.

Prosiak napisał:
Nie wierzę, bo wiąże się to z moim wewnętrznym optymizmem. Nie chciałbym żeby ktoś był odpowiedzialny za to jaki jest ten okropny świat, a szczególnie nie chciałbym żeby to co głosi którakolwiek religia lub guru czy filozof było prawdą.

Wszystko co ludzie głoszą jest ułomne.
Optymizm - nadzieja, to uznanie, że KIEDYŚ OSTATECZNIE WSZYSTKO SIĘ NAPRAWI.
I jeszcze, że ja zrozumiem.
I że w końcu zaakceptuję to, co powinienem zaakceptować, aby być szczęśliwym.
I odrzucę to, co stoi na drodze do szczęścia, a to odrzucenie nie będzie bolało, nie będzie narzucone, lecz w pełni zrozumiane, że tak powinno być. Tak zrozumiane według moich WŁASNYCH WEWNĘTRZNYCH ZASAD, a nie jako efekt posłuszeństwa.
I wszystko ostatecznie będzie Z SENSEM.
I ludzie zrozumieją, że walczyć warto nie z sobą, przeciw bliźnim, czy o iluzoryczne ego, ale o jeszcze doskonalsze zrozumienie, o jeszcze większą wrażliwość na piękno.
A także w to, że dobro będzie miało ostateczną gwarancję. Taką niepodważalną gwarancję.
Ta gwarancja będzie wynikała za samej natury bytu, z samego jestestwa, czyli z "Ja Jestem" - z imienia Boga i z połączenia z Bogiem, który swoją miłością, akceptacją i mocą wprowadzania umysłów na wyższe poziomy rozwoju, wolności przeniknie mnie i wszystko do głębi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:02, 17 Mar 2016    Temat postu:

Dla niczego.
Nie wierze ni w to ni w sio.
W ogóle w nic nie wierzę. Jest naprawdę lepszy sposób budowania systemu przekonań niż wiara.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:30, 17 Mar 2016    Temat postu: Re: Dlaczego wierzysz że Bóg istnieje/nie istnieje

Andy72 napisał:
Dlaczego wierzysz że Bóg istnieje/nie istnieje

Najpierw ustalmy, który "Bóg":

God in Buddhism
God in Christianity
God in Gnosticism
God in Hinduism
God in Islam
God in Jainism
God in Judaism
God in Sikhism
God in the Baha'i Faith
God in Caodaism
[link widoczny dla zalogowanych]

Andy72 napisał:
oraz czy istnieje życie po śmierci?

Po kilku dniach od śmierci z mózgu robi się papka, którą można wyjąć przez nos, a po kilku latach od śmierci zostają kości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:48, 17 Mar 2016    Temat postu:

Czyli krótko mówiąc ja nie wierzę w obietnice wyborcze i mamienie umysłu, a ten kto wierzy jest optymistą wbrew faktom.

A elementu o niepodważalnym dobru nie rozumiem. Szczególnie tego "ja jestem", dla mnie to jakaś abstrakcja.

Ja uważam, że taka wiara w niemożliwe może tylko spowodować psychiczną pułapkę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:59, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Czyli krótko mówiąc ja nie wierzę w obietnice wyborcze i mamienie umysłu, a ten kto wierzy jest optymistą wbrew faktom.

A elementu o niepodważalnym dobru nie rozumiem. Szczególnie tego "ja jestem", dla mnie to jakaś abstrakcja.

Ja uważam, że taka wiara w niemożliwe może tylko spowodować psychiczną pułapkę.

Optymizm egzystencjalny, czyli nadzieja, jak to mówią teologowie JEST ŁASKĄ, czyli albo jest, albo go nie ma. Nie sposób go logicznie uzasadnić, bo on właśnie ZACZYNA SIĘ TAM, GDZIE SIĘ KOŃCZY OSĄD OPARTY O FAKTY. Tam gdzie są fakty, jasne przesłanki, tam decyduje kalkulacja, gra wektorów, które ostatecznie mogą wskazać obszar wybrany dla danego kryterium. Nadzieja jest czymś ponad to, w większości oderwanym od owych faktów i kryteriów (może nie absolutnie oderwanym, ale jednak w większości). Można uważać, że to coś niepotrzebnego, bo sama kalkulacja wystarczy.
Czy wystarczy?...
Dlaczego w tych samych warunkach jedni mówią: jest OK, damy radę, będzie dobrze; podczas gdy inni, mający z grubsza takie same możliwości, widzą rzeczy negatywnie - powiedzą coś w stylu: to się nie może udać. ?...
Z resztą nieważne, co dalej - bo potem, albo się uda, albo i nie. Ale znowu jedni po porażce podniosą głowę, powiedzą: trudno, tutaj mamy klapę, trzeba iść do przodu, uda się za następnym razem; podczas gdy pesymiści powiedzą: no tak, tego się spodziewałem - a nie mówiłem?...
Nadzieja jest motorem życia samym w sobie. Kto go ma, ten szczęśliwy, a na pewno jest bardziej szczęśliwy, niż gdyby był wiecznym pesymistą.

Jaka doza pesymizmu jest rozsądna?
Badania wykazują, że pesymizm koreluje pozytywnie z inteligencją. Nie dziwię się, w końcu jak wszystko jest z góry OK, to nie ma po co wysilać komórek mózgowych, tylko się korzysta z radości. Trzeba być choć trochę niezadowolonym, aby czegoś w życiu szukać. Większe niezadowolenie, nawet lęk, skłaniają do intensywniejszych poszukiwań. Ale bardzo duży lęk, wielki pesymizm już tylko przytłacza, zamieniając mobilizację w pokrywającą wszystko negację sensu.

Moje odniesienie do "ja jestem" to wskazanie na to, że imię Boga wskazuje na Jego naturę - po prostu Bóg jest (w) tym co istnieje, co trwałe, co ma szansę na "wywalczenie sobie miejsca" w historii świata. Jeśli ktoś - np. człowiek - ma nadzieję na coś trwałego, na coś co MA BYĆ, to (nawet o tym nie wiedząc, nie wierząc w Boga) w istocie będzie musiał w pewien sposób połączyć się z Bogiem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:41, 18 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:40, 18 Mar 2016    Temat postu:

Dlaczego niektórzy mówią "ok, damy radę"? Dla mnie to proste. Taka postawa się opłaca. Podobnie jak postawa pewności siebie, brak lęku i agresji w sytuacjach społecznych i konfliktowych.

Podobną postawą jest próba cieszenia się w złej sytuacji poprzez dostrzeganie pozytywów i umiejętność ignorowania negatywów. Tylko, że dla mnie jako ateisty to są metody pozwalające lepiej żyć mimo złej sytuacji, czyli inaczej mówiąc: świat jest do dupy, ludzie są do dupy, ludzki umysł jest do dupy, uczucia są do dupy, narodziny i śmierć są do dupy itd. Człowiek żeby nie zwariować musi więc stworzyć własny raj, choć to jest niezgodne z taką idealną moralnością. Trzeba wytworzyć mechanizmy obronne i umieć je odróżniać od samego siebie żeby nie popsuć sobie percepcji.

Czy będzie dobrze? Jako ateista mam taką nadzieję i upatruję ją w rozwoju technologii, który zapewni spokój od chorób, gospodarczy raj i ogromną wiedzę pozwalającą też eksplorować wszechświat (wtedy być może nawet dowiemy się więcej o naturze czasu, może połączymy fizykę z fizyką kwantową, dowiemy się więcej o świadomości i emocjach, a także wyborze). Jednocześnie widzę w tym ogromne zagrożenia i myślę o nich już na zapas:
- brak wyzwań (eksperyment Calhouna na szczurach, należałoby go powtórzyć na większych populacjach) - kiedy wszystko jest nie trzeba się wysilać żeby coś mieć
- brak wyboru - maszyny i fachowa wiedza powiedzą co mamy robić (ten problem w zasadzie jest już teraz w mniejszym stopniu, ale jednak)
- możliwość "wyidealizowania" wszystkiego przez co zatraci się indywidualność
- niemożliwość przeżywania emocji, bo ich rozumowe rozkminienie je zabija (czyli problem filozofów i artystów będzie mieć coraz więcej zwykłych ludzi)
- natłok informacji, brak niewiedzy czyli ciekawości

Ja już położyłem laskę na przyszłość, co pozwala zachować optymizm, że jakoś to będzie. Umarły sprecyzowane marzenia i wiara w to, że może jeszcze być dobrze i dzięki temu nie mam presji na to żeby było dobrze. Nie ma może szczęścia, ale jest luz. Cierpienie się pojawia, ale jestem do niego zdystansowany, bo nie utożsamiam się z osobą, która cierpi, skoro nie można normalnie rozwiązać problemu. I to jest dla mnie osobisty dowód.

Czy po śmierci będzie dobrze? A co mnie to teraz obchodzi? Nie mamy wiedzy o tym co będzie, więc nie ma sensu o tym myśleć. Najprawdopodobniej nie będzie nic. Umiera mózg i umiera świadomość (oby). Nie wierzę w piekło wiecznego istnienia.

I nadal nie wiem co ma wspólnego optymizm z ideą chrześcijańską, a szczególnie z personalizmem i Bogiem osobowym.


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Pią 13:43, 18 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:51, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
I nadal nie wiem co ma wspólnego optymizm z ideą chrześcijańską, a szczególnie z personalizmem i Bogiem osobowym.

Może właśnie dlatego jesteś ateistą. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:59, 18 Mar 2016    Temat postu:

Ale popatrz, sam tego nie potrafiłeś wyjaśnić.

Moim zdaniem pewnie na siłę wmawiasz sobie, że to ma sens, bo nie wiem jak inaczej to wytłumaczyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:47, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Ale popatrz, sam tego nie potrafiłeś wyjaśnić.

Moim zdaniem pewnie na siłę wmawiasz sobie, że to ma sens, bo nie wiem jak inaczej to wytłumaczyć.

Ależ jak Ci wytłumaczyłem!
Tylko, czemu się z resztą nie dziwię, nie dostrzegłeś tego wytłumaczenia. Właściwie to nie dostrzegłeś ŻE TO JEST WYTŁUMACZENIE. Bo Twoje rozumienie znaczenia słowa "wytłumaczenie" nie obejmuje obszaru działań na myślach, który ja tu zastosowałem.
Jeśli "wytłumaczenie" rozumiesz jako podpięcie pewnej tezy pod określony zestaw idei-znaczeń w taki sposób, że masz tu deterministyczne, ścisłe (kierunkowe) wynikanie, to faktycznie tutaj takiego czegoś nie było. Nie było z tego prostego powodu, że rozwiązanie jest niejako "w innym wymiarze" - tzn. tak jak nie jesteś w stanie wektorami umieszczonymi na płaskiej przestrzeni wskazać kierunku ponad ową płaszczyznę, tak samo za pomocą znaczeń z "obiektywizowalnych" fenomenów świata, nie sposób jest wskazać czegoś, co w tym świecie nie jest zawarte. Jeśli jesteś i uparcie pozostajesz "płaszczakiem", to wszystko co odbierasz jest płaskie, wszystko co tworzysz w tym świecie jest płaskie, wszystkie myśli z tymi działaniami i odczuciami związane modelują płasko.
Aby przestać być płaszczakiem, musisz UWIERZYĆ, że jest opcja poza płaszczyzną, w której masz wszystko, co poznałeś do pory. Później musisz zacząć TWORZYĆ aspekty nieznane z płaskiego świata. Musisz to robić SAM, bo świat, w którym żyjesz ci w tym nie pomoże. Jedyne co świat może w tym układzie "dorzucić" od siebie - to... zatruć ci życie. Ten świat może być na tyle nieprzyjemny, wredny, że w końcu zaczniesz szukać - CZEGOKOLWIEK, BYLE BYŁO INNE. A to jest właśnie całkiem dobry punkty wyjścia, aby w końcu wyrwać się z płaskości.
To trochę jak z koanami - dostrzegasz jakąś niemożliwość, sprzeczność intelektualną. W obszarze znanych odniesień, w obszarze tego co masz dane, sprzeczności rozwiązać się nie da. Ten fakt (niekompletności, a jednak przymusu znalezienia rozwiązania) może cię wypchnąć z zamknięcia, jakie owe pojęcia budują, a ty ostatecznie wskakujesz w nowe obszary rozumienia.
Tak więc w pewnym sensie Ci "wytłumaczyłem". Nie zauważyłeś tego, bo oczekiwałeś podania Ci "wektorów" z tego świata, które pokażą ci jakiś punkt obszar z tego świata - świata znanych pojęć. A to, o czym piszę nie jest w świecie znanych Ci pojęć. Więc jedyne na co mogłem wskazać to NA BUNT, na sprzeczność, na potrzebę opuszczenia znanej przestrzeni. Zrobiłem to pokazując Ci NIEZUPEŁNOŚĆ ludzkich motywacji. Ludzie działają w oparciu o ten sam zbiór danych ze świata - o podobne sytuacje. Ale jedni sa optymistami, a drudzy pesymistami. Pesymizm i optymizm nie są cechą sytuacji, nie są wektorem tego świata, lecz pochodzą od OSOBY. To właśnie osoba - osobowość jest takim przejściem od świata płaszczaków do trzeciego wymiaru. Tylko trzeba w to uwierzyć.
A udowodnić tego się nie da. Bo dowody pochodzą ze świata "płaskiej" kalkulacji. Nawet można tą płaską kalkulacją próbować świat osobowy tłumaczyć - np. że zmiany w neuronach, chemia mózgu itp.. Ale tak można zawsze - bo zawsze można ZRZUTOWAĆ rzeczywistość 3 wymiarów do 2ch. Wtedy coś co oryginalnie było bryłą, stanie się płaska figurą. I będzie można tę płaskość przekształcać, rozumować z nią. To zapewne komuś "udowodni", że jego 2-wymiarowy opis był kompletny. Bo nie ma jak dowieść owej niekompletności, działając tylko w 2 wymiarach (a tak mamy) nie ma jak wskazać tego 3 wymiaru. Można co najwyżej wskazać SAMĄ POTRZEBĘ JEGO WPROWADZENIA DO ROZUMOWANIA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:25, 18 Mar 2016    Temat postu:

No właśnie nie wytłumaczyłeś, tylko wg mnie zapętliłeś się.

Jest jakaś rzeczywistość zewnętrzna, która dla nas zawiera się w wewnętrznym doświadczeniu, a to co zewnętrzne jest wewnętrznie odróżnialne. I powstają różne interpretacje na ten temat. Koan pokazuje, że dany model jest nienajlepszy do opisu danej sytuacji, pozwala wyjść ponad ten model i opisać go z jakiegoś zewnętrznego punktu widzenia. Problem Boga też jest takim mentalnym koanem i niczym więcej. To oczywiste, że nie wiemy wszystkiego i dlatego szukamy nowych, lepszych modeli i zamieniamy niewiedzę na wiedzę, a przekonania rozbieramy i drążymy. To jednak jest postawa naukowa, czysto ateistyczna.

Nie wiem gdzie jest miejsce na tego Boga osobowego i religię.

Mówiąc o wektorach spoza tego świata tak naprawdę wchodzisz na płaszczyznę prawdy absolutnej i z tego punktu mówisz, że moje przekonania są niepełne itd (tu masz rację), a następnie a priori wprowadzasz jakieś układy wektorów nie z tego świata i mówisz, że w nie wierzysz. Widzę tu poważną niekonsekwencję.

To ja cały czas próbuję Ci przekazać żebyś opuścił swoje modele (potraktował je jak koan). Bo to o czym piszę to właśnie świat poza modelami, czyli poza Bogiem. I to właśnie religia jest płaska, tak jak pojęcie Boga. Bóg to jakiś jeden mentalny model, gdzie ja mam ich kilkadziesiąt na dany temat i ciągle powstają nowe.

Cytat:
Ludzie działają w oparciu o ten sam zbiór danych ze świata - o podobne sytuacje. Ale jedni sa optymistami, a drudzy pesymistami. Pesymizm i optymizm nie są cechą sytuacji, nie są wektorem tego świata, lecz pochodzą od OSOBY. To właśnie osoba - osobowość jest takim przejściem od świata płaszczaków do trzeciego wymiaru. Tylko trzeba w to uwierzyć.


To błędna diagnoza, zupełnie od czapy, moim zdaniem...

Pesymizm i optymizm pochodzą nie od żadnej osoby, tylko są wynikiem doświadczeń, przemyśleń i neuroprzekaźników w mózgu, wychowania, uszkodzeń mózgu. Jeden człowiek może być pesymistą w jednych sprawach, a optymistą w innych.

Optymizm to myślenie emocjonalne, życzeniowe i roszczeniowe, stawiające osobę w centrum i wywyższanie tej postaci. Pesymizm to myślenie przyczynowe, logiczne, mądre. Ale to też uproszczenie.

Osobowość to właśnie spłaszczenie wielowymiarowych przyczyn, skutków, opisów, wartości, emocji. Różne kolory chcesz zamknąć w ramę osobowości, niepojętość i niewiedzę chcesz zamknąć w ramy boskości. I tak ma być, bo Ty tak mówisz, a w dodatku ma to związek z chrześcijaństwem, ale nie wiadomo jaki.

Przykro mi, ale nie rozumiem.

Osoba to takie jakby uproszczenie, interfejs do tych przyczyn i skutków, to uobiektowienie i uproszczenie tego co jest nie obiektem, a rozlanym polem i paletą wymiarów i kolorów zmieniających się jak w kalejdoskopie. Osoba to jeden tryb, jeden wycinek czegoś co realnie nie istnieje w tej płaskiej formie.


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Pią 15:27, 18 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:38, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Osoba to takie jakby uproszczenie, interfejs do tych przyczyn i skutków, to uobiektowienie i uproszczenie tego co jest nie obiektem, a rozlanym polem i paletą wymiarów i kolorów zmieniających się jak w kalejdoskopie. Osoba to jeden tryb, jeden wycinek czegoś co realnie nie istnieje w tej płaskiej formie.

Częściowo się zgodzę z tym opisem - szczególnie tam, gdzie piszesz o "rozlanym polu". Tyle, że nie jest to JEDEN tryb, a wiele trybów przenikających się nawzajem. Ważne jest też, że osoba zawiera też - kluczowy - MECHANIZM SPÓJNOŚCI. Te tryby nie są więc zupełnie każdy sobie, ale się nakładają w pewnym wspólnym rdzeniu-źródle-aspekcie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:44, 18 Mar 2016    Temat postu:

A z tą spójnością to mówisz zapewne o interpretatorze rzeczywistości - właśnie tej funkcji mózgu, która odpowiada za stworzenie iluzji spójności.

W rzeczywistości ta spójność jest pozorna, a jeśli mamy ze sobą samym dobry kontakt to dostrzegamy tę rażącą niespójność i brak wspólnego rdzenia. I to jest właśnie równoznaczne z wyjściem poza przyczyny i skutki i wejściem w świat wartości i artyzmu, gdzie punkt widzenia jest ulotną formą sztuki.

I ja uważam, że właśnie największym ogranicznikiem jest ufanie interpretatorowi rzeczywistości. Negacja interpretatora powoduje, że wymyśla on coraz dokładniejsze i lepsze modele i wtedy widać ich sprzeczność co do ogółu.


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Pią 15:45, 18 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:23, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
A z tą spójnością to mówisz zapewne o interpretatorze rzeczywistości - właśnie tej funkcji mózgu, która odpowiada za stworzenie iluzji spójności.

W rzeczywistości ta spójność jest pozorna, a jeśli mamy ze sobą samym dobry kontakt to dostrzegamy tę rażącą niespójność i brak wspólnego rdzenia. I to jest właśnie równoznaczne z wyjściem poza przyczyny i skutki i wejściem w świat wartości i artyzmu, gdzie punkt widzenia jest ulotną formą sztuki.

I ja uważam, że właśnie największym ogranicznikiem jest ufanie interpretatorowi rzeczywistości. Negacja interpretatora powoduje, że wymyśla on coraz dokładniejsze i lepsze modele i wtedy widać ich sprzeczność co do ogółu.

Czemuś trzeba zaufać. Powiedzenie, że spójność jest iluzją jest właściwie jednoznaczne z powiedzeniem: co bym nie pomyślał, to i tak jest nic nie warte, więc lepiej od razu palnąć sobie w skroń.

Poza tym tak naprawdę NIE WIESZ, czy (albo na ile?) owa spójność jest pozorna, a na na ile rzeczywista. Gdy tak z góry oceniasz coś, czego w danym wydaniu nawet nie widziałeś, nawet nie poznałeś jednego jej aspektu - zapewne ekstrapolując tylko to, co mogłeś zaobserwować u siebie - to ja stawiam proste pytanie: skąd u Ciebie ta pewność?
Co poza "wydaje mi się" masz tu jako potwierdzenie?...
Czy zdajesz sobie sprawę, że możesz akurat mieć do czynienia z kimś, kto miał w życiu ZNACZĄCO RÓŻNE ŚCIEŻKI MYŚLENIA, MODELOWANIA?
Może w ogóle za chwilę zaczniesz rozmawiać z kosmitą? - Jemu powiesz to samo - że wszyscy kosmici w tych miliardach galaktyk muszą spełniać Twoje widzimisię na temat pozornego charakteru spójności rozumowania?
A może ten kolejny kosmita został zaprogramowany genetycznie przez jakiś superkomputer od superspójności, który w jakiejś niesłychanie złożonej analizie właśnie dokonał owego szczególnego zadania: wykluczył wszystkie niespójności, jakie tylko są możliwe do zaistnienia?
Wiesz to wszystko tak na pewno?
Tak z góry?
Czy to jednak nie jest pycha?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:06, 18 Mar 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czemuś trzeba zaufać


Nie podzielam tego zdania.

Michał Dyszyński napisał:
Powiedzenie, że spójność jest iluzją jest właściwie jednoznaczne z powiedzeniem: co bym nie pomyślał, to i tak jest nic nie warte, więc lepiej od razu palnąć sobie w skroń.


Nie, wręcz przeciwnie!

Spójność nie jest żadnym wyznacznikiem wartości, a już na pewno nie jest wymogiem szczęścia. Wręcz przeciwnie - nie wyobrażam sobie spójności dającej szczęście.

Michał Dyszyński napisał:
Poza tym tak naprawdę NIE WIESZ, czy (albo na ile?) owa spójność jest pozorna, a na na ile rzeczywista


W sensie prawdy absolutnej nie wiem, ale nie wiemy nic, więc przechodząc do prawdy intersubiektywnej i tego co subiektywnie postrzegam na ten temat, to już jednak mniej więcej wiem na ile coś jest pozorne. Wiem gdzie nie da się osiągnąć realnej spójności i znam mechanizmy, które powodują, że ludzie układają sobie iluzję spójności.

Michał Dyszyński napisał:
Gdy tak z góry oceniasz coś, czego w danym wydaniu nawet nie widziałeś, nawet nie poznałeś jednego jej aspektu - zapewne ekstrapolując tylko to, co mogłeś zaobserwować u siebie - to ja stawiam proste pytanie: skąd u Ciebie ta pewność?


Pewność czego? Jeśli coś jest sprzecznością, to mam pewność, że tak nie jest. Za to nie wiem jak jest i potrafię przyznać, że nie wiem i o to właśnie chodzi. Gdybym wiedział, to nie miałoby to już sensu.

Myślę, że pychą jest próba przeforsowania jakichś poglądów i to bez wyjaśnienia. Sądzę, że stwierdzenie, że czegoś nie wiem i wiem, że ktoś inny nie wie w żadnym wypadku nie jest pychą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:47, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Jeśli coś jest sprzecznością, to mam pewność, że tak nie jest. Za to nie wiem jak jest i potrafię przyznać, że nie wiem i o to właśnie chodzi. Gdybym wiedział, to nie miałoby to już sensu.

Myślę, że pychą jest próba przeforsowania jakichś poglądów i to bez wyjaśnienia. Sądzę, że stwierdzenie, że czegoś nie wiem i wiem, że ktoś inny nie wie w żadnym wypadku nie jest pychą.

Wymodelowałeś sobie jakiś rodzaj spójności, który powiązałeś ze sprzecznością. Wyczerpałeś wszelkie modele w tym zakresie?...
- Obawiam się, że nie. Więc twierdzenie, że zawsze i wszędzie musi być tak, jak Tobie to wyszło, wydaje się być dość luźnym przypuszczeniem.

Ja twierdzę, że być może (też nie mam 100% pewności, ale mocne przesłanki za) ale jednak da się utworzyć taki rodzaj spójności, właściwy osobom, który obroni się przed zarzutem o iluzoryczność.
Założenie to jest z resztą ważnym powodem mojego teizmu. Po prostu tak traktuję rzeczywistość i spójność mojej osoby, jakbym miał nadzieję, że w końcu zaniknie problem cierpienia, wynikający właśnie z niespójności wewnętrznych. Wymaga to sporo pracy, ale ostatecznie da się przeprowadzić. Pełnię owej spójności wyraża biblijne "Królestwo Niebieskie".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 19:50, 18 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:57, 18 Mar 2016    Temat postu:

Ale czemu miałbym wyczerpać wszystkie modele w tym zakresie? Na tej samej zasadzie mogę zapytać o to Ciebie, czemu upierasz się przy tym modelu, skoro nie wyczerpałeś ponadmodeli, z których punktu widzenia Twój model jest zdecydowanie błędny :P Wystarczy jeden taki ponadmodel żeby nie wierzyć w Twoją wersję.


Cierpisz? Nic dziwnego, też bym cierpiał gdybym szukał w ten sposób.

Wyobraź sobie, że myślisz o niebieskich migdałach. Spróbuj o nich pomyśleć, a następnie spróbuj znaleźć metodę żeby przestać o tym myśleć. Nie da się, dopóki myślisz jak przestać myśleć. Podobnie rzecz ma się z tym czego szukasz - czegoś czego na pewno nie znajdziesz. Tworzysz najpierw problem, a potem szukasz rozwiązania, które nie istnieje, bo nie może istnieć.

No, ale może opisz ten spójny model teizmu, który wyznajesz, bo jestem tego strasznie ciekaw.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:35, 18 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Ale czemu miałbym wyczerpać wszystkie modele w tym zakresie? Na tej samej zasadzie mogę zapytać o to Ciebie, czemu upierasz się przy tym modelu, skoro nie wyczerpałeś ponadmodeli, z których punktu widzenia Twój model jest zdecydowanie błędny :P Wystarczy jeden taki ponadmodel żeby nie wierzyć w Twoją wersję.

Ale ja twierdzę, że moim modelem jestem w stanie stwierdzać jakiś ogólny fakt niespójności dla osobowości. Zakładam obie opcje - możliwość, że jest niespójność, jak i spójność. Tak więc, przynajmniej w tym względzie, mój model nie ma szansy się pomylić, jako że nie wyprowadza twierdzeń, które ktoś mógłby obalić. :rotfl:

Prosiak napisał:
Cierpisz? Nic dziwnego, też bym cierpiał gdybym szukał w ten sposób.

Wyobraź sobie, że myślisz o niebieskich migdałach. Spróbuj o nich pomyśleć, a następnie spróbuj znaleźć metodę żeby przestać o tym myśleć. Nie da się, dopóki myślisz jak przestać myśleć. Podobnie rzecz ma się z tym czego szukasz - czegoś czego na pewno nie znajdziesz. Tworzysz najpierw problem, a potem szukasz rozwiązania, które nie istnieje, bo nie może istnieć.

Tak cierpię. Ale - chyba podobnie jak Ty, choć z inna diagnozą - jednak jestem przekonany, że wiem dlaczego cierpię. W każdym razie Twoja diagnoza ewidentnie nie pasuje do mojego rodzaju cierpienia.

Prosiak napisał:
No, ale może opisz ten spójny model teizmu, który wyznajesz, bo jestem tego strasznie ciekaw.

W skrócie ten mój model teizmu zakłada że:
Jest Bóg - Stwórca kochający wszelkie stworzenie.
Jest Człowiek - który pogubił się w ocenie siebie i całej rzeczywistości
Stwórca robi wszystko co tylko możliwe, aby URATOWAĆ CZŁOWIEKA PRZED NIM SAMYM - bo to człowiek sam dla siebie jest największym zagrożeniem. Ten ratunek jest na wyciągnięcie ręki, ale człowiek musi wcześniej osiągnąć pewien STAN MINIMALNY ŚWIADOMOŚCI i UWIERZYĆ W REALNOŚĆ RATUNKU OFEROWANEGO PRZEZ BOGA
Wierzę, że większość ludzi ów stan zbawienia-ratunku osiągnie, choć być może w bardzo różny, czasem dość pokrętny, sposób.
Wierzę, że ostatecznie wszyscy uratowani będą wdzięczni Bogu za wszystko - czyli nie tylko za sam ratunek, ale i sposób w jaki on został im zaoferowany - tzn. z poszanowaniem ich wolności, samodzielności, integralności, czyli nawet kosztem ich przejściowego cierpienia.
Ostatnia wątpliwość...
Wuj Zbój wierzy w apokatastazę - czyli w to, że ostatecznie wszyscy (nawet diabeł) dostąpią zbawienia. Ja nie jestem tego pewien, ale podoba mi się takie rozumowanie i po cichu za nim optuję.

Dlaczego jest cierpienie?
- Dlatego abyśmy w pełni odczuli REALNOŚĆ ŻYCIA ŚWIATA I SAMYCH SIEBIE
- Dlatego że z drugiej strony na człowieka CZEKA WIELKI DAR. A nic co wielkie nie jest całkiem za darmo. Ale że jest to naprawdę wielki dar, to nawet duże cierpienia aktualnie okażą się wobec niego mało istotne.
- dlatego, że bez cierpienia nie docenilibyśmy tego daru (tak jak to było w przypadku szatana) - MUSIMY WIĘC NAUCZYĆ SIĘ PRAWA ODPŁATY I NAGRODY; przynajmniej w dość podstawowej jego formie.
- dlatego, abyśmy byli w stanie docenić innych ludzi, a pośrednio także SAMYCH SIEBIE
- dlatego że cierpienie i szczęście w dość tajemniczy sposób są ze sobą powiązane. Tak całkiem bez drugiego, żadne z nich nie może wystąpić.

To tak bardzo w skrócie i bardzo na początek. Zdaje sobie sprawę, że jest to mało zadowalające. Ale pewnie są ludzie, którym te sformułowania coś uświadomią, coś dopowiedzą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:59, 18 Mar 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Jest Bóg - Stwórca kochający wszelkie stworzenie.
Jest Człowiek - który pogubił się w ocenie siebie i całej rzeczywistości
Stwórca robi wszystko co tylko możliwe, aby URATOWAĆ CZŁOWIEKA PRZED NIM SAMYM - bo to człowiek sam dla siebie jest największym zagrożeniem.

Czemu bóg miałby stwarzać istoty, które byłyby dla siebie największym zagrożeniem, podatne na gubienie się w ocenie siebie i całej rzeczywistości. Tzn. gdzie w tym jego "kochająca" natura.
To tak jakbyś dał małpom brzytwę, a one wielbiłyby Ciebie jako kochającego stworzyciela.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:22, 18 Mar 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ale ja twierdzę, że moim modelem jestem w stanie stwierdzać jakiś ogólny fakt niespójności dla osobowości. Zakładam obie opcje - możliwość, że jest niespójność, jak i spójność. Tak więc, przynajmniej w tym względzie, mój model nie ma szansy się pomylić, jako że nie wyprowadza twierdzeń, które ktoś mógłby obalić. :rotfl:


I tym samym nie stwierdzasz niczego konkretnego i równie dobrze mogłeś napisać, że nie masz zdania w tym temacie, albo że to normalka, że są pewne spójne i niespójne elementy. Tylko o czym by to miało świadczyć? W sumie to o niczym :D

Michał Dyszyński napisał:
Tak cierpię. Ale - chyba podobnie jak Ty, choć z inna diagnozą - jednak jestem przekonany, że wiem dlaczego cierpię. W każdym razie Twoja diagnoza ewidentnie nie pasuje do mojego rodzaju cierpienia.


A ja to widzę tak, że elementem tej diagnozy jest to, że program będzie się bronił i nie będziesz się zgadzał z diagnozą...

U mnie diagnoza jest prosta - czuję się szczęśliwy z myślą, że świat powstał przez przypadek. Jeśli po śmierci okaże się, że jest inaczej, to wtedy będę się martwił. Jeśli okaże się, że istnieje Bóg, to wszystkie moje zachowania są przed nim usprawiedliwione. Jedynie przed ludźmi mógłbym się z czegoś tłumaczyć gdybym coś przeskrobał, a Bóg doskonale rozumiałby moje motywy i wszystkie byłyby usprawiedliwione. Teraz nie potrzebuję wiary, bo by mi ona przeszkadzała i gdybym wierzył w Boga to żyłbym teraz w takim świecie, z którego najbardziej chciałbym uciec. Gdyby jednak Bóg był inny niż to opisałem, to mam go gdzieś.

Michał Dyszyński napisał:
W skrócie ten mój model teizmu zakłada że:
Jest Bóg - Stwórca kochający wszelkie stworzenie.
Jest Człowiek - który pogubił się w ocenie siebie i całej rzeczywistości
Stwórca robi wszystko co tylko możliwe, aby URATOWAĆ CZŁOWIEKA PRZED NIM SAMYM - bo to człowiek sam dla siebie jest największym zagrożeniem


Tu napisałbym dokładnie to samo co mat, ale mnie uprzedził.

Poza tym element 1. jest Bóg[...] to wymysł, a element 2. jest człowiek, który pogubił się w ocenie - to fakt. Twoja teoria zawiera więc wymysł i fakt, po czym mówisz "patrz, mój model przynajmniej w połowie się sprawdza".

Michał Dyszyński napisał:
Ten ratunek jest na wyciągnięcie ręki, ale człowiek musi wcześniej osiągnąć pewien STAN MINIMALNY ŚWIADOMOŚCI i UWIERZYĆ W REALNOŚĆ RATUNKU OFEROWANEGO PRZEZ BOGA


Czyli jeśli Bóg nie istnieje, a ja już uwierzę, to mózg roz...any. Jeśli się nie uda, to pasuje do teorii, bo to oznacza, że niewystarczająco wierzyłem, albo nie osiągnąłem stanu minimalnego świadomości (czyli takiego, który jest dopasowany do tezy o istnieniu Boga). Jeśli uda się dzięki autosugestii, to przypiszesz to Bogu i będziesz myślał, że to dowód. Wg mnie ten model jest strasznie słaby z tych względów, które wymieniłem, oraz z jeszcze jednego wzglęgu - każe Ci wyrzec się siebie takiego jaki jesteś i narzuca Ci coś w zamian za rozwiązanie problemu cierpienia. Oznacza to więc, że człowiek przy takiej wierze jest interesowny i w zasadzie jest to deal z własną podświadomością. Może jednak bardziej zaszkodzić niż pomóc i nie polecam.

Sądzisz, że Bóg dał mi sytuację bez wyjścia w tym świecie po to żebym stał się idiotą, który wbrew temu, że dostał kukułcze jajo to jeszcze jest wdzięczny? Skoro człowiek musi zdobyć jakiś stan świadomości ustalony przez Boga, to znaczy, że Bóg zaprogramował człowieka dając mu losowy czynnik zwany wolną wolą i chodzi o to żeby ten czynnik metodą prób i błędów doszedł do tego co Bóg wcześniej ustalił? Dla mnie to skrajny bezsens.

Uważam, że jeśli istnieje Bóg, to prędzej doceni mnie za to, że nie wierzyłem mimo tego, że wiara dałaby mi jasny oczywisty zysk.

Michał Dyszyński napisał:
Wierzę, że ostatecznie wszyscy uratowani będą wdzięczni Bogu za wszystko - czyli nie tylko za sam ratunek, ale i sposób w jaki on został im zaoferowany - tzn. z poszanowaniem ich wolności, samodzielności, integralności, czyli nawet kosztem ich przejściowego cierpienia.


Te słowa współwystępują w Twoim konstrukcie myślowym tylko dlatego, że nie podałeś przykładu. Poszanowanie wolności, samodzielności itd nie jest możliwe np w moim przypadku.

Michał Dyszyński napisał:
Ostatnia wątpliwość...
Wuj Zbój wierzy w apokatastazę - czyli w to, że ostatecznie wszyscy (nawet diabeł) dostąpią zbawienia. Ja nie jestem tego pewien, ale podoba mi się takie rozumowanie i po cichu za nim optuję.


W takim razie istnienie tego świata jest bezsensem. Ja tam wierzę w to, że gdyby istniał Bóg, to byłby tą samą postacią co szatan :)

Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego jest cierpienie?
- Dlatego abyśmy w pełni odczuli REALNOŚĆ ŻYCIA ŚWIATA I SAMYCH SIEBIE


Cierpienie nie jest do tego potrzebne, a skoro mamy odczuwać realność życia i świata, to jeśli jest ona wypełniona cierpieniem, to nie ma wartości, więc odczuwanie realności nie jest wtedy potrzebne i jest gorsze od nieodczuwania realności.

Michał Dyszyński napisał:
- Dlatego że z drugiej strony na człowieka CZEKA WIELKI DAR. A nic co wielkie nie jest całkiem za darmo. Ale że jest to naprawdę wielki dar, to nawet duże cierpienia aktualnie okażą się wobec niego mało istotne.


To, że nic co wielkie nie jest za darmo to element tego świata, który jest bardziej zły niż dobry. Nic nie usprawiedliwia zadawania takich cierpień jakie niektórzy tu przechodzą. Dla mnie wadliwa jest cała konstrukcja świata świadcząca o jego przypadkowości bądź nieudolności lub złych cechach konstruktora.

Michał Dyszyński napisał:
- dlatego, że bez cierpienia nie docenilibyśmy tego daru (tak jak to było w przypadku szatana) - MUSIMY WIĘC NAUCZYĆ SIĘ PRAWA ODPŁATY I NAGRODY; przynajmniej w dość podstawowej jego formie.


To co to za idiotyczny dar, skoro nie istniałby bez cierpienia? Dlaczego taki czynnik miałby ograniczać Boga? I co ma do tego odpłata i nagroda, czyli de facto warunkowanie behawioralne i manipulacja?

Michał Dyszyński napisał:
- dlatego, abyśmy byli w stanie docenić innych ludzi, a pośrednio także SAMYCH SIEBIE


Kiepski środek do celu i bez sensu jest w ogóle takie docenianie (bo wszystko po prostu się dzieje, więc jak ktoś jest warty docenienia to i tak nie jego zasługa, tylko warunków, które zastał).

Michał Dyszyński napisał:
- dlatego że cierpienie i szczęście w dość tajemniczy sposób są ze sobą powiązane. Tak całkiem bez drugiego, żadne z nich nie może wystąpić.


Bo świat jest z dupy.

Za to umiem sobie wyobrazić coś takiego, że dałoby się wiecznie czuć szczęście i nie czuć cierpienia.

Zakładamy, że wszystko jest takie jak chce Bóg i że tworzył to od zera (bo inaczej pojęcia Boga jest wyrzucone już wcześniej, kiedy pytamy po co mamy zakładać istnienie bytu, który ograniczają zewnętrzne prawa, skoro pytamy o przyczynę wszystkich przyczyn?).

Pięknie wytłumaczyłeś psychopatę i tyrana, zracjonalizowałeś sobie cierpienie i odwróciłeś kota ogonem. Wg mnie to świadczy o postawie ofiary.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5894
Przeczytał: 37 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 6:36, 19 Mar 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:

Uważam, że jeśli istnieje Bóg, to prędzej doceni mnie za to, że nie wierzyłem mimo tego, że wiara dałaby mi jasny oczywisty zysk.

Czyli gdy istnieje Bóg, będziesz po śmierci miał miłą niespodziankę.

Prosiak napisał:
Bo świat jest z dupy.
Za to umiem sobie wyobrazić coś takiego, że dałoby się wiecznie czuć szczęście i nie czuć cierpienia.

Ale to nowy świat, nowa ziemia, gdzie
Cytat:
(2) I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. (3) I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. (4) I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. (5) I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe. I mówi: Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe. (6) I rzekł mi: Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:02, 19 Mar 2016    Temat postu:

To moze miec sens pod warunkiem ze Bog ma sie dopiero narodzic w procesie ewolucji, a teraz jest zle bo go nie ma i istnieja ludzie. Idealne szczescie byloby wolne od ludzkiej formy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin