Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lęk przed patriotyzmem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31318
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:39, 26 Sie 2018    Temat postu: Lęk przed patriotyzmem

Coraz więcej znanych mi ludzi zaczyna objawiać postawę, którą można by określić jako lęk przed patriotyzmem. Ludzie Ci z rezerwą odnoszą się do wszelkich form manifestowania narodowej przynależności, kontestują uroczystości patriotyczne, ustawiają się w rezerwie do narodu własnego, cudzego, czy w ogóle idei celebrowania, podkreślania przynależności do (jakiegokolwiek) narodu.
Z drugiej strony mamy narodowców - osoby, które patriotyzm uważają za coś absolutnie priorytetowego, co wysysa się z mlekiem matki, ma w sobie,, wzmacnia, doskonali. Jak mi to wynika z rozmów z osobami patriotycznie nastawionymi, raczej mało jest w tym intelektu - bardziej jest to czucie, przeświadczenie. Tak jakby pewnych ludzi "natura wzywała" do uczuć patriotycznych.
Pomiędzy tymi grupami jest ewidentny konflikt. Ja rozumiem zastrzeżenia obu grup. Z jednej strony widzę, jako to wyalienowanie ze wspólnoty (które często wiąże się z całkowitym odrzuceniem patriotyzmu) czyni spustoszenie w systemie wartości części ludzi - nieraz owocując nihilizmem, egoizmem, poczuciem, odrębności i samotności, ogólnym wyalienowaniem. Jednocześnie jednak rozumiem lęk przed patriotyzmem - wszak to w imię patriotyzmu udawało się ludzi zmusić do dokonywania najbardziej odrażających zbrodni, ludobójstwa, niesamowitego okrucieństwa.
Lęk przed patriotyzmem wyrasta też z obserwacji typowej osobowości patrioty - wiąże się ona z podkreślaniem TEGO CO DZIELI ludzi. Patriotyzm stawia mentalnie układ na zasadzie MY - ONI. Zawsze są jacyś (źli) oni, a (dobrzy) my. Warto się więc dopominać o wyrównanie krzywd, warto jest innym wytykać co nam zrobili, choć jednocześnie przyjrzenie się błędom członków własnego narodu jest z zasady blokowane. Paradygmat bowiem jest jasny - my byliśmy dobrze, a "oni" byli źli.
Patriotyczne zapatrywania mają też swoje bardziej lokalne wydania - od konfliktów pomiędzy miejscowościami, klubami sportowymi, nawet waśnie sąsiedzkie, rodzinne. Właśnie - wszędzie owe WAŚNIE I KŁÓTNIE.
Bo wspólną cechą znanych mi osób patriotycznie nastawionych jest PAMIĘĆ O KRZYWDACH NAM UCZYNIONYCH i niechęć do równoważenia owej pamięci dociekaniem, czy czasem "my" (jako naród) nie czyniliśmy podobnie. Teoretycznie można by już nie ciągnąć owych sporów, postawić na "co było, minęło" dogadujmy się, pracujmy razem, może nawet bawmy się wspólnie". Nie, to nie zadziała - trzeba wyszukiwać sobie obszary, które będą powodem sporu, kłótni, może nawet wojny...
Czy totalne zapominanie wszystkiego co było złe uważam za dobre?... - Cóż, chyba nie. Sam staram się nie zapominać o krzywdach, o traumach społeczeństw na całym świecie. Tyle, że stawiam tę pamięć o krzywdach nie w schemacie "my - oni", lecz w schemacie: "ileż do na całym świecie, pod każdą szerokością i długością geograficzną powstawało w ludziach złych pragnień, niekontrolowanej agresji, pychy, złości, nienawiści.". Bo jak się zapoznamy z historią wojen i sporów na całym świecie, to zaskakująco powtarza się ten sam schemat - ktoś kiedyś komuś coś uchybił, może nawet skrzywdził. Wtedy druga strona chce odwetu. Po jego dokonaniu mamy "wet za wet" itd. Az giną tysiące, albo i miliony ludzi. A najczęściej już nikt nie pamięta od czego się wszystko zaczęło. Może nawet dla tych ludzi to wcale nie jest ważne, jaki jest ów pretekst, a ważne jest to, że można dawać upust tym nienawistnym emocjom?... Hitler motywował swoje zapędy wojenny "wyrównaniem krzywd", "naprawieniem niesprawiedliwości", jaką był wg niego układ Wersalski. Hitler nie uważał się za agresora, który po prostu napada, ale za tego, który dochodzi sprawiedliwości dla swojego wspaniałego narodu. Oczywiście Hitler mógł sobie uważać, bo takich nawiedzonych, co uważają różne rzeczy na świecie nie brakuje. Problem w tym, że do owego uważania zdołał przekonać miliony swoich rodaków. A przekonał ich oczywiście ideą patriotyzmu.
Dlatego rozumiem lęk, jaki pojawia się, gdy ludzie obok nas zaczynają intensywnie, zwykle mocno jednostronnie:
- dochodzić starych krzywd (choćby nawet były zasadnie sformułowane)
- podkreślać wyższość własnej grupy nad inną
- rozkręcać zainteresowanie narzędziami wojny (organizować paramilitarne imprezy, zrzeszać się).
- odrzucać innych... po prostu na tej zasadzie, że są inni.
- szukać chwały tego co własne i nasze zbyt intensywnie, czyli bez zrównoważenia tych uczuć jakąś pokorą, uznawaniem własnych win i błędów.
Lęk wynika z tego, że od pewnego momentu uczucia wywyższania tego co swoje ponad to, co obce wymyk się wielu spod kontroli racjonalności, zaczyna zawłaszczać całą psychikę, przekraczając kolejne granice:
- najpierw jakiejś uprzejmości, dobrego wychowania
- potem ewidentnych słownych napaści, obelg
- jeszcze dalej agresji fizycznej, choć może nie prowadzącej do śmierci nikogo
- by ostatecznie przerodzić się w żądzę mordu, dla której absolutnym usprawiedliwieniem miałaby być nienawiść, wpatrzenie we własne krzywdy, ale też chyba jakieś pragnienie dania upustu tej całej nagromadzonej żółci, złości, wściekłości i... lękowi.
Bo z agresją najczęściej gdzieś tam blisko chodzi lęk. Osoby mocno patriotycznie nastawione często czują się zagrożone i to nawet w sytuacjach, gdy ewidentnie nikt niczego od nich nie chce, nikt im nie grozi. Ale w umysłach owych osób rozwija się paranoja lęku, każdy czlowiek przechodzący obok staje się potencjalnym bandytą, każda usterka domowa jest zapewne przez kogoś skrycie wywołana, każde niepowodzenie w drobnej (jaki większej) sprawie ma swego ukrytego mocodawcę.
Ten lęk siedzi w głowie. Dlatego mamy lęk posadowiony po dwóch stronach barykady - jest lęk tych, którzy boją się co będzie gdy nastąpi eskalacja uczuć patriotycznych, a z drugiej strony jest lęk wynikający z przeświadczenia, że ten świat jest i musi być arena niekończącej się wojny, w której koniecznie trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron i zwyciężać, bo jak nie, to zwyciężą nas inni - zwyciężą, zdominują, może zabiją.
Co ciekawe, osoby lubując się w patriotyzmie najczęściej lubują się KONFLIKCIE JAKO TAKIM. Narodowcy jednych krajów bronią narodowców w innych krajach (teoretycznie przecież im wrogich). Ale narodowiec musi mieć wroga. Gdyby wroga nie było, to ta wrogość, jaką w sobie narodowiec nosi, świadczyłaby tylko o głupocie. Więc każdy wróg dla osoby o konfliktowym spojrzeniu na rzeczywistość jest na wagę złota - potwierdza jego emocjonalny światopogląd, dowodzi, że wrogość sama z siebie jest realna, czyli nie mają racji te rozmamłane cioty, które pragną pogodzić wszystkich ze wszystkimi. Spotkałem się ze stwierdzeniem ze strony osób o narodowym nastawieniu, że to przecież "Bóg stworzył narody", w domyśle "stworzył je do pielęgnowania wzajemnej wrogości i konfliktów", bo przecież nie do współpracy i zgody (chyba, żeby chodziło o sojusz przeciwko większemu wrogowi).
Ten lęk przed patriotyzmem jest więc dla wielu osób lękiem przed atmosferą rozliczeń i wrogości jako taką.
Kto ma rację?
Cóż, planem bożym chyba jest to, aby w końcu "przekuto miecze na lemiesze", czyli wrogość i nienawiśc zostanie unicestwiona. I biada temu, który do owego czasu nie zmieni swoich emocji na tyle, aby się zaadaptować, aby UMIAŁ CZUĆ SIĘ SZCZĘŚLIWYM NIE PROWOKUJĄC ZŁOŚCI, AGRESJI I SPORÓW. Jeśli ktoś w atmosferze pokoju i zgody czuje się jak wyjęta z wody ryba, kto nie rozumie uczuć pozytywnych, brakuje mu nieustannie "tego czegoś", tej "soli emocji" wynikającej z pragnienia dominacji, możliwości zgnębienia kogoś, to taki ktoś może nie nadaje się do raju?... Może tak sam z siebie się nie nadaje i będzie musiał to przyznać kiedyś, gdy wyjdą na jaw wszystkie ukryte motywy działań i myśli?...
Jeśli zaś taki ktoś nie nadaje się do raju, to do czego się nadaje?...
- Pewnie do miejsca - stanu, który sam rozumie, czyli tam gdzie pożywkę wciąż znajduje ta wściekła agresja, pragnienie ulżenia sobie za pomocą niszczenia, dominacji, nienawiści. W tradycji religijnej opisano takie miejsce/stan umysłu.
Może o to chodzi, aby W SWOJEJ DUSZY UJRZEĆ TEN OBSZAR POKOJU. Niektórzy mają w sobie pokój, pragnienie przebaczenia, działania aby była zgoda, miłość aby nie było cierpienia naturalnie. Inni jednak mają swoje uczucia mocno poplątane - nie widzą jak to w ogóle byłoby możliwe funkcjonować bez nienawiści, bez dopominania się ciągłego "ja jestem lepszy, udowodnię wam, że gorsi jesteście i powinniście mi służyć". Są ludzie, którzy w atmosferze zgody i pokoju rozkwitają, czują się dobrze, ale sa tez i tacy, którzy w tej atmosferze zmagają się z poczuciem emocjonalnego bezsensu, nieadekwatności swoich emocji. Ci ostatni mają ten problem, że nie wiadomo, czy w ogóle SĄ ZDOLNI MENTALNIE DO TRWAŁEGO STANU SZCZĘŚCIA.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 14:45, 26 Sie 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:53, 26 Sie 2018    Temat postu: Re: Lęk przed patriotyzmem

Michał Dyszyński napisał:

Może o to chodzi, aby W SWOJEJ DUSZY UJRZEĆ TEN OBSZAR POKOJU. Niektórzy mają w sobie pokój, pragnienie przebaczenia, działania aby była zgoda, miłość aby nie było cierpienia naturalnie. Inni jednak mają swoje uczucia mocno poplątane - nie widzą jak to w ogóle byłoby możliwe funkcjonować bez nienawiści, bez dopominania się ciągłego "ja jestem lepszy, udowodnię wam, że gorsi jesteście i powinniście mi służyć". Są ludzie, którzy w atmosferze zgody i pokoju rozkwitają, czują się dobrze, ale sa tez i tacy, którzy w tej atmosferze zmagają się z poczuciem emocjonalnego bezsensu, nieadekwatności swoich emocji. Ci ostatni mają ten problem, że nie wiadomo, czy w ogóle SĄ ZDOLNI MENTALNIE DO TRWAŁEGO STANU SZCZĘŚCIA.


Liczni nie wierzą w możliwość zaistnienia sytuacji win-win. Są święcie przekonani, że interes zawsze jest czyjś, nigdy wspólny, niezawłaszczony.
Pragną posiąść szczęście i właśnie dlatego szczęśliwi nie są.
Trwałe szczęście się rodzi wtedy, gdy porzuca się "mieć" na rzecz "być". Wtedy jest się wolnym. Do tego czasu człowiek jest posiadany przez to, co posiada i wymusza na nim konkretne zachowania. W przypadku tematyki tego wątku, będzie to jakaś toksyczna tożsamość patriotyczna czy kosmopolityczna.

Toksyczny patriota będzie bronił ojczyzny, bo tak trzeba (emocjonalizm). A toksyczny kosmopolita będzie ojczyznę lekceważył, bo tak wypada (racjonalizm).

Brakuje nam zdecydowanie zdrowego patriotyzmu. Mądrej miłości do ojczyzny. A miłość to nie bezkrytyczne uwielbienie. Z miłości czasem trzeba ojczyznę mocno skrytykować.

Najlepiej posłuchać artystów. Jak śpiewa Happysad:

miłość to gdy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze

Musi nam zależeć na wspólnym dobru. Musimy patrzeć dalej niż na czubek swojego ideologicznego nosa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31318
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:52, 26 Sie 2018    Temat postu: Re: Lęk przed patriotyzmem

towarzyski.pelikan napisał:
Liczni nie wierzą w możliwość zaistnienia sytuacji win-win. Są święcie przekonani, że interes zawsze jest czyjś, nigdy wspólny, niezawłaszczony.

Kiedyś czytałem takie zdanie, jakiegoś biznesowego speca od usług informatycznych dla przedsiębiorstw "klient musi krwawić". Spora część tej niewiary w win-win bierze się chyba też z koncepcji ekonomicznych. Wiele się oczywiście tez mów o etycznym biznesie. Ale odnoszę wrażenie, że ten etyczny biznes jest postrzegany trochę jak piwo bezalkoholowe - taki ersatz, udawanie, że to fajne, stosowane, gdy nie da się inaczej. Ale prawdziwe piwo musi być oczywiście alkoholowe, jak i "prawdziwy biznes" będzie maksymalizował zyski bez względu na to, czy przy okazji klient przetrwa, czy nie. Dobry biznesmen w ekonomii, to nie ten, który ma małą marżę, ale ten który ma marżę jak największą. Dobry specjalista od zatrudnienia da jak najmniejsza pensję swoim pracownikom, pozostawiając jak największy margines finansowy na zysk - dla właścicieli, akcjonariuszy.
Ale jest też tutaj problem bardziej wewnętrzny - mentalny, chyba wręcz duchowy, związany z pytaniem o szczęście. To, że ludzie wchodzą w agresję, dominację, czasem okrucieństwo wobec najbliższych, nie bierze się z niczego. W Biblii napisano "tam skarb twój, gdzie twoje serce" i jest w tym głęboka prawda. Są ludzie, którzy w atmosferze zgody po prostu mentalnie się nie potrafią odnaleźć, bo ich serce wciąż domaga się wspinania się po głowach innych, nieraz i po trupach.
Przy czym oczywiście jest też z tym związany inny problem - atmosfery przesłodzonej, spętanej normami, które służą temu, aby nikomu nigdy nie uchybić, ale jednocześnie też ukrywać każdą niewygodną prawdę. Po dłuższym pobycie w takiej atmosferze politpoprawności, mentalnego spętania "dobrymi" obyczajami, człowiek zaczyna się czuć jak zawieszony w jakiejś mentalnej mazi zakłamania i zduszenia. Ma się ochotę siarczyście zakląć, zrobić jakiś psikus tej emocjonalnej martwocie.

towarzyski.pelikan napisał:
Toksyczny patriota będzie bronił ojczyzny, bo tak trzeba (emocjonalizm). A toksyczny kosmopolita będzie ojczyznę lekceważył, bo tak wypada (racjonalizm).

Brakuje nam zdecydowanie zdrowego patriotyzmu. Mądrej miłości do ojczyzny. A miłość to nie bezkrytyczne uwielbienie. Z miłości czasem trzeba ojczyznę mocno skrytykować.

Ja właściwie nie wiem, czy bym się patriotą sam nazwał. Z jednej strony nie chciałbym być pomylony z tym patriotami, którzy jednak nadają ton pojęciu patriotyzmu - czyli wypierającej każdy grzech swojego narodu (z góry odrzucając każde niewygodne tezy), problem, czy konieczność zobowiązań ze strony własnego narodu, a plującej jadem na "obcych". Z drugiej strony jednak czuję związek z Polską, gdy gdzieś pojawia się doniesienie, że jakiś Polak okazał się wspaniałym człowiekiem, że zrobił coś godnego podziwu, niezwykłego, szlachetnego, to bez wątpienia jest mi miło, cieplej w uczuciach. I chciałbym, aby w tym kraju mieszkali mądrzy, dobrzy, szczęśliwi ludzie. Tyle, że dobro i mądrość jakoś kłóci mi się z egoizmem, pychą poczuciem, że trzeba zawsze się przechwalać, nie dopuszczać do siebie głosów krytycznych, a także jak najwięcej żądać nie dając w zamian nic, albo dając bardzo niewiele. Tymczasem jakoś tak najczęstszy obraz patriotyzmu, jaki obserwuję jest właśnie taki zbliżony do tępego egoizmu grupowego i braku pokory. Sam oceniając siebie staram się obserwować, czy - tak obiektywnie patrząc - nie spełniam czasem kryteriów negatywnych, tych który zarzucam innym. Dlatego zasadę WZAJEMNOŚCI ZARZUTÓW uważam za niezbywalną - mam prawo być wysłuchany przez kogoś (np. zarzucając mu coś) TYLKO W TAKIM ZAKRESIE, W JAKIM JA SŁUCHAM GŁOSÓW PRZECIW MNIE. Jeśli sam nie słucham tego, co ktoś ma negatywnego wobec mnie, to po prostu nie mam prawa się negatywnie wypowiadać względem kogoś, a jeśli się wypowiem, to taki głos i tak nie mam mocy, jest bezzasadny przez WŁASNĄ REGUŁĘ, którą stosuję.
Znamienne jest, ze większość uroczystości patriotycznych odnosi się do zdarzeń wojennych, wojskowych, w ostateczności sportowych. Nie ma uroczystości patriotycznych związanych z uczczeniem np. urodzin wielkiego uczonego, pisarza, poety, malarza. Ale już czcić pamięć pułkownika, generała, marszałka jest zdecydowanie "patriotycznie". Wspomnień bitew i wojen (nieważne nawet czy wygranych, czy przegranych) jest samo z siebie objawem miłości ojczyzny. A nikomu w tym kontekście nie przychodzi do głowy, aby wspomnieć postać wielkiego chirurga, odkrywcy szczepionki na masową chorobę, czy w ogóle kogoś, kto życie z zasady chronił, a nie bił obcych.

Przy czym, aby nie było wątpliwości, nie jestem naiwniakiem. Nie twierdzę, że wojny da się zlikwidować samym chciejstwem, udawaniem, że się nigdy nie powtórzą, jeśli tylko zaczniemy wszystkich zarzucać polityką mentalnego słodziactwa, udawaniem, że wszyscy są dobrzy. Nie - jesteśmy, jako ludzie rzuceni w odmęt uczuć bardzo chaotycznych, czasem potwornych, złych. I tego nie da się zmienić żadnym chciejstwem. Więcej - uważam, że Bóg też nie jest w stanie zmienić tego inaczej, jak właśnie rzucając człowieka w świat, gdzie takie zło występuje i trzeba się wobec niego określić. Tak więc i my tego zła świata, największym nawet pobożnym życzeniem sobie, czy inną formą pięknego chciejstwa, nie usuniemy z umysłów ludzi. Ale jest różnica pomiędzy mówieniem o tym co złe tak w ogóle, a lubowaniem się w ciemnej stronie ludzkiej natury. Jest różnica pomiędzy stawianiem się w stan bezbronności, a wyszukiwaniem sobie wrogów wszędzie i zawsze. Ta różnica polega przede wszystkim na stawianiu sprawy w kontekście albo konfliktu "swój - obcy", albo ogólnej refleksji (dotyczącej również mnie w jakiś sposób) nad słabością i głupotą ludzkiej natury.

Chciałbym doczekać czasów, gdy uroczystości patriotyczne będą organizowane GŁÓWNIE jako rocznice związane z takimi ludźmi w narodzie, którzy nie byli zaangażowani w machinę wojenną, lecz w ratowanie życie, czynienie go pięknym, mądrym, szlachetnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:00, 26 Sie 2018    Temat postu: Re: Lęk przed patriotyzmem

Michał Dyszyński napisał:

Ale jest też tutaj problem bardziej wewnętrzny - mentalny, chyba wręcz duchowy, związany z pytaniem o szczęście. To, że ludzie wchodzą w agresję, dominację, czasem okrucieństwo wobec najbliższych, nie bierze się z niczego. W Biblii napisano "tam skarb twój, gdzie twoje serce" i jest w tym głęboka prawda. Są ludzie, którzy w atmosferze zgody po prostu mentalnie się nie potrafią odnaleźć, bo ich serce wciąż domaga się wspinania się po głowach innych, nieraz i po trupach.


Jednak nikt nie jest rzeczywistym beneficjentem takiego budowania sukcesu na czyjejś biedzie.

Powiedzenie "Pieniądze szczęścia nie dają" jest już komunałem. Za pieniądze można podstawić wiele innych rzeczowników "władza", "dominacja", "wygrana" czy "sława".

Na krótką metę może to przynieść satysfakcję, jakiś doraźny entuzjazm, jednak tak działa ludzka natura, że długo się zdobyczą nie cieszy. Za chwilę znowu czegoś brakuje, można mieć więcej pieniędzy, większą władzę czy większy autorytet. I tak bez końca.

Cytat:
Ja właściwie nie wiem, czy bym się patriotą sam nazwał. Z jednej strony nie chciałbym być pomylony z tym patriotami, którzy jednak nadają ton pojęciu patriotyzmu - czyli wypierającej każdy grzech swojego narodu (z góry odrzucając każde niewygodne tezy), problem, czy konieczność zobowiązań ze strony własnego narodu, a plującej jadem na "obcych". Z drugiej strony jednak czuję związek z Polską, gdy gdzieś pojawia się doniesienie, że jakiś Polak okazał się wspaniałym człowiekiem, że zrobił coś godnego podziwu, niezwykłego, szlachetnego, to bez wątpienia jest mi miło, cieplej w uczuciach. I chciałbym, aby w tym kraju mieszkali mądrzy, dobrzy, szczęśliwi ludzie.


Wg mnie to jest właśnie istota patriotyzmu.

Ogólnie rzecz biorąc, dążę do pewnej jedności pojęciowej. Patriotyzm to miłość do ojczyzny, a ideałem miłości, który mi przyświeca jest ten przedstawiony w Hymnie o miłości.

Miłość do ojczyzny wiąże się z akceptacją korzeni, historii. To co zauważam często o ludzi, którzy nazywają się patriotami to próba wybielania swoich rodaków i polskości za wszelką cenę i ksenofobia. Tak jakby ta polskość miała zniknąć po wytknięciu jej potknięć albo pod wpływem otwarcia na naturalne zmiany ewolucyjne. A to przecież cały czas będzie polskość, tylko dojrzalsza.

Cytat:
Znamienne jest, ze większość uroczystości patriotycznych odnosi się do zdarzeń wojennych, wojskowych, w ostateczności sportowych. Nie ma uroczystości patriotycznych związanych z uczczeniem np. urodzin wielkiego uczonego, pisarza, poety, malarza. Ale już czcić pamięć pułkownika, generała, marszałka jest zdecydowanie "patriotycznie". Wspomnień bitew i wojen (nieważne nawet czy wygranych, czy przegranych) jest samo z siebie objawem miłości ojczyzny. A nikomu w tym kontekście nie przychodzi do głowy, aby wspomnieć postać wielkiego chirurga, odkrywcy szczepionki na masową chorobę, czy w ogóle kogoś, kto życie z zasady chronił, a nie bił obcych.


Bardzo trafna uwaga. Myślę, że to może odstręczać wielu od patriotyzmu. Kojarzy się z jakimś upodobaniem sobie wojaczki i antagonizmów. Jakaś próba budowania wspólnoty skupionej przeciwko wspólnemu wrogowi. Wszak podobno nic tak nie łączy jak wspólny wróg.

Natomiast taki pacyfistyczny patriotyzm, w ramach którego nie wyodrębniamy żadnych "ich" stojących w opozycji do "nas" może się wydawać jakiś taki nijaki. Jednak może tym cichym bohaterom zawdzięczamy życie w większym stopniu/na szerszą skalę niż żołnierzom padającym trupem za ojczyznę?

Cytat:
Chciałbym doczekać czasów, gdy uroczystości patriotyczne będą organizowane GŁÓWNIE jako rocznice związane z takimi ludźmi w narodzie, którzy nie byli zaangażowani w machinę wojenną, lecz w ratowanie życie, czynienie go pięknym, mądrym, szlachetnym.


Przyłączam się do tego życzenia :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin