Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Paradoks omniscjencji
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:52, 29 Lip 2009    Temat postu:

Ad 1. Ależ ja niczego takiego nie zakładam.

Ad 3. Jeśli uważasz, że każdy przykład można zbić za pomocą rozumowania, któremu nie da się postawić kładących zarzutów, to konsekwentnie powinieneś też uważać, że przykłady te nie są kładące. Czyli, że do przyjęcia jest zarówno moje, jak i twoje podejście, i każdy z nas wybiera to, co uważa za lepiej opisujące rzeczywistość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
idiota




Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 3604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stolnica

PostWysłany: Śro 16:43, 29 Lip 2009    Temat postu:

ad1)
a czy zakładasz, że pan bóg może być materialistą?
albo że możliwe, że świat jest "materialistą" (czyli po prostu zrobiony z kamieni)??

ad3)
jeśli na pytania powyższe odpowiesz "nie" to faktycznie zawsze możesz "uciec w eschaton", tylko wtedy obal tezę Karamazowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sdx




Dołączył: 17 Kwi 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Dawniej znany jako void

PostWysłany: Śro 22:30, 29 Lip 2009    Temat postu:

wujzboj napisał:
Sdx napisał:
nie moge sobie wyobrazic, czy chocby pomyslec o "najdoskonalszym i najwiekszym bycie". Dla dowolnej rzeczy/dowolnego bytu o jakim pomysle, potencjalnie istnieje byt w jakims sensie lepszy i doskonalszy.

Problem polega raczej na pojęciu "doskonałość", które jest niekoniecznie dobrze określone.


A to to swoja droga..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
idiota




Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 3604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stolnica

PostWysłany: Czw 0:34, 30 Lip 2009    Temat postu:

ja tam na przykład uważam atomy za doskonałe mechanizmy, w każdym razie w opozycji do np. krwiobiegu człowieka, bo pierwsze trudniej zepsuć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:51, 30 Lip 2009    Temat postu:

idiota napisał:
czyli po prostu zrobiony z kamieni
To chyba nie oznacza materialistyczny w sensie filozoficznym, Lenin czy Marks powiadali żeby tak nie pisać, bo materię się definiuje tylko jako coś co istnieje niezależnie ode mnie. :think:

Ostatnio zmieniony przez Superstar dnia Czw 10:51, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:48, 05 Sie 2009    Temat postu:

...
Wuj napisał:
Oj nie. Czy potrafisz udowodnić, że tak określony stan posiadania spełnia aksjomaty zbioru? Zdaje się, że potrafisz udowodnić coś przeciwnego: że ich nie spełnia.

Pytasz, czy ZWZ spełnia aksjomaty zbioru? Mam wrażenie, że uważasz, że ja potrafię udowodnić (na przykładzie paradoksu), że owe źródło nie spełnia aksjomatów zbioru, natomiast Ty twierdzisz, że również nie spełnia no i po problemie... Wszechwiedza nie podlega aksjomatom zbioru, więc paradoks jej nie dotyczy... Kompletne pomieszanie z poplątaniem. Zupełnie nie o to chodzi w tym paradoksie. Po pierwsze nie chodzi tu o to czy wszechwiedza spełnia aksjomaty zbioru czy nie. W paradoksie również nie chodzi o to czy ZBZ spełnia aksjomaty zbioru czy nie, ale o to, że taki zbiór nie może istnieć - na mocy relacji inkluzji. Po drugie nie ma sensu w ogóle pytanie czy coś co nie istnieje spełnia jakiekolwiek aksjomaty (nie mam ani dowodu, ani zaprzeczenia).
Wuj napisał:
Taki, że konieczność odwołania się do aksjomatów czyni wiedzę omylną, gdyż zależną od prawdziwości aksjomatów, która to prawdziwość jest nieznana (nieznana, bo to aksjomaty, a nie udowodnione twierdzenia).

No dobrze. Ale jakie to ma znaczenie dla problemu o którym rozmawiamy? Ok - Bóg nie musi się odwoływać do aksjomatów, co czyni jego wiedzę nieomylną, ale to nie zmienia faktu, że dysponuje on (jeśli jest wszechwiedzący) zbiorem/źródłem informacji o wszystkim. A taki zbiór/źródło nie może istnieć (bo musiałby zawierać sam siebie).

Ale Ty zdaje się chcesz powiedzieć, że skoro uznanie przez Boga pewnych twierdzeń za prawdziwe nie wymaga od Boga odwoływania się do aksjomatów to ja też nie mogę się odwołać do aksjomatów przy ocenie tego czy jego wszechwiedza jest w ogóle możliwa? Niestety jedno nie wynika z drugiego. Może on sobie dysponować informacjami i wiedzieć, że są one prawdziwe niezależnie od aksjomatów, a ja bez wdawania się w żadną sprzeczność nadal mogę twierdzić, że to jego wszech kompendium wiedzy nie ma prawa istnieć (na mocy paradoksu ZWZ).

Wuj napisał:
Taka właśnie, że źródło nie musi spełniać aksjomatów zbioru.

W takim razie jakie aksjomaty spełnia?


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Śro 14:34, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:21, 06 Sie 2009    Temat postu:

Bruce napisał:
Skoro możemy bezbłędnie ocenić stopień zgodności każdej hipotezy z rzeczywistością to innymi słowy dysponujemy zbiorem informacji o wszystkim. Inne nazwanie tego samego...
wuj napisał:
Oj nie. Czy potrafisz udowodnić, że tak określony stan posiadania spełnia aksjomaty zbioru? Zdaje się, że potrafisz udowodnić coś przeciwnego: że ich nie spełnia.
Bruce napisał:
Zupełnie nie o to chodzi w tym paradoksie.

O co więc chodzi?

Bruce napisał:
Bóg nie musi się odwoływać do aksjomatów, co czyni jego wiedzę nieomylną, ale to nie zmienia faktu, że dysponuje on (jeśli jest wszechwiedzący) zbiorem/źródłem informacji o wszystkim. A taki zbiór/źródło nie może istnieć (bo musiałby zawierać sam siebie).

