Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dowód na nieistnienie z milczenia Boga
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:39, 22 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
"kiedyś się przekonasz że dobry Bóg istnieje" obrażą Cię??


Tak, bo to próba przerobienia zła na dobro i to tak jakbyś powiedział "a chuj tam, że ludzie sobie cierpią, dobry Bóg to stworzył, więc to dobrze, że cierpią - przestaną cierpieć kiedy ich wolna wola przestanie być wolna (bo z niej wynika zło) i człowiek dostosuje się do woli Boga". No, a jeśli jest "wolna wola" to sami są sobie winni - ego może być w centrum i chełpić się poczuciem bycia lepszym.

Michał Dyszyński napisał:
Nie zrozumiałeś mnie. Pisalem o rozumieniu sobą, a nie swoim umysłem, bo nie mam dobrego słowa to w czym odbywa się takie PEŁNE ZROZUMIENIE. To jest m.in. powód, dla którego odczuwam pewne nieporozumienie, mijanie się między nami. Ty rozumienie najwyraźniej widzisz wyłącznie w kategoriach intelektualnych. Ja je widzę dużo szerzej.


Chodzi o to, że pisząc "sobą" masz na myśli umysł. Umysł to nie intelekt. Umysł to ogół aktywności mózgu, który sobie uświadamiamy. Za to "ja" jest tylko funkcją, którą tworzy mózg żeby umysł miał wrażenie bycia spójnym centrum swojej jaźni. To element synchronizujący bodźce i przedstawiający je do świadomości jako "własne" decyzje. W końcu to ten sam mózg, który je wymyślił uświadamia je sobie.

Michał Dyszyński napisał:
Nie sądzę, abyś zaakceptował w pełni to, o czym myślę, ale zwróć choćby uwagę na efekt PODŚWIADOMOŚCI - to jest coś, co wpływa na myślenie, a czego nie potrafisz zaobserwować w trakcie myślenia (czasami udaje się to z oddalenia, po czasie, ale zwykle pozostaje to nieodkryte).


Podświadomość nie wpływa na myślenie. Podświadomość to symboliczna nazwa na ogół procesów umysłowych poza samą świadomością, która jest po prostu uświadomieniem sobie tych procesów w jednym spójnym momencie. Ta spójność zanika w stanach kiedy ego się wyłącza, bo to tylko ILUZJA. Tego chyba też nie da się przekazać dobrze słowami i będziemy się rozbijać o zrozumienie. Ja to w pełni poczułem dopiero po pewnym dysocjancie, ale i tak nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak to było. Spróbuję opisać ten stan słowami, może będzie jakiś przebłysk...
To jest tak: czas nie istnieje. Nie wiem jak to możliwe, ale po prostu w mózgu może wyłączyć się obszar odpowiedzialny za percepcję czasu i wtedy świadomość istnieje faktycznie tu i teraz. Nie ma jednak konkretnego teraz i konkretnego miejsca i nie ma osoby. Jest doświadczenie, ale nie przyszłoby mi w tamtym momencie do głowy żeby opisać siebie jako osobę. Byłem całością doświadczenia, wraz z tym co mnie otacza i identyfikuję jako świat zewnętrzny. Słowa dolatywały gdzieś jakby z oddali i nie zawsze składały się w logiczne zdania, były jakby poza czasem. Nie istniała potrzeba opisania tego nikomu, a ja czułem miłość do wszystkiego i wszystkich. Ten stan wydawał się normalny i nie dało się przypomnieć tego jak wygląda faktyczna normalność. Bodźce były niezsynchronizowane, tzn mogłem np dotknąć ręką nogi i w innym momencie odczuwałem, że dotyka tego ręka, a w innym, że noga. Ciało nie istnieje, w ogóle go nie czuć. Najważniejsze jest jednak pojęcie niespójności. Niespójność może być kluczem do duchowego przebudzenia, ale może być też racjonalizowana przez ego i tworząca napięcie, które prowadzi do czegoś odwrotnego. Ego chcące zachować spójność ma tendencję do wypierania tego co mogłoby ją zaburzyć, a to odbiera umiejętność samoobserwacji (choć delikwentowi może się wydawać, że świetnie zna samego siebie, bo ciągle jest zamknięty w ego i jest zwrócony w jego stronę).

Doświadczenie jest pierwotne, a słowa i logika to komentarz narratora do rzeczywistości. To nie Ty jesteś narratorem - to jest właśnie filtr, nakładka na rzeczywistość. Ludzie żyją w tej narracji umysłu i nieraz do końca życia nie zorientują się, że żyli w iluzji, a realny świat im umknął. Ego lubuje się w wymyślaniu teorii, szczególnie tych wartościujących i tworzących podział na "my" i "inni". Ludzie utożsamiają się z różnymi rzeczami, które są tylko tłem ich umysłu. Wyciągają na pierwszy plan coś nieistotnego i robią z tego ideę mówiącą o sensie życia. Gdzie jest ten sens? Chyba sen, bo z prawdziwym sensem nie ma to nic wspólnego - jest to próba opisania sensu, co z góry jest skazane na niepowodzenie, bo sens nie istnieje obiektywnie i jest tylko indywidualnym poczuciem jednostki. Człowiek wymyśla sobie sens, bo chce się poczuć lepiej. Tym samym oddaje odpowiedzialność czemuś nietrwałemu, co może ulec zmianie, więc stara się wymyślać argumenty, które przekonają jego samego, ale po pewnym czasie to i tak się rozpadnie, bo taka jest rola mentalnych modeli. Mają nam służyć w życiu, a nie stanowić o nim jako coś narzuconego z zewnątrz.

