Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hakowanie odpowiedzialności programową naiwnością

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:32, 06 Wrz 2023    Temat postu: Hakowanie odpowiedzialności programową naiwnością

Przypowieść o talentach/minach nieraz w myślach traktuję jako rodzaj "dowodu" (w moim osobistym rozumieniu, czyli po uwzględnieniu indywidualnych moich doświadczeń życiowych) na to, że Biblia jednak jest jakoś zesłana przez "kogoś z góry", a nie że jest tylko fantazją literacka grupy wyznających kolejnego z proroków w historii narodu żydowskiego. Bo (symboliczny) przekaz w tej przypowieści zawarty jest tak fundamentalny, tak ważny dla konstrukcji świadomości i sensowności w ogóle, tak bardzo wymagający wielkiej głębi rozumienia, że trudno jest mi sobie wyobrazić, iż jakikolwiek człowiek w tamtych (w sumie przecież dość prymitywnych) czasach ludzkości mógł na to wpaść. Ale to był tylko wstęp, właściwie dygresja...

Teraz spróbuję tu zająć się tą przypowieścią w nieco odmienny sposób niż wcześniej - wyłonić jej sens, który wydaje mi się nietrywialny. "Z grubej rury" myśl ujmując, w przypowieści o talentach/minach głównym przekazem byłoby:
Hakowanie odpowiedzialności, jaka ciąży na przebudzonej do człowieczeństwa świadomości za pomocą zaprogramowanej bierności w zakresie poszukiwania najbardziej poprawnych ocen i rozwiązań, jest pryncypialnie zabronione i nieskuteczne, jest formą grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, czyli grzechu, którego się nie odpuszcza.

Niestety, wydaje mi się, że w pułapkę mentalną polegającą na uległości pokusie hakowania odpowiedzialności wielu (także teistów, a może nawet szczególnie teistów) wpadło. Na czym owo "hakowanie" polega?
- Wyjaśnia się to, gdy przyjrzymy się katechizmowej (nie wiem na ile dzisiaj w pełni wspieranej przez KRK) definicji grzechu jako "świadome i dobrowolne złamanie przykazań" (boskich z Biblii, kościelnych, czy jakich tam jeszcze...). Mniejsza o samą klasyfikację, co jest grzechem, bo ważniejszy w tej frazie definiującej grzech jest sam początek, czyli słowa: świadome i dobrowolne.
Dorzucając do układanki wielki lęk przed potępieniem, a więc też samym zgrzeszeniem, można postrzegać sytuację świadomości, która boryka się z licznymi pokusami w swoim życiu jako bardzo trudną, bliską beznadziejności. Oto grzech czyha na każdym kroku!

Wniosek? - Przed grzechem dobrze byłoby się zabezpieczyć na wszystkie możliwe sposoby!
Pierwszy pomysł na to, jak do sprawy podejść, byłby oczywiście: no to nie należy grzeszyć. Niby proste...
Ale życie jest takie skomplikowane... W wielu sytuacjach po prostu trudno jest ustalić, co właściwie jest owym grzechem, bo w skomplikowanych sytuacjach potrafią się skonfliktować ze sobą dwa różne przykazania - np. czczenia ojca i matki i przykazania "nie kradnij" w sytuacji, gdy ktoś żyje w rodzinie złodziejskiej, a tu ojciec żąda uczestnictwa w "przynoszenia dochodu rodzinie" na sposób właściwy dla tej profesji (przykład jest może nieidealny, ale mam nadzieję, że inteligentny odbiorca skupi się nie tyle na jego jakości, co uznaniu samej opisywanej okoliczności). Skoro jest tak źle, że niekiedy grzeszenia, rozumianego jako konieczność wypełnienia wszystkich (!) przykazań nie da się często uniknąć, to pojawia się żywotna potrzeba jakiegoś zhakowania tego systemu, który może nas zniszczyć, nawet przy maksymalnych staraniach z naszej strony...
Pomysł na hakowanie definicji grzechu jest nie taki trudny do wykoncypowania - wszak jeśli grzechem jest czyn "świadomy", a do tego "dobrowolny", to "aż się prosi" coś z tym pokombinować. Pokombinować można zarówno z jednym, jak i z drugim słowem - warunkiem koniecznym dla grzechu, czyli należałoby tak sobie poustawiać swoje życie, aby pewne rzeczy "zrobiły się"
- nieświadome
- wymuszone przez coś zewnętrznego, a więc niedobrowolne.
I obie metody hakowania odpowiedzialności są powszechnie stosowane przez pewne grupy teistów (nie wszystkich teistów oczywiście!).

Hakowanie odpowiedzialności na nieświadomość
Aby zaprogramować sobie ("chroniącą" przed grzesznością) nieświadomość, ludzie (mniej lub bardziej to w sobie diagnozując) stosują ogólnie postawę separowania się od wiedzy, informacji, rozumienia. Zasadą jest wtedy "im głupszy, bardziej naiwny się okażę, tym mniej da się mnie oskarżyć o to, co zrobiłem". Dzieci mają taryfę ulgową przy karaniu, często w ogóle unikają odpowiedzialności. Więc "wystarczy być" pod względem rozumienia jak takie nieświadome dziecko, a już nie będziemy mieli winy. A jeśli tej naszej naiwności w życiu tak "troszkę pomagamy", to robimy tylko dobrą robotę, bo inaczej grozi nam potępienie.
Stąd chyba (przynajmniej w jakiejś części) biorą się u niektórych grup teistów postawy separowania się od wiedzy, bardziej wolnościowych interpretacji (także samej Biblii przez część chrześcijan). Bo w cenie jest postrzeganie proste, czyli "nie mnożące świadomości winy bez potrzeby" (taka parodia brzytwy Ockhama). Jak ktoś przecież nie jest świadomy tego, że coś złego robi, to nie ma winy.

Hakowanie odpowiedzialności na niedobrowolność
Drugim hakiem odpowiedzialności jest takie sobie ustawianie rozpoznań świata, by "bardziej musieć niż wybierać". Służy temu oczywiście rygoryzm moralny, czy związany ze ścisłym przestrzeganiem jakichś tradycji. Człowiek, który jest wciaż zajęty obowiązkami (także tymi obowiązkami religijnymi), który "musi" przestrzegać całej masy norm, konieczności nie ma już przestrzeni na wybieranie. Więc taki człowiek "nie jest winny" tego, co się złe działo, bo był zajęty "ważniejszymi", a do tego na pewno "nie dającymi się zignorować" zadaniami. Stąd mamy przesadnie obowiązkowe, rygorystyczne traktowanie rytuałów, norm grzecznościowych, zachowań.

W tym wszystkim hakujący ignorują problem grzechu zaniechania, braku rozwoju, a przede wszystkim UCZCIWEGO ROZLICZENIA SIĘ ZE SZCZERYM SUMIENIEM, które w większości przypadków "intuicyjnie wie", że tymi hakami cwaniaczy, oszukuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:13, 06 Wrz 2023    Temat postu: Re: Hakowanie odpowiedzialności programową naiwnością

Małe dziecko ma taryfę ulgową w zakresie odpowiedzialności za to, co robi. Małe dziecko ma prawo być naiwne, nieświadome tego, co się stanie, gdy coś złego zrobi. Ale wraz z dojrzewaniem, wzrastaniem takiego dziecka ta taryfa ulgowa się zmniejsza, aby - po osiągnięciu dorosłości - zmaleć do poziomu standardowo przyznanego ludziom. W sądach oczywiście uwzględnia się sytuacje w rodzaju niepoczytalności, czy częściowej niepoczytalności, czasem wynikłej z wielkiego wzburzenia emocjonalnego. Ale to wyczerpuje limit usprawiedliwiania na nieświadomość.
Mamy obowiązek poznawać świat i jego reguły.
Zakłada się w sądzie, że nieznajomość prawa nikogo nie tłumaczy. Podobnie pewne rzeczy człowiek "powinien wiedzieć". Naciąganie tej granicy, gdy można się tłumaczyć niewiedzą, a w szczególności właściwie jej sobie sztuczne (choćby tylko nie w pełni świadome) redukowanie nie może być uznawane za zasadne. Choć oczywiście nie będziemy w stanie ustalić, czy ktoś "naprawdę nie mógł wiedzieć", że robi coś złego, gdy coś robi.
Dobre sumienie, to SUMIENIE POSZUKUJĄCE, gotowe na przyjęcie tych bardziej skrytych sensów i znaczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin