Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dające do myślenia sceny z filmów.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:32, 10 Lut 2023    Temat postu: Dające do myślenia sceny z filmów.

Fajny film.
Podoba mi się ta scena, tak bardzo, że zasługuje na zrobienie z niej osobnego tematu.

https://youtu.be/Xo64VDN8meA
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:20, 11 Lut 2023    Temat postu:

Nie mogę odsłuchać. Możesz podać tytuł i reżysera....
Co Ciebie w nim zaciekawiło?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:39, 11 Lut 2023    Temat postu: Re: Dające do myślenia sceny z filmów.

Kruchy04 napisał:
Fajny film.
Podoba mi się ta scena, tak bardzo, że zasługuje na zrobienie z niej osobnego tematu.

https://youtu.be/Xo64VDN8meA

Ja bym tu był adwokatem Boga (niekoniecznie apologetą) w ten sposób, że całą tą sytuację, którą opisuje postać w filmie jako sadyzm Boga, należy rozumieć jako: tylko OKREŚLAJĄC SIĘ WOBEC tego smakowania, dotykania, oglądania, tylko stykając się z aktami wyboru, w którym właśnie jest jakaś niejasność, właśnie jest owo napięcie, konfuzja, brak jasności co, jak i dlaczego, człowiek zyskuje szanse na WYŁONIENIE, STWIERDZENIE SIEBIE - wtedy człowiek STAJE SIĘ.
Moje stanowisko tutaj wydaje się trudne do zrozumienia, bo startuję z innego punktu początkowego, stawiam inny problem, niż to domyślnie ludzie ustawiają.
Domyślnie mamy sprawę postawioną tak, że oto chcemy po prostu osiągać cele. I w tym paradygmacie osiągania celów postrzegamy wolę Boga - jako, że on domaga się od nas po prostu posłuszeństwa. Są sytuacje, jest w nich napięcie, które wywołuje jakąś postać cierpienia, jest cel - osiągnięcie czegoś, może posmakowanie, dotknięcie. A tu się okazuje, że właśnie o to chodzi, aby się nie zrealizowało to, co w pragnieniach. W tym ujęciu człowiek jest czymś stałym, a ten świat tylko tego człowieka szarpie swoimi wymogami, pokusami.
Ja stawiam sprawę od początku inaczej - wchodzę w problem tak, JAKBY CZŁOWIEKA NIE BYŁO. Tzn. w pewnym innym sensie on oczywiście jest - tzn. do danej sytuacji doprowadzono owo "coś", co wiążemy z tą, a nie inną osobą. Jednak owo coś NIE WIE CZYM JEST dla tej właśnie (problematycznej) sytuacji. Stykając się z problemem, owo coś DOWIADUJE SIĘ JAK ODBIERA DANĄ SYTUACJĘ, A OSTATECZNIE JAK W NIEJ REAGUJE.

Człowiek wobec świata i siebie zgłasza bowiem SWÓJ FUNDAMENTALNY EGZYSTENCJALNY PROBLEM - nie wie kim/czym jest. I nie ma innej drogi na dowiedzenie się tego, jak tylko:
- stanąć wobec problematycznej sytuacji
- zaangażować się w jej rozwikłanie, zareagować
- potem spojrzeć na siebie z perspektywy, gdy o sytuacji będziemy już wiedzieli więcej, pod kątem co tu było czym, OCENIĆ czy reakcja tego człowieka była właściwa.

Nie ma innej metody na dowiedzenie się tego, kim jesteśmy, jak właśnie poprzez zetknięcie się z wyzwaniami życia.
Jest właściwie jeszcze jedna kluczowa okoliczność: z każdym nowym przypadkiem naszej reakcji na wyzwania życia, w ogóle STAJEMY SIĘ - dobudowujemy swoją osobę o to nowe zarejestrowane naszym działaniem zadziałanie. Teraz już wiemy "kim jesteśmy w kontekście takiej to a takiej sytuacji".
Omijając problemy i swoją wobec nich rolę, nie wypełniamy misji, która jest nam przewidziana, a której też NASZA NATURA SIĘ DOMAGA. Owo coś, co nas stanowi domaga się samookreślenia.
Z tej perspektywy patrząc lepiej jest nawet popełnić błąd, zgrzeszyć, niż zrezygnować z podjęcia wyzwań życiowych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:01, 11 Lut 2023    Temat postu:

Maine klaine... znowu ściana tekstu.

Kruchy zdaleś maturę?

Jest taki gość 44, który wyglasza coś na górze.

Kojarzysz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:32, 11 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:29, 11 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.


Ale czy to jest sprawiedliwe? Bóg jest Bogiem od początku. Jego istnienie nie ma początku, bo to On jest początkiem wszystkiego. Bóg nigdy nie zaistniał, bo istnieje odwiecznie. Bóg żeby być Bogiem nie musi niczego przechodzić, aby dowiedzieć się kim jest; nie musi stykać się z żadnymi problemami, aby siebie poznać. Mógł nas i świata nie stwarzać i dalej byłby Bogiem. A my musimy brać udział w jakimś eksperymencie, gdzie nikt nie wytłumaczył jakie są zasady i o co tu w ogóle chodzi (ludzie snują jakieś różne, raczej sprzeczne koncepcje, ale nie wiadomo, kto ma rację i czy w ogóle ktoś..). Cały ten eksperyment naznaczony jest wielkim cierpieniem, które może dotknąć każdego bez względu na wiek i zakończyć jego życie również bez względu na wiek. Gdzie tu jest logika?

Nie chcę ciągnąć za daleko rozumowania, bo tu wyżej już kilka kwestii powstało:
1. Bóg żeby poznać siebie nie musi nic przechodzić. Ma ukształtowaną osobowość bez konieczności przechodzenia jakichś testów. Dlaczego nie mógł stworzyć świata, w którym wszyscy będą szczęśliwi i będą siebie znali (w sensie osobowości)?

2. Bóg pozwala, by świat dotknęły straszliwe cierpienia, czy naprawdę mamy uwierzyć, że ktoś dobry na to pozwoli i że wszystko jest ok, że tak ma być, bo to się mieści w bożym planie?

3. Kompletnie nie wiadomo, która religia, który system filozoficzny mówi, co to za test, jakie tu są zasady, co jest celem końcowym. Którymi wskazówkami, której religii mamy się kierować? Skąd mam wiedzieć, które zasady pomogą dobrze zdać test? A może to w ogóle nie jest ważne, aby człowiek wiedział, że jego życie to test? Mi to wydaje się wszystko bardzo zagmatwane.

Jeśli nie wiem, że życie to test, to mogę nigdy się tym nie zainteresować i żyć tak "po prostu", skupiać swoją uwagę na tym, co przynosi codzienność i nie zastanawiać się za bardzo nad życiem.
Jeśli to bez znaczenia, czy ja wiem, że życie to test, to nie trzeba się przejmować się poszukiwaniem żadnych wytycznych do tego testu.

Chciałbym jeszcze coś dopowiedzieć do punktu drugiego. Bo to jest ciekawe też. Jeśli jest Bóg, a świat i nasze życie jest testem, to czy w bożym planie jest też to, aby człowiek cierpiał?
Weźmy ostatnie wydarzenia na świecie np. trzęsienie ziemi w Turcji. Tysiące ludzi w różnym wieku doznali ogromnego i niewytłumaczalnego cierpienia. Małe dzieci wyciągano spod gruzów. Czy naprawdę Bóg chciał takiego świata z takim cierpieniem?

Michał, co o tym wszystkim myślisz?
Ps. Ściany tekstu mi nie przeszkadzają, bo akurat większość Twoich rozważań dobrze mi się czyta.

Gdy było jeszcze mało:

Cytat:
Boga, należy rozumieć jako: tylko OKREŚLAJĄC SIĘ WOBEC tego smakowania, dotykania, oglądania, tylko stykając się z aktami wyboru, w którym właśnie jest jakaś niejasność, właśnie jest owo napięcie, konfuzja, brak jasności co, jak i dlaczego, człowiek zyskuje szanse na WYŁONIENIE, STWIERDZENIE SIEBIE - wtedy człowiek STAJE SIĘ.


Czy test jest tak skonstruowany, aby zawsze finalnie, każdy dowiedział się kim jest?
Pewnie gdyby zebrać jakieś dane, statystyki czy coś to okazałoby się, że ludzie są w swoim życiu mocno pogubieni, nie wiedzą jak poradzić sobie z problemami swojego życia, jak się zachować. Poza tym człowiek może przejść tysiące różnych doświadczeń, ale jeśli nie będzie posiadał poprawnych kryteriów to może źle zinterpretować własną osobowość i utwierdzić się w przekonaniach, które będą spychać go na jakąś złą drogę, ale on będzie uważał, że to jest dobre.

Nie wiemy, czy żyjemy w jakimś teście, nie wiemy jak się tego dowiedzieć, a jeśli żyjemy, bo jest jakiś test, to nie wiemy, czym jest test i które zasady i kryteria są poprawne. Być może to tacy jak Hitler, Stalin i Pol Pot są tymi, którzy zdali test najlepiej..
:think:


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Sob 21:32, 11 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:48, 11 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.


Ale czy to jest sprawiedliwe?
...

2. Bóg pozwala, by świat dotknęły straszliwe cierpienia, czy naprawdę mamy uwierzyć, że ktoś dobry na to pozwoli i że wszystko jest ok, że tak ma być, bo to się mieści w bożym planie?

3. Kompletnie nie wiadomo, która religia, który system filozoficzny mówi, co to za test, jakie tu są zasady, co jest celem końcowym. Którymi wskazówkami, której religii mamy się kierować? Skąd mam wiedzieć, które zasady pomogą dobrze zdać test? A może to w ogóle nie jest ważne, aby człowiek wiedział, że jego życie to test? Mi to wydaje się wszystko bardzo zagmatwane.
...
Nie wiemy, czy żyjemy w jakimś teście, nie wiemy jak się tego dowiedzieć, a jeśli żyjemy, bo jest jakiś test, to nie wiemy, czym jest test i które zasady i kryteria są poprawne. Być może to tacy jak Hitler, Stalin i Pol Pot są tymi, którzy zdali test najlepiej..
:think:

Pytanie o sprawiedliwość układu/testu, jaki Bóg wyznaczył człowiekowi... :shock:
Trudne pytanie, bo nie znam wszystkich aspektów sprawy, w szczególności nie wiem, jak Bóg potraktuje dusze ludzi "po tamtej stronie". Mogę tylko Mu zaufać, że rzeczywiście mnie kocha, a więc nie rozstrzygnie niczego jakoś złośliwie, że będzie chciał, co tylko możliwe, rozstrzygnąć na moją korzyść. Na ile się da...

Myślę, że dzieli nas jeden paradygmat/przekonanie bazowe/założenie. Sformułowałbym je jako KWESTIA PRAWDY, rozumianej jako coś absolutnie nieprzekraczalnego.
Różnię się od wielu apologetów tym, że wszechmocy Boga nie traktuję jako czegoś absolutnego. Właściwie to bliżej jest mi uznania, że w opisywanym kontekście nie tyle dobrym słowem jest tu "wszechmoc", co "możliwości, których język ludzki nie jest w stanie poprawnie opisać". Przy czym oczywiście zakładam, że owe możliwości Boga przekraczają standardowe ludzkie możliwości. Natomiast uważam, że wobec tej mocy, jaką włada Bóg są tez ograniczenia, które wynikają Z SAMEJ NATURY BYTU. Nie chcę tu się rozwodzić na czym owe ograniczenia miałyby polegać, bo nie ma na to właściwego języka (adekwatnych pojęć), czasu, moich umiejętności i wiedzy. Część z owych ograniczeń bardzo nieśmiało modeluję słabymi intuicjami, więc uważam, że tak minimalnie dotykam umysłem tego, o co może tu chodzić. Ale to jest zapewne bardzo drobna cząstka.

Ważne jest coś innego - teza, którą chcę tutaj sformułować: Bóg nie ukształtował człowieka sprzecznego, czyli człowieka nieprawdziwego, niezgodnego wewnętrznie. Jeśli człowiek ma być sobą, czyli ma posiadać siebie, to musi okazać się właśnie wobec siebie. To, co jest JEGO - CZŁOWIEKA musi być rzeczywiście jego - człowieka.
Tu docieramy do tej głównej różnicy między nami już bezpośrednio tego problemu - dla mnie niemożliwością jest coś w rodzaju "wlania w człowieka" szczęścia, dobra, sprawiedliwości, pokoju. Bóg nie jest w stanie ZA CZŁOWIEKA uczynić coś, co spowoduje, że ten człowiek stanie się szczęśliwą istotą, czy nawet jakoś wymusić, wcisnąć w człowieka dobro, wolność, prawdziwość, niesprzeczność. Istotą człowieczeństwa jest zatem według mnie OSOBISTE PRZEŻYWANIE TEGO, KIM SIĘ JEST.
Nie da się być za kogoś/w zastępstwie kogoś, czuć za kogoś, wybierać w sposób wolny za kogoś. Twoje uwagi bowiem ja odczytuję tak, jakbyś widział cały ten układ Bóg - człowiek - istnienie trochę na podobieństwo mechanicznego układu, trochę tak jakby pewne rzeczy po prostu można było wobec człowieka zastosować, wlać w człowieka niczym paliwo do kanistra, albo do baku.
Ja uważam, że jedyną opcja jest to, że człowiek STANIE SIĘ jakimś/kimś, okazując swoje zdolności, moce wobec świata. Świat musi być właśnie taki niejednoznaczny, niepoukładany, z zagrożeniami, wyzwaniami, negatywnymi rzeczami, bo tylko na takim świecie człowiek się STANIE (w Biblii jest mowa o narodzeniu się ducha). Ten człowiek na start jeszcze nie jest tym człowiekiem, który może być trwale szczęśliwy.

Jest jeszcze opcja: nie być wcale.
Bo może (a na pewno wedle niektórych) Bóg, widząc ten ogrom cierpienia, jaki stał się na tym świecie, powinien się wycofać, uznać swoją porażkę wobec tego kusiciela, który ludzkość ogłupia od tysięcy lat, powodując, że człowiek nie rozpoznaje siebie, że nie umie być prawdziwym sobą - istotą piękną, godną miana dziecka bożego. Uznaniem tej porażki byłoby zwinięcie całego tego kramiku z ludzkością, uznanie iż jednak taki ogrom cierpienia nie da się nigdy i nijak zadośćuczynić, przechylić na drugą szalę - w stronę dobra i szczęścia. Bo tak wiele tego zła jest...
Tu można tylko powiedzieć: niektórzy mają nadzieję, iż nawet ten ogrom cierpienia w ostatecznym rozrachunku jakoś Bóg będzie w stanie przetworzyć w dobro, które okaże się znacząco przewyższające zło, jakie wcześniej się okazywało. Ale wiem, że to jest tylko nadzieja. Nie każdego na tą nadzieję jest stać, nie każdy ufa Bogu aż tak bardzo, aby postawić na tę opcję.
Rozumiem w kontekście tego cierpienia reakcję typu "skoro jest tak strasznie, to Boga nie może być". Rozumiem ją, bo nieraz sam tak czuję, że moja wiara w Boga jest jakby na przekór, jest nie tyle naturalnie wynikająca z osądu tego, co bym jakoś bezstronnie miał oceniać, lecz jest w tym rodzaj (w jakiś sposób trochę może nawet "heroicznego" - w sensie nie tyle dla mnie osobiście chwalebnym, co ilustrującym tę emocjonalną rozpadlinę pomiędzy odczuciami bezpośrednimi, a stanem, który się deklaruje, jakoś uznaje) zawierzenia. Każdy o tym zawierzeniu (bądź jego braku) decyduje osobiście. A przesłanki ku tej decyzji nie są stricte rozumowe. W tej decyzji jest coś więcej, niż wpływ rozumu, jest jakaś wola, wiara, odczucie. Więc rozumowo tego też nie jestem w stanie dobrze opisać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:01, 12 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Pytanie o sprawiedliwość układu/testu, jaki Bóg wyznaczył człowiekowi... :shock:
Trudne pytanie, bo nie znam wszystkich aspektów sprawy, w szczególności nie wiem, jak Bóg potraktuje dusze ludzi "po tamtej stronie". Mogę tylko Mu zaufać, że rzeczywiście mnie kocha, a więc nie rozstrzygnie niczego jakoś złośliwie, że będzie chciał, co tylko możliwe, rozstrzygnąć na moją korzyść. Na ile się da...


Na jakiej podstawie można zaufać komuś, kogo nigdy się nawet nie spotkało?
W nauczaniu Kościoła wiele mówi się o tym, że Bóg chce wejść z nami w relację, tylko problem jest po stronie człowieka, bo nie otworzył swojego serca, zamknął drzwi swojego życia Panu Bogu itd. Czyli całą odpowiedzialność za relację zwala się na człowieka. Ale nikt nie wyjaśnia, dlaczego Bóg robi wszystko żeby nie dać się rozpoznać.

Cytat:
Natomiast uważam, że wobec tej mocy, jaką włada Bóg są tez ograniczenia, które wynikają Z SAMEJ NATURY BYTU.


Są jakieś prawa/ograniczenia, które są "nad" Bogiem? Czyli Bóg musi się czemuś podporządkować?
Koncepcja Boga pociąga za sobą wiele intelektualnych problemów, które moim zdaniem podważają pewność istnienia Boga.

Cytat:
Tu docieramy do tej głównej różnicy między nami już bezpośrednio tego problemu - dla mnie niemożliwością jest coś w rodzaju "wlania w człowieka" szczęścia, dobra, sprawiedliwości, pokoju. Bóg nie jest w stanie ZA CZŁOWIEKA uczynić coś, co spowoduje, że ten człowiek stanie się szczęśliwą istotą, czy nawet jakoś wymusić, wcisnąć w człowieka dobro, wolność, prawdziwość, niesprzeczność. Istotą człowieczeństwa jest zatem według mnie OSOBISTE PRZEŻYWANIE TEGO, KIM SIĘ JEST.


Czemu wszyscy ludzie nie są z natury dobrzy, nie odczuwają silnej empatii i nie są opanowani?
Charakter nie jest kwestia wolnego wyboru, zależy od czynników genetycznych. Czytałem, że w przyszłości przeciętny inżynier genetyczny będzie w stanie zaprojektować człowieka o dowolnym charakterze. Więc, co za problem dla Boga, aby tak skonstruować od podstaw człowieka, aby z natury był dobry, szczęśliwy i sprawiedliwy? Odpowiednia konstrukcja mózgu plus odpowiednie warunki zewnętrzne i cel powinien być osiągnięty.

Poza tym, chyba się zgodzisz, że spokojnie można założyć, że większość ludzi, którzy się przewinęli w historii tego świata nie stali się dobrymi, szczęśliwymi, sprawiedliwymi. Tak więc i tak jeśli Bóg chce zrealizować swój cel (istnienie człowieka dobrego, szczęśliwego, sprawiedliwego) to będzie musiał w tym innym świecie popracować nad osobą człowieka, a więc i tak ingerencja Boga będzie konieczna, a więc człowiek sam z siebie nie wykaże się. Etap ziemski jest niewystarczający. Więc skoro ingerencja Boga i tak będzie potrzebna to wracamy do początku - Bóg mógł już na starcie odpowiednio stworzyć naturę człowieka plus odpowiednie dla takiej natury środowisko zewnętrzne.

Cytat:
Bo może (a na pewno wedle niektórych) Bóg, widząc ten ogrom cierpienia, jaki stał się na tym świecie, powinien się wycofać, uznać swoją porażkę wobec tego kusiciela, który ludzkość ogłupia od tysięcy lat


A ten kusiciel to skąd się wziął? Żadna rozumna istota nie może stać się zła tylko mocą swojej własnej woli. Tak przekonuje naukowiec Włodzisław Duch powołując się na: [link widoczny dla zalogowanych]
Bunt przeciwko Wszechmocnej Istocie i czynienie zła implikuje całkowity brak zarówno rozumu, jak i empatii. Obydwie te cechy nie są kwestią wolnego wyboru, za ich brak odpowiada Stwórca. Istnienie zła i diagnoza kondycji ludzkiej oparta na dotychczasowych rozważaniach teologicznych nie dają się pogodzić z tym, co wiemy o naturze ludzkiej. :think:

Cytat:
W tej decyzji jest coś więcej, niż wpływ rozumu, jest jakaś wola, wiara, odczucie. Więc rozumowo tego też nie jestem w stanie dobrze opisać.


Wiara wydaje się neurobiologom łaską posiadania odpowiednich genów. Dziś nauka może badać, czy predyspozycje do wiary są wrodzone, czy wiążą się ze specyficzną budową mózgu. Ciekawe i skomplikowane sprawy. :think:


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Nie 2:03, 12 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:28, 12 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.


[link widoczny dla zalogowanych]
Świat nie może być dobry. Świat jest jaki jest. My chcemy aby był dobry.

Myślę, że to może jednoczyć ateistow i teistów. My z jakiegoś niezrozumialego dla mnie powodu tego nie chcemy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:26, 12 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.


[link widoczny dla zalogowanych]
Świat nie może być dobry. Świat jest jaki jest. My chcemy aby był dobry.

Myślę, że to może jednoczyć ateistow i teistów. My z jakiegoś niezrozumialego dla mnie powodu tego nie chcemy.

Ale na czym właściwie owo "jednoczenie ateistów i teistów" miałoby polegać?...
Na tym, że po prostu jedni z nich zrezygnują ze swoich światopoglądów?...
A może na tym, że tylko zakopią to co w myśleniu dla nich jest ważne na dnie świadomości, nie deklarując tego nikomu, omijając kwestie dla nich niezwykle ważne, podstawowe, jako tabu?...
Którzy (czy ateiści, czy teiści) mieliby zrezygnować?... Dlaczego właśnie ci, a nie ci drudzy?...
Jak długo da się żyć w takim udawaniu, w którym ktoś, to co jest dla niego ważne permanentnie ukrywa?... A jeśli takie - trwające pewnie niejednokrotnie latami udawanie - tak komuś da w kość, że z tego dyskomfortu, poczucia nieadekwatności i zakłamania zacznie "wyłazić na wierzch" cała owa frustracja?...

Wg mnie jednoczenie ludzi na siłę ma bardzo ograniczony zakres skuteczności. Najczęściej sprowadzi się do wytworzenia tylko takich społecznych masek, sztucznych, niezgodnych z przekonaniami osobowości wystawianych na zewnątrz jako efekt dostosowania się społecznego.
Ja nie wierzę w skuteczność jednoczenia ludzi o wyraźnie odmiennych światopoglądach, choć wierzę w możliwość TOLERANCJI, czyli postawy polegającej na tym, że nie oczekując iż staniemy się jednością, zachowując własne przekonania, będziemy się starali omijać najbardziej drażliwe obszary wspólnego życia, dostosowywać się do jakiegoś stopnia, choć bez oczekiwania, iż różnice znikną. Możemy się jakoś szanować, lubić, przyjaźnić pomimo różnic.
U mnie w rodzinie i wśród znajomych mamy mieszaninę ateistów i teistów, ale akurat ten fakt różnic światopoglądowych najczęściej nie powoduje konfliktów. Nooo mamy takiego jednego, któremu co jakiś czas przychodzi silna potrzeba nawracania na ateizm, który wtedy zaczyna wytaczać (od lat te same) "działa" przeciw religii i wierze w Boga, ale to trzeba przetrwać, aż mu przejdzie. Pomniejsze próby sugerowania komuś zmiany światopoglądu się jeszcze zdarzają, ale nie ma to już istotnego wpływu na kontakty społeczne. Na co dzień jest więc nawet znośnie, bez konfliktów. A wręcz czasem może nawet fajnie jest, że ktoś porusza (o ile zachowuje przy tym kulturę) tematy, które prowokują do zastanowienia się nad swoim światopoglądem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:40, 12 Lut 2023    Temat postu:

Ty jak zwykle na NIE.

Czy ja coś napisalam o rezygnowaniu ze swojego światopoglądu.
Ja nie muszę rezygnowac ze swojego światopoglądu aby współpracować z teistami aby robić cos pozytywnego. Robiłam to niejednokrotnie w realu.

Może zaczniemy od tego aby rozmowa była bardziej przyjazna.

Ty musisz coś udawać aby komuś pomoc gdy Ciebie o to prosi?

Czy ratowanie ludzi w czasie wojny lub trzesienia ziemi wymaga rezygnacji ze swojego światopogladu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:58, 12 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Tu docieramy do tej głównej różnicy między nami już bezpośrednio tego problemu - dla mnie niemożliwością jest coś w rodzaju "wlania w człowieka" szczęścia, dobra, sprawiedliwości, pokoju. Bóg nie jest w stanie ZA CZŁOWIEKA uczynić coś, co spowoduje, że ten człowiek stanie się szczęśliwą istotą, czy nawet jakoś wymusić, wcisnąć w człowieka dobro, wolność, prawdziwość, niesprzeczność. Istotą człowieczeństwa jest zatem według mnie OSOBISTE PRZEŻYWANIE TEGO, KIM SIĘ JEST.


Czemu wszyscy ludzie nie są z natury dobrzy, nie odczuwają silnej empatii i nie są opanowani?

Właśnie z samej definicji opanowania to wynika.
Opanowanie - z definicji - jest utworzeniem relacji pan (coś nadrzędnego) - sługa (coś podrzędnego). Ten "pan" (tutaj w rozumieniu wyższych, bardziej świadomych sfer osobowości) musi się wytworzyć, musi jakoś powiązać te doświadczenia, jakie życie komuś przyniosło z celami działania, bieżącą sytuacją, rozumieniem. Życie jest właśnie konstruowaniem w sobie owego "pana", który będzie dalej postawą "opanowania".
I nie ma jak być inaczej!
To nie wynika z żadnego moralizatorstwa, czy jakiejś formy teologicznego chciejstwa, lecz z samej istoty świadomości.

Kruchy04 napisał:
Wiara wydaje się neurobiologom łaską posiadania odpowiednich genów. Dziś nauka może badać, czy predyspozycje do wiary są wrodzone, czy wiążą się ze specyficzną budową mózgu. Ciekawe i skomplikowane sprawy. :think:

Neurobiolodzy mogą sobie wyliczać korelacje pomiędzy jakimiś zewnętrznymi oznakami wiary religijnej z genami, czy budową mózgu. I pewnie nawet owe korelacje wyjdą im sugerujące jakiś rodzaj powiązań. Tyle, że będzie to rozmyte w populacji, obarczone licznymi uproszczeniami, redukcjami. Niektórzy powiedzą, że to "wyjaśnia" zagadnienie, ale samo to przekonanie wg mnie jest formą zredukowania oczekiwań poznawczych do sytuacji, w której ktoś zadowoli się wskazaniem korelacji z czymś tam. Można wykazywać korelacje pomiędzy ilością bibliotek na danym terenie i poziomem zanieczyszczeń. Czasem taka korelacja może okazać się względnie silna. Ale czy to będzie "wyjaśnienie" zjawiska zanieczyszczeń, gdy okaże się, iż bibliotek jest więcej tam, gdzie są większe zanieczyszczenia (bo ogólnie jest większa urbanizacja)?...
- Raczej nikt rozsądny tak nie będzie twierdził.
Nauka może zbadać te korelacje, ale jakiekolwiek poważniejsze wnioskowanie wg mnie szybko się tu wywali, choćby na przypadkach, gdy w różnych okresach życia ten sam człowiek (mający takie same geny) będzie raz osobą wierzącą, potem może ateistą, potem może znowu się nawróci na wiarę. Niektóre wnioski z tych korelacji będą do jakiegoś stopnia zasadne, ale też będą bardzo zgrubne. To, że ktoś nazwie je "wyjaśnieniem", to według mnie jest jego subiektywna ocena. Bo ja bym takiego rozumowania wyjaśnieniem (przynajmniej w akceptowalnym dla mnie stopniu) nie nazwał.

Kruchy04 napisał:
Bunt przeciwko Wszechmocnej Istocie i czynienie zła implikuje całkowity brak zarówno rozumu, jak i empatii. Obydwie te cechy nie są kwestią wolnego wyboru, za ich brak odpowiada Stwórca. Istnienie zła i diagnoza kondycji ludzkiej oparta na dotychczasowych rozważaniach teologicznych nie dają się pogodzić z tym, co wiemy o naturze ludzkiej. :think:

Jeśli empatię i rozum traktujemy jako coś, co się rozwija w człowieku, co daje się ukształtować przez tego człowieka w jakimś przynajmniej stopniu, to automatycznie znaczy, że człowiek tu MA SZANSĘ WEJŚĆ DO GRY ZE SWOJĄ SPRAWCZOŚCIĄ. Oczywiście układanka tu jest bardzo złożona, bo mówię tu nie tylko o jednym człowieku, nie tylko o wewnętrznych uwarunkowaniach, ale też społecznych, czy wręcz związanych z jakaś emanacją duchową (w którą ja wierzę), jednak ogólnie chyba można uznać, iż to nie jest tak, iż za wszystko odpowiada stan początkowy (a z nim odpowiedzialny byłby Bóg, który człowieka stwarzał), lecz wiele rzeczy dzieje się później.
Jeśli w ogóle mówimy o idei dobra i zła, to w tym układzie od razu niejawnie zakładamy wolność wyboru. Bo bez wolności te pojęcia dobra i zła nie mają sensu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5919
Przeczytał: 81 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:54, 12 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:

Ale czy to jest sprawiedliwe?

Tak, jest sprawiedliwe, a nawet miłosierne; gdyby było tylko sprawiedliwe to by czekał tylko wieczny ogień, zero szans.

Kruchy04 napisał:

Bóg jest Bogiem od początku.

Racja

Kruchy04 napisał:

Jego istnienie nie ma początku, bo to On jest początkiem wszystkiego.

Racja

Kruchy04 napisał:

Bóg nigdy nie zaistniał, bo istnieje odwiecznie.

Racja
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:46, 21 Paź 2023    Temat postu:

Fajne więc to wstawiam.
https://youtu.be/B8Y5L5qxfQE?si=ZpXc1E5RT4IX7ikj
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5919
Przeczytał: 81 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:00, 21 Paź 2023    Temat postu:

Jak pisał Stachura
Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:09, 21 Paź 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Maine klaine... znowu ściana tekstu.

To oferuję też wersję dla Ciebie - jednozdaniową:
stykając się z problemami życia, człowiek poznając siebie kształtuje swoją osobowość, a to uważam właśnie uważam za ów podstawowy cel, jaki stawia Bóg przed człowiekiem, gdy umieszcza go na owym łez padole.


Super...

Słowo Bóg zastąpę slowem Natura.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5919
Przeczytał: 81 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:32, 21 Paź 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Fajne więc to wstawiam.
https://youtu.be/B8Y5L5qxfQE?si=ZpXc1E5RT4IX7ikj

Jak zobaczyłem kanał, "Tyś się Ojcu Udał" to myśłałem najpierw że to jakiś chory (po filmie, który Kruchy pokazał), który uważa się nie udał, ale po obejrzeniu kilku filmów - ten Youtuber mówi całkiem rozsądnie:

choćby

Głupiego to i miło posłuchać [#40] Kochać życie?
https://www.youtube.com/watch?v=0q8qncIC_ss
nie widziałem wszystkich jego filmów, ale kilka które widziałem, są ciekawe i warte obejrzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin