Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piekło po katolicku
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37641
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:59, 30 Wrz 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ja się poddaje, nie mam zamiaru dalej dyskutować, bo to szkoda życia na religijnych fundamentalistów. Niech każdy sobie wierzy w, to co uważa za prawdę i sens. Jeśli Bóg istnieje to ostateczne słowo będzie należeć do Niego.

Nie wiadomo, czy kiedyś (może gdy dodatkowo koleje losu coś mocno zamieszają w życiu takiego fedora) to Twoje tłumaczenie mu nie stanie się dla niego jakąś deską ratunku przed formą ostatecznego upadku. Ono może wtedy okazać się zbawczym znakiem nadziei.
Osobowości silnie rywalizujące w bezpośredniej dyskusji zwykle stawiają tak silnie to, że oni nie wymiękają, że zawsze idą do przodu, tylko napierając, atakując, że to silnie przesłania im ich mentalny wzrok. Oni tak bardzo chcą wygrywać (orać, golić) oponenta, że każda forma zlekceważenia przesłanek wydaje im się warta poświęcenia dla owego celu.
Wygrywacze życiowi poświęcają prawdę dla poczucia bycia zwycięzcą. Ale nie przyznają się wtedy, że tę prawdę poświęcili, tylko jako "prawdę" będą przedstawiali właśnie te swoje uparte wpierania innym nieuzasadnionych rozumnie treści. W końcu każdy sobie słowem "prawda" nazwać cokolwiek, a potem upierać się, że to "tak jest i już".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:28, 30 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ja się poddaje, nie mam zamiaru dalej dyskutować, bo to szkoda życia na religijnych fundamentalistów. Niech każdy sobie wierzy w, to co uważa za prawdę i sens. Jeśli Bóg istnieje to ostateczne słowo będzie należeć do Niego.

Nie wiadomo, czy kiedyś (może gdy dodatkowo koleje losu coś mocno zamieszają w życiu takiego fedora) to Twoje tłumaczenie mu nie stanie się dla niego jakąś deską ratunku przed formą ostatecznego upadku. Ono może wtedy okazać się zbawczym znakiem nadziei.
Osobowości silnie rywalizujące w bezpośredniej dyskusji zwykle stawiają tak silnie to, że oni nie wymiękają, że zawsze idą do przodu, tylko napierając, atakując, że to silnie przesłania im ich mentalny wzrok. Oni tak bardzo chcą wygrywać (orać, golić) oponenta, że każda forma zlekceważenia przesłanek wydaje im się warta poświęcenia dla owego celu.
Wygrywacze życiowi poświęcają prawdę dla poczucia bycia zwycięzcą. Ale nie przyznają się wtedy, że tę prawdę poświęcili, tylko jako "prawdę" będą przedstawiali właśnie te swoje uparte wpierania innym nieuzasadnionych rozumnie treści. W końcu każdy sobie słowem "prawda" nazwać cokolwiek, a potem upierać się, że to "tak jest i już".


A do czego im jest potrzebna ta "silna rywalizacja"? To ma jakąś wartość? Tak czy owak, na mojego czuja to jest "szeroka i przestronna droga".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37641
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:48, 30 Wrz 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wygrywacze życiowi poświęcają prawdę dla poczucia bycia zwycięzcą. Ale nie przyznają się wtedy, że tę prawdę poświęcili, tylko jako "prawdę" będą przedstawiali właśnie te swoje uparte wpierania innym nieuzasadnionych rozumnie treści. W końcu każdy sobie słowem "prawda" nazwać cokolwiek, a potem upierać się, że to "tak jest i już".


A do czego im jest potrzebna ta "silna rywalizacja"? To ma jakąś wartość? Tak czy owak, na mojego czuja to jest "szeroka i przestronna droga".

To jest przestronna droga. To jest droga bliska pierwotnym emocjom, które słodzą wszystko to, co zdaje się utwierdzać związek z własnym stadem, a do tego zdobywaniem w stadzie wyższych poziomów hierarchii. Refleksja poszukująca obiektywizmu, uczciwie prowadzona pewnie w końcu wykryłaby to, iż silnie stadno - rywalizacyjne reakcje zwykle zakłamują inne wartości, przeinaczają prawdy. Ale do tego trzeba się wzbić na poziom samokrytycznego myślenia -myślenia, które już nie słodzi emocji, a które bywa przykre, bo związane z uczciwym skonfrontowaniem się ze swoją odpowiedzialnością, błędami życiowymi.
Dlatego integryści tworzą sobie bardzo hermetyczny obraz wierności - bazujący na uległości religijnej władzy, a poniżające inne wartości. Jednak wraz z poniżeniem, zakłamaniem tych dodatkowych wartości, które tak naprawdę tworzą pewien system, optymalnie działając, gdy wszystkie są jakoś uwzględnione, osobowość integrysty gubi nawet zdolność poprawnej oceny stanu swojego posłuszeństwa autorytetom. Integryści w istocie, tak jak nie stawiają w wątpliwość innych aspektów swojego życia, tak i nawet posłuszeństwa autorytetom nie stawiają w wątpliwość, nie oceniają obiektywnie, lecz po prostu UZNAJĄ SOBIE SPEŁNIENIE owego posłuszeństwa na bazie jakichś tam wybranych przez siebie symptomów. To jest takie wielkie oszukiwanie samego siebie – u integrysty nie ma obiektywizmu spojrzenia, tylko jest nieustanna agitacja i naginanie rozpoznań pod założenia.
Do czego jest integrystom potrzebna owa rywalizacja w silnej (emocjonalnie) formie?…
- Ja bym powiedział, że do UWIARYGODNIENIA PRZED SAMYM SOBĄ SAMEGO SIEBIE. Integrysta przyjmuje instynktownie prymat emocji – ponieważ emocje rywalizacyjne są mocno wspierane genetycznie, są wbudowane w nasze ciała, to obracanie się w ich kręgu, pobudza ośrodek nagrody, który z kolei daje osobowości impulsy „jest dobrze, tak trzymać”, „jesteś na słusznej ścieżce”. Ponieważ integrysta ma bardzo niski poziom samokrytycyzmu (albo ma go w formie silnie zniekształconej, nieobiektywnej), to bierze ten głos instynktowny za dobrą monetę, jest święcie przekonanym, że postępuje właściwie, a on sam – jako człowiek – się tym potwierdza. Ale instynkty nie są mądre, nie są obiektywne, one odbierają wolność, służą sterowaniu osobowościami przez program ewolucyjny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:09, 01 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:27, 30 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Do czego jest integrystom potrzebna owa rywalizacja w silnej (emocjonalnie) formie?…
- Ja bym powiedział, że do UWIARYGODNIENIA PRZED SAMYM SOBĄ SAMEGO SIEBIE. Integrysta przyjmuje instynktownie prymat emocji – ponieważ emocje rywalizacyjne są mocno wspierane genetycznie, są wbudowane w nasze ciała, to obracanie się w ich kręgu, pobudza ośrodek nagrody, który z kolei daje osobowości impulsy „jest dobrze, tak trzymać”, „jesteś na słusznej ścieżce”. Ponieważ integrysta ma bardzo niski poziom samokrytycyzmu (albo ma go w formie silnie zniekształconej, nieobiektywnej), to bierze ten głos instynktowny za dobrą monetę, jest święcie przekonanym, że postępuje właściwie, a on sam – jako człowiek – się tym potwierdza. Ale instynkty nie są mądre, nie są obiektywne, one odbierają wolność, służą sterowaniu osobowościami przez program ewolucyjny.


To jest ta łatwa, prosta, domyślna droga, która prowadzi, ale niestety do potępienia. Dużo trudniejsza droga, to ta związana z wychodzeniem poza to dziedzictwo instynktów. Może faktycznie niewielu tę drogę znajduje. :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 21:28, 30 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:50, 01 Paź 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Zastanawiam się nad sensem dyskusji tak w ogóle.


Już na samym początku pokazujesz, że nie potrafisz podjąć poważnej refleksji nad własnym stanowiskiem, tylko walisz banały. Dyskusja jest po to, by wymieniać argumenty, a nie uciekać w apatię i rezygnację, bo nie udało ci się przekonać kogoś do swoich mrzonek

Katolikus napisał:
Kiedyś myślałem, że jeśli drugiej stronie przedstawi się logiczne, spójne, uzasadnione stanowisko wsparte merytorycznymi argumentami to druga strona zacznie przynajmniej zastanawiać się nad własnymi przekonaniami.


To infantylne oczekiwanie, że każdy musi natychmiast rzucić wszystko i porzucić swoją wiarę czy światopogląd na rzecz twojej "logiki". Po pierwsze, twoje pluszowe "argumenty" nie są ani logiczne, ani spójne z Biblią, ani merytoryczne, więc są z góry skazane na porażkę. Po drugie, wiara to nie zabawka dla filozofów, to coś głębokiego i osobistego, czego nie zmienia się jak skarpetek pod wpływem jednej rozmowy

Katolikus napisał:
Wydaje mi się, a w sumie to jestem mocno przekonany, że w niejednym temacie obroniłem swoją wizję spraw i pokazałem słabości drugiej strony, ale to jakby grochem o ścianę.


Twoje "mocne przekonanie" nie ma żadnej wartości, jeśli nie umiesz udowodnić swoich racji. Gdybyś naprawdę pokazał słabości, to byś nie narzekał na brak efektów. Zamiast tego chcesz zrzucić winę na "drugą stronę" i brak otwartości — co jest wygodnym unikaniem odpowiedzialności za słabość własnych argumentów. To typowa postawa frustrata

Katolikus napisał:
Nie rozumiem, przecież ludzki umysł (jeśli został pomyślany przez Boga) chyba powinien być wyczulony na prawdę i dobro.


Nie jest wyczulony na prawdę i dobro? Jest, ale staje się ostrożny jeśli najpierw ty sam wprowadzasz go w błąd własnymi błędnymi założeniami i pluszowymi manipulacjami intelektualnymi. Umysł jest zdolny do poznania prawdy, ale nie wtedy, gdy ktoś próbuje go oszukać, wmówić fałszywe tezy lub zasłaniać się ułudą

Katolikus napisał:
Coś do człowieka powinno docierać, że się może rozmija z sensowną wizją spraw..


Cóż, do ciebie najwyraźniej nic nie dociera, skoro masz problem z zaakceptowaniem choćby podstawowej krytyki własnych tez. Taka postawa nie ma nic wspólnego z poszukiwaniem prawdy, a jedynie z kurczowym trzymaniem się własnej pluszowej wizji za wszelką cenę

Katolikus napisał:
A przecież jeśli chodzi o fedora to nie tylko ze mną dyskutował, ale też dużo z tobą i Wujemzbojem, a mimo to jego obraz Boga jest przerażający i po ludzku nie do zaakceptowania.


Twój problem polega na tym, że próbujesz narzucić innym swój własny pluszowy obraz Boga, który jest z gruntu fałszywy, bo oparty na emocjach, a nie na Biblii. "Mój obraz Boga" jest przerażający i nie do zaakceptowania? To nie jest "mój obraz", ale obraz Biblii. Ty po prostu nie akceptujesz Boga Biblii takim, jaki On jest. Może dlatego, że ten obraz jest prawdziwy, a ty wolisz pluszową wersję naiwnego i bezkonfliktowego "boga", który nie wymaga żadnych wyrzeczeń ani autentycznej wiary i robi tylko to co ty chcesz. Taki pluszowy bóg nie istnieje, to jedynie wymyślony na twoje potrzeby idol, który tak naprawdę jest tobą samym, a nie Bogiem Biblii

Katolikus napisał:
Ja się poddaje, nie mam zamiaru dalej dyskutować, bo to szkoda życia na religijnych fundamentalistów.


Twoja poddanie się jest typowe dla kogoś, kto nigdy nie miał odwagi ani intelektualnej siły, by bronić swojego stanowiska. Nazywasz katolików "fundamentalistami" z ironią i pogardą, ale to właśnie ty wykazujesz fundamentalną niechęć do biblijnej prawdy i do zmierzenia się z nią w uczciwej debacie

Katolikus napisał:
Niech każdy sobie wierzy w, to co uważa za prawdę i sens.


Czyli jak w Izraelu w czasach bezkrólewia:

"Za dni owych nie było króla w Izraelu i każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach" (Sdz 17,6)

To zdanie brzmi jak przyznanie się do porażki. Nie, wiara nie jest kwestią dowolnego wyboru ani subiektywnego komfortu. To zobowiązanie do przyjęcia prawdy objawionej przez Boga, a nie wybór w stylu "każdy sobie wierzy, w co chce". Twój relatywizm poznawczy jest sprzeczny z katolicką doktryną i zrozumieniem prawdy

Katolikus napisał:
Jeśli Bóg istnieje to ostateczne słowo będzie należeć do Niego.


To jedyne, z czym można się zgodzić — o ile nie używasz tego jako wymówki do lenistwa intelektualnego i rezygnacji z prawdy. Bóg faktycznie będzie sądził każdego z nas, ale nie po to, byśmy odpuszczali sobie poszukiwanie i obronę prawdy tu i teraz. To, że coś ostatecznie rozstrzygnie Bóg, nie zwalnia cię z odpowiedzialności za twoje przekonania i ich jakość. Jeśli się poddajesz, to świadomie wybierasz drogę ignorancji i samozadowolenia, a nie prawdziwą wiarę. Ten twój tekst to manifest bezsilności intelektualnej i duchowej, pełen sprzeczności i wymówek, który nie zasługuje na poważne traktowanie. Jeśli chcesz dyskutować poważnie, zacznij od ogarnięcia własnych podstaw i przestań uciekać pod płaszczyk "braku sensu"

Katolikus napisał:
To jest ta łatwa, prosta, domyślna droga, która prowadzi, ale niestety do potępienia. Dużo trudniejsza droga, to ta związana z wychodzeniem poza to dziedzictwo instynktów. Może faktycznie niewielu tę drogę znajduje


Ty naprawdę wierzysz, że idąc drogą redukowania Boga Biblii do pluszowego idola, który nic od ciebie nie wymaga, nikogo nie karze za zło i ma gdzieś grzech i poczucie sprawiedliwości, idziesz tą wąską i trudną drogą, o której mówił Jezus (Mt 7,13-14)? Nie, idziesz szeroką drogą, która wiedzie na potępienie. Na to potępienie, w które nawet nie wierzysz, bo według twej pluszowej herezji nawet Judasz, Hitler i Stalin nie będą potępieni, bo byli tylko "ofiarami". Ty wraz ze swoimi pluszowymi i modernistycznymi herezjami idziesz tą samą drogą co oni. I Dyszyński i Wujek idą razem z tobą tą szeroką drogą, rozmywając i relatywizując nauki Jezusa i Kościoła, które wam nie pasują lub są "niepoprawne politycznie" wedle standardów dzisiejszej bezbożnej kultury. Jak się wy trzej nie nawrócicie, to marny będzie wasz los na Sądzie Ostatecznym. Pamiętaj, że Jezus ostrzegał, że jak wróci na Ziemię to wiary prawie wcale nie znajdzie (Łk 18,8) i że szeroka jest droga prowadząca do potępienia, i to cały bezbożny świat idzie tą szeroką drogą na potępienie i ty razem z nim trzymasz, a nie z Jezusem, którego nauki rozmywasz i relatywizujesz, co jasno i ewidentnie widać po twojej pisaninie. Nawróć się, bo twój los będzie tragiczny

Michał Dyszyński napisał:
Nie wiadomo, czy kiedyś (może gdy dodatkowo koleje losu coś mocno zamieszają w życiu takiego fedora) to Twoje tłumaczenie mu nie stanie się dla niego jakąś deską ratunku przed formą ostatecznego upadku.


A może to ty już ostatecznie upadłeś w chrześcijańskiej wierze, Dyszyński, i nawet tego nie zauważyłeś w swej pysze? Bo wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest

Już na wstępie próbujesz zmiękczyć rzeczywistość, rzucając mglistą hipotezą bez żadnej podstawy. Nie wiadomo? A może to tylko twoja niepewność maskująca brak argumentów? Taki „może” jest pustym frazesem, który nie wnosi nic do merytorycznej dyskusji. A poza tym – jeśli mówisz o prawdzie, to prawda nie jest „deską ratunku” w sensie przypadkowej łaski, lecz fundamentem niezmiennym, który nie zależy od „kolei losu”. Nie możesz mieszać ludzkiej słabości z obiektywnym porządkiem prawdy i dobra

Michał Dyszyński napisał:
Osobowości silnie rywalizujące w bezpośredniej dyskusji zwykle stawiają tak silnie to, że oni nie wymiękają, że zawsze idą do przodu, tylko napierając, atakując, że to silnie przesłania im ich mentalny wzrok.


Znowu bezpodstawne, psychologizujące generalizacje. Atakujesz argumentującą stronę, sugerując, że pragnie tylko „wygrywać” i „golić” przeciwnika, zamiast szukać prawdy. To typowa manipulacja, która przenosi ciężar dyskusji z meritum na ad personam. Zamiast odpowiadać na fakty, zarzucasz przeciwnikowi motywacje, które sam sobie wymyślasz. W dodatku sugerujesz, że walka o prawdę to coś złego – co jest całkowitą herezją, bo święty Paweł w 2 Tm 4,7 chwali się właśnie tym, że „dobrą walkę stoczyłem”, a Chrystus w Ewangelii mówi, że prawda nas wyzwoli (J 8,32). Święty Piotr z kolei pisze: "bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest" (1 P 3,8). Uwzględniasz w ogóle te teksty z Biblii, Dyszyński? Nie, ty Biblię traktujesz jedynie jako rezerwuar własnych zachcianek, wybierając z niej jedynie to, co ci pasuje, jak rodzynki z ciasta

Michał Dyszyński napisał:
Oni tak bardzo chcą wygrywać (orać, golić) oponenta, że każda forma zlekceważenia przesłanek wydaje im się warta poświęcenia dla owego celu.


Znów ten infantylny obraz wojny, gdzie dyskusja sprowadzona jest do walki na noże, a nie do poszukiwania prawdy. Poza tym, to właśnie ty, Dyszyński, z maniakalną determinacją próbujesz wykreować fałszywy wizerunek katolików jako bezwzględnych „wygrywaczy” – a prawda jest taka, że katolicka postawa opiera się na pokorze, miłości i posłuszeństwie Bogu. Ten twój ton, pełen agresji i lekceważenia, zdradza twoją frustrację, a nie argumenty. To ty chcesz wygrywać i orać. To ty założyłeś ponad 50-stronicowy wątek o "integrystach", gdzie plujesz i znieważasz ludzi starających się żyć zgodnie z nauką Kościoła:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163.html#728473

Zapomniałeś już o tym? To ty masz obsesję na punkcie wojowania, tylko jeszcze to ukrywasz, odwracając uwagę na innych, którzy rzekomo to robią. Strasznym jesteś hipokrytą, Dyszyński

Michał Dyszyński napisał:
Wygrywacze życiowi poświęcają prawdę dla poczucia bycia zwycięzcą.


To absurdalna kalumnia. Katolicy ortodoksyjni nie poświęcają prawdy dla bycia „zwycięzcami”, lecz są gotowi cierpieć, a nawet umrzeć za prawdę Ewangelii. Przeczytaj choćby historię świętych męczenników. To ty, Dyszyński, jesteś tym, kto poświęca prawdę, dopasowując ją do własnych wygodnych przekonań i "nowoczesnych" mód, które z Kościołem nie mają nic wspólnego

Michał Dyszyński napisał:
Ale nie przyznają się wtedy, że tę prawdę poświęcili, tylko jako "prawdę" będą przedstawiali właśnie te swoje uparte wpierania innym nieuzasadnionych rozumnie treści.


Twoje kłamstwo nie ma żadnego pokrycia w faktach. Prawda katolicka jest logiczna, oparta na Objawieniu i rozumie, a nie na „nieuzasadnionych rozumnie treściach”. To ty unikasz uzasadnień i chcesz wcisnąć relatywizm i subiektywizm pod płaszczyk „prawdy”. Jeśli coś jest prawdą, to jest niezmienne i racjonalne, a nie „upartym wpieraniem” bez podstaw

Michał Dyszyński napisał:
W końcu każdy sobie słowem "prawda" nazwać cokolwiek, a potem upierać się, że to "tak jest i już".


To właśnie ty prowadzisz taki relatywizm, który niszczy fundament wszelkiej dyskusji i życia moralnego. Biblia jasno mówi: „Twoje słowo jest prawdą” (J 17,17), a prawda nie jest czymś, co można dowolnie redefiniować według własnego widzimisię. Ty, Dyszyński, z uporem próbujesz rozmyć prawdę i rozciągnąć ją do poziomu subiektywnego przekonania, co jest herezją i zaprzeczeniem zdrowego rozumu

Twój wywód to kolejny przykład nowoczesnej herezji relatywizmu prawdy, manipulacji i insynuacji, który nie zasługuje na poważne traktowanie. Szukasz tylko tanich ucieczek w psychologizowanie i relatywizm

Michał Dyszyński napisał:
To jest przestronna droga.


I myślisz Dyszyński, że to ty idziesz tą wąską drogą, którą kazał iść Pan Jezus? Jakim niby cudem, skoro zrelatywizowałeś całe nauczanie Jezusa i odrzuciłeś Kościół, który ten sam Pan Jezus założył? Ty całkowicie wypaczyłeś nauczanie Jezusa i przerobiłeś je na swoją modłę tak, że nic wspólnego z nauką Jezusa to nie ma. To ty idziesz tą szeroką drogą na potępienie. I jeszcze ciągniesz innych za sobą na to potępienie, takich jak naiwny i łatwowierny Rychlewski

Michał Dyszyński napisał:
To jest droga bliska pierwotnym emocjom, które słodzą wszystko to, co zdaje się utwierdzać związek z własnym stadem, a do tego zdobywaniem w stadzie wyższych poziomów hierarchii.


Typowe dla ciebie uproszczenie i redukcjonizm. Próbujesz sprowadzić duchowość i wierność do jakiegoś prymitywnego „stadnego” popędu, co jest skrajnie bezczelnym zaniżaniem wartości człowieka i wiary katolickiej. Wierność Bogu nie jest wynikiem jakiejś prymitywnej rywalizacji, lecz owocem łaski, świadomego wyboru i miłości, a nie "słodzenia" emocjom. Twoje słowa to perfidna manipulacja mająca zdyskredytować katolickie życie duchowe

Michał Dyszyński napisał:
Refleksja poszukująca obiektywizmu, uczciwie prowadzona pewnie w końcu wykryłaby to, iż silnie stadno - rywalizacyjne reakcje zwykle zakłamują inne wartości, przeinaczają prawdy.


Twój fałszywy obiektywizm to tylko pozór. W rzeczywistości jesteś niewolnikiem własnych uprzedzeń i błędów. To, co nazywasz „stadno-rywalizacyjnymi reakcjami”, to w katolicyzmie przede wszystkim wierność Prawdzie Objawionej, której ty nie potrafisz zaakceptować, bo stoi ona w sprzeczności z twoimi „liberalnymi” fantazjami

Michał Dyszyński napisał:
Ale do tego trzeba się wzbić na poziom samokrytycznego myślenia - myślenia, które już słudzi emocji, a które bywa przykre, bo związane z uczciwym skonfrontowaniem się ze swoją odpowiedzialnością, błędami życiowymi.


Kolejna próba przekręcenia pojęć. Samokrytycyzm katolika nie jest „słodzeniem emocji”, ale pokornym uznaniem własnej grzeszności i konieczności nawrócenia, co jest cnotą, a nie jakimś „przykrym” wymysłem. Ty natomiast, Dyszyński, jesteś mistrzem projekcji – to ty unikasz samokrytyki, bo twoje poglądy są pełne pychy, sprzeczności i herezji, a twoja postawa jest jedynie próbą zamaskowania tego „samouwielbienia” pseudofilozoficzną paplaniną

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego integryści tworzą sobie bardzo hermetyczny obraz wierności - bazujący na uległości religijnej władzy, a poniżające inne wartości.


Oczywiście, że to nieprawda. Wierność Kościołowi nie jest „uległością religijnej władzy”, tylko posłuszeństwem Prawdzie objawionej i Tradycji, którą Kościół strzeże. To ty, Dyszyński, próbujesz zbesztać to posłuszeństwo, nazywając je uległością, bo nie akceptujesz autorytetu Kościoła. Twój pseudoargument to klasyczna herezja protestancka lub liberalna, której Kościół od wieków się sprzeciwia

Michał Dyszyński napisał:
Jednak wraz z poniżeniem, zakłamaniem tych dodatkowych wartości, które tak naprawdę tworzą pewien system, optymalnie działając, gdy wszystkie są jakoś uwzględnione, osobowość integrysty gubi nawet zdolność poprawnej oceny stanu swojego posłuszeństwa autorytetom.


To ty gubisz zdolność poprawnej oceny, bo nie rozumiesz, że prawdziwe posłuszeństwo nie jest „systemem” opartym na emocjach, ale na wierze i rozumie. Twoje „zakłamanie wartości” to próba zniszczenia jedności wiary i moralności, jaką Kościół katolicki zachowuje od dwóch tysięcy lat

Michał Dyszyński napisał:
Integryści w istocie, tak jak nie stawiają w wątpliwość innych aspektów swojego życia, tak i nawet posłuszeństwa autorytetom nie stawiają w wątpliwość, nie oceniają obiektywnie, lecz po prostu UZNAJĄ SOBIE SPEŁNIENIE owego posłuszeństwa na bazie jakichś tam wybranych przez siebie symptomów.


To klasyczna manipulacja i oszczerstwo. Katolicy wierni Kościołowi nie działają na zasadzie „uznawania sobie” czegokolwiek. Posłuszeństwo jest żywe i świadome, opiera się na dogłębnej formacji sumienia i modlitwie, na Piśmie Świętym, a nie na przypadkowych symptomach. To twoja herezja polega na tym, że nie rozumiesz ani natury Kościoła, ani duchowości

Michał Dyszyński napisał:
To jest takie wielkie oszukiwanie samego siebie – u integrysty nie ma obiektywizmu spojrzenia, tylko jest nieustanna agitacja i naginanie rozpoznań pod założenia.


Nie, to ty oszukujesz samego siebie, wymyślając ten fałszywy obraz „integrysty”. Kościół katolicki opiera się na prawdzie, która jest obiektywna, a nie na subiektywnych emocjach czy ideologiach. Twoje słowa to wyraz ignorancji i nienawiści wobec prawdziwej wiary chrześcijańskiej

Michał Dyszyński napisał:
Do czego jest integrystom potrzebna owa rywalizacja w silnej (emocjonalnie) formie?…


Rywalizacja? To twój kolejny bezzasadny wymysł. Katolicy nie rywalizują dla własnej chwały, lecz dla chwały Boga. To ty próbujesz zawłaszczyć termin „rywalizacja” na potrzeby własnej ideologicznej walki, podczas gdy Kościół wzywa do pokory i miłości

Michał Dyszyński napisał:
Ja bym powiedział, że do UWIARYGODNIENIA PRZED SAMYM SOBĄ SAMEGO SIEBIE.


Kolejne kłamstwo bez podstaw. Wiara katolicka nie jest formą autopotwierdzenia ani narcystycznej afirmacji, lecz relacją z Bogiem, która wymaga ofiary, pokory i prawdy. To, co nazywasz „uwiarygodnieniem”, to twoja próba zredukowania wiary do psychologicznej potrzeby, co jest całkowitym zaprzeczeniem teologii

Michał Dyszyński napisał:
Integrysta przyjmuje instynktownie prymat emocji – ponieważ emocje rywalizacyjne są mocno wspierane genetycznie, są wbudowane w nasze ciała, to obracanie się w ich kręgu, pobudza ośrodek nagrody, który z kolei daje osobowości impulsy „jest dobrze, tak trzymać”, „jesteś na słusznej ścieżce”.


To jest kompletna herezja i sprowadzenie wiary katolickiej do poziomu biologicznych odruchów – jakie to prostackie i godne politowania. Wierność Bogu i Kościołowi nie jest instynktowną emocją, lecz świadomym aktem rozumu i woli, wspieranym łaską Bożą. Biblia mówi jasno, że człowiek jest stworzony na obraz Boga, zdolny do rozumu i wyboru dobra, a nie tylko „pobudzany przez ośrodek nagrody”. Twoja redukcja duchowości do impulsów neurologicznych to materializm i ateistyczna propaganda ubrana w pozory naukowości, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą wiarą chrześcijańską

Michał Dyszyński napisał:
Ponieważ integrysta ma bardzo niski poziom samokrytycyzmu (albo ma go w formie silnie zniekształconej, nieobiektywnej), to bierze ten głos instynktowny za dobrą monetę, jest święcie przekonanym, że postępuje właściwie, a on sam – jako człowiek – się tym potwierdza.


Twoje kłamstwo o „niskim poziomie samokrytycyzmu” integrystów to obelga i czysta manipulacja. Prawdziwy katolik jest pokorny i świadomy własnych grzechów – to jest kwintesencja chrześcijaństwa. Nie ma tu mowy o „świętym przekonaniu” bez pokory, bo każdy, kto wierzy, ma żywą relację z Bogiem, która koryguje wszelkie błędy. To ty, Dyszyński, jesteś niewolnikiem pychy i swojego fałszywego rozumu, który broni jedynie własnych błędów

Michał Dyszyński napisał:
Ale instynkty nie są mądre, nie są obiektywne, one odbierają wolność, służą sterowaniu osobowościami przez program ewolucyjny.


Oczywiście, że nie są mądre, bo nie o instynkty tu chodzi, lecz o rozum i wolę kierowane łaską Bożą, która uwalnia od grzechu i panowania instynktów. Biblia mówi w Liście do Rzymian 7: „Nie to czynię, co chcę, lecz co nienawidzę, to czynię” – co świadczy o duchowej walce człowieka, a nie o uleganiu „programom ewolucyjnym”. Ewolucjonistyczne brednie nie są ani wyjaśnieniem ludzkiej natury, ani prawdziwej wolności, a twoje próby łączenia wiary z tymi herezjami są fałszywe i nie do przyjęcia. Wolność w Chrystusie jest znakiem odkupienia, a nie niewolnictwem instynktów. Twoje wywody to kolejna próba zniszczenia tego fundamentalnego prawdziwego nauczania Kościoła i sprowadzenia człowieka do zwierzęcia sterowanego przez geny. To herezja i bluźnierstwo wobec godności człowieka stworzonego na obraz Boga


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 9:21, 01 Paź 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:12, 11 Lis 2025    Temat postu:

Piekło po katolicku ciąg dalszy.

Cytat:
Na krzyżu nasz Pan przemówił do ateistów, do komunistów, do agnostyków, do niewierzących, do odszczepieńców, do tych wszystkich, którzy przeżywają wewnętrzne piekło - w szczególności do tych, którzy mieli Wiarę i ją utracili. Piekło nie zaczyna się w przyszłym świecie. Zaczyna się ono tutaj. W jaki sposób ateista, agnostyk lub niewierny mógłby zostać zbawiony, jeśli Pan na krzyżu nie podjąłby środków, aby odkupić ich wszystkich? Nasz Zbawiciel podjął się zatem cierpieć ową samotność, izolację i oddzielenie od Boga, które są udziałem wszystkich ateistów. Zgodził się zatem trwać bez jakiegokolwiek Boskiego pocieszenia i znaleźć się na skraju piekła, aby poczuć, jak to jest być potępionym. W owym momencie, kiedy słońce się zaćmiło, jakby samo wstydziło się rzucać promienie na zbrodnię bogobójstwa, nasz Pan w ciemnościach tego dnia przyoblekł swą duszę w ciemność i w zadośćuczynieniu za wszystkich ateistów zawołał: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?" Ten czyn pozwolił Breżniewowi zbawić swoją duszę, o ile tylko Breżniew usłyszał to wołanie. Nasz Pan doświadczył piekła Voltaire'a, Camusa, Sartre'a, Juliana Apostaty i tych wszystkich, którzy wyparli się swego Boga. Od tego czasu wystarczy tylko, że zawołają do Niego, aby zostali zbawieni. Ale muszą zawołać.


Abp Fulton Sheen

Jak rozumiecie powyższą wypowiedź? Zgadzacie się?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25564
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:04, 11 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Piekło po katolicku ciąg dalszy.

Cytat:
Na krzyżu nasz Pan przemówił do ateistów, do komunistów, do agnostyków, do niewierzących, do odszczepieńców, do tych wszystkich, którzy przeżywają wewnętrzne piekło - w szczególności do tych, którzy mieli Wiarę i ją utracili. Piekło nie zaczyna się w przyszłym świecie. Zaczyna się ono tutaj. W jaki sposób ateista, agnostyk lub niewierny mógłby zostać zbawiony, jeśli Pan na krzyżu nie podjąłby środków, aby odkupić ich wszystkich? Nasz Zbawiciel podjął się zatem cierpieć ową samotność, izolację i oddzielenie od Boga, które są udziałem wszystkich ateistów. Zgodził się zatem trwać bez jakiegokolwiek Boskiego pocieszenia i znaleźć się na skraju piekła, aby poczuć, jak to jest być potępionym. W owym momencie, kiedy słońce się zaćmiło, jakby samo wstydziło się rzucać promienie na zbrodnię bogobójstwa, nasz Pan w ciemnościach tego dnia przyoblekł swą duszę w ciemność i w zadośćuczynieniu za wszystkich ateistów zawołał: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?" Ten czyn pozwolił Breżniewowi zbawić swoją duszę, o ile tylko Breżniew usłyszał to wołanie. Nasz Pan doświadczył piekła Voltaire'a, Camusa, Sartre'a, Juliana Apostaty i tych wszystkich, którzy wyparli się swego Boga. Od tego czasu wystarczy tylko, że zawołają do Niego, aby zostali zbawieni. Ale muszą zawołać.


Abp Fulton Sheen

Jak rozumiecie powyższą wypowiedź? Zgadzacie się?


Wyprzeć się Boga mogą osoby, które w niego wierzyły.
Breżniew raczej nie wierzył. Jeśli coś przeżywał to z innego powodu.

Ciekawe badanie:

Przegląd od AI



+4
Najważniejszym wnioskiem z "Badania Granta" (Harvard Study of Adult Development) jest to, że kluczem do szczęśliwego życia nie są pieniądze ani sukces zawodowy, lecz dobre, bliskie relacje z innymi ludźmi. Badanie prowadzone przez ponad 85 lat wykazało, że dbanie o więzi społeczne ma znacznie większy wpływ na długoterminowe szczęście, zdrowie i satysfakcję z życia niż osiągnięcia materialne.
Główne ustalenia "Badania Granta":
Relacje są najważniejsze: Jakość bliskich związków (rodzinnych, przyjacielskich) jest najsilniejszym predyktorem szczęścia i zdrowia.
Dbanie o relacje to inwestycja: To codzienne wybory i decyzje wpływają na nasze relacje, a inwestowanie w nie przynosi długoterminowe korzyści.
Szczęście a pieniądze: Badanie obala mit, że pieniądze i prestiż są głównym źródłem szczęścia.
Wpływ na zdrowie: Dobre relacje są powiązane nie tylko ze szczęściem, ale także z lepszym zdrowiem fizycznym i dłuższym życiem.
Długość trwania badania: Badanie jest najdłuższym tego typu eksperymentem w historii psychologii, śledzącym życie uczestników przez dekady, co czyni jego wyniki bardzo wiarygodnymi.
Ewolucja badania: Początkowo analizowano studentów Harvardu, a później rozszerzono je na mieszkańców Bostonu i ich potomstwo, aby zrozumieć, jak doświadczenia z różnych etapów życia wpływają na rozwój i szczęście.
Trwające 85 lat badanie z Harvardu ujawniło, co daje ludziom najwięcej ...
17 mar 2024 — Trwające 85 lat badanie z Harvardu ujawniło, co daje ludziom najwięcej szczęścia. I nie są to pieniądze. Prawdziwe szczęście wydaje się nam czymś odl...

Zwierciadło

Breżniew

W przeciwieństwie do zgrzebnego Chruszczowa Breżniew został zapamiętany jako pławiący się w luksusie i przepychu hedonista, noszący garnitury szyte na miarę przez nadwornego krawca Aleksandra Igmanda z najlepszych na świecie materiałów importowanych z Włoch i Wielkiej Brytanii. Prezydent USA Richard Nixon znał słabość sowieckiego "genseka" do luksusowych aut i w czerwcu 1973 r., po spotkaniu w Camp David, podarował mu granatowego Lincolna Continental, wówczas flagowy model. Samochodami z górnej półki obdarowywali Breżniewa także kanclerze RFN, dla których ZSRS był już wówczas przyszłościowym partnerem. Sowiecki przywódca otrzymał również czarnego Rolls-Royce'a Silver Shadow - dar od brytyjskich władz "wódz" rozbił podczas krótkiej przejażdżki.

Przez osiemnaście lat Breżniew miał pełnię władzy w Związku Sowieckim. Wspierali go m.in. szef rządu Aleksiej Kosygin, minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko oraz główny ideolog KPZR, Michaił Susłow. Rosła pozycja odpowiedzialnego za produkcję zbrojeniową Dimitrija Ustinowa - od 1976 r. marszałka ZSRS, który zastąpił Iwana Jakubowskiego. Według historyków Breżniew otaczał się partyjnym "betonem" - aparatczykami, którzy reagowali alergicznie na słowo "zmiana", a pojęcie "reformy" nie istniało w ich świadomości.

W 1968 r. zastosowano w praktyce sformułowaną na Kremlu "doktrynę Breżniewa" – limitowaną suwerenność "państw wspólnoty socjalistycznej", która dopuszczała ewentualność zbrojnej interwencji pozostałych krajów demokracji ludowej w wewnętrzne sprawy państwa, w którym mogły być naruszone "podstawy socjalizmu", np. gdy dochodziło do próby demokratyzacji życia. "Doktryna Breżniewa" była sowiecką odpowiedzią na Praską Wiosnę. Konsekwencją doktryny była rozpoczęta 20 sierpnia 1968 r. zbrojna inwazja wojsk Układu Warszawskiego, pacyfikująca "zbuntowaną" Czechosłowację.

Z jednej strony Breżniew nieustannie akcentował "walkę ZSRS o pokój na świecie" i stwarzał pozory, że aktywnie uczestniczy w polityce "détente" – odprężenia pomiędzy blokiem komunistycznym a krajami NATO Z USA na czele. Z drugiej strony nakręcał wyścig zbrojeń, uzyskując po koniec lat siedemdziesiątych przewagę ilościową w broni konwencjonalnej i arsenale nuklearnym. U schyłku dekady armia sowiecka liczyła ponaddwukrotnie więcej żołnierzy niż US Army

Dzieje.pl


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 19:11, 11 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37641
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:00, 11 Lis 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Katolikus napisał:
Piekło po katolicku ciąg dalszy.

Cytat:
Na krzyżu nasz Pan przemówił do ateistów, do komunistów, do agnostyków, do niewierzących, do odszczepieńców, do tych wszystkich, którzy przeżywają wewnętrzne piekło - w szczególności do tych, którzy mieli Wiarę i ją utracili. Piekło nie zaczyna się w przyszłym świecie. Zaczyna się ono tutaj. W jaki sposób ateista, agnostyk lub niewierny mógłby zostać zbawiony, jeśli Pan na krzyżu nie podjąłby środków, aby odkupić ich wszystkich? Nasz Zbawiciel podjął się zatem cierpieć ową samotność, izolację i oddzielenie od Boga, które są udziałem wszystkich ateistów. Zgodził się zatem trwać bez jakiegokolwiek Boskiego pocieszenia i znaleźć się na skraju piekła, aby poczuć, jak to jest być potępionym. W owym momencie, kiedy słońce się zaćmiło, jakby samo wstydziło się rzucać promienie na zbrodnię bogobójstwa, nasz Pan w ciemnościach tego dnia przyoblekł swą duszę w ciemność i w zadośćuczynieniu za wszystkich ateistów zawołał: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?" Ten czyn pozwolił Breżniewowi zbawić swoją duszę, o ile tylko Breżniew usłyszał to wołanie. Nasz Pan doświadczył piekła Voltaire'a, Camusa, Sartre'a, Juliana Apostaty i tych wszystkich, którzy wyparli się swego Boga. Od tego czasu wystarczy tylko, że zawołają do Niego, aby zostali zbawieni. Ale muszą zawołać.


Abp Fulton Sheen

Jak rozumiecie powyższą wypowiedź? Zgadzacie się?


Wyprzeć się Boga mogą osoby, które w niego wierzyły.

Ja widzę sprawę szerzej, bo zakładam, ze jeśli Bóg "jest prawdą" (przynajmniej w jakimś tam sensie", a także "jest miłością" (obie sugestie są biblijne), to osoba, która nawet nie słyszała nigdy o czymś takim jak teizm, a konsekwentnie w życiu odrzuca miłość i prawdę, wyrzeka się w jakimś sensie Boga.
To działa i w odwrotnym rozumieniu - ktoś, kto się mieni jako teista, lecz praktycznie lekceważy wymogi miłości i prawdy, ostatecznie wypiera się swoja postawą wiary w Boga miłości i prawdy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 0:44, 12 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:43, 11 Lis 2025    Temat postu:

Czego to jest dowodem, jeśli ktoś odrzuca wymogi miłości i prawdy? Myślę, że to jest dowodem niedojrzałości, może wewnętrznego pogubienia się. Nie widzę tu jednak miejsca na prawdziwą świadomość i dobrowolność. A ku tej sugestii zmierza ten tekst. Ten tekst w niejawny sposób obciąża ateistów moralną winą, ignorując intelektualną i etyczną uczciwość ich sprzeciwu np. Camus odrzucał Boga, który jest okrutny i bezczynny wobec dżumy. Sartre odrzucał Boga, który odbiera wolność. Czy oni odrzucali Boga samego w sobie? Nie. Odrzucali jakieś wyobrażenia, doktrynę, konkretny system teologiczny wraz z jego implikacjami. Akt woli w postaci "zawołania" o jakim pisze autor wydaje się nie tylko zbyteczny, ale i niemoralny. Człowiek, który nie był w stanie uwierzyć i cierpi wewnętrzne piekło (izolację), potrzebuje pomocy i doświadczenia miłości, a nie kolejnego wymogu (aktu woli "zawołania"). W sytuacji skrajnej udręki, oczekiwanie na świadome, heroiczne "zawołanie" od kogoś, kto nie ma siły ani przekonania, jest moralnie nieuzasadnione. Prawdziwa Miłość powinna działać pierwotnie, uzdalniając do wiary i zawołania, a nie czekać na to zawołanie. W ogóle to tekst ten nie tylko poniża ideał człowieka poszukującego i stawiającego omylne kroki w niejasnym świecie, ale też poniża Boga, bo przedstawia obraz Stwórcy, dla którego najwidoczniej bycie ateistą oznacza nieskończoną obrazę Boga. Zadośćuczynienie staje się w tym świetle potrzebnym rytuałem wymaganym przez system prawa, co poniża Miłość. Prawdziwa Miłość darowuje (przebacza z miłosierdzia) bez potrzeby spłacania długu.

Trochę mnie to dziwi, że tego nie dostrzegacie.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 23:46, 11 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37641
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:49, 12 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
W ogóle to tekst ten nie tylko poniża ideał człowieka poszukującego i stawiającego omylne kroki w niejasnym świecie, ale też poniża Boga, bo przedstawia obraz Stwórcy, dla którego najwidoczniej bycie ateistą oznacza nieskończoną obrazę Boga. Zadośćuczynienie staje się w tym świetle potrzebnym rytuałem wymaganym przez system prawa, co poniża Miłość. Prawdziwa Miłość darowuje (przebacza z miłosierdzia) bez potrzeby spłacania długu.

Trochę mnie to dziwi, że tego nie dostrzegacie.

Ja nie widzę w tym tekście jakiegoś wyraźnego poniżenia człowieka poszukującego. W końcu owi "potępieńcy" wymienieni w tekście, gdy już zobaczyli "co i jak" (bo są po tamtej stronie) chyba mogą "zawołać".
Zgadzam się, że miłość darowuje, przebacza. Jest pytanie, czy DUSZA SAMA SOBIE potrafi przebaczyć. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25564
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:04, 12 Lis 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Katolikus napisał:
Piekło po katolicku ciąg dalszy.

Cytat:
Na krzyżu nasz Pan przemówił do ateistów, do komunistów, do agnostyków, do niewierzących, do odszczepieńców, do tych wszystkich, którzy przeżywają wewnętrzne piekło - w szczególności do tych, którzy mieli Wiarę i ją utracili. Piekło nie zaczyna się w przyszłym świecie. Zaczyna się ono tutaj. W jaki sposób ateista, agnostyk lub niewierny mógłby zostać zbawiony, jeśli Pan na krzyżu nie podjąłby środków, aby odkupić ich wszystkich? Nasz Zbawiciel podjął się zatem cierpieć ową samotność, izolację i oddzielenie od Boga, które są udziałem wszystkich ateistów. Zgodził się zatem trwać bez jakiegokolwiek Boskiego pocieszenia i znaleźć się na skraju piekła, aby poczuć, jak to jest być potępionym. W owym momencie, kiedy słońce się zaćmiło, jakby samo wstydziło się rzucać promienie na zbrodnię bogobójstwa, nasz Pan w ciemnościach tego dnia przyoblekł swą duszę w ciemność i w zadośćuczynieniu za wszystkich ateistów zawołał: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?" Ten czyn pozwolił Breżniewowi zbawić swoją duszę, o ile tylko Breżniew usłyszał to wołanie. Nasz Pan doświadczył piekła Voltaire'a, Camusa, Sartre'a, Juliana Apostaty i tych wszystkich, którzy wyparli się swego Boga. Od tego czasu wystarczy tylko, że zawołają do Niego, aby zostali zbawieni. Ale muszą zawołać.


Abp Fulton Sheen

Jak rozumiecie powyższą wypowiedź? Zgadzacie się?


Wyprzeć się Boga mogą osoby, które w niego wierzyły.

Ja widzę sprawę szerzej, bo zakładam, ze jeśli Bóg "jest prawdą" (przynajmniej w jakimś tam sensie", a także "jest miłością" (obie sugestie są biblijne), to osoba, która nawet nie słyszała nigdy o czymś takim jak teizm, a konsekwentnie w życiu odrzuca miłość i prawdę, wyrzeka się w jakimś sensie Boga.
To działa i w odwrotnym rozumieniu - ktoś, kto się mieni jako teista, lecz praktycznie lekceważy wymogi miłości i prawdy, ostatecznie wypiera się swoja postawą wiary w Boga miłości i prawdy.


Ja nie odrzucam miłości. Co do prawdy to na dłuższą dyskusję.
W imię "prawdy" ludzie robili i nadal robią rozne złe rzeczy.
Ta prawda byla zwiazana z Bogiem lub jakąś ideologią. Dlatego żyjemy teraz w epoce postmodernizmu*

*
Postmodernizm to złożony prąd filozoficzny, artystyczny i kulturowy, który narodził się w połowie XX wieku, charakteryzujący się sceptycyzmem wobec uniwersalnych prawd i racjonalizmu, odrzuceniem wielkich narracji oraz naciskiem na niestabilność znaczeń. W sztuce i architekturze oznacza odwrócenie się od modernizmu na rzecz eklektyzmu, parodii, naśladownictwa i nawiązywania do istniejących stylów. W filozofii kwestionuje możliwość poznania obiektywnej rzeczywistości, postrzegając ją jako konstrukt językowy i kulturowy.
:wink: :)

Większy dystans do wszystkiego, indywidualizm, wolność. To wszystko nie wyklucza miłości.

Człowiek żyjące w społeczeństwie nie musi być samotny. Dziś ateiści nie są odrzucani przez społeczeństwo tak jak kiedyś.
Mamy dużą roznorodność światopoglądów.

Jednak jako "ludzkość " nadal nie nauczyliśmy się wiele, świadczą o tym toczące się wojny, mimo zapowiedzi różnych futurystów, że już ich nie ma i nie będzie
Między innymi Harrariego.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 7:05, 13 Lis 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:27, 12 Lis 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja nie widzę w tym tekście jakiegoś wyraźnego poniżenia człowieka poszukującego.


Ten tekst swoją pierwszą połową może sprawiać wrażenie, że Bóg doświadcza cierpienia ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć Boga w swoim życiu choć uczciwie Go szukają. Ale druga połowa tekstu (plus znajomość kim był autor tekstu) sugeruje, że ateista to ktoś kto swoją niewiarą obraża Boga i Jezus za tę postawę musi zadośćuczynić Bogu. Ateiści to ci, którzy świadomie i dobrowolnie "wyparli się" Boga. Z tego, co ja się orientuje to tacy ateiści jak Voltaire , Camus, Sartre byli myślicielami, ludźmi, którzy nie zadowalają się prostymi odpowiedziami. A tym czasem i za nich Jezus musi dokonać "zadośćuczynienia". Wystarczy, że "zawołają", a co oni takiego potwornego zrobili, że postawiony jest im warunek "zawołania"? Breżniew zaś był ofiarą systemu w jakim się wychowywał. Żeby móc sensownie powiedzieć, że ktokolwiek z nich odrzucił Boga to najpierw trzeba uzasadnić, że oni prawdziwego Boga doświadczyli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 4:11, 12 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ten tekst swoją pierwszą połową może sprawiać wrażenie, że Bóg doświadcza cierpienia ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć Boga w swoim życiu choć uczciwie Go szukają. Ale druga połowa tekstu (plus znajomość kim był autor tekstu) sugeruje, że ateista to ktoś kto swoją niewiarą obraża Boga i Jezus za tę postawę musi zadośćuczynić Bogu. Ateiści to ci, którzy świadomie i dobrowolnie "wyparli się" Boga. Z tego, co ja się orientuje to tacy ateiści jak Voltaire , Camus, Sartre byli myślicielami, ludźmi, którzy nie zadowalają się prostymi odpowiedziami. A tym czasem i za nich Jezus musi dokonać "zadośćuczynienia". Wystarczy, że "zawołają", a co oni takiego potwornego zrobili, że postawiony jest im warunek "zawołania"? Breżniew zaś był ofiarą systemu w jakim się wychowywał. Żeby móc sensownie powiedzieć, że ktokolwiek z nich odrzucił Boga to najpierw trzeba uzasadnić, że oni prawdziwego Boga doświadczyli.

W ogóle to tekst ten nie tylko poniża ideał człowieka poszukującego i stawiającego omylne kroki w niejasnym świecie, ale też poniża Boga, bo przedstawia obraz Stwórcy, dla którego najwidoczniej bycie ateistą oznacza nieskończoną obrazę Boga. Zadośćuczynienie staje się w tym świetle potrzebnym rytuałem wymaganym przez system prawa, co poniża Miłość. Prawdziwa Miłość darowuje (przebacza z miłosierdzia) bez potrzeby spłacania długu.

Trochę mnie to dziwi, że tego nie dostrzegacie.


Twoje humanistyczne i pluszowe intuicje są kompletnie nieistotne w kwestii tego, co myśli i robi Bóg, bo ty opisujesz tylko siebie, ale ty nie jesteś Bogiem. W kwestii tego, co myśli i robi Bóg głos ostateczny ma Pismo. A co ono mówi na ten temat? Sprawdźmy:

"A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką" (Ap 21,8)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 4:14, 12 Lis 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25564
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:20, 12 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja nie widzę w tym tekście jakiegoś wyraźnego poniżenia człowieka poszukującego.


Ten tekst swoją pierwszą połową może sprawiać wrażenie, że Bóg doświadcza cierpienia ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć Boga w swoim życiu choć uczciwie Go szukają. Ale druga połowa tekstu (plus znajomość kim był autor tekstu) sugeruje, że ateista to ktoś kto swoją niewiarą obraża Boga i Jezus za tę postawę musi zadośćuczynić Bogu. Ateiści to ci, którzy świadomie i dobrowolnie "wyparli się" Boga. Z tego, co ja się orientuje to tacy ateiści jak Voltaire , Camus, Sartre byli myślicielami, ludźmi, którzy nie zadowalają się prostymi odpowiedziami. A tym czasem i za nich Jezus musi dokonać "zadośćuczynienia". Wystarczy, że "zawołają", a co oni takiego potwornego zrobili, że postawioiony jest im warunek "zawołania"? Breżniew zaś był ofiarą systemu w jakim się wychowywał. Żeby móc sensownie powiedzieć, że ktokolwiek z nich odrzucił Boga to najpierw trzeba uzasadnić, że oni prawdziwego Boga doświadczyli.


Jest to trochę pozbawione logiki i spójności. Jeśli jest się ateistą to nie oczekuje się zbawienia. Nie oczekuje się też piekła ani nieba. Na razie stoisz w jakimś rozkroku i szukasz chyba swojej drogi. Ale to tylko moja ocena na podstawie tego co piszesz.

O chrześcijanach, którzy torturowali i palili heretyków i czarownice także można by powiedzieć, że byli ofiarami systemu?


[link widoczny dla zalogowanych]





Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 6:33, 12 Lis 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3436
Przeczytał: 69 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:57, 12 Lis 2025    Temat postu:

Semele napisał:
O chrześcijanach, którzy torturowali i palili heretyków i czarownice także można by powiedzieć, że byli ofiarami systemu?


Nie wiem, co sprawia, że są ludzie, którzy są zdolni do tak okrutnych postaw. Dla mnie jest to niewyobrażalne, aby palić jakiegoś człowieka i go torturować. Tak samo niewyobrażalne jest, aby dobry i sprawiedliwy Bóg mógł karać ludzi "jeziorem ognia". Dlaczego ludzie lubią takie zło? Dlaczego są do tego zdolni? Czy to ich wina?
A znasz eksperyment więzienny Zimbardo? Wystarczyło kilka dni, by normalni ludzie stali się ofiarami i katami. To nie jest wolna wola. To słabość i podatność ludzkiego umysłu na siły, które zawłaszczają jego myślenie, odczucia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37641
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:02, 12 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja nie widzę w tym tekście jakiegoś wyraźnego poniżenia człowieka poszukującego.


Ten tekst swoją pierwszą połową może sprawiać wrażenie, że Bóg doświadcza cierpienia ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć Boga w swoim życiu choć uczciwie Go szukają. Ale druga połowa tekstu (plus znajomość kim był autor tekstu) sugeruje, że ateista to ktoś kto swoją niewiarą obraża Boga i Jezus za tę postawę musi zadośćuczynić Bogu.

Ja nie znam gościa, więc się tym nie sugerowałem. Ale sam tekst nie wygląda mi na jakiś jednoznacznie potępiający ateistów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25564
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:37, 12 Lis 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja nie widzę w tym tekście jakiegoś wyraźnego poniżenia człowieka poszukującego.


Ten tekst swoją pierwszą połową może sprawiać wrażenie, że Bóg doświadcza cierpienia ludzi, którzy nie potrafią odnaleźć Boga w swoim życiu choć uczciwie Go szukają. Ale druga połowa tekstu (plus znajomość kim był autor tekstu) sugeruje, że ateista to ktoś kto swoją niewiarą obraża Boga i Jezus za tę postawę musi zadośćuczynić Bogu.

Ja nie znam gościa, więc się tym nie sugerowałem. Ale sam tekst nie wygląda mi na jakiś jednoznacznie potępiający ateistów.


Ale traktuje się ich protekcjonalnie.

Biskup raczej ich nie lubi. Polubi dopiero gdy się nawrócą :) :wink:


Przegląd od AI



Arcybiskup Fulton J. Sheen uważał, że ateizm nie jest doktryną, lecz "okrzykiem gniewu", który może wynikać z dwóch powodów: prostego nieuctwa lub wojującego, zakorzenionego w nienawiści do Boga. Podzielił ateistów na dwie grupy: prostych ludzi, którzy jedynie odrzucają istnienie Boga na podstawie powierzchownej wiedzy, oraz tych "wojujących", w tym komunistów, którzy aktywnie walczą z Bogiem.
Podział ateistów według Sheena
Ateizm jako prosty okrzyk gniewu: Sheen widział ateizm nie jako racjonalną doktrynę, ale jako emocjonalną reakcję, wynikającą często z gniewu i pychy.
Dwa typy ateistów:
Prosty ateista: Osoba, która po zdobyciu niewielkiej ilości wiedzy dochodzi do wniosku, że Boga prawdopodobnie nie ma.
Wojujący ateista: Ktoś, kto aktywnie walczy z wiarą i Bogiem, często na bazie ideologicznej, czego przykładem byli komuniści.
Ateizm jako wyraz wewnętrznego piekła: Wskazywał, że niektórzy ateiści, zwłaszcza ci, którzy utracili wiarę, doświadczają "wewnętrznego piekła" już za życia.

Skąd to wiedział, że np Dawkins odczuwa wewnętrzne piekło?


Trochę o tym prałacie:

[link widoczny dla zalogowanych]


Zależy, co masz na myśli. Był zdecydowanie przeciwny komunizmowi, ale dowiedziałem się też, że z jakiegoś powodu był przeciwny wojnie w Wietnamie (nigdy nie słyszałem dlaczego) i generalnie popierał tolerancję rasową i integrację, jak pamiętam, wygłosił przemówienie na wiecu zorganizowanym w odpowiedzi na wiec prowadzony przez German American Bund (w zasadzie amerykańscy naziści przed II wojną światową) i osoby z typu America First, które nie lubiły Żydów, w którym uczestniczył również inny ksiądz, Charles Coughlin.

Ponadto, zdawał się akceptować nową mszę, więc niektórzy mogą to uznać za „postępowe”, nawet jeśli nadal jest się konserwatywnym według większości standardów.

Więc dla niektórych, nawet jeśli broni się ortodoksji kościelnej, jest się postępowymi, jeśli popiera się nową mszę lub ogólną przyzwoitość w odniesieniu do osób innych ras. Nigdy nie słyszałem, żeby ludzie tak mówili o Sheen, ale nie zdziwiłoby mnie, gdyby takie zdanie pojawiło się wśród najbardziej radykalnych tradycjonalistów katolickich.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 19:49, 12 Lis 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25564
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:08, 13 Lis 2025    Temat postu:

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16365
Przeczytał: 100 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:45, 15 Lis 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Tak samo niewyobrażalne jest, aby dobry i sprawiedliwy Bóg mógł karać ludzi "jeziorem ognia"


No to masz pecha, bo tak właśnie naucza Apokalipsa świętego Jana, księga natchniona przez Ducha Świętego, napisana przez tego samego Jana, z listów którego cytowałeś wersety o tym, że Bóg jest Miłością:

"A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką" (Ap 21,8)

"Oboje żywcem wrzuceni zostali do ognistego jeziora, gorejącego siarką" (Ap 19,20)

"A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)

Nie rozumiesz sprawiedliwości Bożej, nie rozumiesz powagi grzechu, nie rozumiesz atrybutu Bożej świętości. Bardziej miłujesz ludzi i grzech niż Boga, dlatego oburzasz się na Bożą sprawiedliwość. Cały czas desperacko szukasz tylko sposobu na to, jak ujść przed Bożą sprawiedliwością. Nie szukasz świętości i tym samym nie nadajesz się do nieba i życia wiecznego u boku Chrystusa


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 10:53, 15 Lis 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin