 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37560
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:11, 17 Lis 2025 Temat postu: Jak mądrze (nie) zaakceptować siebie? |
|
|
Różni guru i różne podręczniki duchowości wskazują na to, że zdrowa psychika wymaga akceptacji siebie. Ale czym jest owa akceptacja siebie?
- W prostackim ujęciu, "akceptacja siebie" przybiera formy pyszałkowatego wpierania sobie "ale jestem wspaniały/a, wymiatam, jestem najlepszy na świecie".
Skoro tak jest, to może należy właśnie zrezygnować z akceptacji siebie? Bo może każda akceptacja siebie okaże się i tak pychą, więc lepiej będzie od razu spisać siebie na straty?... Niektóre ortodoksyjne (szczególnie religijne) kierunki światopoglądowe zdają się stawiać sprawy właśnie w ten sposób - że należy uznać się za nieuchronnie winnego, potępionego, grzesznego i nieakceptowanego...
Czy istnieje taka forma akceptacji siebie, która nie będzie pychą?
- Wg mnie problem jest niebanalny, bo rzeczywiście akceptacja jako taka balansuje gdzieś na granicy pomiędzy bezwarunkowym lansowaniem się na "lepszego", czyli pyszałkowatym wywyższaniem z jednej strony, a z kolei może i fałszywym rozumieniem pokory, w ramach którego "pokornym" jest ten, który ulega ludziom opresyjnym, ulega bezradnie każdej władzy, ulega z zasady presji na nich wywieranej.
Akceptacja siebie, jeśliby ją wziąć w najprostszy sposób byłaby akceptacją też własnych błędów, wadliwości, grzechów, byłaby postawą "ja robię, co mi kaprys do głowy przyniesie, a inni niech się martwą konsekwencjami moich wyborów". A chyba nie o to w akceptacji siebie (przynajmniej tej mądrej) chodzi.
Właściwie to mój spór z integryzmem, jaki tutaj na forum prowadzę, zawiera w tle ten aspekt sprawy - akceptacji siebie. Integryzm buduje narracje i stwarza silną presję na to, aby wierni byli przede wszystkim posłuszni doktrynom i religijnym autorytetom. Integryzm w tym celu posługuje się presją na grzeszność, na poczucie winy, stawiając sprawy na zasadzie "jesteś winny z zasady, jesteś grzesznikiem i zostaniesz potępiony, jeśli nie przystaniesz do naszej grupy, jeśli nie staniesz się posłusznym naszym autorytetom". Ta presja na poczucie winy i nieakceptację ma osłabić siły mentalne, aby wierny dał się stłamsić religijnej władzy, aby był jej uległy i posłuszny. Ale oczywiście nie tylko integryzm i nie tylko religia próbują wygrywać tę WOJNĘ O MOC MENTALNEGO WPŁYWU I WŁADZY.
Wojna w której rozgrywa się akceptację, dominację, władzę toczy się praktycznie wszędzie wokół nas - w rodzinach, związkach romantycznych, w firmach, relacjach towarzyskich. Akceptacja jest rozgrywana w ten sposób, że ma dwa swoje "skrzydła":
- akceptacja osobista - samoakceptacja
- akceptacja przez kogoś, przez grupę - związana z poczuciem tożsamości grupowej, czy uczuciami ze strony ważnej emocjonalnie osoby.
Są osoby, które dość szybko przechodzą do -mniej lub bardziej subtelnych - form rozgrywania aspektu akceptacji, stawiają sprawy w stylu "zaakceptuję cię, ale bądź mi uległy/a w tym to ...".
Akceptacja siebie ma ścisły związek z akceptacją przez innych ludzi. Choć nie jest to związek prosty, wymodelowanie relacji pomiędzy tymi dwoma akceptacjami jest poważnym wyzwaniem.
Tutaj więc wrócę do czystej akceptacji siebie, w kontekście oskarżenia o pychę. Bo może, ktoś, kto zaakceptował siebie, jest po prostu już pyszałkiem?...
- Moją odpowiedzią tutaj jest: to zależy od tego, jaką postać przyjmuje owa akceptacja siebie, z czego ona wynika.
Pychą będzie akceptacja siebie, która wiąże się z wywyższaniem nad innych, z odrzuceniem odpowiedzialności za etyczny kształt relacji z ludźmi.
Ale nie będzie pychą akceptacja siebie, która nie żąda dla siebie wywyższenia, która bazuje na równości i wzajemnym szacunku.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25507
Przeczytał: 102 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:49, 17 Lis 2025 Temat postu: |
|
|
|
Co ostatnio czytasz Michale?
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37560
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:26, 17 Lis 2025 Temat postu: |
|
|
Akceptacja i nieakceptacja są tuż obok siebie - akceptując coś, logicznie wyjdzie na to, że nie zaakceptowaliśmy zaprzeczenia tego czegoś.
Akceptacja osób jest znacząco odmienną postawą psychiki w stosunku do np. akceptacji warunków przedstawionej umowy. Akceptując osobę w istocie akceptujemy całą masę niewiadomych z tą osobą związanych - z tym, jaka ona jest w tych trudnych aspektach siebie, jak się zachowa w przyszłości, albo kim była w przeszłości, a my może o tym nie wiemy.
Mężczyznom zaangażowanym uczuciowo może być trudno zaakceptować partnerki o bogatej seksualnej przeszłości. Dlaczego tak?...
- Bo chcieliby mieć przy sobie kobietę, która jest tylko ich, która kocha bez porównywania z jakąś pulą potencjalnie lepszych przeszłych partnerów. Ten przykład jest o tyle ciekawy, że dotyka dość wyjątkowego aspektu akceptacji osób - aspektu intymności, pragnienia bycia dla drugiej strony kimś ważnym, w jakimś stopniu wyróżnionym. W akceptacji dawanej przez kochanków oczywiście będą związki, kiedy ta akceptacja dotyczy tylko seksu, na zasadzie: robimy "te rzeczy", jest wtedy przyjemnie, ale potem każdy idzie do swoich spraw i nie oczekujemy od siebie zbyt wiele.
Ten aspekt wyróżnienia w relacji między ludźmi, akurat w związkach romantycznych, w których oczekuje się trwałości i głębi, robi się ważny. Jeśli wiemy, że jesteśmy dziesiątymi na liście doświadczeń romantycznych uniesień i porywów serca, to jest to deprecjonujące emocjonalnie taki związek, czujemy się jako tymczasowi partnerzy. To nie sprzyja myśleniu o kimś w stylu: pokocham cię ze wszystkich moich sił i na zawsze.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37560
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:18, 17 Lis 2025 Temat postu: |
|
|
Uczymy się akceptacji siebie, przeglądając się w akceptacji nam udzielanej. Trudno jest zaakceptować siebie ludziom, którzy nie doświadczyli akceptacji rodziców, albo byli odrzucani przez środowisko. Z drugiej strony...
jednak chyba ta akceptacja siebie najbardziej świadoma i stabilna, niepodlegająca wahaniom będzie niezależna, nawet w jakimś stopniu wbrew temu, że komuś się nie spodobaliśmy, albo ci czy tamci nas nie lubią.
Zarówna te doznane, jak i te odmówione nam akceptacje innych ludzi szkolą naszą własną zdolność zaakceptowania siebie.
Czy akceptacja powinna być bezwarunkowa?...
- To jest bardzo ciekawe, a do tego trudne pytanie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25507
Przeczytał: 102 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:50, 18 Lis 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | Uczymy się akceptacji siebie, przeglądając się w akceptacji nam udzielanej. Trudno jest zaakceptować siebie ludziom, którzy nie doświadczyli akceptacji rodziców, albo byli odrzucani przez środowisko. Z drugiej strony...
jednak chyba ta akceptacja siebie najbardziej świadoma i stabilna, niepodlegająca wahaniom będzie niezależna, nawet w jakimś stopniu wbrew temu, że komuś się nie spodobaliśmy, albo ci czy tamci nas nie lubią.
Zarówna te doznane, jak i te odmówione nam akceptacje innych ludzi szkolą naszą własną zdolność zaakceptowania siebie.
Czy akceptacja powinna być bezwarunkowa?...
- To jest bardzo ciekawe, a do tego trudne pytanie.  |
Masz odpowiedź. W filmie" Dom dobry"
Chyba nawet Jezus był nie podpowiadał aby nastawiać policzki
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37560
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:48, 24 Lis 2025 Temat postu: |
|
|
| Michał Dyszyński napisał: | Czy akceptacja powinna być bezwarunkowa?...
- To jest bardzo ciekawe, a do tego trudne pytanie.  |
Ja właściwie nie umiem się określić do końca, czy bardziej samego siebie akceptuję, czy nie akceptuję. Z tą akceptacją samego siebie jestem chyba blisko punktu pomiędzy przeciwieństwami. Ale jeśli już akceptuję siebie, to chyba trochę jako tego, którego Bóg zdecydował się pchnąć na ten świat, co by sugerowało, że do czegoś tu mam się przydać, a więc trzeba swoją obecność - w takiej formie jaką mam, bo aktualnie lepszej nie mam - zaakceptować.
A w tej części, w której siebie nie akceptuję?...
- Nie akceptuję swoich błędów, głupot popełnianych, słabości. Także nie akceptuję ogólnie tego, co sprawia mi ból i cierpienie, choć akceptuję, że muszę przez te trudności przejść, aby się udoskonalić.
Ale tak summa summarum nie można jedną tezą twierdzącą opisać tego, czy sam siebie akceptuję, czy nie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|