Michał Dyszyński napisał:
Do tego są ukryte flitry zmysłowe, automatyczne dopełnianie pewnych aspektów przez umysł, blokady mentalne, emocjonalne. Jest tego wiele, pewnie spora część nie odkryta. Gdzieś w tym jest oczywiście (trochę jako efekt) intelekt. Ale pełne myślenie, takie w którym to człowiek jest panem (przynajmniej w większym stopniu, niż to się dzieje normalnie) swojego wnioskowania, a nie ono nim powoduje wymaga wzięcia pod uwagę wielu dodatkowych aspektów z samym intelektem mocno związanych.


Te filtry prowadzą właśnie do religii, a człowiek może być panem tylko w swoim wyobrażeniu, kiedy wierzy w to, że jest osobą i ignoruje fakt, że mózg wytwarza myśli, za które nie odpowiadamy i tworzy z tego iluzję utożsamienia myśli z mitycznym centrum świadomości.

Cytat:
PIszę o "rozumieniu sobą" w tym sensie, że rozumienie nie obejmuje wyłącznie pewnych konceptów - przede wszystkim zdobytych dzięki kulturze, uczeniu się od innych ludzi - ale rozumienie z użyciem głębszych pokładów własnej psychiki, emocjonalności, a także nowych obszarów intelektu. Czyli niejako CAŁYM SOBĄ, wszystkim tym co "w nas myśli", choćbyśmy nie diagnozowali tego standardowo jako "myślenie".


Ok, tylko w ten sposób działa też psychomanipulacja i dobra polega właśnie na tym żeby ofiara tak myślała. Nie mówię, że od razu jesteś taką ofiarą, ale w Twoim opisie nie ma też niczego co świadczyłoby o tym, że tak nie jest.

Cytat:
Czy "zracjonalizowałem sobie chrześcijaństwo?
- Nie wiem co rozumiesz przez te słowa. Może w jakimś stopniu zgodnie z tym co uważam, a może nie. Trudno mi powiedzieć. Na pewno je "zracjonalizowałem" w tym sensie, że doszukałem się w nim takiego konstruktu myślowego, takiego "modelu" (w istocie jest to coś wykraczającego poza standardowo rozumiane modelowanie), w którym nie ma sprzeczności. Faktycznie można to uznać za pewną formę "racjonalizacji". Ale nie bardzo bym się zgodził z tym słowem, bo ono używane jest zwykle w kontekście pogodzenia sprzeczności pomiędzy emocjami, a uznaniem pewnych faktów. W tym przypadku emocje występują, ale to nie one są motorem dostosowań owego "modelu". Są tylko jednym z jego składników. Ja to widzę trochę tak, jak by mi sie udało ułożyć pewną układankę. W tej układance jest wiele różnych rzeczy - wiedza na różne tematy, sformułowania z pism religijnych, czy innych, moje emocje, moje doświadczenia, nawet wątpliwości i ich rozwiązywanie. Wiele rzeczy. Nie ukrywam, że końcowy efekt po prostu mi się PODOBA. Do tego wydaje się dość użyteczny w pewnych zastosowaniach.


Chodzi mi o to, że bez chrześcijaństwa doszedłbyś do jakichś wniosków, nazwijmy je "Y". A że jesteś chrześcijaninem, to dopasowałeś sobie elementy religii do tych wniosków i doświadczeń żeby "pasowało". To poskładanie puzzli, o którym mówisz może być równie dobrze mechanizmem chroniącym ego, bo zauważ, że na kilka moich kluczowych argumentów przeciwko Bogu (tych moralnych) nie potrafiłeś spójnie odpowiedzieć. Nikt nie potrafi, bo na wejściu przyjęte są błędne założenia, które nie przystają do realnego świata. Próba zbudowania spójności wśród tych założeń daje efekty - mózg wykonuje polecenie i ignoruje niespójności tak żeby zachować przekonanie o spójności.

Wyobraź sobie, że Twoje myśli są takim kołem. Do weryfikacji tego "koła" używasz jakichś elementów tego samego koła. Kiedy ktoś ma swoje koło i o nim mówi, Ty konwertujesz to na swoje koło i próbujesz to odrzucić za pomocą myśli z jego obrębu. Nagle zaczynają do Ciebie docierać myśli o niespójności własnego "koła", ale nie masz do czego ich odnieść. Szukasz więc nowych kwantyfikatorów, które załatwią sprawę i dopasują wokół siebie pozostałe elementy tak żeby wszystko się zgadzało. Dopiero kiedy zmienisz zdanie dostrzegasz błędność starego koła. Masz już nowe, z którego możesz poobalać stare tezy. Jednak początkowo tamto koło też stanowiło spójność i to obecne, które teraz ją stanowi może zacząć się burzyć i trzeba wtedy zbudować nowe.

Cytat:
Na pewno można go też atakować z różnych pozycji. Z wielu pewnie słusznie. Kwestią wyboru jest dobranie kryteriów - wag dla ostatecznej oceny. Jeden przypisze większą wagę zgodności z poglądami innych ludzi, inny mniejszą, ktoś za coś szczególnie ważnego uzna prostotę, dla kogoś innego to nie będzie ważne itd... Nie twierdzę, że to co sobie ułożyłem w owej układance jest idealne. Ale powtórzę - jak dla mnie jest OK.


A w czym Ci to pomaga?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:46, 22 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Z innej beczki: wielu chrześcijan przypisuje swemu Bogu cechy pełni sprawiedliwości i pełni miłosierdzia. Bez względu na jakiekolwiek inne przypisywane mu cechy (sensowne czy nie) taki Bóg istnieć nie może, bo te dwie postulowane cechy w odniesieniu do jednej istoty wykluczają się wzajemnie.


To zależy od koncepcji sprawiedliwości. Miłosierdzie może zawierać się w sprawiedliwości, ale wtedy to jest sprzeczne z istnieniem piekła - sprawiedliwe jest żeby wszyscy zostali zbawieni, a istnienie świata, w którym żyjemy jest z tego pkt widzenia bez sensu. Nagroda i kara przeczy wolnej woli, w ogóle dobro i zło jej przeczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:07, 22 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Cytat:
Czy "zracjonalizowałem sobie chrześcijaństwo?
- Nie wiem co rozumiesz przez te słowa. Może w jakimś stopniu zgodnie z tym co uważam, a może nie. Trudno mi powiedzieć. Na pewno je "zracjonalizowałem" w tym sensie, że doszukałem się w nim takiego konstruktu myślowego, takiego "modelu" (w istocie jest to coś wykraczającego poza standardowo rozumiane modelowanie), w którym nie ma sprzeczności. Faktycznie można to uznać za pewną formę "racjonalizacji". Ale nie bardzo bym się zgodził z tym słowem, bo ono używane jest zwykle w kontekście pogodzenia sprzeczności pomiędzy emocjami, a uznaniem pewnych faktów. W tym przypadku emocje występują, ale to nie one są motorem dostosowań owego "modelu". Są tylko jednym z jego składników. Ja to widzę trochę tak, jak by mi sie udało ułożyć pewną układankę. W tej układance jest wiele różnych rzeczy - wiedza na różne tematy, sformułowania z pism religijnych, czy innych, moje emocje, moje doświadczenia, nawet wątpliwości i ich rozwiązywanie. Wiele rzeczy. Nie ukrywam, że końcowy efekt po prostu mi się PODOBA. Do tego wydaje się dość użyteczny w pewnych zastosowaniach.


Chodzi mi o to, że bez chrześcijaństwa doszedłbyś do jakichś wniosków, nazwijmy je "Y". A że jesteś chrześcijaninem, to dopasowałeś sobie elementy religii do tych wniosków i doświadczeń żeby "pasowało". To poskładanie puzzli, o którym mówisz może być równie dobrze mechanizmem chroniącym ego, bo zauważ, że na kilka moich kluczowych argumentów przeciwko Bogu (tych moralnych) nie potrafiłeś spójnie odpowiedzieć. Nikt nie potrafi, bo na wejściu przyjęte są błędne założenia, które nie przystają do realnego świata. Próba zbudowania spójności wśród tych założeń daje efekty - mózg wykonuje polecenie i ignoruje niespójności tak żeby zachować przekonanie o spójności.

Wyobraź sobie, że Twoje myśli są takim kołem. Do weryfikacji tego "koła" używasz jakichś elementów tego samego koła. Kiedy ktoś ma swoje koło i o nim mówi, Ty konwertujesz to na swoje koło i próbujesz to odrzucić za pomocą myśli z jego obrębu. Nagle zaczynają do Ciebie docierać myśli o niespójności własnego "koła", ale nie masz do czego ich odnieść. Szukasz więc nowych kwantyfikatorów, które załatwią sprawę i dopasują wokół siebie pozostałe elementy tak żeby wszystko się zgadzało. Dopiero kiedy zmienisz zdanie dostrzegasz błędność starego koła. Masz już nowe, z którego możesz poobalać stare tezy. Jednak początkowo tamto koło też stanowiło spójność i to obecne, które teraz ją stanowi może zacząć się burzyć i trzeba wtedy zbudować nowe.


Tu dotykasz kwestii absolutnie zasadniczej; czyli pytania na ile w ogóle nasze myślenie da się odseparować na jakieś takie niezależne od siebie (!) przesłanki i wnioski; na ile można w nim odwzorować schemat przyczynowo - skutkowy, czyli sytuację, w której najpierw widzę W SPOSÓB CZYSTY, NIEZAKŁÓCONY świat, potem procesuję to co zobaczyłem, aby na koniec wygenerować model, teorię, która ujmie obserwowane aspekty w zgrabną całość.
Problem w tym, że tak to się nie odbywa. Czysty, niezakłócony, nie związany z poglądami, z jakąś forma subiektywności, założeń (także filtrów) ogląd nie istnieje.
Fizyk, który mierzy jakiś potencjał elektryczny już na starcie buduje swój ogląd świata w oparciu o koncepty nauki o elektryczności. Biolog, który bada neurony żaby, nie bada "czystej niezależnej rzeczywistości", tylko jej wycinek wykrojony przez pojęcia "biochemia", "neuron", "sygnały elektryczne" itp. Czyli praktycznie każda nowa wiedza jest jakimś zaczerpnięciem starej wiedzy, wymieszaniem jej z nowymi faktami i interpretacjami, a potem ewentualnym dorzuceniem dodatkowych wniosków, może przekształceniem jakiejś części starego ujęcia w nową szatę.
Tak więc nie należy się, faktycznie, spodziewać, że z niczego - tak po prostu patrząc na kwiatki i skały - stworzyłbym w swoim umyśle koncepcje chrześcijańskie. Tu niejako "masz rację". Ale nie masz jej w tym względzie, że zdajesz się stawiać nierealne wymagania; wymagania których nie spełnia żadna szersza koncepcja, żadna teoria.
Tak - przyznaję, że i kultura, i nauczanie religijne budowały mój światopogląd. To naturalne. Podobnie jak uczenie się fizyki i matematyki zbudowały moją wiedzę w zakresie nauk ścisłych. Bo tak to działa. Sam tego nie zrobię, sam do poziomu uniwersyteckiego w wiedzy nie dojdę, bo do tego musiałbym być geniuszem znacząco większym, niż jakikolwiek ludzki geniusz znany w historii świata. Ale to wcale nie znaczy, że moje wnioski są jakoś błędne. Uważam, że brałem sobie pod "lupę" mojego umysłu różne aspekty tego, co mi przedstawiały autorytety religijne, starałem się włączyć w spójną całość, ale dalej moja reakcja bywała różna - raz coś przyjmowałem, innym razem odrzucałem; czasem coś przyjąłem na pewien czas, ale po bardziej dogłębnej analizie musiałem to odrzucić, zastąpić inną wersją - bardziej pasującą do całości. Oczywiście moje rozumienie nie jest doskonałe i zdaję sobie z tego sprawę. Ale wydaje mi się znacząco lepsze, niż to co zastałem na starcie.
Podsumowując: uważam, że byłem KRYTYCZNY w swoim poszukiwaniu prawdy światopoglądowej. Można dyskutować nad stopniem owego krytycyzmu, ale nie oszukujmy się eskalacja krytycyzmu też nie jest jakąś idealną strategią myślenia, bo jej efektem skrajnym będzie stwierdzenie: wszystko potrafię podważyć, we wszystkim da się wskazać słabe punkty, a zatem niczego nie mogę twierdzić i kompletnie niczego nie wiadomo...
Tak więc krytyczny się staram być, ale nie zamierzam przesadzać również w tym względzie.


Prosiak napisał:
Cytat:
Na pewno można go też atakować z różnych pozycji. Z wielu pewnie słusznie. Kwestią wyboru jest dobranie kryteriów - wag dla ostatecznej oceny. Jeden przypisze większą wagę zgodności z poglądami innych ludzi, inny mniejszą, ktoś za coś szczególnie ważnego uzna prostotę, dla kogoś innego to nie będzie ważne itd... Nie twierdzę, że to co sobie ułożyłem w owej układance jest idealne. Ale powtórzę - jak dla mnie jest OK.


A w czym Ci to pomaga?

Przede wszystkim buduje poczucie sensowności mojego istnienia. Dalej pomaga mi zaakceptować wiele rzeczy, które wcześniej by mnie wyłącznie drażniły, gnębiły psychicznie - np. świadomość błędów. Wreszcie mój światopogląd daje mi pewne drogowskazy co robić dalej, na czym się skupić w życiu, a co mogę sobie odpuścić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21417
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:23, 22 Lut 2016    Temat postu: Re: Dowód na nieistnienie z milczenia Boga

Błażej napisał:
Kiedyś, na tym forum przeczytałem wypowiedź WujaZbuja (lecę z pamięci, ale sens raczej ten sam), że nie ma i nie może być dowodu na nieistnienie Boga. Czy rzeczywiście ? Ateiści, którzy są bardziej ogarnięci w literaturze sporu na linii teizm-ateizm wysuwają stwierdzenie, że można sformułować dowód na nieistnienie Boga chrześcijańskiego (dowód nie obejmuje boga deistów). Główna teza brzmi, że brak dowodów na istnienie Boga (a z tym raczej wszyscy się tu zgodzimy, że nie ma dowodów) jest dowodem na Jego nieistnienie.

Przedstawię dwie wersje tego dowodu, z którym się zapoznałem. Pierwsza wersja krótka, druga nieco bardziej rozbudowana. Jest to pewien sylogizm.

Dowód:
1. Bóg chce aby ludzie byli świadomi jego istnienia (wynika to z koncepcji Boga chrześcijańskiego)
2. Bóg jest wszechmocny więc może dostarczyć wiarygodnych dowodów na własne


istnienie (wynika to z koncepcji Boga chrześcijańskiego)
3. Jednak nie ma takich dowodów.
4. A więc, Bóg teistyczny nie istnieje.

Założenie (1): Bóg istnieje
Założenie (1a): Bóg pragnie aby ludzie byli świadomi jego istnienia
Założenie (1b): Bóg chce aby ludzie oddawali mu cześć w pewien określony sposób
Założenie (1c): Bóg ma wszelkie możliwości aby uczynić swoje istnienie oczywistym i wyjaśnić dokładnie swoje pragnienia
Przesłanka (2): Istnienie Boga nie jest oczywiste
Przesłanka (3): Wielu ludzi nie wierzy w Boga gdyż nie znajduje dowodów jego istnienia
Przesłanka (4): Ludzie, którzy wierzą w jego istnienie nie zgadzają się co do jego pragnień z braku dowodów
Przesłanka (5): Dla Boga uczynienie swojej obecności oczywistą byłoby remedium na oba (3) i (4)
Konkluzja (6): Jeżeli Bóg istniałby uczyniłby swoją obecność oczywistą (z (1),(5))
Sprzeczność: Ale nic takiego się nie stało (z (2))
Konluzja (7): Bóg nie istnieje (z (6),(2))

Według ateistów i ich argumentacji świat wydaje się taki, jakby żadnego Boga nie było. Wszystko wydaje się działać naturalnie. Kiedyś niebyło wyjaśnienia wielu zjawisk oraz zróżnicowanej i bogatej różnorodności przyrody dziś możemy to wyjaśnić nie odwołując się do Boga. Gdyby Bóg istniał świat wyglądałby inaczej. Bóg dawałaby wyraźne znaki swojej obecności.

Brak dowodów i namacalnych śladów przemawiających za Bogiem jest łatwiej wytłumaczyć zakładając, że Boga nie ma niż Bóg jest, ale postanowił się ukryć i bawić z ludźmi w chowanego.

Z kolei łatwo wyobrazić sobie świat, w którym Bóg jest. Ten świat takiego świata nie przypomina (argumentują ateiści).

Czy waszym zdaniem Bóg chrześcijan, który pragnie, aby ludzie byli świadomi Jego istnienia i jest bytem wszechmocnym, a jednak milczy można wynieść fakt Jego nieistnienia ?


Błażej po raz pierwszy odpowiem chamsko na forum .Mam w dupie co o mnie mysli jakis

Bóg. Będący emanacja starych babek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21417
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:25, 22 Lut 2016    Temat postu:

Jeśli jest cos takiego jak Bóg musi przerastac stare babki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:33, 22 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
To zależy od koncepcji sprawiedliwości. Miłosierdzie może zawierać się w sprawiedliwości,
Nie może. To są jednak zupełnie różne rzeczy. Chyba że ulegasz pokrętnemu bełkotowi religijnych którzy potrafią pleść duby smalone jak to Bóg stworzył nas, bo nas tak kochał, choć kochał tylko swoje pomysły, bo nas nie było jeszcze. I tak samo za akt miłosierdzia uważają samo stworzenie świata, że niby tak się Bóg nad naszym nędznym losem nieistnienia ulitował. :D


Resztę odpuszczę, bo tam już za dużo teologiczno-egzystencjalnych motywów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:35, 22 Lut 2016    Temat postu:

Semele napisał:
Jeśli jest cos takiego jak Bóg musi przerastac stare babki.
Ja piórkuję! Ty mu każesz? I myślisz, że stare babki Rydzykowe są nim rzeczywiście poprzerastane?

Jeśli istnieje -ma się rozumieć! :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agent Tomek
Proszę oczyść posty w DR



Dołączył: 12 Mar 2015
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:13, 22 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
Szatan to tylko stworzenie, a wielu się mu kłania
Zatem mogę przypuszczać, ześ Go był doświadczył, a przecie nie mogłeś wyjść bez szwanku, mając okoliczność z tak potężnym stworzeniem!?
______________________________________
„I pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat.”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21417
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:09, 22 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Semele napisał:
Jeśli jest cos takiego jak Bóg musi przerastac stare babki.
Ja piórkuję! Ty mu każesz? I myślisz, że stare babki Rydzykowe są nim rzeczywiście poprzerastane?

Jeśli istnieje -ma się rozumieć! :D


:) :) :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:37, 22 Lut 2016    Temat postu:

Ja uważam, że sprawiedliwość nie jest karaniem za zło i wynagradzaniem za dobro. To jest wypaczone pojęcie sprawiedliwości, warunkowe i oceniające, narzucające odpowiedzialność. Gdyby faktycznie Bóg stworzył ludzi, to on byłby odpowiedzialny za ich zachowanie, więc nie byłoby sprawiedliwe ocenianie w ten sposób swojego stworzenia.

Miłosierdzie to przejaw sprawiedliwości, ale... wtedy każdy musiałby być zbawiony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:46, 22 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Ja uważam, że sprawiedliwość nie jest karaniem za zło i wynagradzaniem za dobro. To jest wypaczone pojęcie sprawiedliwości, warunkowe i oceniające, narzucające odpowiedzialność. Gdyby faktycznie Bóg stworzył ludzi, to on byłby odpowiedzialny za ich zachowanie, więc nie byłoby sprawiedliwe ocenianie w ten sposób swojego stworzenia.

Miłosierdzie to przejaw sprawiedliwości, ale... wtedy każdy musiałby być zbawiony.

Pod warunkiem, że się na to zgodzi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:19, 23 Lut 2016    Temat postu:

Zgoda lub niezgoda nie ma wg mnie tu nic do rzeczy. To tylko program zwierzęcego mózgu, który jest nałożony na świadomość. Może to właśnie złudzenie wolnej woli mieliśmy dostać jako krzyż, który niesiemy do momentu aż zorientujemy się, że persona nie istnieje realnie, a odpowiedzialność przed Bogiem jest kłamstwem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:54, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Ja uważam, że sprawiedliwość nie jest karaniem za zło i wynagradzaniem za dobro.
Nie można tego utożsamiać, ale system kar i nagród jak najbardziej może być elementem sprawiedliwości. Kiedy na etapie stanowienia prawa zapisane kary i nagrody są adekwatne, a przy jego wykonywaniu/egzekwowaniu jest równe traktowanie tych co prawu podlegają.

Cytat:
To jest wypaczone pojęcie sprawiedliwości, warunkowe i oceniające, narzucające odpowiedzialność. Gdyby faktycznie Bóg stworzył ludzi, to on byłby odpowiedzialny za ich zachowanie, więc nie byłoby sprawiedliwe ocenianie w ten sposób swojego stworzenia.
Krytykujesz sprawiedliwość systemu prawnego z religijnych bajęd odbiblijnych. Bardzo słusznie, jest on ohydny, nieludzki.

Cytat:
Miłosierdzie to przejaw sprawiedliwości,
Miłosierdzie to akt bezinteresownej pomocy słabszemu, komuś będącemu w gorszej sytuacji. Może natomiast być powodowane poczuciem sprawiedliwości, ale także litością itp
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5895
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:24, 23 Lut 2016    Temat postu:

Śmieszą mnie ateiści domagający się niezaprzeczalnego dowodu istnienia Boga. Nie bójcie nic, po śmierci otrzymacie dowód!
Teraz chodzi o to, by wierzyć bez wystarczających dowodów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:47, 23 Lut 2016    Temat postu:

astrotaurus napisał:

Nie można tego utożsamiać, ale system kar i nagród jak najbardziej może być elementem sprawiedliwości. Kiedy na etapie stanowienia prawa zapisane kary i nagrody są adekwatne, a przy jego wykonywaniu/egzekwowaniu jest równe traktowanie tych co prawu podlegają.


Czym jest sprawiedliwość? Ziemski system nagród i kar nie dotyczy wg mnie sprawiedliwości, tylko KORZYSTNOŚCI danych czynów. Ziemskie systemy moralne nie są sprawiedliwe z tego względu, że złe czyny wynikają z uwarunkowań lub nieświadomości dobrego wyboru, albo też z jego braku. System nagród i kar musi istnieć w społeczeństwie z powodów pragmatycznych, ale nie mylmy tego ze sprawiedliwością.

Miłosierdzie jest wg mnie nieodłącznym elementem sprawiedliwego Boga, ale to wyklucza potępienie. Natomiast świat w jakim żyjemy wyklucza możliwość istnienia sprawiedliwego Boga lub wyklucza jego wszechmoc.

Andy72 napisał:
Śmieszą mnie ateiści domagający się niezaprzeczalnego dowodu istnienia Boga. Nie bójcie nic, po śmierci otrzymacie dowód!


Czemu Bóg miałby być ukrywającym się psychopatą? Ewentualnie gdyby taki Bóg istniał wszyscy zostaliby zbawieni, a życie ziemskie byłoby potrzebne do poznania zła żebyśmy nie chcieli więcej do tego wracać, ale to i tak bez sensu.

Andy72 napisał:
Teraz chodzi o to, by wierzyć bez wystarczających dowodów.



Wg mnie wierzyć bez wystarczających dowodów to być chorym lub być debilem. Choroba to wiara wynikająca z emocji, a debilizm to wiara wynikająca z braku umiejętności logicznego rozpatrywania argumentów i wyciągania z nich wniosków.

Teista może być jedynie agnostykiem jeśli chce być uczciwy intelektualnie. Mówi wtedy "ja wierzę, ale nie ma takich obiektywnych powodów żeby wierzyć". Debil mówi, że wiara bez powodu jest cnotą, co jest dowodem na to, że został zindoktrynowany i nie ma mózgu, nie ma w nim indywidualnego myślenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5895
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:04, 23 Lut 2016    Temat postu:

Zobaczysz że spotkasz Boga, i co gdy zapyta "dlaczego nie wierzyłeś?"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:18, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Andy72 napisał:
Teraz chodzi o to, by wierzyć bez wystarczających dowodów.


Wg mnie wierzyć bez wystarczających dowodów to być chorym lub być debilem. Choroba to wiara wynikająca z emocji, a debilizm to wiara wynikająca z braku umiejętności logicznego rozpatrywania argumentów i wyciągania z nich wniosków.

Logika operuje na tym, co zastaje - na danych.
Dane są pobierane. Skąd?
- powiedzmy z "rzeczywistości" (bez wnikania w szczegóły, to się zaplączemy), jako DOZNANIA.
Co z doznań "robi" dane?
- Czynność INTERPRETOWANIA owych doznań. Doznania niezinterpretowane są intelektualnie bezwartościowe - nie odróżniają człowieka od chrząszcza, czy stułbi, są po prostu czystym zapisem (jak taśma magnetofonowa, czy wypalone plamki na płycie CD).
Skąd się bierze interpretowanie?
- Z nałożenia KRYTERIÓW-CELÓW I MODELI na doznania.
Zarówno kryteria-cele, jak i model są ZAŁOŻONE, są pewną postacią wiary (choć powiązanej z doświadczeniem na temat podobnych przypadków, jakimś wyabstrahowaniem elementów wspólnych, syntezą spojrzenia na owe doznania).
Na to wszystko nie ma dowodów. Chyba też nie ma "wystarczających dowodów" (chyba, że ktoś za "wystarczający" uzna dowód w stylu "tak mi się wydaje, więc tak jest"). Cele - kryteria są wybierane, są nieoczywiste, niejednoznaczne, nie jedyne w danej sytuacji
Logika z kolei to nic innego, tylko swego rodzaju "interfejs" pomiędzy założeniami-modelem, a doznaniami. Bez jakiejś formy wiary nie ma myślenia w ogóle, nie ma też logiki, która z resztą sama jako taka nie podlega dowodzeniu (jedynie ewentualnie jakieś osobne prawa wewnątrz niej) i jako tak jest formą wiary (związaną z poczuciem sensowności dla takiego, a nie innego sposobu interpretowania doznań i wiązania ich z modelami).

Jeśli więc wierzymy w coś, to wg mnie znaczy właśnie to, że NIE MAMY WYSTARCZAJĄCYCH DOWODÓW. Gdybyśmy mieli owe dowody, to nie pasowałoby użycie słowa "wiara". Mówiąc inaczej wiara w coś udowodnionego, to niemal oksymoron.

I na koniec
Jeśliby na wszystko były wystarczające dowody, jeśli wszystko od początku do końca byłoby pewne, to bylibyśmy w świecie totalnej martwoty - byłby to jakby statyczny "obraz" - niezmienny, jednolity, jakby "skamieniały". Tam nic nie byłoby kwestią interpretacji, niczego nie byłoby do ustalenia, byłby to właściwie koniec zrozumiałego bytu, bo jedynym bytem byłby cały taki martwy świat, jako całość.
Ten świat - jest, jaki jest - taki żywy, ciekawy, stawiający wyzwania, kreatywny WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST NIE OKREŚLONY DO KOŃCA, WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST W NIM MIEJSCE NA WĄTPLIWOŚCI, NA ICH ROZWIEWANIE I NA PRAWDZIWĄ WIARĘ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:29, 23 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
Zobaczysz że spotkasz Boga, i co gdy zapyta "dlaczego nie wierzyłeś?"


A idź pan w... z taką gadką. Nie zapyta, bo jeśli jest Bogiem to wie, że ślepa wiara jest idiotyzmem. Bóg miałby też dane, które ja mam i wiedziałby dlaczego mam takie wnioski, więc nie zadawałby idiotycznych pytań. No, ale rozumiem, że trollujesz ;)

Za to ja miałbym wiele pytań do takiego Boga. Zapytałbym go co usprawiedliwia skazywanie z góry miliardów ludzi (i jeszcze więcej zwierząt) na cierpienie.

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli więc wierzymy w coś, to wg mnie znaczy właśnie to, że NIE MAMY WYSTARCZAJĄCYCH DOWODÓW. Gdybyśmy mieli owe dowody, to nie pasowałoby użycie słowa "wiara". Mówiąc inaczej wiara w coś udowodnionego, to niemal oksymoron.


Dlatego wierzy się na podstawie przesłanek, a nie dowodów. A te są przeciwko wierze w Boga. Ok, Ty masz swoje powody, więc wierzysz, ale nie sądzisz, że to co napisał Andy72 to przejaw najgłupszej formy wiary?

Cytat:
I na koniec
Jeśliby na wszystko były wystarczające dowody, jeśli wszystko od początku do końca byłoby pewne, to bylibyśmy w świecie totalnej martwoty - byłby to jakby statyczny "obraz" - niezmienny, jednolity, jakby "skamieniały". Tam nic nie byłoby kwestią interpretacji, niczego nie byłoby do ustalenia, byłby to właściwie koniec zrozumiałego bytu, bo jedynym bytem byłby cały taki martwy świat, jako całość.
Ten świat - jest, jaki jest - taki żywy, ciekawy, stawiający wyzwania, kreatywny WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST NIE OKREŚLONY DO KOŃCA, WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST W NIM MIEJSCE NA WĄTPLIWOŚCI, NA ICH ROZWIEWANIE I NA PRAWDZIWĄ WIARĘ.


A wiara to proteza takiej pewności, która niszczy właśnie to co najpiękniejsze.


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Wto 15:29, 23 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5895
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:59, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiaku, zaryzykujesz wieczny ogień?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:20, 23 Lut 2016    Temat postu:

Czyli jednak strach Tobą rządzi. Strach przed debilną koncepcją wymyśloną przez psychopatę, czyli jesteś ofiarą psychopaty...

Tym samym dopóki w to wierzysz nie możesz być dobry, bo "dobro" jest dla Ciebie motywowane strachem przed karą, albo motywacją do poczucia się kimś lepszym, bo "dobrym".


Ostatnio zmieniony przez Prosiak dnia Wto 16:22, 23 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5895
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:23, 23 Lut 2016    Temat postu:

Nie, uważam że Dobro ma rację!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:43, 23 Lut 2016    Temat postu:

Wieczny ogień to dobro? Jesteś ślepo przekonany, że to co uważasz za dobro jest dobrem w rzeczywistości? A to krzyżyk na drogę :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:10, 23 Lut 2016    Temat postu:

Prosiak napisał:
Andy72 napisał:
Zobaczysz że spotkasz Boga, i co gdy zapyta "dlaczego nie wierzyłeś?"

wierzy się na podstawie przesłanek, a nie dowodów. A te są przeciwko wierze w Boga. Ok, Ty masz swoje powody, więc wierzysz, ale nie sądzisz, że to co napisał Andy72 to przejaw najgłupszej formy wiary?

Głupotą na pewno postawy Andy-ego bym nie nazwał. Ale chyba jednak sam nie użyłbym takiego argumentu.
Pytanie DLACZEGO się (nie) wierzy jest bowiem skomplikowane nawet w samej teologii katolickiej. Wg tejże teologii wiara jest łaską. Więc, opierając się na owej teologii, odpowiedź Bogu mogłaby być dość prosta: bo Ty nie dałeś mi swojej łaski w tym względzie...
Ale też jest prawdą, że łaskę dostaje się nie tak zupełnie bez powodu. Coś trzeba z siebie dać. Co?...
Znowu trudne pytania...

Prosiak napisał:
Michał napisał:
Jeśliby na wszystko były wystarczające dowody, jeśli wszystko od początku do końca byłoby pewne, to bylibyśmy w świecie totalnej martwoty - byłby to jakby statyczny "obraz" - niezmienny, jednolity, jakby "skamieniały". Tam nic nie byłoby kwestią interpretacji, niczego nie byłoby do ustalenia, byłby to właściwie koniec zrozumiałego bytu, bo jedynym bytem byłby cały taki martwy świat, jako całość.
Ten świat - jest, jaki jest - taki żywy, ciekawy, stawiający wyzwania, kreatywny WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST NIE OKREŚLONY DO KOŃCA, WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST W NIM MIEJSCE NA WĄTPLIWOŚCI, NA ICH ROZWIEWANIE I NA PRAWDZIWĄ WIARĘ.


A wiara to proteza takiej pewności, która niszczy właśnie to co najpiękniejsze.

Tu Cię nie rozumiem. Wg mnie wiara niczego nie niszczy. Ona jest PRZESTRZENIĄ dla uczuć, dla budowania wzajemnej relacji. Tam gdzie mamy pełną jasność, w ogóle trudno mówić o osobowych relacjach. To trochę tak jak z technologią - masz wątpliwość w kwestii wytrzymałości materiału, to zaglądasz do odpowiedniej tabelki i uzyskujesz jednoznaczną odpowiedź.
Gdyby tak było w relacjach między ludźmi, gdyby wszystko było określone - czyli np. ufam ci ze współczynnikiem 0,34343435535; kocham cię na 0,32546654 wartości maksymalnej; najwyższa możliwa wartość dla najbliższej twojej aktywności jest równa 4,235465 i ta aktywność związana jest założeniem butów; wiadomo, że za 2 minuty zadzwoni telefon i odezwie się w nim Jacek, który powie ci "cześć, właśnie dzwonię, ale nic nie mam ci do powiedzenia, bo i tak wszystko tu jest wiadome, więc gadanie na ten temat nie ma sensu, jako że żyjemy w świecie, w którym nie ma żadnej wiary, a wszystko jest pewną wiedzą". Można sobie dalej ciągnąć zdarzenia w takim jasno określonym świecie, ale chyba większość czytających już załapała o co mi chodzi...
Dzięki temu, że jest niejednoznaczność - jest wiara i wątpliwość, jest pytanie i szukanie odpowiedzi, której można z resztą nie dostać (m.in. dlatego, że pytanie jest źle postawione), dzięki temu wszystkiemu JESTEŚMY MY JAKO LUDZIE, a nie jako zapisana na sztywno taśma w procesorze świata. Gdyby wszystko było wiadome, nie byłoby przeszłości i przyszłości, tylko jeden wszech-poza-czasowy zapis stanu tego co jest. Istotą świata byłby wtedy niesamowicie pojemny "twardy dysk" jakiegoś systemu informatycznego. I nawet nie byłoby pytań o to, czy on jest odczytywany, bo nie byłoby pytań...
Jeśli w ogóle rozmawiamy, dyskutujemy, wątpimy i spieramy się (także tu na sfinii), to WŁAŚNIE DLATEGO, że jest wiara i wątpliwość i odrzucenie interpretacji czegoś. W jakimś sensie DZIĘKI WIERZE ŻYJEMY, bo nie jesteśmy zbiorem statycznych bitów, czy innych stanów pamięciowych, lecz osobami, czyli bytami dla których LICZY SIĘ CO ONE UZNAŁY, W CO UWIERZYŁY, KIM SĄ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5895
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:18, 23 Lut 2016    Temat postu:

Jak się nie ma łaski wiary to można prosić o nią: "Panie Boże, wątpię że jesteś, ale jeśli istniejesz, to daj mi łaskę wiary"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Prosiak




Dołączył: 28 Lis 2015
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:27, 23 Lut 2016    Temat postu:

Andy72 napisał:
Jak się nie ma łaski wiary to można prosić o nią: "Panie Boże, wątpię że jesteś, ale jeśli istniejesz, to daj mi łaskę wiary"


Syndrom sztokholmski?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin