Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dylemat potraktowania idei miłości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35397
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:32, 04 Cze 2025    Temat postu: Dylemat potraktowania idei miłości

Kolejny już raz zetknąłem się z myślą potraktowania idei miłości na sposób, który niestandardowo stawia sprawy - że "miłość" w ogóle nie jest uczuciem. Czym więc jest miłość, jeśli nie uczuciem?... - Oto (przynajmniej w jednym z ujęć) miałby być pragnieniem dobra dla tego, kogo miłością darzymy.

Kwestia jest wg mnie fundamentalna, jest pytaniem o samą naturę człowieczeństwa, sensu, etyki. Niniejszym zamierzam się tu w jakimś stopniu tą sprawą zająć.

Zacznę od postawienia stanowiska po mojemu:
Fundamentalnie nie zgadzam się z pomysłem potraktowania idei miłości, jako w ogóle niebędącej uczuciem.
Choć chyba trochę rozumiem część intencji osób, które pragną jakoś oddzielić miłość od uczuciowości (przynajmniej tej powierzchownie rozumianej). Bo, jeśli dobrze owe intencje odczytuję, to faktycznie prosta uczuciowa postawa, manifestującą się "motylami w brzuchu" i tylko pragnieniem kontaktu z drugą osobą, to chyba nie do końca jest "miłość", a nawet jeśli to jakaś tam miłość jest, to chyba w mocno ograniczonym sensie słowa. Niewątpliwie coś w tym jest, że warto byłoby postawić w wątpliwość ideę miłości rozumianą jako prostą uległość emocjom, które się pojawiają na bazie sekstu, erotyki, ale też na jako efekt bezwiednego przywiązania (także w kontekście macierzyństwa, opieki nad potomstwem). Jeśli nawet to w jakimś znaczeniu "miłość" jest, to chyba coś tu należałoby ważnego do tego dodać, a coś innego w tym poddać w wątpliwość. Ale czy należy tę tendencję podważania miłości jako uczucia posunąć aż do stopnia twardej i ostatecznej negacji?...
- Z tym już się nie zgodzę.
Dlaczego się nie zgodzę?...
- Przyczyny mojej niezgody są dość złożone. Na start jednak chciałbym zauważyć jedno: w pewnym ogólnym sensie wszystko, co nas mentalnie tworzy, przepelnia jest jakąś postacią uczucia!
Ja uważam, że nawet rozwiązywanie równań trygonometrycznych, czyli działalność typowo intelektualna, dla wielu ewidentnie oddzielona od emocji, od uczuciowości, w istocie na jakiejś formie uczuć wręcz polega. Rozwiązując problem czysto logiczny, matematyczny też czujemy, też podlegamy różnym frustracjom - choćby z tego tytułu, że np. nie wymyśliliśmy jeszcze rozwiązania. Myślenie wg mnie też jest formą odczuwania - nie ma twardej granicy pomiędzy myślą "czysto logiczną", a "myślą czującą". Rozwiązywanie równań będzie aktywnością, w której dzieje się wiele uczuć - czy to związanych z radością osiągania kolejnych etapów na drodze do celu, czy z przykrością związaną z napotykanymi trudnościami. Sam problem też dodatkowo stwarza swoje impulsy uczuciowe - na początku możemy się poczuć sfrustrowani sposobem jego postawienia, może nam sie spodobać (albo i nie) sformułowanie tego problemu, będziemy mieć skojarzenia z innymi podobnymi wyzwaniami intelektualnymi, co przywoła wspomnienia sukcesów i porażek z nimi związanych.
Jeśli zatem nawet doznania tak odległe od emocji więzi z kimś jak rozwiazywanie problemów matematycznych, zawiera w sobie aspekt uczuć, to chyba tym bardziej owe uczucie musi być obecne w postawieniu sobie kwestii dobra w działaniu, więzi z drugą osobą. Twierdzę, iż nawet jeśli uznajemy, że miłość jest związana z pragnieniem dobra dla "kochanej" osoby, to nie obędzie się to pragnienie bez aspektu odczuwania, emocji. To by było po prostu niewykonalne od strony mentalnej.
Albo też można sobie zadać pytanie: czy jakaś forma chłodnego emocjonalnie "czystego" pragnienia dobra dla kogoś jest aby na pewno tym, o co w miłości chodzi?...
- Bo ja uważam, że nie o to chodzi. W ogóle niejako "macamy" tę przestrzeń, ten kształt relacji z drugim człowiekiem swoimi uczuciami. To dzięki temu, że coś czujemy, jesteśmy w stanie różne aspekty sytuacji rozpoznawać, to dzięki empatii w ogóle DOWIADUJEMY SIĘ, CO DRUGA STRONA MOŻE PRAGNĄĆ, albo to, co ją uszczęśliwi, a co być może zasmuci. Usuwając uczucia z układanki w relację z drugim człowiekiem stracimy automatycznie coś w rodzaju "narzędzia poznawczego, budującego świadomość, co tu jest dobrem, a co nim nie jest".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin