Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego ludzie twórczy wiodą często samotne życie?

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35165
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:46, 09 Maj 2025    Temat postu: Dlaczego ludzie twórczy wiodą często samotne życie?

Odpowiedź na pytanie jest relatywne prosta - twórczość polega na wchodzeniu w obszary (mentalności, wiedzy), które są nowe (na tym twórczość polega, że się coś "tworzy", czyli nie powiela stare, znane innym, lecz konstruuje nowe rzeczy). A skoro ktoś działa w obszarze, w którym nikogo nie ma, bo znaczy, że działa sam. Czyli właśnie jest tu samotny. Potem już ta samotność wchodzi mu w krew, staje się sposobem na życie. Później już towarzyskość często takim osobom zacznie przeszkadzać, z racji na to, że się od niej odzwyczaili, a nie mają istotnego, emocjonalnie dla nich wartościowego powodu, aby jej bronić, przywracać w swoim życiu.
Ludzie twórczy wiodą często (nie jest to oczywiście 100% reguła) samotne życie, ale przy tym nie czują się samotni w tym sensie, że ich stan miałby im jakoś wyraźnie doskwierać.

Inaczej jest z odczuwaniem samotności przez ludzi, którzy w swoim życiu wciąż są zapatrzeni w swoje otoczenie społeczne, którzy wciąż procedują w sobie pytania typu: czy jestem akceptowany/a, lubiany/a, lepszy/a niż inni?... Tacy ludzie, jeśli nie mogą zaspokoić swojej potrzeby towarzyskości, będą cierpieli z tytułu rozdźwięku pomiędzy ich pragnieniami, a rzeczywistością ich życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35165
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:52, 12 Maj 2025    Temat postu: Re: Dlaczego ludzie twórczy wiodą często samotne życie?

Twórczość jest z reguły aktywnością CELOWĄ, WYRAŹNIE UKIERUNKOWANĄ. Od pewnego poziomu celowości w działaniu danej osoby, zaczyna się drenowanie aspektu myślenia i odczuwania niezbędnego do podtrzymywania poprawnych kontaktów społecznych.
Skupiając się na celu działania, z zasady filtrujemy swoje poczynania tak, aby skupić się na wyznaczonym kierunku aktywności, czyli będziemy blokować kierunki rozpraszające, przeciwne temu, co dostało silny priorytet. Tymczasem natura relacji międzyludzkich, związana z podtrzymywaniem więzi, zainteresowania innymi, obsługi sygnałów typu "widzę cię", "interesuję się tobą", "to, co teraz mówisz, właśnie do mnie dotarło", "chcę ci pokazać, że nie jesteś mi obojętny/a" itp. itd. - to wszystko oczywiście wymaga poświęcenia czasu, skierowania uwagi, która nie będzie wtedy poświęcona celowi wobec towarzyskości zewnętrznemu, czyli twórczemu.

Dobre samopoczucie nie powstaje na bazie takich samych odczuć u każdego jednakowo. Są ludzie o silnym zapotrzebowaniu emocjonalnym na poczucie więzi z grupą, z otaczającymi ich ludźmi, ale są też ludzie, którzy relatywnie dobrze czują się w samotności, którzy często wręcz czują dyskomfort wtedy, gdy zostaną zmuszeni do częstej wymiany tych setek drobnych sygnałów bycia w towarzyskiej wspólnocie. Właśnie ci mniej towarzyscy są często tymi bardziej twórczymi. Bo natura towarzyskości jest w pewien sposób leniwa, a także niekonstruktywna. Gdy się uśmiechamy do kogoś w reakcji na jego uśmiech ku nam skierowany, nie robimy tego z żadnym długofalowym celem, tylko wymieniamy tę drobną emocję, jaka się pojawia w relacji międzyludzkiej. Te wszystkie akty pozostawania w towarzyskiej wspólnocie, te drobne okazania więzi z kimś obok z zasady niczego trwałego nie tworzą, nie są obliczone na jakiś efekt długofalowy, lecz skupiają się na PODTRZYMANIU WIĘZI (niekiedy tej więzi przekształceniu), czyli ich celowość ogranicza się do bieżącej chwili, do stworzenia samego wrażenia, aby potem zapomnieć o tym drobnym akcie zainteresowania drugą osobą, zastępując go kolejnym aktem (może nieco innego rodzaju), a potem następnym i jeszcze następnym...

Natura relacji towarzyskiej jest niekonstruktywna i PREFERUJĄCA POWIERZCHOWNOŚĆ. Jeśliby ktoś zaczął silnie wgłębiać się w cel, powody, szczegóły, gdyby zamiast reakcji "zobacz, odczuj, zapomnij, tylko przeżyj krótkotrwałe wrażenie bycia razem", zaczął się dopytywać o podstawę dla użytego słowa, gdyby zaczął rozkminiać szczerość oddanego uśmiechu, domagać się uzasadnień i uściślenia względem tego, jak ktoś inny mu luźno o czymś zakomunikował, z intencją tylko potrzymania relacji, to by postąpił wbrew "logice układu". Tu bowiem nie o to chodzi, aby coś ustalać, do czegoś dociekać i dalej uzyskiwać jakiś długotrwały efekt poznawczy, czy twórczy, ale chodzi o to, aby TRWAĆ, CZUĆ KONTAKT, DOZNAWAĆ WRAŻEŃ PŁYNĄCYCH Z POCZUCIA WSPÓLNOTY.

Ale, jak to najczęściej bywa, mamy tu COŚ ZA COŚ.
Za towarzyskość w jakimś stopniu "płaci się" tym, że - patrząc z punktu widzenia trwałych osiągnięć - "tylko marnujemy czas". Spędzając godziny na wymianie uśmiechów, gestów, drobnych spostrzeżeń, które z zasady do niczego głębszego nie prowadzą, nie stworzymy żadnego dzieła, nie rozwiążemy żadnego konkretnego problemu. Towarzyskość jest z zasady "spuszczaniem czasu". I z tym trzeba się pogodzić.

Teraz jednie ludzi tej towarzyskości potrzebują bardziej, a inni mniej. Są ludzie bardzo potrzebujący tego poczucia więzi ze wspólnotą, ale są i tacy, dla których bycie w atmosferze intensywnej wymiany sygnałów towarzyskich z otoczeniem nie jest żadną przyjemnością, czasem jest wręcz wymuszaną na sobie postawą wbrew odczucia satysfakcji. Są ludzie, którzy kontakty towarzyskie odczuwają jako coś nieprzyjemnego, czego pragną raczej unikać, a nie je podtrzymywać. Są też i ludzie z przeciwnego bieguna, którzy bez poczucia więzi, wspólnoty z innymi ludźmi czują się psychicznie zdolowani - gnębi ich poczucie samotności, opuszczenia, wpadają w depresję. Pewnie większość ludzi ma profil psychiczny gdzieś pomiędzy skrajnościami, co oznacza, iż trochę tych doznań towarzyskich jest im potrzebne, ale w sytuacji nadmiaru takich doznań zaczynają się czuć zmęczeni, odbierają taki stan jako przykry.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35165
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:05, 12 Maj 2025    Temat postu: Re: Dlaczego ludzie twórczy wiodą często samotne życie?

Michał Dyszyński napisał:
Są ludzie o silnym zapotrzebowaniu emocjonalnym na poczucie więzi z grupą, z otaczającymi ich ludźmi, ale są też ludzie, którzy relatywnie dobrze czują się w samotności, którzy często wręcz czują dyskomfort wtedy, gdy zostaną zmuszeni do częstej wymiany tych setek drobnych sygnałów bycia w towarzyskiej wspólnocie.

W moim przekonaniu nie można powiedzieć, że któraś ze skrajnych postaw - czy w to w stronę silnej towarzyskości, czy w stronę skupienia się na pracy, twórczości, co przy okazji drenuje kontakty z innymi ludźmi - miałaby być dobra albo zła ze swojej natury. Oczywiście najnormalniej się czujemy z ludźmi o postawie w tym względzie bliskiej środka. Dla "średniaka" pod tym względem osoby bardzo mocno towarzyskie oczekujące częstego okazywania im zainteresowania, wymiany co chwila jakichś sygnałów obecności i zainteresowania będą się jawiły jako męczące, "wieszające się" psychicznie na kimś, zabierające temu komuś "oddech". Z drugiej strony dla tego średniaka z kolei osoba bardzo skupiona na twórczości, zaś stroniąca od kontaktów towarzyskich w imię "nietracenia czasu, który chcą poświęcać pracy twórczej", też będzie się jawiła jako mało atrakcyjna towarzysko, jako kiepski partner życiowy. Tacy "wiecznie nieobecni dla bliskich" skupieni na pracy mężowie (coraz częściej też żony), czy partnerzy będą zasypywani pretensjami z tytułu nieoferowania innym swojej bliskości, zainteresowania.

Z drugiej strony chyba idealne dopasowanie partnerów pod względem towarzyskości też nie zawsze musi być na dłuższą metę dobre. Pewne (ale niezbyt silne) różnice pod tym względem wprowadzają swoisty "ferment" w relacji, rozszerzają granice wolności. Bo tkwiąc w układzie zbyt stabilnym, nie rozwijamy się, co w końcu nieraz sprawi, że życie stanie się nudne, zatraci swój smak. Nieraz mówi się o psychologicznej zależności "przyciągania przeciwieństw". I tak chyba trochę jest, że nawet pewien rozdźwięk w relacji z drugim człowiekiem, jakaś postać zmuszenia się do przekraczania swoich stref komfortu służy rozwojowi człowieka. Oczywiście to działa, jeśli owe różnice między ludźmi nie są skrajne, bo w tym ostatnim przypadku dyskomfort robi się permanentny, czyli na dłuższą metę nie do zniesienia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:08, 12 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35165
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:19, 12 Maj 2025    Temat postu: Re: Dlaczego ludzie twórczy wiodą często samotne życie?

Sam mam chyba przesunięcie w stronę twórczości, od jakiegoś czasu nudzi mnie towarzyskość - przynajmniej w standardowej postaci. Jeśli lubię z kimś pogadać, to o czymś konkretnym - o problemie, o ważnym zdarzeniach, wymieniając analityczne podejścia do sprawy. Nie cierpię "rozmów o niczym", czyli wymiany uprzejmości, small toku itp. Nie rozumiem emocjonalnie potrzeby co niektórych, sugerujących wartości "bycia dla samego poczucia obecności drugiej osoby", takie bycie godzinami bez realizowania celu zewnętrznego postrzegam jako stratę czasu, przeciekania mi życia przez palce, a do tego jeszcze same te chwile, w których nie mogę się zająć czymś twórczym, bo muszę się rozpraszać na wymienianie sygnałów towarzyskich, odbieram jako przykre, męczące, inwazyjne wobec mojego dobrostanu psychicznego. Piszę o tym nie po to, aby się tu wyżalać, lecz aby zilustrować wywody przynajmniej jednym konkretnym punktem na skali, a przy okazji poruszyć aspekt odczuć pojawiających się, gdy dochodzi do napięcia pomiędzy potrzebami różnych osób we wzajemnej relacji.
Uważam, że pod tym względem można też się w jakimś stopniu zmieniać - można się nieco zmodyfikować psychicznie w stronę większego bądź mniejszego zapotrzebowania na kontakty towarzyskie, bądź na działanie w samotności i w skupieniu na zadaniach. Ale ten margines zmiany jest chyba ograniczony, bo genetycznie jesteśmy w jakimś stopniu zaprogramowani do bycia bardziej bądź mniej towarzyskimi z natury.

Ważne chyba tu jest też to, aby nie demonizować intencji osób, które są daleko od nas na skali towarzyskości. Osobie z natury mocno towarzyskiej postawa partnera, który jest skupiony na swojej pracy i niechętnie wymienia sygnały o byciu razem, którego męczą "puste gadaniny", który często woli aby dać mu spokój, będzie nieraz jawiła się jako niechęć, chłód emocjonalny, złe nastawienie. Z kolei osobie z natury bardzo twórczej, zadaniowej dziwnymi jawią się potrzeby kogoś, kto chce wciąż potwierdzać swoją relację względem innych ludzi, który pragnie chwil bycia razem, rozmowy o niczym, "robienia czegoś razem" bez bardziej dalekosiężnego celu. W przypadku silnych rozdźwięków pojawi się dylemat: czy jeszcze chcę być w relacji z kimś, kto ma wyraźnie inne niż ja potrzeby w zakresie generowania tych licznych aktów podtrzymania wzajemnej wzięzi, czy może mam tego kogoś dosyć i wolę się rozstać.
Warto tu zauważyć, że dodatkowy problem pojawia się wtedy, gdy osoba o silnej potrzebie kontaktów towarzyskich ma dodatkowo pewien rys "ostrości", gdy targają nią gniewne ucucia i frustracje. Wtedy towarzyskość takiej osoby często będzie przyjmowała agresywną postać - ona będzie przelewała na swojego partnera własne frustracje, lęki, zagubienie. I często będzie tak, że partnerowi trudno będzie wytrzymać z taką agresywną osobą, zaś samej tej agresywnej osobie trudno jest wytrzymać w samotności, bo wtedy nie ma ona szans na pozbycie się tej swojej frustracji, emocjonalnego nieuporządkowania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:29, 12 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin