ŚFiNiA

krowa

Rozmyślałem rozmyślałem
i niczego nie ustaliłem
żadnego porządku rzeczy
mam chaos bez przepowiedni

Nie ustaliłem żadnych prawd
żadnej średniej wypadkowej
tylko dla siebie przyjąłem jedno
że najbardziej się cieszę dobrym zdrowiem

Nie muszę zatem czekać na samicę
na taką która jest w potrzebie
lub usilnie jakiej przekonywać
że ze mną będzie w siódmym niebie

Patrzyłem i widziałem trawy
one kołysały się na wietrze
były moje tak samo jak gołąb i gołębie
jak sowa w nocy, jak wygrzewający się na moim kot

Zatem mam swój świat
mam dobrą promieniotwórczość
Edytę mam na balkonie
A Nadzia nigdy o mnie nie zapomni

krowa

Pojechałem

Zanim pojechałem, umyłem twarz i ręce oraz siuśka na wszelki wypadek. Zupełnie tak jak kobieta która nie wie co ją czeka.

Wyjechałem do sklepu po chleb, ser biały i mleko. Ale do którego sklepu pojechać?
Do tego na górze w lewo nie pojadę, bo znów bym kupił papierosy i znów przetrącona Elżbieta wyciągła by ode mnie dziesięć złotych.

Pojechałem w prawo, ale nie do pierwszego sklepu, bo tam Małgośka jest sfrustrowana, tylko do drugiego, bo tam załóżmy Gabrysia podobna do pekińczyka jest ciekawsza. Nie wiem czy ją widziałem przy drodze kiedyś i czy to ona mnie zbanowała na Instagramie.

I akurat przed sklepem zobaczyłem tę Gabrysię, ale miała maskę na twarzy i niczego nie mogłem ustalić. Ona czy nie ona. W każdym razie Pekińczyka przypominała a przyjechała chyba z matką, strasznie wypekińczykowaną, grubą, krępą kluchą tłuszczu.

Odczekałem aż wszyscy w prawidłowych maskach zostaną załatwieni i w sklepie podtrzymując na twarzy kawałek uciętego podkoszulka dokonałem zakupów.

A tu bociany krążyły nad głową! Cztery bociany kołowały, dwa wiekie bociany a dwa mniejsze, ale nie dzieci bocianiątka, tylko para mniej wyrosła. Kołowały cztery a potem rozeszły się parami.

W takim miejscu kołować i to dość nisko zastanowiło mnie. Ale zebrałem się i jadę, a myślę czy jechać na stacje benzynową czy nie. W ostatniej chwili skręciłem w lewo, niejako z powrotem do siebie, jadę i znów w ostatniej chwili skręciłem w lewo do Moniki.

Monika siedziała w swoim królestwie, w pakamerze, jako głównodowodząca betoniarni, a obok na krzesełku pracownik, kierowca.
Naokoło wszystko pokryte pyłem cementowym.

- Wpadłem tak jakoś... Nie macie maszyny takiej, żebym podniósł baterię 700 kg i wsadził do wózka elektrycznego od góry?
- Chyba tylko taki.... - odrzekła Monika, a była w dobrej formie i dodała - Godzina pracy 300 złotych.
- No nieee. 300 złotych mój wózek kosztuje.

Zabawne?
Ja powiedziałem że wózek kosztuje 300 złotych, a przecież kupiłem wózek elektryczny za 3 tysiące.

krowa

Czy ja przyjechałem do burdelu czy do betoniarni?
Czy ja przyjechałem do Moniki czy po baterie do wózka?

krowa

Na zakończenie mojej przygody wracając do siebie, znów skręciłem w lewo.

Na podwórku, przed domkiem, przed nieomal chałupką siedziała Iwonka i myła nogi. Iwonka jest jeszcze niezła, ma 40 latek.
Niestety, jak tylko mnie podjeżdżającego zobaczyła, wycofała się do chałupki.

Cóż miałem robić?
Odczekałem 3 minuty z papierosem w ustach którego nie zapaliłem u Moniki i wycofałem się.

Semele

krowa

STRESZCZENIE ROZMOWY DYREKTORA Z KROWĄ

- Widziałem dzisiaj 4 bociany na raz
- To musi być jakiś znak - odpowiedział Dyrektor
- Nie wiem czy znak dla mnie
- Pan widzi więcej niż przeciętny człowiek
- Bo przeciętny człowiek jest przecięty - odrzekłem i pokazałem na cięcie w poprzek brzucha

Semele

Notujesz gdzieś te owoce natchnienia. NIE myślę o Internecie..
Na papierze..

krowa

Semele