Autor Wiadomość
belvedere/konto usunięte
PostWysłany: Pon 23:27, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Kto jak kto, ale Pan Kajtek wie najlepiej czym jest dobro rodzica, wyniósł to z domu rodzinnego. Za strasznej komuny był maluśkim kajtkiem i sam tego nie pamięta, ale tato opowiadał mu, że aby dla maluśkiego kajtusia kupić mleko, to musiał cały dzień za tym mlekiem po Krakowie ganiać, tak komuniści okradali dzieci z mleka. Ale co ja będę o tym Panu mówiła, sam Pan najlepiej wie, jak w Krakowie było strasznie z mlekiem. Pan Kajtek miał wielkie szczęście, że jego rodzic sam zadbał o jego edukację, ochraniając go przed fałszywą edukacją zewnętrzną. Tak też trza wyedukować wszystkie dzieci, aby je przed fałszem ustrzec i prawdą rodzinną przepoić. Musimy się mocno odizolować, aby nam sąsiedzi dzieci naszych nie bałamucili.
krowa
PostWysłany: Pon 22:00, 18 Kwi 2011    Temat postu:

wykasowano
kajtek
PostWysłany: Pon 21:23, 18 Kwi 2011    Temat postu:

neko napisał:

Społeczeństwo ma pilnować, żebyś nie zrobił swojemu dziecku krzywdy.

Nie społeczeństwo ale państwo. Zawsze wydawało mi się że społeczeństwo jest od pomagania sobie w formie dobrowolności i wtedy kiedy tego chcę a nie od metod policyjnych. To jedno.
Drugie. Problem jest w tym że krzywda wg społeczniaków jest bardzo szeroka. Poczynając od np biedy, poprzez "nieodpowiednie" prowadzenie się, przekazywanie "niedopowiednich" wzorców, zbytnia religijność (ciekawy przypadek w polsce), niechęć do posyłania dzieci do reżymowej szkoły itp. Patrząc na ostatnią ustawę o przeciwdziałaniu patologii w rodzinie (ciekawe czemu nie zaczeliśmy od innych patoligii np w szkołach) to społeczniacy mogą ci odebrać dziecko bo skrytykowałeś przy nim homo. Ci społeczniacy w uzasadnieniu ustawy napisali że do przemocy dochodzi w 25% polskich rodzin. Masakra.
[quote="neko]
M.in dlatego, że mogą odkryć w moim domu rzeczy, które nie zmniejszają mojej uczciwości, ale są wstydliwe, np. brudną bieliznę.
[/quote]
A co to ma za znaczenie. Przecież to nic wstydliwego mieć brudną bieliznę w koszu. Cyba że rozrzucasz ją po domu a to może już mieć zły wpływ na twoje dzieci i być może trzeba zareagować i cię przynajmniej pouczyć i postraszyć. Nie oceniaj ty co jest do sprawdzenia a co nie. Wie to lepiej policjant i społeczeństwo.
neko napisał:

Na lekcji w szkole - jeżeli w domu przekazałeś dziecku odpowiednią i rzetelną wiedzę - nic takiego nie grozi; w każdym razie nic, co nie groziłoby tak samo na przerwie.

Przerwa jest w szkole :).
neko napisał:

A jeśli rodzice zechcą w ogóle wycofać dziecko ze szkoły, i zapewnić mu (bądź nie) lekcje prywatne?

Wg mnie powinni mieć do tego prawo i już.
neko napisał:

Niech będzie. Tylko o czyje zniewolenie umysłowe chodzi?

Wypowiedź wskazuje że twoje.
neko napisał:

Na jakiej podstawie przyjmujesz, że dziecko, na które tylko Ty będziesz miał wpływ, będzie mniej zniewolone umysłowo, niż dziecko poddane różnym wpływom, z różnych stron (szoła, dom, koledzy, kluby sportowe etc.)?

Po pierwsze. Jakbyś chciał rzeczywiście konkretną odpowiedź na pytanie to najpierw trzeba by dokładnie określić co to zniewolenie umysłowe. Ale mnie to nie potrzebne. Bo uważam po prostu że to rodzić o wiele lepiej zadba o swoje dziecko niż to "społeczeństwo".
Po drugie proszę nie buduj takiego kontrastu że jak rodzic będzie decydował to zamknie dziecko w pokoju i tyle. (bez szkoły, kolegów, klubów sportowych). Ja postuluję żeby po prostu tylko rodzic decydował gdzie dziecko posłać a gdzie nie. Bez przymusu ze strony społeczeństwa.
neko
PostWysłany: Pią 12:37, 25 Lut 2011    Temat postu:

kajtek napisał:
Wg z ciebie z tego wynika że to społeczeństwo ma ustalać co dla mojego dziecka jest dobre.
Społeczeństwo ma pilnować, żebyś nie zrobił swojemu dziecku krzywdy.

kajtek napisał:
A jeśli jesteś uczciwym obywatelem to co szkodzi żeby co tydzień jeszcze policjant i urzędnik to sprawdzili przy pomocy inspekcji w twoim domu?
M.in dlatego, że mogą odkryć w moim domu rzeczy, które nie zmniejszają mojej uczciwości, ale są wstydliwe, np. brudną bieliznę.

Na lekcji w szkole - jeżeli w domu przekazałeś dziecku odpowiednią i rzetelną wiedzę - nic takiego nie grozi; w każdym razie nic, co nie groziłoby tak samo na przerwie.

kajtek napisał:
Cytat:
Czy chcesz, żeby rodzice mieli prawo zabierać dzieci z dowolnej lekcji, bo im się wydaje (słusznie lub nie), że sami dziecko lepiej nauczą?
Tak.
A jeśli rodzice zechcą w ogóle wycofać dziecko ze szkoły, i zapewnić mu (bądź nie) lekcje prywatne?

kajtek napisał:
Po prostu trudno to skomentować. Ręce opadają. Pochwała pełnego oportunizmu i zniewolenia umysłowego.
Niech będzie. Tylko o czyje zniewolenie umysłowe chodzi? Na jakiej podstawie przyjmujesz, że dziecko, na które tylko Ty będziesz miał wpływ, będzie mniej zniewolone umysłowo, niż dziecko poddane różnym wpływom, z różnych stron (szoła, dom, koledzy, kluby sportowe etc.)?
kajtek
PostWysłany: Pią 12:09, 25 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:

Zwracam tylko uwagę na to, że dziecko nie żyje na pustyni, a w społeczeństwie.

Ty nie zwracasz tylko uwagi. Wg z ciebie z tego wynika że to społeczeństwo ma ustalać co dla mojego dziecka jest dobre.
Cytat:

Niczym. Ale jeśli dziecko będzie miało to wychowanie w domu, to co szkodzi, że będzie je miało także w szkole

A jeśli jesteś uczciwym obywatelem to co szkodzi żeby co tydzień jeszcze policjant i urzędnik to sprawdzili przy pomocy inspekcji w twoim domu?
Cytat:

Czy chcesz, żeby rodzice mieli prawo zabierać dzieci z dowolnej lekcji, bo im się wydaje (słusznie lub nie), że sami dziecko lepiej nauczą?

Tak.
Cytat:

Dziecko ma się nauczyć w szkole takiej wersji, jaka pozwoli mu zdać egzamin wstępny na uczelnię - dotyczy to każdego przedmiotu.

Po prostu trudno to skomentować. Ręce opadają. Pochwała pełnego oportunizmu i zniewolenia umysłowego.
neko
PostWysłany: Czw 0:19, 21 Paź 2010    Temat postu:

kajtek napisał:
Widzisz neko nie ma to dla mnie znaczenia co uważasz za słuszne dla dzieci. Ja po prostu nie chcę żebyś ty czy luzik decydowali co jest dobre dla mojego dziecka. Z kim ma chodzić do szkoły a z kim nie. Co ma się uczyć, kiedy i jak. Chcę o tym decydować ja. Być może skorzystam z waszych rad być może nie. Być może Ciebie i Luzik trzeba trzymać w karbach i się wam to podoba. Mnie się nie podoba.
Ależ ja nie decyduję o tym, co jest dobre dla Twojego dziecka. Zwracam tylko uwagę na to, że dziecko nie żyje na pustyni, a w społeczeństwie.
kajtek napisał:
Czym się różni wpływ wiedzy szeptanej na dziecko jeśli bedzie miało wychowanie seksualne w szkole do tego jak będzie je miało w domu?
Niczym. Ale jeśli dziecko będzie miało to wychowanie w domu, to co szkodzi, że będzie je miało także w szkole?
W końcu w klasie jest, powiedzmy, 25 uczniów. Część tych uczniów będzie miała wychowanie seksualne (takiej czy innej jakości) w domu, część nie. Tak samo, jak część tych uczniów będzie się uczyła w domu angielskiego, albo programowania albo gry na skrzypcach, część nie będzie. Czy chcesz, żeby rodzice mieli prawo zabierać dzieci z dowolnej lekcji, bo im się wydaje (słusznie lub nie), że sami dziecko lepiej nauczą?

kajtek napisał:
Wiedzę zgodną z obowiazujacą wersją. Która przy braku sprostowania co wg mnie jest czasochłonne i wg mnie utrudnine przez prozę życia, formuje człowieka na wiele lat jak nie na całe życie.
Jakoś tego nie widzę. Wszyscy uczyliśmy się tej samej historii, a różnice w ukształtowaniu nas widać aż nadto wyraźnie.
Dziecko ma się nauczyć w szkole takiej wersji, jaka pozwoli mu zdać egzamin wstępny na uczelnię - dotyczy to każdego przedmiotu.
Zresztą i tak najrzetelniejsza będzie zapewne wersja opracowana na renomowanych uniwersytetach, gdzie badacze patrzą sobie nawzajem na ręce.
kajtek
PostWysłany: Nie 2:42, 17 Paź 2010    Temat postu:

neko napisał:

Natomiast dobrze by było, gdyby dzieci, o jakich powyżej, choćby przez parę lat chodziły do tego samego przedszkola i tej samej szkoły, co dzieci "zadbane", i żeby mogły nauczyć się od nich tego, czego nie nauczono ich w domu. O to mi chodzi,


neko napisał:

Dlaczego uważasz, że plastyka, zwłaszcza w najmłodszych klasach, to bzdura? Czy widzisz przed sobą całe przyszłe życie Twojego dziecka, i wiesz na pewno, że umiejętność rysowania i właściwego łączenia barw nigdy mu się nie przyda?


neko napisał:

A ruch jest zdrowy i konieczny do właściwego rozwoju, wiedzieli to już starożytni Grecy. Być może Twoje dziecko regularnie chodzi do klubu sportowego, i dwie godziny wf tygodniowo niewiele dla niego znaczą; ale przecież nie zaszkodzą mu też.


Widzisz neko nie ma to dla mnie znaczenia co uważasz za słuszne dla dzieci. Nie w tym rzecz. Ja po prostu nie chcę żebyś ty czy luzik decydowali co jest dobre dla mojego dziecka. Z kim ma chodzić do szkoły a z kim nie. Co ma się uczyć, kiedy i jak. Chcę o tym decydować ja. Być może skorzystam z waszych rad być może nie. Być może Ciebie i Luzik trzeba trzymać w karbach i się wam to podoba. Mnie się nie podoba.

neko napisał:

Z tym się nie do końca zgadzam. Dziecku z zamożnej, wielkomiejskiej rodziny jest bez porównania łatwiej dostać się na dobrą uczelnię niż dziecku z popegeerowskiej wsi nie dlatego, że chodziło na zajęcia pozaszkolne, ale dlatego - że rodzice zapisali je do lepszej szkoły średniej (publicznej lub nie), i dbali o to, żeby miało dobre świadectwo.

Dbanie o dobre świadectwo to lepsza szkoła i korepetycje. Nie z muzyki tylko z przedmiotów szkolnych. Biednych na to nie stać więc im trudniej osiągać dobre wyniki pozwalające na dostanie się na dobre studia bezpłatne.

neko napisał:

Ty przekażesz swoim dzieciom, inni nie przekażą. Poza tym, mimo Twojego przekazu Twoje dziecko - jak każde inne - dowie się tego i tamtego od kolegów, trochę prawdy, trochę nieprawdy, jak to z wiedzą szeptaną bywa. Nie widzę, co w tej sytuacji może zaszkodzić nauczyciel biologii, który tę wiedzę szeptaną uściśli i oczyści z fałszów. Przecież zawsze możesz, niezależnie od nauczyciela, sam - albo poprzez osobę przez Ciebie wybraną - przekazać dziecku wszystko, co chcesz; nauczyciel wcale w tym nie przeszkadza.

Czym się różni wpływ wiedzy szeptanej na dziecko jeśli bedzie miało wychowanie seksualne w szkole do tego jak będzie je miało w domu? Nie rozumiem związku.
A dalej to jak wyżej. Ja chcę o tym decydować pomimo tego co pantwo sądzi na ten temat.

neko napisał:

Przecież szkoła nie wypuszcza po maturze historyków, tylko ludzi posiadających podstawową wiedzę w różnych dziedzinach, m.in. historii.

Wiedzę zgodną z obowiazujacą wersją. Która przy braku sprostowania co wg mnie jest czasochłonne i wg mnie utrudnine przez prozę życia, formuje człowieka na wiele lat jak nie na całe życie.

luzik napisał:

Kajtek, no nie wyrównuje się.

No pewnie. Bo jak kasjerka ma jedno dziecko, które np chodziło tylko do podstawówki i z niczego więcej nie korzystało a twój syn korzystał z rzeczy które przekroczyły całkowicie twoje podatki to korzystał może z podatków tych wszystkich kasjerek.
Szkoda dalej w to brnąć. Po prostu czysta sytuacja by była że ty płacisz za swoje a kasjerka za swoje. Co dasz po dobroci to twoja spraw i chwała Ci za to. Ale podatki to przymus i chwały za to nie przyznam.

luzik napisał:

Rządzi większość Kajtek. Trzeba podporządkować się , lub szukać swojego miejsca na ziemi Może takie jest?

Cóż jak miła prawda o "sprawiedliwości" społecznej. Hasełka miód. Ale sprawdza się w końcu do tego że, teraz kur...a my i co nam zrobicie. Trzeba to może w towim przypadku. To mój kawałek podłogi i nie dam sie tak łatwo z zniego wypchnąć :).
luzik
PostWysłany: Wto 14:43, 28 Wrz 2010    Temat postu:

kajtek napisał:

luzik napisał:

Zakładam, że większość podatników miało, ma, lub będzie miało dzieci ( może nawet kilkoro), więc sprawa podatków wyrównuje się jakby.
Z moich podatków, tez Twoje dziecko na religię uczęszcza.

Nic tu się nie wyrównuje. To twoje widzimisię. Co ma usprawiedliwić finansowanie przez kasjerkę w supermarkecie klubu wioślarskiego dla twojego syna.
Tak z twoich podatków moje dzieci uczęszczają na religię. Tylko że ja ja mówię że to jest ŹLE a ty że DOBRZE. I ja mówię że tak nie powinno być a ty że tak powinno być. Tu się różnimy.
luzik napisał:

Zyjemy w wolnym świecie. Kajtek, możesz wraz ze swoja rodziną wyemigrować , jesli Ci nie pasuje. Ja bym to z pewnoscią zrobiła, gdybym nie byla zadowolona z kraju w jakim zyje. Umiesz żyć w niewoli ? A tak przecież chyba się czujesz.

Kraj to mi się podoba. Nie podoba mi się władza i państwo w MOIM kraju.
Nie ma jak to sprawdzone metody. Niezadowoleni WON.



Kajtek, no nie wyrównuje się.
Bo i nie może . Ja mam jedno dziecko, kasjerka może troje, kasjerka odprowadza 1/4 kwoty odprowadzanej przeze mnie do kasy państwowej. Nic się nie wyrównuje. I dla mnie mało ważne to. Dzięki tej " nierówności" , wyrównuje się start dzieci z biedniejszych rodzin. Pasuje mi to, choć katoliczką nie jestem i mogę sobie bliźniego jak siebie samego nie kochać.

Sugestia o wyjeździe żadną złośliwością nie była.
Był czas , że spakowana już byłam do odlotu, czekałam na pewne Wybory. Traf chcial, ze wypadły po mojej myśli.
Rządzi większość Kajtek. Trzeba podporządkować się , lub szukać swojego miejsca na ziemi Może takie jest?
neko
PostWysłany: Wto 10:29, 28 Wrz 2010    Temat postu:

kajtek napisał:
Nie wiem dlaczego upośledzonymi nazywasz rodziny które zarabiają mniej.
Nie chodzi mi o rodziny, które zarabiają mniej, tylko o rodziny, w których dzieci są zaniedbane, nikt im nie czyta, nie bawi się z nimi, nie dba o ich rozwój. Zdaje się, że najczęściej są to rodziny zniszczone i zdemoralizowane długoletnim bezrobociem, nędzą i brakiem nadziei na poprawę położenia.

kajtek napisał:
Jednak moja ideą jest rozwój wybitnych i wspomaganie słabszych a nie równanie wszystkich do jednego poziomu bo to wyglada "lepiej" i daje ci lepsze samopoczucie.
Ależ nikt nie chce równać do jednego poziomu. Natomiast dobrze by było, gdyby dzieci, o jakich powyżej, choćby przez parę lat chodziły do tego samego przedszkola i tej samej szkoły, co dzieci "zadbane", i żeby mogły nauczyć się od nich tego, czego nie nauczono ich w domu. O to mi chodzi, o szansę dla nich, by podniosły się na nieco wyższy poziom, nie o równanie w dół.

kajtek napisał:
Co do "publicznej" nauki to dobrym przykładem są tutaj wyższe uczelnie. Jak na razie to te państwowe są w czołówce i darmowo dostają się tam uczniowie którzy mają dobre przygotowanie co przeważnie równa się dobremu statusowi rodziny, która może im zapewnić lepsze wykształcenie poza szkołą.
Z tym się nie do końca zgadzam. Dziecku z zamożnej, wielkomiejskiej rodziny jest bez porównania łatwiej dostać się na dobrą uczelnię niż dziecku z popegeerowskiej wsi nie dlatego, że chodziło na zajęcia pozaszkolne, ale dlatego - że rodzice zapisali je do lepszej szkoły średniej (publicznej lub nie), i dbali o to, żeby miało dobre świadectwo.
Znajomość dodatkowych języków obcych czy umiejętność gry na różnych instrumentach są w życiu bardzo przydatne, mogą nawet ułatwiać samo studiowanie, ale chyba nie są jednak decydujące przy naborze na studia.

kajtek napisał:
Studiują za darmo. Dla biedniejszych pozostają szkoły prywatne. Jeszcze gorsze naukowo. Wiec płacą.
Tak, to jest jeden z problemów - dla uboższych wstęp na dobre, państwowe, bezpłatne uczelnie jest coraz trudniejszy.

kajtek napisał:
Materiał faktograficzny jest jeden? Dobre . Historia tu najlepszym przykładem.
Dlaczego nie?
W historii są przecież fakty nie ulegające wątpliwości, potwierdzone przez zachowane (i dostępne) źródła pisane i zabytki. Są też oczywiście domysły i spekulacje, zwłaszcza tam, gdzie źródła pisane nie są w pełni wiarygodne, brakuje ich (lub są nadal nieujawnione).
Naturalnie, żeby napisać podręcznik, trzeba dokonać wyboru faktów, co jest już swego rodzaju interpretacją, ale chyba nie ma co przesadzać: przez ostatnie dwieście lat (zdaje się, że mniej więcej tyle liczą sobie nowoczesne badania historyczne) ustalił się kanon najważniejszych wydarzeń i decydujących procesów w historii świata i w historii każdego kraju, i te wydarzenia i procesy opisywane są w szkolnych podręcznikach. Przecież szkoła nie wypuszcza po maturze historyków, tylko ludzi posiadających podstawową wiedzę w różnych dziedzinach, m.in. historii.
Pewnie, że rodzic (zwłaszcza zawodowy historyk) może mieć pewne zastrzeżenia do rozłożenia akcentów, może na przykład uważać, że przy omawianiu Rewolucji Francuskiej za dużo było krytyki ancien regime'u, a za mało mówiono o oporze w Wandei. Ale to są takie rzeczy, które rodzic - jeśli chce - może "skorygować" w zwykłej rozmowie z dzieckiem; nie potrzeba do tego specjalnego wykładu, podstawową wiedzę dziecko zdobyło w szkole, rodzic tę wiedzę może nieco rozszerzyć czy zwrócić uwagę na jakiś problem, który w szkole - jego zdaniem niesłusznie - pominięto.

kajtek napisał:
I dziękuję za dobre rady.
Sorry, jeśli tak to zabrzmiało, moim zamiarem nie było udzielanie Ci rad.
Tak, wiem o czym mówię.

kajtek napisał:
Nie chcę po prostu aby od najmłodszych lat wpadało w edukacyjną wyrównywarkę i uczyło się jakiś bzdur np. plastyki czy marnowało czas na beznadziejny wf.
Dlaczego uważasz, że plastyka, zwłaszcza w najmłodszych klasach, to bzdura? Czy widzisz przed sobą całe przyszłe życie Twojego dziecka, i wiesz na pewno, że umiejętność rysowania i właściwego łączenia barw nigdy mu się nie przyda?
A ruch jest zdrowy i konieczny do właściwego rozwoju, wiedzieli to już starożytni Grecy. Być może Twoje dziecko regularnie chodzi do klubu sportowego, i dwie godziny wf tygodniowo niewiele dla niego znaczą; ale przecież nie zaszkodzą mu też.

kajtek napisał:
Wiedzę o seksualności chciałbym moim dzieciom przekazać w miarę sam w odpowiedniej formie lub sam zdecydować że ma się zająć tym ktoś inny i wybrać mu odpowiedniego do tego człowieka a nie jakiegoś dostosowanego na jednogodzinnym kursie belfra od biologii. Bo to MUSI szkoła.
Ty przekażesz swoim dzieciom, inni nie przekażą. Poza tym, mimo Twojego przekazu Twoje dziecko - jak każde inne - dowie się tego i tamtego od kolegów, trochę prawdy, trochę nieprawdy, jak to z wiedzą szeptaną bywa. Nie widzę, co w tej sytuacji może zaszkodzić nauczyciel biologii, który tę wiedzę szeptaną uściśli i oczyści z fałszów. Przecież zawsze możesz, niezależnie od nauczyciela, sam - albo poprzez osobę przez Ciebie wybraną - przekazać dziecku wszystko, co chcesz; nauczyciel wcale w tym nie przeszkadza.
kajtek
PostWysłany: Pon 9:25, 27 Wrz 2010    Temat postu:

neko napisał:

Ministerstwo ukryło wyniki testów gimnazjów pod tym adresem:[url] http://www.cke.edu.pl/index.php?option=content&task=view&id=141&Itemid=122[/url], trzeba kliknąć na "sprawozdanie" i można sobie załadować analizę wyników testów, także porównanie wyników dla szkół publicznych i niepublicznych.

Akurat to co wskazujesz to jest to analiza a nie dane konkretne z poszczególnych szkół. Przyznam że oparłem na tekście ze strony którą dałem wcześniej z wynikami dla szkół. To było tylko takie zobrazowanie działań urzędniczych.
neko napisał:

Problemem, który ja widzę (i dla którego nie widzę rozwiązania, bo nie można naraz zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko) jest to, że wzrost liczby szkół prywatnych zmniejsza możliwości kontaktowania się dzieci z różnych środowisk społecznych, co jest niekorzystne dla dzieci ze środowisk upośledzonych.

Ja nie widzę takiego problemu. Bo to jest wydumany przez ciebie problem. Nie wiem dlaczego upośledzonymi nazywasz rodziny które zarabiają mniej. Niesamowite.
Podkreślam też, że przy większej liczbie szkół prywatnych i konkurencji ceny by spadły. Oczywiście że niektóre byłyby gorsze (najczęściej tańsze) a niektóre lepsze. Jednak moja ideą jest rozwój wybitnych i wspomaganie słabszych a nie równanie wszystkich do jednego poziomu bo to wyglada "lepiej" i daje ci lepsze samopoczucie.
Co do "publicznej" nauki to dobrym przykładem są tutaj wyższe uczelnie. Jak na razie to te państwowe są w czołówce i darmowo dostają się tam uczniowie którzy mają dobre przygotowanie co przeważnie równa się dobremu statusowi rodziny, która może im zapewnić lepsze wykształcenie poza szkołą. Studiują za darmo. Dla biedniejszych pozostają szkoły prywatne. Jeszcze gorsze naukowo. Wiec płacą.
Myśląc urzędniczo i jak neko. Zakazać uczelni prywatnych bo mają obowiązek zapewnić twoje prawo do wiedzy :). Problem się "rozwiąże".
neko napisał:

Aha. Wydawało mi się, że egzaminy wstępne zostały zniesione na rzecz konkursu świadectw, ale pewnie się mylę.

Tylko że zauważ że to wymysł państwowych urzędników. Zniesienie go rozwiązuje problem. O tym właśnie dyskutujemy.
neko napisał:

Dlatego zaznaczam, że chodzi o dziecko kilkunastoletnie, które może zrozumieć już dość sporo.
Nie wiem, co masz na myśli pisząc, że dziecko ma się uczyć dwóch różnych rzeczy

Wiesz dorosłemu byłoby trudno, co dopiero nastolatkowi wciskać inną historię, dodatkowo filozofię, czy na przykład muzykę lub inne języki obce. Po prostu policz sobie czas w szkole i wolny po niej. Weź pod uwagę jeszcze swoją pracę.
Materiał faktograficzny jest jeden? Dobre :). Historia tu najlepszym przykładem.
I dziękuję za dobre rady. Nie wiem czy masz dzieci. Jak nie masz to nie wiesz o czym mówisz. Jak masz to jeśli jesteś w stanie podczas kolacji zrobić im wykład na kilka tematów i jeszcze wymagać by to przyswoiły to chyba mają niestrawności :).
neko napisał:

Moim zdaniem każdy człowiek ma prawo dostępu do wiedzy, Ty - o ile dobrze rozumiem - mojego zdania nie podzielasz

Przecież nikt nie zakazuje ci się uczyć. W kwestii ludzi dorosłych jest to jakiś śmieszny nonsens więc nie ma co tu dyskutować.
Chodzi o dzieci. Sęk w tym że to ja lepiej znam swoje dziecko i wiem co dla niego lepsze w jakim zakresie i w jakim wieku. Zdaję sobie sprawę że nie jestem w stanie go odciąć od wszelkich kontaktów by go zrobić na swoją miarę i nie o to chodzi. Nie chcę po prostu aby od najmłodszych lat wpadało w edukacyjną wyrównywarkę i uczyło się jakiś bzdur np. plastyki czy marnowało czas na beznadziejny wf (np luzik i mat nie chcą religii i ich doskonale rozumiem). Wiedzę o seksualności chciałbym moim dzieciom przekazać w miarę sam w odpowiedniej formie lub sam zdecydować że ma się zająć tym ktoś inny i wybrać mu odpowiedniego do tego człowieka a nie jakiegoś dostosowanego na jednogodzinnym kursie belfra od biologii. Bo to MUSI szkoła. Jestem za wychowaniem seksualnym jak i każdym wychowaniem :). Jednak nie w formie narzuconej odgórnie przez urzędnika i nie pod przymusem.
Wiedza nie jest równoznaczna z państwową szkołą i urzędnikiem.
neko
PostWysłany: Nie 16:40, 26 Wrz 2010    Temat postu:

kajtek napisał:
Normalnie. Studia mają swoje egzaminy sprawdzające wiedzę chętnych. Jak chętni nie mają takiej wiedzy to się nie dostają.
Aha. Wydawało mi się, że egzaminy wstępne zostały zniesione na rzecz konkursu świadectw, ale pewnie się mylę.
Jeśli są egzaminy wstępne, to tym bardziej państwo musi czuwać nad jednorodnością programów szkolnych, żeby nie było tak, iż rodzic wysyłając dziecko do szkoły z programem alternatywnym zamyka mu (a w każdym razie bardzo utrudnia) dostęp do uczelni, gdzie na egzaminie wstępnym trzeba się wykazać wiedzą "oficjalną".

kajtek napisał:
Co za ciekawy argument. Jak chcesz to możesz sam. Tylko że trochę mało zostaje czasu po przymusowej szkole i dziecku trudno zrozumieć że musi się uczyć dwóch innych rzeczy a i może mieć z tego powodu niezłe kłopoty.
Dlatego zaznaczam, że chodzi o dziecko kilkunastoletnie, które może zrozumieć już dość sporo.
Nie wiem, co masz na myśli pisząc, że dziecko ma się uczyć dwóch różnych rzeczy. Materiał faktograficzny jest chyba jeden, różnice mogą dotyczyć interpretacji i rozłożenia akcentów. A o interpretacji możesz rozmawiać z dzieckiem na spacerze albo przy kolacji, nie wymaga to dodatkowych zajęć lekcyjnych.

kajtek napisał:
W razie takiej jakiej uznam za stosowne dla mojego dziecka
No tak, tu nie dojdziemy do porozumienia. Moim zdaniem każdy człowiek ma prawo dostępu do wiedzy, Ty - o ile dobrze rozumiem - mojego zdania nie podzielasz. Jest to dla mnie w tym konkretnym przypadku o tyle niezrozumiałe, że - o ile nie wywieziesz dziecka na bezludną wyspę - nie masz żadnych możliwości niedopuszczenia go do tej wiedzy, ono i tak się wszystkiego dowie, jeśli nie na lekcji od nauczyciela, rzeczowo, poprawnym językiem i w zdrowej atmosferze, to na ucho od kolegów. Nie widzę przewagi drugiego sposobu nad pierwszym.

kajtek napisał:
Co no właśnie. Nie uważam przekazywania takiej rzetelnej wiedzy nastolatkom i udostępnianie bezproblemowego korzystania z tych środków przez państwo za dobre. Wytwarza się właśnie obraz korzystaj bo zawsze się możesz zabezpieczyć a w razie potrzeby to tabletak po czy aborcja
A jeśli nastolatki będą sobie tę wiedzę przekazywały na ucho, to taki obraz się nie wytworzy?
neko
PostWysłany: Nie 15:19, 26 Wrz 2010    Temat postu:

Ministerstwo ukryło wyniki testów gimnazjów pod tym adresem:[url] http://www.cke.edu.pl/index.php?option=content&task=view&id=141&Itemid=122[/url], trzeba kliknąć na "sprawozdanie" i można sobie załadować analizę wyników testów, także porównanie wyników dla szkół publicznych i niepublicznych.

Poza tym nie uważam, żeby polskie szkoły publiczne miały specjalnie niski poziom; w każdym razie poziom ten jest wyższy, niż w szkołach niemieckich. Problemem, który ja widzę (i dla którego nie widzę rozwiązania, bo nie można naraz zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko) jest to, że wzrost liczby szkół prywatnych zmniejsza możliwości kontaktowania się dzieci z różnych środowisk społecznych, co jest niekorzystne dla dzieci ze środowisk upośledzonych.
Ale na razie, muszę przyznać, jest to problem wydumany, bo w szkołach niepublicznych uczy się ok. 2 procent młodzieży, więc nie jest to liczba specjalnie znacząca (myślę).
kajtek
PostWysłany: Nie 11:24, 26 Wrz 2010    Temat postu:

neko napisał:

Piszę tylko, że pojawia się w związku z nimi pewien problem.

To nie jest pojawienie się problemu tylko rozwiązenie problemu niskiego poziomu szkół publicznych i ich niedostosowania. Problem jest, tylko go bardziej widać gdy pojawiają się szkoły prywatne. Świetną ilustruja to wyniki testów gimnazjów i ich ukrycie w tym roku przez ministerstwo. Nie pokazaliśmy i problem niskiego poziomu się skończył.
kajtek
PostWysłany: Nie 11:19, 26 Wrz 2010    Temat postu:

mat napisał:

Religia nie jest nauka tylko zabobonem wiec nie powinno byc jej w szkolach

Plastyka i WF też nie są nauką.
luzik napisał:

Zakładam, że większość podatników miało, ma, lub będzie miało dzieci ( może nawet kilkoro), więc sprawa podatków wyrównuje się jakby.
Z moich podatków, tez Twoje dziecko na religię uczęszcza.

Nic tu się nie wyrównuje. To twoje widzimisię. Co ma usprawiedliwić finansowanie przez kasjerkę w supermarkecie klubu wioślarskiego dla twojego syna.
Tak z twoich podatków moje dzieci uczęszczają na religię. Tylko że ja ja mówię że to jest ŹLE a ty że DOBRZE. I ja mówię że tak nie powinno być a ty że tak powinno być. Tu się różnimy.
luzik napisał:

Zyjemy w wolnym świecie. Kajtek, możesz wraz ze swoja rodziną wyemigrować , jesli Ci nie pasuje. Ja bym to z pewnoscią zrobiła, gdybym nie byla zadowolona z kraju w jakim zyje. Umiesz żyć w niewoli ? A tak przecież chyba się czujesz.

Kraj to mi się podoba. Nie podoba mi się władza i państwo w MOIM kraju.
Nie ma jak to sprawdzone metody. Niezadowoleni WON.
neko napisał:

Jak można zapewnić prawa, bez ingerencji w przypadkach, kiedy te prawa są zagrożone?

Problem jest w definicji praw obywatela i dziecka. Z nauką to nie jest prawo do nauki ale przymus jedynie słusznej nauki.
neko napisał:

Dzieci z czasem pójdą na studia, na których będą musiały bazować na tym, czego się nauczyły w swojej szkole. Jak sobie wybrażasz zajęcia w grupie, w której studenci nie mają pewnej podstawowej wspólnej (czyli "oficjalnej") wiedzy szkolnej?

Normalnie. Studia mają swoje egzaminy sprawdzające wiedzę chętnych. Jak chętni nie mają takiej wiedzy to się nie dostają. Wiesz takze czego uczelnie wymagają i jak chcesz tam iść to się tego uczysz.
neko napisał:

A jeśli Ci nie odpowiada szkolna "wersja historii", to przecież możesz ze swoim (nastoletnim) dzieckiem rozmawiać, dyskutować, podsuwać mu książki promujące wersję, która Tobie bardziej odpowiada. Szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie można się czegoś nauczyć (choć bez wątpienia podstawowym i najważniejszym).

Co za ciekawy argument. Jak chcesz to możesz sam. Tylko że trochę mało zostaje czasu po przymusowej szkole i dziecku trudno zrozumieć że musi się uczyć dwóch innych rzeczy a i może mieć z tego powodu niezłe kłopoty. 'W dodatku państwo zabiera ci kasę na oficjalną naukę przez co mniej ci zostaje na twoje. Wychodzi że to "możesz" to trochę ograniczone.
neko napisał:

W razie jakiej potrzeby? Jeśli są to zajęcia szkolne (na przykład w ramach biologii), to chyba dziecko nie nauczy się na nich niczego zdrożnego.

W razie takiej jakiej uznam za stosowne dla mojego dziecka
neko napisał:

No właśnie.

Co no właśnie. Nie uważam przekazywania takiej rzetelnej wiedzy nastolatkom i udostępnianie bezproblemowego korzystania z tych środków przez państwo za dobre. (Dorosłe osoby mnie nie interesują). Wytwarza się właśnie obraz korzystaj bo zawsze się możesz zabezpieczyć a w razie potrzeby to tabletak po czy aborcja (przykłąd hiszpanii). Doświadczenia Stanów pokazują ze taka edukacja bez otoczki na tematy odpowiedzialnosci, moralności ma odwrotne efekty.
neko
PostWysłany: Nie 1:01, 26 Wrz 2010    Temat postu:

kajtek napisał:
Inaczej postrzegam prawa obywatela w tym i dziecka niż Ty. Wg mnie państwo nie musi ingerować aż tak w życie obywatela by zapewnić mu jego "prawa".
Jak można zapewnić prawa, bez ingerencji w przypadkach, kiedy te prawa są zagrożone?

kajtek napisał:
Mnie się nie podoba państwowe podejście "szerokiej", przymusowej i kontrolowanej edukacji i tyle. np chciałbym żeby moje dziecko nie uczyło się oficjalnie wymaganej wersji historii.
Dzieci z czasem pójdą na studia, na których będą musiały bazować na tym, czego się nauczyły w swojej szkole. Jak sobie wybrażasz zajęcia w grupie, w której studenci nie mają pewnej podstawowej wspólnej (czyli "oficjalnej") wiedzy szkolnej?
A jeśli Ci nie odpowiada szkolna "wersja historii", to przecież możesz ze swoim (nastoletnim) dzieckiem rozmawiać, dyskutować, podsuwać mu książki promujące wersję, która Tobie bardziej odpowiada. Szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie można się czegoś nauczyć (choć bez wątpienia podstawowym i najważniejszym).

neko napisał:
NIE mówię, że nie powinno być szkół prywatnych, mówię tylko, że z ich rozwojem (ilościowym) automatycznie obniża się poziom szkół publicznych oraz zaostrza się jeszcze problem "segregacji" społecznej.
kajtek"="kajtek napisał:
Dla mnie to co napisałeś to bzdura. Nie róbmy wielu dobrych szkół prywatnych bo obniża się poziom państwowych?
Być może, że piszę bzdury, ale nie piszę, że nie należy zakładać dobrych szkół prywatnych. Piszę tylko, że pojawia się w związku z nimi pewien problem.

Cytat:
Nie jestem przeciw wychowaniu seksualnemu z zasady. Chciałbym mieć tylko wiedzę o czym uczone jest moje dziecko i w razie potrzeby móc zabrać dziecko z takich lekcji.
W razie jakiej potrzeby? Jeśli są to zajęcia szkolne (na przykład w ramach biologii), to chyba dziecko nie nauczy się na nich niczego zdrożnego. (Zresztą: dziecko i tak się nauczy wszystkiego, na przykład od kolegów i z kolorowych pism, przy czym będzie to mieszanka faktów, sensacji i nieprawd; natomiast na lekcji w szkole zostanie mu kompetentnie i rzeczowo przekazana wiedza - dotycząca tak psychologicznej, jak i praktycznej strony zagadnienia - która będzie mu najpewniej w życiu przydatna).
kajtek napisał:
chodzi o tabletki po stosunku. Oczywiście nie wydawane przez szkoły ale dostępne dla nieletnich bez recepty
No właśnie. Wg. wiki te tabletki NIE są przeznaczone do normalnego zabezpieczania się - a tylko do jednorazowego użycia, w sytuacji wyjątkowej, by zapobiec zapłodnieniu (jeśli zdążyło dojść do zapłodnienia - to tabletka już nie ma znaczenia); przy kolejnych stosowaniach ich skuteczność szybko maleje. W 17 krajach rzeczywiście wydawane są bez recepty (żeby w razie potrzeby umożliwić kobiecie jak najszybszy do nich dostęp - dla ich skuteczności liczą się godziny), we Francji uczennice mogą o nie poprosić w szkole.
Skąd widać, jak ważna jest rzetelna wiedza. Zdobyta pokątnie informacja, że zawsze można zażyć "tabletkę po" może prowadzić do takich zachowań, jakie potępiasz. Nauczenie się w szkole, co to są te "tabletki po", po co są, i jak działają - może prowadzić do rozwagi i większej odpowiedzialności za własne czyny.

mat napisał:
Religia nie jest nauka...
To triuzm,
mat napisał:
...tylko zabobonem
a to.przesąd.
mat
PostWysłany: Sob 15:29, 25 Wrz 2010    Temat postu:

Religia nie jest nauka tylko zabobonem wiec nie powinno byc jej w szkolach czy w ogole placowkach naukowych
luzik
PostWysłany: Pią 18:00, 24 Wrz 2010    Temat postu:

anulowano, bo powtórzono :)
luzik
PostWysłany: Pią 16:36, 24 Wrz 2010    Temat postu:

Zakładam, że większość podatników miało, ma, lub będzie miało dzieci ( może nawet kilkoro), więc sprawa podatków wyrównuje się jakby.
Z moich podatków, tez Twoje dziecko na religię uczęszcza.
Zyjemy w wolnym świecie. Kajtek, możesz wraz ze swoja rodziną wyemigrować , jesli Ci nie pasuje. Ja bym to z pewnoscią zrobiła, gdybym nie byla zadowolona z kraju w jakim zyje. Umiesz żyć w niewoli ? A tak przecież chyba się czujesz.
kajtek
PostWysłany: Pią 13:21, 24 Wrz 2010    Temat postu:

neko napisał:

Kajtek, "wychowanie seksualne" to nie musi być osobny przedmiot

Nie ma to znaczenia. Nie jestem przeciw wychowaniu seksualnemu z zasady. Chciałbym mieć tylko wiedzę o czym uczone jest moje dziecko i w razie potrzeby móc zabrać dziecko z takich lekcji. Bo obawiam się że z tym wychowaniem będzie właśnie jak z religią w szkołach. Totalne nieporozumienie.
neko napisał:

Nie wiem, czy nie należałoby tu użyć trybu warunkowego. Nie wydaje mi się, żeby w jakiejkolwiek szkole w Europie edukacja seksualna mogła wyglądać tak, jak opisujesz

Może pojechałem trochę skrótowo. Pisząc techniki nie miałem na myśli technik seksualnych tylko sposobów zabezpieczania. Co do prezerwatyw to rzeczywiście nie rozdaje się w szkołach bo każdy może sobie kupić w aptece. Chociaż zdarzają się takie akcje. (Np przypadek stanu Massachusetts gdzie prezerwatywy może wydać pielęgniarka szkolna)
Co do środków wczesnoporonnych to moja wina w przekręceniu. chodzi o tabletki po stosunku. Oczywiście nie wydawane przez szkoły ale dostępne dla nieletnich bez recepty (Wielka Brytania, http://wyborcza.pl/1,76842,6533912,Antykoncepcja_na_SMS.html, w Chile zastopował to sąd najwyższy). Dostęp do hormonów też jest ułatwiony dla niepełnoletnich bez wiedzy rodziców.
neko napisał:

Zostawmy, ale tylko do pewnego stopnia. Dziecko nie jest własnością rodziców, jest obywatelem, któremu przysługują pewne prawa, m.in. prawo do wykształcenia i do wiedzy. Rodzice mogą dla swojego dziecka wybrać szkołę katolicką czy waldorffowską czy jeszcze inną, ale państwo musi czuwać nad programami tych szkół, tak, żeby każdy uczeń miał szansę zapoznać się z podstawami wszystkich nauk. Ponieważ

Inaczej postrzegam prawa obywatela w tym i dziecka niż Ty. Wg mnie państwo nie musi ingerować aż tak w życie obywatela by zapewnić mu jego "prawa".
neko napisał:

Myślę, że z tym stwierdzeniem naprawdę wszyscy możemy się zgodzić; nie jest to wyrażenie opinii, tylko stwierdzenie faktu.

Problem w tym że inaczej chyba to rozumiemy. Mnie się nie podoba państwowe podejście "szerokiej", przymusowej i kontrolowanej edukacji i tyle. np chciałbym żeby moje dziecko nie uczyło się oficjalnie wymaganej wersji historii.
neko napisał:

Chodzi mi o to, że z jednej strony zrozumiałe jest dążenie rodziców, by posłać swoje dziecko do dobrej szkoły, z drugiej strony jednak powstawanie szkół prywatnych jest dodatkową zaporą między zamożną a ubogą częścią społeczeństwa. Jak wiadomo, dla dzieci ze środowisk upośledzonych społecznie kontakty z dziećmi pochodzącymi z tzw. klasy średniej są korzystne (np. wzbogaca się ich słownictwo, uczą się mówić poprawniej, stykają się z dążeniami, jakich może ze swoich domów nie znają); szkoły prywatne siłą rzeczy zmniejszają liczbę takich kontaktów. NIE mówię, że nie powinno być szkół prywatnych, mówię tylko, że z ich rozwojem (ilościowym) automatycznie obniża się poziom szkół publicznych oraz zaostrza się jeszcze problem "segregacji" społecznej.

Dla mnie to co napisałeś to bzdura. Nie róbmy wielu dobrych szkół prywatnych bo obniża się poziom państwowych?
Prywatna nie oznacza że trzeba osobiście na nią płacić. Są fundacje itp. Pisałem też o bonie oświatowym, który byłby świetnym przejściowym rozwiązaniem. Oczywiście z równoczesnym wywaleniem karty nauczyciela.
Przykład odwrotnego działania czyli państwowe psuje, to Detroit w USA gdzie wprowadzenie socjalistycznych rozwiązań zniszczyło miasto a przy okazji edukację.
Wg mnie to poziom państwowych jest niski i nie nadążający za zmianami.

Do luzik. Gratulacje ale z twoich osobistych wywodów na temat syna nic nie wynika. Co to ma do tematu?
luzik napisał:

I nie pisz, że on uczy się za Twoje, bo podatki jakie płacę są wielokrotnością płaconych przez przeciętnego Polaka.

O tym nie wspominałem ale jak już to uczy się za państwowe czyli też z moich podatków, choć należy zauważyć że nie tylko. Także za podatki tych którzy zarabiają minimalnie. Nie starcza im na godne życie ale twój syn za to pływa sobie w klubie wioślarskim dla przyjemności (bo jeśli tu o tym wspominasz to zakładam że państwowy). Wysokość twoich podatków nie ma tu znaczenia.
luzik
PostWysłany: Śro 19:42, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Neko chyba wyczerpał temat, choć ja jeszcze sprawę ogólnego rozwoju poruszyć chciałam.
Nie twierdzę, że wychowuję swoje dziecko idealnie, ale robię to dokładnie tak, jak chcę.
Kraj w jakim żyję, pozwala mojemu synowi na zdobywanie wiedzy z różnych dziedzin.
Nie zawsze pochwalałam metody wychowawcze jego nauczycieli, a tak naprawdę najczęściej mialam zastrzezenia do nich. Była to jednak sprawa drugorzędna. Starałam się współpracować z jego pedagogami. Polegało to na tym najczęściej, że strony wzajemnie wysluchiwały swoich racji i każda pozostawała przy swojej. Ot samo życie. Nie to było jednak najważniejsze, to tylko dyskomfortem pewnym było.
Najważniejsze dla mnie było to, że mogłam decydować w ogólnym zarysie, w jakim kierunku będzie rozwijać się moje dziecko.
Do 5 roku życia wychowywane było przez ojca, który rezygnując z życia zawodowego poświęcił się mu całkowicie ( żadnych niań, babć , żłobków i przedszkoli). Potem szkoła, w której dziecko partnersko mialo być traktowane i która miała go rozwinąć, nie niszcząc jednocześnie. Wybór padł na podstawową szkołę muzyczną. Gimnazjum mialo już oprócz wiedzy, także empatii i tolerancji uczyć. Wybrana więc została szkoła integracyjna, w ktorej zetknał się z dziećmi specjalnej troski. Efekt tego taki, że myśli o studiowaniu psychologii.
Szkołę średnią wybrał już sam, choć nie pochwalałam, że bylo to technikum, bo ono gorzej przygotowuje do studiow.
Mój syn nie podporządkowuje się łatwo, jest niezależny, trudno mu narzucić swą wolę . Szanse dotarcia do niego mają tylko nauczyciele stosujący łagodną perswazje .
Nie jest dobrym uczniem. Jest zdolny choć leniwy, nie powtarza jednak klas.
Myślę, że w życiu będzie miał lepszy start, niż większość jego rowiesników, bo mimo mlodego wieku juz cos w zyciu umie. Umie, bo go nauczono. Umie grać na większości instrumentach . Plywał wyczynowo. W tym roku więc chce umiejętności młodszego ratownika zdobyć.
Jest doskonale rozwinięty fizycznie ( efekt trenowania w klubie wioślarskim ) Chcę by probowal wszystkiego, i by zatrzymał się przy tym, co go zainteresuje na tyle, by w przyszłosci mógł się temu poświęcić .
Te możliwosci zapewnia mu kraj w którym żyje, system , ktory Ty Kajtek tak bardzo krytykujesz.
I nie pisz, że on uczy się za Twoje, bo podatki jakie płacę są wielokrotnością płaconych przez przeciętnego Polaka.
neko
PostWysłany: Wto 17:08, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Kajtek, "wychowanie seksualne" to nie musi być osobny przedmiot, jak kiedyś było "wychowanie obywatelskie".Może to być jeden z tematów w ramach biologii (tak jest właśnie w Niemczech). Poświęca się temu kilka (czy kilkanaście) godzin w 9. klasie - i chyba wystarczy. Młodzież zdobywa rzetelną wiedzę, ze źródła, do którego ma zufanie, a poza tym uczy się rzeczowo rozmawiać o swojej seksualności, także - co wydaje mi się bardzo ważne - ze swoimi rodzicami.

kajtek napisał:
Jednak edukacja w stylu tylko uświadamiania technik w oderwaniu od reszty otoczki ludzkiego życia w tym i moralności wraz z rozdawaniem młodzieży prezerwatyw i środków wczesnoporonnych prowadzi do skutków opisanych przeze mnie.
Nie wiem, czy nie należałoby tu użyć trybu warunkowego. Nie wydaje mi się, żeby w jakiejkolwiek szkole w Europie edukacja seksualna mogła wyglądać tak, jak opisujesz. Cała edukacja podlega ministerstwu szkolnictwa, a chyba żadne ministerstwo nie zgodziłoby się na takie ekscesy. To znaczy, mogę jeszcze od biedy uwierzyć, że jednostkowo, w ramach jakiegoś happeningu, w jakiejś szkole rozdano młodzieży prezerwatywy; ale jest naprawdę mniej niż mało prawdopodobne, żeby w jakiejkolwiek szkole uczono "technik" albo oferowano środki, które wydaje się tylko na receptę.

kajtek napisał:
Zostawmy to "może tak może nie" rodzicom którzy zadecydują jak dziecko kształcić i do jakiej szkoły posłać.
Zostawmy, ale tylko do pewnego stopnia. Dziecko nie jest własnością rodziców, jest obywatelem, któremu przysługują pewne prawa, m.in. prawo do wykształcenia i do wiedzy. Rodzice mogą dla swojego dziecka wybrać szkołę katolicką czy waldorffowską czy jeszcze inną, ale państwo musi czuwać nad programami tych szkół, tak, żeby każdy uczeń miał szansę zapoznać się z podstawami wszystkich nauk. Ponieważ
jak luzik napisał:
nigdy nie wiemy, co może nam się przydać w przyszłości. Nie można przyjąć , że coś nas interesuje lub nie do czasu gdy tego nie poznamy. /.../ Po to zdobywamy wiedzę wszelką, by w przyszłości móc o sobie samodzielnie decydować .

Myślę, że z tym stwierdzeniem naprawdę wszyscy możemy się zgodzić; nie jest to wyrażenie opinii, tylko stwierdzenie faktu.


kajtek napisał:
neko napisał:
No właśnie, to jest niewykonalny szpagat między prawem rodziców, by posłać swoje dzieci do dobrej szkoły prywatnej, a prawem dzieci ze środowisk upośledzonych społecznie do przebywania w otoczeniu dzieci z tzw. dobrych rodzin.

nie rozumiem tego zdania możesz jaśniej.
Rzeczywiście, to zdanie w kontekście, w jakim zostało przeze mnie umieszczone, jest trochę nie na temat.
Chodzi mi o to, że z jednej strony zrozumiałe jest dążenie rodziców, by posłać swoje dziecko do dobrej szkoły, z drugiej strony jednak powstawanie szkół prywatnych jest dodatkową zaporą między zamożną a ubogą częścią społeczeństwa. Jak wiadomo, dla dzieci ze środowisk upośledzonych społecznie kontakty z dziećmi pochodzącymi z tzw. klasy średniej są korzystne (np. wzbogaca się ich słownictwo, uczą się mówić poprawniej, stykają się z dążeniami, jakich może ze swoich domów nie znają); szkoły prywatne siłą rzeczy zmniejszają liczbę takich kontaktów. NIE mówię, że nie powinno być szkół prywatnych, mówię tylko, że z ich rozwojem (ilościowym) automatycznie obniża się poziom szkół publicznych oraz zaostrza się jeszcze problem "segregacji" społecznej.
luzik
PostWysłany: Wto 9:40, 21 Wrz 2010    Temat postu:

kajtek napisał:
A co zrobić jak wkroczy luzik której wydaje się że potrafi wychowywać nie swoje dzieci?


Luzik dorosłych "wychowuje".
A czy Luzik potrafi ? Wszelkie znaki na niebie i ziemi TAK mówią :)
kajtek
PostWysłany: Wto 9:28, 21 Wrz 2010    Temat postu:

A co zrobić jak wkroczy luzik której wydaje się że potrafi wychowywać nie swoje dzieci?
luzik
PostWysłany: Pon 17:54, 20 Wrz 2010    Temat postu:

Luzik nie jest społecznikiem. Luzik zawodowo wkracza wtedy, gdy zawiedzie szkoła, społeczeństwo i rodzice, którym się wydaje, że potrafią wychowywać swoje dzieci.
kajtek
PostWysłany: Pon 11:45, 20 Wrz 2010    Temat postu:

Jeśli jeszcze o wychowanie seksualne to po prostu chciałbym mieć w szkole wpływ na to co tam jest przekazywane mojemu dziecku i w razie czego zabrania go z tych zajęć bez groźby interwencji społeczniaków typu luzik i w ostateczności policji (dzięki ostatniej faszystowskiej ustawie o "zapobieganiu przemocy w rodzinie").

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group