Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Apodyktyczność na maksa, czyli game is over!
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:03, 13 Maj 2021    Temat postu:

A ja pociągnę temat apodyktyczności, bo widzę w nim wielki potencjał świadomościowy.

Właściwie to do pewnego stopnia samo człowieczeństwo postrzegam jako coś rozpiętego pomiędzy apodyktycznością a przyzwoleniem przez nas na niezależność rzeczy, ludzi, idei.
Można by powiedzieć, że nieuporządkowanie naszej natury w tym kontekście da się odczytać jako "grzech pierworodny myśli".
Sytuacja jest skomplikowana, ponieważ
1. jesteśmy rzuceni w to życie z przymusem sprawczości, a więc i wymaganiem uzyskiwania kontroli
2. pierwszym odruchem jest uznanie iż "więcej kontroli = lepiej"
3. najprostszym odruchem zdobywania kontroli jest maksymalizowanie presji na otoczenie. Stąd bierze się dążenie do dominacji, nawet tyranii. To JEST NATURALNE!
Dopiero pewnej wyższej refleksji wymaga konstatacja: nie wszystko co bezpośrednio jawi się jakieś, będzie takim samym czymś trwale.
Presja, apodyktyczność, skłonność do narzucania wszystkim własnego zdania wbrew czemukolwiek jest zatem "naturą życia w tym świecie".
Teraz z tą - powtórzęL NATURALNĄ - tendencją zderza się pewne doświadczenie, mentalny prąd, rozumowanie o przeciwnym charakterze: nie wszystko warto jest kontrolować, nie wszystko musi być po mojemu, nawet wiele z tego co "po mojemu", warto jest uznać za błędne, zastąpić innym, a wreszcie...
wiem, że moje istnienie i życie jest formą wymiany informacji, energii, różnych form oddziaływania na styku kontrolowane - niezależne od mojej kontroli.
Przy czym to, że coś jest ode mnie niezależne, co nie poddaje się presji i kontroli MA TEŻ SWOJĄ NIEZBYWALNĄ WARTOŚĆ.
To odkrycie, iż ścieżka w stronę coraz większej kontroli jest wcale nie taka jedyna słuszna, a nawet że jest samowywrotna w ostatecznym rozrachunku, jest odkryciem na miarę ułożenia sobie swojej świadomości na nowo.
Kontrolowanie wymaga energii. Dominowanie zbyt silne degraduje mentalnie otoczenie, czyni je spustoszonym naszą presją i blokowaniem naturalnego rozwoju w tym otoczeniu. Apodyktyczni to często ludzie ograniczeni pod względem postrzegania. Oni nie przewidują co będzie dalej. Nie myślą o tym, co nastąpi, gdy ich plan dominowania otoczenia się powiedzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5520
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:30, 13 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Z faktu, że ktoś przedstawia wielość opcji ani nie wynika, że ten ktoś w ogóle ma rację, ani że ma jakąś wiekszą rację. Wobec tego, jeżeli chcesz wygrać w dyskusji powołując się na argument z wielości opcji, to jestes apodyktyczny wedle własnej definicji, bo niemerytoryczną presją chcesz na kimś wymusić przyznanie Ci racji.

Oczywiście, że z faktu przedstawienia wielości opcji nie wynika, iż ktoś tu ma rację. Takiej tezy nie było.
Z faktu, że ktoś POSTRZEGA wiele opcji wynika coś innego: gotowość do rozważania alternatyw w ogóle.
Jeśli ktoś widzi tylko jedną opcję, jeśli nie dopuszcza dla niej alternatywy, to nie ma u niego przestrzeni do tego, aby nie być apodyktycznym. Bo taki ktoś nie daje sobie nawet mentalnej szansy na uruchomienie rozumowania: ooo, widzę możliwość wyboru, poszukajmy tej opcji, która jawi się jako bardziej adekwatna.
Tak więc widzenie wielości opcji jest warunkiem KONIECZNYM, ale NIE JEST WARUNKIEM WYSTARCZAJĄCYM do bycia nie apodyktycznym.

Każdy kto kiedykoliwiek zmienił zdanie na jakiś temat, musi siłą rzeczy zdawać sobie sprawę z istnienia wielu opcji, ale z tego nie wynika, że te opcje były poprawne albo równie dobre i powinien je wszystkie równolegle uznawać.

Tobie się może wydawać, że ktoś z góry odrzuca inne opcje, a ten ktoś być może po prostu te opcje już zdołał przerobić i odrzucić jako wadliwe.

Tymczasem Ty sam przyznajesz, że z góry zakładasz, że osoba dostrzegająca jedną poprawną opcję nie może mieć racji!:
Cytat:
Tak więc akurat dla mnie, jeśli ktoś widzi tylko jedną opcję, jeśli jeszcze się przy niej w sposób absolutny upiera, to nawet nie widzę tu kwestii CZY on może mieć rację? Nawet już nie zastanawiam się, czy ktoś kto widzi świat czarno - biało i żąda absolutnego oddania umysłów jakiemuś tam wyróżnionemu postrzeganiu ma szansę mieć rację, tylko z góry zakładam, iż jej nie ma...

I tym sposobem sam się ustawiasz w pozycji osoby, która postrzega tylko jedną opcję "osoba dostrzegająca jedną poprawną opcję nie może mieć racji". Nie bierzesz pod uwagę, że może mieć rację, mimo że są przecież prawdy bezalternatywne, np. 2 +2 = 4.

Gdybyś dostrzegał w tej kwestii alternatywy, doszedłbyś do wniosku "osoba dostrzegająca jedną opcję może się mylić, ale może też mieć rację, ponieważ czasem tylko jedna opcja jest prawdziwa bądź uprawniona"

A z tego wniosku wynika kolejny, że analizując zasadność jakiegoś twierdzenia nie należy się kierować liczbą dostrzeganych czy przedstawianych opcji, tylko analizować, jak się mają poszczególne twierdzenia do faktów. W ten sposób można uniknąć apodyktycznego odrzucania czyichś twierdzeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:02, 13 Maj 2021    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Gdybyś dostrzegał w tej kwestii alternatywy, doszedłbyś do wniosku "osoba dostrzegająca jedną opcję może się mylić, ale może też mieć rację, ponieważ czasem tylko jedna opcja jest prawdziwa bądź uprawniona"

A z tego wniosku wynika kolejny, że analizując zasadność jakiegoś twierdzenia nie należy się kierować liczbą dostrzeganych czy przedstawianych opcji, tylko analizować, jak się mają poszczególne twierdzenia do faktów. W ten sposób można uniknąć apodyktycznego odrzucania czyichś twierdzeń.

To znaczy, że źle mnie zrozumiałaś. Ja nie twierdzę, iż OPOWIADANIE SIĘ za jedną z opcji, nawet w zdecydowany sposób opowiadanie się jest z góry błędem.
Twierdzę co innego: każdy osąd wynika z jakichś założeń. (osąd kompletnie bez założeń, modelu, przesłanek do niego, to osąd chaotyczny, czyli merytorycznie bezwartościowy)
Te założenia, jakie się czyni można sobie uświadamiać, ale można uznawać "tak to jest".
Opcja uświadomiona oznacza, że ktoś panuje nad swoim rozumowaniem, a jednocześnie, że umie porównywać swój pogląd z innymi poglądami, umie zdiagnozować go w kontekście alternatyw. Jeśli ktoś takiej osobie wskaże alternatywę, to ona jest w stanie wytłumaczyć dlaczego odrzuca ową alternatywę, pozostając przy rozwiązaniach własnych.
Osoba bez świadomości alternatyw, osoba nie mająca kontekstu rozumowania widzi wyłącznie swoją wizję rzeczy i tylko o niej potrafi myśleć, a także nie potrafi przyjąć wobec niej innego stanowiska, jak tylko upieranie się na zabój. To jest typowy dyskutant apodyktyczny. Jako odmianę ten typ miewa słabszą formę. polegającą na tym, że gdzieś daleko w tle apodyktycznemu się odzywa ewentualność owej alternatywy, ale funkcjonalnie i tak emocje, fanatyzm, zacietrzewienie nie pozwalają poświęcić jej nawet minimum uwagi, a w grze jest jedynie ośle wpieranie własnej wersji.

Sam staram się poświęcić uwagę alternatywnym opcjom rozumowania. Oczywiście, na ile potrafię (siebie nie przeskoczę). Ale deklaruję, iż w ogóle chcę się alternatywami zajmować. Chociaż stawiam też i warunki dla owego zajęcia. Tymi warunkami są:
- względnie jasne wyłonienie stanowiska, czyli sformułowanie go jakoś koncepcyjnie niesprzecznie, separując się od nadmiaru emocji, czy intuicyjnego zamglenia sprawy.
- oczekuję też jakoś konceptualnie wyłonionego argumentu (może więcej niż jednego) za danym stanowiskiem.
Jeśli zatem ktoś mi oświadczy "jest inaczej, niż mówisz, a w ogóle to jesteś głupi", to takie "przedstawienie stanowiska" traktuję jako spam, czyli stanowiska de facto NIE przedstawienie.
Ale jeśli ktoś mi powie coś w stylu "w odróżnieniu od twojego, definiuję moje stanowisko tak, a tak, motywując to motywem M", to poczuwam się w obowiązku zajęcia się danym zagadnieniem, ustosunkowania się do niego.
Czy zawsze mi się udaje utrzymać ten ideał elastyczności w podejściu?... Pewnie nie zawsze. Pewnie można mi zarzucić, iż nieraz poglądom, które kiedyś dawno z różnych powodów wyrzuciłem poza nawias mojego zainteresowania poświęcam (jako uznanym wcześniej za nieperspektywiczne) mniejszą uwagę, co może skutkować odczuciem, iż w ogóle odrzuciłem alternatywę. Ale raczej staram się przymusić do zajęcia się nawet tym, co było przeze mnie odrzucone, a wręcz czasem szczególnie tym, co kiedyś odrzuciłem. Staram się nie być apodyktyczny, co definiuję jako gotowość do wysłuchiwania RZECZOWYCH argumentów i analizowania stanowisk odrębnych od mojego.
Ale "analizowanie" tych stanowisk, nie oznacza zgadzania się z nimi. Najczęściej cudze stanowiska odrzucam, co wynika z tego, że już wcześniej przemyślałem sprawę i znane mi przesłanki wskazały mi za tym, co aktualnie przyjmuję. Czasem jednak zmieniam swoje zdanie. A na pewno zmuszam się do analizy innych stanowisk przed ich ostateczną oceną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:52, 13 Maj 2021    Temat postu:

Filozoficzny Pietras napisał:
Prosty przykład:

Kościół do samego końca utrzymywał, że Ziemia jest w centrum wszechświata (co jest świadectwem obskurantyzmu besserwisserskiego) i kiedy nagle jeden człowiek na globie czyli Mikołaj Kopernik podważył ten dogmat w naukowy sposób prezentując swój model heliocentryczny to mimo, że racja stała po jego stronie, stanowisko katolickie do samego końca negowało, cenzurowało i podważało to odkrycie (również cecha obskurantyzmu) definiując ją jedynie jako hipotezę matematyczną i umieszczając to dzieło w indeksie ksiąg zakazanych narzucając tym samym swój odmienny punkt widzenia i zwalczając wszelki sprzeciw ku niej (apodyktyczność) grożąc to Kopernikowi spaleniem na stosie za szerzenie herezji

Nie będę ukrywał, że akurat przykład wybrałeś słaby. Wynika to zapewne z braku zainteresowania się tematem i poprzestaniu na obiegowych poglądach.
Kopernik nie był oskarżany o nic, bo nawet nie miał szans na to, jako że swoje dzieło "De revolutionibus orbium caelestium" dostał po wydrukowaniu na łożu śmierci. Zanim się szersze grono ludzi mogło jego dziełem zainteresować, Kopernik już nie żył. To może drobiazg, ale świadczący o tym, że do wniknięcia w ten historyczny galimatias tamtych czasów nie starczyło Ci cierpliwości. A jest tu sporo do filozofowania i dowiedzenia się.
Z jednak strony masz trochę rację, że KrK był zamieszany w różne wsteczne działania na tym polu, ale ogólnie nie bardziej niż inne siły polityczne tamtych czasów (bardziej się burzyli na propozycję nowego porządku świata protestanci, dla których Biblia jest bardziej bezpośrednią jako źródło). Poza tym, takie były czasy - to stanowisko w kwestii zmiany "kosmologii" jaka obowiązywała nie było wcale bardziej problemem kościoła, co ogólnie podejścia do wiedzy (także ze strony autorytetów świeckich). Łatwo jest nam, z XXI wiecznej perspektywy ewolucji wiedzy całej ludzkości, sobie ludzi owych czasów potępić, trudniej jest wczuć się w ich myślenie, zrozumieć ich.
Tak w ogóle, problem z blokowaniem wiedzy ujawnił się dopiero za Galileusza, gdy kazano mu się wyrzec poglądów (z tym słynnym "a jednak się kręci"). Wynikało to z resztą z intrygi, jaką ktoś uknuł przeciw Galileuszowi, gdy ówczesnemu papieżowi ktoś zasugerował, że negatywna postać w wydanym przez Galileusza "Dialogu" jest wzorowana właśnie na papieżu.
Niewątpliwie ma na swoim koncie KrK grzechy pod tym względem, lecz niesprawiedliwością jest zwalanie nań całej winy. Ludzkość dopiero się uczyła jak w ogóle traktować wiedzę - cała ludzkość (i dalej się uczy), nie tylko koła religijne. To wszystko było mozolnym odkrywaniem - przez wieki, przez kolejne pokolenia. Wiele z tego, co się dzisiaj zbiorczo przypisuje kościołowi, w istocie było nadgorliwością ludzi, którzy sami do kościoła nie należąc "wykazywali się". Giordana Bruna (to chyba najbardziej wyrazisty przykład grzechów Kościoła pod tym względem) skazał wcale nie sąd kościelny, nie inkwizycja (a przynajmniej nie bezpośrednio) lecz sąd świecki (choć ich nadgorliwość chyba w jakiś sposób trzeba wiązać z atmosferą religijną tamtych czasów).
W każdym razie to wszystko nie jest takie proste (choć nie neguję błędów Kościoła, lecz "kto jest bez winy").
Besserwiserskość, czyli po prostu intelektualna pycha jest według mnie wcale nie ekskluzywną cechą religii. Bardziej jest cechą WŁADZY, choć też w dużym stopniu efektem KOMPLEKSÓW. Z moich obserwacji wynika, że najbardziej dostojnym, autorytatywnym, nie znoszącym sprzeciwu tonem wypowiadają się osoby z kompleksami, niepewne swoich przekonań, próbujące właśnie tonem i apodyktycznością - zamiast argumentów - doprawić sobie znaczenia.
W NLP mówi się o "knowlerach" i "lernerach" - ci pierwsi stawiają rzeczy tak, że one "po prostu wiedzą", jak to jest i nie ma dyskusji, z lernerzy - oczywiście się uczą. Knowlerzy naturalnie będą apodyktyczni, lernerzy gotowi do zajmowania się nowymi zagadnieniami, do dyskusji, także do zmiany stanowiska. Osoby o rzetelnej wiedzy rzadko stawiają sprawę w sposób apodyktyczny, bo z doświadczenia wiedzą, ile pytań należy rozpatrzyć, ile założeń (często nieoczywistych) poczynić, aby cokolwiek stwierdzić. Takie osoby nie upierają się przy jednym stanowisku, bo na własnej skórze poznali dla niej alternatywy, czasem alternatywy o nie tak zupełnie zerowym prawdopodobieństwie sensowności.

Ja osobiście, jak widzę "eksperta", który mówi "jest tak, a tak, nie ma tu wątpliwości", to go umieszczam na początku listy do uznania za pseudoeksperta, za osobę o niskiej kompetencji. A jak ktoś na zapytanie odpowie coś w stylu: "to jest skomplikowane, ale przyjmując najczęściej stosowane założenia, biorąc pod uwagę główne kryteria, możemy przyjąć że..." to ja już wiem, że to jest gość, który:
- nie chce nikogo pochopnie wprowadzić w błąd
- rozumie złożoność sprawy
- nie ma parcia na bycie uznawanym za wielki autorytet, a zamiast niego czuje odpowiedzialność spoczywającą na tym, który coś doradzi nieprecyzyjnie, ktoś tam się zastosuje nieprawidłowo coś rozumiejąc, a potem wychodzą z tego konsekwencje...
I dla mnie to jest dopiero prawdziwy ekspert.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:17, 13 Maj 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5500
Przeczytał: 48 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:24, 13 Maj 2021    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:
Ja się zastanawiam po diabła Michał stwarzał nowy watek. Wiieloświat Michała

Wątek stworzony przez pietruchę (filozoficzny Pietras) nie był dobry??

Nie był tematem Michała! W tamtym temacie mógł przyznać rację Pietrasowi, a tutaj to jemu mogą przyznawać rację.
To ta ukryta apodyktyczność (a raczej jej negatywny aspekt), o którym pisała pelikan.


Apodyktyczni nie tworzą nowych wątków, ale odpowiadają w cudzych.
Tworząc nowy wątek narażają się na atak ze strony innych. A chodzi o to, żeby to oni mieli pole do ataku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:34, 13 Maj 2021    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
Banjankri napisał:
Semele napisał:
Ja się zastanawiam po diabła Michał stwarzał nowy watek. Wiieloświat Michała

Wątek stworzony przez pietruchę (filozoficzny Pietras) nie był dobry??

Nie był tematem Michała! W tamtym temacie mógł przyznać rację Pietrasowi, a tutaj to jemu mogą przyznawać rację.
To ta ukryta apodyktyczność (a raczej jej negatywny aspekt), o którym pisała pelikan.


Apodyktyczni nie tworzą nowych wątków, ale odpowiadają w cudzych.
Tworząc nowy wątek narażają się na atak ze strony innych. A chodzi o to, żeby to oni mieli pole do ataku.

Stworzyłem nowy wątek, takie "forka", bo chciałem skupić się na samym aspekcie apodyktyczności. Wątek źródłowy był bardziej ogólny, a ja nie chciałem go spamować tym mocno uściślonym podejściem.
Ale warto też dodać, że każde przypisanie komuś intencji (jak tutaj mi) jest o tyle "bezpieczne" dla kogoś, kto próbuje na tym przypisaniu coś "ugrać", że nie ma możliwości udowodnić, że ktoś takiej intencji nie miał.
Rozpoznanie takiego zarzutu z intencji jako wadliwego może się dokonać dla osób, które trochę głębiej analizują aspekty dyskusji, łącząc następijące elementy
1. totalną nieweryfikowalność zarzutu
2. związana z nieweryfikowalnością niemożliwość obrony przed zarzutem - czyli oskarżyciel może sobie "hasać" do woli
3. uniwersalność tego typu zarzutów - każdy sobie może je stawiać, niezależnie od przesłanek.
Zbierając to do kupy razem raczej wychodzi na to, że taki zarzut - szczególnie jeśli jest w nim jawna napastliwość, nieżyczliwe podejście - raczej świadczy o stawiającym zarzut, niż o tym, na kogo jego ostrze zostało skierowane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Filozoficzny Pietras




Dołączył: 07 Kwi 2021
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:21, 13 Maj 2021    Temat postu:

Cytat:
Nie będę ukrywał, że akurat przykład wybrałeś słaby. Wynika to zapewne z braku zainteresowania się tematem i poprzestaniu na obiegowych poglądach.
Kopernik nie był oskarżany o nic, bo nawet nie miał szans na to, jako że swoje dzieło "De revolutionibus orbium caelestium" dostał po wydrukowaniu na łożu śmierci. Zanim się szersze grono ludzi mogło jego dziełem zainteresować, Kopernik już nie żył. To może drobiazg, ale świadczący o tym, że do wniknięcia w ten historyczny galimatias tamtych czasów nie starczyło Ci cierpliwości. A jest tu sporo do filozofowania i dowiedzenia się.


Cóż posiadam inne źródło wiedzy ale jeśli masz rację, że kilka faktów różni się od tego jak to opisałem to wypada zweryfikować to i jeśli nie mylisz się to podziękować ci za wskazanie ich i ewentualnie wprowadzenie delikatnej korekty zasobu informacji. A więc tak na zaś już podziękuję :szacunek:

Cytat:
Besserwiserskość, czyli po prostu intelektualna pycha jest według mnie wcale nie ekskluzywną cechą religii. Bardziej jest cechą WŁADZY, choć też w dużym stopniu efektem KOMPLEKSÓW. Z moich obserwacji wynika, że najbardziej dostojnym, autorytatywnym, nie znoszącym sprzeciwu tonem wypowiadają się osoby z kompleksami, niepewne swoich przekonań, próbujące właśnie tonem i apodyktycznością - zamiast argumentów - doprawić sobie znaczenia.


Trafne spostrzeżenie. Reszta treści też jest rzeczowo opisana i można potraktować to jako punkt zaczepienia do wyciągnięcia konstruktywnych dla siebie refleksji.


Ostatnio zmieniony przez Filozoficzny Pietras dnia Czw 22:32, 13 Maj 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21417
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:45, 14 Maj 2021    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
Banjankri napisał:
Semele napisał:
Ja się zastanawiam po diabła Michał stwarzał nowy watek. Wiieloświat Michała

Wątek stworzony przez pietruchę (filozoficzny Pietras) nie był dobry??

Nie był tematem Michała! W tamtym temacie mógł przyznać rację Pietrasowi, a tutaj to jemu mogą przyznawać rację.
To ta ukryta apodyktyczność (a raczej jej negatywny aspekt), o którym pisała pelikan.


Apodyktyczni nie tworzą nowych wątków, ale odpowiadają w cudzych.
Tworząc nowy wątek narażają się na atak ze strony innych. A chodzi o to, żeby to oni mieli pole do ataku.


Ciekawe spostrzeżenie. Banjankri nie tworzy wątków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Filozoficzny Pietras




Dołączył: 07 Kwi 2021
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 5:27, 14 Maj 2021    Temat postu:

Semele napisał:


Rozumiem. dlaczego pietra nazwany przeze mnie wdzięcznie :wink: pietrucha pisze tak:

widzenia co jest nie prawdą i jak na ironie właśnie samo w sobie apodyktyczne kto tak twierdzi ;)

dlaczego pisze oddzielnie? nie prawdą??

Może chciał coś mocno uwypuklić??

[link widoczny dla zalogowanych]


Dziękuję za miły komplement :szacunek: Zwróciłaś uwagę na istotną rzecz właśnie często przeoczam ten szczegół. :fuj:

Michał Dyszyński

Widzę, że na maksa to i Ty rozgadany jesteś i jakoś przypadło Ci do gustu reflektowanie nad tą apodyktycznością tutaj jednak tak zastanawiam się, a jakie masz zdanie na temat kolejnych trzech pojęć, które Ci za chwilę podam i opiszę ich definicję. Powiedz czy ich zastosowanie w praktyce podczas tutejszych konwersacji również dostrzegasz poza samą apodyktycznością :mrgreen: ? A więc mam na myśli:

Faryzeizm - Fałsz i zakłamanie w postępowaniu, a także postawa fałszywej pobożności, obłudy i hipokryzji, połączona z zadufaniem w sobie.

Werbalizm - Nadmiar słów w tekście lub wypowiedzi, niezawierających istotnych treści, a także będąca wypowiedzią beztreściową lub prawie beztreściową, czyli zawierająca nieproporcjonalnie wiele słów w porównaniu z przekazywaną treścią. Z reguły z błędem tym wiąże się fałszywa intencja przekonania odbiorcy informacji, że ma do czynienia z przekazem istotnej treści czasami sprawiająca pozory obszernej publikacji lub argumentacji za daną tezą.

Kazuistyka - Skomplikowana i niejasna argumentacja, polegająca na naginaniu argumentów w celu uzasadnienia jakiejś tezy. Potocznie rozumiana też jako krytyczne określenie przebiegłego i pokrętnego argumentowania.

I oczywiście to nie jest tylko pytanie wyłącznie do Michała ciekaw jestem też co inni powiedzą :D Bo czasem takie wielostronne rozpisywanie się (werbalizm) z domieszką przekręcania faktów, wyciągania z kontekstów (kazuistyka) i zdarza się, że umotywowana faryzeizmem na pozór może sprawiać wrażenie jakże obszernego zasobu słownikowego, wielowektorowego bogactwa poglądów, a tak naprawdę chodzi o złudne stworzenie pozorów, że rozmawia się z kimś erudytywnym kto rzekomo lawiną słów w swoim wypracowaniu ma przygnieść naszą podmiotowość merytoryczną. Czyli argumentem, że pozornie jest ktoś taki mądrzejszy od nas, bieglejszy w jakiejś dziedzinie wiedzy ma sugerować sam fakt jego kolosalnej, zmasowanej ilości treści, a nie bezpośrednio argumentacja jaka za tym przemawia. I dlatego stąd pytam czy ludzie tutaj piszący dostrzegają u siebie nawzajem przejaw takich manier w charakterze ich wypowiedzi? :)


Ostatnio zmieniony przez Filozoficzny Pietras dnia Pią 5:46, 14 Maj 2021, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5520
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:00, 14 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Gdybyś dostrzegał w tej kwestii alternatywy, doszedłbyś do wniosku "osoba dostrzegająca jedną opcję może się mylić, ale może też mieć rację, ponieważ czasem tylko jedna opcja jest prawdziwa bądź uprawniona"

A z tego wniosku wynika kolejny, że analizując zasadność jakiegoś twierdzenia nie należy się kierować liczbą dostrzeganych czy przedstawianych opcji, tylko analizować, jak się mają poszczególne twierdzenia do faktów. W ten sposób można uniknąć apodyktycznego odrzucania czyichś twierdzeń.

To znaczy, że źle mnie zrozumiałaś. Ja nie twierdzę, iż OPOWIADANIE SIĘ za jedną z opcji, nawet w zdecydowany sposób opowiadanie się jest z góry błędem.
Twierdzę co innego: każdy osąd wynika z jakichś założeń. (osąd kompletnie bez założeń, modelu, przesłanek do niego, to osąd chaotyczny, czyli merytorycznie bezwartościowy)
Te założenia, jakie się czyni można sobie uświadamiać, ale można uznawać "tak to jest".
Opcja uświadomiona oznacza, że ktoś panuje nad swoim rozumowaniem, a jednocześnie, że umie porównywać swój pogląd z innymi poglądami, umie zdiagnozować go w kontekście alternatyw. Jeśli ktoś takiej osobie wskaże alternatywę, to ona jest w stanie wytłumaczyć dlaczego odrzuca ową alternatywę, pozostając przy rozwiązaniach własnych.
Osoba bez świadomości alternatyw, osoba nie mająca kontekstu rozumowania widzi wyłącznie swoją wizję rzeczy i tylko o niej potrafi myśleć, a także nie potrafi przyjąć wobec niej innego stanowiska, jak tylko upieranie się na zabój. To jest typowy dyskutant apodyktyczny. Jako odmianę ten typ miewa słabszą formę. polegającą na tym, że gdzieś daleko w tle apodyktycznemu się odzywa ewentualność owej alternatywy, ale funkcjonalnie i tak emocje, fanatyzm, zacietrzewienie nie pozwalają poświęcić jej nawet minimum uwagi, a w grze jest jedynie ośle wpieranie własnej wersji.

Nie rozumiem jednak co miałeś na myśli pisząc, że osoba, która dostrzega tylko jedną opcję, nie może mieć racji:
Cytat:
Tak więc akurat dla mnie, jeśli ktoś widzi tylko jedną opcję, jeśli jeszcze się przy niej w sposób absolutny upiera, to nawet nie widzę tu kwestii CZY on może mieć rację? Nawet już nie zastanawiam się, czy ktoś kto widzi świat czarno - biało i żąda absolutnego oddania umysłów jakiemuś tam wyróżnionemu postrzeganiu ma szansę mieć rację, tylko z góry zakładam, iż jej nie ma...


W jakim sensie nie ma racji? Czy jeżeli ktoś nigdy nie słyszał żadnego innego systemu matematycznego poza tym, w którym 2+2=4 i absolutnie się upiera, że 2+2=4, to znaczy, że nie ma racji? Czy z faktu, że ktoś sobie nie uświadamia założeń wynika, że te założenia są błędne albo że wyciągnął z nich niepoprawne wnioski?

O ile rozumiem, że twierdzenia takiej osoby można uznać za bezrefleksyjne, to nie kumam, co to ma wspólnego z ich zasadnością, merytoryczną wartością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 7 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:22, 14 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Twierdzę co innego: każdy osąd wynika z jakichś założeń. (osąd kompletnie bez założeń, modelu, przesłanek do niego, to osąd chaotyczny, czyli merytorycznie bezwartościowy)
Te założenia, jakie się czyni można sobie uświadamiać, ale można uznawać "tak to jest".

To trochę dygresja, ale kwestia jest bardzo ważna, więc skrótowo napiszę.
To chyba i jest ta największa dziura w twoim światopoglądzie. Założeń trzeba unikać, chyba że się nie da inaczej, ale takie sytuacje nie występują często, ale najważniejsze - to zawsze musi być opcja tymczasowa, którą po to się zakłada, by w krótkim czasie ją sobie udowodnić. Założenie aksjomatyczne czy presupozycja jest zawsze drugą błędną. Bo tam nie ma reguł. Ty sobie zakładasz Boga, ateista presupozycyjny jego brak - a żaden nie wie jak jest naprawdę. Więc podsumowując: permanentne założenie - to pewna droga do rojeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:00, 14 Maj 2021    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Twierdzę co innego: każdy osąd wynika z jakichś założeń. (osąd kompletnie bez założeń, modelu, przesłanek do niego, to osąd chaotyczny, czyli merytorycznie bezwartościowy)
Te założenia, jakie się czyni można sobie uświadamiać, ale można uznawać "tak to jest".

To trochę dygresja, ale kwestia jest bardzo ważna, więc skrótowo napiszę.
To chyba i jest ta największa dziura w twoim światopoglądzie. Założeń trzeba unikać, chyba że się nie da inaczej, ale takie sytuacje nie występują często, ale najważniejsze - to zawsze musi być opcja tymczasowa, którą po to się zakłada, by w krótkim czasie ją sobie udowodnić. Założenie aksjomatyczne czy presupozycja jest zawsze drugą błędną. Bo tam nie ma reguł. Ty sobie zakładasz Boga, ateista presupozycyjny jego brak - a żaden nie wie jak jest naprawdę. Więc podsumowując: permanentne założenie - to pewna droga do rojeń.

Obawiam się, że Twój głos po prostu wynika z tego, że nie zainteresowałeś się głębiej logiką. To co tu piszesz, jest zwyczajnie sprzeczne z tym, jak logika traktuje stwierdzenia, poznanie, wiedzę. A przede wszystkim ignorujesz to, że aby cokolwiek dowieść, trzeba mieć CZYM dowodzić. Dowodzi się tym, co UZNAŁEŚ - MASZ ZAŁOŻONE. I od tego nie ma ucieczki.
Jeśli chodzi o istnienie Boga, to najbliżej tego, jak to należałoby rozumieć, byłoby uznanie twierdzenia o Jego istnieniu jako KLUCZOWĄ HIPOTEZĘ ŚWIATOPOGLĄDOWĄ. Hipotezy są i w nauce. Jest wiele hipotez, których dowodu nie mamy, a nawet nie wiemy, czy kiedyś ten dowód się pojawi. I nie ma w tym nic ani dziwnego, ani niepoprawnego rozumowo.
Zaś sama hipoteza o istnieniu Boga zostanie zweryfikowana...
śmiercią każdego z nas. Albo Go zobaczymy, albo się o Nim dowiemy, albo wtedy nie będzie tych nas, którzy mogliby cokolwiek się dowiadywać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 7 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:58, 14 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Obawiam się, że Twój głos po prostu wynika z tego, że nie zainteresowałeś się głębiej logiką. To co tu piszesz, jest zwyczajnie sprzeczne z tym, jak logika traktuje stwierdzenia, poznanie, wiedzę. A przede wszystkim ignorujesz to, że aby cokolwiek dowieść, trzeba mieć CZYM dowodzić. Dowodzi się tym, co UZNAŁEŚ - MASZ ZAŁOŻONE. I od tego nie ma ucieczki.

Nigdzie uciekać nie ma potrzeby, każdy potrafi stwierdzić jaki kolor ma trawa, czy gruszka mu smakuje czy dziś jest zimno na dworze i to wszystko bez żadnych założeń.
A logika "przełknie" niemal wszystko co jej dadzą. Uznasz się za najmądrzejszą osobę, to i wnioski będziesz miał najmądrzejsze.

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli chodzi o istnienie Boga, to najbliżej tego, jak to należałoby rozumieć, byłoby uznanie twierdzenia o Jego istnieniu jako KLUCZOWĄ HIPOTEZĘ ŚWIATOPOGLĄDOWĄ. Hipotezy są i w nauce. Jest wiele hipotez, których dowodu nie mamy, a nawet nie wiemy, czy kiedyś ten dowód się pojawi. I nie ma w tym nic ani dziwnego, ani niepoprawnego rozumowo.

Nie chodzi o to, że nie można mieć hipotez, tylko, że można sobie założyć rzecz dowolną i następnie na tym zbudować cały światopogląd. Jedni zakładają jedno, inni zupełnie coś przeciwnego. Natomiast zajmowanie się hipotezami, których nie da się zweryfikować, to strata czasu.

Michał Dyszyński napisał:
Zaś sama hipoteza o istnieniu Boga zostanie zweryfikowana...
śmiercią każdego z nas. Albo Go zobaczymy, albo się o Nim dowiemy, albo wtedy nie będzie tych nas, którzy mogliby cokolwiek się dowiadywać.

No i sam sobie zaprzeczyłeś. Zaczynasz od "zostanie zweryfikowana", a kończysz na "nie będzie tych, którzy się dowiedzą". A mogę Ci podać jeszcze inny przykład, wszyscy zostaną, tylko że otrzymają zapomnienie... [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:17, 16 Maj 2021    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Obawiam się, że Twój głos po prostu wynika z tego, że nie zainteresowałeś się głębiej logiką. To co tu piszesz, jest zwyczajnie sprzeczne z tym, jak logika traktuje stwierdzenia, poznanie, wiedzę. A przede wszystkim ignorujesz to, że aby cokolwiek dowieść, trzeba mieć CZYM dowodzić. Dowodzi się tym, co UZNAŁEŚ - MASZ ZAŁOŻONE. I od tego nie ma ucieczki.

Nigdzie uciekać nie ma potrzeby, każdy potrafi stwierdzić jaki kolor ma trawa, czy gruszka mu smakuje czy dziś jest zimno na dworze i to wszystko bez żadnych założeń.

Właśnie od tego logika jest, aby jakoś się wyrwać z tego "każdy potrafi stwierdzić". Właśnie od tego!

Jeśli mielibyśmy się zadowalać tym, co każdy potrafi stwierdzać, jeśli to miałoby być ostateczną instancją dla naszego rozumu, arbitrem co jest prawdą, to wystarczy spojrzeć na dowolny spór (także ten na sfinii), prawie że dowolną rozmowę, gdzie ludzie coś sobie stwierdzają, a wzajemnie sobie przeczą, aby dojść do wniosku, że metoda rozumowania oparta o "każdy sobie stwierdza" jest zwyczajnie ścieżką do totalnego braku rozstrzygnięcia, co właściwie prawdą jest, a co nie jest.
Jeśliby metoda na "każdy potrafi stwierdzić" miała być jakimś rozwiązaniem, uznanym przez Szanownego Przedpiscę, to ja osobiście chętnie ją tu wykorzystam i STWIERDZĘ, żę to się nie ma szansy spiąć w jakąkolwiek sensowną całość w sytuacji, gdy mamy tak wielką różnicę poglądów między ludźmi, każdy z nich stwierdza, co mu się wydaje, a pogodzić się nie chcą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 7 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:00, 16 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Właśnie od tego logika jest, aby jakoś się wyrwać z tego "każdy potrafi stwierdzić". Właśnie od tego!

No oczywiście, to "wyrwanie się" polaga na ustaleniu przez Michała jak jest i nikogo już pytać nie musi...

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli mielibyśmy się zadowalać tym, co każdy potrafi stwierdzać, jeśli to miałoby być ostateczną instancją dla naszego rozumu, arbitrem co jest prawdą, to wystarczy spojrzeć na dowolny spór (także ten na sfinii), prawie że dowolną rozmowę, gdzie ludzie coś sobie stwierdzają, a wzajemnie sobie przeczą, aby dojść do wniosku, że metoda rozumowania oparta o "każdy sobie stwierdza" jest zwyczajnie ścieżką do totalnego braku rozstrzygnięcia, co właściwie prawdą jest, a co nie jest.

A masz lepszą metodę? Maila czy nr telefonu do Pana B.?

Michał Dyszyński napisał:
Jeśliby metoda na "każdy potrafi stwierdzić" miała być jakimś rozwiązaniem, uznanym przez Szanownego Przedpiscę, to ja osobiście chętnie ją tu wykorzystam i STWIERDZĘ, żę to się nie ma szansy spiąć w jakąkolwiek sensowną całość w sytuacji, gdy mamy tak wielką różnicę poglądów między ludźmi, każdy z nich stwierdza, co mu się wydaje, a pogodzić się nie chcą.

No ale co zyskujesz swoim założeniem w momencie gdy ateista ma przeciwne?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3339
Przeczytał: 41 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:15, 16 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli chodzi o istnienie Boga, to najbliżej tego, jak to należałoby rozumieć, byłoby uznanie twierdzenia o Jego istnieniu jako KLUCZOWĄ HIPOTEZĘ ŚWIATOPOGLĄDOWĄ. Hipotezy są i w nauce.


Bóg nie może być hipotezą, bo:

po pierwsze:

Bóg jest niefalsyfikowalny empirycznie i filozoficznie.

po drugie:

Wierzący traktują istienie Boga realnie: modlą się, uważają, że jest obecny w ich życiu, że działa, że pomaga. Tak się traktuje hipotezy? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:12, 16 Maj 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli chodzi o istnienie Boga, to najbliżej tego, jak to należałoby rozumieć, byłoby uznanie twierdzenia o Jego istnieniu jako KLUCZOWĄ HIPOTEZĘ ŚWIATOPOGLĄDOWĄ. Hipotezy są i w nauce.


Bóg nie może być hipotezą, bo:

po pierwsze:

Bóg jest niefalsyfikowalny empirycznie i filozoficznie.:

Skąd tę tezę wytrzasnąłeś (tę o tym, że hipoteza w ogóle musi być falsyfikowalna)?
To jest jakiś dogmat (przedmiot wiary)?
Czy może masz nań dowód?...
W tym drugim przypadku chętnie się z nim zapoznam.

A nawet jeśli byśmy od hipotez jakiejś formy falsyfikowalności żądali, to powstaje jeszcze pytanie: KTO DECYDUJE O FORMACH owej falsyfikowolności?
Jeśli dla kogoś wystarczającym źródłem falsyfikowalności jest odczucie obecności Boga na modlitwie, to czy jest przeciw takiej postawie jakiś twardy powód do zanegowania jej sensowności?
- Bo ja takiego powodu nie widzę, jako że falsyfikowalność wynika z natury samego stwierdzenia. Jeśli ktoś uważa (niejako to jest definicja) Boga za DOKŁADNIE TO, CO CZUJE - za właśnie źródło tego uczucia, jakiego doświadcza co dzień na modlitwie, to wciskanie mu, że "powinieneś swojego Boga weryfikować inaczej, tak jak ja ci wskażę" jest nieuprawnionym wywyższaniem własnego stanowiska. Bo ta osoba ma takiego Boga, jakiego uznaje i będzie miała w nosie czyjeś roszczenia, że powinna uznawać Boga na inny sposób rozumianego, na inny sposób falsyfikowanego.

Kruchy04 napisał:
po drugie:

Wierzący traktują istienie Boga realnie: modlą się, uważają, że jest obecny w ich życiu, że działa, że pomaga. Tak się traktuje hipotezy? :think:

Jak najbardziej.
W nauce też tak jest, że tworzy się hipotezy, a potem - w oparciu o nie - ustawia się różne rozumowania, traktując rzeczy tak, jakby hipoteza była spełniona. Przed wykazaniem empirycznym istnienia neutrin, fal grawitacyjnych, cząstki Higgsa większość fizyków przyjmowała te hipotezy, uznawała je na zasadzie "pewnie zostaną potwierdzone". W końcu to się stało. I nikogo to specjalnie nie zdziwiło, bo od lat w rozumowaniach te hipotezy były standardem interpretacyjnym.
Jeśli chodzi o hipotezę Boga u wierzących, to też stopień jej potwierdzenia jest różny zależny od tego, CO DANY WIERZĄCY UZNAŁ za kryterium, które hipotezę potwierdza. Wielu ludzi różne zdarzenia ze swojego życia, uznała za potwierdzenie tego, że Bóg istnieje. Ostatnio nawet rozmawiałem z osobą z mojej bliskiej rodziny, która coś podobnego zasugerowała, gdy się wykaraskała z bardzo ciężkiego przypadku covida. Zasugerował to nawet jej lekarz, który miał powiedzieć: ja panią leczyłem jak mogłem, ale to, ze teraz pani ze mną rozmawia, jest przypadkiem, który mocno sugeruje iż miała pani dodatkową pomoc od sił znacząco innych, niż te moje - medyczne. I ten przypadek, akurat dla tej osoby, został uznany z potwierdzenie omawianej hipotezy. Ktoś inny będzie miał inne potwierdzenia hipotezy w kwestii Boga. Wszystko zależy od tego, JAKIE PRZYJĄŁ KRYTERIA. A kryteria i tak są zakładane, albo z czegoś założonego są wywiedzione. Więc inaczej nie będzie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:12, 17 Maj 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Filozoficzny Pietras




Dołączył: 07 Kwi 2021
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 6:06, 17 Maj 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:

po drugie:

Wierzący traktują istnienie Boga realnie: modlą się, uważają, że jest obecny w ich życiu, że działa, że pomaga. Tak się traktuje hipotezy? :think:


Nie, ale tak weryfikuje się hipokryzje, faryzeizm i raczej w większości przypadków obskurantyzm.


Ostatnio zmieniony przez Filozoficzny Pietras dnia Pon 6:09, 17 Maj 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3339
Przeczytał: 41 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:13, 17 Maj 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Skąd tę tezę wytrzasnąłeś (tę o tym, że hipoteza w ogóle musi być falsyfikowalna)?
To jest jakiś dogmat (przedmiot wiary)?
Czy może masz nań dowód?...
W tym drugim przypadku chętnie się z nim zapoznam.


Musi być falsyfikowalna ponieważ dzięki temu wiemy, że dane prawo lub teoria mówi cokolwiek o świecie ponieważ wyklucza pewien zbiór możliwych logicznie obserwacji. Jeśli hipoteza jest niefalsyfikowalna to chyba nic nie powie nam o faktycznym sposobie zachowania się świata. Jak hipoteza jest falsyfikowalna to możemy wykluczyć tym samym pewne sposoby zachowania świata, które są (logicznie) możliwe, ale faktycznie nie zachodzą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:14, 17 Maj 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Skąd tę tezę wytrzasnąłeś (tę o tym, że hipoteza w ogóle musi być falsyfikowalna)?
To jest jakiś dogmat (przedmiot wiary)?
Czy może masz nań dowód?...
W tym drugim przypadku chętnie się z nim zapoznam.


Musi być falsyfikowalna ponieważ dzięki temu wiemy, że dane prawo lub teoria mówi cokolwiek o świecie ponieważ wyklucza pewien zbiór możliwych logicznie obserwacji. Jeśli hipoteza jest niefalsyfikowalna to chyba nic nie powie nam o faktycznym sposobie zachowania się świata. Jak hipoteza jest falsyfikowalna to możemy wykluczyć tym samym pewne sposoby zachowania świata, które są (logicznie) możliwe, ale faktycznie nie zachodzą.

A skąd samo założenie, że hipotezy muszą coś "mówić o świecie"?
Ja znam hipotezy, które mówią nam o samych ideach i konceptach. I tak też jest dobrze.
Po drugie wiele hipotez o świecie, mimo że nie są falsyfikowalne, mogę mieć swoje znaczenie przy porządkowaniu naszych o tym świecie wyobrażeń. Możemy np. snuć hipotezy, czy jakaś postać historyczna - np. jakiś król - znała pewne fakty, czy też nie, a stosownie do tego, odczytywać jej decyzje. To, że nigdy nie sprawdzimy, jak było naprawdę, nie zmieni tego, że rozważymy warianty historii, może coś zrozumiemy, może coś nam się ułoży w głowie.
Na co dzień ludzie snują wiele hipotez niefalsyfikowalnych - o intencjach ludzi w ich otoczeniu, o jakichś odległych zdarzeniach z przeszłości, o miejscach, których nigdy nie odwiedzą. Robią tak z różnych powodów - choćby dla pofantazjowania sobie.
Czy to miałoby być coś złego?
Ja uważam, że to ćwiczy umysł, wyobraźnię, rozwija zdolności analityczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin