Autor Wiadomość
wujzboj
PostWysłany: Śro 10:21, 25 Cze 2008    Temat postu:

:P
Eremita
PostWysłany: Śro 1:28, 25 Cze 2008    Temat postu:

Właśnie! :brawo:
A mnie wkurwia ta dewaulacja, tfu! dewulargu... (kurwa!) dewulga .. cośtam :grin:
rozumujesz
PostWysłany: Wto 23:38, 24 Cze 2008    Temat postu:

Ale tu można przeklinać, i offtopić, a gdzie indziej nie :P
wujzboj
PostWysłany: Wto 22:51, 24 Cze 2008    Temat postu:

PG napisał:
Chłopaki, może w ogóle do Metodologii przejdziemy z tego Więzienia?

No właśnie. Można przerzucić tam prawie wszystko, od pierwszego postu Budy'ego po wielkich czerwonych literach Kleguma na temat pewnego sędziego angielskiego.
macjan
PostWysłany: Wto 20:18, 24 Cze 2008    Temat postu:

Pan Gąsienica napisał:
Sprawdzę, bo sam się zaciekawiłem i nie jestem pewien. Musiałbyś mieć NAPRAWDĘ mocną probabilistykę na studiach, żeby Cię tym męczyli. A co studiujesz?

Informatykę. Właściwie to dopiero zaczynam.

Pan Gąsienica napisał:
macjan napisał:
Być może chodziło o tzw. trójkąt egipski, czyli prostokątny o stosunku boków 3:4:5, gdzie faktycznie ten wzór działa.


Nie, nie chodziło o prostokątny, tylko równoramienny :)

Coś mi się z tym "egipskim" nie zgadza...
Jeżeli za podstawę przyjmiemy 4, a bok 3 (albo odwrotnie), to wzór "zachodzi". I w ogóle w każdym prostokątnym zachodzi (przyprostokątna robi zawsze za wysokość w stosunku do drugiej przyprostokątnej).

Ale jak do wzoru wmieszamy przeciwprostokątną (5) to wzór już "nie działa" :)

Oczywiście, że trzeba mnożyć przyprostokątne. Chodzi o to, że w tr. egipskim bok jest wysokością, więc jeśli ktoś napisał podstawa*bok, to niekoniecznie musiał się mylić, pod warunkiem, że domyślimy się o co mu chodziło.

W każdym przyprostokątnym działa, ale nie każdy jest egipski ;). Tak mi się skojarzyło, bo pisałeś, że to było o Egipcie, więc pewnie takimi trójkątami się oni zajmowali.

Z równoramiennym to gorzej :shock: A jednak piramidy się po dziś dzień trzymają ;)
rozumujesz
PostWysłany: Wto 19:56, 24 Cze 2008    Temat postu:

Oczywiście możesz :szacunek: Klegum, ja już przywykłem do twojej kwantowości, problem leży gdzie indziej:
nie możesz użyć całki Rimana w przestrzeni kwantowej, bo ona jej nie respektuje, musisz zamiast całki, jeśli kiedyś Ci się zdarzy, użyć sumy określonej ilości wyrazów. Także nie tylko ontologię tworzysz na nowo a matematykę także:brawo:
Żeby zobrazować dokładnie o co mi chodzi, spróbujmy scałkować coś bardzo małego :D


Całka tj pole powierzchni figury na lewo jest o wiele większe od figury w przestrzeni Klegumowej ! Całkowanie nie tyle nie jest nie możliwe, ale całka Rimana za nic ma kwanty ! Musisz stworzyć nową całkę :mrgreen:
Pan Gąsienica
PostWysłany: Wto 18:17, 24 Cze 2008    Temat postu:

macjan napisał:
Wtedy chyba dowodzenie twierdzeń w ogóle nie było w modzie ;)


Zdecydowanie. Najlepsze są starożytne dowody hinduskie. Duży rysunek, na nim twierdzenie przedstawione geometryczni + jakieś powyginane linie proste i krzywe a na górze jeden napis: "Patrz".

Hindusi uważali, że mędrzec zrozumie bez dodatkowych komentarzy.
Pan Gąsienica
PostWysłany: Wto 18:15, 24 Cze 2008    Temat postu:

macjan napisał:
Dobra, nie musisz. Wierzę na słowo ;) Dla mnie to tylko ciekawostka, zresztą pewnie mnie będą jeszcze na studiach tym męczyć.


Sprawdzę, bo sam się zaciekawiłem i nie jestem pewien. Musiałbyś mieć NAPRAWDĘ mocną probabilistykę na studiach, żeby Cię tym męczyli. A co studiujesz?

macjan napisał:
Też to znam, tylko w wersji "zmień granice całkowania" :D Może to prawdziwa historia, ale od dawna funkcjonuje jako dowcip.


O kurde, serio?

Mój doktor to opowiadał jak autentyczną, najprawdziwszą, 100% historię. Połowa mojego świata runęła :cry:

macjan napisał:
Być może chodziło o tzw. trójkąt egipski, czyli prostokątny o stosunku boków 3:4:5, gdzie faktycznie ten wzór działa.


Nie, nie chodziło o prostokątny, tylko równoramienny :)

Coś mi się z tym "egipskim" nie zgadza...
Jeżeli za podstawę przyjmiemy 4, a bok 3 (albo odwrotnie), to wzór "zachodzi". I w ogóle w każdym prostokątnym zachodzi (przyprostokątna robi zawsze za wysokość w stosunku do drugiej przyprostokątnej).

Ale jak do wzoru wmieszamy przeciwprostokątną (5) to wzór już "nie działa" :)

macjan napisał:

No, całkiem niezły temat jak na więzienie. Tylko w sumie nie za bardzo wiadomo o czym rozmawiamy, ale jak wymyślisz tytuł to nie mam nic przeciwko. Zaczęło się chyba od równoległych, które się przecinały...


Dajmy tytuł: "sex i rock'n'roll".
macjan
PostWysłany: Wto 17:35, 24 Cze 2008    Temat postu:

Pan Gąsienica napisał:
Jest taka fantastyczna książka Billingsleya "Prawdopodobieństwo i miara". Mam ją gdzieś na strychu, spróbuję wygrzebać, tam coś mi świta w głowie było wprowadzenie całki rozumianej jako wykonywanie operacji na przestrzeni zdarzeń elementarnych. (Albo na sigma-ciele tej przestrzeni, ale chyba po prostu na przestrzeni).


Dobra, nie musisz. Wierzę na słowo ;) Dla mnie to tylko ciekawostka, zresztą pewnie mnie będą jeszcze na studiach tym męczyć.

Pan Gąsienica napisał:
A do wzoru musieli dojść poprzez "strzelanie", prawdziwości jego nie udowodnili

Wtedy chyba dowodzenie twierdzeń w ogóle nie było w modzie ;)

Pan Gąsienica napisał:
"No właśnie baranie i jeszcze JAKOBIANU ZAPOMNIAŁEŚ" :)

Też to znam, tylko w wersji "zmień granice całkowania" :D Może to prawdziwa historia, ale od dawna funkcjonuje jako dowcip.

Pan Gąsienica napisał:
Z tą sprytnością starożytnych to bym nie przesadzał, ostatnio na jakimś Discovery oglądałem program o matematyce w Egipcie, gdzieś w hieroglifach zapisany jest traktat pewnego egipskiego "mędrca", a w nim wzór na pole trójkąta: pole = połowa podstawy razy BOK

Być może chodziło o tzw. trójkąt egipski, czyli prostokątny o stosunku boków 3:4:5, gdzie faktycznie ten wzór działa.

Pan Gąsienica napisał:
Chłopaki, może w ogóle do Metodologii przejdziemy z tego Więzienia?

No, całkiem niezły temat jak na więzienie. Tylko w sumie nie za bardzo wiadomo o czym rozmawiamy, ale jak wymyślisz tytuł to nie mam nic przeciwko. Zaczęło się chyba od równoległych, które się przecinały...

Klegum napisał:
Dla przestrzeni kwantowej podczas całkowania podstawiamy superliczbę zamiast nieskończoności i działania robimy takie same, chodzi o przekształcenia.

Aaa, to trzeba było od razu mówić, że chodzi o przestrzeń kwantową... Ale to chyba ma sens tylko, gdy ta superliczba jest względnie mała, nie? Np. liczę ładunek, jaki przepłynął przez kabel, jako całkę z natężenia prądu po czasie. Jak lecą dwa elektrony, to może policzysz to bez nieskończoności, ale jak dwa kulomby, to chyba lepiej przyjąć, że to przestrzeń ciągła.
Eremita
PostWysłany: Wto 17:33, 24 Cze 2008    Temat postu:

Ale tylko z matmą.

rozumujesz napisał:
I właśnie dlatego bez nieskończoności nie możesz całkować twoja teoryja przepadła

Kurka wodna, pieczona w dupę kopana!
Siła przyzwyczajeń i nawyków jest przeogromna :shock: :shock: :shock:
Ciągle operujecie na przestrzeni ciągłej i z tą zasraną nieskończonością :evil:
W przestrzeni kwantowej pocałkujesz sobie ile wlezie, popatrz na tą wizualizację z wiki. Normalnie idziesz tak w nieskończoność, a w przestrzeni kwantowej po prosu dochodzisz do kwantu pola i już, tu jest wynik. Ten wynik względem przestrzeni ciągłej będzie trochę zaokrąglony, ale dla przestrzeni kwantowej będzie idealnie dokładny. Bo w przestrzeni kwantowej nie istnieje np. idealny okrąg, jego brzegi są "ząbkowane" kwantem odległości.
Dla przestrzeni kwantowej podczas całkowania podstawiamy superliczbę zamiast nieskończoności i działania robimy takie same, chodzi o przekształcenia.
Pan Gąsienica
PostWysłany: Wto 14:34, 24 Cze 2008    Temat postu:

macjan napisał:

Wow! Nie pytam jak, ale czy na pewno zdarzenia? Ja słyszałem tylko o całkowaniu funkcji (nie skończyłem matematyki, więc mogę nie wiedzieć), a zdarzenie to nie funkcja. Może chodzi o całkowanie samego prawdopodobieństwa (które jest funkcją)? :think:


Kurde, no i wiedziałem, że ktoś zapyta o szczegóły :)

Jest taka fantastyczna książka Billingsleya "Prawdopodobieństwo i miara". Mam ją gdzieś na strychu, spróbuję wygrzebać, tam coś mi świta w głowie było wprowadzenie całki rozumianej jako wykonywanie operacji na przestrzeni zdarzeń elementarnych. (Albo na sigma-ciele tej przestrzeni, ale chyba po prostu na przestrzeni). Jak coś pokręciłem, to odwołam.

Oczywiście nie chodzi mi o całkę z gęstości prawdopodobieństwa (czyli funkcji - to jest zwykła całka Riemmana).

W ogóle książka jest super, pokazuje jak dwie dziedziny matematyki - probabilistyka i analiza przeplatają się nawzajem i jak jedną można opisać drugą :) Albo dowodzi w sposób ścisły, że nie istnieją żadne optymalne "systemy" obstawiania jednakowych, identycznych i niezależnych zdarzeń z prawdopodobieństwem wygranej mniejszej niż 0,5 (ruletka).

macjan napisał:
Zresztą najtrudniejsze pytanie to nie "jak", tylko "po co" ;)


Faktycznie, trudne pytanie :)

Poszukam sobie tej książki, a może ktoś się dołączy i nam pomoże?

macjan napisał:

Nie zawsze! A wzór na pole koła? Chyba był znany już w starożytności (głowy nie dam). Starożytni, to nieźli spryciarze byli.


Chyba był, też nie dam głowy - ale wyniki i tak musiały być przybliżone, bo starożytni oczywiście zaokrąglali sobie liczbę pi (Egipcjanie chyba równo do 3).

A do wzoru musieli dojść poprzez "strzelanie", prawdziwości jego nie udowodnili i nie posłużyłby im do obliczenia jakiegoś bardziej dziwnego pola - jakiegoś jajka czy coś (na elipsę chyba coś tam przybliżonego mieli).

Tu przypomina mi się anegdotka, jaką nam opowiadał nasz doktor ze studiów. W dawnych ponurych i mrocznych czasach komuny doktorzy z Politechnik musieli obowiązkowo uczestniczyć w jakiś tam kursach przeszkolenia zawodowego, czy BHP, nie znam się. No i dwóch doktorów matematyki z naszej Politechniki poszło na ten kurs, a jednym z zajęć kursu była matematyka. Oczywiście na poziomie podstawówkowym.

Siedli sobie w ostatniej ławeczce i nikomu się swoimi doktorami nie chwalili. Zaczyna się lekcja: pole koła, pole prostokąta i tak dalej. W pewnym momencie prowadzący zajęcia wyczytuje nazwisko jednego z doktorów i prosi o podanie wzoru na objętość kuli. Doktor mówi: "panie profesorze, chwileczkę", wyciąga zeszyt i zaczyna intensywnie pisać, liczyć...

Mija kilka minut i prowadzący zniecierpliwiony podchodzi do doktora i mówi: "Panie, co Pan tam piszesz, wzoru na objętość kuli Pan nie znasz?". I wtedy odzywa się kolega doktora siedzący razem z nim w ławce: "No właśnie baranie i jeszcze JAKOBIANU ZAPOMNIAŁEŚ" :)

KONIEC
(po prostu doktor wyprowadzał sobie wzór na objętość kuli z całki podwójnej albo potrójnej - a tam trzeba pamiętać o jakobianie)

Z tą sprytnością starożytnych to bym nie przesadzał, ostatnio na jakimś Discovery oglądałem program o matematyce w Egipcie, gdzieś w hieroglifach zapisany jest traktat pewnego egipskiego "mędrca", a w nim wzór na pole trójkąta: pole = połowa podstawy razy BOK :brawo:

Chociaż może to nie traktat mędrca, jakiś sprawdzian ucznia kapłanów z podstawówki się zachował? :grin:

Chłopaki, może w ogóle do Metodologii przejdziemy z tego Więzienia?
rozumujesz
PostWysłany: Pon 19:12, 23 Cze 2008    Temat postu:

Dokładnie to wyczyniam cały czas, całkuje Riemmana :D I tak jak na wiki sobie to wizualizowałem.
@macjan
Intuicja dobrze Ci służy ;)
@Klegum
I właśnie dlatego bez nieskończoności nie możesz całkować :D twoja teoryja przepadła :P
macjan
PostWysłany: Pon 18:34, 23 Cze 2008    Temat postu:

rozumujesz napisał:
Całkuje tyle lat a nawet nie wiem co to właściwie jest

Inżynier, zgadłem? ;)

rozumujesz napisał:
Czyli dodaje nieskończenie wiele punktów, czy skończoną ilość całkując w przedziale skończonym (np. obliczam pole figury) ?


Nieskończoną, bo ten skończony przedział dzielisz na nieskończenie wiele nieskończenie małych kawałeczków. Inaczej otrzymałbyś "schodki", które byłyby tylko przybliżeniem pola tej figury (patrz: rysunek na wikipedii).

Pan Gąsienica napisał:
Jest wiele rodzajów całek, z tego co pamiętam "całkować" można nawet zdarzenia w rachunku prawdopodobieństwa (błagam niech mnie nikt nie pyta jak)!

Wow! Nie pytam jak, ale czy na pewno zdarzenia? Ja słyszałem tylko o całkowaniu funkcji (nie skończyłem matematyki, więc mogę nie wiedzieć), a zdarzenie to nie funkcja. Może chodzi o całkowanie samego prawdopodobieństwa (które jest funkcją)? :think:

Zresztą najtrudniejsze pytanie to nie "jak", tylko "po co" ;)

Pan Gąsienica napisał:
Tak samo mniej więcej radzili sobie starożytni, tylko oni nie umieli sumować nieskończonej liczby wartości, więc wychodziło im zawsze w przybliżeniu.

Nie zawsze! A wzór na pole koła? Chyba był znany już w starożytności (głowy nie dam). Starożytni, to nieźli spryciarze byli.
Pan Gąsienica
PostWysłany: Pon 8:56, 23 Cze 2008    Temat postu:

Na wikipedii jest śliczna animacja, obrazująca czym jest całkowanie w sensie Riemmana (prostokąciki coraz cieńsze po prawej).
Pan Gąsienica
PostWysłany: Pon 8:49, 23 Cze 2008    Temat postu:

Jest wiele rodzajów całek, z tego co pamiętam "całkować" można nawet zdarzenia w rachunku prawdopodobieństwa (błagam niech mnie nikt nie pyta jak)!

Ta całka o którą Wam się chyba rozchodzi to całka Riemmana. Słowem "całka" określa się w niej szereg (czyli sumowanie), którego elementami są pola nieskończonej liczby nieskończenie małych prostokącików, na które dzielone jest pole.

"Całkowanie" to liczenie sumy takiego szeregu (granicy ciągu sum częściowych), czyli intuicyjnie dodawanie pół tych prostokącików. Możemy w ten sposób obliczyć pola różnych kleksów, do których standardowe wzory na pola figur nie wystarczą. Tak samo mniej więcej radzili sobie starożytni, tylko oni nie umieli sumować nieskończonej liczby wartości, więc wychodziło im zawsze w przybliżeniu.
rozumujesz
PostWysłany: Nie 22:48, 22 Cze 2008    Temat postu:

Całkuje tyle lat a nawet nie wiem co to właściwie jest :P
Czyli dodaje nieskończenie wiele punktów, czy skończoną ilość całkując w przedziale skończonym (np. obliczam pole figury) ?
Eremita
PostWysłany: Nie 21:54, 22 Cze 2008    Temat postu:

Ale da się całkować bez nieskończoności i już :wink:
macjan
PostWysłany: Nie 20:11, 22 Cze 2008    Temat postu:

pl.wikipedia.org/wiki/Całka napisał:
Całki można sobie wyobrazić jako sumy nieskończenie wielu nieskończenie małych wartości, takich jak np. wartość funkcji pomnożona przez jej nieskończenie małą różniczkę: f(x)dx. Jest to oczywiście określenie nieścisłe i nieformalne, choć używane w początkach rachunku całkowego przez G. W. Leibniza.


Dodam, że o ile mi wiadomo, to w matematyce "nieskończoność" jest zawsze pojęciem nieścisłym i nieformalnym, więc nie ma problemu.
rozumujesz
PostWysłany: Nie 12:59, 22 Cze 2008    Temat postu:

No dobra a całkowanie nawet w ograniczonym zakresie nie jest dodawanie nieskończonej ilości punktów ? :P
Eremita
PostWysłany: Nie 11:17, 22 Cze 2008    Temat postu:

Jaka reforma :shock:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Całkowanie
macjan
PostWysłany: Nie 0:24, 22 Cze 2008    Temat postu:

Jeśli otrzymujesz inny wynik, to znaczy, że używasz innej definicji, a wtedy to nie jest już to samo działanie ;).

Jeden nie lubi implikacji, drugi nieskończoności, powariowali z tym reformowaniem matematyki :shock:
Eremita
PostWysłany: Sob 18:08, 21 Cze 2008    Temat postu:

Owszem da radę, wstawiasz omega i wyrażenie zmienia swój sens, otrzymujesz inny wynik, ale działanie przebiega identycznie.
Nie rozumiesz, że nie chodzi o uzyskanie tych samych wyników, chodzi o stosowanie tego samego działania - całkowanie. Żadna nieskończoność nie jest potrzebna :wink:
macjan
PostWysłany: Sob 16:04, 21 Cze 2008    Temat postu:

Klegum napisał:
he he, to ciekawe. A nie mogę sobie zamiast nieskończoności wstawić jakieś omega = gówniany koniec.

Nie, bo właśnie o to chodzi, że nieskończoność to jest coś, co nie ma gównianego końca ;). Wyrażenie 1/x nigdy nie osiąga wartości 0, a jego granicą po x->inf jest 0, więc nie da rady tu nic wstawić.
Eremita
PostWysłany: Pią 16:20, 20 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Bez nieskończoności sobie nie pocałkujesz np.

he he, to ciekawe. A nie mogę sobie zamiast nieskończoności wstawić jakieś omega = gówniany koniec.

A o tych prostych, to sobie poczytaj, ja ich nie wymyśliłem :wink:
macjan
PostWysłany: Czw 21:42, 19 Cze 2008    Temat postu:

Klegum napisał:
Moje nie, ponieważ rzeczone proste miałyby przecinać się w nieskończoności, a takowa wg mnie nie istnieje.

Oczywiście, że nie istnieje, ale to nie przeszkadza w tym, żeby z niej korzystać. Bez nieskończoności sobie nie pocałkujesz np.

Zresztą szczerze mówiąc nie widzę powodu, żeby równoległe miały się przecinać w nieskończoności. Już bardziej np. żeby krzywa dotknęła swojej asymptoty, ale równoległe? Potrafisz to jakoś uzasadnić?

W zeszytach się czasem przecinają.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group