 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:39, 16 Lip 2025 Temat postu: Grzeszność i wina a świadomość |
|
|
Katolicka definicja grzechu zawiera sformułowanie, iż czyn, który miałby być uznany za grzeszny powinien być "świadomy i dobrowolny. Nie chcę tej sugestii negować jakoś całościowo, ale chciałbym zwróci uwagę na to, że np. do więzień statystycznie znacznie częściej trafiają osobnicy o małej inteligencji, niskim wykształceniu, impulsywni, pełni nieopanowanych emocji – czyli ogólnie MNIEJ ŚWIADOMI tego, co się dzieje z ich emocjami, psychiką. Można z dużą dozą sensu uznać, iż ich nieświadomość jakoś nie tylko nie uchroniła ich przed typowymi grzechami, ale wiele sugeruje, iż raczej jest jednym z głównym takich zachowań powodem.
Sugeruję zatem, że naiwne byłoby proste wnioskowanie z tego powiązania definicji grzechu ze świadomością działania, w sposób prosty. A już na pewno wg mnie nie jest tak, że im większa świadomość człowieka, tym większa skłonność do grzechu. Raczej zasugerowałbym zależność następującą:
Grzeszność nie skaluje się prosto ze świadomością – ona pojawia się bowiem raczej jako efekt sytuacji, gdy dana osoba ma może pewne minimum świadomości, aby ogarniać proste, bezpośrednie, powierzchowne konsekwencje swoich wyborów, ale już BRAKUJE JEJ ŚWIADOMOŚCI na tyle zaawansowanej, aby przez nią włączać do kalkulacji wyborów skutki dalsze, głębsze, długoterminowe.
Inaczej mówiąc, mając małą świadomość już możemy zgrzeszyć, ale dopiero mając wyższą, bardziej zaawansowaną świadomość jesteśmy w stanie oceniać, że grzech nam ostatecznie szkodzi, że nie przynosi naprawdę trwałych korzyści.
Bandyta napadający na przypadkowego przechodnia ma co prawda świadomość tego, że staje się przestępcą, jednak brakuje mu już świadomości tego, że w warunkach, w ktorych to czyni raczej ma małe szanse na dlugotrwałą korzyść ze swego dzialania, za to najbardziej prawdopodobne skutki negatywne są o wiele większej wagi.
Człowiek, który jakoś ogarnia swoje emocje, który umie organizować sobie życie nie wokół przemocy i przestępstwa, MA ŚWIADOMOŚĆ tego, że korzystniej dla niego jest zdobywać środki do życia w legalny sposób, unikając zagrożeń, raczej nie będzie miał skłonności do przestępstwa - grzechu. Czyli uogólniając - większa świadomość go przed grzchem, winą, pogorszeniem swojego życia chroni. Także chroni przez skutkami związanymi z nieuporządkowanym życiem na bazie zwierzęcych emocji, gniewu, pozostawanie w środowisku przestępczym.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:48, 16 Lip 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:19, 16 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Ksiądz, z który niedawno dyskutowałem o Bogu, wolności itd., mówił mi, że to, że istnieją czynniki, które wpływają na człowieka i jego świadomość nie sprawiają, że człowiek nie ma wolnej woli, która została mu podarowana od Boga. Posłużył się takim przykładem:
"Coś na nas wpływa, ale mamy kontrolę nad tym, co z tym zrobimy. I nawet jeśli, ktoś zauważy, że to, co spotkało nas wcześniej ma wpływ na to czy ja to kontroluję, to no nie do końca tak jest, bo jednak człowiek ma w sobie coś takiego, że właśnie w sumieniu wie czy coś jest dobre, czy coś jest złe i podejmuje w tym momencie decyzje. I owszem moje sumienie może być jakoś ukształtowane, ale nigdy nie będzie tak, że nie będę miał wyboru w tej kwestii, że będę musiał coś zrobić przez różne czynniki. Są rzeczy, które na nas wpływają, ale nigdy nie będą nas do tego zmuszać. (...) Powiedzmy, że jest bezdomny i jest zimno, jest głodny i chce coś zjeść. Ma teraz do wyboru, albo idzie coś ukraść ze sklepu (nawet byśmy go usprawiedliwili), a ma wybór, że idzie kogoś poprosić. I to od niego już zależy, co zrobi. W tym momencie, w którym podejmuje decyzje on jest wolny, może coś zrobić."
Z jednej strony racja. To, że coś na mnie wpływa np. czuję silną ochotę na słodkie to nie oznacza to, że to, co na mnie wpływa mnie przymusi do zjedzenia. Mogę się temu oprzeć. I to chyba jest dla nich dowód na wolną wolę.
Moim zdaniem jednak zwolennicy standardowo rozumianej wolnej woli nie doceniają siły mechanizmów tego świata, które potrafią niewolić człowieka.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:15, 16 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Ksiądz, z który niedawno dyskutowałem o Bogu, wolności itd., mówił mi, że to, że istnieją czynniki, które wpływają na człowieka i jego świadomość nie sprawiają, że człowiek nie ma wolnej woli, która została mu podarowana od Boga. Posłużył się takim przykładem:
"Coś na nas wpływa, ale mamy kontrolę nad tym, co z tym zrobimy. I nawet jeśli, ktoś zauważy, że to, co spotkało nas wcześniej ma wpływ na to czy ja to kontroluję, to no nie do końca tak jest, bo jednak człowiek ma w sobie coś takiego, że właśnie w sumieniu wie czy coś jest dobre, czy coś jest złe i podejmuje w tym momencie decyzje. I owszem moje sumienie może być jakoś ukształtowane, ale nigdy nie będzie tak, że nie będę miał wyboru w tej kwestii, że będę musiał coś zrobić przez różne czynniki. |
W kwestii sumienia ja mam od lat pewną zagwozdkę. Dzisiaj już dochodzę do jej częściowego rozwiązania, choć pewnie nigdy tego sobie absolutnie nie ułożę, a co najwyżej zbliżam się do jakiejś większej tu jasności.
Konkretnie chodzi mi o to, że - patrząc z perspektywy wielu zdarzeń - widzę, że byłem WYKORZYSTYWANY PRZEZ LUDZI APELUJĄCYCH DO MOJEGO SUMIENIA, lecz owe naciski wcale nie wynikały z uczciwych intencji owych ludzi. Jest problem z ludźmi, którzy wrażliwe sumienia innych ludzi zwyczajnie wykorzystują do swoich celów.
Jest taki typ manipulanta, który charakteryzuje się następującymi cechami i zachowaniami:
- surowo moralnie ocenia, często jest tym, który "straszy piekłem", akcentuje, jak to ludzie są nieposłuszni Bogu, jak to niemoralnie żyją.
- jednocześnie ten typ człowiek NACISKA NA TO, ABY CZYNIONO TO, CO ON CHCE. I jak się krytycznie przyjrzymy tym jego naciskom i oczekiwaniom, to często nie wiodą one ku niczemu dobremu, bywają głupie, prymitywne, wynikające ze złości i chaotycznych emocji. Ale ten typ będzie się bardzo domagał spełniania tych jego żądań, oczekiwań, sugerując, że są one słuszne, etyczne itp.
- wiele wskazuje na to, że ów typ sam w jakiś sposób cierpi z tytułu tego, że wierzy w nieuchronność boskiej kary, czyli żyje w lęku. I ten lęk powoduje u niego ciężką frustrację, a także pragnienie jakby tu sobie w tym ulżyć psychicznie. I rzeczywiście ku temu ów typ w swoich najczęściej BEZWIEDNYCH postawach zmierza - tzn. chce powetować sobie swoje problemy, organizując wobec innych jakieś AKTY SPRAWCZOŚCI - DOMINACJI - WPŁYWU. Czując, że mu się udaje innych skłaniać do różnych zachowań, ów frustrat odczuwa mimowolnie ulgę - bo czuje, że jednak jakiś wpływ na rzeczywistość ma, przecież coś komuś narzucił, coś spowodował, czyli wewnetrznie "coś mu mówie, że nie jest już taki bezradny, więc może nie będzie tak źle z tym jego potępieniem. W końcu to on tu rządzi.
Te małe akty zarządzania innymi, akty sprawczości, często powiązane z przeniesieniem złości poprzez wyrażanie krytyki i negatywnych emocji dają uczucie ulgi. Więc są powtarzane, a w celu ich powtórzenia owe osoby dopuszczają się kolejnych aktów manipulacji, w których swoje ofiary:
- straszą
- krytykują i potępiają
- oceniają za wszystko, najczęściej negatywnie
- żądają coraz to nowych aktów uległości
- jednocześnie wszystko to podają w sosie, że to nie nie oni sami są beneficjentami całej tej "imprezy" w dominowanie, zastraszanie i krytykanctwo, lecz że to jest... może dla Boga, czasem dla okazania moralności, z tytułu jakiejś słusznej sprawy itp.
Będąc ofiarą kogoś takiego stajemy przez częstym oskarżeniem, które jest formułowane w trybie: jeśli się teraz mnie nie posłuchasz, to znaczy, że idziesz za swoja przyjemnością, nie potrafisz sobie odmówić wygodnego życia, jesteś egoistą itp. itd.
I ktoś, kto rzeczywiście pragnie etycznie postępować, kto ma wrażliwe sumienie, może się dać wmanipulować w takie gierki. A nawet jeśli przeczuwa, że tu jest wykorzystywany, to ze strony sfrustrowanego oskarżyciela dojdzie dodatkowe wzmocnienie jego wołań o uległość mu – po prostu wyrażanie silnych emocji – gniewu, płaczu, czasem histerii. I temu razem trudno jest się oprzeć.
Piszę o tym w jednym głównym celu – uwrażliwieniu na fakt, że wrażliwość sumień bywa nadużywana. W typowej narracji religijnej jest wg mnie zawarta forma nierównowagi – wyraźna sugestia, iż jeśli ktoś „sobie odpuszcza” jakiś rygor, jakąś powinność, to domyślnie jest to zło, jest egoizm.
Ja dziś nie widzę tego tak prosto. Uważam, iż mamy obowiązek bronić się przed nadużywaniem naszej wrażliwości sumienia. Jak skrajny przypadek podałbym nadużywanie poświęcenia dla dobra innych. Taki Hitler był w stanie wmówić większości Niemców, że wielką (nawet świętą) sprawą jest iść na wojnę, zabijać ludzi. I miliony w to uwierzyły, miliony POŚWIĘCIŁO SWOJE ŻYCIE za fuhrera. Dali się wmanewrować apelowaniu do sumień – do poświęcania się dla kraju, dla powinności patriotycznej.
Nasze sumienia są nadużywane!
Dzisiaj też wiele grup o według mnie „mocno wątpliwej” etyce i moralności (właściwie to jest to eufemizm, bo myślę o tych grupach częściej jako o osobowościach z piekła rodem) apelują do „patriotyzmu”, wskazując kogo to wg nich „prawdziwy Polak” powinien nienawidzić. I wielu chyba daje się w to wmanewrować, wielu nienawiść do obcych zaczyna postrzegać jako rodzaj „patriotycznego obowiązku”!
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 20:40, 16 Lip 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:28, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolicka definicja grzechu zawiera sformułowanie, iż czyn, który miałby być uznany za grzeszny powinien być "świadomy i dobrowolny. Nie chcę tej sugestii negować jakoś całościowo, ale chciałbym zwróci uwagę na to, że np. do więzień statystycznie znacznie częściej trafiają osobnicy o małej inteligencji, niskim wykształceniu, impulsywni, pełni nieopanowanych emocji – czyli ogólnie MNIEJ ŚWIADOMI tego, co się dzieje z ich emocjami, psychiką. |
Niska świadomość będzie okolicznością łagodzącą z perspektywy tradycyjnej katolickiej nauki. Z tego jednak nie wynika - wg filozofii katolickiej -, że nie ma ludzi o wysokiej świadomości i czyniących zło. To jest istotą grzechu ciężkiego, że człowiek posiadający wolną wolę świadomie (wie, że to co robi jest złe) i dobrowolnie (nikt ani nic go nie przymusza) wybiera zło. Jeżeli czyn nie jest wolny to nie jest grzechem. Tak więc twoje refleksje mogłyby zostać zinterpretowane jako próba relatywizacji nieomylnych prawd, bo zbyt subiektywizujesz grzech.
A tradycjonalistyczny wierzący pewnie by jeszcze próbował powiększyć odpowiedzialność tych, co siedzą w więzieniach z niską świadomością. Wskazałby, że być może ci ludzie w swej wolności zaniedbali rozwój moralny, a więc ciążyłaby na nich ignorancja zawiniona.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:25, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolicka definicja grzechu zawiera sformułowanie, iż czyn, który miałby być uznany za grzeszny powinien być "świadomy i dobrowolny. Nie chcę tej sugestii negować jakoś całościowo, ale chciałbym zwróci uwagę na to, że np. do więzień statystycznie znacznie częściej trafiają osobnicy o małej inteligencji, niskim wykształceniu, impulsywni, pełni nieopanowanych emocji – czyli ogólnie MNIEJ ŚWIADOMI tego, co się dzieje z ich emocjami, psychiką. |
Niska świadomość będzie okolicznością łagodzącą z perspektywy tradycyjnej katolickiej nauki. Z tego jednak nie wynika - wg filozofii katolickiej -, że nie ma ludzi o wysokiej świadomości i czyniących zło. To jest istotą grzechu ciężkiego, że człowiek posiadający wolną wolę świadomie (wie, że to co robi jest złe) i dobrowolnie (nikt ani nic go nie przymusza) wybiera zło. Jeżeli czyn nie jest wolny to nie jest grzechem. Tak więc twoje refleksje mogłyby zostać zinterpretowane jako próba relatywizacji nieomylnych prawd, bo zbyt subiektywizujesz grzech. |
Problem w tym, że naiwne owego grzechu "obiektywizowanie", polegające na redukowaniu motywacji do niego, do prostej decyzji woli, bazującej na świadomym wyborze jest zwyczajnie niezgodne z tymi przeważajacymi na świecie formami zła.
W tym jest właśnie problem, żeby nie wnioskować - więcej świadomości = większa grzeszność - bo obowiązuj raczej odwrotna zależność. Od pewnego, odpowiedniego wysokiego poziomu świadomości, skłonność do grzechu zanika.
Tu się wyłania też odpowiedź na pytanie: jak walczyć z grzechem?
W tym problemie dochodzimy do fundamentalnego rozróżnienia na bazie pytania:
Czy wzrost świadomości będzie grzech zwalczał, czy raczej zwiększał szanse na jego popełnienie? A dalej - czy zdobywanie większej świadomości jest obowiązkiem i cnotą zagrożeniem?
Ja jednoznacznie opowiadam się za tym, aby uznać, iż świadomość jest tym, co nas zdecydowanie częściej obroni przed grzesznością, niż będzie miała jakieś negatywne skutki. Jeśli nawet jakiś rodzaj efektu negatywnego wraz ze wzrostem świadomości miałby się objawić, to ten efekt byłby jedynie lokalny, przejściowy. Bo okazałoby się, że dalszy wzrost świadomości niwelowałby poprzedni negatywny efekt, a wkrótce też zabezpieczał przed nowymi postaciami zła.
To jest zatem bardzo sprytny wybieg szatana, że udało mu się w umysłach wielu ludzi doprowadzić do odwrócenia tu ról, do powstania przekonania, iż nieświadomość kogokolwiek osłoni przed grzesznością i potępieniem. Bo pierwszym grzechem, który nie będzie takim odpuszczony, będzie grzech zakłamywania tego, co dostrzegają - swojej sytuacji, realiów. Nie schowają się przed negatywną oceną za nieświadomością w żaden sposób.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:14, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolicka definicja grzechu zawiera sformułowanie, iż czyn, który miałby być uznany za grzeszny powinien być "świadomy i dobrowolny. Nie chcę tej sugestii negować jakoś całościowo, ale chciałbym zwróci uwagę na to, że np. do więzień statystycznie znacznie częściej trafiają osobnicy o małej inteligencji, niskim wykształceniu, impulsywni, pełni nieopanowanych emocji – czyli ogólnie MNIEJ ŚWIADOMI tego, co się dzieje z ich emocjami, psychiką. |
Niska świadomość będzie okolicznością łagodzącą z perspektywy tradycyjnej katolickiej nauki. Z tego jednak nie wynika - wg filozofii katolickiej -, że nie ma ludzi o wysokiej świadomości i czyniących zło. To jest istotą grzechu ciężkiego, że człowiek posiadający wolną wolę świadomie (wie, że to co robi jest złe) i dobrowolnie (nikt ani nic go nie przymusza) wybiera zło. Jeżeli czyn nie jest wolny to nie jest grzechem. Tak więc twoje refleksje mogłyby zostać zinterpretowane jako próba relatywizacji nieomylnych prawd, bo zbyt subiektywizujesz grzech. |
Problem w tym, że naiwne owego grzechu "obiektywizowanie", polegające na redukowaniu motywacji do niego, do prostej decyzji woli, bazującej na świadomym wyborze jest zwyczajnie niezgodne z tymi przeważajacymi na świecie formami zła.
W tym jest właśnie problem, żeby nie wnioskować - więcej świadomości = większa grzeszność - bo obowiązuj raczej odwrotna zależność. Od pewnego, odpowiedniego wysokiego poziomu świadomości, skłonność do grzechu zanika. (...)
W tym problemie dochodzimy do fundamentalnego rozróżnienia na bazie pytania:
Czy wzrost świadomości będzie grzech zwalczał, czy raczej zwiększał szanse na jego popełnienie? |
A czy czasem nie mylisz pojęć? Może nie chodzi ci o pojęcie "świadomości" tylko "dojrzałości duchowej"? Ktoś jest bardziej dojrzały duchowo to z pewnością grzech odrzuci. Ale czy wzrost świadomości zabezpiecza przed popełnieniem zła?
Jeszcze raz przypomnijmy, że grzech jest wtedy, gdy osoba wie, że czyn jest zły (a więc ma świadomość) i chce popełnić ten czyn (dobrowolność). I można doszukiwać się ludzi, którzy z premedytacją czynili zło np. Anders Breivik albo lekarz SS Josef Mengele.
Cytat: | Ja jednoznacznie opowiadam się za tym, aby uznać, iż świadomość jest tym, co nas zdecydowanie częściej obroni przed grzesznością, niż będzie miała jakieś negatywne skutki. Jeśli nawet jakiś rodzaj efektu negatywnego wraz ze wzrostem świadomości miałby się objawić, to ten efekt byłby jedynie lokalny, przejściowy. Bo okazałoby się, że dalszy wzrost świadomości niwelowałby poprzedni negatywny efekt, a wkrótce też zabezpieczał przed nowymi postaciami zła. |
Ale w jaki sposób wzrost świadomości, że coś jest złe może zabezpieczyć? Szatan ma super świadomość, doskonałą świadomość, a wybiera zło w tym to największe, bo wieczne odrzucenie miłości Boga.
Breivik, Mengele, Szatan itd., mają zdolność do myślenia, refleksji i podejmowania decyzji. Nie działają z instynktu czy z automatu. Potrafią rozważyć opcje i wybrać jedną z nich.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 10:15, 17 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:12, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | A czy czasem nie mylisz pojęć? Może nie chodzi ci o pojęcie "świadomości" tylko "dojrzałości duchowej"? Ktoś jest bardziej dojrzały duchowo to z pewnością grzech odrzuci. Ale czy wzrost świadomości zabezpiecza przed popełnieniem zła?
Jeszcze raz przypomnijmy, że grzech jest wtedy, gdy osoba wie, że czyn jest zły (a więc ma świadomość) i chce popełnić ten czyn (dobrowolność). I można doszukiwać się ludzi, którzy z premedytacją czynili zło np. Anders Breivik albo lekarz SS Josef Mengele.
Cytat: | Ja jednoznacznie opowiadam się za tym, aby uznać, iż świadomość jest tym, co nas zdecydowanie częściej obroni przed grzesznością, niż będzie miała jakieś negatywne skutki. Jeśli nawet jakiś rodzaj efektu negatywnego wraz ze wzrostem świadomości miałby się objawić, to ten efekt byłby jedynie lokalny, przejściowy. Bo okazałoby się, że dalszy wzrost świadomości niwelowałby poprzedni negatywny efekt, a wkrótce też zabezpieczał przed nowymi postaciami zła. |
Ale w jaki sposób wzrost świadomości, że coś jest złe może zabezpieczyć? Szatan ma super świadomość, doskonałą świadomość, a wybiera zło w tym to największe, bo wieczne odrzucenie miłości Boga.
Breivik, Mengele, Szatan itd., mają zdolność do myślenia, refleksji i podejmowania decyzji. Nie działają z instynktu czy z automatu. Potrafią rozważyć opcje i wybrać jedną z nich. |
Problem z komunikacja między nami jest trochę w języku, a trochę w pewnej postaci zastanowienia się nad koncepcjami zła i świadomości. Ja rzeczywiście inaczej widzę znaczenia słów: zło, świadomość.
Ale różnica najmocniej chyba dotyka tego aspektu, który wyraziłeś sformułowaniem: świadomości, że coś jest złe. Mam wrażenie, że nie wniknąłeś w to, jak by miała idea rysowana intuicyjnie owym wyrażeniem, objawić się w realnej świadomości.
Co to właściwie określa nam "świadomość, że coś jest złe"?...
Podkreślę, chodzi o pytanie, ŻE coś jest złe.
Czy jest tu jakiś automat: skoro coś "jest złe", to...
... to właściwie CO Z TYM DALEJ?...
Ale jest i pobliskie pytanie: owo coś "jest" złe absolutnie?
- To co w takim razie mamy ROBIĆ DALEJ?
Weźmy dla przykładu jakąś życiową sytuację: oto np. sąsiad prosi nas, abyśmy mu swoim samochodem zawieźli jakieś szpargały na działkę. A nam się nie chce, mamy swoje sprawy. Właściwie to moglibyśmy mu te szpargały zawieźć, ale myślimy sobie: niech sam sobie radzi, ja mam lepsze sposoby spędzania czasu niż marnowanie pół dnia z powodu jakiejś tam fanaberii sąsiada.
Oceńmy taką sytuację pod kątem, czy robimy dobrze, czy źle.
W takiej postawie jest TROCHĘ EGOIZMU, ale też i TROCHĘ ROZSĄDKU, POSZUKIWANIA SENSOWNEJ FORMY ŻYCIA. Uczciwie patrząc na sprawę, pewnie przyznalibyśmy, że odmówienie pomocy sąsiadowi zawiera w sobie pierwiastek egoizmu, czyli jest tu wyraźnie problem zła. I pewnie MAMY TEGO ŚWIADOMOŚĆ. Ale czy rzeczywiście powinniśmy każdemu, kto nas poprosi pomagać?...
- Bo może wożąc sąsiadowi jego szpargały na działkę, zaniedbamy coś ważniejszego - np. pomoc w tym czasie dla ciężko chorej ciotki. W życiu jest gra motywów, zło najczęściej nie jest proste i jednoznaczne. A nawet jeśli nie ma ważnego powodu do odmówienia prośbie sąsiada, to wcale nie jest oczywiste, czy pomniejszy powód typu "niech się nie przyzwyczaja, że mu co chwila będę spełniał jego życzenia" nie jest czasem zasadny (bo może ten sąsiad, to jakiś roszczeniowy cwaniaczek, który sam nie pomoże nikomu, ale innych na pomoc naciąga).
Podałem przykład na pograniczu, aby wyraźnie pokazać, że trudno jest jednoznacznie w życiu określić tę ideę "świadomość zła".
Rozumiem, że tu narzucającą się ripostą będzie: ale przecież są sytuacje zła ewidentnego - np. ktoś pobił sąsiada, bo ten trochę krzywo na niego spojrzał. Tylko czy tutaj też jest na pewno w jakiejś ustabilizowanej postaci "świadomość zła"?...
Ten, kto pobił sąsiada pod wpływem gniewnego impulsu, pewnie doznawał GRY MOTYWÓW, INTENCJI. Jeśli żył we w miarę normalnym społeczeństwie, to zapewne miał świadomość, że się tu ludzi "tak sobie ot" nie bije. Z drugiej strony jednak władała nim złość, pojawił się nagły gniew, może podszyty jakimś strachem, że jeśli na krzywe spojrzenie sąsiada się ostro nie zareaguje, to staną się inne złe zdarzenia.
Ostatecznie twierdzę, iż typowa intuicja, jaką chyba chcielibyśmy mieć za ideą "świadomość zła" jest naiwna, niewystępująca w realnym życiu - nie ma właściwie takiego zła w pełni świadomego. Występują co najwyżej zła częściowo świadome.
Praktycznie nikt nie dokonuje jakiegoś okropnego czynu z pełną świadomością tego, co się zdarzy, jakie będą skutki. Nawet jeśli ktoś złych czynów dokonuje, pomimo tego, że społeczeństwo takie postawy potępia, to będzie uważał, że on ma swoje powody, czyli że niejako owo społeczeństwo "jest głupie", bo nie uznaje np. jego "wyższych praw" do robienia to, na co mu przychodzi ochota.
Nikt nie dokonuje złych czynów ze świadomością "to jest złe", a co najwyżej z uznaniem "to inni mi sugerują, że jest złe, ale ja mam tu odrębne zdanie". Czy jednak ktoś ma taki ma "świadomość zła"?...
Bo według mnie jakaś doza racji jest nawet w tym, aby nie iść ślepo za każdą sugestią ze strony społeczeństwa. W intuicji, nawet w jakimś stopniu świadomości przeciętnego człowieka bowiem "społeczeństwo", to nic innego tylko "ta grupa, albo te osoby, które najsilniej na mnie działają, którym muszę ulec, bo są mocniejsi ode mnie". A przecież nie każdemu mocniejszemu od nas powinniśmy (w trybie moralnego absolutnego rozgrzeszenia i powinności) bez pytania się o nic ulegać, bo to oznaczałoby, że wszyscy mordujący na rozkaz Hitlera czy Stalina powinni zostać z miejsca usprawiedliwieni w każdej swojej zbrodni.
Owa gra motywów i intencji jest zawsze elementem oceny sytuacji. Pytamy: CZY coś jest dobre, czy złe. Nie mamy "samograja" na start, który jednoznacznie ustala pełnie świadomości, co jest złe, a co dobre. A nawet jeśli w jakimś 1% przypadków to rozstrzygniecie jest na tyle ewidentne, że już tylko czepianiem się byłoby negowanie tego, to i tak pozostaje nam problem tych 99% innych decyzji, w których dopiero się zastanawiamy co/czy dana postawa jest tak naprawdę dobra, czy zła.
Inaczej mówiąc, twierdzę, iż nie dysponujemy kompletną idealną postacią sumienia. Dopiero sobie to sumienie budujemy, kształtujemy - właśnie mechanizmem ROZWOJU ŚWIADOMOŚCI.
Dla wychowywanego w środowisku patologicznym złodzieja, świadomość, że kradzież jest "złe" de facto oznacza, iż:
- jakieś tam lamusy i frajerzy nie chcą być okradani, więc mówią wszystkim, że to "zło". Może kradzież z empatycznego punktu widzenia jest niefajna, ale ja mam ważne powody, do tego, aby tak zarabiać na życie.
- tym "prawdziwym złem", które wewnątrz siebie czuję, jest sytuacja, gdybym na dzielni okazał się słaby, gdybym speniał przy okazji kradzieży, albo wydał swoich - to jest zło z prawdziwego zdarzania, a nie te biadolenia lamusów.
Niby złodziej ma świadomość, że kradzież jest "zła" w tym sensie, którego on nie ma ochoty uznawać, ale jednocześnie W TYM JAK W SOBIE IDEĘ ZŁA CZUJE - w tej jego SZCZEREJ POSTACI świadomości, to "złem zrozumialym" byłoby nie ukraść, nie mieć na wódkę i kolegów, okazać się cieniasem, który patrzy na to, co mu frajerzy nagadali.
Tu mamy zatem dwa konkurencyjne rozumienia idei "mieć świadomość, że coś jest złe" - znaczenie, związane z przekonaniem, że jacyś nierealistycznie myślący o życiu frajerzy "złem" nazywają, gdy się komuś coś kradnie, konkuruje ze znaczeniem "złe by było, gdybym sobie nie radził w życiu najlepiej jak potrafię, a że wychowałem się w złodziejskiej rodzinie, to potrafię kraść i w związku z tym, wszystko mi mówi, że kraść powinienem, bo to jest dla mnie dobre".
Jakiej - wyższej - świadomości nie rozwinął w sobie ów złodziej?
- Nie rozwinął w sobie świadomości, że czyniąc ludziom coś, co ich krzywdzi, zabiera owoce ich pracy, a nie robiąc dobrych rzeczy, degradujemy swoją prawdziwą wartość dla innych ludzi, stajemy się wyrzutkami społecznymi, dewastujemy swoją wrażliwość, samozgodność myślenia, emocji i działania w szerszym znaczeniu. Tej głębszej świadomości owemu zlodziejowi po prostu zabrakło. Była świadomość "czynić zło" w nieobsługiwanym przez osobowość znaczeniu, związanym z pogardzaną postawą frajerstwa.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:40, 17 Lip 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:17, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Niżej zacytuję fragment twojej wypowiedzi, ale w umyśle będę starał się brać pod uwagę całość.
Staram się też w tej dyskusji wczytać w to rozumienie, które przedstawia tradycyjna teologia i chcę sprawdzić, na ile to jest spójne, bo jeśli nie jest, to gdzieś musi ta tradycyjna teologia się "wywalać".
Michał Dyszyński napisał: | Co to właściwie określa nam "świadomość, że coś jest złe"?...
Podkreślę, chodzi o pytanie, ŻE coś jest złe.
Czy jest tu jakiś automat: skoro coś "jest złe", to...
... to właściwie CO Z TYM DALEJ?...
Ale jest i pobliskie pytanie: owo coś "jest" złe absolutnie?
- To co w takim razie mamy ROBIĆ DALEJ? |
Generalnie chyba rozumiem o co ci chodzi - nikt nie wybiera zła, bo to jest zło. Ludzie uważają, że gdy coś robią to postępują właściwie, że to jest coś dobrego. Problem w tym, że - wg tradycyjnej teologii - człowiek po grzechu pierwszych ludzi ma owszem osłabioną naturę i problem z rozpoznaniem dobra i zła, ALE z drugiej strony istnieje prawo naturalne, które jest wypisane w sercu każdego człowieka, po drugie, każdy ma sumienie (czyli wrodzona zdolność do rozróżniania dobra od zła), a po trzecie istnieje Objawienie Boże, w którym jest objawione, co jest złe.
Sumienie w tradycyjnej teologii jest rozumiane jako coś więcej niż tylko efekt rozwoju świadomości, a zło ma obiektywną, bożą podstawę. Jeśli ktoś ma świadomość, że morderstwo, cudzołóstwo, kradzież jest uznane za złe bożym Objawieniu, a mimo to CHCE to zrobić to jest ciężki grzech.
Dziś wiemy, że papierosy bardzo szkodzą zdrowiu. Edukacja w tej kwestii jest powszechna. A mimo to wielu ludzi pali ito nawet ludzie, którzy są jakimiś profesorami na uczelniach (a więc ludzie wykształceni). Grzech to wybór woli przeciwko prawu bożemu i czym większa świadomość, że coś jest złe tym większa jest odpowiedzialność człowieka. Świadomość nie pomaga uchronić przed grzechem, bo człowiek ma wolną wolę od Boga i może pomimo wiedzy, że coś jest sprzeczne z Objawieniem bożym dalej CHCIEĆ wybrać to zło, bo to jest właśnie wolna wola - możliwość odrzucenia w sposób świadomy jakiegoś dobra.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:02, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Grzech to wybór woli przeciwko prawu bożemu i czym większa świadomość, że coś jest złe tym większa jest odpowiedzialność człowieka. Świadomość nie pomaga uchronić przed grzechem, bo człowiek ma wolną wolę od Boga i może pomimo wiedzy, że coś jest sprzeczne z Objawieniem bożym dalej CHCIEĆ wybrać to zło, bo to jest właśnie wolna wola - możliwość odrzucenia w sposób świadomy jakiegoś dobra. |
Cały czas się mijamy z intencjami. Spróbuję rzeczy więc pociągnąć inaczej, od drugiej strony.
To może porównajmy dwóch ludzi - jeden zna Objawienie, a drugi nie. Jeden wie, że mordowanie jest zabronione przez autorytety i religię, drugi nic o tym nie słyszał. Więc tylko ten drugi przy takim układzie jest grzesznikiem. A ten pierwszy z kolei to frajer, że o Objawieniu chciał usłyszeć - teraz już ma kupę rzeczy zabronione, a jak mu się zdarzy wpadka, to wina będzie jego....
Tymczasem z zewnątrz patrząc, z punktu widzenia życia w społeczności z ludźmi - jeden i drugi coś tam czynią, raz dobrze, raz źle, kierując się w części intuicją, w części będąc skołowanymi, coś tam po pijaku robiąc, coś w pełni świadomie.
Jeśliby patrząc z punktu widzenia tak kluczowej sprawy jak zbawienie, to zapoznanie się z treścią objawienia jest... NAJFATALNIEJSZĄ DECYZJĄ W ŻYCIU. Do tego czasu, co by człowiek nie zrobił, mógłby się tłumaczyć "nie byłem świadomy", czyli był bezgrzeszny. Tymaczasem ktoś, kto objawienie juz poznał, to nawet jakby wszystko rygorystycznie, ofiarnie, poświęcając się wypełniał, a raz mu się w chwili słabości zdarzyło świadomie czegoś niedopilnować, to juz ma grzech i czeka na (nie wiadomo jak surowy) sąd. Tymczasem tamten, który chronił się jak tylko mógł przed zapoznaniem się z zakazami moralnymi religijnymi może jeść, pić, popuszczać pasa i mieć innych ludzi w d...pie.
Nie postrzegasz takiego układu jako absurdalnego?...
- Bo dla mnie to jest totalny absurd, coś wywracającego etyczny sens. W takim układzie, że świadomość obciąża, a nieświadomość usprawiedliwia największy drań, morderca, krzywdziciel jest niczym święty... Bo zawsze może powiedzieć "ja nie bylem świadomy tego, że to jest zabronione". A człowiek głęboko etyczny, z dobrymi emocjami, sercem poświęcony dobru z powodu jakichś tam drobnych uchybień jest w porównaniu z tym pierwszym "grzesznikiem".
Jest tu jeszcze parę innych problemów interpretacyjnych w takim ujęciu, ale nie chcę już tu mieszać, bo za dużo będzie naraz. Ale zasygnaliuję na końcu jeszcze i to, że w taki sposób, że o dobru/złu decyduje, czy coś jest zabronione, czy nie (osobnym pytaniem jest PO CZYM KTOŚ MIAŁBY DIAGNOZOWAĆ ŹRÓDŁA OWYCH ZAKAZÓW), kompletnie traci sens rozwój duchowy, wzbogacanie się - to tylko by oddalało od zbawienia. I chyba integryści (nie wiem czy świadomie) po troszę w ten sposób o tym myślą/czują - piętnują rozum za jego samodzielny tryb działania, a wywyższają posłuszeństwo. Tyle, że to jest droga donikąd.
(BTW jest ten temat poruszony w listach św. Pawła, ale nie chcę już mieszać tamtych tekstów, bo się za bardzo skomplikowane wszystko zrobi).
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:37, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Cały czas się mijamy z intencjami. |
Nie rozumiem. Istotą tego tematu jest refleksja, czy wieksza świadomość chroni przed grzechem, czy nie chroni. Ja w tym temacie argumentuje (na bazie tego jak rozumiem tradycyjną teologię), że większa lub mniejsza świadomość jest czymś raczej neutralnym dla pytania o większą skłonność do grzechu. Podałem przykład Szatana. On miał super świadomość, a i tak wybrał zło. Ludzie w naszym świecie wiedzą, że coś jest złe, a i tak to wybierają (np. palenie papierosów). Więc w jaki sposób wzrost świadomości miałby zabezpieczać przed skłonnością do grzechu? Nie ma tu wynikania. Człowiek wg teologii katolickiej ma wolną wolę i może - posiadając dużą świadomość - wybrać coś o czym ma świadomość, że jest właśnie złe. Wyższa świadomość nie chroni, bo człowiek ma wolną wolę. Mniejsza świadomość też nie zabezpiecza przed skłonnością do grzechu, ale zmniejsza odpowiedzialność. Piszesz tak:
Cytat: | Bo dla mnie to jest totalny absurd, coś wywracającego etyczny sens. W takim układzie, że świadomość obciąża, a nieświadomość usprawiedliwia największy drań, morderca, krzywdziciel jest niczym święty... |
No, ale jak to świadomość nie obciąża? Jak dziecko weźmie broń taty policjanta i postrzeli swojego ojca, bo myślało, że to zabawka to będzie tak samo odpowiedzialny jak dorosły, który by tą broń wziął i postrzelił? Nieświadomość usprawiedliwia.
Natomiast największy drań, morderca, krzywdziciel ma sumienie i prawo naturalne wypisane w sercu, ale o tym już AI.
Wziąłem i twoje refleksje wrzuciłem do AI i zadałem pytanie:
jak polemizowałby z tym tradycyjonalistyczny katolik?
AI napisał: | Twoja argumentacja, choć prowokacyjna, dotyka bardzo ważnego i odwiecznego pytania o sprawiedliwość Bożą, wolną wolę i odpowiedzialność w kontekście Objawienia. Tradycyjny katolik ma na to pytanie wypracowane odpowiedzi, które opierają się na kluczowych doktrynach teologicznych.
Odpowiedź tradycyjnego katolika: Prawo naturalne, łaska i miłosierdzie
Tradycyjny katolik zdecydowanie odrzuciłby Twoją tezę o "najfatalniejszej decyzji" poznania Objawienia, traktując ją jako nieporozumienie co do natury prawa moralnego i Bożej sprawiedliwości. Odpowiedziałby w kilku punktach:
1. Prawo naturalne: Nie ma "nieświadomości" moralnej w absolutnym sensie
Pierwszy i najważniejszy argument dotyczy prawa naturalnego. Tradycja katolicka naucza, że Bóg wpisał w serce każdego człowieka, niezależnie od kultury czy religii, podstawowe zasady moralne. To znaczy, że każdy człowiek, kierując się rozumem i sumieniem, jest w stanie rozróżnić fundamentalne dobro od zła.
* Uniwersalność podstawowych zasad: Nikt nie jest w stanie szczerze powiedzieć, że "nie wiedział, że mordowanie jest złe", "nie wiedział, że kradzież jest zła" czy "nie wiedział, że torturowanie jest złe". Te prawdy są dostępne rozumowi każdego człowieka. Nawet najbardziej "nieświadomy" drań ma poczucie, że krzywdzenie innych, bez powodu, jest naganne. Gdy sam jest krzywdzony, odczuwa niesprawiedliwość.
* Odpowiedzialność za ignorancję: Jeśli ktoś celowo chroni się przed poznaniem prawdy ("nie chcę słyszeć o zakazach moralnych, żeby mieć czyste sumienie"), to taka ignorancja jest zawiniona. Nie usprawiedliwia ona grzechu, a wręcz może zwiększać winę, bo jest to akt świadomego odrzucenia światła i prawdy.
* Ewangelia nie obciąża, lecz wyzwala: Poznanie Objawienia (Ewangelii) nie jest "fatalną decyzją", ale największym darem. Ono nie tyle "dodaje zakazów", ile ukazuje pełnię prawdy o Bogu i człowieku, prowadząc do prawdziwej wolności i zbawienia. Daje nam narzędzia do walki z grzechem (sakramenty, łaska, nauka moralna) i drogę do życia wiecznego.
2. Miara winy i Boża sprawiedliwość
Tradycyjny katolik zgodziłby się, że istnieją różnice w winie, ale nie w sposób, który by usprawiedliwiał "wielkiego drania".
* Różne stopnie winy: Owszem, Kościół rozróżnia między grzechem śmiertelnym a grzechem powszednim. Grzech śmiertelny wymaga pełnej świadomości i całkowitej dobrowolności w materii ciężkiej. To właśnie ta "pełna świadomość" i "dobrowolność" sprawia, że ktoś, kto zna Objawienie i świadomie łamie Boże przykazania, ponosi większą winę niż ten, kto żyje w niezawinionej ignorancji.
* Nieświadomość umniejsza, ale nie znosi odpowiedzialności: Nieznajomość Objawienia (jeśli jest niezawiniona) umniejsza winę, a w skrajnych przypadkach może ją wykluczyć. Jednakże, każdy człowiek będzie sądzony według światła, jakie otrzymał. Ten, kto działa wbrew prawu naturalnemu (nawet jeśli nie zna Objawienia), nadal popełnia zło i ponosi za nie odpowiedzialność przed Bogiem.
* Zbawienie poza widzialnymi granicami Kościoła: Kościół katolicki naucza o możliwości zbawienia osób, które nie poznały Chrystusa ani Jego Objawienia, ale szczerze szukały Boga i żyły zgodnie ze swoim sumieniem (czyli prawem naturalnym, które w sobie odkrywały). To właśnie dla nich jest nadzieja. To nie oznacza, że mogą "jeść, pić i mieć innych w d...pie", bo to jest sprzeczne z prawem naturalnym i miłością. Taka postawa byłaby grzeszna nawet dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o Dekalogu.
3. Perspektywa miłości i dobra, a nie tylko zakazów
Tradycyjny katolik podkreśliłby, że Objawienie nie jest zbiorem arbitralnych zakazów, ale drogą do prawdziwego dobra i szczęścia.
* Prawa jako wskazówki do szczęścia: Przykazania Boże i nauka Kościoła są jak instrukcja obsługi dla ludzkiego życia, która prowadzi do pełni życia i zbawienia. Ignorowanie ich nie jest "sprytnym unikaniem winy", ale odrzuceniem drogi do własnego szczęścia i harmonii z Bogiem.
* Grzech jako auto-destrukcja: Grzech, nawet powszedni, jest zawsze szkodliwy dla duszy i relacji z Bogiem. "Popuszczanie pasa i posiadanie innych w d...pie" prowadzi do duchowej pustki, egoizmu i cierpienia, niezależnie od tego, czy ktoś zna Objawienie, czy nie.
4. Miłosierdzie Boże
W końcu, tradycjonalista zwróciłby uwagę na Boże miłosierdzie.
* Łaska, która uwalnia: Poznanie Objawienia daje dostęp do łaski, która uwalnia od grzechu i wzmacnia wolę, pozwalając na życie moralne. Grzech popełniony w chwili słabości przez osobę wierzącą może być odpuszczony w sakramencie pokuty, dzięki Bożemu miłosierdziu.
* Boży Sąd: Bóg jest wszechwiedzący i sprawiedliwy. Sądzi każdego człowieka według jego serca, intencji i stopnia świadomości, jaką posiadał. Nie ma mowy o tym, by "największy drań" był "niczym święty", bo Bóg zna jego serce i wie, co było w nim świadome, a co nie.
Podsumowanie
Dla tradycyjnego katolika, Twoja perspektywa "absurdu" wynika z mylnego rozumienia, że nieznajomość formalnych zakazów religijnych zwalnia z moralności. W rzeczywistości, podstawowe zasady moralne są uniwersalne i wpisane w naturę ludzką (prawo naturalne). Poznanie Objawienia jest darem, który wzbogaca i umacnia moralne życie, nie jest zaś pułapką, która zwiększa szanse na potępienie. Odpowiedzialność jest dostosowana do posiadanej wiedzy i wolności, ale nikt nie może usprawiedliwić się całkowitą nieświadomością fundamentalnego zła, jeśli mógł je poznać przez rozum i sumienie.
Czy zgadzasz się, że odrzucenie prawa naturalnego w pewnym sensie prowadzi do relatywizmu moralnego, który mógłby uzasadniać każdy czyn? |
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 10:41, 18 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:37, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Wyższa świadomość nie chroni, bo człowiek ma wolną wolę. Mniejsza świadomość też nie zabezpiecza przed skłonnością do grzechu, ale zmniejsza odpowiedzialność. |
W moim rozumieniu wyższa świadomość chroni przed grzechem w ten sposób, że osoba JUŻ ROZUMIE BEZSENSOWNOŚĆ OWYCH GRZESZNYCH WYBORÓW.
Wyższa świadomość powoduje, że człowiek pełniej rozumie konsekwencje tego, gdy kogoś krzywdzi, gdy decyduje się kraść, nienawidzić.
To z nieświadomości pełnych skutków złych wyborów rodzi się grzech, krzywda, cierpienie.
Katolikus napisał: | Jak dziecko weźmie broń taty policjanta i postrzeli swojego ojca, bo myślało, że to zabawka to będzie tak samo odpowiedzialny jak dorosły, który by tą broń wziął i postrzelił? Nieświadomość usprawiedliwia. |
Nieświadomość usprawiedliwia takie dziecko, ale też ona jest przyczyną postrzału. Bo gdyby dziecko było świadome tego, co się stanie, gdy się zabawi w taki właśnie sposób, to by się nie bawiło pistoletem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:34, 19 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | W moim rozumieniu wyższa świadomość chroni przed grzechem w ten sposób, że osoba JUŻ ROZUMIE BEZSENSOWNOŚĆ OWYCH GRZESZNYCH WYBORÓW.
Wyższa świadomość powoduje, że człowiek pełniej rozumie konsekwencje tego, gdy kogoś krzywdzi, gdy decyduje się kraść, nienawidzić. |
Ale co z tego, że osoba rozumie bezsensowność grzesznych wyborów? Co z tego, że pełniej rozumie konsekwencje? Ktoś w swej wolności może chcieć wybrać uczynić jakiegoś zła nawet mając pełną świadomość, że to bezsensowne. To jest właśnie tajemnica wolnej woli, że człowiek może wybrać świadomie i dobrowolnie dobro lub zło.
Istotą grzechu śmiertelnego jest to, że popełnia się go mając pełną świadomość. Jak to wyjaśnić?
Świadomość bezsensowności grzesznych wyborów nie stanowi wystarczającej ochrony przed grzechem, bo wola ludzka jest osłabiona przez grzech pierworodny. Nasza ludzka natura jest skłonna do grzechu, a ta skłonność sprawia, że nawet w pełni świadoma osoba może wybrać zło mimo, że rozumie jego destrukcyjny charakter.
Wola ludzka może w pełni świadomie odrzucić dobro nawet jeśli wie, że to zło. Przykład? Adam i Ewa. Mieli pełną świadomość konsekwencji, a mimo to wybrali nieposłuszeństwo.
Cytat: | To z nieświadomości pełnych skutków złych wyborów rodzi się grzech, krzywda, cierpienie. |
Wg nauki katolickiej to chyba nie brak świadomości jest główną przyczyną grzechu, lecz osłabiona wola, pycha i egoizm, które nawet w obliczu pełnej wiedzy mogą skłonić człowieka do odrzucenia dobra.
Podam też przykłady osób, które mogą przeczyć twojej perspektywie. Czyli pomimo posiadania wysokiej świadomości (rozumienie destrukcyjnego i bezsensownego charakteru złych wyborów) świadomie i dobrowolnie wybrali zło.
W Wiki możesz poczytać o Ted Bundy (seryjny morderca), który był inteligentny (studiował), rozumiał, że jego czyny są moralnie i prawnie naganne. Mimo to wybierał zło.
Fragment z Wiki:
"W 1965 Bundy ukończył szkołę średnią i dzięki stypendium rozpoczął studia na University of Puget Sound (psychologia i orientalistyka); po dwóch semestrach przeniósł się jednak na University of Washington w Seattle. W trakcie studiów podejmował różne prace dorywcze, m.in. w sklepie. W ramach praktyki studenckiej był wolontariuszem w centrum pomocy kryzysowej dla osób skłaniających się ku samobójstwu. Poznał tam Ann Rule, reporterkę zajmująca się sprawami kryminalnymi. Rule pisała później artykuły poświęcone zbrodniom Teda, nieświadoma, że dawny młodszy kolega jest ich sprawcą."
Ale też weź pod uwagę takich tyranów jak Hitler, czy Putin. Tacy ludzie rozumieją jakie konsekwencje będą miały dla milionów ludzi ich decyzje o wojnach, czystkach, ludobójstwie. Mimo to świadomie wybierali zło.
Na pewno zdajesz sobie też sprawę, że istnieje wielu wykształconych, inteligentnych, doskonale zdających sobie sprawę jak destrukcyjny wpływ na człowieka mają nałogi na życie, zdrowie, finanse, relacje, a mimo to ci ludzie są uwikłani w różne uzależnienia, jak alkohol, narkotyki, hazard itd. Oni rozumieją bezsensowność marnowania życia na destrukcyjne zachowania.
To jest właśnie tajemnica wolności, na którą wskazuje tradycyjna teologia katolicka. Rozum może mieć wysoką świadomość bezsensowności pewnych rzeczy, czynów itd., ale wola może powiedzieć "tak".
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 1:38, 19 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35790
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:28, 19 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | pomimo posiadania wysokiej świadomości (rozumienie destrukcyjnego i bezsensownego charakteru złych wyborów) świadomie i dobrowolnie wybrali zło.
W Wiki możesz poczytać o Ted Bundy (seryjny morderca), który był inteligentny (studiował), rozumiał, że jego czyny są moralnie i prawnie naganne. Mimo to wybierał zło.
Fragment z Wiki:
"W 1965 Bundy ukończył szkołę średnią i dzięki stypendium rozpoczął studia na University of Puget Sound (psychologia i orientalistyka); po dwóch semestrach przeniósł się jednak na University of Washington w Seattle. W trakcie studiów podejmował różne prace dorywcze, m.in. w sklepie. W ramach praktyki studenckiej był wolontariuszem w centrum pomocy kryzysowej dla osób skłaniających się ku samobójstwu. Poznał tam Ann Rule, reporterkę zajmująca się sprawami kryminalnymi. Rule pisała później artykuły poświęcone zbrodniom Teda, nieświadoma, że dawny młodszy kolega jest ich sprawcą."
Ale też weź pod uwagę takich tyranów jak Hitler, czy Putin. Tacy ludzie rozumieją jakie konsekwencje będą miały dla milionów ludzi ich decyzje o wojnach, czystkach, ludobójstwie. Mimo to świadomie wybierali zło.
Na pewno zdajesz sobie też sprawę, że istnieje wielu wykształconych, inteligentnych, doskonale zdających sobie sprawę jak destrukcyjny wpływ na człowieka mają nałogi na życie, zdrowie, finanse, relacje, a mimo to ci ludzie są uwikłani w różne uzależnienia, jak alkohol, narkotyki, hazard itd. Oni rozumieją bezsensowność marnowania życia na destrukcyjne zachowania.
To jest właśnie tajemnica wolności, na którą wskazuje tradycyjna teologia katolicka. Rozum może mieć wysoką świadomość bezsensowności pewnych rzeczy, czynów itd., ale wola może powiedzieć "tak". |
Takie grzechy, zbrodnie z pełną premedytacją to jedna strona układanki, a zbrodnie, grzechy przy bardzo niskiej świadomości, to druga strona. Ale twierdzę też, że właściwie wszystkie te przypadki, które przywołałeś są związane z ludźmi o świadomości zaburzonej. Jednak ja nie o takiej świadomości myślę w pierwszym rzędzie.
Należałoby chyba zdefiniować tu "świadomość".
Czym jest świadomość?...
- Najbardziej ogólnie zdefiniowałbym świadomość w kontekście problemu z tego wątku (bo czym innym jest przecież świadomość ogólnie) jako "świadomość w kontekście danego wyboru" - stan umysłu, w którym z opcjami wyboru umysłowość wiąże (część z nich jest domyślna w społeczeństwie) modelowane przez siebie, obracane, dotykane w emocjach konsekwencje i oceny.
Ktoś jest zupełnie nieświadomy, jeśli nie z wie, co się stanie, gdy w dany sposób zadziała. Wraz z modelowaniem przez umysł konsekwencji wyboru, można mówić o coraz większej świadomości w jego kontekście.
Ale teraz chciałbym tę świadomość czynów wziąć pod mentalną lupę. Bo widzę w tym wskazaniu "świadomość" raczej luźno wytyczony kierunek myślowy, niż konkret.
Świadomość, czyli obracanie w umyśle CZEGO?
- tego, że jacyś ludzie określają to jako "zło", albo "dobro" i próbują mi narzucić działania, postawy z tego tytułu?...
- tego, że zadziałają domyślne więzy i zapewne zajdą oczekiwane konsekwencje moich działań?
- tego, że pojawią się różnego rodzaju DALSZE KONSEKWENCJE powstałej w wyniku mojego działania.
Ja twierdzę, że przyczyną grzechu większości złych ludzi jest BRAK ŚWIADOMOŚCI, jakie GŁĘBSZE KONSEKWENCJE niesie ze sobą to, co ktoś grzesznie zadecydował.
Jest może SZCZĄTKOWA ŚWIADOMOŚĆ, związana z zaakceptowaniem tego, że "jacyś ludzie mówią na to moje zachowanie, że jest ono złe". Jednocześnie przy tym JEST BRAK ŚWIADOMOŚCI takich skutków złych, krzywdzących innych, działań jak:
- brak świadomości wpływu na dalsze perspektywy życiowe (przestępca musi się ukrywać, a zapewne w końcu go złapią)
- brak świadomości tego, że degradowana przestępstwami, złymi czynami wrażliwość, degraduje nasze własne odczuwanie świata, dewaluując pozytywne doznania, czyniąc życie pustym, emocjonalnie zabagniony
- brak świadomości tego, że konsekwencją złych czynów dla własnej duchowości jest budowanie bariery dla szczęścia, spełnienia się w sposób trwały, w zgodności ze społeczeństwem, a dalej też, że ostatecznie zły człowiek staje się wyrzutkiem.
- brak świadomości JAK SOBIE INACZEJ PORADZIĆ Z POCZUCIEM ŻYCIOWEGO NIEDOWARTOŚCIOWANIA.
Ten ostatni punkt skomentuję, bo jest nie tylko kluczowy, ale w zasadzie jest przemilczany przez tradycyjne podejścia moralistyczne i religijne. Bo te podejścia raczej stawiają sprawy grzeszności na płaszczyźnie posłuszeństwo - tu grzech pojawia się wtedy, gdy jest zakaz, a ktoś go przekracza, albo jest nakaz, a ktoś go nie wypełnia. Ale gdyby sensem życiowego spełnienia się było podleganie zewnętrznym rygorom, czyli gdyby (już w perspektywie ostatecznej duchowości) istotą dobra była uległość jakimś przykazaniom i sugestiom zewnętrznym, przy (zapewne) jednoczesnym blokowaniu swoich pragnień, pytania "czego spontanicznie, w sercu chcę", to taki "raj", który w ten sposób by powstał, byłby społecznością dusz zniewolonych, żyjących pod presją rygorów, skupiając się na dzialaniu wbrew sobie (a przynajmniej wbrew tym spontanicznym odruchom i pragnieniom, jakie w nas powstają). To chyba jednak nie o to chodzi, gdy myślimy o zbawieniu, o raju...
Ja widzę zbawienie właściwie jako stan dokładnie przeciwny do tego, wynikające z bycia posłusznym. Podobnie widział to św. Augustyn, gdy tworzył sentencję "kochaj i rób, co chcesz". Ktoś mający dobre emocje i pragnienia naturalnie, spontanicznie docieka w swoich myślach dobra - stara się to dobro przybliżyć myślą, UŚWIADOMIĆ JEGO ASPEKTY, wymodelować tak, aby potem wdrożyć je w życiu.
Świadomości wymaga też w szczególności zdolność do oparcia się pokusom, manipulacjom, impulsom w stronę zła.
Tu dotykamy chyba samego clou sprawy! (stąd ten wielki, krzyczący tekst ostatniej tezy)
Zło nie jest efektem świadomości, lecz właśnie nieświadomości, jak sobie poradzić w obliczu tego, że wiele złych impulsów, wpływów na nas działa, zaś my nie dopracowaliśmy się metod dezaktywowania tego. Stąd też nieraz podkreślam, że świat przez Boga człowiekowi dany MUSI ZAWIERAĆ W SOBIE DIABŁA, musi być ewidentne, jasne dla nas, że dopiero dzięki aktywnemu, przemyślnemu, zaangażowanemu na maksa naszemu działaniu, będziemy w stanie osiągnąć stan zbawienia.
Bierność jest niszcząca!
Bierność, zakopywanie talentów jest tym czymś, co Jezus potępił w przypowieści o talentach/minach, bo jest ona samą istotą błędu. Dostaliśmy (niestety, choć z drugiej strony stety...) życie, w którym zło próbuje nas zmanipulować, działa na nas aktywnie. I jeśli pozostaniemy bierni, to czeka nas porażka, utracimy swoje zbawienie. Kto nie idzie naprzód, ten się cofa. Kto nie weźmie swojego życia w garść, nie narodzi się z ducha, nie znajdzie miejsca w przyszłym raju, bo jego dusza pozostanie na etapie zwierzęcym - podatna na żądze, życzeniowe traktowanie rozpoznań, czyli zakłamywanie rzeczywistości (aspekt prawdy), na wpływy zła.
Właściwie to bym się pokusił o - kontrowersyjną - tezę: nie istnieje coś takiego jak w pełni świadome czynienie zła - jest co najwyżej wybieranie zła półświadome.
Ta "świadomość", że "oto czynię zło" jest w istocie świadomością jednego aspektu przy jednoczesnej nieświadomości innego, kluczowego aspektu sprawy - jest BRAKIEM ŚWIADOMOŚCI tego, że lekceważąc dobro, niszczymy sami siebie. Nie jest zatem w pełni świadomością, a jedynie świadomością bardzo ułomną, cząstkową.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 11:29, 19 Lip 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3191
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:23, 19 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ja twierdzę, że przyczyną grzechu większości złych ludzi jest BRAK ŚWIADOMOŚCI, jakie GŁĘBSZE KONSEKWENCJE niesie ze sobą to, co ktoś grzesznie zadecydował. |
Rozumiem, że tak twierdzisz, ale wolałbym się skupić nie na tym, co twierdzimy, lecz co obiektywnego (przynajmniej w jakimś stopniu) przemawia za taką perspektywą.
W oparciu o co uważasz, że człowiek mający pełną świadomość (a więc rozumiejący bezsensowność i destrukcyjność grzesznych wyborów) nie wybierze zła? A może właśnie wybierze, bo ma wolną wolę, czyli zdolność wyboru wg własnej woli, która może wybrać dobro lub zło.
Druga sprawa, że powołałem się na pewne przykłady, ale nie było odzewu.
Wiele osób uzależnionych, zwłaszcza na wczesnych etapach uzależnienia lub w okresach abstynencji między nawrotami, potrafi analizować i werbalizować pełny zakres negatywnych konsekwencji swoich zachowań np. alkoholik doskonale wie, że jego picie niszczy rodzinę, pracę, zdrowie i finanse. Hazardzista rozumie, że przegrywa majątek i rujnuje relacje.
To rozumienie bezsensowności marnowania życia na destrukcyjne zachowania, jest na bardzo wysokim poziomie, a mimo to ludzie w swej wolności dalej w to brną.
Tradycyjna katolicka teologia argumentuje, że jak najbardziej jest możliwie dokonać wyboru zła z pełną świadomością i pełną dobrowolnością.
1. Apostazja. Człowiek był wierzący, otrzymał nauczanie Kościoła, poznał zasady wiary i moralności, a następnie bez przymusu, bez choroby psychicznej, świadomie i dobrowolnie, z pełnym rozeznaniem i namysłem odrzuca Kościół założony przez Boga.
2. Są ludzie (kiedyś towarzyski.pelikan zwracała na to uwagę), którzy z premedytacją i przez długie lata mogą planować jakąś zemstę pomimo tego, że mają świadomość przykazania miłości i przebaczenia. To mimo to pielęgnują w sobie nienawiść. Mamy tu więc trwałą postawę woli ku złu. Człowiek ma świadomość, że nienawiść jest grzechem i niszczycielską siłą, a zamiast pracować nad zmianą postawy i przebaczeniem to świadomie odmawia woląc trwać w złu.
3. Oszuści. Wiedzą, że ich działania są nieuczciwe. Odrzucają głos sumienia. Albo ludzie, którzy z premedytacją i świadomością planują zdradę małżeńską mając świadomość, że to przyniesie cierpienie drugiej stronie i dzieciom, jeśli są. Osoba taka jest w pełni świadoma krzywdy jaką wyrządza.
4. Podawałem też przykłady z Putinem, Hitlerem (mają świadomość do czego prowadzą ich działania).
Te przykłady podaję na uzasadnienie tezy, że osoba w momencie czynu doskonale wie, co robi i ma możliwość zrobienia inaczej, ale świadomie wybiera jednak zło.
Jeśli chcesz upierać się przy perspektywie (wysoka, dojrzała świadomość chroni przed popełnieniem zła) to chyba musisz zakwestionować istnienie:
- głosu sumienia
- Boże Objawienie, które objawia, co jest dobre, a co złe.
- prawa naturalnego wypisanego w sercu każdego człowieka (człowiek ma świadomość destrukcyjności grzechu na podstawie prawa naturalnego. Człowiek wewnętrznie odczuwa, że grzeszne wybory go niszczą, pozbawiają spokoju, niszczą relację).
Człowiek ma intuicyjne (lub poznane z nauki moralnej) poczucie, że np. zdrada bliskiej osoby jest aktem krzywdzącym i niszczącym. Ta "bezsensowność" (czyli negatywne konsekwencje emocjonalne, społeczne, duchowe) jest przecież powszechnie znana, prawda? Mimo to, w obliczu pokusy (np. chęci satysfakcji, zemsty, nowości), wola wybiera ulegnięcie jej, ignorując poznane konsekwencje i łamiąc moralne zobowiązania.
To jest właśnie tajemnica ludzkiej wolności, że człowiek, że jego wola może świadomie wybrać trwanie w wyniszczającym stanie, ignorując wewnętrzny głos sumienia i naturalne odczucia bezsensowności tego stanu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|