Przecież to rozumowanie jest oparte na lemacie, że nie może istnieć coś, co zawiera samo siebie. Podaj dowód tego lematu i pokaż przy tym, że dotyczy on zawierania się w sobie w tym znaczeniu, jaki jest nieuniknioną konsekwencją następującego aksjomatu:

wuj napisał:
źródło nie musi spełniać aksjomatów zbioru.
Bruce napisał:
W takim razie jakie aksjomaty spełnia?

Spełnia aksjomat wszechwiedzy: źródło to pozwala bezbłędnie ustalić wartość logiczną dowolnej tezy. Bezbłędność znaczy tu, że nie zajdzie sytuacja sprzeczna z wynikiem tego ustalenia.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 23:24, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:59, 08 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
O co więc chodzi?

Potrafię udowodnić, że jeśli założymy, że jakiś zbiór zawiera wszystkie zbiory to otrzymamy sprzeczność - co znaczy, że nie istnieje ZWZ. Tyle, że wcale nie udowadniam w tym momencie, że ZWZ aksjomaty (zbioru) spełnia lub nie. Dochodzę tylko do sprzeczności z założeniem które mówi - zbiór X zawiera wszystkie zbiory. W żadnym momencie nie przeczę, że zbiór X jest zbiorem - w ogóle nie o tym jest dowód. Dowód dotyczy założenia - "zbiór zawiera wszystkie zbiory" i temu założeniu zaprzeczamy, a nie temu, że nasz hipotetyczny zbiór jest zbiorem. Oczywiście to też jest pewne założenie - no bo musimy na początku założyć, że mamy X i X jest zbiorem, ale w ogóle nie o tym jest dowód.

A zatem wcale nie muszę udowadniać lub nie udowadniać czy "tak określony stan posiadania" spełnia aksjomaty zbioru czy nie, zajmowanie się tym jest bez sensu. Bo tu nie chodzi o spełnianie aksjomatów przez X - ten fakt zakładamy i się go nie czepiamy, chodzi o założenie dotyczące tego, że X zawiera w sobie wszystkie zbiory.

Oczywiście jasne jest, że jeśli pozbędziemy się zał. - X jest zbiorem, to pozbywamy się paradoksu - bo żaden zbiór nie zostaje "na zewnątrz". Hipotetyczne źródło może zatem zawierać w sobie wszystkie zbiory. Jednak to nic nie zmienia, bo:

Cytat:
to rozumowanie jest oparte na lemacie, że nie może istnieć coś, co zawiera samo siebie.

Dlatego mogę analogicznie udowodnić, że nie istnieje źródło wszystkich źródeł, bo nasze źródło X nie może zawierać samego siebie.
Cytat:
Podaj dowód tego lematu i pokaż przy tym, że dotyczy on zawierania się w sobie w tym znaczeniu, jaki jest nieuniknioną konsekwencją następującego aksjomatu:

:) To lepiej Ty zdefiniuj co znaczy "zawieranie się w sobie w tym znaczeniu, jaki jest nieuniknioną konsekwencją następującego aksjomatu:" (bo ten rodzaj zawierania się nie do końca jest dla mnie jasny i niesprzeczny). Bo co znaczy zwykłe zawieranie się każdy wie (jeśli mamy kosz pełen jabłek, to oczywiste jest, że owy kosz nie jest w środku tegoż kosza :D), matematycznie również jest to przejrzyste (dowód - paradoks ZWZ), natomiast Ty mówisz o szczególnym zawieraniu się w znaczeniu jakie jest nieuniknioną konsekwencją Twojego aksjomatu. Jeśli wedle Twojego aksjomatu kosz pełen jabłek może zawierać sam siebie, to nie usłyszysz ode mnie dowodu... Podaj niesprzeczną definicję zawierania się w znaczeniu o którym piszesz, a bedę zastanawiał się nad dowodem.

Natomiast dopóki rozmawiamy o zawieraniu się w sensie normalnym - czyli tym nam dobrze znanym, logicznym obowiązuje dowód ZWZ i wszelkie jego wariacje.

No chyba, że według Ciebie zawieranie się w sobie w tym znaczeniu jakie jest nieuniknioną konsekwencją Twojego aksjomatu to to samo zawieranie które dobrze znamy? Wtedy jw. - obowiązuje dowód ZWZ i wszelkie jego wariacje.


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Sob 8:04, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:12, 08 Sie 2009    Temat postu:

Bruce napisał:
Potrafię udowodnić, że jeśli założymy, że jakiś zbiór zawiera wszystkie zbiory to otrzymamy sprzeczność - co znaczy, że nie istnieje ZWZ.

Czy to jakiś nowy dowód, czy stary paradoks Russella?

W każdym razie, uzyskujesz w ten sposób po prostu dowód tego, że poprawnej aksjomatyzacji wymagają: albo pojęcie zawierania się, albo pojęcie zbioru, albo oba te pojęcia. Co może prowadzić, na przykład, do uznania, że pojęcie zawierania się nie stosuje się do pewnych obiektów, albo nie stosuje się do nich bez ograniczeń. Obiektom tym można odmówić nazwy "zbiór". Kiedy się do tego doda konkretną aksjomatyczną definicję pojęcia "zbiór", można zbadać, czy dla tej aksjomatyzacji obiekty te stają się uogólnieniem zbiorów, czy też czymś zupełnie innym.

Bruce napisał:
co znaczy zwykłe zawieranie się każdy wie

I teraz pojawia się pytanie: jak się ma to zawieranie do wszechwiedzy? Zauważ, że wszechwiedza nie jest definiowana jako zbiór, natomiast zawieranie jest definiowane jako relacja pomiędzy zbiorami. W definicji nigdzie nie jest powiedziane, że wszechwiedza cokolwiek zawiera (lub czegokolwiek nie zawiera).

Bruce napisał:
zdefiniuj co znaczy "zawieranie się w sobie w tym znaczeniu, jaki jest nieuniknioną konsekwencją następującego aksjomatu":

Chodzi mi o to, abyś przedstawił rozumowanie, które pozwoli ci połączyć twój dowód z definicją wszechwiedzy. Na razie zakładasz bez dowodu, że wszechwiedza jest zbiorem wszystkich zbiorów (bo zawieranie się jest relacją określoną na zbiorach). Odpowiedź na twój dowód brzmi więc na razie: wszechwiedza nie jest zbiorem, tj. nie stosuje się do niej pojęcie zawierania, a przynajmniej nie stosuje się w takim sensie, w jakim jest używane w "naiwnej" teorii zbiorów, której dotyczy paradoks Russella.

To, czy do wszechwiedzy stosuje się to pojęcie w innym sensie, nie jest w tej chwili istotne, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Natomiast gdybyś jednak zamierzał prowadzić swój dowód dalej po tej samej ścieżce, powinieneś najpierw pokazać, jak brzmi najogólniejsza definicja zawierania się, według której wszechwiedza musi zawierać siebie samą, a następnie pokazać, że dla tak rozumianego zawierania się nadal można sformułować paradoks Russella (lub inny, który jest podstawą twojego dowodu).

Przypomnę więc definicję wszechwiedzy: Wszechwiedza jest tym, co pozwala bezbłędnie ustalić wartość logiczną dowolnej tezy, przy czym bezbłędność znaczy tu, że nie zajdzie sytuacja sprzeczna z wynikiem tego ustalenia. Nie ma tutaj nic o zawieraniu czegokolwiek. To jest definicja poprzez opis wyniku działania, a nie poprzez opis konstrukcji. Aby pokazać, że spełnienie warunków tej definicji jest niemożliwe, musisz pokazać, że wynik takiego działania jest niemożliwy. Na razie pokazałeś tylko, że nie jest możliwe opisanie struktury wewnętrznej wszechwiedzy przy użyciu naiwnej teorii mnogości. Niestety, brak jednak dowodu, że z założenia istnienia wszechwiedzy wynika wniosek o istnieniu takiego opisu. A przynajmniej ja takiego dowodu nie znam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:06, 09 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Czy to jakiś nowy dowód, czy stary paradoks Russella?

Stary paradoks Russella.
Cytat:
W każdym razie, uzyskujesz w ten sposób po prostu dowód tego, że poprawnej aksjomatyzacji wymagają: albo pojęcie zawierania się, albo pojęcie zbioru, albo oba te pojęcia. Co może prowadzić, na przykład, do uznania, że pojęcie zawierania się nie stosuje się do pewnych obiektów, albo nie stosuje się do nich bez ograniczeń. Obiektom tym można odmówić nazwy "zbiór". Kiedy się do tego doda konkretną aksjomatyczną definicję pojęcia "zbiór", można zbadać, czy dla tej aksjomatyzacji obiekty te stają się uogólnieniem zbiorów, czy też czymś zupełnie innym.

Niech Ci będzie. Ale czym te obiekty nie okazałyby się być to i tak nie ominiemy paradoksu dopóki będziemy mówić o logicznie spójnej definicji zawierania się (w odniesieniu do tych obiektów), no chyba, że owe obiekty będą sprzeczne wewnętrznie (wtedy sprzeczność będzie dotyczyła samych obiektów, a nie zawierania się)... jakkolwiek, możesz kontynuować ten tok rozumowania. Zatem swoje źródło zakwalifikujesz jako uogólnienie zbioru, czy jako coś zupełnie innego?
Cytat:
Chodzi mi o to, abyś przedstawił rozumowanie, które pozwoli ci połączyć twój dowód z definicją wszechwiedzy. Na razie zakładasz bez dowodu, że wszechwiedza jest zbiorem wszystkich zbiorów (bo zawieranie się jest relacją określoną na zbiorach).

No tak.
Cytat:
Odpowiedź na twój dowód brzmi więc na razie: wszechwiedza nie jest zbiorem, tj. nie stosuje się do niej pojęcie zawierania, a przynajmniej nie stosuje się w takim sensie, w jakim jest używane w "naiwnej" teorii zbiorów, której dotyczy paradoks Russella.

A ja nie mam zielonego pojęcia czym jest wszechwiedza, bo dla mnie jest to coś co nie istnieje i jest tworem sprzecznym wewnętrznie. Wiem, tylko, że w rozważaniach tego typu możemy żałożyć, że nasza hipotetyczna wszechwiedza to zbiór. Ty chciałbyś abym Ci udowodnił, że możemy to założyć. Traktuję wszechwiedzę intuicyjnie jako zbiór z prostej przyczyny. Oczywiste jest, że wiedza to pewien zbiór informacji o czymś, posiadać wiedzę to posiadać jakiś zbiór informacji. A zatem prostoliniowo - posiadać wszechwiedzę znaczy również dysponować pewnym zbiorem - zbiorem informacji o wszystkim. Chyba większość ludzi tak rozumie znaczenie słowa "wszechwiedza". Nie udowodnię Ci zatem, że możemy tak założyć lub nie, ja po prostu tak rozumiem to pojęcie (i zapewne nie tylko ja) i nie ma co tu udowadniać. Możemy co najwyżej podystkutować o innej ddefinicji która być może nie będzie sprzeczna, co właśnie robimy (aczkolwiek wydaje mi się, że niesprzecza definicja oddająca sens tego słowa nie istnieje).

A co do stosowania się pojęcia zawierania. Odrzucasz normalną definicję zawierania się. Ponawiam, więc prośbę. Podaj zatem Twoją definicję zawierania się (niesprzeczną, o ile to możliwe).

Cytat:
To, czy do wszechwiedzy stosuje się to pojęcie w innym sensie, nie jest w tej chwili istotne, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Natomiast gdybyś jednak zamierzał prowadzić swój dowód dalej po tej samej ścieżce, powinieneś najpierw pokazać, jak brzmi najogólniejsza definicja zawierania się, według której wszechwiedza musi zawierać siebie samą, a następnie pokazać, że dla tak rozumianego zawierania się nadal można sformułować paradoks Russella (lub inny, który jest podstawą twojego dowodu).

Wszystkie definicje i cały sens jest w paradoksie ZWZ. Najogólniejsza def. zawierania się to ta znana nam z relacji pomiędzy zbiorami - według mnie według tej def. wszechwiedza musi zawierać siebie samą. Jednak, Ty się z tą def. nie zgadzasz. Czekam zatem na nową niesprzeczną definicję.
Cytat:
Przypomnę więc definicję wszechwiedzy: Wszechwiedza jest tym, co pozwala bezbłędnie ustalić wartość logiczną dowolnej tezy, przy czym bezbłędność znaczy tu, że nie zajdzie sytuacja sprzeczna z wynikiem tego ustalenia. Nie ma tutaj nic o zawieraniu czegokolwiek.

Moim zdaniem jest tylko trzeba się tego doszukać. Jakkolwiek teraz twierdzisz, że w ogóle nie ma nic o zawieraniu się. Jednak Wuju gdyby mówiąc o wszechwiedzy nie można było mówić o zawieraniu się w ogóle, to czy moglibyśmy wygłosić choćby tak prozaiczne zdanie jak: "Bóg ma informację nt. jutrzejszej pogody"? Moim zdaniem nie, bo zdanie to sugeruje jakoby Bóg tą informację po prostu zawierał... Twoja definicja jest okrężna, ale problemu z "zawieraniem" nie ominiesz w ten sposób.
Cytat:
To jest definicja poprzez opis wyniku działania, a nie poprzez opis konstrukcji. Aby pokazać, że spełnienie warunków tej definicji jest niemożliwe, musisz pokazać, że wynik takiego działania jest niemożliwy.
,
No właśnie. Jednak mnie interesuje opis konstrukcji, a nie wymijający opis wyniku działania. Nie mówimy przecież o tym na co pozwala Bogu wszechwiedza, bo to wiemy, ale czym ona jest. Na pewno jakąś konstrukcję posiada, ja zaproponowałem jaką. Oczywiście możesz twierdzić, że błędnie intepretuję to pojęcie, jednak obawiam się, że nie jesteś w stanie przedstawić żadnej alternatywy dla tej intepretacji - jeśli chodzi o konstrukcję.

Nie mam zamiaru zajmować się wynikiem działania, bez wcześniejszego określenia co pozwala istocie wszechwiedzącej na takie właśnie działania. A nie jest to nic innego jak wiedza o wszystkim... tyle, że owa wiedza musiałaby również mieć wiedzę nt. swojej wiedzy o wszystkim, a wtedy z kolei musiałby mieć wiedzę nt. swojej wiedzy o swojej wiedzy o wszystkim, jednak wtedy znowu musiałaby mieć wiedzę nt. swojej wiedzy o swojej wiedzy o swojej wiedzy o wszystkim... (aby była to wszechwiedza) i tak w koło macieju ;) No chyba, że uważasz, że to nie "wiedza o wszystkim" pozwala takiej istocie na takie wyniki działania?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:35, 09 Sie 2009    Temat postu:

Wydaje mi się, że mylicie pojęcie "zawierania się w zbiorze" z pojęciem "należenia do zbioru". Zbiór {1} zawiera się w zbiorze {1, 2, 3}, ale do niego nie należy. Zbiór {1} należy natomiast do zbioru {{1}, 2, 3}. x należy do zbioru X, jeżeli x jest elementem zbioru X. Zbiór X zawiera się w zbiorze Y, jeżeli wszystkie elementy zbioru X należą również do zbioru Y.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:14, 09 Sie 2009    Temat postu:

Bruce napisał:
nie ominiemy paradoksu dopóki będziemy mówić o logicznie spójnej definicji zawierania się (w odniesieniu do tych obiektów),

Z tym, że paradoks może wtedy znaczyć: "relacja zawierania się (czy też należenia do) jest dla takiego obiektu nieokreślona".

Bruce napisał:
Zatem swoje źródło zakwalifikujesz jako uogólnienie zbioru, czy jako coś zupełnie innego?

Nie wiem. To jest problem do rozstrzygnięcia dla ciebie. Ja nie widzę powodu, by używać tej relacji w przypadku wszechwiedzy. Klasyfikacja ta nie jest więc dla mnie specjalnie interesująca. Dla ciebie jednak zapewne byłaby, gdyż stanowiłaby link do twojego dowodu.

Bruce napisał:
nie mam zielonego pojęcia czym jest wszechwiedza

Podałem przecież definicję.

Bruce napisał:
dla mnie jest to coś co nie istnieje...

To przecież nie ma znaczenia. Nie zamierzasz przecież dowodzić na podstawie twojego przekonania, lecz na podstawie definicji i aksjomatów przyjmowanych w krytykowanej przez ciebie teorii.

Bruce napisał:
...jest tworem sprzecznym wewnętrznie

To możesz powiedzieć dopiero po przedstawieniu dowodu, a nie przed. Na razie - przypominam - jesteś jeszcze przed.

Bruce napisał:
W rozważaniach tego typu możemy żałożyć, że nasza hipotetyczna wszechwiedza to zbiór.

Możesz uczynić taką hipotezę roboczą. Ale jeśli doprowadzi cię ona do sprzeczności, to stoisz przed alternatywą, a nie przed jednoznacznym wnioskiem. Alternatywa brzmi: albo wszechwiedza jest sprzeczna, albo hipoteza robocza jest błędna. Aby udowodnić sprzeczność wszechwiedzy, musisz więc teraz udowodnić poprawność twojej hipotezy roboczej. To właśnie wykonania tego zadania domagam się od ciebie.

Bruce napisał:
Oczywiste jest, że wiedza to pewien zbiór informacji o czymś, posiadać wiedzę to posiadać jakiś zbiór informacji. A zatem prostoliniowo - posiadać wszechwiedzę znaczy również dysponować pewnym zbiorem - zbiorem informacji o wszystkim.

Podałem ci definicję wszechwiedzy. Jest ona zupełnie, zupełnie inna. Czy potrafisz z mojej definicji wyprowadzić twoją, jako logiczną jej równoważność? Ja nie potrafię.

Może dla wygody jeszcze raz:

wuj napisał:
Przypomnę więc definicję wszechwiedzy: Wszechwiedza jest tym, co pozwala bezbłędnie ustalić wartość logiczną dowolnej tezy, przy czym bezbłędność znaczy tu, że nie zajdzie sytuacja sprzeczna z wynikiem tego ustalenia. Nie ma tutaj nic o zawieraniu czegokolwiek. To jest definicja poprzez opis wyniku działania, a nie poprzez opis konstrukcji.

Twoja definicja opisuje konstrukcję: złożenie wszechwiedzy ze zbiorów informacji o wszystkim. Natomiast moja definicja nie mówi o istnieniu takiego zbioru. Ona mówi tylko o istnieniu źródła pozwalającego ustalić, co musi zajść, jeśli zajdzie dowolnie zapostulowane X.

Paradoks Russella jest analogiczny do paradoksu fryzjera: czy fryzjer, który strzyże wszystkich, co siebie nie strzygą, strzyże sam siebie? (Czy zbiór wszystkich zbiorów, które do siebie nie należą, należy sam do siebie?) Gdyby wszechwiedza była wiedzą złożoną ze wszystkich zbiorów wiedzy (czyli ze zbiorów, które posiadają m. in. własność, polegającą na tym, że nie mogą ocenić swojej wartości logicznej), paradoks brzmiałby: czy wszechwiedza jest wiedzą (czyli czy posiada także własność, że nie może ocenić swojej wartości logicznej)? I wtedy odpowiedź "tak" znaczyłaby, że nie jest to WSZECHwiedza (bo nie może ocenić swojej wartości logicznej), a odpowiedź "nie" znaczyłaby, że nie jest to wszechWIEDZA (bo może ocenić swoją wartość logiczną). Zauważ, że przy takim przedstawieniu sprawy, widoczna staje się pozorność paradoksu: po prostu wszechwiedza nie jest wiedzą! Nie jest wiedzą chociażby dlatego, że nie jest uzyskiwana na drodze jakiegoś procesu rozumowania (a taka jest wiedza i z tego właśnie powodu wiedza nie może sama ocenić swojej wartości logicznej). Natomiast nie oznacza to, że wszechwiedza nie może ocenić swojej wartości logicznej. Że nie może, nie zostało udowodnione i nie prowadzi do sprzeczności. Przeciwnie: to, że może, należy do definicji wszechwiedzy i jest przy tym pojęciowym uzasadnieniem nazwy "wszechwiedza". Nazwa ta jak widać nie implikuje, że chodzi o wiedzę w sensie codziennym. Chodzi o coś, co jest innej jakości, niż wiedza. O co? O tym mówi definicja.

Bruce napisał:
Odrzucasz normalną definicję zawierania się.

Nic nie odrzucam. Po prostu nie używam żadnej.

Bruce napisał:
gdyby mówiąc o wszechwiedzy nie można było mówić o zawieraniu się w ogóle, to czy moglibyśmy wygłosić choćby tak prozaiczne zdanie jak: "Bóg ma informację nt. jutrzejszej pogody"?

Oczywiście, że moglibyśmy. To zdanie wynika wprost z podanej przeze mnie definicji wszechwiedzy. Tyle, że trzeba zachować pewną ostrożność: nie oznacza ono, że Bóg musi dziś bezbłędnie wiedzieć, jaka pogoda będzie jutro, lecz że Bóg ma możliwość bezbłędnego dowiedzenia się dziś, jaka pogoda będzie jutro.


Bruce napisał:
ednak mnie interesuje opis konstrukcji, a nie wymijający opis wyniku działania.

Opisu konstrukcji nie dostaniesz, bowiem takiego opisu być nie może. Opis wyniku działania nie jest natomiast wymijający, lecz fenomenologiczny. Każdy opis sprowadza się w ostateczności do fenomenologicznego, więc nie powinno cię to dręczyć.

Bruce napisał:
Na pewno jakąś konstrukcję posiada

Skąd teza, że pojęcie "konstrukcja" jest adekwatne do pojęcia "wszechwiedza"? Z dotychczasowej dyskusji wynika po prostu, że zapewne adekwatne nie jest. Nic mi natomiast nie wiadomo o tym, żeby posiadanie konstrukcji było warunkiem koniecznym istnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
idiota




Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 3604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stolnica

PostWysłany: Nie 22:36, 09 Sie 2009    Temat postu:

Superstar napisał:
idiota napisał:
czyli po prostu zrobiony z kamieni
To chyba nie oznacza materialistyczny w sensie filozoficznym, Lenin czy Marks powiadali żeby tak nie pisać, bo materię się definiuje tylko jako coś co istnieje niezależnie ode mnie. :think:

a czy kamienie istnieją W TOBIE (pomijam te w nerkach).
pozatem materializm to równie bezsensowna doktryna co idealizm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 22:50, 09 Sie 2009    Temat postu:

idiota napisał:
pozatem materializm to równie bezsensowna doktryna co idealizm.

Jaka jest sensowna doktryna w sporze materializmu z idealizmem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:31, 09 Sie 2009    Temat postu:

Oraz dlaczego są to doktryny bezsensowne? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
idiota




Dołączył: 10 Lut 2006
Posty: 3604
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stolnica

PostWysłany: Pon 0:20, 10 Sie 2009    Temat postu:

bo starają się mówić o całości rzeczywistości, a nie jesteśmy w stanie postrzegać rzeczywistości jako całości.
żeby o tym sensownie mówić, trzeba by się ustawić pomiędzy nami a tym co poznajemy.
a do takiej perspektywy nie mamy dostępu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 7:40, 10 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Paradoks Russella jest analogiczny do paradoksu fryzjera: czy fryzjer, który strzyże wszystkich, co siebie nie strzygą, strzyże sam siebie? (Czy zbiór wszystkich zbiorów, które do siebie nie należą, należy sam do siebie?) Gdyby wszechwiedza była wiedzą złożoną ze wszystkich zbiorów wiedzy (czyli ze zbiorów, które posiadają m. in. własność, polegającą na tym, że nie mogą ocenić swojej wartości logicznej), paradoks brzmiałby: czy wszechwiedza jest wiedzą (czyli czy posiada także własność, że nie może ocenić swojej wartości logicznej)? I wtedy odpowiedź "tak" znaczyłaby, że nie jest to WSZECHwiedza (bo nie może ocenić swojej wartości logicznej), a odpowiedź "nie" znaczyłaby, że nie jest to wszechWIEDZA (bo może ocenić swoją wartość logiczną). Zauważ, że przy takim przedstawieniu sprawy, widoczna staje się pozorność paradoksu: po prostu wszechwiedza nie jest wiedzą!

