Autor Wiadomość
Semele
PostWysłany: Pon 20:48, 19 Lis 2018    Temat postu:

W jaki sposob krowa dostala sie do dzialu regulaminowego???
Semele
PostWysłany: Pon 10:49, 19 Lis 2018    Temat postu:

krowa napisał:
[color=white]Propozycja ciekawa, choć trochę nie na miejscu.


Tak.

https://goo.gl/images/2y9nf8
krowa
PostWysłany: Pon 10:35, 19 Lis 2018    Temat postu:

Propozycja ciekawa, choć trochę nie na miejscu.
Zabrakło uwagi nad prostym tematem jakim jest głód.
Każdy, fizyczny, pieniędzy, wygody, wiedzy....
Dawno temu było prościej, wystarczyło wybrać poręczny kamień i uczynić go bardziej poręcznym tak by dawał się użyć wygodniej w celu zaspokojenia głodu, spacyfikowania przeciwnika czy uprowadzenia jakiejś kształtnej niewiasty do namiotu własnego plemienia.
Z biegiem czasu sytuacja się skomplikowała, a problem wynalazczości unaocznił.

[quote="AChąhą"]
Ja młodzie byc żonom zajmowano ląche
na którym sie miało losu oiate
nbiegła ki jesk sprosna liocha bez wsp[omnineia bądzie
gduy ciała powieszone dzi s az włocjhę
jak za słomklo by tancoeał gortąco
do pieśni gkto lo giw iląką
gda ty szi szmaty zugajkąoeb plochą
gdzy za wna zachód słobnko
nie chcpluchać drokną
https://www.youtube.com/watch?v=Gbblgl-h0Y8 następne STADIUM Ptaki ! rozrastające się zwyrodnienie w kolorze buraczkowym potem ptaki nawet jak kobieta przechodzi prawidłowo PTAKI pojawiają się nad jej głową Ptaki ze skrzyżowanymi pazurami kłykcie zwyrodnienia - drugie STADIUM zanikowego zapalenia CHoł Chąhą
https://www.youtube.com/watch?v=Gbblgl-h0Y8
Semele
PostWysłany: Pon 13:21, 30 Lip 2018    Temat postu:

Semele napisał:
wiarę traktują jak wiedzę absolutną (i robią to zarówno ateiści, jak i teiści).


Wydrukowałam sobie ten pdf i zacznę go czytać. Mam nadzieję, że znajdę czas.

Okazuje się, że tu znajdę odpowiedzi na pytania, które Tobie zadaje.

Napisałeś: wiarę traktują jako wiedzę absolutna.

Odnośnie ateistów trzeba może napisać niewiarę traktują jako wiedzę absolutną.

Myślę, że jest to źle wyrażona myśl.
Wiara nie wynika z wiedzy. Niewiara też nie wynika z wiedzy.
Wierzę na przykład w To , że Jezus zmatwychwstał. Nie jest to równoznaczne z wiedzą, że Jezus zmartwychwstał.

Jeśli nie wierzę, że jakiś Bóg istnieje to moja niewiara też nie opiera się na żadnej wiedzy.

Chyba, że za wiedzę uznamy przekazywane nam przez rodziców informacje.

Teiści zazwyczaj uzyskują informacje o duchach i niebie oraz aniołach od rodziców i otoczenia.
Gdy zmieniaja poglądy to właściwie przestają wierzyć w podane przez rodziców informacje.

Ateiści wychowywani przez rodziców ateistów najczęściej otrzymują wyjaśnienia niezwiązane z istnieniem bytów nadprzyrodzonych.

Gdy ateista zaczyna wierzyć kieruje się chyba bardziej skomplikowanymi motywami.

Są one w orbicie psychologii....
Semele
PostWysłany: Pon 11:46, 30 Lip 2018    Temat postu:

wiarę traktują jak wiedzę absolutną (i robią to zarówno ateiści, jak i teiści).
Jakrów
PostWysłany: Wto 7:08, 11 Sie 2015    Temat postu:

wuj Zbój? napisał:
Jeśli o czymś piszę, to ma to dla mnie sens.

Jeśli używam jakiegoś słowa, to jest ono dla mnie zrozumiałe.

Moje modele świata mogą być błędne; w jakimś stopniu są Z PEWNOŚCIĄ błędne. Ale są sensowne - czyli każde użyte w nich pojęcie ma dobrze określone znaczenie, jest dla mnie zrozumiałe, wiem, o co w nim chodzi.

A czy kiedy ty mówisz o istnieniu, to wiesz, o co chodzi?

Jeśli wiesz, to mówisz z sensem. Jeśli nie wiesz, to mówisz bez sensu.

Sens to nie jest wiedza o tym, po co, czy skąd. Sens to nie jest słuszność. Sens to możliwość przypisania treści. Dzięki temu, zdaniu sensownemu da się przypisać prawdziwość albo fałszywość. Da się je bowiem powiązać z jakimś kryterium weryfikacyjnym. Natomiast zdanie bezsensowne nie jest ani prawdziwe, ani fałszywe. Bo nie wiadomo, o co w takim zdaniu chodzi!!!

Miło natomiast, że zauważasz, że pojęcie "ja istnieję" jest poza zasięgiem nauki.




chodzi
o co mnie, jemu chodzi
o kogo mi, onemu chodzi ?

nie używaj wuju Zbóju słów obcego chodu, chodzenia, pochodzenia
bo Nic z tego nie wyniknie.... wy-NIKt-nie




chodzi
niejako obok mnie, niezależnie ode mnie ale jednak (jednakowo) może dotknąć mnie, tak jak ja jego



chodzi mi
coś/ktoś chodzi obok mnie ale mnie nie obchodzi
dlaczego mnie nie obchodzi a chodzi?

co?
gówno drogą szło
gówno chodzi ale mnie nie obchodzi

co to znaczy?
że istnieje
że IST NIE JE, że IST się nie pożywia a JEST

[/i]
krowa
PostWysłany: Pon 5:27, 07 Lip 2014    Temat postu:

tli się


próchnieje
istnieje
butwieje
smakuje
częstuje
zwiduje
mi się

zwierza się zwierzyna
rośnie roślina
pije pijawka
pada padlina
gryzie gryzawka
sadza sadzawka
robi robak
bawi zabawka
bo tak

dziewczę niesie szklaneczkę
ono jest kawiarką
dziewczę nosi majtki
ono jest szmaciarką
dziewczę słucha uszami
i wywraca oczami
to kołysze lędźwiami
i nadrabia nogami
chuj wie po co

mówi ojciec do syna
to w oborze gadzina
nadej jej do żłobu
niech żyje zdechlina
zdrowo
wywal gnój

mówi matka do córki
nagotować trza rosół
to we wiadrze mi oskub
pazury dlo psa
kuper dlo dziadka
żołądek dla otca
na klarnecie ty graj
lipiec sierpień kwiecień maj
krowa
PostWysłany: Sob 14:47, 29 Mar 2014    Temat postu:

Wróciwszy do Świątyni Sztuki Życia prorok SzamanCow zamyślił się głęboko.
Oto on drgający zwiastując Pannie Świętej dotknął ją gałązką rozwidloną i powiedział:
- Czemu nie zagrasz w rozwidlenie, patrzajżesz, to z prawej odgałęzienie, na skos ukrócone to ja, a to z lewej wiotkie to twój chłopiec.
Ona wpatrzona zdziwieniem nie mogła usłyszeć dźwięku tego kamertonu ale trwając w zamyśleniu coś sobie wyobrażała.

SzamanCow nie skłamał ani wobec Panny tej Świętej ani wobec siebie. On też dzierżył gałązkę swą, grał już na dwoistości ludzkiego projektu, a on był mu uosobiony w drugiej Pannie Niepokalanej, liczącej osiemnaście lat. A i tamta miała swojego wypasa, którego postronni Szatani zwali narzeczonym.
- Czyżby ta druga była na skos odłamana? - ciągnął proroctwo on, krzywo usposobiony a jednak proroczy.

I poszedł się kąpać SzamanCow w wypromieniowanej Energii Słońce budującej, przypalał wszeteczne papierosy, a wyprane koszule jego schły po przeciwnej stronie, a po tej gdzie wydmuchiwał dym, Panna Niepokalana z kucykiem na głowie pojawiała mu się na balkonie.
krowa
PostWysłany: Sob 12:28, 29 Mar 2014    Temat postu: NA ANIOŁ PAŃSKI SZAMANA UBOGIEGO MODLITWA

A dzisiejszego Dnia SzamanCow w łapciach z wielbłądziej skóry wyszedł był na rozpromienione pole ugoru gdzie przeszedł obok rozpuszczającego się szczura, który nieodmiennie wskazywał ogonem Dnia Słońce.
Po przeciwnej zaś stronie chędożył sąsiad a zapytany o kierunek umysłu wskazał na umykającą Dniowi gwiazdę polarną.
- Wyjadę do Szwecji - odpowiedział był
- Zniszczysz dzieci, podcinając korzenie - rzekł mu SzamanCow

I skierowawszy się na północ skręcił SzamanCow na wschód Słońca aby zbliżywszy się postukać w okno Anioła Pańskiego. A gdy się zbliżył doń, podniósł gałąź rozwidloną i odłamawszy końce zawitał przez próg. Tam też zaraz się zakręcił nieproszony a w ostatnim pokoju, którego okna wychodziły na jego Budynek Sztuki Życia odnalazł skulone dziewczę.
- Pojedziesz ze mną. Zrobisz kanapki i do picia coś w termos włożysz.
- Jestem umówiona proszę Pana.
- A z kim?
- Z chłopcem.
- A jutro?
- Też z nim.

Na te słowa, SzamanCow dotknął dziewczynę gałązką różdżki i powiedział:
- Wiesz co to takiego kamerton?
- Nie wiem.
- Kamerton jest jak ta gałązka rozwidlona, a bez niego życie jest smutne.
- Nie jestem smutna.
- Jesteś. Masz buzię w pryszczach.
- Jestem uczulona.
- Nie wydajesz czystego dźwięku. Gdybyś grała na kamertonie buzia by ci się rozpromieniła.

Oni siedzieli razem, gdyż On przysiadł się do Anioła Pańskiego aby go zbawić. Dotykał ją gałązką co chwila, aby prąd energetyczny grał pomiędzy powstałego rozwidlenia. Proroctwo tego Dnia Słońcem naznaczonego miało się wypełnić zgodą na grę.
- Wyślij do chłopca onego SMSa.
- Co mam napisać?
- Że nie masz Czasu Dzisiaj, bo grasz.
- Gram?
- On może to rozumieć inaczej, jak uważa.

Proroctwo SzamanaCow oczekiwało na wybawienie gdy on wyszedł zaraz przed próg aby zapalić papierosa, a jednak w przedsionku owego DOMu ukazał się Dziad onego Anioła przez co SzamanCow przystanął:
- Czy należy grać w życie, odpowiedz?
- No jasne że tak. - odpowiedział Dziad Anielski
- Tedy zrób mi herbaty Aniele, a z cytryną, masz? - zapytał SzamanCow zaglądawszy na różczkę Anieoła onego.
- Mam. Proszę jeszcze raz wejść do środka.

zaprawdę stało sie ża prastara myśl ludzka zagłębiła się w rozwidleniu Anielskim, gdy ten zechciał wejść.
- Gdzie wejść?
- Tutaj.
- Podoba mi się twoje zdecydowanie Panno Święta.

A ona, która była paną co liczyła lat szesnaście usiadła podwinąwszy nogi a twarz jej z dużymi uszami, łowiła dźwięki niebezpiecznego Boga jak sarna, która w pełnym świetle skubała trawę zieloną aby się najeść.
- Napisałaś już tego SMSa?
- Napisałam.
- Zdecydowałaś się na grę?
- Niezdecydowałam.
- Uległaś programowi który napłynął z użyciem narzędzia technologii?
- Uległam mu.
- Dobrze zrobiłaś że uległaś, ale to nie jest twój program tylko Pański, Aniele.
- Dlaczego?
- Wstań !
Ona wstała a była bardzo wysoka, bardzo postawna, bardzo wyczekująca, bardzo ustawna i bardzo prosta.
- Idź nas Przód !

Anioły pańskie ruszają na prawdę.
Dziewczyna ruszyła marszem od prawej nogi i uszła pięć kroków.
- Dlaczego rozpoczęłaś od prawej?
- tak mi się chciało.
- Nie. Ruszyłas według wzoru pamięci, którego się wyuczyłaś, przyjęłaś za swój. gdybyś ruszyła lewą nogą, zrobiłabyś to z własnej chęci na lewiznę. Czujesz tę chęć?
- Tak.

Anioł Panny Świętej nie omylił się. On się uśmiechał po Bosku z upodobaniem zgody, która oznaczała wolę gry, jak nauczał ten co przyszedł zwiastować.
- Czy wiesz z jakiego powodu dzieci Boże są brzydkie? Bo się rodzą nie z rodziców.
- Jak to nie?
- Dzieci Boże rodzą się brzydkie. mają wielkie głowy, oczy dziwnej i nieokreślonej barwy, nie umieją sie uśmiechać, pozbawione sa ludzkiego piętna. Są brzydkie?
- Chyba tak.
- dzieci są dopiero po urodzeniu kształtowane na ludzi, nabierają od nich podobienstwa twarzy, koloru ich oczu, rozpromienienia i zachmurzenia twarzy, uśmiechu, smutku, ale dlaczego nie uśmiechają sie pisząc SMSy? Ty pisząc do chłopca używając technlologii jesteś smutna. A patrząc na mnie - wesoła. Wiesz dlaczego?
- No dlaczego?
- Bo prawdziwą grę w życie należy wychodzić nogami. Nie wypisać SMSami. należy do kogoś wpierw przyjść, tak jak ja do ciebie. Mówię do ciebie a ty słuchając wesoła piszesz do chłopca w smutku. Nic tego nie będzie dobrego. Odłóż komorkę.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo jestem przywiązana.
- Uwolnij się. odłóż telefon który nakłada sieć, który cię programuje na drogę, nie na grę.

Anioł pański odlożył komórkę, ale sieć elektromagnetyczna nadal była zarzucona. Wtedy SzamanCow oddał panu co Pańskie, oddał co rozpisane, oddał na chwilę Dnia Północy, a kierując się do wyjścia na południe rzekł:
- Za tydzień, w sobotę, o tej porze, będziesz gotowa. Zrobisz kanapki, coś do picia i pojedziesz ze mną.
- Dobrze.
- Masz pogodę zamówić taką jak Dziś.
- Nie wiem.
- Ach rzeczywiście. - żachnął sie ten co się mienił prorokiem, ale jego błąd dobrze Zwiastował Pannie świętej - Pogodę zrobię ja.
Michał Dyszyński
PostWysłany: Sob 18:27, 24 Sty 2009    Temat postu:

Czytelnik napisał:
Jeśli ktoś mówi "wystarczą mi do życia placki ziemniaczane" a inny mówi "ja też jem placki ziemniaczane, ale do życia potrzeba mi jeszcze przynajmniej pół litra", to nie jest to tylko różnica stosunku do "ogólnej wizji odżywiania". W obu wypadkach różny jest także stosunek do placków ziemniaczanych i ich "wystarczającej (lub nie wystarczającej) pożywności". Dokładnie tak samo jest i w naszym problemie. .

To mocno rygorystyczne podejście. Na tej samej zasadzie mamy inny stosunek do płatków ziemniaczanych ponieważ:
- sypiamy z innymi partnerami
- czytamy inne książki
- mieszkamy w innych domach
- itp. itd....
Skoro stosunek do płatków ziemniaczanych jest wyznaczany istotnie przez dodatkowe preferencje, to ja pytam:
GDZIE STAWIAMY GRANICĘ?
Wszak w rzeczywistości ów "stosunek do płatków" i tak jest "stosunkiem do wszystkiego".
Bo ja oczywiście rozumiem za chwilę możliwą "ripostę", że tu chodziło tylko o kulinaria. Ale to by znaczyło, że jak ktos oprócz płatków ziemniaczanych lubi przegryźć cukierka, to jest to zupełnie nowa sytuacja. Podobnie, jeśli pija herbatę, słodzi kawę, pogryza słone paluszki. Skoro tak, to obiekt "stosunek do płatków ziemniaczanych" automatycznie rozpada nam się na tyle kategorii, ile jest ludzi na świecie - wszak kazdy z nich zapewe będzie w jakimś stopniu różnił się upodobaniami kulinarnymi. Czyli chyba w ogóle przestaje być współną kategorią - to i tak co to połączył, zaraz trzeba rozdzielać.
Sorry, ale gdzieś tę granicę trzeba postawić. I oczekiwałbym ARGUMENTU dlaczego ta granica (łączenie/dzielenie owych stosunków do płatków) zatrzymała się właśnie w tym, a nie innym miejscu.
Bzyku
PostWysłany: Czw 14:02, 01 Sty 2009    Temat postu:

Czytelniku, założyłem nowy temat, którego jesteś głównym bohaterem w dziale Filozofia: "Wywiad z przedstawicielem światopoglądu naukowego".
Przepraszam za zwłokę, ale moje odpowiedzi również mogą być nieregularne w czasie. Pzdr

Jeśli moderatorzy chcą przenieść posty, które były tutaj nie na temat artykułu Wuja, to proszę bardzo.
Czytelnik bez-log
PostWysłany: Pon 1:38, 29 Gru 2008    Temat postu:

No to ja jeszcze na dobranoc krótko do Kolegi Bzyku.

Bzyku napisał:

Ktoś zwany wegetarianinem, nie jada mięsa, bo np. wg niego "zwierzę to też człowiek". Inny ktoś, nie-wegetarianin jada wszystko. Czy to oznacza, że nie-wegetarianin ma jakiś inny stosunek do żywności "niemięsnej" niż wegetarianin.



Bardzo dobry przykład.

Oczywiście, że nie-wegetarianin ma ZASADNICZO inny stosunek do żywności "niemięsnej" niż wegetarianin!!!

Dla nie-wegetarianina jest to tylko jeden z rodzajów żywności. Dla wegetarianina to jest CAŁA żywność.

Jak to działa w praktyce? Nie jestem wegeterianinem, więc kiedy muszę szybko coś zjeść, biorę z lodówki, co tam jest. Jeśli w lodówce akurat nie ma żywności "niemięsnej", to często NAWET TEGO NIE ZAUWAŻAM. Po prostu sięgam wtedy po kawałek kiełbasy. Natomiast wegetarianin brak w lodówce żywności "niemięsnej" zauważy ZAWSZE!

Wydaje mi się, że Twoj błąd wziąl się stąd, że mylisz czynność jedzenia ze stosunkiem do tego jedzenia. Bo oczywiście kiedy i ja i wegetarianin będziemy jeść tę samą warzywną sałatkę, to nikt nie pozna, który z nas jest wegetarianinem a który nie. Żuć będziemy tak samo :-)

Ten sam błąd popełniasz w przykładzie z naukowcami. Mylisz uprawianie nauki ze stosunkiem do nauki. Uprawiać naukę będzie tak samo chrześcijanin, buddysta czy ateista (oczywiście zakładamy identyczne kompetencje), ale niekoniecznie będą mieć taki sam stosunek do nauki.

To tyle.

Jeśli masz ochotę założyć nowy wątek, to proszę bardzo. W miarę możliwości postaram się odpowiadać, ale nie mogę obiecać, że będzie to regularnie.
wujzboj
PostWysłany: Nie 21:53, 28 Gru 2008    Temat postu:

Czytelniku, dzięki! A po małym kawałku to najlepsza metoda, bo tylko w ten sposób można sobie wszystko sensownie wyjaśnić.

Ale nie chcę się wcinać. Może poprowadźmy tę rozmowę równolegle? Nie musi to być siedem postów dziennie, jeden na parę dni wystarczy.
Bzyku
PostWysłany: Nie 21:41, 28 Gru 2008    Temat postu:

Mimo to, spróbuję jeszcze przemycić tego posta, chyba ostatniego w tym miejscu.
Czytelnik napisał:
Jeśli ktoś mówi "wystarczą mi do życia placki ziemniaczane" a inny mówi "ja też jem placki ziemniaczane, ale do życia potrzeba mi jeszcze przynajmniej pół litra", to nie jest to tylko różnica stosunku do "ogólnej wizji odżywiania". W obu wypadkach różny jest także stosunek do placków ziemniaczanych i ich "wystarczającej (lub nie wystarczającej) pożywności". Dokładnie tak samo jest i w naszym problemie.

To i ja dam przykład ilustrujący nasz problem.
Ktoś zwany wegetarianinem, nie jada mięsa, bo np. wg niego "zwierzę to też człowiek". Inny ktoś, nie-wegetarianin jada wszystko. Czy to oznacza, że nie-wegetarianin ma jakiś inny stosunek do żywności "niemięsnej" niż wegetarianin. Nie, po prostu wg jego "wizji odżywiania", je się wszystko, co jadalne, nie ustosunkowuje się specjalnie do niemięsnych pokarmów . Za to problem mają ci, którzy z jakiś powodów ograniczają swoją "wizję odżywiania" tylko do niemięsnych potraw.
Oba nasze przykłady mają swoje wady, więc przedstawię sytuacje "bliższą" problemowi.
Wyobraźmy sobie instytut naukowy, a w nim trzech fizyków: jeden o światopoglądzie chrześcijańskim (może być wuj), drugi ateistycznym, trzeci o rozważanym tu ś. naukowym. Jest tam także osoba postronna, która "obserwuje" wszelką działalność naukową ( i każdy jej aspekt itd.) naszych fizyków. Obserwator jednak nic nie wie o światopoglądach naszych naukowców. Czy zaobserwuje jakiś różnice w stosunku do nauki (i każdego jej aspektu) u naszych fizyków? Czy będzie mógł rozróżnić ich światopoglądy na podstawie tych "obserwacji"?
Z pewnością nie.
Ktoś może zarzucić, że osoba postronna wcale nie "obserwuje" stosunku do nauki jako takiej. Lecz nam właśnie chodzi o pokazanie jak w rzeczywistości "funkcjonują" światopoglądy. Po to się je określa (chrześcijański, materialistyczny itd.), aby ukazać jak każdy z nich inaczej "działa" w stosunku do czegoś. Tutaj tego nie zauważamy.
A teraz nasz obserwator chce przeprowadzić wywiad z fizykami na temat np. sensu życia. Szybko się zorientuje o ich światopoglądach. Podobnie, gdy zacznie obserwować ich działalność pozanaukową, np. jak spędzają niedzielę - wuj pójdzie do kościoła, to raczej ateistą nie jest itd.
Powtórzę zatem: stosunek do nauki naszych fizyków o różnych światopoglądach jest taki sam, lecz ich "wizja ogólna rzeczywistości" jest inna.

Jeśli nie masz nowych, innych argumentów na temat "stosunku do nauki", proponuję porzucić wątek i pozostać przy swoich zdaniach.
Cytat:
nie można być bardziej lub mniej naukowym, jeśli w pełni akceptuje się wiedzę naukową


Jasne, że można! Oprócz akceptowania "w pełni" istotne jest też nie domalowywanie pozanaukowych cosiów oraz "wyjaśniających" komentarzy na "mapie nauki". Ateista, który na tej mapie pisze wielkimi wołami "NIGDZIE TUTAJ BOGA NIE MA", zniekształca tę mapę i czyni ją mniej naukową (mniej zgodną z mapą nauki) niż ten, kto takich rzeczy nie robi. To oczywista oczywistość!

To już jest zupełna rewelacja. Zatem w naszym przykładowym instytucie fizyki, wuj byłby z pewnością według tego najmniej naukowy. A gdzie by się uplasował w rankingu naukowości buddysta? Wyżej czy niżej niż chrześcijanin?
Jeśli można, to proszę o szczegóły tej naukowej teorii weryfikacji naukowości naukowców.
Cytat:
Gdyby ktoś przyjął definicję światopoglądu, w której nie byłoby warunku wyłączności "instrukcji obsługi świata", to oczywiście miałbyś prawo określać jako "światopoglądy naukowe" wszystkie światopoglądy, które jedynie uwzględniają naukową instrukcję obsługi świata.

Proszę wskazać taką definicję, w której istnieje warunek wyłączności "instrukcji obsługi świata".
Cytat:
Na tej samej zasadzie można pisać "pozatrójkątna decyzja", czyli decyzja nie mająca nic wspólnego z trójkątami. Mówienie o decyzji nie mającej nic wspólnego z nauką nie ma sensu, jeśli nie istnieje ani NIE MOŻE istnieć decyzja mająca coś wspólnego z nauką. Można najwyżej podejmować decyzję w oparciu o mapę nauki, ale sama taka decyzja ma się nijak do nauki.

W kwestii "decyzji pozanaukowej" zgadzamy się, choć ja nie wyrażam się tak elokwentnie, stąd czasami powstaje nieporozumienie. Jeśli jednak używa się tego "potworka" - decyzja pozanaukowa, to dlatego ponieważ nie raz się słyszy, np: "moje decyzje opieram na rzetelnej wiedzy naukowej, a nie na jakiś nakazach zmyślonego Boga".
Cytat:
Normy przyjmuję na podstawie doświadczenia...

Właśnie chciałem zaproponować otworzenie nowego tematu poświęconego czytelnikowej etyce, by tutaj nie zaśmiecać wątku o artykule Jarka Dąbrowskiego. Oczywiście, jeśli Czytelnik ma czas, nerwy i ochotę na dyskusję z mną i nie tylko(zdaje się, że Superstar był jeszcze zainteresowany).
Bzyku
PostWysłany: Nie 20:48, 28 Gru 2008    Temat postu:

No tak, wuj ma pierwszeństwo.
Choć i ja chciałem dokończyć moją dyskusję z Czytelnikiem.
Czytelnik bez loga
PostWysłany: Nie 19:58, 28 Gru 2008    Temat postu:

Wyżej to byłem ja - Czytelnik

wujzboj napisał:

To jak będzie?


No dobrze. Od tej chwili w tym wątku dyskutuję już tylko z Wujem. Chyba że nagle doba będzie dłuższa... :-)

Kto się ze mną nie nadyskutował, to może kiedyś to nadrobi, ale Wuj jako komentowany autor ma prawo być wk*%^& że w wątku poświęconym jego przemyśleniom skupiam na sobie uwagę publiczności.

Wuju! Z konieczności będę się przypieprzał po małym kawałku. Ale to jeszcze nie dzisiaj, bo piszę nie ze swojego kompa i nie bardzo mi wypada się przy nim rozsiadać.
Gość
PostWysłany: Nie 19:49, 28 Gru 2008    Temat postu:

Eremita napisał:

Nadal utrzymujesz, że mapa nauki jest wystarczająca :think:


Nadal. Nie rozumiem, co to ma do rzeczy, że mapa nauki się zmienia? Chrześcijańskie instrukcje obsługi świata też się zmieniają i też są wystarczające. Kiedyś chrześcijanin mógł w zgodzie ze swoim światopoglądem mieć niewolnika, dziś już nie bardzo. Kiedyś palił wolnomyślicieli, dziś raczej z nimi dyskutuje. Itp. itd. etc.
Eremita
PostWysłany: Nie 13:28, 28 Gru 2008    Temat postu:

Czytelnik napisał:
Napisz dokładniej, jakie masz oczekiwania i kryteria rzetelności, to ci odpowiem jeszcze raz.

Twierdziłeś, że obecna mapa naukowa jest wystarczająca, ja zaś optowałem za jej wzbogaceniem.
Chciałem Ci uswiadomić zmienność nauki (mapa z XIX w. i dzisiejsza), za 100 lat znów będzie inna mapa.
Nadal utrzymujesz, że mapa nauki jest wystarczająca :think:
Właściwie to zauważam, że chyba jednak się wycofujesz z tego twierdzenia, ale potwierdź lub zaprzacz jawnie.
wujzboj
PostWysłany: Nie 10:50, 28 Gru 2008    Temat postu:

wuj bez logowania napisał:
Dla mnie jest niejasne, dlaczego brak odpowiedzi na uwagi wuja...
Czytelnik napisał:
mam zamiar (jeśli zdążę przed kolejną przerwą :-) ) raz jeszcze krok po kroku to z wujem przedyskutować.

To jak będzie? Bo jakoś na razie tylko autor krytykowanych przez ciebie poglądów jakoś nie załapuje się na dyskusję z tobą...
Czytelnik
PostWysłany: Sob 20:13, 27 Gru 2008    Temat postu:

Eremita napisał:

Nie mam więcej pytań, bo nie otrzymałem rzetelnej odpowiedzi :nie:


Napisz dokładniej, jakie masz oczekiwania i kryteria rzetelności, to ci odpowiem jeszcze raz.

Teraz tylko powtórzę. Z faktu, że mapa nauki wyglądała inaczej w XIX wieku (i jeszcze inaczej w XVIII) nic dla poruszanych tu kwestii nie wynika. Mówimy o DZISIEJSZEJ mapie nauki i DZISIEJSZYM prestiżu, jakim się cieszy nauka.

Co ma do dzisiejszego prestiżu nauki mapa nauki z XIX w.? To ateiści zwykli się przypieprzać DZISIEJSZYM chrześcijanom wytykaniem tego, co KIEDYŚ robili chrześcijanie.
Eremita
PostWysłany: Sob 19:59, 27 Gru 2008    Temat postu:

Czytelnik napisał:

Czy masz jeszcze jakieś pytania, czy już mogę przejść do przypieprzania się do Wuja? :-)

Nie mam więcej pytań, bo nie otrzymałem rzetelnej odpowiedzi :nie:
Czytelnik
PostWysłany: Sob 18:01, 27 Gru 2008    Temat postu:

Bzyku napisał:

Nie prawda.
Jego stosunek do nauki jest taki sam, jego stosunek do ogólnej wizji rzeczywistości jest inny.


Jeśli ktoś mówi "wystarczą mi do życia placki ziemniaczane" a inny mówi "ja też jem placki ziemniaczane, ale do życia potrzeba mi jeszcze przynajmniej pół litra", to nie jest to tylko różnica stosunku do "ogólnej wizji odżywiania". W obu wypadkach różny jest także stosunek do placków ziemniaczanych i ich "wystarczającej (lub nie wystarczająxcej) pożywności". Dokładnie tak samo jest i w naszym problemie.

Jeśli ktoś uważa, że "mapa nauki" wymaga uzupełnienia albo komentarza, to ma ZDECYDOWANIE INNY stosunek do nauki niż ten, kto tej mapy nie "poprawia" ani nie "uzupełnia". I tyle!

Bzyku napisał:

nie można być bardziej lub mniej naukowym, jeśli w pełni akceptuje się wiedzę naukową


Jasne, że można! Oprócz akceptowania "w pełni" istotne jest też nie domalowywanie pozanaukowych cosiów oraz "wyjaśniających" komentarzy na "mapie nauki". Ateista, który na tej mapie pisze wielkimi wołami "NIGDZIE TUTAJ BOGA NIE MA", zniekształca tę mapę i czyni ją mniej naukową (mniej zgodną z mapą nauki) niż ten, kto takich rzeczy nie robi. To oczywista oczywistość!

Bzyku napisał:

Określenie "pozanaukowa decyzja" znaczy tyle co, decyzja nie mająca nic wspólnego z nauką (nie oznacza oczywiście antynaukowa)- z czym się chyba zgadzamy?


Na tej samej zasadzie można pisać "pozatrójkątna decyzja", czyli decyzja nie mająca nic wspólnego z trójkątami. Mówienie o decyzji nie mającej nic wspólnego z nauką nie ma sensu, jeśli nie istnieje ani NIE MOŻE istnieć decyzja mająca coś wspólnego z nauką. Można najwyżej podejmować decyzję w oparciu o mapę nauki, ale sama taka decyzja ma się nijak do nauki.

Bzyku napisał:

Cytat:
można się zdecydować na przyjęcie teizmu, ale samo przyjęcie tezimu też nie jest "teistyczne"

Nie jest teistyczne, ani nieteistyczne. Analogicznie do powyższego jest to decyzja nie mająca nic wspólnego z teizmem.


Otóż to! Dlatego np. nie ma sensu zarzucać teistom, że wybrali teizm "nieteistycznie". Niestety, zwolennikom światopoglądu naukowego czasem próbuje się zarzucać, że sam swój światopogląd wybrali "nienaukowo", choć nie wiadomo, co by to miało znaczyć.

Bzyku napisał:

"decyzji pozanaukowej", czyli takiej (w moim rozumieniu) ,o której nie orzekamy czy jest naukowa, czy nienaukowa.


Tu nie chodzi o orzekanie. "Decyzja pozatrójkątna" to nie jest decyzja, o której nie orzekamy, czy jest trójkątna czy jest nietrójkątna. "Decyzja pozatrojkątna" to jest po prostu nonsensowny potworek.

Bzyku napisał:

Cytat:
Nie rozpatruję [światopoglądu-mój przypisek]w znaczeniu innym niż znane z definicji.

A jednak.
Może pokażę to na analogii.
[...]
I proszę udowodnić, że się mylę.


To nie jest kwestia "mylenia się", tylko kwestia zgodności definicji. Gdyby ktoś przyjął definicję światopoglądu, w której nie byłoby warunku wyłączności "instrukcji obsługi świata", to oczywiście miałbyś prawo określać jako "światopoglądy naukowe" wszystkie światopoglądy, które jedynie uwzględniają naukową instrukcję obsługi świata.

Ty jednak mi zarzucałeś, że ja sprzeniewierzam się defiicji światopoglądu dlatego, że nie uwzględniam czynnika aksjologicznego. Tę kwestię już ci chyba wytłumaczyłem. Jak njabardziej czynnik aksjologiczny uwzględniam. Do działania doskonale wystarczą mi moje własne preferencje (bez których zresztą żaden światopogląd obyć się nie może).

Zwrot "w tym i tylko tym znaczeniu..." miał podkreślać, że nie głoszę jakichś nonsensów typu "światopogląd naukowy" = "światopogląd, w którym występują wyłącznie zdania nauki". W takim niby to "światopoglądzie" nie da się nawet włożyć sandałów w lecie, bo naturalnie zdanie wartościujące "w lecie lepiej nosić sandały" żadnym zdaniem nauki nie jest. Nauka może mi najwyżej przedstawić jakąś zależność np. między dostępem powietrza do skóry moich stóp a zachorowalnością na grzybicę itp. Ale o tym, czu lubię mieć grzyba na nodze czy nie, już muszę zadecydować sam.

Bzyku napisał:

Każdy światopogląd zawiera elementy aksjologiczne, obok syntezy poglądu na świat i człowieka i w tym, i tylko tym znaczeniu należy go rozpatrywać.


No to może odpowiem ciut szerzej, bo "synteza poglądu" to bardzo patetyczne ale niejasne sformułowanie.

Każdy światopogląd musi tylko jedno: musi "działać" jako światopogląd, to znaczy musi umożliwiać podejmowanie decyzji. Reszta, to znaczy określenia typu "spójny", "całościowy" itp. to już są pewne preferencje, które czasem przemyca się w definicji, ale które nie są wcale niekontrowersyjne.

Do tego, żeby światopogląd "działał", wystarczy żeby zawierał "instrukcję obsługi świata" oraz preferencje (czyli elementy aksjologiczne)

Z kolei preferencje mogą być jawnie osobiste (zawsze) oraz "gotowce do osobistej aprobaty" (zazwyczaj ale niekoniecznie!)

PRZYKŁADY (swobodne więc się nie czepiać za bardzo!)

Przykłady "instrukcji obsługi świata"

Instrukcja naukowa: "kiedy zmieszasz cosia A z cosiem B, otrzymasz cosia C"

Instrukcja filozoficzna: "kiedy zrozumiesz, że wszystko rozwija się przez dialektyczne sprzeczności, uchwycisz istotę rozwoju bytu"

Instrukcja religijna: "jeśli wypełnisz nakazy Boga, będziesz zbawiony"


Przykłady preferencji

Przykład preferencji osobistej: "lubię istnieć"

Przykład religijnego gotowca do osobistej aprobaty" "fajnie jest być zbawionym".

Przykład filozoficznego gotowca do osobistej aprobaty: "przeznaczeniem człowieka jest zgłębienie istoty rzeczywistości"


Z filozoficznych i religijnych przykładów "instrukcji obsługi świata" widać, że światopoglądy formułujące takie instrukcje, muszą zawierać także postulaty ontologiczne, bez których te instrukcje nie mają sensu.

Kiedy ktoś mówi "jeśli wypełnisz nakazy Boga, będziesz zbawiony", to postuluje istnienie Boga oraz stanu zwanego zbawieniem.

Kiedy ktoś mówi o "diialektycznych sprzecznościach" oraz "istocie rozwoju bytu", to postuluje przynajmniej "właściwą ontologiczną interpretację" rozmaitych cosiów.

Postulaty ontologiczne nie są jednak konieczne, by światopogląd spełniał swoją funkcję. Naukowa instrukcja obsługi świata jest wolna (jak roboczo zakładamy) od postulatów ontologicznych, a jednocześnie w połączeniu z osobistymi preferencjami całkowicie wystarcza do podejmowania decyzji.

To tyle na temat pojęcia światopoglądu. Jeśli ktoś ma jakieś zupełnie inne pojęcie, to oczywiście zawsze może powiedzieć, że mu to do jego definicji światopoglądu nie pasuje - i koniec rozmowy. Bo definicje w tym względzie mogą być naprawdę bardzo różne. Ja już widziałem w pewnej starej książce (koniec XIX w.) definicję, że światopogląd są to przez Kościół zaaprobowane wskazówki jak pędzić życie miłe Bogu. Zgodnie z tą definicją to, co ja proponuję, to nie jest żaden światopogląd a jakieś szatańskie pierdy i pewnie zgodnie z tym miłym Bogu światopoglądem najlepiej jest mnie utopić w wodzie święconej

Bzyku napisał:

Cytat:
Czy chodzi o to, dlaczego ja przyjmuję określone normy, czy o to, skąd się w ogóle normy etyczne wzięły?

Jeśli można, to obie kwestie.


Normy przyjmuję na podstawie doświadczenia (często tak zwanego "dowiadczenia myślowego"). Jeśli ich skutki mi się podobają, to je przyjmuję. A jak nie, to nie. Natomiast dlaczego mi się pewne skutki podobają, tego nie wiem. Może to głos Boga albo kumulacja doświadczeń ewolucyjnych od pierwotnego pragluta. Tak sobie czasem wymyślam, ale to dla jaj :-) Być może jest to też skutek oddziaływania różnych bytów. Zauważylem na przykład, że po kilku piwach czasem podobają mi się inne normy niż wcześniej.

Skąd się wzięły normy etyczne, nie wiadomo. Etnologowie, antropologowie, socjobiologowie, kognitywiści, ewolucjononiści społeczni i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.... kłócą się w zasadzie o wszystko. Z ciekawości to można czasem te kłótnie poczytać, ale uczciwie trzeba chyba powiedzieć, że w tej kwestii nauka jest na razie w malinach.
Superstar
PostWysłany: Sob 15:30, 27 Gru 2008    Temat postu:

to ja się wstrzymam bo bym powielił pytania...
Bzyku
PostWysłany: Sob 14:12, 27 Gru 2008    Temat postu:

W żadnym wypadku nie robię z p.Czytelnika idioty. Po prostu nie wykluczam, że się możesz mylić.
Cytat:
Po pierwsze, stosunek do nauki nie jest taki sam, jak w innych światopoglądach. Czy widzisz różnicę między "posługiwać się wyłącznie mapą nauki", a "posługiwać się mapą nauki z rozmaitymi dodatkami ontologicznymi"? Zwolennikom innych światopoglądów różnych rzeczy brakuje na "mapie nauki". Albo jakichś cosiów (na przykład "istnieje Bóg"), albo przynajmniej wyjaśnienia "czym są" te różne cosie (na przykład "wszystkie są formami materii"). Zwolennikowi ŚN niczego na tej mapie nie brakuje, więc jego stosunek do nauki jest chyba jednak inny, prawda?

Nie prawda.
Jego stosunek do nauki jest taki sam, jego stosunek do ogólnej wizji rzeczywistości jest inny. Jak już napisałem w poprzednim poście nie można być bardziej lub mniej naukowym, jeśli w pełni akceptuje się wiedzę naukową (co też może czynić teista, materialista itd.).
Cytat:
Ale "pozanaukowa decyzja" jest jeszcze gorszym określeniem, ponieważ nie ma decyzji ani naukowych ani pozanaukowych. Nie ma też decyzji prostopadłych oraz trójkątnych. Decyzje nie są też ani ateistyczne ani chrześcijańskie. Można się zdecydować na przyjęcie ateizmu (ale samo przyjęcie ateizmu nie jest "ateistyczne"), albo można się zdecydować na przyjęcie teizmu (ale samo przyjęcie tezimu też nie jest "teistyczne"). Skoro więc przyjęcie światopoglądu teistycznego nie musi być (bo nie może) "teistyczne", to oczywiście też przyjęcie światopoglądu naukowego nie musi być "naukowe"

Określenie "pozanaukowa decyzja" znaczy tyle co, decyzja nie mająca nic wspólnego z nauką (nie oznacza oczywiście antynaukowa)- z czym się chyba zgadzamy?
Cytat:
można się zdecydować na przyjęcie teizmu, ale samo przyjęcie tezimu też nie jest "teistyczne"

Nie jest teistyczne, ani nieteistyczne. Analogicznie do powyższego jest to decyzja nie mająca nic wspólnego z teizmem.
Cytat:
Bo naukowych, chrześcijańskich, ateistycznych itp. decyzji w ogóle nie ma.

Nigdzie nie twierdzę, że takie istnieją. Wręcz przeciwnie, od paru postów piszę, że o "decyzji pozanaukowej", czyli takiej (w moim rozumieniu) ,o której nie orzekamy czy jest naukowa, czy nienaukowa.
Cytat:
Nie rozpatruję [światopoglądu-mój przypisek]w znaczeniu innym niż znane z definicji.

A jednak.
Może pokażę to na analogii.
Stawiam tezę, że światopoglądy większości ludzi są naukowe.
Większość ludzi (nie kłócimy się jaka większość, ile procent, itd. to nie istotne tutaj) uznaje autorytet nauki w swym światopoglądzie. Dlatego w tym i tylko tym znaczeniu światopogląd większości ludzi jest naukowy. I w tym i tylko tym znaczeniu mogą mówić, że ich światopogląd jest naukowy.
I proszę udowodnić, że się mylę.
Na jakikolwiek zarzut będę odpowiadał: "tak, ale w tym i tylko tym znaczeniu jest on naukowy". Co też Czytelnik robi.
Każdy światopogląd zawiera elementy aksjologiczne, obok syntezy poglądu na świat i człowieka i w tym, i tylko tym znaczeniu należy go rozpatrywać. Bo inaczej ta moja powyższa przykładowa analogia, będzie miała taką samą wartość dowodową, co każda inna dyskusja na ten temat.
Cytat:
Czy chodzi o to, dlaczego ja przyjmuję określone normy, czy o to, skąd się w ogóle normy etyczne wzięły?

Jeśli można, to obie kwestie.
Czytelnik
PostWysłany: Sob 13:37, 27 Gru 2008    Temat postu:

Cześć Klegum, znawco regulaminu.


Eremita napisał:

Oj, sporo się różniła tamta mapa od dzisiejszej, no i jak się na to zapatrujesz?


To nie ma większego znaczenia. Wszystko się zmienia. Sto lat temu być katolikiem też znaczyło w praktyce co innego niż dzisiaj. A 500 lat temu Wuj by na mnie doniósł do inkwizycji i miałby polemikę z głowy, he he :-)

Poza tym ja nie twierdzę, że "mapa nauki" jest doskonała albo niezawodna. Tutaj Wuj zapodał inną miarkę. Powtórzę własnymi słowami:

Nauka taka jaka jest cieszy się obecnie społecznym prestiżem. Nie zastanawiamy się, czy się słusznie cieszy itp. To jest po prostu fakt socjologiczny. Dzięki nauce są telewizory, komórki, komputery. Ludziom to się podoba i uważają, że efekty działań opartych na nauce generalnie są OK.

No i teraz jak przymierzamy światopoglądy, to nie pytamy abstrakcyjnie, który jest "najlepszy", ale pytamy, czy jest taki, który w uprawniony sposób może odwoływać się do prestiżu nauki. No więc tylko ten może, który bez żadnych pominięć lub dodatków odwołuje się do "mapy nauki" czy też "naukowej instrukcji obsługi świata".

Czy masz jeszcze jakieś pytania, czy już mogę przejść do przypieprzania się do Wuja? :-)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group