Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co to znaczy, być sobą?

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:27, 16 Lip 2021    Temat postu: Co to znaczy, być sobą?

Pytanie - jak w tytule.
Pamiętam, że jeszcze za czasów PRLu nabyłem książkę o tytule "Jak być sobą?". Książka była napisana bodaj przez Rosjanina (choć pewien nie jestem tej nacji, bo wtedy ZSRR zawierało wiele republik) i była całkiem głębokim ujęciem sprawy człowieczeństwa, poszukiwania siebie. Wtedy niejedną ciekawa myśl stamtąd wyniosłem. Ale dziś już nie pamiętam, jakie to konkretnie były myśli, bo mi tamte wspomnienia nakładają się na bieżące przemyślenia.
Spróbuję zatem jakoś bardziej po swojemu, tak od nowa ugryźć ten temat.

Zacznę od pewnej powszechnej ułudy w tej kwestii. Domyślnym, najbardziej pierwotnym, ale też niedojrzałym i dziecinnym sposobem na bycie sobą jest dla człowieka sytuacja, gdy obserwuje on, że spełniają się jego pragnienia i oczekiwania. Człowiek CZUJE SIĘ sobą, gdy udaje mu się to, co zamierzał, gdy wygrywa, gdy pokonuje przeciwników, zaś rzeczy idą bezapelacyjnie w dobrym kierunku. I wielu ludzi na tym poprzestaje - tak chce widzieć zagadnienie bycia sobą i tak je widzi. Problem w tym, że to podejście jest ułudą, jest właściwie dokładnie tym, co trzeba zmienić, przetransformować w coś znacząco innego. Ale z takim rozumieniem siebie właściwie wszyscy startujemy w życie.

Dlaczego jednak twierdzę iż po prostu spełnianie swoich pragnień nie jest ścieżką do bycia sobą, a właściwie to bardzo mocno owemu prawdziwemu byciu sobą zagraża?
- Odpowiedź wcale nie jest jakąś bardzo skomplikowana: dlatego, ze te pragnienia z jakimi startujemy w życie są nam dane z zewnątrz. One są z genów, z nacisku kulturowego, z wzorców, w których tworzeniu my niemal nie uczestniczymy. Noooo może trochę je modyfikujemy na koniec, jednak są to co najwyżej kosmetyczne dodatki z nasze strony. To, co się nam narzuca, jako do realizacji (przynajmniej na początku życia) jest przez nas nie kontrolowane, jest rozkazem z zewnątrz, nie naszym,
Dopiero próby przeciwstawienia się tej presji narzuconych wzorców, refleksja nad nimi, przymierzanie się do ich sensu na różne sposoby zaczyna budować to, co jest z nas. Dopiero to, bo dopiero to tworzymy MY - działając NASZĄ REFLEKSJĄ, WOLĄ, ROZUMIENIEM.
Będzie zatem sobą dopiero wtedy, gdy się zbuntujemy przeciw temu, co narzucone. Przy czym oczywiście nie chodzi o bunt w sensie zrobienia dokładnie odwrotnie do tego, co ktoś sugeruje. Wręcz przeciwnie - zbuntować się trzeba WYŁĄCZNIE CZĘŚCIOWO. W jednych aspektach się buntujemy, w innych zostawiamy sugestię zewnętrzną. Z góry nie wiadomo, które wpadną do której kategorii. Bo na tym właśnie polega wolność, że z góry nie wiadomo, bo decyzja wolna to taka decyzja, która wyłania się dopiero po jej podjęciu, a nie miałaby być określona z góry. Dlatego postulat "bycia sobą" jest tożsamy z postulatem "bycia WOLNYM sobą".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:43, 31 Lip 2021    Temat postu: Re: Co to znaczy, być sobą?

Czucie się sobą, nie jest jednak byciem sobą. Przynajmniej nie jest byciem tym prawdziwym, docelowym sobą.
Czujemy się sobą, gdy jest nam po prostu przyjemnie, albo gdy coś nam się udało, co zamierzaliśmy. Ta przyjemność może być jednak krótkotrwała, okupiona czymś, co ostatecznie uznamy za przeciw nam - np. zniewoleniem nałogiem, utratą czegoś ważniejszego niż incydentalne przyjemne, czy satysfakcjonujące doznania. Dobrze też czują się w danej chwili osoby beztroskie, nie stawiające sobie wymagań, biorące życie jak leci. Takie osoby jednak w istocie nie okazały się światu żadną mocą, nie wykazały znaczenia siebie, nie są kimś, kogo można byłoby szanować za ich wybitność.
W głębszym znaczeniu bycie sobą wymaga trudu, mocy intelektualnych i duchowych. Tak stajemy się tym BARDZIEJ ZAAWANSOWANYM SOBĄ.
Dlaczego bycie tym zaawansowanym sobą uważam, ze lepsze niż owe incydentalne odczucia bycia sobą, oparte o beztroskę i obniżenie wymagań, jakie sobie stawiamy?
- Przede wszystkim dlatego, że ten zaawansowany ja, ten który swoją duchowość i intelekt w trudzie wybudował, ma coś na co da się wskazać - właśnie na to wybudowane. Budowniczy wieży, ten który wieżę wybudował będzie dla swojej społeczności "budowniczym wieży". Każdy w tej społeczności zna tę wieżę, a dalej osobę do czegoś jest w stanie dowiązać. Osoba, która niczego w życiu nie wybudowała, jest nieokreślona, jest niejako do zapomnienia, bo te atrybuty, jakie dostała na start, może i zachowała, lecz nie dokładając nic od siebie, pozostała tylko tym, czym JĄ UCZYNIONO. Ona nie jest sobą, bo jest tym, co dostała od kogoś, ktoś inny jest tu głównym rozgrywającym, ona sama jest nikim.
W Biblii jest, niezwykle kluczowa dla zrozumienia sensu chrześcijaństwa, przypowieść o talentach. Dla mnie sam fakt zapisania tej przypowieści jest niejako dowodem, że Biblia nie jest jakąś prostą bajdą, lecz BARDZO GŁĘBOKĄ REFLEKSJĄ KOGNITYWISTYCZNĄ, OPOWIEŚCIĄ O SENSIE CZŁOWIECZEŃSTWA.
W przypowieści o talentach potępiony jest sługa - czyli człowiek, który nie pomnożył talentów jakie dostał. Nie jest powiedziane dlaczego właściwie to miałoby być takie złe. Pierwszy odbiór tej przypowieści jest (przynajmniej u mnie tak to było) powiązany z odczuciem pewnej konfuzji, dyskomfortu psychicznego - oto sługa, który się tak bał, że nic ze swoim talentem nie zrobił, został tak okrutnie potraktowany, że wyrzucono go w ciemność. A przecież każdy prawie go rozumie, każdy prawie się boi, wolałby nie ryzykować, gdy nie trzeba. Dlaczego bierność została potraktowana w tak dyskredytujący sposób?... Czy czasem nie gorsi są ci, co ryzykują w tym życiu, narażając przy okazji życie, zdrowie, zasoby nie tylko swoje, ale i innych ludzi?... Czy nie gorsi są mordercy i złodzieje? Cóż takiego złego jest w człowieku o wrażliwej naturze i gołębim sercu, który nie chce ryzykować w życiu?... :shock:
Ta przypowieść jednak stawia sprawę człowieczeństwa tak, że rozwój (intelektualny, duchowy) jest obowiązkiem niezbywalnym.
Pomimo ryzyka, człowiek ma obowiązek próbować, starać się, nie być gnuśnym!
W przeciwnym wypadku będzie NIKIM, będzie istotą śmieciową. Istotą do wyrzucenia, do spalarni...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 21:06, 31 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin