Autor Wiadomość
wujzboj
PostWysłany: Śro 23:06, 20 Cze 2007    Temat postu:

Prosze wiec, zebys juz nigdy nie dyskredytowal zadnej informacji dlatego, ze pochodzi ona z GW. OK?

A teraz wyjasnij, jakie wnioski wyciagasz z zacytowanego przez ciebie artykulu.
Gość
PostWysłany: Wto 17:33, 19 Cze 2007    Temat postu:

Można spokojnie twierdzić, że GW jest niewiarygodna i manipulatorska a jednocześnie cytować czasem wydrukowane w niej teksty. Nie ma w tym żadnej sprzeczności. Nie znam nikogo, kto twierdziłby, że 100% zawartości GW to kłamstwa. Takie absolutne gadzinówki nie istnieją z prostego powodu - ich skuteczność propagandowa równałaby się zeru. Nawet w "Trybunie Ludu" i "Prawdzie" trafiały się prawdziwe informacje.
wujzboj
PostWysłany: Pon 18:47, 18 Cze 2007    Temat postu:

Nie, to pytanie o kryterium wiarygodnosci. Jesli ktos uzywa hasla "GW" i nazwiska Michnik jako synonimu klamstwa, to i nie powinien powolywac sie na to zrodlo. Chyba, ze zmienil zdanie. Chcialbym wiec uslyszec od Radka: "zmienilem zdanie" albo "OK, nie traktuje tego artykulu powaznie".
Gość
PostWysłany: Pon 18:25, 18 Cze 2007    Temat postu:

Atak personalny. :grin: :wink:

Czasem każdy może byc wiarygodny, a zresztą ten profesor zdaje się nie jest stałym współpracownikiem organu Michnika.
wujzboj
PostWysłany: Pon 18:24, 18 Cze 2007    Temat postu:

Radku, to jak to jest? GW jest wedlug ciebie wiarygodna, czy nie? :D
Gość
PostWysłany: Sob 10:54, 16 Cze 2007    Temat postu:

No i gówno.
Radosław
PostWysłany: Sob 7:49, 16 Cze 2007    Temat postu: Jeszcze o wojnie domowej w Hiszpani

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75515,4225887.html

Dąbrowszczacy to nie zbrodniarze
Paweł Machcewicz*
2007-06-15, ostatnia aktualizacja 2007-06-14 18:32

Symboliczny fundament Rzeczypospolitej może być budowany bez pozbawiania uprawnień kombatanckich ostatnich żyjących żołnierzy Brygad Międzynarodowych, walczących w hiszpańskiej wojnie domowej lat 30.
Dąbrowszczacy stali się w ostatnich tygodniach przedmiotem jednego z najgorętszych i zarazem najbardziej symbolicznych sporów, jakie wpisują się w podziały między zwolennikami i przeciwnikami IV RP. Niezwykle emocjonalny protest przeciwko odebraniu uprawnień kombatanckich żyjącym jeszcze polskim żołnierzom Brygad Międzynarodowych w Hiszpanii (chodzi prawdopodobnie o pięć osób) ogłosili ich dzieci, wnukowie i przyjaciele ("Apel Antygony", "Gazeta", 25 kwietnia). Środowisko "Krytyki Politycznej", najbardziej wyrazista grupa nowej polskiej lewicy, w rocznicę zbombardowania Guerniki dołączyło własny apel zakończony zawołaniem: "Faszyzm nie przejdzie! No pasaran!" ("Rzeczpospolita", 7 maja) Jak można sądzić, apel odnosi się nie tylko do Hiszpanii lat 30., ale też do współczesnej Polski.

Spór ma zresztą wymiar nie tylko wewnątrzpolski. Przeciwko próbom odebrania przywilejów kombatanckich weteranom Brygad zaprotestował hiszpański Senat, domagając się od własnego rządu, by udzielił dąbrowszczakom wszelkiej możliwej pomocy.

Na polskiej scenie jest to już druga odsłona tej samej bitwy. Podobna próba pozbawienia przywilejów kombatanckich polskich uczestników wojny domowej w Hiszpanii została podjęta na początku lat 90. Wywołała równie silne emocje i zakończyła się fiaskiem. Może wydawać się paradoksalne, ale nie jest w żadnym razie przypadkowe, że tak wielkie emocje budzą wydarzenia związane z wojną domową toczącą się przed 70 laty w kraju oddalonym od Polski o kilka tysięcy kilometrów. Hiszpańska wojna była bowiem polem bitwy, na którym starły się wszystkie najważniejsze ideologie i ruchy polityczne ówczesnej Europy, kształtujące jej oblicze w ciągu kolejnych dziesięcioleci, których tradycja w wielu przypadkach jest żywa do dzisiaj. W dodatku kult dąbrowszczaków był elementem peerelowskiej propagandy i "polityki historycznej". Trudno się więc dziwić, że dziś prawica kwestionuje tę tradycję.

Winni terroru?

W każdym sporze politycznym i ideowym nie zaszkodzi zachować łączności z faktami, a tego wyraźnie brakuje w wielu wypowiedziach na temat dąbrowszczaków. Warto więc przypomnieć rzeczy podstawowe. Brygady Międzynarodowe były tworzone i kierowane przez Komintern, a ścisłą kontrolę nad nimi roztaczało NKWD. Większość ich członków stanowili członkowie lub sympatycy partii komunistycznych, choć na pewno trafiło w ich szeregi wielu ludzi o poglądach lewicowych, niezwiązanych z żadną partią. Polscy ochotnicy, w liczbie około 5 tysięcy, byli drugą najliczniejszą grupą narodową w Brygadach (po Francuzach). Znaczną ich część stanowili emigranci zarobkowi pracujący we Francji.

Wierzyli, że w Hiszpanii walczą z faszyzmem. Do pewnego stopnia było to prawdą, bo wojska Franco wspierały III Rzesza i Włochy Mussoliniego, których pomoc wojskowa miała bardzo istotne znaczenie dla losów wojny. Za Pirenejami walczyły tysiące żołnierzy niemieckich i włoskich. Nieprawdziwy jest jednak stworzony wówczas i często podtrzymywany do dzisiaj obraz, przedstawiający wojnę hiszpańską jako starcie pomiędzy siłami demokracji broniącymi Republiki a faszyzmem. W rzeczywistości był to konflikt między obozem radykalnej rewolucji a konserwatywną, katolicką i autorytarną prawicą. Faszyści z Falangi stanowili tylko jedną i nie najważniejszą część obozu "narodowego" - jak wówczas nazywano zwolenników antyrepublikańskiego buntu, na czele którego stanął generał Franco.

"Brygadziści" stali się narzędziem Moskwy zmierzającej do przejęcia kontroli nad obozem hiszpańskiej lewicy, co się w znacznej mierze udało. W 1937 r. na froncie aragońskim żołnierze Brygad brali udział w rozbrajaniu oddziałów anarchistycznych - jednego z głównych wrogów Komunistycznej Partii Hiszpanii. Jednocześnie sami padali ofiarami czystek wewnętrznych. Kilkuset z nich, podejrzanych o "nieprawomyślność", rozstrzelano. Było to odbicie stalinowskiego terroru, który w tym czasie w ZSRR osiągnął swe apogeum.

„Czarną legendą” jest jednak to, co dąbrowszczakom zarzucił w „Rzeczpospolitej” Rafał Ziemkiewicz. „Zbrodnie na jeńcach, eksterminacja duchownych, rozstrzeliwania na zajętych terenach, zgodnie ze stałą komunistyczną praktyką, nauczycieli, prawników, urzędników państwowych i innych »burżujów « - takie były bohaterskie czyny ludzi, których autorzy histerycznego w tonie apelu usiłują przedstawić jako godnych naśladowania bojowników o szlachetną sprawę” („Dąbrowszczacy - żołnierze niesłusznej sprawy”, 27 kwietnia).

Wystarczy sięgnąć do jednej z wielu książek na temat wojny domowej (są dostępne także po polsku), by wiedzieć, że takie zbrodnie rzeczywiście zostały popełnione przez zwolenników Frontu Ludowego - tyle tylko, że ogromną ich większość popełniono w pierwszych tygodniach i miesiącach wojny, gdy dąbrowszczaków jeszcze w Hiszpanii nie było. Do walki weszli w listopadzie 1936 r. Odegrali ważną rolę w obronie Madrytu.

Za straszliwy terror, którego ofiarą padło kilkadziesiąt tysięcy bezbronnych ludzi (po drugiej stronie frontu jego skala była zresztą podobna), odpowiadają bojówki socjalistyczne i anarchistyczne, które w pierwszym okresie wojny sprawowały faktyczną władzę po stronie republikańskiej. Komuniści w Hiszpanii byli dużo słabsi od dwóch pozostałych skrzydeł lewicy, ale ich pozycja rosła w trakcie wojny ze względu na decydujące znaczenie pomocy wojskowej udzielanej Republice przez Moskwę. Na polecenie Stalina komuniści działali na rzecz odbudowy struktur państwowych i okiełznania żywiołowego terroru, dezorganizującego wysiłki obrońców Republiki. Wytworzyła się sytuacja paradoksalna - w szeregach Komunistycznej Partii Hiszpanii chronili się ludzie ancien régime'u (np. oficerowie) zagrożeni rewolucyjnym terrorem. Ofiarą komunistycznych represji padali natomiast członkowie ultralewicowej partii POUM (w ich szeregach walczył George Orwell), traktowani jako trockistowscy odszczepieńcy.

Dość to skomplikowane, ale warte poznania, zanim główną odpowiedzialność za rewolucyjne zbrodnie zrzuci się na Brygady i dąbrowszczaków. Owszem, w trakcie tej niezwykle okrutnej wojny "brygadziści" dopuszczali się - podobnie jak wszystkie inne formacje - czynów haniebnych (np. rozstrzeliwania jeńców). W ich osądzie warto jednak zachować właściwe proporcje.

Słudzy i ofiary Stalina

Dla oceny dąbrowszczaków nie jest obojętne, co robili po opuszczeniu Hiszpanii. Wielu z tych, którym udało się wrócić do Polski, włączyło się w tworzenie Gwardii Ludowej - zbrojnego ramienia Polskiej Partii Robotniczej. Jako nieliczni ludzie w jej szeregach obeznani z rzemiosłem wojskowym, odegrali - jak Bolesław Mołojec czy Grzegorz Korczyński - znaczącą rolę w komunistycznej konspiracji.

Korczyński po wojnie pełnił funkcję wiceministra bezpieczeństwa publicznego (1946-48) oraz obrony narodowej (1965-71). W tej ostatniej roli był współodpowiedzialny za masakrę robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. Wielu dąbrowszczaków tworzyło podwaliny aparatu bezpieczeństwa w Polsce Ludowej. Henryk Toruńczyk stał na czele Batalionu Specjalnego, który był zalążkiem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jako ludzie znający Zachód i obce języki dąbrowszczacy odegrali też ważną rolę w tworzeniu struktur wywiadu w kraju i siatek agenturalnych za granicą (zwłaszcza we Francji). Rozpracowywali polską emigrację. W tej mierze symboliczną postacią był Wacław Komar, który do 1950 r. kierował połączonymi strukturami wywiadu cywilnego i wojskowego.

Zarazem trzeba przypomnieć rzecz oczywistą, ale pomijaną w obecnych sporach. W budowę komunistycznego państwa nie włączyli się bynajmniej wszyscy dąbrowszczacy. Spora ich część nie przeżyła wojny - straty ludzkie w Brygadach, często używanych na froncie jako oddziały uderzeniowe, były bardzo wysokie. Wielu innych, po przejściu przez obozy internowania, rozproszyło się po świecie i nigdy nie wróciło do kraju. Stawianie znaku równości między dąbrowszczakami a funkcjonariuszami komunistycznego aparatu bezpieczeństwa jest nadużyciem. Jest poniekąd powtórzeniem - a rebours - zabiegu stosowanego przez propagandę PRL, która ich tradycję inkorporowała w obręb oficjalnej obrzędowości.

Na początku lat 50. wielu dąbrowszczaków (m.in. wspomniani Komar i Korczyński) zostało aresztowanych, niektórzy byli w więzieniu poddawani torturom. Aresztowano ich w ramach stalinowskich czystek, których ofiarą padali komuniści przebywający choćby przez krótki czas na Zachodzie i w związku z tym podejrzewani o nielojalność (w ZSRR większość uczestników wojny hiszpańskiej została na polecenie Stalina rozstrzelana). Na polskim gruncie nałożyła się na to rozprawa z "gomułkowszczyzną".

W połowie lat 50. dąbrowszczacy wyszli na wolność. Wielu kontynuowało kariery w aparacie państwowym, zwłaszcza w organach bezpieczeństwa. Eugeniusz Szyr przez kilkanaście lat był wicepremierem, Juliusz Hibner przez kilka lat wiceministrem spraw wewnętrznych, a Wacław Komar dyrektorem generalnym w tym resorcie.

Dwaj ostatni w apelu w obronie dąbrowszczaków nazwani zostali "obrońcami Warszawy" w 1956 r. Stali wówczas na czele Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Według krążących wówczas pogłosek i niektórych późniejszych relacji - przekutych w legendę, której wiarygodność trudno zweryfikować - KBW gotów był przeciwstawić się wojskom radzieckim, które w dniach VIII Plenum podjęły marsz na Warszawę. Nie wiemy, co by się wydarzyło, gdyby Chruszczow nie wstrzymał tego marszu. Wiadomo natomiast, że głównym zadaniem KBW w Warszawie i innych miastach miało być tłumienie zamieszek, których wybuchu obawiało się kierownictwo PZPR, dobrze pamiętające, co stało się kilka miesięcy wcześniej w Poznaniu.

Nic zatem nie uzasadnia uznania dąbrowszczaków za część tradycji, do której powinno się odwoływać niepodległe i demokratyczne państwo polskie. Ci z nich, którzy od 1944 r. współtworzyli komunistyczny aparat represji, powinni być pozbawieni przywilejów na równi z innymi funkcjonariuszami MBP i MSW. Ale za to, co robili w Polsce, a nie w Hiszpanii. Ich udział w hiszpańskiej wojnie domowej dotyczył zupełnie innych spraw, innego konfliktu, wobec którego dzisiejsza Rzeczpospolita nie powinna zajmować żadnego stanowiska. Wyrządza się im niesprawiedliwość, gdy jednym tchem wymienia się ich obok zbrodniarzy z UB czy "budowniczych Polski Ludowej", którzy mają być pozbawieni swoich ulic, placów i pomników. W Hiszpanii nie występowali przeciwko niepodległej i demokratycznej Polsce, choć oczywiście też nie o nią tam walczyli.

Pozbawienie ich praw kombatanckich nabytych za udział w Brygadach byłoby może krokiem logicznym na gruncie nowej ustawy, która będzie je przyznawała tylko za walkę o "niepodległy byt państwa polskiego". Jednakże, wobec podzielonych i nieoczywistych racji i wyborów sprzed kilkudziesięciu lat, w niektórych sytuacjach lepiej wykazać się wstrzemięźliwością. Można ją też nazwać wielkodusznością, choć to słowo ostatnio używane jest bardzo rzadko. Symboliczny fundament Rzeczypospolitej może być budowany bez pozbawiania uprawnień kombatanckich ostatnich żyjących dąbrowszczaków. Nie stanowią oni dla polskiej pamięci historycznej - a nawet "polityki historycznej" - istotnej przeszkody.



*Paweł Machcewicz - historyk, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, docent w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Opublikował m.in.: „Historia Hiszpanii” (wraz z Tadeuszem Miłkowskim) oraz „Polski rok 1956”. 2000-05 kierował pionem badawczo-edukacyjnym IPN
________________________

No i co bezkrytyczni piewcy brygad międzynarodowych?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group