Autor Wiadomość
ja luzik
PostWysłany: Czw 22:39, 17 Mar 2016    Temat postu:

krowa napisał:
Ja gram na poważnie. Niby wam, wielu, wydaje się historyjką moje pisanie. Im bardziej wam się tak wydaje tym bardziej mam was w dupie.


Przedmiotowo traktujesz ludzi z którymi masz okoliczność
Nie budujesz relacji z ludzmi, budujesz tylko swoje historyjki.
krowa
PostWysłany: Czw 22:26, 17 Mar 2016    Temat postu:

Ja gram na poważnie. Niby wam, wielu, wydaje się historyjką moje pisanie. Im bardziej wam się tak wydaje tym bardziej mam was w dupie.
Gość
PostWysłany: Czw 22:19, 17 Mar 2016    Temat postu:

sfinia napisał:
Fragment o obrazach usunąłem na prośbę osoby, rozmowę z którą krowa wykorzystał do zbudowania tej historyjki.


Jako się rzekło:
Niech będzie pochwalone łono Miłosiernej Macicy.

Oto znalazła się Miłosierna Macica w postaci administracyjnej.
Ja mam was wszystkich w dupie. I was wysram.
sfinia
PostWysłany: Czw 22:08, 17 Mar 2016    Temat postu:

Fragment o obrazach usunąłem na prośbę osoby, rozmowę z którą krowa wykorzystał do zbudowania tej historyjki.
Gość
PostWysłany: Pią 17:42, 11 Mar 2016    Temat postu:

BOŻENKA PROFESORA (1)

To było na jawie, nie we śnie, jak profesor Gniadoszyi wystąpił w skórze włochatej diabła. W ów czas co się zdarzyło, zapalił świece na podwyższeniu wokół ciała Bożenki, która leżała tam w zwiewnej sukience.
- Zbliżcie się wy, którzyście są Nikim, bracia i siostry miłosiernej Macicy Boga coście tu snać przybyli.
Gdy zbliżyli się doń, Gniadoszyi wyciągnął tasak i szybkim uderzeniem odrąbał lewą rękę Bożenki.
Krew trysnęła i zaraz kto najbliżej podsuwał co mieli naczynia pod jej strugę.
- Niech będzie pochwalone łono miłosiernej Macicy! - wykrzyknął Gniedoszyi.
krowa
PostWysłany: Śro 21:01, 02 Mar 2016    Temat postu:

BOŻENKA PROFESORA

W zeszłym miesiącu profesor Gniadoszyi wystąpił w skórze diabła. Zapalił świece na ołtarzu wokół Bożenki, która leżała na katafalku w zwiewnej sukience.
- Zbliżcie się Bracia w Chrystusie Królu i wy siostry miłosiernej Macicy Boga.
Gdy zbliżyli się doń, profesor wyciągnął tasak i szybkim uderzeniem odrąbał lewą rękę Bożenki.
Krew trysnęła i zaraz kto najbliżej podsuwał puchar pod jej strugę.
- Niech będzie pochwalone łono miłosiernej Macicy! - zakrzyknął Gniedoszyi i zrzucił skórę z ciała.
Na to zbiegły się siostry miłosierdzia Chrystusa Obnażonego i która najbliżej ta podsuwała swój puchar pod prężące się berło Gniadoszyjego.
- Oto mleko z mego łona i krew z jej ręki. Pijcie i przeistaczajcie się w ludzi z dwiema Głowami.
I oni przeistaczali się. Bracia i siostry.

Bożenka wstała. U zakrwawionego kikuta wisiały strzępy skóry.
- O pani nasza, zmiłuj się... - odezwał się któryś z braci
- Obyć sczezł - ona mu odpyszczyła
- gdzie są bandaże? - ozwał się inny.
- Wypierdalaj bucu! - rzuciła mu Bożenka.
W tym momencie ponownie tasak profesora rozciął przestrzeń i ugrzązł w głowie Bożenki. Profesor chwilę trzymał swe złowieszcze narzędzie, po czym wyjął je i strasznym ciosem dokonał dzieła podziału ciała Bożenki na dwie części.
Zgromadzeni oniemieli. Nikt nie pisnął, nie ozwał się, nie poruszył.
- Widzieliście? - rzekł im Gniadoszyi - Oto półtusze naszej ofiary, lewa i prawa. Półtusza bezręka i zręczna. Podzielone boskim podziałem. Podziałem nierównym. Niech każdy z was podobne ofiary złoży, dla wybawienia ludu z cierpień.
Siostry zaraz przystąpiły do mycia podłóg. Każda w kucki, z kołyszącymi się cycami szorowały i zbierały odpadki ofiarne na szufelki. W powietrzu roznosił się zapach bzu i kwitnących jabłoni.

Pachniał bez, na polu rosły maki Monte Casino a profesor Gniadoszyi kopał ziemniaki. Gdyby nie maki na Monte Casino, profesor by nie kopał ziemniaki. Ziemniaków na Monte Casino w bród, jak ziemniaków.
Czemu profesorze mój ty odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz? I kto będzie tłukł o ziemię gliniane naczynia? Kobiety pomarły, maki zczerniały, bzy przekwitły. Litwo, ty od pachnącej matki zaraz pod świętą obronę, szłaś, gdy na polu krakały wrony. Gdyby nie wrony nie byłoby obrony na Monte Casino.

Kilka dni później profesor Gniadoszyi odwiedził swoje biuro. Był to duży budynek, wynajmowany różnym firmom. Profesor nawet nie znał tych ludzi, tak rzadko bywał w firmie.
Był wieczór. Profesor pozamykał wszystkie drzwi wejściowe a sam zasiadł w swoim lokum.
Nie wiedzieć skąd i jak w budynku zasłyszał głosy i kroki wielu osób. I przyszli do niego, tą późną porą jacyś ludzie z teczkami i rozwinęli projekty.
- A cóż to za gówno? - spytał profesor.
Zaraz jeden z nich porwał zrolowane projekty i wskoczył z nimi do basenu. Bo basen miał profesor na podorędziu. Czasem kąpał się z nimfami, czasem z diabłami.
Gdy zaś ten co wskoczył wylazł wreszcie z projektami prawie nic już na nich nie było. Arkusze folii ociekające wodą i kurwa nawet kanapki z masłem gdzieś co były oblepiły się na projektach. Gniadoszyi nie jadł kolacyi to zasmakował w kanapkach owych.
- Podziękował. I spierdalać z mojego lokalu. Won !
Wyszli jak niepyszni. Gdy już ucichły kroki na korytarzu, profesor ponownie udał się aby sprawdzić i pozamykać drzwi. I wtedy zgasło światło. W ciemności profesor po omacku szedł z wyciągniętymi rękami.
Nagle ktoś go potrącił. jeden, drugi, coś kwiczało, coś było wleczone, jakieś macki, ogony, druty... Kurwa! Co się dzieje?!
Larwy jakieś, podskakujące lemury, małpy nie ludzie, liany, woda pod nogami.
Gniadoszyi nie cierpiał zjaw. One zawsze zostawiały odchody i śluz na posadzce. A tu nawet nie ma sprzątaczek...
"Wyklęty powstań ludu ziemi
Powstańcie których dręczy głód
Myśl nowa blaski promiennymi
Dziś wiedzie nas na bój, na trud" - Tak Gniadoszyi śpiewał.... też coś?

Profesor gromadził mocz. Codziennie pół wiadra złotego płynu i uzbierało się tego pół wanny. Bożenka w dwóch częściach pływała w wannie i uśmiechała się pod nosem.
- A widzisz? - odezwał się do niej Gniadoszyi - Gdzie ci będzie tak dobrze jak w wannie?
- Kup mi automobil. - Ona do niego.
- Kupię ci czerwony.
- I futro.
- A po co ci futro jak tu pływasz w wannie?
- Kup mi kostium kąpielowy. I samochód. I futro.
- Kupię ci jak skończę analizę moczu.
- Kocham cię Tadziu.
Profesor Gniadoszyi przypomniał sobie coś. Jakoś mu wyleciało z głowy ze ma na imię Tadziu. I właśnie to sobie przypomniał.

https://www.pepiniera.pl/17461,alez-nie-martw-sie-henryczku-sytuacja-trudna-jest-ale-nie-beznadziejna-rzekl-kot-i-spojrzal-wymow.html
Janek
PostWysłany: Pon 5:27, 15 Lut 2016    Temat postu:

luzik napisał:
krowa napisał:

Jest to typowe dla współczesnych kobiet podkreślanie wielkości upiętych włosów, włosów na głowie oznaczających wagę tej głowy i rozumów wewnątrz.


Kobiety wlosami podkreslic chcą swpją urodę nie mądrosc.
Mniej urodziwe uzywają wlosow by się pod nimi ukryć.


Uroda to uroda, rodem z urodzenia. Żeby mieć urodę, być urodną, urodziwą, trzeba urodzić lub chętną do urodzenia się wydawać.
Chciałoby się rzec, że wiele kobiet co ani myśli o urodzeniu, ma natomiast "łeb od parady". Na przykład Violetta Willas.
luzik
PostWysłany: Nie 21:49, 14 Lut 2016    Temat postu:

krowa napisał:

Jest to typowe dla współczesnych kobiet podkreślanie wielkości upiętych włosów, włosów na głowie oznaczających wagę tej głowy i rozumów wewnątrz.


Kobiety wlosami podkreslic chcą swpją urodę nie mądrosc.
Mniej urodziwe uzywają wlosow by się pod nimi ukryć.
krowa
PostWysłany: Nie 19:05, 14 Lut 2016    Temat postu:

Jest taka sprawa, a zacznę od lustra.
Większość luster, tych starych, wyniszcza się w lewym górnym rogu, albo lepiej w lewej górnej części.
To miejsce niszczy się przez wpatrywanie, z powodu wypalenia promieniami wzrokowymi.

I oto mam obraz ciekawy: https://www.pepiniera.pl/13587,piorko.html
Co widać?
Niby zwraca się uwagę na lewą górną część obrazu, gdzie artysta namalował rzekłbym "grubo" głowę dziewczyny, a reszta ciała jest mniej wymalowana, jakby mniej istotna.

Ale jest coś bardzo interesującego po przeciwnej stronie. Mianowicie znajduje się tam piórko, które zawieszone nie chce spaść na ziemię. To piórko wskazuje na możliwość zatrzymania czasu.


Głowa dziewczyny, dziewczyny zapłakanej, smutnej, jest ciężka od nadmiaru rozumów, Głowa ta jest obandażowana jakby, w chorobie i w wielkiej uformowanej fryzurze. Jest to typowe dla współczesnych kobiet podkreślanie wielkości upiętych włosów, włosów na głowie oznaczających wagę tej głowy i rozumów wewnątrz.
A piórko lekkie, które nie chce spadać urąga prawu ciążenia, znajduje się w kontrapunkcie do rozumów i form głównych, form głowowych.

Piórko nie spada. Spada rozum. Spada forma. Spada głowa.


.... Przyjmijcie błogosławieństwo na czas zawieszenia czasu spadania i niszczenia....
Maciej Pojeb
PostWysłany: Nie 17:15, 14 Lut 2016    Temat postu: Re: PIĘKNE KOBIETY, PIĘKNI LUDZIE I MIŁOŚĆ

Maciej Pojeb napisał:
PIĘĆ przymiotów ma mieć PIĘKNO:
1. Piękno musimy zobaczyć
2. Piękno musimy usłyszeć
3. Piękno musimy zwęszyć
4. Piękna musimy posmakować
5. Piękna musimy dotknąć





Wspominam właśnie jak położyłem się w cieniu na trawie, a obok Różowa leżała na słonecznym miejscu.
Nie wiem co z nią Różową będzie. Przewiduję to co przewiduję czyli wszystko.
A więc leżałem w cieniu i mówię do niej Różowej, że jestem szczęśliwy, może "że czuję się szczęśliwy".
Przypomniałem sobie o tym, bo dzisiaj patrząc na dym z tlącego się w oddali ogniska, ogniska które sam zapaliłem, patrząc przez okno w kuchni pomyślałem sobie kolejny raz że czuję się szczęśliwy.

Żadne moje plany w tym miejscu w którym przebywam nie ziściły się. Różowa wybrała się na studia do miasta, inna znów młódka Patrycja przywiązała się do jeżdżącego Punto kolesia, za sprawą matki co jak koleś ów przyjeżdża to wykrzykuje "Punto przyjechało"... Punto przyjechało a nie kolega.

Moja samotność i nieziszczone plany, których w istocie nie mam znajdują się w polu. O tak! Znajdują się w polu i snują dymem z tlącego ogniska.
JanelleL.
PostWysłany: Śro 9:24, 10 Lut 2016    Temat postu: Re: PIĘKNE KOBIETY, PIĘKNI LUDZIE I MIŁOŚĆ

Michał Dyszyński napisał:
JanelleL. napisał:
Maciej Pojeb napisał:
PIERDOLENIE o pięknie KOTKA przez Michała Dyszyńskiego pomińmy, bo gość w malinach jest i NIGDY z nich nie wyjdzie. To samo Janell.


Może i w malinach ...ale pracuję nad tymi przymiotami, jednym słowem nie opie*dalam się ;-P :*

Pamiętam taki wierszyk - w malinowym chruśniaku. Bodaj Leśmian go był wydumał. Nie było tam nic (wprost) o rzeczonym pierdoleniu, ale coś w temacie chyba było... :rotfl:
Żeby tylko moja małżonka nie dowiedziała się, że ja z JanellL w tych malinach... :*


O :shock: ... za przeproszeniem szanownej małżonki..... że w tych malinach to wiem, ale że z niejakim Michałem Dyszyńskim :shock: to pierwsze słyszę :nie: ............. ;-P
Michał Dyszyński
PostWysłany: Wto 20:42, 09 Lut 2016    Temat postu: Re: PIĘKNE KOBIETY, PIĘKNI LUDZIE I MIŁOŚĆ

JanelleL. napisał:
Maciej Pojeb napisał:
PIERDOLENIE o pięknie KOTKA przez Michała Dyszyńskiego pomińmy, bo gość w malinach jest i NIGDY z nich nie wyjdzie. To samo Janell.


Może i w malinach ...ale pracuję nad tymi przymiotami, jednym słowem nie opie*dalam się ;-P :*

Pamiętam taki wierszyk - w malinowym chruśniaku. Bodaj Leśmian go był wydumał. Nie było tam nic (wprost) o rzeczonym pierdoleniu, ale coś w temacie chyba było... :rotfl:
Żeby tylko moja małżonka nie dowiedziała się, że ja z JanellL w tych malinach... :*
JanelleL.
PostWysłany: Wto 20:03, 09 Lut 2016    Temat postu: Re: PIĘKNE KOBIETY, PIĘKNI LUDZIE I MIŁOŚĆ

Maciej Pojeb napisał:




PS
PIERDOLENIE o pięknie KOTKA przez Michała Dyszyńskiego pomińmy, bo gość w malinach jest i NIGDY z nich nie wyjdzie. To samo Janell.


Może i w malinach ...ale pracuję nad tymi przymiotami, jednym słowem nie opie*dalam się ;-P :*
Maciej Pojeb
PostWysłany: Wto 18:19, 09 Lut 2016    Temat postu: PIĘKNE KOBIETY, PIĘKNI LUDZIE I MIŁOŚĆ

Ludziom się POPLĄTAŁO piękno.
Niby każdy coś tam wie, co jest piękne a co nie.

Zacząć należy od tego, z jakim SLOWEM piękno skojarzyć?
Mnie przychodzi na myśl słowo PIĘĆ.

PIĘĆ przymiotów ma mieć PIĘKNO:
1. Piękno musimy zobaczyć
2. Piękno musimy usłyszeć
3. Piękno musimy zwęszyć
4. Piękna musimy posmakować
5. Piękna musimy dotknąć

Aby mieć pewność, że oto Ja mam do czynienia z pięknem, muszę go pojąć wszystkimi zmysłami i wszystkie odczucia owego piękna mają być dla mnie PRZYJEMNE.





Nie może być piękną osoba, a w moim przypadku nie może być piękną kobieta, która pachnie PERFUMĄ, ALBO KTÓREJ NIE MOŻNA dotknąć.
Innymi słowy, nie może być piekną kobieta, której nie można kochać, czyli powiedzmy PRZYJEMNIE SMAKOWAĆ, przyjemnie WYRUCHAĆ.

Powiedzmy sobie szczerze, ze piękna kobiety doświacza się W RUCHU i dlatego mowa o WYRUCHANIU pięknej.




Gdyby ktoś śmiał wątpić w to co napisałem o PIĘKNIE doświadczanym w PIĘCIU zmysłach równocześnie, niech siegnie do dobrego słownika, a tam będą takie słowa z pięknem (tu: kobiety) związane:
- wywołująca dodatnie wrażenia (a co wrażamy? prącie!)
- cudna (a co jest cudem? poczęcie dziecka!)
- nadobna (powabna, miła)
- urodziwa (pokrewnie do rodu, urodzenia)
- w harmonii pomiędzy treścią myśli a sposobem uzmysłowienia





PS
PIERDOLENIE o pięknie KOTKA przez Michała Dyszyńskiego pomińmy, bo gość w malinach jest i NIGDY z nich nie wyjdzie. To samo Janell.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group