Nic dziwnego, że dochodzisz do takich wniosków. Analogicznie można dojść do wniosku, że zbiór wszystkich zbiorów nie jest zbiorem lub, że jest zbiorem, ale nie zawierającym wszystkie zbiory (2 x sprzeczność), ale to już przerabialiśmy. Ty uważasz, że nie jest wiedzą, ja uważam, że jest wiedzą (o wszystkim). Upieranie się, że nie jest to wiedza, czyli, że Bóg nie ma wiedzy o wszystkich zbiorach wiedzy jest samowywrotne.
Cytat:
Twoja definicja opisuje konstrukcję: złożenie wszechwiedzy ze zbiorów informacji o wszystkim. Natomiast moja definicja nie mówi o istnieniu takiego zbioru. Ona mówi tylko o istnieniu źródła pozwalającego ustalić, co musi zajść, jeśli zajdzie dowolnie zapostulowane X.

A ja mówię, że to źródło musi być obiektem sprzecznym (aby ustalić, co musi zajść, jeśli zajdzie dowolnie zapostulowane X).
Cytat:
Nic nie odrzucam. Po prostu nie używam żadnej.

Przynajmniej to jest jasne.
Cytat:
Oczywiście, że moglibyśmy. To zdanie wynika wprost z podanej przeze mnie definicji wszechwiedzy. Tyle, że trzeba zachować pewną ostrożność: nie oznacza ono, że Bóg musi dziś bezbłędnie wiedzieć, jaka pogoda będzie jutro, lecz że Bóg ma możliwość bezbłędnego dowiedzenia się dziś, jaka pogoda będzie jutro.

Czyli Ty zupełnie inaczej rozumiesz wszechwiedzę. A zatem dopuszczasz możliwość, że Bóg nie wie jaka będzie jutro pogoda? Dopuszczasz możliwość, że Bóg nie wie pewnych rzeczy, ale może się dowiedzieć? Jeśli tak to po prostu dopuszczasz możliwość, że Bóg nie jest wszechwiedzący, czyli nie wie wszystkiego, a jedynie może wiedzieć.
Cytat:
Opisu konstrukcji nie dostaniesz, bowiem takiego opisu być nie może.

Według Ciebie, bo wiesz, że gdyby był, to musiałby być sprzeczny wewnętrznie.

W ogóle Twoja definicja mówi o tym co Bóg może wiedzieć, a nie o tym co wie.
Cytat:
Wszechwiedza jest tym, co pozwala bezbłędnie ustalić wartość logiczną dowolnej tezy, przy czym bezbłędność znaczy tu, że nie zajdzie sytuacja sprzeczna z wynikiem tego ustalenia.

Czyli wszechwiedza to coś takiego, co sprawia, że Bóg może wiedzieć... Jeśli tak to rozumiesz, to zmienia postać rzeczy, bo zgadzasz się w tym momencie, że Bóg czegoś nie wie lub może nie wiedzieć (dopóki nie zechce się dowiedzieć). Ja cały czas odnosiłem się natomiast do tego co Bóg wie na teraz. W mojej opini zgadzasz się zatem, że Bóg nie jest wszechwiedzący (bo ja tak rozumiem wszechwiedzę).

Jakkolwiek nawet gdy przyjmę Twoje rozumienie wszechwiedzy paradoksu się nie pozbywamy. Ale to później, gdy dowiem się czy dobrze zrozumiałem o co Ci chodzi (paradoks pojawia się znowu gdy zaczniemy rozważać stan po tym jak Bóg nagle zechciałby dowiedzieć się wszystkiego, tzn. stan X w którym Bóg wie wszystko jest niemożliwy, a zatem nie może istnieć źródło które pozwala [...]).


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Pon 3:11, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bzyku




Dołączył: 01 Gru 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:23, 11 Sie 2009    Temat postu:

Paradoks tabliczki mnożenia

Pewnie niektórzy z was mniemają, że znają tabliczkę mnożenia. Niestety, prawdopodobnie jesteście w błędzie. Bowiem wieki temu wykazał to już pewien jegomość...mniejsza o jego nazwisko.

Dowód mniej więcej wygląda tak:

Jeżeli twierdzisz, że znasz tabliczkę mnożenia, to jednocześnie dysponujesz wiedzą o twojej znajomości tabliczki mnożenia. Inaczej mówiąc, nie tylko znasz tabliczkę mnożenia, ale i wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia. Inaczej być nie może, bo gdybyś tego nie wiedział, nie mógłbyś stwierdzić, że znasz tabliczkę mnożenia. Ale to nie wszystko...Nie mógłbyś twierdzić, że wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia, jeślibyś nie posiadał wiedzy o twojej wiedzy o znajomości tabliczki mnożenia, inaczej mówiąc, wiesz, że wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia...niestety, to rozumowanie należy przeprowadzać w nieskończoność, a wyjściem z paradoksu jest przyznanie się do nieznajomości tabliczki mnożenia albo uznanie znajomość tabliczki mnożenia za twór wewnętrznie sprzeczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:34, 11 Sie 2009    Temat postu:

Jak rozwiązać ten paradoks?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Superstar
Wizytator



Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 1233
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:16, 11 Sie 2009    Temat postu:

Co do Bzyka paradoksu to moim zdaniem granica Poznania jest w semantycznym nadawaniu słowu znaczenia. Ot się nadaje i kropka, nie ma wnikania w nieskończoność.

Ale co do wszechwiedzy to dalej nie rozumiem, dlaczego nie można wiedzieć wszystkiego, mniejsza o Boga.
Świat to X faktów, ktoś zna stan każdego z nich, dlaczego nie może tego znać, nie rozumiem ???

EDIT:
idiota:
A co do materializmu to może i. Ja tam już nie wiem co to ten materializm jest, jak skumam E=mc2 to się wypowiem.
A idealistą zdawałem się być przez jakiś czas, ale teraz to już sam nie wiem co to właściwie znaczy, za dużo się naczytałem, to też lepiej w tym temacie zamilknę :wink:


Ostatnio zmieniony przez Superstar dnia Wto 12:18, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:24, 12 Sie 2009    Temat postu:

Bzyku napisał:
Paradoks tabliczki mnożenia

Pewnie niektórzy z was mniemają, że znają tabliczkę mnożenia. Niestety, prawdopodobnie jesteście w błędzie. Bowiem wieki temu wykazał to już pewien jegomość...mniejsza o jego nazwisko.

Dowód mniej więcej wygląda tak:

Jeżeli twierdzisz, że znasz tabliczkę mnożenia, to jednocześnie dysponujesz wiedzą o twojej znajomości tabliczki mnożenia. Inaczej mówiąc, nie tylko znasz tabliczkę mnożenia, ale i wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia. Inaczej być nie może, bo gdybyś tego nie wiedział, nie mógłbyś stwierdzić, że znasz tabliczkę mnożenia. Ale to nie wszystko...Nie mógłbyś twierdzić, że wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia, jeślibyś nie posiadał wiedzy o twojej wiedzy o znajomości tabliczki mnożenia, inaczej mówiąc, wiesz, że wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia...niestety, to rozumowanie należy przeprowadzać w nieskończoność, a wyjściem z paradoksu jest przyznanie się do nieznajomości tabliczki mnożenia albo uznanie znajomość tabliczki mnożenia za twór wewnętrznie sprzeczne.

konrado5 napisał:
Jak rozwiązać ten paradoks?

Cóż, sprzeczne jest choćby zdanie "Nie mógłbyś twierdzić, że wiesz, że znasz tabliczkę mnożenia, jeślibyś nie posiadał wiedzy o twojej wiedzy o znajomości tabliczki mnożenia". Oczywiście mógłbym twierdzić, że znam tabliczkę mnożenia jeśli nie posiadałbym wiedzy nt. mojej wiedzy o znajmości tabliczki mnożenia, ponieważ, aby twierdzić, że znam tabliczkę mnożenia wystarczy, że będę posiadał wiedzę o mojej znajomości tabliczki mnożenia, a nie wiedzę o wiedzy (nt. wiedzy o znajomości...)...


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Czw 6:22, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 5:45, 13 Sie 2009    Temat postu:

Superstar napisał:
Świat to X faktów, ktoś zna stan każdego z nich, dlaczego nie może tego znać, nie rozumiem ???

Niech świat to będzie X faktów, a X faktów to wszystkie fakty. Ktoś ma znajmość X faktów. Czy znajomość (wiedza nt.) właśnie X faktów jest pośród tych X faktów czy nie? Czy w ogóle może tam być? Jeśli nie to ktoś nie ma znajomości wszystkich faktów (znajomośći X faktów)... Natomiast jeśli tak to ktoś ma znajmość X faktów, a jednym z tych faktów jest znajmość X faktów. To sprzeczność. Dlaczego? Powiedzmy, że X=5, a zatem ktoś zna zbiór faktów "abcde": {a,b,c,d,e}, a jednym z tych faktów jest znajomość zbioru 5 faktów X: {a,b,c,d,e}. Jednak, ani znajmość faktu a nie jest znajmością zbioru faktów {a,b,c,d,e}, ani znajmość faktu b, ani c,d,e. Znajomość faktu a to znajomość faktu a, a nie zbioru faktów "abcde". No chyba, że założymy, że znajmość np. faktu a to to samo co znajmość zbióru faktów "abcde". Jednak będzie to założenie sprzeczne, bo fakt a - Ala ma kota, to fakt a, a nie fakt abcde - Ala, Bożydar, Cyryl, Dolores i Eufrozyna mają kota (a oczywiście a nie równa się b nie równa się c nie równa się d nie równa się e)...


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Wto 8:27, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bzyku




Dołączył: 01 Gru 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:26, 13 Sie 2009    Temat postu:

Bruce Willis napisał:

Niech świat to będzie X faktów, a X faktów to wszystkie fakty. Ktoś ma znajmość X faktów. Czy znajomość (wiedza nt.) właśnie X faktów jest pośród tych X faktów czy nie? Czy w ogóle może tam być? Jeśli nie to ktoś nie ma znajomości wszystkich faktów...

Dlaczego nie można zapisać tego tak:
Niech
a,b,c,d,e = wszystkie fakty poza jednym* (bez f),

f = wiedza o znajomości faktów a,b,c,d,e.

Zatem wszechwiedza wyglądałaby tak:
X= {a,b,c,d,e,f}

Prawdopodobnie będziesz chciał X dołączyć do zbioru {a,b,c,d,e,f) i wtedy rzeczywiście otrzymujemy paradoks.
Ale czy jest to konieczne, skoro jest tam już f, które jest wiedzą o znajomości a,b,c,d,e. Inaczej mówiąc, czy w pojęciu wszechwiedzy musi się zawierać wiedza o wiedzy, o znajomości faktów (a,b,c,d,e), bo inaczej nie będzie to wszechwiedza (chyba, że się uprzesz przy takiej definicji, która musi wejść w paradoks)? A nie wystarczy po prostu wiedza o znajomości {a,b,c,d,e}, czyli f.
Właśnie w tym momencie (i słusznie) przerwałeś ciąg prowadzący do nieskończoności dotyczący tabliczki mnożenia.

* Czy nie dlatego właśnie otrzymujesz paradoks, bo definiujesz a,b,c,d,e jako wszystkie fakty, a następnie próbując dodać do nich jeden więcej, otrzymujesz sprzeczność z ich definicją?


Ostatnio zmieniony przez Bzyku dnia Czw 16:53, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:49, 13 Sie 2009    Temat postu:

Bzyku napisał:
Dlaczego nie można zapisać tego tak:
Niech
a,b,c,d,e = wszystkie fakty poza jednym* (bez f),

f = wiedza o znajomości faktów a,b,c,d,e.

Zatem wszechwiedza wyglądałaby tak:
X= {a,b,c,d,e,f}

Ale wtedy znowu nie mamy wiedzy o znajomości faktów a,b,c,d,e,f, a tylko o znajmości faktów a,b,c,d,e (a żaden z tych faktów - a,b,c,d,e,f które znamy nie jest znajmością faktów a,b,c,d,e,f; a to, że f jest znajmością faktów a,b,c,d,e nic nie zmienia, bo nie tego potrzebujemy).
Bzyku napisał:
Prawdopodobnie będziesz chciał X dołączyć do zbioru {a,b,c,d,e,f) i wtedy rzeczywiście otrzymujemy paradoks.
Ale czy jest to konieczne, skoro jest tam już f, które jest wiedzą o znajomości a,b,c,d,e. Inaczej mówiąc, czy w pojęciu wszechwiedzy musi się zawierać wiedza o wiedzy, o znajomości faktów (a,b,c,d,e), bo inaczej nie będzie to wszechwiedza (chyba, że się uprzesz przy takiej definicji, która musi wejść w paradoks)? A nie wystarczy po prostu wiedza o znajomości {a,b,c,d,e}, czyli f.
Właśnie w tym momencie (i słusznie) przerwałeś ciąg prowadzący do nieskończoności dotyczący tabliczki mnożenia.

* Czy nie dlatego właśnie otrzymujesz paradoks, bo definiujesz a,b,c,d,e jako wszystkie fakty, a następnie próbując dodać do nich jeden więcej, otrzymujesz sprzeczność z ich definicją?

No właśnie dlatego, jednak zdefiniowanie a,b,c,d,e jako wszystkich faktów oprócz jednego go nie omija. A sprzeczność otrzymuję słusznie, ponieważ znajomość faktów a,b,c,d,e też jest pewnym faktem.

Niby można uznać, że skoro znamy fakty a,b,c,d,e, to nie potrzebujemy faktu "f" - faktu znajomości faktów a,b,c,d,e bo i tak je już przecież znamy i owy fakt jest zbędny, jednak skoro i tak je znamy (a znamy wszystkie fakty), a fakt jest zbędny to to sugeruje, że owy fakt już jest pośród tych faktów co znowu jak wiadomo prowadzi do sprzeczności. Dopóki będziemy zgadzać się, że znajmość faktów a,b,c,d,e to też pewien fakt paradoks będzie występował. A skoro zrezygnujemy z tego, że owa znajmość to też fakt, to niestety, ale faktem będzie, iż znajmość przez kogoś faktów a,b,c,d,e wcale nie jest faktem...


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Pon 2:13, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bruce Willis




Dołączył: 21 Mar 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 4:23, 17 Sie 2009    Temat postu:

Próbujesz Wuju obejśc problem tak jak to zrobiono w matematyce tzn. zamiast zbioru wszystkich zbiorów wprowadzono klasę właściwą, a z kolei ową klasę i w ogóle klasy można wyznaczyć przez formuły (języka teorii mnogości). I oto masz formułę. Jednak Twoja formuła tu nic nie pomoże, ponieważ o ile matematyka nie pozostawia w swej aksjomatyce żadnej furtki do istnienia ZWZ, to Ty Wuju pozostawiasz. I to jest samowywrotne. I chyba wiem nawet co zrobić, żeby nie było, ale to nie moja rola. Jakkolwiek napiszę. Należałoby zrezygnować w ogóle z pojęcia "wie" - w przypadku stanu X (stan po tym jak Bóg nagle zechciał dowiedzieć się wszystkiego), bo owe wie i hipotetyczne zaistnienie owego stanu prowadzi nas spowrotem do paradoksu. Tak samo do paradoksu wracalibyśmy gdybyśmy nadal pytali czy klasa wszystkich zbiorów należy w tym samym sensie co zbiór do wszystkich zbiorów. Otóż nie, bo klasę która jest elementem można traktować również jako zbiór, a tego chcemy uniknąć. Tak samo nie powinniśmy mówić "wie wszystko" (bo tu znowu wszechwiedzę można traktować jako wiedzę), tylko coś w rodzaju "nad-wie", no bo jeśli "wie", to znów przyznajemy, że wszechwiedza to wiedza. A zatem nie możemy mówić "wie" (robić spowrotem z klasy elementu - czyli zbioru), tylko "nad-wie", przy czym drugie jest pewnym rozszerzeniem pierwszego pojęcia. Wtedy dopiero Wuju Twoja linia obrony będzie kompletna. Przy czym jeśli Bóg "nad-wie" wszystko mówimy "wszech-wie".

Jednak na czym teraz polega jej słabość której matematyczna aksjomatyka nie ma? Otóż o ile w matematyce wprowadzenie pojęcia klasy poprzez formuły języka teorii mnogości to nie był problem, o tyle w przypadku "nad-wie", a także "wszech-wie" jak narazie słowo to jest puste znaczeniowo. Znaczy równie niewiele o "xyz-wie", czyli nic. Zadaniem dla Ciebie Wuju, jeśli chciałbyś kontynuować tą linię obrony byłoby zdefiniowanie owego słowa, tym razem nie w języku teorii mnogości, ale w naszym polskim języku. Dopóki słowo to nie będzie miało znaczenia Twoja linia obrony będzie do niczego.

A zatem wiemy, że Bóg coś "nad-wie", nawet "wszech-wie", tyle, że za nic nie wiemy co to znaczy... Wymóg Hume'a się kłania: "Słowo ma znaczenie poznawcze wtedy i tylko wtedy, gdy odnosi się, bezpośrednio lub pośrednio, do doświadczenia". Z kolei zdefiniować owe "nad-wie", możesz na dwa sposoby. Albo tak jak to zrobiono w matematyce rozbudujesz dotychczasową definicję, albo zaistnieje potrzeba metajęzyka do definicji. No i obawiam się, że aby zdefiniować to jak Bóg "wie" nie wystarczy posłużyć się przykładem jakiegoś człowieka, żadnego z nas... No chyba, że my też "nad-wiemy", ale tego nie wiemy... A jeśli nie odniesiesz tego do nas ludzi tylko stwierdzisz, że "nad-wiedzieć" to rzecz boska i trzeba metajęzyka, metalogiki to oczywiście w ramach naszego języka, logiki - jako, że jest jedynym jaki mamy pozostaje Ci uznawać wszechwiedzę za niemożliwą...


Ostatnio zmieniony przez Bruce Willis dnia Pon 4:35, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin