Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego grymaszę, gdy się prawdę określa słowem absolutna?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:17, 14 Lut 2024    Temat postu: Dlaczego grymaszę, gdy się prawdę określa słowem absolutna?

Jestem przeciwnikiem używania określenia "absolutna" w odniesieniu do idei prawdy. Przy czym moje argumenty tu są dla wielu pewnie nieoczywiste.
Nie grymasiłbym na to określenie, gdybym skądś wiedział, że osoba go używająca, rozumie sprawy we właściwy sposób. Bo przyznaję, iż jest taki sposób potraktowania idei prawdziwości, który jest poprawny, a do tego, zawiera w sobie też znaczenia, które pasują do idei absolutności. Problem w tym, że TYPOWE ROZUMIENIE słowa "absolutny" w kontekście prawdy ZNACZNIE CZĘŚCIEJ PROWADZI DO BŁĘDÓW, niż do poprawnego rozumienia idei poznania i sensu.
Typowo, gdy ktoś używa (często z naciskiem emocjonalnym, emfazą) określenia "bo prawda jest absolutna", to spodziewam się takich dalszych jego reakcji, wyrażonych np.:
- prawda jest absolutna, czyli jest jedna, a zatem to, co ja mówię, jest prawdziwe (co się sprowadza do tego, że dana osoba wierzy w to, co mówi) ostateczne i tylko ja mogę mieć tu rację.
Niby słuszny wniosek - jeśli się przyjmie, że prawda jest absolutna i jedna. Jeśli uznajemy w ten sposób, a do tego już mamy na tę prawdę dobrego kandydata, to przecież nie ma sensu szukać dalej... :shock:
W taki oto sposób, przy tym (wg mnie toksycznym, wadliwym) rozumieniu, idea prawdy absolutnej staje na straży ignorancji tych, którzy pierwszy lepszy pomysł na opis danego problemu, zaczynają traktować jako coś, co nie podlega dyskusji.
Tymczasem...
Jeśli już w jakimś sensie prawda może być "absolutna", to jedynie w sensie bardzo odległym od ludzkiego rozumienia. Absolutną może być jedynie jakaś prawda boska, idealna, nieskończenie oddalona od tego, co ułomny ludzki umysł sformułować potrafi przy tym, jak sobie rzeczywistość wyobraża, albo nawet słowami opisuje.

Tu niejeden powie: ale to nie tak! Prawda jest "absolutna" w tym sensie, że jest sama tą rzeczywistością! A więc skoro rzeczywistość jest niesprzeczna i określona, to ona musi być jedna.
- Tu dotykamy jednej WIELKIEJ NIEKONSEKWENCJI EPISTEMICZNEJ, która znamionuje ludzi myślących potocznie, unikających głębszego przyjrzenia się problemowi niesprzecznego, konsekwentnego traktowania przez siebie pojęć. Ludzie często nie zauważają, że tym samym słowem określają znacząco różne byty myślowe, a potem CHAOTYCZNIE mieszają raz jedno, raz drugie podejście. I tak jest w tym przypadku, gdy ludzie
- z jednej strony traktują prawdę (absolutną), jak niedościgły ideał - niepoznawalną w KOMPLETNOŚCI żadnym ludzkim umysłem samą rzeczywistość.
- a z drugiej strony za chwilę użyją sformułowań "powiedziałem prawdę", albo "tam napisano prawdziwe rzeczy".
A to są zupełnie różne, na dodatek SPRZECZNE WZAJEMNIE PODEJŚCIA. Prawda, którą ktoś powiedział, to była zawsze prawda cząstkowa, kontekstowa, wyizolowana z całości rzeczywistości. Ona więc NIE JEST SAMĄ RZECZYWISTOŚCIĄ. Jest co najwyżej wybranym aspektem tej rzeczywistości potraktowanym jako słuszny w kontekście wybranego kryterium, subiektywnie określonego celu poznawczego. Nieco zmieniając kontekst, pytając o lekko zmieniony aspekt sprawy, dostaniemy jako "prawdziwe" już inne sformułowania. Dodając dodatkowe fakty do opisu, dostaniemy też nie mniej prawdziwe (a może bardziej, bo dokładniejsze) nowe sformułowania. Co przeczy przecież temu, że tamto sformułowanie wyrażało "jedną prawdę". Bo skoro mamy nowe sformułowane, inne niż poprzednie, a ono też jest "prawdziwe", to znaczy, że mamy już dwie "prawdy".

I rozsądny, spójnie rozumujący interpretator o tym "nie zapomina". Piewcy absolutności prawdy są po prostu niekonsekwentni w swoim stawianiu spraw. Raz w danej sprawie przyjmą jakąś wersję jako "prawdę", za chwilę przyjmą inną, która też będzie "prawdziwa", ale będą wypierali to, że przyjęli DWIE RÓŻNE interpretacje, będą się upierali, że wciąż "prawda jest absolutna i jedna". Czyli dla nich jest tak, a jednocześnie jest na odwrót, a to też "będzie prawda".

W swojej intuicji oczywiście piewcy prawdy absolutnej tę niekonsekwencję będą tłumaczyli. Zapewne te różnice zamiotą pod dywan pod pretekstem ich nieistotności. Ale owa nieistotność owych różnic - czy sama jest stwierdzana jakimś twardym sposobem, czymś niezaprzeczalnym?...
- Oczywiście, że nie! To, co jest "istotne" a co "nieistotne" piewcy prawdy absolutnej po prostu stwierdzą, inaczej mówiąc, ogłoszą to, opierając się na własnej intuicji, czyli ich chciejstwie. A podobno idea prawdy absolutnej miała z owym chciejstwem najbardziej walczyć... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:44, 16 Mar 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Typowo, gdy ktoś używa (często z naciskiem emocjonalnym, emfazą) określenia "bo prawda jest absolutna", to spodziewam się takich dalszych jego reakcji, wyrażonych np.:
- prawda jest absolutna, czyli jest jedna, a zatem to, co ja mówię, jest prawdziwe (co się sprowadza do tego, że dana osoba wierzy w to, co mówi) ostateczne i tylko ja mogę mieć tu rację.
Niby słuszny wniosek - jeśli się przyjmie, że prawda jest absolutna i jedna. Jeśli uznajemy w ten sposób, a do tego już mamy na tę prawdę dobrego kandydata, to przecież nie ma sensu szukać dalej... :shock:
W taki oto sposób, przy tym (wg mnie toksycznym, wadliwym) rozumieniu, idea prawdy absolutnej staje na straży ignorancji tych, którzy pierwszy lepszy pomysł na opis danego problemu, zaczynają traktować jako coś, co nie podlega dyskusji.

Powyższe sformułowanie i cały opis z poprzedniego posta nie jest jedynym powodem, dla którego nie lubię określania idei prawdy przymiotnikiem "absolutna". Drugim powodem, właściwie to chyba nawet głębszym od strony filozoficznej niż powyższy, jest inna domyślna, choć nieuświadamiana i nierozliczona sugestia, z użyciem tego słowa przyjmowana. Chodzi mi o przekonanie, dana prawda ma tylko jedną instancję - jedną właściwą, a wszystkie inne są oczywiście błędne, fałszywe. Ludzie taką sugestię przyjmują w swoim przekonaniu, a w realnym życiu później...
KOMPLETNIE JĄ IGNORUJĄ, stosując w praktyce jej zaprzeczenie!


Wielu będzie się zarzekać, rzucać gromy na tych, co twierdzą inaczej, że przecież "prawda jest jedna i absolutna", po czym okaże się, że W TEJ SAMEJ SPRAWIE raz "prawdą" nazwą swoje określenie A, potem też "prawdą" będzie określenie B, C, D...
Zadziwiające jest, jak bardzo niekonsekwentni są ludzie względem własnych deklaracji. Przecież, gdyby rzeczywiście prawda była tylko jedna, to istniałoby wyłącznie jedno sformułowanie poprawnie ją opisujące. Wtedy nie wolno byłoby w takim sformułowaniu zamienić nawet jednego słowa, nawet jednego przecinka, aby nie wejść w obszar fałszu. Bo jak coś jest jedno, to jest jedno! Kropka! Nie ma odwołania!
Tylko że "potoczna logika ludzi" jest właściwie nielogiczna. Jesteśmy - jako ludzie - przyzwyczajeni do tego, że bardziej zwracamy uwagę na intencje niż na to, co tak ściśle logicznie wyrażają nasze słowa. Więc osoba, która będzie uparcie broniła tezy, że prawda jest zawsze jedna i absolutna, już za chwilę zadeklaruje coś, bo będzie dokładnie przeciwne tym jej stwierdzeniom, bo uzna, iż teraz już ma inną intencję, że przecież tu się kontekst zupełnie zmienił, więc wolno jej nazwać tę samą prawdę (!) inaczej, opisać ją często od zupełnie innej strony, zwracając uwagę na zupełnie inne aspekty, czasem w jakimś stopniu sprzeczne z poprzednimi deklaracjami. Ale taka osoba nie będzie w tym widziała niczego niewłaściwego, czy nielogicznego.
Ja nie godzę się na takie zgniłe kompromisy, w których moja intencja miałaby dowolnie sobie podporządkowywać logikę. Logicznie każde nowe sformułowanie opisu czegoś, jeśli którekolwiek (poprzednie, czy następne) miałoby być uznawane za "prawdziwe" domagam się od swojego rozumowania spójności, czyli ZDECYDOWANIA SIĘ, która z opcji jest tą właściwą.
Tylko czy jakiekolwiek sformułowanie o czymkolwiek w takim razie zasługuje na to, aby uznać je za to wyróżnione jedno jedyne w całym Wszechświecie, w całej logice, we wszystkich sposobach nazywania spraw, a nic lepszego od tego nie miałoby być możliwe do sformułowania?...
- Moja intuicja mi podpowiada, że żadna aktualna forma określania spraw nie jest na tyle doskonała w sensie absolutnym, aby ją wyróżnić jako coś po wszelkie czasy ostatecznego. Najczęściej (o ile w ogóle nie zawsze) jest możliwość podania sformułowania na temat danej sprawy, które w stosunku do wcześniejszego (tego, które chcielibyśmy może uznać za "absolutne") byłoby może precyzyjniejsze, może używające nowych, lepszych pojęć, może uzupełnione o nowe okoliczności, fakty. Opisać daną sprawę lepiej praktycznie zawsze się da. Pod jakimś względem (!) można stary opis zawsze poprawić - choćby np. dodając powiązania do nowych sytuacji, jakie powstały już po stworzeniu wcześniejszego opisu.
Poza tym - ów WZGLĄD, ten punkt widzenia, pod jakim widzimy sprawę, nie jest przecież absolutny, wybieramy go subiektywnie, zwracając uwagę na to, co MY SAMI CHCIELIBYŚMY wyróżnić naszym opisem. Podobnie jak fotografia sceny zrobiona pod jednym kątem, z jednego kierunku nie anuluje prawdziwości i poprawności fotografii wykonanej z innego kierunku, tak i opis biorący pod uwagę jakieś tam priorytety, na co chcemy zwrócić uwagę nie czyni jakoś fałszywym opisów co innego akcentujących. Wszystkie te opisy będą w jakiś tam sposób "prawdziwe".
No i jeszcze dochodzi ta sprawa, że język jest nieprecyzyjny. Więc jak można "prawdę absolutną" wyrazić nieabsolutnym, rozmytym, często mocno skonfliktowanym w swoich intencjach i znaczeniach mówionym językiem?...

Tu zwolennicy absolutności prawdy zwykle wskazują, iż im o co innego chodzi w idei prawdy - oni "prawdą" chcieliby określać nie opisy, nie sformułowania na temat rzeczywistości, lecz tę "rzeczywistość samą w sobie". To ta rzeczywistość sama w sobie (nazywana dodatkowo "prawdą") jest przecież jedna jedyna, niepodważalna, czyli "absolutna". Ten kierunek obrony absolutności prawdy jednak ma z kolei inne wady, z których nie wiadomo jak mielibyśmy wybrnąć. Pierwszą wadą jest wyraźna niezgodność z językowymi kontekstami, wyrażeniami, gdzie funkcjonuje najczęściej idea prawdy jako w sformułowaniu: X powiedział prawdę. Albo: Y nie mówi nam całej prawdy.
Te stwierdzenia jawnie odnoszą się do tego, że PRAWDĘ MÓWIMY, prawda, jest kategorią odnoszącą się do słów, deklaracji. Klasyczna definicja prawdy też "prawdę" wiąże ze zgodnością z rzeczywistością, a nie nazywa "prawdą" samą rzeczywistość.
Z żadnym ze znanych mi piewców absolutności prawdy nie byłem w stanie uzgodnić metody na rozwiązywanie owych niekonsekwencji, które ujawniają, że PRAKTYCZNIE NIEMAL ZAWSZE IDEĘ PRAWDY ODNOSIMY DO DEKLARACJI, a nie do rzeczywistości samej w sobie. W takiej sytuacji chyba wypadałoby się zdecydować!
Nie można (zachowując logikę) siedzieć okrakiem na barykadzie i nazywać "prawdą" raz rzeczywistość samą w sobie, za chwilę sformułowanie o rzeczywistości, której jest jawnie bytem z przestrzeni opisów, sformułowań, a nie okoliczności, faktów, materii, a na koniec jeszcze utrzymywać, że to wszystko jest "jedno", czyli że to jest to samo. No nie jest to samo! Nie róbmy sobie wody z mózgu!
Logika zabrania definiowania czegoś na wyraźnie odrębne sposoby, a dalej jeszcze przekonywania, że to jest to samo, że definicja jest jedna i ta sama. Bo gołym okiem widać, że mamy tu wyraźne odrębne podejście do budowania znaczeń do słowa "prawda". Dlatego, aby nie być sprzecznym ze sobą, nielogicznym, wypadałoby się zdecydować na jakieś wyklarowanie całej tej sytuacji. Bo mając de facto dwóch kandydatów (kto wie, czy bliższe przyjrzenie się kontekstom nie wyłoni jakiegoś jeszcze innego sposobu użycia tego słowa). To klarowanie dałoby się poprowadzić dwoma drogami:
- albo należałoby bronić do końca idei jednego rozumienia słowa "prawda", a wtedy wypadałoby się zdecydować, czy "prawdziwy" jest opis, czy "prawdą jest rzeczywistość", ale potem NIE UŻYWAĆ innych niż te wybrane kontekstów w sformułowaniach
albo
- można rozdzielić owe znaczenia jawnie, używając dodatkowych określeń precyzujących. W tym drugim przypadku mielibyśmy osobno "prawdę sformułowań" i osobno "prawdę rzeczywistości", a potem traktować należałoby je w wypowiedziach odrębnie, właściwie to uznać je za osobne pojęcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2187
Przeczytał: 173 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:22, 16 Mar 2024    Temat postu:

A jakbyś ocenił to, co mówi ksiądz Oko:
https://youtu.be/bESv5H6HLVQ?si=41Cxl-P6JbXhRjoO

Chodzi mi o to, co mówi szczególnie od 4 min. do 8:40min.
On przekonuje, że źle się to dla człowieka kończy, jak człowiek w swoim życiu neguje prawdę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:23, 16 Mar 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
A jakbyś ocenił to, co mówi ksiądz Oko:
https://youtu.be/bESv5H6HLVQ?si=41Cxl-P6JbXhRjoO

Chodzi mi o to, co mówi szczególnie od 4 min. do 8:40min.
On przekonuje, że źle się to dla człowieka kończy, jak człowiek w swoim życiu neguje prawdę.

Ten ksiądz używa jeszcze innego rozumienia przymiotnika "absolutna" w kontekście idei prawdy; używa go jako przeciwieństwo ignorowania niepodważalnych faktów, myślenia życzeniowego, racjonalizowania sobie obrazu świata pod kątem własnych pragnień i oczekiwań. Z samą tą treścią, którą ksiądz Oko tu prezentuje, czyli że błędem jest wypieranie faktów, niepodważalnych okoliczności, czy interpretacji w imię jakiejś tam osobistej ambicji, czy wygody mentalnej oczywiście się zgadzam. A mimo to dalej uważam, że opieranie tej myśli o obronę połączenia słowa prawda z przymiotnikiem "absolutna" jest niefortunne, mylne, wprowadzające więcej szkód niż pożytku.

Ale ogólnie dobrze, że ten wątek się pojawił w kontekście tego, co wcześniej pisałem. To naprawdę należało wyjaśnić, bo chyba w tym tkwi przyczyna, dla której tak wielu ludzi, nawet pomimo tych (wg mnie też niepodważalnych, kluczowych) okoliczności, jakie przedstawiałem we wcześniejszych postach, upiera się, aby uznawać połączenie "prawda absolutna" za coś niezbywalnego, cennego.
Gdybym miał jakoś zdiagnozować intencje owych osób, to z grubsza następująco: niektórym ludziom się wydaje, że dodając mocny przymiotnik do określenia (tutaj jest nim właśnie przymiotnik "absolutna") jakoś (magicznie?...) zabezpieczymy daną ideę przed błędami jej zastosowania. Tutaj w myśl owej intencji niektórym się wydaje, że jak do rzeczownika "prawda" dodamy "absolutna", to tym samym te racjonalizacje, wypierania faktów i okoliczności użytkownikom wyperswadujemy. Oto rzekomo, wiedząc, że prawda "jest absolutna", taki ktoś, kto neguje to co ewidentne, niepodważalne, miałby sobie pomyśleć pewnie, coś w stylu: ojej... przecież prawda nie jest relatywna, tylko absolutna; więc ja już nie będę wypierał tego, co mi się wypierać by chciało...
Uważam, że tak ludzie, broniący "absolutności" prawdy sobie z grubsza w gruncie rzeczy myślą (wnioskuję o tym z licznych kontekstów z rozmów z ludźmi, którzy właśnie tego przymiotnika w kontekście idei prawdy bronią). Wierzą, że jak użyją słowa "absolutna" w kontekście prawdy, to to słowo będzie niczym strażnik, niedopuszczający do myślenia życzeniowego i fałszującego. Ale to wg mnie jest naiwne, złudne myślenie. Ludzie racjonalizują swoje uznania, postawy wcale nie dlatego, że w ich głowach wytworzyła się idea relatywizmu prawdy. Wręcz twierdzę, że ktoś taki, kto w ogóle sobie stawia problem relatywizmu prawdy, już przynajmniej STAWIA PYTANIA, już myśli, a więc właśnie on prędzej zabezpieczy się przed tą postawą, którą uważam za główny motor fałszowania faktów uznania i myślenia życzeniowego. Tym motorem jest bowiem BRAK DYSCYPLINY ROZUMOWANIA I SKŁONNOŚĆ DO DAWANIA PRIORYTETU EMOCJOM, PRAGNIENIOM, ABY COŚ BYŁO TAK, JAK SOBIE TEGO ŻYCZYMY. Osoba, która tak życzeniowo myśli "nie przestraszy się" dołączonego do słowa "prawda" przymiotnika "absolutna" i nie zrezygnuje z tego powodu z życzeniowego myślenia. To nie tak to w psychice, emocjach, umyśle działa!

Więcej!
Uważam, że forsowanie przymiotnika "absolutna" w kontekście prawdy raczej...
przyzwyczaja ludzi do fałszowania sobie rzeczywistości, niż chroni przed tym fałszowaniem!

Jak to działa?...
- Działa to poprzez doprowadzenie do sytuacji, w której coś trzeba decydować, pomimo tego, że wymagania są sprzeczne, uniemożliwiają podjęcie decyzji, która je wszystkie wypełni. Tu dotykamy ogólniejszego problemu, związanego z pytaniem: jak psychika człowieka reaguje na postawienie jej przed przymusem wykonania czegoś niemożliwego?
Gdyby ktoś nam przystawił pistolet do czoła i powiedział: to teraz wykaż, że 2+2=5, to pod taką presją pewnie szybko wymyślilibyśmy jakiś wykręt, jakieś kłamstwo, w ramach którego by nam się rzeczywiście powyższa fałszywa równość "zgodziła". Pewnie doszukalibyśmy się jakiegoś dodatkowego warunku, rzekomo nieuwzględnionego w oryginalnym rozumieniu równania, który np. zezwala nam w znaku dodawania umieścić dodatkową jedynkę, dodawana do wyniku, albo może uznalibyśmy, że piątka, powstaje z normalnie wyliczanej arytmetycznie czwórki przez "dodanie procentu". Wykręty można by mnożyć, bo sposobów na fałszowanie da się wymyślać właściwie dowolną liczbę. Jak to ma związek z ideą absolutu?
- Ma związek taki, że idea absolutu jest dla człowieka po prostu niedostępna, jest abstrakcją, jest czymś "z innej planety". Jak coś jest z innej planety, to umysł łatwiej znajdzie sobie usprawiedliwienia, aby uznać, że "na tamtej planecie jest trochę inaczej niż u mnie, a więc obowiązywać może to, co mi jest wygodne...". Praktycznie idea absolutu jest zbyt "kosmiczna", zbyt nieweryfikowalna, zbyt przesadzona w stosunku do realiów, aby umysł nią operował w trybie kontroli. Idea absolutu jest z kategorii "tu rządzą odrębne prawa". A tam, gdzie prawa tak w ogóle są odrębne, to przecież nie wiemy, czy czasem tam nie jest tak, jak nam to by życzeniowo pasowało... W takim razie mamy powód usprawiedliwiać swoje życzeniowe traktowanie idei prawdy. I to właśnie wtedy, gdy zastosujemy (nadmiarowo) ten przymiotnik "absolutna".

Podsumowując - choć zgadzam się z intencją księdza Oko, że życzeniowe myślenie i zakłamywanie faktów jest błędem i grzechem umysłu, to związanie zabezpieczania się przed tym błędem z zastosowaniem przymiotnika "absolutna" jest wg mnie nieskuteczne, niecelowe. Właściwie jest PRZECIWSKUTECZNE.

PS.
Zdaję sobie sprawę, że ledwie musnąłem temat, który w istocie jest moim "konikiem" od lat, a który związany jest z pytaniem: jak typowo ludzki umysł FUNKCJONALNIE TRAKTUJE pewne konstrukcje językowe?
Tu właściwie należałoby napisać całą książkę o mechanizmach naiwnego myślenia, życzeniowego traktowania języka, zafałszowywania przekonań w trybie podświadomym, półświadomym. Tutaj omówiłem (i to też właściwie bardzo pobieżnie, ledwo wprowadzając w temat) jeden przykład tego problemu CO NAPRAWDĘ NASZ UMYSŁ ZROBI, gdy zetknie się z takim, a nie innym określeniem jakiejś idei, okoliczności. Twierdzę, że umysł REALNIE REAGUJE ZNACZĄCO INACZEJ, niż to się zdaje ludziom w ich prostym wyobrażeniu i intencjach. Ale to jest bardzo szeroki temat...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:57, 16 Mar 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2187
Przeczytał: 173 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:27, 16 Mar 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Gdybym miał jakoś zdiagnozować intencje owych osób, to z grubsza następująco: niektórym ludziom się wydaje, że dodając mocny przymiotnik do określenia (tutaj jest nim właśnie przymiotnik "absolutna") jakoś (magicznie?...) zabezpieczymy daną ideę przed błędami jej zastosowania.


Mnie też wydaje się, że ci, którzy są przekonani, że żyją w ramach jakiejś "prawdy absolutnej", trochę sami robią to przed czym przestrzegają, czyli robią to na co zwróciłeś uwagę, że myślą życzeniowo, racjonalizują sobie poznanie pod kątem własnych pragnień i oczekiwań.
Jest też w tym wszystkim chyba zaszyty w emocjach człowieka, jakiś lęk przed relatywizmem poznawczym, bo skoro nie wiadomo, jaka jest prawda to jak się odnaleźć w tym świecie, w co wierzyć, komu zaufać itd.

Bardzo ciekawy spór pomiędzy religijnym absolutystą, a człowiekiem niewierzącym jest w poniższej debacie:
Cytat:
ponieważ nikt nie funkcjonuje na takiej zasadzie, której żąda Stanisław: 'ja muszę mieć logiczną pewność, że to co myślę, to co robię, że to co działam, to co poznaje, jest na pewno z pewnością prawdziwe'. Nikt z nas tak nie działa, nikt z nas tak nie funkcjonuje. Ludzie obstawiają, że świat będzie mniej więcej cały czas taki sam, że prawa przyrody się nie zmienią, że sprzęty nie zawiodą, że relacje między ludzkie się nie zmienią, że uczelnia, na którą idę studiować mnie wykształci dobrze, że idę do pracodawcy do pracy i on mnie nie oszuka. Ludzie funkcjonują w warunkach niepewności. Wszyscy mamy cele, wszyscy mamy problemy, osiągamy swoje cele, rozwiązujemy swoje problemy, używając metod i narzędzi, o których nauczyliśmy się, że działają. Jak nie działają to próbujemy czegoś innego i tyle. To jest sposób działania ludzi w realnym świecie, a nie w fikcyjnym świecie Stanisława, w którym do działania i myślenia potrzebna jest pewność. Nikt takiej nie ma i nikt takiej nie potrzebuje.

https://youtu.be/yM60J4n51io?si=aUpYnwnilf_s12mR
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:52, 16 Mar 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Jest też w tym wszystkim chyba zaszyty w emocjach człowieka, jakiś lęk przed relatywizmem poznawczym, bo skoro nie wiadomo, jaka jest prawda to jak się odnaleźć w tym świecie, w co wierzyć, komu zaufać itd.

Wręcz umysł chyba prowadzi sam ze sobą pewnego rodzaju grę psychologiczną. Umysł myśli sobie sam o sobie: jeśli sobie odpuszczę, jeśli będę życzeniowy, to zacznę kłamać, a to przecież nie o to chodzi. Więc powinienem się jakoś przymusić do zablokowania w sobie życzeniowości, pragnień manipulowania uznaniami spraw. Dalej umysł mieć pomysł na to przymuszeni się w postaci: jeśli nazwę tę prawdę, którą postrzegam "absolutną", to wtedy już "nie skusi mnie kombinowanie przy niej życzeniowością". Intencje wydają się być całkiem słuszne i zbożne...
Tylko czy te intencje nie są czasem naiwne?...
Umysł wg mnie nie dlatego zaczyna "kombinować życzeniami" przy prawdzie, że go ogarnął wredny relatywizm, ale dlatego, że POGUBIŁ SIĘ W SPRZECZNYCH INTENCJACH I PRZESŁANKACH. Najczęściej jest tak, że po prostu ten umysł nie umie sobie poradzić ze scaleniem jakichś tam sobie przeczących aspektów sytuacji - np. głęboko wierzy, że ktoś z jego rodziny nie może być złym człowiekiem (za cnotę i wartość uważa lojalność wobec rodziny), a tutaj np. wszystko (twarde fakty) wskazuje na to, że ten członek rodziny zachował się niegodnie. I wtedy nie da się połączyć w całość faktów z obrazem świata, w który ktoś głęboko wierzy, z którym się identyfikuje jako osoba. W takiej sytuacji użycie sformułowania "prawda jest absolutna" nie powstrzyma owej osoby przed racjonalizowaniem sobie faktów w celu wybronienia przed własnym osądem owego członka rodziny. Tu działają inne przesłanki i mechanizmy. Nikomu w tej sytuacji nie przyjdą do głowy rozkminy nad temat relatywizm, czy absolut prawdy, lecz będzie walczył zupełnie inny zbiór przesłanek, związany z poczuciem przynależności do rodziny, tożsamości, uczciwości względem siebie vs lojalności grupowej.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 21:53, 16 Mar 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin