Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Istnienie jako obrona wobec prób destabilizacji

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31253
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:32, 23 Paź 2020    Temat postu: Istnienie jako obrona wobec prób destabilizacji

Najbardziej podstawową funkcjonalnością zarówno świadomości, jak i chyba istnienia w ogóle jest REAKCJA NA DESTABILIZACJĘ.
Świadomość w ogóle dałaby się chyba zdefiniować jako system reaktywny, który jest w stanie zachowywać jakąś postać stabilności, mimo że jest destabilizowany.
Można tę ideę ująć bardziej ilościowo, niż jakościowo, na zasadzie: im bardziej system reaktywny jest w stanie wybronić swoją stabilność wobec prób destabilizacji, tym bardziej on istnieje, powstał jako coś trwałego w uniwersum chaotyczności.
Istnienie, a z nim istnienie świadomości, jest zatem czymś w rodzaju ZDOLNOŚCIĄ DO OBRONY SIEBIE. Ale tu należałoby postawić pytanie: czy owo "siebie" (JA) samo jest (poprawnie) zdefiniowane?
Na to pytanie odpowiedź też jest złożona. Bo według mnie nie możemy od razu mówić o pełnej postaci zdefiniowania JA. JA powstaje poprzez to, że umie się skutecznie wybraniać wobec prób jego destabilizacji.

W tym kontekście mamy też ciekawe, funkcjonalne spojrzenie na zagadnienia religijne, w szczególności rysuje się potencjalnie odpowiedź na pytanie: dlaczego człowiek został przez Boga zesłany na ten świat, na którym doświadcza cierpienia, pokus?
- Odpowiedź brzmi: bo te pokusy i cierpienie są formami destabilizacji tegoż człowieka, wobec których ów człowiek powinien się wybronić, dowodząc tym, że JEST.
Wygląda to trochę tak, jakby Bóg nie chciał mieć przy sobie jakichś "rozmamłańców", istot które nie potrafią dogadać się same z własną naturą, które "rozsypują się" starciu z rzeczywistością. Bóg żąda od świadomości, które zapoczątkował aktem stwórczym, aby te świadomości stały się czymś konkretnym, twardym wobec zagrożeń. Bóg nie pragnie maminsynków. Dlaczego ich nie pragnie?
- Bo maminsynek w istocie nie bardzo jest, on nie do końca istnieje, jest takim niedokończonym bytem. Dopiero byt, który umie się skutecznie bronić w kontekście jego destabilizacji, określił się jako coś, co rzeczywiście jest, a więc może być partnerem dla Boga (zakładam też, że Bóg jest dobry, nie wymaga od razu doskonałości, a zatem, że jeśli zostaną spełnione przynajmniej minimalne warunki początkowe zdolności do obrony swojego bytu, to Bóg pomoże takiej istocie udoskonalić się na tyle, aby ona w przyszłości była w stanie funkcjonować bardziej samodzielnie, na wyższym poziomie).

Ale zostawmy tę dygresję religijną i wróćmy do definicji istnienia i świadomości, jako zdolności do obrony przed destabilizacją. Warto podać przynajmniej parę przykładów, które zobrazują to, że istnienie jest związane z tą zdolnością.
1. Weźmy kamień vs luźny pył - o kamieniu powiemy, że "istnieje" gdy nie rozsypuje się jak pył, z którego właściwie jest złożony (bo można kamień zetrzeć na ten pył). Kamień broni się przed rozsypaniem się, ZACHOWUJE SWOJĄ spójność, mimo że np. jakieś siły zewnętrzne będą trącały, uderzały. Kamień uderzony potoczy się w nowe miejsce, zmieniając co prawda atrybut dotyczący jego lokalizacji, ale wybraniając swój zestaw atrybutów go definiujących - jego kształt, twardość, ciężar, zawartość cząsteczek materii. Mimo upływu czasu, a z nim działania różnych czynników destrukcyjnych, kamień wciąż obserwującym go świadomościom jawi się jako z grubsza taki sam, albo przynajmniej bardzo podobny.
2. O Księżycu powiemy, że "istnieje", bo narzuca się nam wizualnie, pozostając niezmiennym, a przynajmniej podobnym w kolejnych - często przypadkowych - obserwacjach. Księżyc broni swojego "wizerunku" dla obserwujących go istot, bo choć czasy się zmieniają, świat wokół ewoluuje, a jednak (przynajmniej w jakiejś niezbyt długiej perspektywie czasowej) Księżyc wciąż pozostaje taki sam, co najwyżej lekko zmieniając swój obraz w wyniku - bardziej już zmiennych - zjawisk atmosferycznych, typu przesłonięcia go przez chmury.
3. Wydma piasku jest trochę pośrednim przypadkiem, ciekawym o tyle, że można by tu mówić o "słabym" istnieniu. Wydma piasku zachowuje do pewnego stopnia swój obraz, kształt. Ale tak się dzieje jedynie w krótkiej perspektywie czasowej. Wydma nie jest trwała, gdy spojrzymy na nią w kontekście wielu dni, czy miesięcy, bo wiatr wciąż będzie ją modyfikował, zmieniał jej kształt. To istnienie słabo broni się przed destabilizacją.

Przykład wydmy jest o tyle znamienny, że pokazuje iż byty mogą mieć ten aspekt obrony silniejszy i słabszy, co sugerowałoby, że samo istnienie nie jest jakoś absolutne w nieskończony sposób, lecz może (a właściwie to powinno) ewoluować, dostosowywać się. Tak więc mamy tu dualizm - istnienie w ogóle może się objawiać przez to, że wokół niego pojawiają się aspekty chaotyczne. Istnienie, które swoją wyłaniającą się trwałością ową chaotyczność łamie, potrzebuje jednak owego chaosu właśnie po to, aby się wyłonić, aby BYŁO Z CZEGO się wyłaniać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 14:37, 23 Paź 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31253
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:17, 23 Paź 2020    Temat postu: Re: Istnienie jako obrona wobec prób destabilizacji

Ciągnąć temat pokuszę się o tezę:
Poprawne istnienie (szczególnie istnienie świadomości) domaga się sprawdzenia w kontekście prób destabilizacji.
Odnosi się to dość dobrze do ISTNIENIA PRAW - matematyki, logiki, fizyki, czy ogólnie przyrody. Mechanizm potwierdzania odkryć, jaki stosuje nauka na tym właśnie polega, że ogłoszona praca jest później sprawdzana przez niezależnych badaczy. Jeśli próbę - test niezależnego potwierdzenia odkrycie przejdzie, to jest uznawane.
Świadomość zaś sprawdza się w ten sposób, że jest destabilizowana światem, jest poddawana próbie polegającej na zalewie błędnych idei, fałszywych informacji, odbioru własnymi niedoskonałymi zmysłami i wrodzonymi filtrami poznawczymi. Jak sobie z tym wszystkim poradzi, jak oddzieli "ziarno od plew", to wykaże poprawne spełnianie swojej naturalnej roli - wyłaniania tego co sensowne i odrzucania tego, co sensu nie posiada. Ta świadomość, która powyższe zadanie spełnia, OKREŚLIŁA SIĘ, jest, istnieje. Ta, która się w tym wszystkim pogubiła, musi być uznana jako wciąż tkwiąca w chaosie, jako nie posiadająca własnej "twarzy", indywidualności, osobowości, tylko egzystuje jako mieszanina obcych wpływów, żyje nieswoim życiem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:53, 23 Paź 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31253
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:11, 23 Paź 2020    Temat postu: Re: Istnienie jako obrona wobec prób destabilizacji

Michał Dyszyński napisał:
Ciągnąć temat pokuszę się o tezę:
Poprawne istnienie (szczególnie istnienie świadomości) domaga się sprawdzenia w kontekście prób destabilizacji.

...
Świadomość zaś sprawdza się w ten sposób, że jest destabilizowana światem, jest poddawana próbie polegającej na zalewie błędnych idei, fałszywych informacji, odbioru własnymi niedoskonałymi zmysłami i wrodzonymi filtrami poznawczymi. Jak sobie z tym wszystkim poradzi, jak oddzieli "ziarno od plew", to wykaże poprawne spełnianie swojej naturalnej roli - wyłaniania tego co sensowne i odrzucania tego, co sensu nie posiada. Ta świadomość, która powyższe zadanie spełnia, OKREŚLIŁA SIĘ, jest, istnieje. Ta, która się w tym wszystkim pogubiła, musi być uznana jako wciąż tkwiąca w chaosie, jako nie posiadająca własnej "twarzy", indywidualności, osobowości, tylko egzystuje jako mieszanina obcych wpływów, żyje nieswoim życiem.


Tutaj chyba wypadałoby jeszcze skomentować, określając jakoś świadomość. Czym ona jest?
W intuicji "bycia świadomym" jest najczęściej zawarta jakaś forma ogarnięcia tych informacji, jakie do człowieka docierają w kontekście celów działania, rozumienia zależności tu występujących. Świadomość jest bardzo bliska pojęciu wolnej woli. Wolna wola jest bowiem możliwa tylko w przypadku istot świadomych.
Aby zobrazować rolę wiedzy i rozumienia w konstrukcji świadomości i wolności rozpatrzmy takie przykład: do banku zgłasza się klient, który chce uzyskać kredyt hipoteczny. Po krótkiej rozmowie pracownik banku przedstawia klientowi dwie umowy - nr 15 i nr 17. Klient jednak widzi tylko te numery, nie ma treści umów. Gdy klient zaczyna domagać się od pracownika banku wglądu w treść owych umów, tenże pracownik oświadcza: treść umowy jest niejawna, musi pan zdecydować na podpisanie jednej z umów tak jak pan je widzi.
Klient denerwuje się: ale przecież ja nic o tych umowach nie wiem, z wyjątkiem numerów, jakie zostały umowom nadane! :shock:
Pracownik banku odpowiada: takie mamy procedury, jeśli chce pan dostać u nas kredyt musi pan podpisać którąś z nich w oparciu o te informacje. Ma pan wybór!

Sytuacja jest mocno fantastyczna i oczywiście naciągana, ale obrazuje ona kłopot z pytaniem, które względem niej chciałbym zadać: czy ten klient RZECZYWIŚCIE MA WYBÓR?
Czy w ogóle można powiedzieć, że to jest wybór, jeśli dokonywany miałby być po przypadkowych (tak chyba należałoby określić fakt udostępnienia tylko numeru umowy) parametrach?...
A może taka sytuacja w ogóle nie zasługuje na termin "wybór"?
Choć z innej strony ten wybór jest, bo mamy tu dwie opcje, a obie są jakoś tam dostępne.

Pozwolę sobie postawić tezę dotyczącą definicji zarówno świadomości, jak i wolności.
Wolny wybór to świadomy wybór.
Świadomość wymaga posiadania pewnego minimum wiedzy o warunkach wyboru. Więcej - nie chodzi tu o tylko znajomość faktów, ale też o ŚWIADOMOŚĆ ZNACZENIA (modelowanie skutków w jakimś minimalnym stopniu) aspektów wyboru w kontekście celów, jakie wybierający sobie wytycza.
Świadomy, czyli wolny wybór jest bowiem związany z formą unikalnej syntezy przez wybierającego:
- istniejących faktów
- modelu, w którym z owych faktów daje się, choćby w przybliżeniu, przewidywać skutki
- celów, jakie wybierający sobie wytyczył.
Bez tych warunków wybór nie będzie świadomy, a więc nie będzie też wolny.

Dlatego ze świadomością musimy związać pewne minimum posiadanej wiedzy, zrozumienia, ogarniania umysłem rzeczywistosci. To minimum powinno jakoś, choćby zgrubnie dawać możliwość przewidywania skutków decyzji, dzięki któremu to przewidywaniu wybierający jest w stanie osiągać swoje cele, budować strategie postępowania względem tych czynników (często zakłócających, destabilizujących), które świat wrzuca do tego tygla wiedzy i rozumienia danej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin