 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37563
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:36, 12 Lis 2025 Temat postu: Paradygmat zaniechania obrony ego i wizerunku |
|
|
W rozmowach, dyskusjach ludzi istnieje pewien niepisany paradygmat, instynktowna archetypiczna zasada polegająca na tym, że broni się swojego wizerunku, że bycie zaatakowanym, wyzwanym "domaga się" odpowiedzi. W szczególności między mężczyznami ów paradygmat związany jest pojęcie honoru i domyślnym uznaniem, iż zniewaga wobec nas domaga się symetrycznej odpowiedzi, czasem nawet pojedynku.
Nie chcę wchodzić głęboko w koncepcję pojedynkowania się, albo ogólnie honoru, jednak chcę tu zauważyć, że ów paradygmat nie jest niczym absolutnym, nie jest koniecznością matematyczną, albo logiczną. Choć w emocjach może on mocno odciskać na nas piętno, to właściwie "nigdzie nie jest powiedziane", że zniewagi, zaczepki, wyzwania mamy obowiązek traktować stanięciem do jakiejś walki, czy nawet dawanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Równie dobrze możemy uznać, iż akurat nie mamy ochoty czyichś awansów wobec nas obsłużyć, czyli możemy zignorować takie zaczepki.
Poza tym, nawet uznając zasadność tego paradygmatu w jakiejś tam klasie szczególnie honorowych okoliczności, to można zadać pytanie, czy ów paradygmat nie jest czasem przeceniany, nadużywany. W licznych sytuacjach nawet nie będzie związane z żadną plamą na honorze zignorowanie czyichś zaczepnych awansów względem nas. A poza tym w licznych okolicznościach, w których instynktownie nieraz czujemy impuls do bronienia swojego ego, albo zaatakowanego przez kogoś wizerunku całkiem dobrą reakcją jest zignorowanie agresora. Bo nic złego się nie stanie, jeśli jakiś palantów, którzy nas zaczepiają po prostu zignorujemy.
Ja rozszerzam tę wątpliwość w zakresie konieczności obrony wizerunku i ego na dyskusje, w których uczestniczę. Co bo właściwie miałbym robić z jakimś napastliwym debilem, który wobec mnie kieruje ciągle zaczepki? - Mam iść gdzieś i go bić?... Przecież najczęściej nawet nie wiem, gdzie on mieszka. A poza tym za takie zachowanie mógłbym trafić do więzienia. A do tego jeszcze tak naprawdę to wcale mi właściwie nie zależy, aby jakiegoś debila "uczyć moresu", bo wolę sobie go zwyczajnie zignorować, wywalając go z moich myśli i emocji, a nie mieć z nim cokolwiek do czynienia. Skutek, jaki wtedy bym osiągnął, nie byłby warty poświęconego przeze mnie czasu i energii. Więc wolę olać takiego debila.
Ale chcę tu z uwagami pójść jeszcze dalej. Nawet jeśli dyskutuję nie z jakimś kompletnym debilem, a tylko z impertynenckim dyskutantem. Czy miałbym się jakoś specjalnie przejmować jego impertynencją?... A może to jest jego problem, a nie mój?...
Więc raczej przyjmę postawę ignorowania, niż udowadniania takiemu, że nie ma racji, gdy wyciąga wobec mnie jakieś nieuczciwe zarzuty.
Ale to też jeszcze nie koniec eksplorowania tematu. Stawiam kolejne pytanie: czy w ogóle powinienem w dyskusji przejmować (zbytnio... ale kiedy się zaczyna "zbytnio"?...) swoim ego, swoim wizerunkiem, w sytuacji, gdy dyskutuję o jakiejś tam ciekawej sprawie ideowej?...
Bo może powinienem się skupić na samej kwestii merytorycznej, zaś kwestie wizerunkowe konsekwentnie olewać?...
W końcu jeśli akurat zależy mi po prostu na prawdzie, na czymś ciekawym, to dlaczego miałbym się zajmować jakimiś ambicjonalnymi pierdołami?...
- Ja tak trochę właściwie uważam.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37563
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:09, 12 Lis 2025 Temat postu: Re: Paradygmat zaniechania obrony ego i wizerunku |
|
|
Nie muszę się bronić przed głupimi zaczepkami, nie muszę się tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Dopiero od niedawna, po ponad 60 latach życia, dociera to do mnie naprawdę mocno. Te rozliczne rywalizacje, czy próby ustawianie mnie na pozycji tłumaczącego się, jakie atawistyczna natura narzuca, a które się mi kiedyś wydawały niezbędne do "obsłużenia", dzisiaj najczęściej traktuję jako propozycje do odrzucenia.
Nie potrzebuję już bronić swojego wizerunku, nie potrzebuję wygrywać (właściwie to wygrywać nie wiadomo co), nie potrzebuję nikomu tłumaczyć, dlaczego nie jest tak, jak on sobie kapryśnie wymyślił, nie potrzebuję na zawołanie niczego udowadniać. Nie oznacza to, że nigdy nie udowodnię albo nie wytłumaczę czegoś. Czasem zechcę się nawet wytłumaczyć, czasem coś udowodnię. Ale zrobię to PO NAMYŚLE, nie na proste żądanie, ale gdy uznam, że okoliczności są ku owemu tłumaczeniu zasadne. W każdym razie nie będzie tu automatyzmu, nie będzie atawistycznej walki o nie wiadomo co i imię nie wiadomo czego.
Kto zaniechał obrony swojego wizerunku i ego może się wreszcie SKUPIĆ NA TYM, CO WAŻNE, żyć normalnie, zająć się swoimi celami, swoimi sprawami.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 23:14, 12 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37563
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:26, 14 Lis 2025 Temat postu: Re: Paradygmat zaniechania obrony ego i wizerunku |
|
|
Bronienie swojego wizerunku i ego pojawia się w ogóle jako kwestia dopiero w dyskusjach, w których ktoś zaczyna te kwestie stawiać. Dyskutując o czystych ideach wizerunek i ego w ogóle może nie wejść do gry.
W życiu jednak tak jest, że do dyskusji przystępują też osoby, dla których cała ta gra o wizerunek, ego, dominacje, władzę jest ważna, czasem niezbywalna. Tu dyskutant, który nie jest zainteresowany tematyką wizerunkową staje przed wyborem:
- zostać w dyskusji i jakoś tolerować, radzić sobie z tymi personalnymi wtrętami
- odciąć się zupełnie, zakończyć dyskusję z taką osobą.
Jest jeszcze wersja trzecia, pośrednia, którą próbowałem, ale to "średnio" wychodzi - skupiania się na meritum, w większości ignorując owe personalne wtręty. Wtedy samemu się próbuje ów ideał wypełnić. Ale wtedy dyskusja robi się jakaś taka "krzywa", bo z jednej strony dyskutanci "personalni" wciąż naciskają różnymi swoimi ad hominem, a z drugiej jest może i merytoryczna odpowiedź, która jednak wyraźnie nie pasuje do tego, co druga strona zaprezentowała. Wtedy ogólnie dyskusja się nie klei.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|