Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Idea sprawczości niedestrukcyjnej i proświadomościowej

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31455
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:52, 15 Lis 2021    Temat postu: Idea sprawczości niedestrukcyjnej i proświadomościowej

Głęboko wierzę, że sprawczość jest powołaniem ludzkiej natury - istniejemy po to, aby się przejawiać w otaczającej nas rzeczywistości.
Niestety, na start nie posiadamy gotowej instancji poprawnej sprawczości. Dopiero w życiu, dzięki doświadczeniom, próbom, porażkom i sukcesom, nasz umysł zaczyna budować sobie odróżnienie sprawczości, która jest perspektywiczna, od tej, która jest wyłącznie na krótką metę, a niekiedy w ostatecznym rozrachunku przynosi szkody.

Przyjmując to założenie, że sprawczość ludzkiej natury jest niezbywalna, powinniśmy zadać sobie pytanie: ale jaka sprawczość jest tą właściwą?
Pytanie to ma kontekst, którym jest nasze skontaktowanie się z innymi istotami świadomymi (świadomymi w mniejszym, bądź większym stopniu). Widać ten problem w szczególności w roli rodzica. W ogóle bycie rodzicem, czy inną osobą odpowiedzialną za rozwój osobowości drugiej istoty, a co ważne istoty mniej świadomej, dopiero szukającej swojego miejsca w świecie, wydaje się być bezcennym treningiem rozumienia siebie i świata. Jest też swoistym kubłem zimnej wody względem sprawczości prostackiej, takiej po trupach.

Sprawczość prostacka, czyli ostatecznie samounicestwiająca własną sensowność
W tym kontekście warto by się skupić na przyczynie, dla której w ogóle piszę o sprawczości w pozytywnym sensie - właśnie tej nieagresywnej i proświadomościowej. Tą przyczyną jest ukształtowanie się sprawczości wadliwej z punktu widzenia szerszego, związanego z budowaniem czegoś, co byłoby trwałe, co związane jest z poprawną ideą dobra. To sprawczość grup nieogarniętych mentalnie, wpatrzonych w silne emocje dominowania nad innymi istotami, przy jednoczesnym ZANIECHANIU WEWNĘTRZNEGO ROZWOJU.
Za takie - właśnie nieogarnięte mentalnie - grupy uważam wszelkie skrajne ruchy społeczne, czyli nacjonalistów, fundamentalistów religijnych, ortodoksów maści wszelakiej. To co ich znamionuje to WIELKIE PROSTACKIE CHCIEJSTWO, w którym podstawową rolę pełni żądza sprawczości dominacyjnej.
Są to grupy ludzi, których sprawczość została sprowadzona do spełniania się w konfliktach, wojowniczości, poszukiwaniu wrogów, a potem walki z tymi wrogami. Biologicznie nasza mentalna konstrukcja co prawda wyrasta z paradygmatu walki i konfliktu. Biologicznie i ewolucyjnie patrząc na sprawę, musimy być gotowi do walki o przetrwanie, zdobycie partnera do rozrodu, czy grupy wsparcia w pozostałych zagrożeniach i wyzwaniach. Więc od tego naszą mentalną przygodę z życiem zaczynamy. Ale czy na tym musimy też kończyć?...

Ludzie, którzy stawiają na tę sprawczość prostacką właśnie tak zdają się wybierać - biorą bezrefleksyjnie to, co zleca im biologia i wprowadzają w czyn. Z tego wynika oczywiście cała mas krzywd dla innych istot, z tego rodzi się destrukcja środowiska, w jakim żyjemy. Ale uleganie prostackiemu chciejstwu ma swoją uwodzicielską moc. Skąd się ta moc bierze?
- Przede wszystkim moc uwodzicielska prostackiego dążenia do sprawczości bierze się właśnie z biologicznego rodowodu, czyli z faktu iż jest wspierana wrodzonym mechanizmem nagrody. Bycie dominatorem jest przyjemne, wykazywanie swojej wyższości nad kimś jest związane z pojawiających się spontanicznie w systemie nerwowym nagradzających impulsów. Prostacko patrząc na sprawę, nic więcej nam "nie potrzeba" - jest przyjemność, jest poczucie wywyższenia, jest cel, właściwie jest wszystko. Wystarczy tylko nie zadawać dodatkowych, niewygodnych pytań, albo zadawać je zawsze tak, by potwierdzały nam to, co potwierdzone mieć pragniemy...
I tak to przeróżne grupy prostaków myślenia i odczuwania skupiają się wokół ichnich "wielkich idei". Wszystkie owe wielkie idee dlatego właśnie są "wielkie", że nie mają żadnej alternatywy, nie mają porównania, szerszego kontekstu - wszak są fanatyczne, są uznaniem "tak ma być, jak teraz chcę i odrzucam wszystko, co by jakoś sugerowało zwątpienie w to, czemu zaprzedałem całą moją umysłowość". Tak zabezpieczone fanatyzmem "wielkie idee" dalej są już powodem do krzywd maści wszelakiej. Krzywdy biorą się z tego, że przecież wobec tak wielkiej idei wszystko inne przestaje się liczyć. A więc nie liczy się już cudze cierpienie, destrukcja otoczenia, nie liczy się rozbieżność pomiędzy deklaracjami a rzeczywistością. Wobec "wielkiej idei" można teraz już wszystko: kłamać, mordować, być totalnym hipokrytą, nienawidzić. Z tą nienawiścią jest fanatyzmowi "do twarzy", wszak nic lepiej nie scala "wielkich" (w istocie poronionych) ideologii jak wróg. A wroga się nienawidzi. Dlatego to fanatycy nurzają się we wrogościach maści wszelakiej. Wrogość, napastliwość, doszukiwanie się złych intencji u każdego kto nie z "naszych" jest znakiem rozpoznawczym prostactwa ideowego i, powiązanej z nią sprawczości prostackiej. Tu jest naturalne - biologią wsparte - wzmacnianie się tendencji:
- poczucie zagrożenia wyzwala silne emocje
- silne emocje naturalnie konstruują wewnętrzną mobilizację do skupienia się na zagrożeniu
- skupienie się na zagrożeniu, wyzwala eliminowanie z mentalnego oglądu alternatyw, które jawią się jako niepotrzebne rozproszenie uwagi. To zaś jeszcze bardziej skupia umysł na samym zagrożeniu.
- dodatkowo poczucie zagrożenia wywołuje efekt poszukiwania sojuszników, scala jednostki w grupy, aktywuje dodatkowo instynkt stadny.
- poczucie jedności ze stadem, likwiduje niepokój i napięcie - na zasadzie: teraz już "mamy swoich", a więc nic nam złego się nie stanie, bo jesteśmy silni w grupie...
- mając poczucie siły w grupie, pojawia się potrzeba wykazania tej siły, napastliwości, okazania swojej "chwały w walce". Chwała w boju - odczuwana jako podniosły, wręcz euforyczny stan - jest bardzo podstawowym mechanizmem, który funkcjonuje u zwierząt stadnych - od mrówek, które giną dla obrony mrowiska, poprzez poświęcanie się wielu gatunków dla swoich stad i rodzin. Jest wyłączeniem czasowym instynktu samozachowawczego w imię wyższych celów. Tak powstaje mit bohatera (nie chcę go jakoś deprecjonować ogólnie, bo bohaterem można być też i w bardzo pozytywnym, wzniosłym sensie, jednak bohaterstwo instynktowne, oparte o bezwiedne oddanie swojego życiu w imię stada, jest czymś bezrefleksyjnym, a więc nie świadczącym o indywidualności, o osobowych wartościach).

Fanatyczne ideologie ostatecznie przynoszą ludzkości ZŁO.
Ale zwolennicy tych ideologii w ogóle nie pytają o to, czy owo zło przyniosą. Nie pytają na zasadzie aksjomatycznej - z samej definicji. Dla fanatyków "dobrem absolutnym" jest bowiem ich idea. I nie ma dobra poza nią. Więc fanatyk będzie krzywdził, niszczył, dopuszczał się najbardziej obrzydliwych czynów w imię swojej ideologii, ale zawsze przedstawia to jako "dobro" jako "konieczne działania". Fanatycy są znani z okrucieństwa, z tego, iż mają serca z kamienia. Zatwardzili sobie te serca właśnie swoją ideologią, swoim - programowym - oderwaniem się od empatii, od uczuć subtelnych. Ideologia fanatyków w licznych przypadkach niemal pożarła człowieczeństwo. Człowieczeństwo w fanatykach skarlało do żałosnego, bezradnego bólu, który jeszcze gdzieś tam w tle skamle w duszy owego człowieka. To człowieczeństwo będzie skamlało wiecznie, bo jest niezbywalne, ale zawsze można je tłumić. I będzie tłumione - właśnie fanatyzmem ideologicznym i instynktami poszukującymi sprawczości dominacyjnej.

Co jest alternatywą dla prostackiej sprawczości dominacyjnej?
Nazwałbym tę alternatywę postawą transcendentalnej odpowiedzialności. Składa się na nią:
- Przede wszystkim ŚWIADOMOŚĆ, powiązana z ROZUMIENIEM i DOPUSZCZENIEM UCZUĆ WYŻSZYCH. Świadomość polega na tym, że relatywizujemy te biologiczne, namolne, żądające absolutnej władzy nad naszym myśleniem paradygmaty dominacji, a zastępujemy je ZNAJOMOŚCIĄ KONTEKSTÓW. Chodzi o wiele kontekstów, o uświadomienie sobie złożoności rzeczy.
- Drugim ważnym budulcem świadomości jest zrozumienie, że żaden impuls, żadna myśl nie zasługuje na potraktowanie ich jako absolutne, czyli tego, że to MY BUDUJEMY KONTEKSTY, to MY WIERZYMY w to, czy coś innego. Mamy władzę, nie musimy ulegać dziedzictwu biologicznemu, a nawet kulturowemu. Co prawda będziemy popełniać tu błędy, ale jednak to my jesteśmy tu graczami, zatem też MUSIMY PODJĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Fanatyk odrzuca de facto odpowiedzialność w ogólnym sensie. Odrzuca ją, zostawiając jej karykaturę ograniczoną do odpowiedzialności względem idei, której absolutnie zawierzył. Człowiek świadomy funkcjonuje odwrotnie od fanatyka, bo rozszerza swoja odpowiedzialność zamiast ją (jak fanatyk) degradować.
- Trzecim ważnym aspektem konstruowania alternatywy dla idei fanatycznych jest zaakceptowanie idei PRAWDY JAKO FORMY SYMETRYCZNOŚCI - WZAJEMNOŚCI odniesień. Sprowadza się to do "złotej zasady" w stylu: nie czyń drugiemu, co tobie niemiło. Prawdziwa jest taka zasada, która OBOWIĄZUJE W OGÓLE, a nie która zmienia się w zależności od punktu widzenia i celów, które sobie ktoś wytyczył. Człowieka "z zasadami" poznaje się po tym, że nie odstępuje od tego co zadeklarował niezależnie od tego, czy zastosowanie owych zasad mu sprzyja, czy też może jest mu niewygodne. Fanatycy są skrajnie niesymetryczni - zmieniają zasady "w biegu" tak, aby to ich grupa i ich idea zawsze prezentowała się jako ta lepsza. Fanatycy nienawidzą zasady obiektywizmu - symetryczności, bo ich fanatyzm właśnie się oparł o zaprzeczenie tej zasadzie. Fanatyzm bowiem właśnie na tym polega, że aksjomatem jest tu podejście: moja idea bez względu na wszystko, a jeśli jakaś zasada temu aksjomatowi się sprzeciwi, to należy ową zasadę złamać. W odróżnieniu od podejścia fanatyka, który na wszelkie sposoby będzie mataczył, aby swoją ideę wywyższyć, ci którzy dojrzeli to świadomości szerszej, transcendentnej mogą oprzeć się po prostu na prawdzie. Oni nie mają powodu niczego sztucznie wywyższać, nie potrzebują mataczyć w rozpoznaniach i deklaracjach.

Oparcie się o transcendentne, odpowiedzialnościowe podejście nie będzie miało wad fanatyzmu, nie będzie prostacko skupione na jakiejś tam (de facto nie wiadomo jak wyłonionej) idei, lecz będzie POSZUKIWANIEM SZERSZEGO DOBRA. Będzie ono też niedestrukcyjne i proświadomościowe, bo z odpowiedzialnością wykraczającą ponad "bronić nasze", odpowiedzialnością rozumianą jako szerzenie dobra w transcendentalnym znaczeniu nie wiąże się już obłędna rywalizacja, żądająca deklaracji podległości i wywyższaniu się.
Poszukując wytrwale dobra, które jest ponad tą incydentalną warstwą naszego istnienia stawiamy na to, co trwałe, chociaż...
chyba też, niestety (choć może i stety, bo tym większa będzie na koniec satysfakcja z sukcesu, jeśli przyjdzie) TRUDNIEJSZE od oparcia się na instynktach, od pójścia wzdłuż linii najmniejszego oporu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 9:26, 16 Lis 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31455
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:38, 16 Lis 2021    Temat postu: Re: Idea sprawczości niedestrukcyjnej i proświadomościowej

Zdaję sobie sprawę, że fanatyzmu można dość skutecznie bronić. Przede wszystkim obrona fanatyzmu oprze się o wskazanie, iż tego rodzaju postawa związana jest ze szczerością uczuć, zaangażowaniem, a nie jakąś wyrachowaną miałkością. Fanatyk jest gorący w swoich uczuciach i intencjach, nie spoczywa na laurach - żyje sięgając swoistej pełni.
Poza tym fanatyk WIERZY w swoją ideę. W religii chrześcijańskiej wiara jest uznawana za cnotę, za coś pożądanego dla człowieka. A przecież wiara fanatyka jest właśnie tą wiarą silną, czyli chyba o taką wiarę by chodziło...
Ale patrząc zdroworozsądkowo na życie, analizując co by się działo, gdyby wszyscy stali się fanatykami o niezłomnym przekonaniu, jak to dla ich idei należy poświęcać wszystko, to chyba otrzymalibyśmy świat ogarnięty pożarem nieugaszonego konfliktu ideologów maści wszelakiej. Taki świat może być chyba zasadnie porównany do piekła.
Ta refleksja prowadzi do wniosku, że sama wiara i zaangażowanie nie budują jeszcze poprawności umysłu i uczuć. Tu trzeba dołożyć coś, co naprawi ten układ, w ramach którego wielkie, fanatyczne wiary ideologów zamieniają przestrzeń międzyludzkich kontaktów w jedną wielką bitwę wszystkich ze wszystkimi.
Sama wiara to za mało. Samo silne zaangażowanie i przekonanie, może być drogą do piekła. Coś trzeba tu dołożyć. Coś przynajmniej tak mocnego, jak wiara, a może mocniejszego. Czyżby tym czymś była MIŁOŚĆ?... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin