Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kwieciste, nadęte, wielce święte sformułowania integryzmu
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:07, 05 Paź 2025    Temat postu: Kwieciste, nadęte, wielce święte sformułowania integryzmu

Integrystyczne skrzydło Kościoła lubuje się w bardzo rozbudowanych, sugerujące wyjątkową godność świętość i wywyższenie osób i instytucji kościelnych. Skrajne z nich są tak nadęte do granic, że są aż groteskowe, rażą z daleka swoją buńczucznością i próbą dodania sobie autorytetu za pomocą użycia samych tylko wyszukanych słów. Przed tą postawą przestrzegał swoich uczniów już Jezus:
Ewangelista Mateusz, 23 napisał:
(1) Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: (2) Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. (3) Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (4) Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. (5) Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. (6) Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. (8) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą. (12) Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Te sformułowania o wielce zaszczytnym, świątobliwym charakterze najczęściej są używane, aby zamykać usta pytającym o trudne sprawy, albo aby po prostu sprawiać wrażenie na ciemnym ludzie, że ma przed sobą wyjątkowo godne wywyższenia persony, którym nie należy w żaden sposób patrzeć na ręce.
Tymczasem mowa ma być: tak tak, nie nie. Oznacza to, że te wszystkie ozdobniki, jakie tak chętnie w integrystycznych narracjach są używane, pochodzą od złego. Samo namolne wplatanie w różne inne frazy wypowiedzi słów odnoszących się do czegoś świętego, czy szanowanego jest często po prostu próbą skrywanej manipulacji. Gdy co chwila pojawia się słowo Bóg, Ojciec, Chrystus, Prawda, to już po wpleceniu dalej obok tych słów dowolnie kontrowersyjnej (czasem jawnie manipulatorskiej) tezy może być sprytnym sposobem dodawania sobie znaczenia i wartości SAMYM TYLKO SĄSIEDZTWEM NACECHOWANYCH ŚWIĘTOŚCIĄ I GODNOŚCIĄ SŁÓW. To jest manipulacja, którą warto byłoby napiętnować.
Mamy w Ewangelii Mateusza 5: (33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie — ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.
Odwoływanie się do słów nacechowanych godnością, świętością w odbiorze w zamierzeniu zwykle pełni tę samą rolę, co przysięganie — też ma sprawić, że odbiorca przyjmie bez pytań, uznając od razu jako słuszne to, co ktoś tak głosi, a być może chce nawet wmanipulować. Ale to od złego pochodzi.
Widać dobrze w integrystycznych dyskursach ten rys — napierania słowami, sugerowania nienaruszalności, absolutności, świętości. Pojawiają się wtedy co chwila takie słowa jak prawda (może Prawda, czyli pisane wielką literą), absolutny, Święty Kościół, Matka Kościół, najwyższy, nieskończony itp. Osobno te słowa nie byłyby jeszcze manipulacją, ale gdy pojawiają się masywnie, gdy nie towarzyszy im uczciwa polemika z argumentami oponentów w dyskusjach, gdy wyraźnie widać, że SĄ ZAMIAST uczciwości w mowie, to już wtedy wyraźnie widać, że to jest właśnie to zło, przed którym przestrzegał Jezus.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:36, 05 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczne skrzydło Kościoła lubuje się w bardzo rozbudowanych, sugerujące wyjątkową godność świętość i wywyższenie osób i instytucji kościelnych.


To oszczerstwo już na wstępie pokazuje twoją głęboką nieznajomość katolickiej rzeczywistości, Dyszyński. Kościół nie "lubuje się" w wywyższaniu osób czy instytucji, ale uznaje świętość, godność i autorytet zgodnie z Bożym porządkiem. „Wywyższają się” ci, którzy nie noszą korony, lecz dumę w sercu (Łk 18,14). Prawdziwa świętość nie polega na fałszywej pysze, lecz na naśladowaniu Chrystusa, który sam powiedział: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23,12). Twoja narracja jest jak echo faryzeuszów, których Jezus surowo ganił — a jednak ty ich bronisz

Michał Dyszyński napisał:
Skrajne z nich są tak nadęte do granic, że są aż groteskowe, rażą z daleka swoją buńczucznością i próbą dodania sobie autorytetu za pomocą użycia samych tylko wyszukanych słów.


To osąd bez żadnego merytorycznego poparcia, niczym puste słowa wietrzyka. Gdzie konkrety? Kościół posługuje się terminologią precyzyjną i zrozumiałą, a nie „nadętymi” słowami dla pokazania się. Twój zarzut jest nie tylko fałszywy, ale także godzi w autorytet Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, który przez wieki chronił prawdę przed herezjami i fałszem. Apostoł Paweł uczył, by „niech wasza mowa będzie zawsze uprzejma, solą przyprawiona” (Kol 4,6), a nie pustymi gestami bez treści

Michał Dyszyński napisał:
Przed tą postawą przestrzegał swoich uczniów już Jezus: Ewangelista Mateusz, 23 napisał: (1) Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: (2) Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. (3) Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.


Dyszyński, manipulujesz tekstem Pisma Świętego, stosując go wybiórczo i wyrywając z kontekstu. Jezus ganił hipokryzję i pozorność, nie samą świętość czy autorytet. Kościół uczy, że „nie każdy, kto Mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 7,21), ale to nie znaczy, że krytyka hierarchii czy nauczania jest zawsze słuszna, zwłaszcza jeśli podważasz sam fundament Kościoła ustanowionego przez Chrystusa. To ty wywyższasz własne ego ponad Kościół i próbujesz nim manipulować

Michał Dyszyński napisał:
Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (4) Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.


Znowu, fałsz. Kościół prowadzi wiernych drogą zbawienia, a prawo i nauka Kościoła są pomocne, nie ciążące ponad siły. Jezus powiedział: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). A ty to ignorujesz i oskarżasz Kościół o coś, co nie ma miejsca. Ktoś, kto naprawdę kocha Kościół, pomaga mu, a nie podkłada nogę

Michał Dyszyński napisał:
Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów.


Oskarżasz Kościół o pychę, ale sam jesteś jej uosobieniem, skoro z pogardą i wyższością patrzysz na tych, którzy starają się żyć w cnocie pokory i posłuszeństwa. Paweł pisał: „Niech każdy patrzy nie tylko na swoje własne sprawy, lecz i na sprawy innych” (Flp 2,4), a ty niczym faryzeusz rzucasz kamienie, zamiast budować

Michał Dyszyński napisał:
Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.


Jezus mówi, by unikać tego, co ty właśnie robisz — wywyższania się i szukania poklasku. Ale ty wbrew temu stawiasz siebie na piedestale „oświeconego” i pouczasz wiernych, co jest prawdą, a co manipulacją. Hipokryzja twojej postawy jest ewidentna

Michał Dyszyński napisał:
Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą.


Cytujesz słowa Jezusa, które są jasne, ale świadomie je ignorujesz, bo hierarchia Kościoła nie stoi w sprzeczności z tym nauczaniem. Urząd Nauczycielski jest posłuszny Chrystusowi, a biskupi, papież i kapłani są sługami, nie tyranami. „Największy z was niech będzie waszym sługą” (Mt 23,11) to nie wezwanie do anarchii, lecz do pokory i odpowiedzialności. Ty jednak podważasz każdą władzę, bo twoja anarchistyczna pycha nie pozwala ci tego przyjąć

Michał Dyszyński napisał:
Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.


Tak, i to ty, Dyszyński, jesteś wywyższony nad Kościół przez własną pychę i bunt. Twoje gadanie o manipulacji i wywyższaniu jest projekcją twoich własnych grzechów. Apostoł Paweł przestrzegał: „Nie wywyższaj się, lecz bój się” (Rz 11,20)

Michał Dyszyński napisał:
Te sformułowania o wielce zaszczytnym, świątobliwym charakterze najczęściej są używane, aby zamykać usta pytającym o trudne sprawy, albo aby po prostu sprawiać wrażenie na ciemnym ludzie, że ma przed sobą wyjątkowo godne wywyższenia persony, którym nie należy w żaden sposób patrzeć na ręce.


Dyszyński, to ty zamykasz usta Kościołowi, a sam nazywasz „ciemnym ludem” tych, którzy żyją w wierze i pokorze. Przypomnij sobie słowa świętego Pawła: „Niech będzie przeklęty, kto głosi inną Ewangelię!” (Ga 1,9). Ty zaś wciskasz swoją neognozę i fałszywe nauki, próbując rozmyć autorytet prawdziwego Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
Tymczasem mowa ma być: tak tak, nie nie. Oznacza to, że te wszystkie ozdobniki, jakie tak chętnie w integrystycznych narracjach są używane, pochodzą od złego.


Nie rozumiesz ani słowa z nauki Pana Jezusa. „Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie” to wezwanie do szczerości i prostoty, nie do burzenia autorytetów i obrażania Kościoła. Ktoś, kto prawdziwie kocha Kościół, stoi na straży prawdy, a nie sieje chaos i wątpliwości

Michał Dyszyński napisał:
Sam namolne wplatanie w różne inne frazy wypowiedzi słów odnoszących się do czegoś świętego, czy szanowanego jest często po prostu próbą skrywanej manipulacji.


A ty sam manipulujesz, wyrywając cytaty i kontekst, by podważyć autorytet Kościoła i narzucić własną interpretację. Prawda ma moc, a nie słowa używane „namolnie”, co to za argument? Apokalipsa mówi: „Jam jest Alfa i Omega, Początek i Koniec” (Ap 22,13) — i to jest prawdziwy autorytet, nie twoje wywody

Michał Dyszyński napisał:
Gdy co chwila pojawia się słowo Bóg, Ojciec, Chrystus, Prawda, to już po wpleceniu dalej obok tych słów dowolnie kontrowersyjnej (czasem jawnie manipulatorskiej) tezy może być sprytnym sposobem dodawania sobie znaczenia i wartości SAMYM TYLKO SĄSIEDZTWEM NACECHOWANYCH ŚWIĘTOŚCIĄ I GODNOŚCIĄ SŁÓW. To jest manipulacja, którą warto byłoby napiętnować.


Dyszyński, jesteś daleki od prawdziwego rozumienia wiary. W Biblii Prawda jest Chrystusem (J 14,6), a Kościół jest Jego Ciałem (1 Kor 12,27). To, że nauka Kościoła często powołuje się na Boga, Ojca i Chrystusa, to nie manipulacja, lecz fundament. Ty próbujesz zrównać słowa święte z twoim subiektywnym rozumowaniem, co jest pychą, za którą zapłacisz przed Bogiem

Michał Dyszyński napisał:
Widać dobrze w integrystycznych dyskursach ten rys — napierania słowami, sugerowania nienaruszalności, absolutności, świętości.


To nie jest nienaruszalność bezmyślna, lecz posłuszeństwo prawdzie objawionej. Kościół nie uczy „jak sobie chce”, lecz przekazuje depozyt wiary. Ty zaś wypierasz się tego, wprowadzając chaos i zamęt, który pochodzi od Złego (J 8,44)

Nie masz ani cienia podstawy, by atakować Kościół, którego fundamentem jest Chrystus, a nie twoja anarchistyczna pycha i pseudospirytualizm. W twoich słowach słyszę echo buntu Lucyfera: „Non serviam” — „Nie będę służył”. Ale pamiętaj, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, a kto się wywyższa, będzie poniżony (Prz 16,18)

Nie ma w tobie ani pokory, ani posłuszeństwa, które są cnotami chrześcijańskimi, a bez nich twoja krytyka to tylko puste gadanie i zgubny błędny krok na drodze do zbawienia


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 19:06, 05 Paź 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:06, 05 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Integrystyczne skrzydło Kościoła lubuje się w bardzo rozbudowanych, sugerujące wyjątkową godność świętość i wywyższenie osób i instytucji kościelnych.


To oszczerstwo już na wstępie pokazuje twoją głęboką nieznajomość katolickiej rzeczywistości, Dyszyński. Kościół nie "lubuje się" w wywyższaniu osób czy instytucji, ale uznaje świętość, godność i autorytet zgodnie z Bożym porządkiem. „Wywyższają się” ci, którzy nie noszą korony, lecz dumę w sercu (Łk 18,14). Prawdziwa świętość nie polega na fałszywej pysze, lecz na naśladowaniu Chrystusa, który sam powiedział: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23,12).

Prawdziwa świętość nie polega na pysze, ale że integrystów od świętości dzieli dystans wielu lat świetlnych, to akurat oni się wywyższają.
Bardziej rozsądne i pokorne skrzydło katolicyzmu (to, które stroni od integryzmu, a przypomnę może, iż wystąpiła manipulacja fedora znowu utożsamiająca moje słowa kierowane do integryzmu z kierowane do "kościoła" - ja pisałem o "integryzmie", a nie o "kościele") nie jest takie. Integryzm jak najbardziej lubuje się w wywyższaniu, ale integryzm jest aberracją w Kościele i powinien być z Kościoła wydalony i potępiony.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:20, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:23, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Prawdziwa świętość nie polega na pysze, ale że integrystom od świętości dzieli dystans wielu lat świetlnych, to akurat oni się wywyższają.


Dyszyński, oto kolejny przykład twojego całkowicie sprzecznego i moralnie skażonego sposobu wypowiadania się. Z jednej strony przywołujesz „prawdziwą świętość”, więc twierdzisz, że istnieje jakiś jej obiektywny wzorzec, którego inni – w twoim przekonaniu – nie spełniają. Ale jeśli taki wzorzec istnieje, to nie jesteś już relatywistą, tylko twórcą rozróżnień normatywnych. Mówisz o pysze, a sam ogłaszasz się samozwańczym miernikiem świętości innych. Ironiczne, bo w tej samej frazie, w której rzekomo potępiasz pychę, sam dopuszczasz się jej w najczystszej postaci: stawiasz się nad tymi, których osądzasz. „Dystans wielu lat świetlnych” – to język nie tylko pogardy, ale i mesjanicznego samozadowolenia. Kto ci dał władzę do pomiaru świętości? Skąd twoje kryteria? Na jakiej podstawie sądzisz innych? Jeśli twoje przekonania są „subiektywne” – jak sam wcześniej deklarowałeś – to i ta ocena nie ma żadnej wartości poza osobistym grymasem. A skoro tak, to po co ją publicznie ogłaszasz?

Michał Dyszyński napisał:
Bardziej rozsądne i pokorne skrzydło katolicyzmu (to, które stroni od integryzmu, a przypomnę może, iż wystąpiła manipulacja fedora znowu utożsamiająca moje słowa kierowane do integryzmu z kierowane do "kościoła" - ja pisałem o "integryzmie", a nie o "kościele")


Kolejny raz robisz unik. Mówisz o „bardziej rozsądnym i pokornym skrzydle katolicyzmu”, co samo w sobie jest konstrukcją propagandową – nie podajesz żadnych definicji, nie wskazujesz podstawy teologicznej, nie przedstawiasz źródeł, które by autoryzowały twoją tezę. Używasz określeń wartościujących („rozsądne”, „pokorne”) jako zasłony dymnej dla ideologicznego ataku. To, że próbujesz wyłączyć się spod zarzutu atakowania Kościoła, dokonując rozróżnienia „integryzm ≠ Kościół”, nie działa, bo to ty sam wcześniej przedstawiasz integrystów jako dominującą siłę w katolickiej przestrzeni publicznej. Skoro mają być tak groźni i wpływowi, to naturalną konsekwencją jest to, że twój atak uderza w Kościół jako wspólnotę, nie tylko jako „frakcję”. Nie możesz zjeść ciastka i mieć ciastko: albo walczysz z marginalną aberracją, jak sam mówisz, albo z głównym nurtem, który wymaga rewolucji – wybierz jedno. Jeśli integryzm to tylko margines, po co tyle energii i pogardy w jego obalanie? Jeśli to coś większego, to nie manipulacja, lecz trafna obserwacja, że atakujesz strukturę Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm jak najbardziej lubuje się w wywyższaniu, ale integryzm jest aberracją w Kościele i powinien być z Kościoła wydalony i potępiony.


Tutaj ujawniasz się w pełnej krasie: sam jesteś mentalnym inkwizytorem. Gdy tylko jakaś postawa odbiega od twojej subiektywnej miary „pokory”, żądasz jej „wydalenia” i „potępienia”. Brzmi znajomo? Dokładnie w taki sposób postępują ci, których sam atakujesz – czyli ci „groźni integryści”. Wzywasz do ekskomuniki na podstawie swoich osobistych odczuć i ideologicznych filtrów. Mówisz o aberracji, jakbyś był depozytariuszem normy – ale według jakiego klucza oceniasz, co aberracją jest? Na jakiej podstawie masz prawo decydować, kto powinien być w Kościele, a kto poza nim? Kim jesteś, że chcesz wykluczać całe środowiska wiernych i pasterzy? Twój ton nie jest pokorny. Twój ton nie jest rozsądny. Twój ton jest rewolucyjny, sędziowski, butny. I właśnie w tej postawie – groźbie wydalenia tych, z którymi się nie zgadzasz – objawia się dokładnie ta sama mentalność sekciarska, którą zarzucasz innym

Twój zabieg polega na tym, by schować własny dogmatyzm za maską „antydogmatyzmu”, a pogardę za pozorem „pokory”. Lecz prawda jest taka: nie znosisz integryzmu, bo cię przerasta. Bo ma ramy, w których nie jesteś gotów się zmieścić. Bo jego istnienie odbiera ci możliwość kreowania własnej, improwizowanej religijności na twoich warunkach. Bo jego istnienie przypomina ci, że są ludzie, którzy nie grają twoją emocjonalną kartą „subiektywności”, tylko wierzą w rzeczy niezmienne. Twoje własne słowa, wywyższające jednych, a przekreślające innych, wystarczą, by wykazać, że to ty się wywyższasz. Jesteś dokładnie tym, co sam zwalczasz. Więc przestań rzucać kamieniami, gdy sam jesteś domem ze szkła


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 8:51, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:29, 06 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Tutaj ujawniasz się w pełnej krasie: sam jesteś mentalnym inkwizytorem. Gdy tylko jakaś postawa odbiega od twojej subiektywnej miary „pokory”, żądasz jej „wydalenia” i „potępienia”. Brzmi znajomo? Dokładnie w taki sposób postępują ci, których sam atakujesz – czyli ci „groźni integryści”. Wzywasz do ekskomuniki na podstawie swoich osobistych odczuć i ideologicznych filtrów.

Poczekaj na reakcje sedewakantystów (o których przypomniał katolikus). Ci nawet "zwykłych" integrystów stawiają poza Kościołem, bo są za mało tradycyjni, za bardzo ulegli nowinkom i "modernizmowi" w ich mniemaniu.
Kościół stał się wspólnotą bardzo niejednorodną. Praktycznie to mamy nie jeden Kościół, tylko pewnie setki frakcji rozciągających się ideowo od daleko posuniętego podejście modernistycznego i liberalnego do właśnie sedewakantystów (których część chyba w ogóle się traktuje jako będących poza aktualnym KRK).
Ja sam bym nikogo nie ekskomunikował. Aspekt formalnej przynależności powoli zaczyna mi być coraz bardziej obojętny. Integryzm się do tego przyczynił - uświadomił mi, że nie mogę liczyć na pełnię wspólnoty przezywania Ewangelii szczerze i duchowo. To zaproszenie do wspólnego rytualnego, formalnego, instytucyjnego udawania uczniów Jezusa, przy jednoczesnym lekceważeniu Go w sensie głębokim, duchowym, jakie integryści wystosowali do współwyznawców, zostało przeze mnie odrzucone. To dalej już samą formalną przynależność do organizacji kościelnej uczyniło mi czymś drugorzędnym.

Może czas w ogóle przestać myśleć o religii instytucjonalnej, wspólnotowość zacząć traktować jako coś drugorzędnego, a skupić się na przeżywaniu religii wewnętrznym?... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:40, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:30, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Poczekaj na reakcje sedewakantystów (o których przypomniał katolikus). Ci nawet "zwykłych" integrystów stawiają poza Kościołem, bo są za mało tradycyjni, za bardzo ulegli nowinkom i "modernizmowi" w ich mniemaniu.


Dyszyński, znów uciekasz od istoty sprawy. Zamiast odpowiedzieć na krytykę twojej krytyki integryzmu rzetelnym argumentem, wprowadzasz chochoła: pokazujesz sedewakantystów jako ekstremum i próbujesz na ich tle uczynić zwykłych tradycjonalistów równie ekstremalnymi przez skojarzenie. Ale to tania manipulacja. To, że istnieją frakcje radykalne, nie czyni każdego, kto stoi na straży Tradycji, ekstremistą. To jakby mówić, że każdy ekolog to terrorysta, bo są ekoterroryści. Nędzne uogólnienie, pozbawione podstaw intelektualnych. Nie dyskutujesz z ideami, tylko uprawiasz retorykę winy przez skojarzenie

Używasz skrajnego marginesu jako straszaka – po to, żeby obrzydzić nawet umiarkowanych tradycjonalistów, a nie po to, żeby prowadzić uczciwą debatę. To zabieg erystyczny, a nie argument. Co więcej, sam fakt, że sedewakantyści krytykują integrystów, wcale nie obala sensowności integryzmu. Wręcz przeciwnie – pokazuje, że integryzm nie jest ekstremum, tylko jakąś formą środka. A skoro jesteś tak bardzo przeciwny uogólnieniom, to dlaczego sam szafujesz najgorszymi uogólnieniami, gdy tylko możesz – byleby uderzyć w tradycję?

Michał Dyszyński napisał:
Kościół stał się wspólnotą bardzo niejednorodną. Praktycznie to mamy nie jeden Kościół, tylko pewnie setki frakcji rozciągających się ideowo od daleko posuniętego podejście modernistycznego i liberalnego do właśnie sedewakantystów (których część chyba w ogóle się traktuje jako będących poza aktualnym KRK).


To nie Kościół się podzielił, tylko ludzie porzucili jedność. Chrystus ustanowił jeden Kościół: „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję mój Kościół” (Mt 16,18). A nie „wiele frakcji o rozpiętości ideowej”. To, że dzisiaj panuje chaos, nie oznacza, że jest to stan naturalny ani że należy go akceptować jako nową normę. To owoc grzechu, nie cnota pluralizmu. A ty próbujesz ten chaos nie tylko relatywizować, ale wręcz usprawiedliwiać i przekuć w „wartość”. Tylko że Kościół to nie Hyde Park, gdzie każdy mówi, co chce. Kościół to Mistyczne Ciało Chrystusa – a „Ciało, choć liczne członki ma, stanowi jedno” (1 Kor 12,12)

To nie „Kościół stał się niejednorodny”. To nie Kościół się rozpadł – to ludzie przestali być wierni temu, co Kościół głosi. I zamiast mówić prawdę: „część ludzi oderwała się od nauczania”, ty odwracasz winę – i sugerujesz, że winny jest Kościół jako instytucja. Nie, Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Zmienił się nie Kościół – tylko twoje postrzeganie, bo wolisz relatywizm i duchowy indywidualizm, zamiast posłuszeństwa i wiary. Różnice frakcyjne nie są powodem do relatywizowania prawdy – są raczej wezwaniem do wierności temu, co Kościół głosi od początku. Ale skoro to ci przeszkadza, to wolisz rozmyć granice – żeby twoje subiektywne odczucia miały rangę prawdy

Michał Dyszyński napisał:
Ja sam bym nikogo nie ekskomunikował. Aspekt formalnej przynależności powoli zaczyna mi być coraz bardziej obojętny.


Zatem sam wyłączasz się z myślenia katolickiego. Bo Kościół nie jest dowolnym klubem zainteresowań, do którego „formalna przynależność” jest bez znaczenia. To wspólnota zbawienia, którą Chrystus powierzył widzialnej strukturze. Mówienie, że „przynależność jest drugorzędna”, to czysta herezja protestancka, duchowy indywidualizm oderwany od ciała wspólnoty. Święty Cyprian pisał: „Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za Matkę.” A ty usiłujesz przekonać, że relacja z Kościołem to kwestia opcjonalna. To nie katolicyzm – to synkretyczny mistycyzm z domieszką New Age i religijnego eskapizmu

No właśnie – mówisz to otwarcie: przynależność do Kościoła cię przestaje interesować. A więc sam siebie już postawiłeś w opozycji do wspólnoty, którą deklarujesz jako coś „wtórnego”. W twoim ujęciu to nie wspólnota decyduje o jedności – ale twoje osobiste „duchowe przeżywanie”. Czyli – po raz kolejny – ustawiłeś siebie jako miarę. A to właśnie pycha, nie duchowość. I nawet jeśli nie „ekskomunikujesz” nikogo literalnie, to w praktyce deprecjonujesz tych, którzy są wierni doktrynie i liturgii, oskarżając ich o udawanie i pustą formę. Czyli kogo ekskomunikujesz? Wszystkich poza sobą

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm się do tego przyczynił - uświadomił mi, że nie mogę liczyć na pełnię wspólnoty przezywania Ewangelii szczerze i duchowo.


Nie, to nie „integryzm” ci coś uświadomił. To ty odrzuciłeś obiektywne normy i w ich miejsce postawiłeś subiektywne przeżycia. Zamiast szukać prawdy i jedności, szukałeś emocjonalnej wspólnoty, która utwierdzi cię w twoim samopoczuciu. Gdy tego nie znalazłeś, uznałeś, że to wina Kościoła – zamiast spojrzeć na własną postawę. Problem nie leży w integryzmie, tylko w twoim egocentryzmie duchowym. Ewangelia nie mówi: „szukaj wspólnoty przeżywania duchowości po swojemu”. Mówi: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,23). A ty mówisz: „jeśli wspólnota nie pasuje do moich oczekiwań duchowych – jest drugorzędna”. To zupełne odwrócenie hierarchii wartości

Nie, Dyszyński. To nie integryzm cię do tego doprowadził. To twoje własne uprzedzenia, które zamieniłeś w samospełniającą się przepowiednię. Zacząłeś od niechęci do hierarchii, następnie zarzuciłeś jej „pustą formę”, potem ogłosiłeś „duchowe przeżycie” za wyższe od wspólnoty – i w końcu doszedłeś do wniosku, że „przynależność jest drugorzędna”. Ale to ty przestałeś chcieć wspólnoty – nie wspólnota ciebie odrzuciła. Po prostu nie zgadzasz się z jej fundamentami, więc wolisz stworzyć własną – prywatną – wersję chrześcijaństwa, w której jesteś sam sobie nauczycielem, sumieniem, teologiem i prorokiem

Michał Dyszyński napisał:
To zaproszenie do wspólnego rytualnego, formalnego, instytucyjnego udawania uczniów Jezusa, przy jednoczesnym lekceważeniu Go w sensie głębokim, duchowym, jakie integryści wystosowali do współwyznawców, zostało przeze mnie odrzucone.


To jest już czysta insynuacja. Sam określasz wiarę ludzi przywiązanych do Tradycji jako „udawanie”. Czyli sam robisz to, co zarzucasz innym – oceniasz ich wnętrza, przypisujesz im intencje, wypowiadasz się autorytatywnie o cudzym życiu duchowym. To nie tylko jest intelektualna nieuczciwość, ale też hipokryzja: ty możesz mówić, że ktoś „udaje”, ale jak ktoś wskaże twoje odejście od Kościoła – to zarzucasz mu „domysły”. Twoja ocena „lekceważenia Jezusa” to projektowana pogarda – ty lekceważysz tych, którzy wierzą w realną obecność, autorytet Kościoła i wagę liturgii, więc to ich oskarżasz o lekceważenie. To jest klasyczny mechanizm: projekcja

Nie ma większego lekceważenia Jezusa niż stawianie własnych przeżyć ponad Jego Objawienie i ponad Jego Kościół. Ty nie „odrzuciłeś integryzmu”, tylko odrzuciłeś porządek, który nie schlebiał twoim wyobrażeniom o duchowości. Mówisz o „udawaniu uczniów”, a sam tworzysz prywatną religię opartą na emocjonalnym autentyzmie, który nie ma żadnego zakotwiczenia w nauczaniu Chrystusa. Twój Jezus to konstrukcja wewnętrzna – nie Osoba, która mówi i wymaga. W istocie, twoje „przeżywanie Ewangelii” kończy się tam, gdzie zaczynają się konkretne wymagania wspólnoty, posłuszeństwa, dogmatu, Tradycji. Odrzucasz nie „udawaną wiarę” – tylko tą, która cię przerasta i dyscyplinuje

Michał Dyszyński napisał:
To dalej już samą formalną przynależność do organizacji kościelnej uczyniło mi czymś drugorzędnym.


Tu stawiasz kropkę nad „i”. Ogłaszasz, że nie liczy się już dla ciebie Kościół – liczy się twoje wnętrze. Tylko że to nie jest chrześcijaństwo. To subiektywny kult „ja”. To nie Jezus jako Głowa Kościoła jest dla ciebie punktem odniesienia, ale twoje emocjonalne „przeżycie”. Twoje wyznanie to nie Credo – tylko „czuję, że”. I nie ma tu niczego z duchowej pokory. Jest tylko ucieczka od zobowiązań, które niesie ze sobą wspólnota, Magisterium i realna wiara

A więc wprost ogłaszasz herezję. Bo jak mówi Sobór Watykański II w konstytucji „Lumen gentium”: „Nie dostępują jednak zbawienia ci ludzie, którzy wiedząc, że Kościół katolicki został założony przez Boga przez Jezusa Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby do niego wejść lub w nim wytrwać.” A ty piszesz, że formalna przynależność „jest ci obojętna”. To nie jest myślenie katolickie – to jest duchowa anarchia przebrana w płaszcz „szczerości”

Michał Dyszyński napisał:
Może czas w ogóle przestać myśleć o religii instytucjonalnej, wspólnotowość zacząć traktować jako coś drugorzędnego, a skupić się na przeżywaniu religii wewnętrznym?... :think:


Nie „może czas” – ty już to zrobiłeś. Wyrzekłeś się wspólnoty, lekceważysz sakramenty, nie uznajesz autorytetu Kościoła. Mówisz językiem New Age, nie chrześcijaństwa. Bo chrześcijaństwo nie polega na tym, że „przeżywasz coś wewnętrznie”. Polega na tym, że Chrystus założył Kościół – widzialny, sakramentalny, hierarchiczny, wspólnotowy – i powiedział wyraźnie: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). A ty już wybrałeś: gardzisz

Nie masz prawa ogłaszać siebie człowiekiem „duchowym”, skoro z premedytacją odrzucasz ten Kościół, który Chrystus założył, i zamiast Jego nauki, wybierasz swoje osobiste „wewnętrzne odczucia”. Jezus nie mówił: „przeżywaj Mnie w sobie jak chcesz”. Powiedział: „Jeśli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14,15), a także: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca” (Mt 7,21)

Ty tej woli nie spełniasz. Ty ją redefiniujesz – na swoją miarę

Nie – to nie jest „czas”, to jest ucieczka. Religia bez wspólnoty to nie religia – to projekcja. I znów, to nie są słowa mojego „stanowczego interpretowania”. To Jezus mówi: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Chrystus powołał Kościół, nie po to, by każdy sam przeżywał, co mu pasuje. Apostołowie nie głosili duchowości indywidualnej, tylko zakładali wspólnoty, wyznaczali prezbiterów, troszczyli się o jedność nauczania. Kościół jest Ciałem Chrystusa – a ty mówisz, że może sobie istnieć bez głowy, bez organizmu, bez życia wspólnotowego. To religia zredukowana do samotnej psychoterapii. Ani to chrześcijaństwo, ani to poważne

Twój wywód to systematyczne, kamuflowane rozwadnianie chrześcijaństwa. Gdy przestaje ci pasować to, co twarde, zastępujesz to tym, co „szczere”, „duchowe”, „osobiste”. W rzeczywistości nie szukasz Boga – szukasz tylko własnego ja. Uprawiasz autokult jaźni. Od dawna to robisz, tylko cały czas się oszukujesz nazywając to chrześcijaństwem. Ale to nie jest chrześcijaństwo


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 14:46, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:51, 06 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Poczekaj na reakcje sedewakantystów (o których przypomniał katolikus). Ci nawet "zwykłych" integrystów stawiają poza Kościołem, bo są za mało tradycyjni, za bardzo ulegli nowinkom i "modernizmowi" w ich mniemaniu.


Dyszyński, znów uciekasz od istoty sprawy. Zamiast odpowiedzieć na krytykę twojej krytyki integryzmu rzetelnym argumentem, wprowadzasz chochoła: pokazujesz sedewakantystów jako ekstremum i próbujesz na ich tle uczynić zwykłych tradycjonalistów równie ekstremalnymi przez skojarzenie. Ale to tania manipulacja. To, że istnieją frakcje radykalne, nie czyni każdego, kto stoi na straży Tradycji, ekstremistą.

Czynić, rzeczywiście nie czyni (ja tego nie twierdziłem), ale do myślenia powinno dawać…
Porównanie się do tych, którzy zarzucają nam to samo, co my zarzucamy komuś, uświadamia, że sprawy nie są takie proste i jednoznaczne.
Ale nie sądzę, aby Tobie coś dało do myślenia, bo jest znikoma szansa, że cokolwiek przebije się przez Twoją barierę mentalna wynikającą z zastosowania zasady ogólnej: jaki by problem przede mną nie postawiono, to ja zawsze wściekłym atakiem na tego, kto problem stawia, odwrócę sobie uwagę od tego problemu i w ten sposób wygram! Bo kto mi zabroni zawsze myśleć o walce z osobą, a nie o postawionych problemach ideowych?…

Otóż nikt Ci nie zabroni stosować metodologii „zawsze wygrywa ten, kto po prostu atakuje”. Wierząc, że SAMA CZYNNOŚĆ ATAKOWANIA już gwarantuje sukces, stwarzasz sobie system rozliczania się z rzeczywistością, w której oczywiście zawsze wygrasz. Bo jakakolwiek Twoja aktywność w stronę napastniczą z definicji okaże się Twoja wygraną. Czyli masz zawsze zwycięstwo w kieszeni – jakim tanim kosztem, jak łatwo pozbywasz się wszelkich zagrożeń.

Pytaniem jest jednak wtedy, czy czasem nie jesteś tym jednym jedynym, który tę swoją metodologię zawsze zwyciężania z tytułu wykazania aktywności napastniczej uznał, zastosował i sobie ją jako tryumf zaliczył?…
- Może w tej bańce samopotwierdzania jesteś już zupełnie sam?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:43, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:20, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czynić, rzeczywiście nie czyni (ja tego nie twierdziłem), ale do myślenia powinno dawać…


Twoje „do myślenia powinno dawać” to hipokryzja opakowana w poprawność. Mówisz, że nie twierdzisz, a jednak sugerujesz, że inni mają brać pod uwagę twoje moralne uogólnienia. To typowy ruch: odmawiasz odpowiedzialności za stanowisko, a oczekujesz, że ono będzie traktowane poważnie. Jezus uczy inaczej: „Po owocach ich poznacie” (Mt 7,16). Jeśli ktoś głosi ocenę bez uczynków pokory i bez rzetelnego rozumienia Kościoła, to ten „owoc” jest zgniły, niezależnie od tego, jak ładnie brzmi twoje „może być i autooskarżeniem”. Nie zamazywaj braku argumentów kurtuazyjnymi formułkami

Michał Dyszyński napisał:
Porównanie się do tych, którzy zarzucają nam to samo, co my zarzucamy komuś, uświadamia, że sprawy nie są takie proste i jednoznaczne.


To jest tania relatywizacja. Gdy ktoś stawia zarzut integrystom, nie oznacza to, że automatycznie ten, kto ten zarzut stawia jest wolny od wszystkich błędów. Ale to nie znosi ważności zarzutu. Twoje wskazywanie „też tak robimy” jako metoda obalania argumentu przeciwnika to klasyczny zabieg ad hominem redukujący dyskurs do wzajemnego obrzucania się. Święty Paweł mówi: „Starajcie się o to, co prowadzi do pokoju i do wzajemnego zbudowania” (Rz 14,19). Ty zamiast tego próbujesz zatruć debatę

Michał Dyszyński napisał:
Ale nie sądzę, aby Tobie coś dało do myślenia, bo jest znikoma szansa, że cokolwiek przebije się przez Twoją barierą mentalna wynikającą z zastosowania zasady ogólnej: jaki by problem przede mną nie postawiono, to ja zawsze wściekłym atakiem na tego, kto problem stawia, odwrócę sobie uwagę od tego problemu i w ten sposób wygram!


Oskarżasz mnie o metodę, której sam regularnie używasz wobec tradycjonalistów: zamiast obalić substancję ich argumentów, starasz się zneutralizować ich wiarygodność lub moralnie zdeprecjonować ich powód wypowiedzi. To, że widzę ten zabieg i wskazuję na niego, nie oznacza, iż „mam barierę mentalną”. To oznacza, że rozumiem strategię argumentacyjną i ją obnażam. Biblia przestrzega przed takimi taktykami: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni, poza miłością wzajemną” (Rz 13,8). Twoja erystyka to raczej miłość własna niż miłość do prawdy

Michał Dyszyński napisał:
Bo kto mi zabroni zawsze myśleć o walce z osobą, a nie o postawionych problemach ideowych?…


Nikt ci nie zabrania myśleć. Ale kto mówi o „walce z osobą” jako o metodzie, ten wyznaje kult ego, a nie poszukiwanie prawdy. Chrystus ćwiczył dyskusję merytoryczną nawet z przeciwnikami, lecz odrzucał pychę i obłudę: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy” (Mt 23,13). Twoja strategia to nie walka o prawdę, to walka o dominację retoryczną. Nie myl krytycznego myślenia z widowiskowym atakiem personalnym

Michał Dyszyński napisał:
Otóż nikt Ci nie zabroni stosować metodologii „zawsze wygrywa ten, kto po prostu atakuje”. Wierząc, że SAMA CZYNNOŚĆ ATAKOWANIA już gwarantuje sukces, stwarzasz sobie system rozliczania się z rzeczywistością, w której oczywiście zawsze wygrasz. Bo jakakolwiek Twoja aktywność w stronę napastniczą z definicji okaże się Twoja wygraną. Czyli masz zawsze zwycięstwo w kieszeni – jakim tanim kosztem, jak łatwo pozbywasz się wszelkich zagrożeń.


To jest dokładnie opis twojej własnej taktyki, mimo że przypisujesz ją mnie. Projekcja to mechanizm słabych argumentów: gdy nie masz treści, opisujesz przeciwnika w sposób, który sam stosujesz. Psalmista woła: „Pan jest moim światłem i zbawieniem moim” (Ps 27,1). Nie potrzebuję „sukcesu w kieszeni”, bo nie poszukuję triumfu osobistego, lecz bronię integrystów przed twoimi kłamstwami. Ty natomiast budujesz moralny monopol poprzez agresję intelektualną i potem lamentujesz, gdy ktoś tę agresję rozpoznaje

Michał Dyszyński napisał:
Pytaniem jest jednak wtedy, czy czasem nie jesteś tym jednym jedynym, który tę swoją metodologię zawsze zwyciężania z tytułu wykazania aktywności napastniczej uznał, zastosował i sobie ją jako tryumf zaliczył?…


Znowu nie przyjmujesz treści argumentu i zostajesz przy personalnym obrachunku. Jeśli twoim jedynym pytaniem jest „czy ty tak robisz?”, to pokazujesz, że nie potrafisz dyskutować o integryzmie merytorycznie. Co więcej, to ty jesteś tym, który projektuje swoje wątpliwości i oczekuje, że przez obrazę rozmówcy zneutralizuje problem. Ewangelia gani taki sposób myślenia: „Pilnuj, abyś nie sądził według pozorów, lecz sądź sprawiedliwie” (J 7,24). Ty sądzisz według pozorów

Michał Dyszyński napisał:
- Może w tej bańce samopotwierdzania jesteś już zupełnie sam?...


Jeśli tak myślisz, to gratuluję introspekcji. Ale pytanie retoryczne nie jest argumentem. Twoja strategia to ciągłe odwracanie uwagi: kiedy twoje diagnozy integryzmu są obalane, przechodzisz do zarzutu o „bańkę” i „samopotwierdzanie”. Taki manewr jest znany: zmiana tematu, zdyskredytowanie krytyka zamiast zajęcia się treścią krytyki. Święty Paweł ostrzegał: „Każdy niech bada swoje własne dzieło” (1 Kor 11,28). Zamiast badać swoje "dzieło", ty żonglujesz insynuacjami

Przypominam pewną prostą regułę: jeśli krytyka integryzmu jest zasadna, trzeba odpowiedzieć merytorycznie na te zarzuty, nie udawać, że obnażenie twojej postawy osobistej ma moc automatycznego obalenia argumentów. Ale ty konsekwentnie mylisz grę osobistą z debatą o prawdzie. „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7,1) nie oznacza przyzwolenia na relatywizm moralny ani na zamianę prawdy na teatr oskarżeń. Twoje metody to pycha, a pycha jest przeciwna pokorze wymaganej od każdego, kto chce naprawdę rozmawiać o Kościele i chrześcijaństwie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:55, 06 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Przypominam pewną prostą regułę: jeśli krytyka integryzmu jest zasadna, trzeba odpowiedzieć merytorycznie na te zarzuty, nie udawać, że obnażenie twojej postawy osobistej ma moc automatycznego obalenia argumentów. Ale ty konsekwentnie mylisz grę osobistą z debatą o prawdzie. „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7,1) nie oznacza przyzwolenia na relatywizm moralny ani na zamianę prawdy na teatr oskarżeń. Twoje metody to pycha, a pycha jest przeciwna pokorze wymaganej od każdego, kto chce naprawdę rozmawiać o Kościele i chrześcijaństwie

Zostały (bardzo wyczerpujące) odpowiedzi merytoryczne udzielone. To, że ich nie raczyłeś zauważyć (a przynajmniej nie widać, abyś to zauważył) mogło mieć dwa potencjalne powody:
1. Filtrujesz wszystko, co to Ciebie przychodzi tak skutecznie, że nawet nie jesteś w stanie zauważać argumentów, które Ci mentalnie są niewygodne.
2. Nawet jeślibyś coś argument zauważył, to się po prostu do tego nie przyznasz.

Ta druga reakcja zwykle będzie związana z zastosowaniem stałej śpiewki w odpowiedzi, czyli „bo Michał…”, „bo ty…”, ewentualnie dowolne wyparcie, albo też powiązane z odwróceniem „to ty właśnie to …”.
Czynisz to właściwie MECHANICZNIE, czyli z automatu, nie przyglądając się, czy jakiś argument tam był, czy nie. Tak jak zawsze wszystko STWIERDZASZ Z UPOREM, tak i stwierdzasz z uporem, że argumentu z mojej strony nie było, zaś widać wyraźnie, że NIE WŁOŻYŁEŚ NAWET MINIMALNEJ FORMY WYSIŁKU – ZAINTERESOWANIA W PYTANIE CZY może jakiś argument tam przedstawiony nie jest jednak zasadny.
Bo najwyraźniej preferujesz zasadę, że Twoja wygoda mentalna, połączona pragnieniem uzyskiwania tanich zwycięstw, ma priorytet u Ciebie najwyższy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 18:25, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:42, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zostały (bardzo wyczerpujące) odpowiedzi merytoryczne udzielone. To, że ich nie raczyłeś zauważyć (a przynajmniej nie widać, abyś to zauważył) mogło mieć dwa potencjalne powody:

Filtrujesz wszystko, co to Ciebie przychodzi tak skutecznie, że nawet nie jesteś w stanie zauważać argumentów, które Ci mentalnie są niewygodne.

Nawet jeślibyś coś argument zauważył, to się po prostu do tego nie przyznasz.


To nie były „bardzo wyczerpujące” odpowiedzi merytoryczne, tylko wielopiętrowa mętna narracja oblepiona pseudofilozoficznymi ozdobnikami. Prawdziwy argument można streścić, jest jasny, opiera się na faktach i zasadach — a twoje „argumenty” to dygresje o psychologii rozmówcy. Sam Sobór Watykański II przypomina: „Sposób przekazu Ewangelii winien być jasny, prosty, dostosowany do możliwości słuchaczy” (Ad Gentes, 39). Twoje wypowiedzi nie są ani jasne, ani proste. Są mętne i są zamącone celowo tak, abyś potem mógł się z nich wycofać lub powołać na nie - wszystko zależy od tego, jaką w danej chwili masz akurat potrzebę. Wskazanie tego przeze mnie nie jest „filtrowaniem” niewygodnych treści, tylko odrzuceniem twojej celowo rozcieńczonej mgły, która nie zawiera meritum

Michał Dyszyński napisał:
Ta druga reakcja zwykle będzie związana z zastosowaniem stałej śpiewki w odpowiedzi, czyli „bo Michał…”, „bo ty…”, ewentualnie dowolne wyparcie, albo też powiązane z odwróceniem „to ty właśnie to …”. Czynisz to właściwie MECHANICZNIE, czyli z automatu, nie przyglądając się, czy jakiś argument tam był, czy nie.


To jest znowu klasyczne odbicie piłki. Twierdzisz, że ktoś reaguje „mechanicznie”, a sam używasz mechanicznej strategii: stawiasz tezę o integrystach, dostajesz odpowiedź merytorycznie wskazującą punkt po punkcie na twoje błędy, po czym wszystko co napisałem wycinasz i zostawiając z mojego wpisu zaledwie jedną linijkę lub krótki akapit uciekasz w zarzut „bo Michał” i ogłaszasz, że twój rozmówca nie zauważa argumentów. I robisz tak notorycznie. To ma być dyskusja merytoryczna na argumenty? To jest twoja jawna kpina. Uprawiasz tylko personalny i rozwodniony do granic możliwości monolog. To nie są żadne "argumenty". Ewangelia mówi: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym nie dostrzegasz?” (Mt 7,3). Ty budujesz belkę i używasz jej jako tarczy, a potem narzekasz, że ktoś ją widzi

Michał Dyszyński napisał:
Tak jak zawsze wszystko STWIERDZASZ Z UPOREM, tak i stwierdzasz z uporem, że argumentu z mojej strony nie było, zaś widać wyraźnie, że NIE WŁOŻYŁEŚ NAWET MINIMALNEJ FORMY WYSIŁKU – ZAINTERESOWANIA W PYTANIE CZY może jakiś argument tam przedstawiony nie jest jednak zasadny.


Nie. Dokładnie przeciwnie. Wkładam wysiłek w to, by pokazać, że twoje „argumenty” to nie argumenty w znaczeniu logicznym, lecz deklaracje subiektywnych ocen, z których następnie próbujesz budować uniwersalne prawdy. Święty Paweł napomina: „Badajcie wszystko, a co szlachetne — zachowujcie” (1 Tes 5,21). Twoje tezy zostały zbadane, i właśnie dlatego pokazuję ich niespójność, a nie dlatego, że „nie wkładam wysiłku”. To, że odrzucam twoją konstrukcję, nie wynika z lenistwa, tylko z rozeznania

Michał Dyszyński napisał:
Bo najwyraźniej preferujesz zasadę, że Twoja wygoda mentalna, połączone pragnieniem uzyskiwania tanich zwycięstw ma priorytet u Ciebie najwyższy.


To jest czysta projekcja. To ty w każdej kolejnej wypowiedzi odmawiasz wejścia w meritum krytyki twoich zarzutów wobec katolików tradycyjnych i zamiast tego zarzucasz rozmówcy „pragnienie tanich zwycięstw”. Tymczasem to właśnie twoje długie, psychologizujące wywody są próbą łatwego wyjścia z dyskusji merytorycznej: nie musisz odpowiadać na konkretne pytania, bo możesz opowiadać o „barierach mentalnych” przeciwnika. Chrystus mówi: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5,37). Ty robisz wszystko, by ta mowa nie była ani tak, ani nie, tylko niekończącą się interpretacją tego, co czuje druga strona. To nie jest wygoda mentalna po mojej stronie — to jest brak pokory po twojej

Twoje tezy nie są odrzucane dlatego, że są „niewygodne”, ale dlatego, że są niespójne, oparte na uprzedzeniu do Tradycji i na błędnym rozumieniu katolickiego posłuszeństwa. I tak długo, jak będziesz chował ten błąd za narracją o „filtrach” i „automatach”, tak długo będziesz jedynie wzmacniał wrażenie, że nie szukasz prawdy, lecz potwierdzenia własnej pychy


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 16:58, 06 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:52, 06 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tak jak zawsze wszystko STWIERDZASZ Z UPOREM, tak i stwierdzasz z uporem, że argumentu z mojej strony nie było, zaś widać wyraźnie, że NIE WŁOŻYŁEŚ NAWET MINIMALNEJ FORMY WYSIŁKU – ZAINTERESOWANIA W PYTANIE CZY może jakiś argument tam przedstawiony nie jest jednak zasadny.


Nie. Dokładnie przeciwnie. Wkładam wysiłek w to, by pokazać, że twoje „argumenty” to nie argumenty w znaczeniu logicznym, lecz deklaracje subiektywnych ocen, z których następnie próbujesz budować uniwersalne prawdy. Święty Paweł napomina: „Badajcie wszystko, a co szlachetne — zachowujcie” (1 Tes 5,21). Twoje tezy zostały zbadane, i właśnie dlatego pokazuję ich niespójność, a nie dlatego, że „nie wkładam wysiłku”. To, że odrzucam twoją konstrukcję, nie wynika z lenistwa, tylko z rozeznania

Ty nie odrzucasz żadnej mojej konstrukcji, bo nawet jej nie poznałeś, tylko powierzchownie zanegowałeś jakieś wyrwane z kontekstu sformułowania o niej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:09, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ty nie odrzucasz żadnej mojej konstrukcji, bo nawet jej nie poznałeś, tylko powierzchownie zanegowałeś jakieś wyrwane z kontekstu sformułowania o niej.


Nie, Dyszyński. Doskonale poznałem twoją konstrukcję, bo jest ona niezmienna w swojej istocie: budujesz ją z rozproszonych pojęć, fraz o epistemologii, o „mentalnych blokadach”, o „paradygmatach”, a kiedy ktoś cię punktuje i rozbiera twoje ogólniki, uciekasz w zarzut, że „wyrwał z kontekstu”. Klasyczny wybieg — nie obalaj mojej tezy, bo „nie zrozumiałeś jej do końca”. A może nie chcesz, by ktokolwiek zrozumiał ją do końca, bo wtedy musiałbyś przyjąć odpowiedzialność za to, co naprawdę głosisz?

Nie da się „wyrwać z kontekstu” czegoś, co nie ma zwartego i przejrzystego trzonu. Ty nie tworzysz systemu — ty tworzysz mgłę. W tej mgle czujesz się bezpiecznie, bo zawsze możesz udawać, że twoje słowa mają ukryte znaczenie, do którego nie dopuszczasz nikogo poza sobą. Ale Słowo Boże mówi inaczej: „Bo Bóg nie jest Bogiem zamieszania, lecz pokoju” (1 Kor 14,33). A twoje konstrukcje są czystym zamieszaniem

Twoja konstrukcja została prześwietlona — nie przez „powierzchowną negację”, ale przez systematyczne wykazanie, że jej rdzeń to pycha: wywyższenie osobistego rozumienia nad depozyt wiary, nad Tradycję, nad pokorę, nad Ecclesia docens. Budujesz intelektualną fasadę, za którą chowa się bunt i nieposłuszeństwo. Święty Jan pisze jasno: „Kto mówi: 'Znam Go', a przykazań Jego nie zachowuje, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy” (1 J 2,4). Ty ustawiasz się ponad nauczanie Kościoła, ponad jego hierarchię i Tradycję — to właśnie twoja „konstrukcja”

A teraz, gdy ktoś punktuje cię nie emocją, ale słowem i logiką, reagujesz ucieczką — jak zawsze. „Nie znasz mojej konstrukcji”, „wyrwałeś z kontekstu”, „to tylko powierzchowna krytyka” — te zdania są tarczą dla kogoś, kto boi się uczciwego dialogu, bo musiałby przyznać się do tego, że jego bunt nie jest głębią, tylko rozstrojem

Biblia mówi: „Wszystko, co się ujawnia, staje się światłem” (Ef 5,13). Twoje światło to błysk świecący tylko wtedy, gdy nikt go nie konfrontuje. A kiedy przychodzi światło prawdziwej analizy, próbujesz zniknąć w cieniu własnych ogólników

Nie — nie uciekam od twojej konstrukcji. Ja ją po prostu widzę na wylot
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:50, 06 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ty nie odrzucasz żadnej mojej konstrukcji, bo nawet jej nie poznałeś, tylko powierzchownie zanegowałeś jakieś wyrwane z kontekstu sformułowania o niej.


Nie, Dyszyński. Doskonale poznałem twoją konstrukcję, bo jest ona niezmienna w swojej istocie: budujesz ją z rozproszonych pojęć, fraz o epistemologii, o „mentalnych blokadach”, o „paradygmatach”, a kiedy ktoś cię punktuje i rozbiera twoje ogólniki, uciekasz w zarzut, że „wyrwał z kontekstu”. Klasyczny wybieg — nie obalaj mojej tezy, bo „nie zrozumiałeś jej do końca”. A może nie chcesz, by ktokolwiek zrozumiał ją do końca, bo wtedy musiałbyś przyjąć odpowiedzialność za to, co naprawdę głosisz?

Nie da się „wyrwać z kontekstu” czegoś, co nie ma zwartego i przejrzystego trzonu. Ty nie tworzysz systemu — ty tworzysz mgłę. W tej mgle czujesz się bezpiecznie, bo zawsze możesz udawać, że twoje słowa mają ukryte znaczenie, do którego nie dopuszczasz nikogo poza sobą. Ale Słowo Boże mówi inaczej: „Bo Bóg nie jest Bogiem zamieszania, lecz pokoju” (1 Kor 14,33). A twoje konstrukcje są czystym zamieszaniem

Twoja konstrukcja została prześwietlona — nie przez „powierzchowną negację”, ale przez systematyczne wykazanie, że jej rdzeń to pycha: wywyższenie osobistego rozumienia nad depozyt wiary, nad Tradycję, nad pokorę, nad Ecclesia docens. Budujesz intelektualną fasadę, za którą chowa się bunt i nieposłuszeństwo. Święty Jan pisze jasno: „Kto mówi: 'Znam Go', a przykazań Jego nie zachowuje, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy” (1 J 2,4). Ty ustawiasz się ponad nauczanie Kościoła, ponad jego hierarchię i Tradycję — to właśnie twoja „konstrukcja”

A teraz, gdy ktoś punktuje cię nie emocją, ale słowem i logiką, reagujesz ucieczką — jak zawsze. „Nie znasz mojej konstrukcji”, „wyrwałeś z kontekstu”, „to tylko powierzchowna krytyka” — te zdania są tarczą dla kogoś, kto boi się uczciwego dialogu, bo musiałby przyznać się do tego, że jego bunt nie jest głębią, tylko rozstrojem

Biblia mówi: „Wszystko, co się ujawnia, staje się światłem” (Ef 5,13). Twoje światło to błysk świecący tylko wtedy, gdy nikt go nie konfrontuje. A kiedy przychodzi światło prawdziwej analizy, próbujesz zniknąć w cieniu własnych ogólników

Nie — nie uciekam od twojej konstrukcji. Ja ją po prostu widzę na wylot

Nie wiem, co tam widzisz, wnioskuję tylko po tym, co piszesz. A piszesz o każdej frazie z osobna, co by sugerowało, że nie łączysz elementów w koncepcję. Wyciągasz fragmenty, które komentujesz, jakby były samodzielnymi tezami. Nie widzisz syntezy, więc myślisz, że jej nie ma.
Ale synteza jest. Tylko dostęp do niej jest zarezerwowany dla tych, którzy mają zdolność syntetycznego myślenia. Jak ktoś tej zdolności nie ma, to nawet nie wie, o czym tu o owej syntezie piszę... ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:24, 06 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie wiem, co tam widzisz, wnioskuję tylko po tym, co piszesz.


Czyli klasyczny wybieg: zastrzeżenie niekompetencji jako tarcza. Najpierw przyznajesz, że nie masz pojęcia, co druga strona faktycznie myśli, ale mimo to stawiasz diagnozy. Albo wiesz, co widzę, i możesz się do tego odnieść, albo nie wiesz – i wtedy twoje „wnioskowanie” to zgadywanka przebrana za analizę. Jeśli nie wiesz, to siedź cicho. A skoro mimo wszystko się wypowiadasz, to znaczy, że w gruncie rzeczy znowu próbujesz oceniać, jednocześnie udając, że nie oceniasz. Typowa twoja erystyczna schizofrenia

Michał Dyszyński napisał:
A piszesz o każdej frazie z osobna, co by sugerowało, że nie łączysz elementów w koncepcję.


Nie, to sugeruje, że rozbijam twój tekst na części, żeby pokazać, że te części nie trzymają się kupy. Że kiedy oddzielić frazy, każda z nich traci moc, bo jest tylko pustym manewrem erystycznym, nieargumentowaną pozą albo zaklęciem pseudo-pokory. Synteza z gównolitu nadal jest gównolitem – to, że sklejono coś z fragmentów pełnych sprzeczności i intelektualnego kunktatorstwa, nie czyni z tego „koncepcji”. Ja rozbijam po to, żeby pokazać, że synteza nie ma z czego powstać. Ty za to zakładasz, że jak się wszystko wrzuci do jednego worka, to wyjdzie głębia. Otóż nie. Z chaosu nie wykluje się porządek tylko dlatego, że ci się marzy

Michał Dyszyński napisał:
Wyciągasz fragmenty, które komentujesz, jakby były samodzielnymi tezami.


Bo dokładnie tak je piszesz – jako samodzielne frazy, wyroki, wtręty mające brzmieć jak aforyzmy, jak odrębne komunikaty. Jeśli nie chcesz, by traktować twoje zdania jako samodzielne, to może przestań je pisać w formie przypominającej kazania podprogowego guru? Każde zdanie u ciebie jest zbudowane tak, by brzmieć mocno i finalnie. Jeśli to nie są samodzielne tezy, to są po prostu źle napisane, chaotycznie, bez intencji komunikacyjnej. Więc zdecyduj – albo umiesz pisać jasno i precyzyjnie, albo sam się pogubiłeś w swoich „niedoskonałych” wypowiedziach

Michał Dyszyński napisał:
Nie widzisz syntezy, więc myślisz, że jej nie ma.


Nie, ja nie „myślę, że jej nie ma”. Ja pokazuję, że jej nie ma. Bo w twoich tekstach nie ma ani konsekwencji logicznej, ani struktury spójnych przesłanek i wniosków, tylko naprzemienne deklaracje „nie jestem autorytetem” i „ale oto moja ogólna uwaga o ludzkości, która jest ponad moją osobą”. Twój tekst to nie synteza – to mgła. To miszmasz luźnych akapitów, z których każdy ma bronić cię przed odpowiedzialnością za jakikolwiek sąd. Synteza wymaga porządku. Ty proponujesz rozproszenie, ucieczkę, asekurację. Więc nie opowiadaj bajek o jakiejś „głębokiej syntezie”, bo nawet gdybyś ją miał w głowie, to nie potrafisz jej przekazać. A komunikat, którego nikt nie może zrozumieć bez twojego mózgowego softu – nie jest żadną syntezą. Jest bełkotem

Michał Dyszyński napisał:
Ale synteza jest. Tylko dostęp do niej jest zarezerwowany dla tych, którzy mają zdolność syntetycznego myślenia.


Czyli teraz dochodzimy do sedna: ty „masz” syntezę, ale inni nie są jej godni. Kolejna maska elitaryzmu u kogoś, kto co drugie zdanie zarzeka się, że nie czuje się lepszy od innych. Wychodzi szydło z worka – oto mentalność sekciarska: „tylko wybrani pojmą”. Jeśli ktoś nie rozumie, to nie dlatego, że ty bredzisz bez ładu i składu, tylko dlatego, że on.... nie dorósł. Czyli klasyczny fałszywy mistycyzm i protekcjonalność pod płaszczykiem pokory. I to jest właśnie ten moment, w którym twoja cała poza pokory pada – bo w jednym zdaniu stawiasz się wyżej, mówiąc: tylko zdolni rozumieją mnie. A ci „niezdolni” – no cóż, mogą sobie próbować

Michał Dyszyński napisał:
Jak ktoś tej zdolności nie ma, to nawet nie wie, o czym tu o owej syntezie piszę... ;-P


A na koniec dorzucasz sobie emotkę, jakbyś powiedział coś błyskotliwego. A powiedziałeś jedynie, że „jak mnie nie rozumiesz, to jesteś za głupi”. To najstarszy blef pseudointelektualnych blagierów. Mówienie w zawoalowany sposób, a potem oskarżanie krytyka o „brak syntetycznego myślenia”, gdy ten zauważy, że tekst jest niespójny. Cały czas robisz dokładnie to samo: chronisz siebie przed odpowiedzialnością, tworząc warstwę „głębi”, która rzekomo nie jest dostępna dla wszystkich. Ale to nie głębia – to tylko chaos, podrasowany słownictwem, w którym logika idzie na dno, a na powierzchni zostaje tylko maskarada wrażliwości i pseudointelektualnego wyciszenia

Nie ma tam syntezy. Jest tylko pozór głębi dla tych, którzy chcą się poczuć mądrze, czytając tekst, którego nie potrafią zrozumieć – i którym nikt nie odważy się powiedzieć, że to pusta bańka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:56, 07 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ale synteza jest. Tylko dostęp do niej jest zarezerwowany dla tych, którzy mają zdolność syntetycznego myślenia.


Czyli teraz dochodzimy do sedna: ty „masz” syntezę, ale inni nie są jej godni. Kolejna maska elitaryzmu u kogoś, kto co drugie zdanie zarzeka się, że nie czuje się lepszy od innych.

Na fakty nic nie poradzę. :(
Tylko piszę o tym, że nie odnosisz się do aspektów syntetycznych, a jeśli Ty to kwalifikujesz jako "elitaryzm", to Twój wybór.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3441
Przeczytał: 73 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:17, 07 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tutaj ujawniasz się w pełnej krasie: sam jesteś mentalnym inkwizytorem. Gdy tylko jakaś postawa odbiega od twojej subiektywnej miary „pokory”, żądasz jej „wydalenia” i „potępienia”. Brzmi znajomo? Dokładnie w taki sposób postępują ci, których sam atakujesz – czyli ci „groźni integryści”. Wzywasz do ekskomuniki na podstawie swoich osobistych odczuć i ideologicznych filtrów.

Poczekaj na reakcje sedewakantystów (o których przypomniał katolikus). Ci nawet "zwykłych" integrystów stawiają poza Kościołem, bo są za mało tradycyjni, za bardzo ulegli nowinkom i "modernizmowi" w ich mniemaniu.
Kościół stał się wspólnotą bardzo niejednorodną. Praktycznie to mamy nie jeden Kościół, tylko pewnie setki frakcji rozciągających się ideowo od daleko posuniętego podejście modernistycznego i liberalnego do właśnie sedewakantystów (których część chyba w ogóle się traktuje jako będących poza aktualnym KRK).
Ja sam bym nikogo nie ekskomunikował. Aspekt formalnej przynależności powoli zaczyna mi być coraz bardziej obojętny. Integryzm się do tego przyczynił - uświadomił mi, że nie mogę liczyć na pełnię wspólnoty przezywania Ewangelii szczerze i duchowo. To zaproszenie do wspólnego rytualnego, formalnego, instytucyjnego udawania uczniów Jezusa, przy jednoczesnym lekceważeniu Go w sensie głębokim, duchowym, jakie integryści wystosowali do współwyznawców, zostało przeze mnie odrzucone. To dalej już samą formalną przynależność do organizacji kościelnej uczyniło mi czymś drugorzędnym.

Może czas w ogóle przestać myśleć o religii instytucjonalnej, wspólnotowość zacząć traktować jako coś drugorzędnego, a skupić się na przeżywaniu religii wewnętrznym?... :think:


Chrześcijaństwo przeżywane w samotności? Ale czy to jest jeszcze chrześcijaństwo? :think:
Chrześcijanie mieli być solą ziemi i światłem dla świata, razem mieli tworzyć taką wspólnotę ludzi, a nie istnieć w samotnym rozproszeniu.
Gdyby w Kościele istnieli sami integryści to pewnie zgodziłbym się z tobą Michał, ale w Kościele można spotkać chrześcijan, którzy chcą kierować się i doskonalić w tych duchowych wartościach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:34, 07 Paź 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Tutaj ujawniasz się w pełnej krasie: sam jesteś mentalnym inkwizytorem. Gdy tylko jakaś postawa odbiega od twojej subiektywnej miary „pokory”, żądasz jej „wydalenia” i „potępienia”. Brzmi znajomo? Dokładnie w taki sposób postępują ci, których sam atakujesz – czyli ci „groźni integryści”. Wzywasz do ekskomuniki na podstawie swoich osobistych odczuć i ideologicznych filtrów.

Poczekaj na reakcje sedewakantystów (o których przypomniał katolikus). Ci nawet "zwykłych" integrystów stawiają poza Kościołem, bo są za mało tradycyjni, za bardzo ulegli nowinkom i "modernizmowi" w ich mniemaniu.
Kościół stał się wspólnotą bardzo niejednorodną. Praktycznie to mamy nie jeden Kościół, tylko pewnie setki frakcji rozciągających się ideowo od daleko posuniętego podejście modernistycznego i liberalnego do właśnie sedewakantystów (których część chyba w ogóle się traktuje jako będących poza aktualnym KRK).
Ja sam bym nikogo nie ekskomunikował. Aspekt formalnej przynależności powoli zaczyna mi być coraz bardziej obojętny. Integryzm się do tego przyczynił - uświadomił mi, że nie mogę liczyć na pełnię wspólnoty przezywania Ewangelii szczerze i duchowo. To zaproszenie do wspólnego rytualnego, formalnego, instytucyjnego udawania uczniów Jezusa, przy jednoczesnym lekceważeniu Go w sensie głębokim, duchowym, jakie integryści wystosowali do współwyznawców, zostało przeze mnie odrzucone. To dalej już samą formalną przynależność do organizacji kościelnej uczyniło mi czymś drugorzędnym.

Może czas w ogóle przestać myśleć o religii instytucjonalnej, wspólnotowość zacząć traktować jako coś drugorzędnego, a skupić się na przeżywaniu religii wewnętrznym?... :think:


Chrześcijaństwo przeżywane w samotności? Ale czy to jest jeszcze chrześcijaństwo? :think:
Chrześcijanie mieli być solą ziemi i światłem dla świata, razem mieli tworzyć taką wspólnotę ludzi, a nie istnieć w samotnym rozproszeniu.
Gdyby w Kościele istnieli sami integryści to pewnie zgodziłbym się z tobą Michał, ale w Kościele można spotkać chrześcijan, którzy chcą kierować się i doskonalić w tych duchowych wartościach.

Nie chcę się całkowicie alienować. Ale pustelnicy byli obecni w tradycji chrześcijańskiej; nie byli czymś strasznym. Nawet byli doceniani.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:25, 07 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie chcę się całkowicie alienować.


Oczywiście, że chcesz. To zdanie to tylko miękkie lądowanie pod kolejną próbę usprawiedliwienia własnego oderwania od wspólnoty, tradycji i struktury. Gdyby ci rzeczywiście nie zależało na alienacji, nie budowałbyś całej swojej tożsamości na dystansie wobec Kościoła, jego hierarchii, wspólnoty wiernych i duchowości zakorzenionej w pokorze. To nie jest stwierdzenie faktu, tylko ucieczka w pozory: „nie chcę się alienować”, a w praktyce robisz wszystko, żeby się wyalienować całkowicie

Michał Dyszyński napisał:
Ale pustelnicy byli obecni w tradycji chrześcijańskiej; nie byli czymś strasznym. Nawet byli doceniani.


Tak, byli – ale pustelnicy nie stawiali się ponad Kościołem, nie deprecjonowali tradycji, nie szydzili z posłuszeństwa, nie podważali autorytetu duchowego kierownictwa. Wręcz przeciwnie: byli w najgłębszym stopniu pokorni, posłuszni, uniżeni – przed Bogiem i Kościołem. Ich milczenie miało większą wagę niż twoje tysiące słów, które nie prowadzą do Boga, tylko do jałowego samozadowolenia intelektualnego

Powołujesz się na pustelników, jakby to była twoja duchowa rodzina – a twoje wypowiedzi są dokładnym zaprzeczeniem ducha, w jakim żyli. Oni się nie chełpili swoim „odłączeniem”, nie używali go jako wymówki, nie mówili: „patrzcie, jestem z dala, więc mam rację”. Ty właśnie to robisz. Chcesz legitymizacji dla swojego oderwania – i dlatego szukasz precedensu w pustelnikach. Ale to żałosna próba samouświęcenia własnego egocentryzmu

Dyszyński, twoje „nie chcę się alienować” i „pustelnicy byli doceniani” to dwie zasłony dymne – pierwsza ma zatuszować fakt, że jesteś całkowicie oderwany od żywej Tradycji Kościoła, druga – że próbujesz własną duchową samotność i niezdolność do wspólnoty ubrać w szaty chrześcijańskiej cnoty. Ale pustelnicy nie byli anarchistami, modernistami ani relatywistami. Ty – jesteś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:09, 07 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie chcę się całkowicie alienować.


Oczywiście, że chcesz. To zdanie to tylko miękkie lądowanie pod kolejną próbę usprawiedliwienia własnego oderwania od wspólnoty, tradycji i struktury. Gdyby ci rzeczywiście nie zależało na alienacji, nie budowałbyś całej swojej tożsamości na dystansie wobec Kościoła, jego hierarchii, wspólnoty wiernych i duchowości zakorzenionej w pokorze. To nie jest stwierdzenie faktu, tylko ucieczka w pozory: „nie chcę się alienować”, a w praktyce robisz wszystko, żeby się wyalienować całkowicie

Michał Dyszyński napisał:
Ale pustelnicy byli obecni w tradycji chrześcijańskiej; nie byli czymś strasznym. Nawet byli doceniani.


Tak, byli – ale pustelnicy nie stawiali się ponad Kościołem, nie deprecjonowali tradycji, nie szydzili z posłuszeństwa, nie podważali autorytetu duchowego kierownictwa. Wręcz przeciwnie: byli w najgłębszym stopniu pokorni, posłuszni, uniżeni – przed Bogiem i Kościołem. Ich milczenie miało większą wagę niż twoje tysiące słów, które nie prowadzą do Boga, tylko do jałowego samozadowolenia intelektualnego

Powołujesz się na pustelników, jakby to była twoja duchowa rodzina – a twoje wypowiedzi są dokładnym zaprzeczeniem ducha, w jakim żyli. Oni się nie chełpili swoim „odłączeniem”, nie używali go jako wymówki, nie mówili: „patrzcie, jestem z dala, więc mam rację”. Ty właśnie to robisz. Chcesz legitymizacji dla swojego oderwania – i dlatego szukasz precedensu w pustelnikach. Ale to żałosna próba samouświęcenia własnego egocentryzmu

Dyszyński, twoje „nie chcę się alienować” i „pustelnicy byli doceniani” to dwie zasłony dymne – pierwsza ma zatuszować fakt, że jesteś całkowicie oderwany od żywej Tradycji Kościoła, druga – że próbujesz własną duchową samotność i niezdolność do wspólnoty ubrać w szaty chrześcijańskiej cnoty. Ale pustelnicy nie byli anarchistami, modernistami ani relatywistami. Ty – jesteś

Możesz sobie postwierdzać moje intencje i emocje, ale chyba nikogo tu nie przekonasz. A na pewno nie mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:57, 07 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Możesz sobie postwierdzać moje intencje i emocje, ale chyba nikogo tu nie przekonasz. A na pewno nie mnie.


Właśnie w tym zdaniu widać całą twoją strategię – z góry ogłaszasz, że „nikogo nie przekonam” i „na pewno nie ciebie”. To nie jest odpowiedź, to jest próba immunizacji siebie przed argumentami. Wcześniej pisałeś o „refleksji” i „modelowaniu”, o tym, że przyjmujesz krytykę do sandboxa, żeby ją analizować. A tutaj nagle mówisz wprost: „nie przekonasz mnie na pewno”. Czyli cała twoja narracja o analizowaniu i otwartości to fasada – bo tak naprawdę już zawczasu decydujesz, że cokolwiek przyjdzie z zewnątrz, zostanie odrzucone

Co więcej, używasz chwytu „chyba nikogo tu nie przekonasz”, żeby przedstawić swoją postawę jako stanowisko ogółu, choć wcale nie wiesz, jak inni to odbierają. Wkładasz sobie w usta głos wszystkich – to klasyczny trik retoryczny mający sprawić wrażenie, że to nie ty się zamykasz, tylko cały świat jest po twojej stronie. Ale to nie jest żaden dowód, tylko twoje własne życzeniowe myślenie

Takie zdanie nie obala niczego, co zostało ci wytknięte. Ono tylko pokazuje, że twoje „sandboxy” to po prostu zasłona dymna dla zamknięcia się na krytykę. Udajesz analizę, a w praktyce jesteś już z góry odporny na wszelkie argumenty. To nie jest siła, to jest strach przed konfrontacją. Wycinasz notorycznie moje merytoryczne podważanie wszystkich twoich wywodów punkt po punkcie i na odczepnego rzucasz jedno zdanie bez sensu. Skapitulowałeś mentalnie, Dyszyński
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:34, 07 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Możesz sobie postwierdzać moje intencje i emocje, ale chyba nikogo tu nie przekonasz. A na pewno nie mnie.


Właśnie w tym zdaniu widać całą twoją strategię – z góry ogłaszasz, że „nikogo nie przekonam” i „na pewno nie ciebie”. To nie jest odpowiedź, to jest próba immunizacji siebie przed argumentami. Wcześniej pisałeś o „refleksji” i „modelowaniu”, o tym, że przyjmujesz krytykę do sandboxa, żeby ją analizować. A tutaj nagle mówisz wprost: „nie przekonasz mnie na pewno”. Czyli cała twoja narracja o analizowaniu i otwartości to fasada – bo tak naprawdę już zawczasu decydujesz, że cokolwiek przyjdzie z zewnątrz, zostanie odrzucone

Co więcej, używasz chwytu „chyba nikogo tu nie przekonasz”, żeby przedstawić swoją postawę jako stanowisko ogółu, choć wcale nie wiesz, jak inni to odbierają. Wkładasz sobie w usta głos wszystkich – to klasyczny trik retoryczny mający sprawić wrażenie, że to nie ty się zamykasz, tylko cały świat jest po twojej stronie. Ale to nie jest żaden dowód, tylko twoje własne życzeniowe myślenie

Takie zdanie nie obala niczego, co zostało ci wytknięte. Ono tylko pokazuje, że twoje „sandboxy” to po prostu zasłona dymna dla zamknięcia się na krytykę. Udajesz analizę, a w praktyce jesteś już z góry odporny na wszelkie argumenty. To nie jest siła, to jest strach przed konfrontacją. Wycinasz notorycznie moje merytoryczne podważanie wszystkich twoich wywodów punkt po punkcie i na odczepnego rzucasz jedno zdanie bez sensu. Skapitulowałeś mentalnie, Dyszyński

Oceny nie są w ogóle "obalalne". Żadnego Twojego arbitralnego stwierdzenia, żadnego roszczenia do "wiedzy" o moich intencjach oczywiście ściśle logicznie obalić nie mam jak. Możesz sobie więc bezkarnie tryumfować, że tego "nie obaliłem". Bo nikt nigdy na całym świecie nie obalił subiektywnych mniemań.
Co najwyżej mogę teraz wyśmiać właśnie tę Twoją argumentacje z tytułu rzekomego konieczności "obalania" tych wszystkich luźnych, z palca, arbitralnych ocen mojej osoby. Mogę co najwyżej zaapelować do rozsądku nieuprzedzonych odbiorców (czy tacy w ogóle będą to inna sprawa), że gdyby przyszło im do głowy dać się zasugerować takim upartym, ale branym z palca stwierdzeniom, jak te Twoje, aby się przyjrzeli krytycznie owym sugestiom i może dostrzegli ten ich manipulatorski charakter.
Tak odwołuję się do ocen wszystkich. Odwołuję się w trybie WG MNIE NAJBARDZIEJ PRAWDOPODOBNEJ REAKCJI. Nie dowodzę tu niczego ściśle logicznie, jednak właśnie liczę na to, że intuicja odbiorców będzie na tyle rozumna, że ci ocenią spór jednak raczej na moją korzyść. Tak przypuszczam, taką mam nadzieję, ale dowodu na to nie mam.
Samą tę dyskusję zaś uważam za o tyle cenną, że wychodzi w niej aspekt obrony przed manipulacją, w kontekście NIE ZABLOKOWANIA WRAŻLIWOŚCI. Będąc poddanym jawnie wrogim, nieuczciwym sugestiom, naciskom wyraźnie nakierowanym na emocjonalną destrukcję, można popełnić błędy o bardzo różnym charakterze:
- błąd poddania się wrogowi, błąd poddania się presji, a często potem stania się poplecznikiem zła, stania się żołnierzem armii, która krzywdzi, morduje, grabi.
- błąd przesadnej reakcji obronnej, a dalej pokusa odcięcia się totalnego, jakiegoś okopania się na pozycji „ja jestem ten jedyny sprawiedliwy” (w opcji grupowej „nasi są tymi jedynymi sprawiedliwymi), a cała reszta świata to zgnilizna, od której trzeba odgrodzić się twardym mentalnym murem.
Oba te błędy będą blokowały poprawność reakcji, będą blokowały rozwój świadomości, choć każdy z nich na swój sposób. Dlatego właśnie piszę o tym koncepcie sandboxa mentalnego, który uważam za dobre rozwiązanie problemu, związanego z pytaniem: jak zachować niezbędny rodzaj wrażliwości na świat i ludzi, a jednocześnie nie dać się zniszczyć wrogim, niszczącym działaniom wobec nas?
Trzymając zarzuty, roszczenia, pretensje ludzkie w sandboxie, czyli analizując je, z jednoczesnym kontrolowaniem negatywnych wpływów, z jednej strony zabezpieczamy się przed niszczącym wpływem, a z drugiej zostawiamy sobie też szansę na to, aby dostrzec wszystko to, co w owych zarzutach może być jednak słuszne, może uświadamiające nam nasze błędy, dając tym szansę na tych błędów dostrzeżenie, a potem naprawienie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:01, 07 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Oceny nie są w ogóle "obalalne". Żadnego Twojego arbitralnego stwierdzenia, żadnego roszczenia do "wiedzy" o moich intencjach oczywiście ściśle logicznie obalić nie mam jak. Możesz sobie więc bezkarnie tryumfować, że tego "nie obaliłem". Bo nikt nigdy na całym świecie nie obalił subiektywnych mniemań.


Tu znów pokazujesz swój ulubiony zabieg: przedstawiasz zarzuty jako „subiektywne mniemania”, żeby uciec od odpowiedzialności za brak reakcji. Gdybyś naprawdę chciał polemizować z tym, co zostało ci wytknięte, zrobiłbyś to – nie ograniczałbyś się do filozoficznego stwierdzenia, że „nie da się tego logicznie obalić”. Bo po pierwsze: wiele z tego, co ci zarzucono, to nie subiektywne opinie, tylko wskazania na twoje jawne sprzeczności, niekonsekwencje, arbitralność i podwójne standardy. Tego nie trzeba „obalać subiektywnie” – wystarczy odnieść się do treści, jeśli się ma coś na swoją obronę. Po drugie: twoje stwierdzenie jest po prostu wygodne – zrzucasz całą odpowiedzialność na drugą stronę, ustawiając się w pozycji, w której ty nie musisz robić nic. To klasyczna asekuracja, nie refleksja

Michał Dyszyński napisał:
Co najwyżej mogę teraz wyśmiać właśnie tę Twoją argumentacje z tytułu rzekomego konieczności "obalania" tych wszystkich luźnych, z palca, arbitralnych ocen mojej osoby. Mogę co najwyżej zaapelować do rozsądku nieuprzedzonych odbiorców (czy tacy w ogóle będą to inna sprawa), że gdyby przyszło im do głowy dać się zasugerować takim upartym, ale branym z palca stwierdzeniom, jak te Twoje, aby się przyjrzeli krytycznie owym sugestiom i może dostrzegli ten ich manipulatorski charakter.


Zamiast odpowiedzieć na krytykę, wybierasz drwinę. Ale nie masz do zaoferowania nic poza banalną sugestią, że wszystko, co ci wytknięto, jest „z palca”. A to po prostu nieprawda. Wytykano ci nie jakieś losowe epitety, tylko konkretne sprzeczności w twoim sposobie argumentowania, wewnętrzne niespójności między tym, co deklarujesz (rzekoma otwartość, refleksyjność, kontrola emocjonalna), a tym, jak się faktycznie zachowujesz (atak personalny, uniki, brak odniesienia do treści zarzutów, odmawianie rozmowy na poziomie argumentu). Tego nie da się zbyć tekstem „apeluję do rozsądku widzów”. Gdybyś miał coś rzeczowego, już byś to pokazał – ale ty zamiast bronić siebie, tylko prosisz publiczność o przychylność

To jest żałosne granie na emocjach odbiorców, a nie odpowiedź merytoryczna. Nie reagujesz na argumenty, tylko na sam fakt, że się je wobec ciebie formułuje

Michał Dyszyński napisał:
Tak odwołuję się do ocen wszystkich. Odwołuję się w trybie WG MNIE NAJBARDZIEJ PRAWDOPODOBNEJ REAKCJI. Nie dowodzę tu niczego ściśle logicznie, jednak właśnie liczę na to, że intuicja odbiorców będzie na tyle rozumna, że ci ocenią spór jednak raczej na moją korzyść. Tak przypuszczam, taką mam nadzieję, ale dowodu na to nie mam.


Znowu nie bronisz treści, tylko liczysz na klimat. To już nie dyskusja – to kampania wizerunkowa. Nie chcesz się zmierzyć z meritum, więc próbujesz wygrać sympatię widowni – może nie przez argument, tylko przez wzbudzenie wrażenia, że „twoja strona jest bardziej rozsądna”. Ale to jest właśnie czysta manipulacja. Czy nie sam przed chwilą zarzucałeś mi manipulowanie opinią, subiektywne osądy? A teraz co robisz? „Mam nadzieję, że odbiorcy staną po mojej stronie” – to twój cały punkt zaczepienia. Bo merytorycznie jesteś goły. Gdybyś miał logiczne podstawy, nie apelowałbyś do intuicji publiki, tylko do faktów

Michał Dyszyński napisał:
Samą tę dyskusję zaś uważam za o tyle cenną, że wychodzi w niej aspekt obrony przed manipulacją, w kontekście NIE ZABLOKOWANIA WRAŻLIWOŚCI.


I znowu próbujesz to ubrać w pseudo-filozoficzną narrację, w której ty jesteś tym szlachetnym „broniącym się przed manipulacją”, ale w sposób delikatny, wrażliwy, otwarty. Problem polega na tym, że cała twoja „wrażliwość” to teatr. Nie reagujesz wrażliwością na krytykę – reagujesz odrzuceniem, ignorowaniem treści, złośliwością, a potem dodajesz „ale ja to wszystko analizuję w sandboxie”. To pusty slogan – pokazujesz tylko to, że nie masz odwagi uczciwie przyjąć na siebie ciężaru krytyki. Wrażliwość nie polega na tym, że mówi się o niej górnolotnymi słowami. Polega na tym, że się słucha. Ty nie słuchasz, tylko projektujesz wokół siebie narrację obronną, która usprawiedliwia twoją niechęć do konfrontacji

Michał Dyszyński napisał:
Będąc poddanym jawnie wrogim, nieuczciwym sugestiom, naciskom wyraźnie nakierowanym na emocjonalną destrukcję, można popełnić błędy o bardzo różnym charakterze:


Oczywiście – znowu zakładasz, że to, co otrzymujesz, jest „jawnie wrogie, nieuczciwe” i „nakierowane na emocjonalną destrukcję”. Nie próbujesz nawet rozważyć, że może krytyka, którą słyszysz, jest efektem autentycznego starcia z twoimi poglądami, twoją postawą, twoją retoryką. Po prostu ogłaszasz, że to wróg. Tak jakby świat dzielił się na „tych, co mnie chwalą” i „tych, co niszczą”. A ty niby jesteś refleksyjny? W którym miejscu?

Michał Dyszyński napisał:
Oba te błędy będą blokowały poprawność reakcji, będą blokowały rozwój świadomości, choć każdy z nich na swój sposób. Dlatego właśnie piszę o tym koncepcie sandboxa mentalnego, który uważam za dobre rozwiązanie problemu, związanego z pytaniem: jak zachować niezbędny rodzaj wrażliwości na świat i ludzi, a jednocześnie nie dać się zniszczyć wrogim, niszczącym działaniom wobec nas?


„Sandbox mentalny” to ładna nazwa na całkowite zamknięcie się na krytykę. Ty nie trzymasz zarzutów w bezpiecznym obszarze do analizy – ty ich po prostu nie analizujesz. Używasz tej metafory, by stworzyć wrażenie, że zachowujesz otwartość, ale de facto to tylko proteza – intelektualny erzac prawdziwego zderzenia z argumentem. „Sandbox” nie służy ci do weryfikowania treści – on służy ci do trzymania wszystkiego, co ci nie pasuje, na dystans. To intelektualna kwarantanna, której nie opuszcza nic, co narusza twój obraz siebie. I tak, jak wcześniej pisałeś, że moja krytyka „sandboxa nie opuszcza” – tak po prostu ogłaszasz, że jesteś nie do ruszenia. I to nie jest siła, to jest słabość ubrana w filozoficzny kostium

Michał Dyszyński napisał:
Trzymając zarzuty, roszczenia, pretensje ludzkie w sandboxie, czyli analizując je, z jednoczesnym kontrolowaniem negatywnych wpływów, z jednej strony zabezpieczamy się przed niszczącym wpływem, a z drugiej zostawiamy sobie też szansę na to, aby dostrzec wszystko to, co w owych zarzutach może być jednak słuszne, może uświadamiające nam nasze błędy, dając tym szansę na tych błędów dostrzeżenie, a potem naprawienie.


Gdybyś naprawdę to robił, już dawno odniosłabyś się do konkretnych treści, a nie ciągle powtarzał, że zarzuty są nieuczciwe, wrogie, z palca, emocjonalne. Żadne „może coś w tym jest” się tu u ciebie nie pojawiło. W twoim sandboxie nie ma nic prócz dekontaminacji krytyki. I to właśnie jest twój największy problem: nie chodzi ci o rozwój świadomości, tylko o jej samoobronę. Twój sandbox to mur, nie narzędzie. W jego cieniu nie dojrzewa nic – poza iluzją, że się dojrzewa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:22, 07 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Trzymając zarzuty, roszczenia, pretensje ludzkie w sandboxie, czyli analizując je, z jednoczesnym kontrolowaniem negatywnych wpływów, z jednej strony zabezpieczamy się przed niszczącym wpływem, a z drugiej zostawiamy sobie też szansę na to, aby dostrzec wszystko to, co w owych zarzutach może być jednak słuszne, może uświadamiające nam nasze błędy, dając tym szansę na tych błędów dostrzeżenie, a potem naprawienie.


Gdybyś naprawdę to robił, już dawno odniosłabyś się do konkretnych treści, a nie ciągle powtarzał, że zarzuty są nieuczciwe, wrogie, z palca, emocjonalne. Żadne „może coś w tym jest” się tu u ciebie nie pojawiło. W twoim sandboxie nie ma nic prócz dekontaminacji krytyki. I to właśnie jest twój największy problem: nie chodzi ci o rozwój świadomości, tylko o jej samoobronę. Twój sandbox to mur, nie narzędzie. W jego cieniu nie dojrzewa nic – poza iluzją, że się dojrzewa

Gdybyś zaoferował coś, co dałoby się uznać uczciwie za "konkretne treści", to bym się odniósł. To, co oferujesz w dyskusji jednak z konkretnością treści w rozumieniu, które moja świadomość obsługuje, nie ma prawie nic wspólnego. Są jakieś luźne nazwy i arbitralne zarzuty niczym poza Twoim chciejstwem niepoparte.
Cala Twoja argumentacja to wyciągane z palca nazewnictwo - tu "drwina", tam "samoobrona", gdzieś tam "kampania wizerunkowa". Nawet to rozumiem, że Ci się tak skojarzyło, ale wszystko to jest niczym niepoparte, wszystko to ma status "fedor tak raczył sobie mnie nazwać".
Rozumiem, że kaprysy użycia takich określeń miałeś. Ale to nie jest materiał do polemiki z tym.
Znowu wracam do różnicy pomiędzy argumentem z prawdziwego zdarzenia, a etykietą, którą się komuś zachciało na cudzą postawę zastosować.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 1:15, 08 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16396
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:44, 07 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Gdybyś zaoferował coś, co dałoby się uznać uczciwie za "konkretne treści", to bym się odniósł. To, co oferujesz w dyskusji jednak z konkretnością treści w rozumieniu, które moja świadomość obsługuje, nie ma prawie nic wspólnego.


To już jest desperacka próba ratowania twarzy po wcześniejszym wycofaniu się z dyskusji. Najpierw ogłaszasz, że nie będziesz polemizować, bo rzekomo nie ma z czym, a teraz wracasz i próbujesz ratować się stwierdzeniem, że nie dostrzegasz „konkretnych treści”. Nie dostrzegasz ich tylko dlatego, że twoja świadomość najwyraźniej ich nie chce lub nie potrafi obsłużyć. To nie brak treści po stronie rozmówcy, tylko twoje ciągłe uciekanie w język, który niczego nie wyjaśnia, a jedynie pozoruje głębię. Twoja "świadomość" nie rozpoznaje konkretów, bo one są zagrożeniem dla konstrukcji, na której opierasz całą swoją autoafirmację

Michał Dyszyński napisał:
Są jakieś luźne nazwy i arbitralne zarzuty niczym poza Twoim chciejstwem niepoparte.


Zarzuty nie są arbitralne – są odpowiedzią na twoje własne wypowiedzi, cytowane wprost i rozbijane na części pierwsze. Ty sam je wyprodukowałeś, ja tylko pokazałem ich wewnętrzne sprzeczności i manipulacyjny charakter. I nie, to nie jest „moje chciejstwo”, tylko konsekwencja logicznej analizy twoich słów, które – i to trzeba podkreślić – są zbyt często puste, pozbawione definicji, a przy tym opakowane w mentorski ton mający zniechęcić krytykę. Wygodna pozycja – odmawiasz sensu zarzutom nie dlatego, że są słabe, tylko dlatego, że rzekomo „nazwałeś je arbitralnymi”. Tyle że twoje nazwanie czegokolwiek arbitralnym nie czyni tego arbitralnym. To jest dopiero chciejstwo

Michał Dyszyński napisał:
Cala Twoja argumentacja to wyciągane z palca nazewnictwo - tu "drwina", tam "samoobrona", gdzieś tam "kampania wizerunkowa". Nawet to rozumiem, że Ci się tak skojarzyło, ale wszystko to jest niczym niepoparte, wszystko to ma status "fedora tak raczył sobie mnie nazwać".


Nie, to nie „tak mi się skojarzyło” – to wynika bezpośrednio z tonu i struktury twoich wypowiedzi. Jeśli coś wygląda jak drwina, unika odpowiedzi i zamienia się w litanię zarzutów wobec rzekomej niesprawiedliwości rozmówcy, to nie jest to „etykietka”, tylko trafna diagnoza postawy. Ty chcesz, żeby twoje wypowiedzi były traktowane jak filozoficzne perły, a każda krytyka ich formy i treści ma być odrzucona jako „etykietowanie”. Ale problem w tym, że to właśnie ty od początku używasz etykiet – „telepaci”, „emocjonalni”, „manipulatorzy” – a kiedy to samo narzędzie zostaje użyte wobec ciebie, nagle jest to niedopuszczalne. Podwójne standardy aż biją po oczach

Michał Dyszyński napisał:
Rozumiem, że kaprysy użycia takich określeń miałeś. Ale to nie jest materiał do polemiki z tym.


Tylko że to nie były żadne kaprysy, tylko uzasadnione odpowiedzi na twój styl argumentacji – unikowy, insynuacyjny, emocjonalny. A jeśli „to nie jest materiał do polemiki”, to znowu tylko dlatego, że nie potrafisz lub nie chcesz się z nim zmierzyć. W twoim języku nie istnieje żadna możliwość, że twoja pozycja jest słaba – wszystko, co ją obnaża, natychmiast zostaje nazwane „niepolemiczne”, „nienazwane”, „nie do przetworzenia przez moją świadomość”. To strategia samousprawiedliwienia, nie filozofii

Michał Dyszyński napisał:
Znowu wracam do różnicy pomiędzy argumentem z prawdziwego zdarzenia, a etykietą, którą się komuś zachciało na cudzą postawę zastosować.


I znowu wracasz nie dlatego, że masz argument, ale dlatego, że musisz jakoś wytłumaczyć swoją wcześniejszą rejteradę. Mówisz o „argumencie z prawdziwego zdarzenia”, a sam nie podałeś żadnego – jedynie stawiasz siebie na piedestale jako tego, który wie, kto oferuje konkret, a kto nie. I zawsze to ty jesteś tym, który ma rację, a wszyscy inni to emocjonalni, etykietujący, niedojrzali telepaci. Tyle że ta narracja wyczerpała się już dawno – nie wystarczy powtarzać „to nie jest prawdziwy argument”, żeby tak było. Trzeba pokazać, dlaczego nie jest. Ty tego nie robisz. Bo nie umiesz. Albo, co gorsza, nawet nie próbujesz, bo wygodniej jest ci siedzieć na własnym tronie i narzekać na jakość rozmowy, której sam nie potrafisz prowadzić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37687
Przeczytał: 84 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:21, 08 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Są jakieś luźne nazwy i arbitralne zarzuty niczym poza Twoim chciejstwem niepoparte.


Zarzuty nie są arbitralne – są odpowiedzią na twoje własne wypowiedzi, cytowane wprost i rozbijane na części pierwsze. Ty sam je wyprodukowałeś, ja tylko pokazałem ich wewnętrzne sprzeczności i manipulacyjny charakter. I nie, to nie jest „moje chciejstwo”, tylko konsekwencja logicznej analizy twoich słów, które – i to trzeba podkreślić – są zbyt często puste, pozbawione definicji, a przy tym opakowane w mentorski ton mający zniechęcić krytykę. Wygodna pozycja – odmawiasz sensu zarzutom nie dlatego, że są słabe, tylko dlatego, że rzekomo „nazwałeś je arbitralnymi”. Tyle że twoje nazwanie czegokolwiek arbitralnym nie czyni tego arbitralnym. To jest dopiero chciejstwo


Muszę przyznać, że zastanawiając się nad tą Twoją postawą w dyskusji, dokonałem sobie fundamentalnego dla mnie odkrycia natury religijnej i ogólnofilozoficznej. Przedstawię to odkrycie tutaj, a dodatkowo wrzucę na bloga, bo uważam je za naprawdę ważne.

Powstaje pytanie: co zrobić z dyskutantem, który prezentuje następującą postawę:
- w dyskusji na argumenty wypisuje COKOLWIEK (najczęściej coś ad personam), czyli coś, co zwykle z argumentami ma związek albo żaden, albo jest to związek tylko pozorny.
- na uwagi, że to w ogóle nie odnosi się do istoty omawianej sprawy, reaguje stwierdzeniem, że zarzut jest nieprawdziwy, bo on jak najbardziej się do sprawy odniósł (teoretycznie to nawet swoje puszczenie cichaczem bąka też może wpierać jako „merytoryczne odniesienie do spraw”, czy inaczej to nazwać). Dalej ów dyskutant będzie się przy swoim bezczelnie upierał, twierdząc, iż dowolna jego wypowiedź, nawet dowolna fraza tej wypowiedzi jest już kompletnym argumentem, który przeważa racje na stronę tego dyskutanta. I dalej twardo się taki dyskutant przy swoim upiera.
- wszelkie próby uzgodnienia jakiejś platformy dyskusyjnej, polegającej na zobiektywizowaniu ocen, osiągania jakichś konkluzji wykraczających poza arbitralne stwierdzanie taki dyskutant będzie zwyczajnie zlewał równo ciepłym moczem, upierając się po prostu, że to, co on zaprezentował, jest jak najbardziej ok. a tylko jego oponent w dyskusji manipuluje, nie odnosi się do argumentacji itp. itd.
- takie podejście w różnych formach można praktycznie ciągnąć w nieskończoność – za każdym razem po prostu upierając się przy swojej dyskusyjnej poprawności, czy nieskazitelności, jednocześnie oskarżając oponenta o to, co sam taki dyskutant prezentuje, albo o jeszcze dodatkowe inne zarzuty.
Tak właśnie oceniam postawę fedora w większości dyskusji (czy słusznie?… - Nawet już nie podejmę tu dyskusji, bo przy właśnie powyższym jej potraktowaniu i tak nie ma najmniejszych szans na doprowadzenia do konkluzji). Można coś z tym zrobić?…
- Ja uważam, że nie! Tu się nic nie da zrobić! Nie da się takiej dyskusji żadną mocą sprowadzić do zasad uczciwości, jeśli którakolwiek ze stron konsekwentnie stosuje wyżej opisaną postawę.
W skrajnym przypadku taki dyskutant, który na wszystkie uwagi reaguje, nie odnosząc się do sensu, a zarzucając drugą stronę oskarżeniami, może nawet głosić frazę zupełnie od czapy – np. „tere-fere”, a potem tylko upierać się, że jego oponent, który z tym tere-fere nie podjął polemiki, zrejterował z dyskusji, a w ogóle to właśnie on manipuluje, jest nieuczciwy i co tam jeszcze mu do głowy wpadnie. I może odwracać wszystko, co mu się ukazuje. Na to też nie ma rady. Nikt w normalnej dyskusji nikogo nie zmusi do uczciwości.

Powtórzę jeszcze raz tę kluczową przesłankę: w dyskusji w miarę wolnych ludzi nie ma możliwości zmuszenia nikogo, aby dyskutował uczciwie, szczerze, bez manipulacji, podnosząc zagadnienia dyskusyjne, a nie tylko generując w tej dyskusji cokolwiek – czyli frazy bez związku z omawianymi sprawami, z dalszym uporem, że te frazy rozstrzygają sprawę na jego korzyść.
Co w takim razie można z tym zrobić?…
- Wg mnie można (sensownie) zrobić tylko jedno – podziękować za dyskusję i wycofać się. I tu jest właśnie kanwa do mojego fundamentalnego odkrycia filozoficznego, a nawet religijnego.

Bo nieraz zastanawiałem się co na boskim sądzie „zostanie zrobione” z takimi ludźmi, którzy może nawet w jakiś sposób szczerze (po swojemu) opowiadają się za epistemologią wpierania innym dowolnych swoich tez, przy jednoczesnym ODRZUCENIU WSZELKICH REGUŁ WERYFIKOWALNOŚCI, DOGADYWANIA ICH, POSZUKIWANIA OBIEKTYWNYCH ROZSTRZYGNIĘĆ.
Co zrobić na sądzie z takim delikwentem, który nawet może (?…) w jakiś sposób szczerze wierzy, że należy mu się rola bycia absolutnym sędzią wszelkiej prawdy. Co zrobić z delikwentem, który ostatecznie uznał, że tu po prostu wystarczy jego upór w nazywaniu rzeczy tak, jak delikwent ma ochotę to nazwać, zaś nie będzie on uznawał żadnej platformy dla uzgodnień, poszukiwania sensów poza jego arbitralność stwierdzania wykraczających?…
- Wg mnie odpowiedzią tutaj jest: to niech on sam sobie szuka partnerów do takiego traktowania ich.

Taki delikwent jawnie sobie przypisuje wyróżnioną pozycję w relacji z innymi ludźmi (tutaj w kontekście dyskusji, ale można zagadnienie uogólnić). Czy inni muszą takie stawianie sprawy zaakceptować?…
- W warunkach świat nam znanego ludzi do nieakceptowanych przez nich relacji najczęściej się przymusza. Ale już w rzeczywistości sądu, czyli tam, gdzie moce drapieżne, gniewne, okrutne, władczo przymuszające innych do kłamstw i krzywdy nie działają, powstaje pytanie: czy będą chętni do obsadzania ich w takiej właśnie roli bycia ofiarą kogoś, kto żadnych pokojowych, dobrowolnych dla obu stron uzgodnień nie przyjmuje.
Ja od razu dodam, że bym się nie godził (także na tamtym świecie) dobrowolnie na rolę takiej ofiary kogoś, kto niczego nie chce rozumieć, ale lubi innym narzucać swoje stanowisko. Powiedziałbym każdemu z takich: najpierw się naucz traktować innych z szacunkiem i w równości, a dopiero wtedy pogadamy o byciu w relacji między nami. Ale dopóki nie zamierzasz przyjąć uczciwych zasad gry, to idź swoją drogą, a ja pójdę moją drogą. To jest uczciwe.

Odkrycie fundamentalne, o którym mowa można by sformułować następująco: dopełnieniem idei prawdy w kontekście relacji międzyludzkich jest aspekt ZGODY NA RELACJĘ WZAJEMNĄ. Jeśli mamy osobowości, które z zasady upierają się wyłącznie przy swoich racjach i przekonaniach, a niczego nie zamierzają poddawać uczciwym zasadom poszukiwania wspólnej platformy porozumienia, to niech te osobowości żyją sobie w tej swojej bańce własnej nadrzędności, absolutności, wyróżnienia na swoją korzyść – niech trwają w samotności (chyba że znajdą frajera, który zechce być ich ofiarą, ale w rzeczywistości boskiej o takich frajerów będzie trudno).
Samotność, odrzucenie są naturalnym efektem przyjęcia przez kogoś nieprzejednanego stanowiska w kontekście dogadywania się w relacjach, jest efektem odrzucenia wspólnoty myśli i serc na bazie uczciwości.

Z drugiej strony mamy osobowości zdolne do relacji – osobowości, które nie okopują się na pozycji „wszystko musi być po mojemu”, lecz z własnej woli poszukują wspólnoty serc, wymiany darów ducha i umysłu. Ci zapewne naturalnie ZNAJDĄ SOBIE PARTNERÓW DO RELACJI, bo oni stawiają sprawę na zasadzie wzajemności – symetrii.
Czy ja mogę udowodnić COKOLWIEK osobnikowi mataczącemu, przypisującemu sobie prawo do arbitralnego negowania wszystkiego, narzucania wszystkiego?…
Nie! Nic takowemu nigdy „nie udowodnię” (w sensie może nie ściśle logicznym, ale w sensie wykazania czegoś tak, aby była szansa, że druga strona to przyjmie). Jeśli on zawsze stawia sprawy na zasadzie, że to on arbitralnie ogłasza „co i jak jest”, jeśli nie poszukuje równości, bo dąży wyłącznie do swojej nadrzędności, to takiemu komuś nie da się niczego udowodnić.

Dodam na koniec, że sam problem jest ogólny. Skupię się na zasadzie, a nie będę dalej się upierał, w kwestii, czy moje przypisanie owej krytykowanej postawy do osoby fedora jest zasadne. Jak ktoś ma wątpliwości, to niech uzna, że rzecz jest nie o fedorze, że ja mylnie zdiagnozowałem tego dyskutanta. Bo tak naprawdę tutaj chodzi mi O ZASADĘ, o to co zrobić w opisanej sytuacji problemowej.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 2:32, 08 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin