Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prywatny język u Wittgensteina
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31248
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:02, 10 Lut 2009    Temat postu:

wujzboj napisał:
Co więcej, Michale, Wittgenstein zupełnie pomija fakt, że treści obecne w każdym języku są prywatne dla każdego użytkownika; publiczne są jedynie relacje pomiędzy symbolami. Istotą argumentacji Wittgensteina jest to, że aby powstał system publicznych relacji, potrzebna jest publiczna sfera; to jednak nie jest ani zbytnio zaskakujące, ani - co ciekawsze - nie da się użyć przeciwko solipsyzmowi. Nie da się użyć przeciwko solipsyzmowi, bo treść pojęcia "publiczne" jest PRYWATNA, a relacje, w jakie ona wchodzi, niekoniecznie wymagają prawdziwości tezy o istnieniu innych świadomości.

Zgoda. Moim zdaniem główną zasługą Wittgensteina w tym zakresie jest zwrócenie uwagi na fakt, że język kształtuje się poprzez trening używania w różnych kontekstach. I faktycznie - sfera publiczna ten trening realizuje.
Poza tym stworzenie języka z w miarę złożoną składnią i znaczącą ilością słów jest samodzielnie bardzo trudne i trochę nienaturalne, jesli nie mamy komu naszych myśli komunikować.
Wg mnie jednak prywatność jest w języku niemniej istotna, niż publiczny trening słów. W gruncie rzeczy podczas owego treningu następuje dostrajanie OBU tych sfer publicznej i prywatnej. Typową sytuacją jest, że słyszymy jakiś termin. Często możemy na starcie w ogóle nie rozumieć co oznacza. Mamy jakieś hipotezy o co chodzi. W miarę poznawania przedmiotu, który jest opisywany i w miarę stykanie się z użyciem terminu przez innych ludzi, modyfikujemy swoje wyobrażenia na temat czym owo słowo jest w języku używanym powszechnie. Przy czym -niestety - wcale nie mamy gwarancji, że prawidłowo rozponamy konteksty tego słowa. Wiele ludzi używa słów, których nie rozumie, używa ich błędnie. Tutaj prywatne rozumienie słowa wyraźnie rozchodzi się z publicznym. I jest to również - pośrednio - dowód, że prywatny język przenika się z publicznym. Właściwie sa one w sobie zanurzone i dochodzi między nimi do interakcji (zwykle nastawionej na dostosowanie się prywatnego do publicznego, choć bywają wyjątki od tej reguły).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 22:18, 10 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:08, 12 Lut 2009    Temat postu:

Niewątpliwie.

Natomiast fakt, że jedyną publiczną treścią wyrażeń w języku publicznym są relacje zachodzące pomiędzy pojęciami (znakami, symbolami) w nim występującymi, bezpośrednio wiąże się z możliwością używania tego języka w nauce. Potrzebne jest tu jedynie doprecyzowanie definicji.

Z drugiej strony, fakt że w języku prywatnym (nawet, gdy używa tych samych znaków i tych samych symboli) istotną treść stanowią subiektywne doznania związane z kontekstem sytuacyjnym, w których dane znaki i symbole zwykły się pojawiać, jest odpowiedzialny za różnorodność światopoglądów, gdyż implikuje subiektywność kryteriów wartościowania modeli światopoglądowych: subiektywny odbiór różnych sytuacji prowadzi do przypisania różnych subiektywnych treści wyrażeniom brzmiącym identyczne w języku publicznym, co skutkuje różnymi ocenami prawdziwości rozumowań posiadających identyczny publiczny zapis. Te rozumowania są bowiem zupełnie inne, jeśli zostaną przetłumaczone na poziom, który stanowi o ich istocie: na poziom języka prywatnego, na poziom subiektywnego zrozumienia. Czyli jedynego zrozumienia, jakie jest osiągalne.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 1:16, 12 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Czw 15:01, 12 Lut 2009    Temat postu:

jezyk prywtany i publiczny u Wittgensteina moim zdaniem ma szersze implikacje, ktore nie uprawomocniają bardziej stanowisk subiektywistycznych(tak jak ujmuje to Jarek-wuj :)). Wystarczy odwolac sie do prostego przykladu z zastosowaniem gier jezykowych Wittgensteina. Gdy kartezjusz uzywal slowa ,,wiem", tak naprawde zawarl juz w nim gotowe formulki zwiazane z nadaniem temu slowu cech uzytkowych potrzebnych do zwiazania wiedzy z czyms subiektywnym(zastsowal tu kryterium maksymalnego powatpiewania, ktore to slowo[watpic] rowniez jest swego rodzaju grą jezykową). Dokladnie rzecz ujmujac, u Kartezjusza prowadzenie gry ze slowem ,,wiem", to wtedy gdy nie watpi sie, ze p. Jakze inaczej jest np. u Moore'a, ktory wzgledem subiektywisty prowadzi prymitywną forme uprawiania wiedzy, wiązac slowo ,,wiem" z tym co jest dla Moore'a zwiazane z silnym przekonaniem, ze p istnieje. Na tym przykladzie Moore wyabstrahowuje ze slowa ,,wiem", wszelkie subiektywistyczne implikacje(co dla idealisty epistemologicznego jest nie do pomyslenia, bo inaczej zwiazal sie ze slowem ,,wiem"), w ten sposob uprawomocniajac swoj obiektywizm. Dlatego to pierwotne pojecia zawsze stanowią problem w calym fizloficznym dyskursie!

Teraz pojawia sie problem, czy zgodnie z zasadami analizy logicznej, mozemy wykazac, ze ,,prymitywny" obiektywizm Moore'a jest falszywy ze wzgledu na brak koherentnosci. W praktyce dostrzegamy, ze w filozofii analitycznej nieustannie toczą sie spory wokol tych samych problemow i pomimo jasnych regul logiki, nie moze dojsc do konsensusu nawet w czysto analitycznym dyskursie. Owy brak konsensusu ma glebsze podloze i nie uczciwym jest stwierdzenie, ze bierze sie on z niewlasciwie przeprowadzonego rozumowania jednej ze stron. A wiec skad sie bierze owy brak konsensusu? Z ratunkiem przychodzi wlasnie Wiitgenstein ze swoimi grami jezykowymi. Po prostu spory, ktore toczą sie np. pomiedzy obiektywistami a subiektywistami to nic innego jak prowadzenie roznych gier jezykowych. Ci panowie po prostu rozmawiają w innych jezykach, a kazdy z nich stosuje pojecia zgodnie z jego swiatopogladowymi zamiarami. Tak na dobra sprawe, zanim ktoras ze stron zacznie uzasadnianie swojego pogladu, juz na wstepie jest ukierunkowana - bardziej lub mniej swiadomie - wzgledem jakiegos przekonania p.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:33, 12 Lut 2009    Temat postu:

Gregorio napisał:
szersze implikacje, ktore nie uprawomocniają bardziej stanowisk subiektywistycznych

Nie bardzo rozumiem.

Gregorio napisał:
Gdy kartezjusz uzywal slowa ,,wiem", tak naprawde zawarl juz w nim gotowe formulki zwiazane z nadaniem temu slowu cech uzytkowych potrzebnych do zwiazania wiedzy z czyms subiektywnym (zastsowal tu kryterium maksymalnego powatpiewania, ktore to slowo [watpic] rowniez jest swego rodzaju grą jezykową). Dokladnie rzecz ujmujac, u Kartezjusza prowadzenie gry ze slowem ,,wiem", to wtedy gdy nie watpi sie, ze p.

Być może. Ale istota problemu leży w tym, że "wiem" jest dobrze zdefiniowane jedynie w ramach konkretnej teorii. Samo "wiem" nic nie znaczy. Natomiast w ramach, na przykład, ścisłej arytmetyki, "wiem, że 2+2=4" jest twierdzeniem oznaczającym, że wyrażenie 2+2=4 wynika z aksomatów arytmetyki i że potrafię to wynikanie wykazać. Ale już w ramach szkolnej arytmetyki, to samo "wiem, że 2+2=4" jest twierdzeniem oznaczającym, że jeśli pani nauczycielka zapyta mnie, ile jest 2+2, a ja odpowiem, że 4, to pani nauczycielka zaliczy mi tę odpowiedź jako poprawną. W tym przypadku kontekstem teoretycznym jest bowiem już nie ścisła arytmetyka jako taka, lecz nauka w szkole.

Gregorio napisał:
Jakze inaczej jest np. u Moore'a, ktory wzgledem subiektywisty prowadzi prymitywną forme uprawiania wiedzy, wiązac slowo ,,wiem" z tym co jest dla Moore'a zwiazane z silnym przekonaniem, ze p istnieje. Na tym przykladzie Moore wyabstrahowuje ze slowa ,,wiem", wszelkie subiektywistyczne implikacje(co dla idealisty epistemologicznego jest nie do pomyslenia, bo inaczej zwiazal sie ze slowem ,,wiem"), w ten sposob uprawomocniajac swoj obiektywizm.

Nie rozumiem. Wyabstrahować sobiektywistyczne implikacje da się tylko w pewnym zakresie zastosowań. Są to te zastosowania, które akurat w ogóle nie rozróżniają pomiędzy idealizmem a materializmem, dualizmem czy jakimkolwiek nie-idealizmem.

Gregorio napisał:
Dlatego to pierwotne pojecia zawsze stanowią problem w calym fizloficznym dyskursie!

Powiedziałbym, że problemem są nie tyle pierwotne pojęcia, ile przede wszystkim próby obiektywizowania tam, gdzie jest to niemożliwe ze względów fundamentalnych.

Gregorio napisał:
W praktyce dostrzegamy, ze w filozofii analitycznej nieustannie toczą sie spory wokol tych samych problemow i pomimo jasnych regul logiki, nie moze dojsc do konsensusu nawet w czysto analitycznym dyskursie. Owy brak konsensusu ma glebsze podloze i nie uczciwym jest stwierdzenie, ze bierze sie on z niewlasciwie przeprowadzonego rozumowania jednej ze stron.

Bowiem bierze się on ze wspomnianego wyżej, podstawowego błędu popełnianego przez każdą ze stron...

Gregorio napisał:
spory, ktore toczą sie np. pomiedzy obiektywistami a subiektywistami to nic innego jak prowadzenie roznych gier jezykowych. Ci panowie po prostu rozmawiają w innych jezykach, a kazdy z nich stosuje pojecia zgodnie z jego swiatopogladowymi zamiarami.

W pewnym sensie. Tyle, że jedna ze stron (obiektywiści) używa języka w sposób nieprawidłowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31248
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:30, 12 Lut 2009    Temat postu:

wujzboj napisał:
Gregorio napisał:
... pierwotne pojecia zawsze stanowią problem w calym fizloficznym dyskursie!

Powiedziałbym, że problemem są nie tyle pierwotne pojęcia, ile przede wszystkim próby obiektywizowania tam, gdzie jest to niemożliwe ze względów fundamentalnych.

Ciekawy głos z obu stron :) .
Zgadzam sie z Gregorio o tyle, że faktycznie przyjęta wizja rzutuje na sposób rozumienia słów. Z jednej strony świadczy to o tym, że nawet publiczne gry słowne są do pewnego stopnia "prywatne" - prywatne, bo osobne dla dwóch różnych kręgów światopoglądowych.
Stanowisko scjentystów jest tu o tyle zrozumiałe, o ile człowiek jest w stanie zaakceptować podstawowy postulat (przynajmniej dla mnie jest to właśnie podstawowy postulat scjentyzmu):
wszystko co sensowne da się zobiektywizować.
Ja ów postulat uważam za nonsensowny, ale samo jego przyjęcie można uznać za ciekawą próbę podjęcia poszukiwań wbrew temu co wydaje się być oczywiste. Tego rodzaju podejście - negowanie na siłę pewnych "oczywistości" - czasami daje pozytywne rezultaty. Np. przyjęcie, że liczby ujemne mogą mieć pierwiastki kwadratowe, zaowocowało rozwojem matematyki. Podobnie scjentysta próbując (na siłę) zobiektywizować nieobiektywizowalne pewnie dokona paru ciekawych odkryć. W końcu materia myśli jest dość giętka.
Gdyby jeszcze scjentyści zabrali się do sprawy sensowniej - tzn. mniej się nastawiali na walkę z religia, a bardziej próbowali ugryźć sprawy od strony umysłowej. Tzn. jakaś część - faktycznie - to robi, ale zdecydowanie za dużo jest antyidealistycznego bicia piany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Pią 12:02, 13 Lut 2009    Temat postu:

wujzboj napisał:
Gregorio napisał:
szersze implikacje, ktore nie uprawomocniają bardziej stanowisk subiektywistycznych

Nie bardzo rozumiem.


chodzi tu o pewnego rodzaju wzglednosc pojeciową. Kazdy operuje na okreslonym schemacie jezykowym, ktory apriori okresla strukture ontologiczną rzeczywistosci. W konsekwencji idea jakiegolwiek innego - niz nasz schemat pojeciowy - jest dla nas zupelnie nie zrozumiala, gdyz nie da sie zastosowac transalacji z jezyka J1(np. Moore'a) na jezyk J2 (np. kartezjusza). Oczywiscie translacja jest o tyle mozliwa o ile dojdzie do pewnej zgody (w jakies sferze obu jezykow) pomiedzy przedstawicielami tych dwoch jezykow, co jest niczym innym jak czystą konwencją, absolutnie do niczego nas niezobowiazujacą. Poza tym owa zgoda nie okresli nam, czy translacja zostala wykonana prawidlowo, gdyz trzeba byloby zalozyc, ze nasz swiat kognitywny jest wzgledem siebie rownowazny. Natomiast nie ma sposobu, aby tę rownowaznosc sprawdzic. Zawsze pozostanie to w sferze implicite.
Twoja perspektywa wujku Jarku, natomiast ukazuje, jakbysmy wszyscy mieli niezaposredniczony przez zaden schemat kontakt ze swiatem(co jest z gola absurdalnym wnioskiem, bo w zaden sposob nie da sie tego uprawomocnic). Tak wiec takie stanowisko niestety jest czysto postulatywnym stanowiskiem i nie ma zadnej mocy wiazacej wzgledem stanowisk, ktore sa wobec ciebie sprzeczne; gdyz koheretnosc owych innych stanowisk spelnia sie na roznych od twoich schematach pojeciowych. Geniusz gier jezykowych polega na tym, ze ukazuje, iz istnieje wielosc schematow pojeciowych, ktorych nie da sie zredukwoac do jednego nadrzednego schematu. W konsekwencji nie jest mozliwe, aby ktos zajal uprzywilejowaną pozycje, wzgledem porownywania schematow pojeciowych, porzucając na jakis czas swoj wlasny. :grin:
Mam nadzieje, ze teraz mnie zrozumiales. W niedziele postaram sie szerzej to uzasadnic.


Ostatnio zmieniony przez Gregorio dnia Pią 12:24, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Pią 12:03, 13 Lut 2009    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Gdyby jeszcze scjentyści zabrali się do sprawy sensowniej - tzn. mniej się nastawiali na walkę z religia, a bardziej próbowali ugryźć sprawy od strony umysłowej. Tzn. jakaś część - faktycznie - to robi, ale zdecydowanie za dużo jest antyidealistycznego bicia piany.


problem lezy w tym, ze swiatopoglad jest uwarunkowany czynnikami psychologicznymi. osoby, ktorym odpowiada analityczne myslenie beda tak rozumialy analize, aby spelniala ona z gory przyjete stanowisko, np. naturalistyczne. W ten sposob kazdy ulega swojej iluzji. kripke i pozny wiittgenstein ukazali, ze analityczne myslenie w wogole do niczego nas niezobowiazuje w sposob ostateczny, tzn wszelkie zobowiazania moga jedynie wyplywac z samozobowiazywania sie np. poprzez tworzenie jakis funkcji granicznych dla pojecia sensownsoci.
Moim zdaniem ratunkiem jest intuicjonizm, mistycyzm etc, a sposob okreslania rzeczywistosci jest forma wskazywania na nią, a nie jej rzeczywistym okreslaniem. Dlatego warto wskazywac na rzeczywistosc eklektycznie, bo redukcjonizm jest formą samoograniczania sie.


Ostatnio zmieniony przez Gregorio dnia Pią 12:05, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:00, 19 Lut 2009    Temat postu:

Gregorio napisał:
Kazdy operuje na okreslonym schemacie jezykowym, ktory apriori okresla strukture ontologiczną rzeczywistosci. W konsekwencji idea jakiegolwiek innego - niz nasz schemat pojeciowy - jest dla nas zupelnie nie zrozumiala, gdyz nie da sie zastosowac transalacji z jezyka J1(np. Moore'a) na jezyk J2 (np. kartezjusza).

To jest ten poziom, który nazywam językiem prywatnym.

Gregorio napisał:
Oczywiscie translacja jest o tyle mozliwa o ile dojdzie do pewnej zgody (w jakies sferze obu jezykow) pomiedzy przedstawicielami tych dwoch jezykow, co jest niczym innym jak czystą konwencją, absolutnie do niczego nas niezobowiazujacą.

To jest ten poziom, który nazywam publicznym.

Gregorio napisał:
Poza tym owa zgoda nie okresli nam, czy translacja zostala wykonana prawidlowo, gdyz trzeba byloby zalozyc, ze nasz swiat kognitywny jest wzgledem siebie rownowazny. Natomiast nie ma sposobu, aby tę rownowaznosc sprawdzic. Zawsze pozostanie to w sferze implicite.

Nie, to nie jest prawda. Sprawdzenie to jest niemożliwe tylko do tego stopnia, do którego dotyczy zgodności pomiędzy treściami prywatnymi. Natomiast jest możliwe do wykonania na poziomie relacji pomiędzy znakami. Nie ma wtedy znaczenia, jakie treści są tym znakom przypisywane. Nie ma znaczenia, jakie subiektywne doznania się z nimi wiążą. Nie ma nawet znaczenia, czy istnieje jakakolwiek inna osoba poza wypowiadającym się podmiotem. Ważne jest jedynie, że poszczególne znaki występują w pewnych określonych konfiguracjach. W najprostszej wersji ważny jest kotekst. W ogólniejszym przypadku (gdy brać pod uwagę nie tylko symbole sensu stricto językowe, ale także i korelacje sytuacyjne) ważny jest kontekst. W obu przypadkach sprowadza się to wszystko do korelacji: w pierwszym są to korelacje wyłącznie pomiędzy znakami tworzącymi język mówiony czy formalny, w drugim zaś - także pomiędzy tymi znakami a intersubiektywnymi znakami pomocniczymi, jak znak "wskazanie palcem na drzewo" (który to znak jest w gruncie rzeczy sytuacją). Sprawdzenie poprawności przekazu polega wtedy na tym, że:

1. Dokonuje się formalnego (i subiektywnego! - poza TEN poziom subiektywności nigdy, przenigdy się nie wyjdzie!) podziału rzeczywistości na równouprawnione podmioty, pomiędzy którymi następuje wymiana informacji. Każdy z tych podmiotów jest wtedy traktowany jako źródło ciągu znaków powiązanych regułami języka publicznego. Podział ten musi być przy tym taki, aby każdy z tych podmiotów posiadał cechy umożliwiające mu używanie znaków pomocniczych. Na przykład, aby znak "wskazanie palcem na drzewo" miał sens, formalny podmiot musi posiadać palce i oczy, a także musi reagować na część rzeczywistości postrzeganej przez subiektywny podmiot (ten, który dokonuje tej całej konstrukcji, czyli subiektywne "ja") jako "drzewo" w dostatecznie podobny sposób (wg. postrzeżeń "ja") jak reagują na tę część rzeczywistości inne formalne podmioty, by ciąg symboli "on widzi to drzewo" był dobrze określony sytuacyjnie: siada pod drzewem, wchodzi na drzewo, zrywa jabłka, może spaść z gałęzi, drzewo rzuca na niego cień, itp. Dokonanie takiego podziału na podmioty formalne jest warunkiem koniecznym do tego, by w ogóle mówić o języku publicznym i o intersubiektywności.

2. Sprawdza się, czy (dostatecznie) każdy formalny podmiot reaguje na daną wypowiedź w sposób językowo i sytuacyjnie (dostatecznie) kompatybilny z kotekstem i kontekstem, które wyznaczają przekaz, jaki ma nieść wypowiadane wyrażenie. Na przykład, sprawdza się, czy na wypowiedź "wskaż palcem na drzewo" inne podmioty formalne (dostatecznie często) wskazują palcem na drzewo, t.j. czy subiektywny podmiot postrzega wtedy sytuacje, określane w jego prywatnym języku jako "wskazywanie palcem na drzewo".

Podkreślam: nie pozwala to na przekroczenie granic subiektywności (bo poza te granice nie da się w ogóle wyjść). Natomiast pozwala na samouzgodnione, konsystentne wyodrębnienie wśród subiektywnych obserwacji takich konfiguracji, które zachowują się w sposób formalnie intersubiektywny. W następnym kroku, pozwala to EWENTUALNIE na przypisanie formalnym podmiotom subiektywności podobnej do tej, jaką posiada subiektywny podmiot, przeprowadzający tę konstrukcję; w ten sposób powstaje ontologiczna intersubiektywność, polipsyzm. Jeśli się jednak nie zdecyduje na ten krok, pozostaje się w granicach solipsyzmu z tak samo dobrze zdefiniowanym językiem publicznym, jak ma to miejsce u polipsysty.

Gregorio napisał:
Twoja perspektywa wujku Jarku, natomiast ukazuje, jakbysmy wszyscy mieli niezaposredniczony przez zaden schemat kontakt ze swiatem

Nie. Moją postawę masz opisaną powyżej. I o ile wiem, nie jest to żaden filozoficzny opis, lecz po prostu taki opis procesu konstruowania wyrażeń publicznych, jaki można przedstawić jedynie na podstawie obserwacji, bez czynienia arbitralnych założeń ontologicznych.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 21:53, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin