Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak mentalność nadmiernie rywalizacyjna degraduje myślenie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:03, 20 Lut 2022    Temat postu: Jak mentalność nadmiernie rywalizacyjna degraduje myślenie

Znaczna część praw umysłu jest podobna do praw fizyki - one zadziałają, bo inaczej nie ma jak, żeby było...

W szczególności ciekawym jest, jak np. postawa eskalująca wrogość, rywalizację degraduje myślenie. Dlaczego to myślenie degraduje?...
- Bo to nie ma prawa zadziałać inaczej!

Pojęcie wroga jest archetypem, jest czymś, co mamy wrodzone. Rywalizację dostajemy z genami, co powoduje, że ona zadziała w naszych emocjach niezależnie od tego, czy przynosi nam korzyści, czy szkody.
To co instynktowne w naszym myśleniu gdzieś tam kiedyś, w naszej ewolucyjnej przeszłości było zapewne konieczne. Mnóstwo naszych instynktownych zachowań spełniało bardzo ważna rolę dla człowieka buszu, dla myśliwych, którzy przez dziesiątki, czy nawet setki lat z dzidami uganiali się po buszu za zwierzyną, bądź uciekali przed drapieżnikami. Wreszcie cała masa wrodzonych zachowań jest bardzo precyzyjnie dostosowana pod potrzebę zachowania i doskonalenia gatunków człowiekowatych. Wśród tych wszystkich instynktownych zachowań bardzo istotny jest instynkt rywalizacji.

Rywalizacja w stadzie jest genialnym "wynalazkiem ewolucji". Dzięki niej w ogóle stado ma szansę przetrwać, bo wyłania najbardziej sprawne osobniki, które zostają liderami. Zaś lider jest tym, wokół którego stado się gromadzi, zachowując swoją spójność. Dominacja powiązana z rywalizacją służy też zachowaniu najcenniejszych genetycznie osobników - słabsi odpadają, mają gorsze warunki, więc giną szybciej niż ci najsilniejsi, którzy też z największym prawdopodobieństwem przekażą geny potomstwu.
Stado pozbawione rywalizacji ani nie wyłoniłoby lidera, ani też nie zorganizowałoby się w strukturę hierarchiczną, co spowodowałoby paraliż decyzyjny i rozpad owego stada przy którejś tam kryzysowej sytuacji, w której stado powinno w sposób spójny zadziałać. Zatem rywalizacyjny instynkt jest absolutnie niezbędny wilkom, bizonom, szympansom, małpoludom. Na pewno jest użyteczny małpoludom.
Na ile jednak jest, albo przynajmniej na ile w pierwotnej swojej formie jest niezbędny człowiekowi z cywilizacji XXI wieku?... :think:

Pozwolę sobie postawić tezę: człowiekowi w XXI wieku instynktowne rywalizowanie nie tylko w wielu sytuacjach nie pomaga, ale wręcz może go niszczyć mentalnie, intelektualnie, a jest nawet duża szansa, iż stanie się powodem zniszczenia ludzkości!

Tezę postaram się uzasadnić.
Weźmy dowolny problem natury intelektualnej i dyskusję nad nim - np. dyskusję w firmie nad tym, czy wdrażać nową strategię. Taka dyskusja może odbywać się w duchu:
a) rywalizacyjnym - wtedy gros zainteresowania uczestników dyskusji poświęcone będzie problemowi "kto - kogo?", "kto komu przygadał?", "kto jest lepszy?", "kto nie dał sobie nic powiedzieć?", "kto swoim uporem i determinacją w uporze przy swojej opcji pokonał innych?".
b) merytorycznym - wtedy większość dyskusji toczy się nad samą strategią, nad jej tym "co owej strategii grozi?", "jakie są jej mocne i słabe punkty?" "co dobrze byłoby poprawić?
Z dyskusji w stylu a ostatecznie wyłoni się lider, który wymusi na pozostałych, wdrażanie takiej strategii, a do tego wdrażanie jej w takiej formie, jaka mu do głowy wpadła. Ponieważ ten lider optymalizuje swoje działania na walce personalnej (w końcu dzięki tym umiejętnościom pokonał oponentów i przeforsował swoją wersję), to zapewne mniej energii, umiejętności poświęcił zagadnieniom, które wymagają nie tyle presji personalnej, a właśnie czegoś przeciwnego do presyjnego trybu oglądu: bilansowania precyzyjnego za i przeciw, dostrzegania ukrytych aspektów sprawy, przewidywania skutków długofalowych, wreszcie umiejętności korzystania z doświadczenia i wskazówek innych członków dyskusji.
Dyskusja w trybie rywalizacyjnym maksymalizuje cechy autorytarne, a umniejsza rozstrzyganie na gruncie merytorycznym. I odwrotnie - dyskusja w trybie merytorycznym będzie umniejszała rywalizację, będzie się starała wyłonić jak najwięcej złożonych aspektów sprawy, w celu jej całościowego oglądu i podjęcia optymalnej decyzji.
Te dwa style dyskusji są w dużym stopniu osobowościowe. Z każdym z owych stylów da się związać osobowość, która je w życiu wdraża, doskonali przez lata. Lider o skłonnościach autorytarnych będzie doskonalił te autorytarne umiejętności. I będzie eliminował ze swojego otoczenia ludzi, którzy mu zagrażają. Zostaną przy nim raczej nie ci, którzy mają coś do powiedzenia od strony merytorycznej (bo ci są zagrożeniem), lecz "mierni, ale wierni". Myślenie wyłaniające istotę problemów i poprawne merytorycznie rozwiązania, będzie degradowane, posłuszeństwo i brak krytycyzmu będą promowane.

Parę dni temu pojawiło się na naszym forum pojęcie kapitanozy, czyli tendencji w zarządzaniu, polegającej na zaniku krytycznego myślenia u podwładnych, a czynieniu z "kapitana" (czy ogólniej po prostu przełożonego) niemal boga, któremu nie można powiedzieć nic krytycznego. Analiza pewnych katastrof lotniczych (ale nie tylko lotniczych) pokazała, ze ich główną przyczyną bywa nieraz właśnie to, że choć podwładni widzieli niebezpieczeństwo, choć nawet jakoś sygnalizowali jego występowanie, którego nie dostrzegł ich przełożony, to względy formalne i zwyczajowe tak zadziałały, ze nie dało się przekazać osobie decyzyjnej, iż popełnia ona błąd, który wiedzie do katastrofy. I katastrofa ostatecznie się zdarzyła.
Jest wielce prawdopodobne, że nabuzowani w swoim wybujałym ego przywódcy, nie patrzący na głosy merytoryczne, a krytyczne zdecydują się w końcu na coś, co zagrozi wielu ludziom - np. doprowadzi do wybuchu wojny. I może owa wojna okazać się ostatecznie wojną światową, która zniszczy cywilizację.
A dlaczego tak będzie?
Bo instynkt rywalizacyjny, może nawet dobry dla małpoludów polujących na mamuty, ale już niosący wielkie zagrożenia w dobie posiadania broni masowego rażenia, potrafi w ludzkim myśleniu zatryumfować nad myśleniem zrównoważonym, odpowiedzialnym. I może być wielkie BUUUM dlatego, że mamy instynkty, mamy bezwiedne reakcje, które czynią nas marionetką genów. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:39, 20 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:52, 21 Lut 2022    Temat postu:

Kohelet 3
18 Powiedziałem sobie:
Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje].
Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli,
że sami przez się są tylko zwierzętami.
19 Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,
co i los zwierząt;
los ich jest jeden:
jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,
i oddech życia ten sam.
W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,
bo wszystko jest marnością.

Daniel 4
25 Wszystko to spełniło się na królu Nabuchodonozorze. 26 Po upływie dwunastu miesięcy, gdy przechadzał się na tarasie królewskiego pałacu w Babilonie, 27 król odezwał się i powiedział: «Czy nie jest to wielki Babilon6, który ja zbudowałem jako siedzibę królewską siłą mojej potęgi i chwałą mojego majestatu?»
28 Nim król jeszcze wypowiedział swoje słowo, padł głos z nieba: «Otrzymujesz zapowiedź, królu Nabuchodonozorze! Panowanie odstąpiło od ciebie; 29 zostaniesz wypędzony spośród ludzi. Będziesz mieszkał wśród zwierząt polnych i będą ci dawać jak wołom trawę na pokarm. Siedem okresów czasu upłynie nad tobą, dopóki nie uznasz, że Najwyższy jest władcą nad królestwem ludzkim». 30 Natychmiast wypełniła się zapowiedź na Nabuchodonozorze. Wypędzono go spośród ludzi, żywił się trawą jak woły, a rosa z nieba zwilżała go. Włosy jego urosły [niby] pióra orła, paznokcie zaś jego jak [pazury] ptaka.

Galatów 5
16 Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała.
17 Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie.
18 Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa.

Co myślisz o luźnej myśli dualizmu natury ludzkiej w której może być albo "zwierzęciem" i być poddany niewoli tej natury i ponosić tego konsekwencje albo kierować się duchem i czerpać z tego łaski, które nie poddają się ograniczeniom "natury materialnej"? (żadnym genom, ewolucjom, itd.)

Jan 15
14 Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. 15 Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.

Także co myślisz o tym, że wolnością może być "wolność do nie robienia czegoś już nigdy" w kontraście do "niemożliwości uwolnienia się od czegoś nigdy, skazani na sinusoidalne wracanie do czegoś co złe po wieczność"?

"Wolność poprzez dobrowolne ograniczenia"?
"Dobrowolne ograniczenie może być wolnością"?
"Wolność nieskończona jest niewolą"?
"Niewola wolności"?

Takie luźne myśli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:12, 21 Lut 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Jan 15
14 Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. 15 Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.

Także co myślisz o tym, że wolnością może być "wolność do nie robienia czegoś już nigdy" w kontraście do "niemożliwości uwolnienia się od czegoś nigdy, skazani na sinusoidalne wracanie do czegoś co złe po wieczność"?

"Wolność poprzez dobrowolne ograniczenia"?
"Dobrowolne ograniczenie może być wolnością"?
"Wolność nieskończona jest niewolą"?
"Niewola wolności"?

Takie luźne myśli.

Jak najbardziej. Kiedyś (pewnie będzie prawie z 10 lat temu) na sfinii o tym pisałem, ze wolność do wszystkiego, jest wolnością do niczego.
Dlaczego?
Bo prawdziwa wolność opiera się o RÓŻNICOWANIE.
Jeśli wszystko jest dostępne tak samo (pełnia możliwości), to nie ma różnicy w tej dostępności, czyli ginie wszelka wartość, a dalej też POTRZEBA CZEGOKOLWIEK.

Wtedy też podałem chyba przykład szachów (lubię tę grę). Gdyby w szachach wszystkie przemieszczenia figur były możliwe, to nie byłoby gry. Bo nie byłoby ograniczeń do zmagania się z nimi.
Ktoś, kto chciałby "dać szachistom wolność" w ten sposób, że by im zmienił zasady gry na takie, w których wszystkie figury mogą wykonywać dowolne przemieszczenia na szachownicy (wolność poruszania się byłaby większa - a jakże!), to tylko by zniszczył im grę.
REGUŁY są niezbędnym elementem wolności sensownej emocjonalnie.
I wiedzą to wszyscy gracze w niemal dowolną grę - satysfakcję sprawia osiągnięcie celu ZACHOWUJĄC REGUŁY, a nie po prostu wzięcie sobie tego celu.
To nie prawda, że celem gry jest zwycięstwo. Albo ściślej - zwycięstwo jest tylko roboczym, bezpośrednim, ale w ostatecznym rozrachunku jednym z wielu celów gry. Ono jest tylko osią, wokół której gra się toczy, lecz to SAMO GRANIE jest tym większym celem. Aspekty zwycięstwa jest po to, aby się dało grać, zaś otrzymanie atrybutu zwycięstwa bez gry, byłoby niecelowe, nie satysfakcjonujące. Celem właściwym gry jest ZMAGANIE SIĘ Z OGRANICZENIAMI W RAMACH REGUŁ.
Powtórzę: w ramach reguł!

Dlatego też i w dyskusji co niektórzy nie dostrzegają tego, że przyznając sobie asymetryczne, nadmierne uprawnienia w dyskusji - np. rezygnując z uczciwości, z symetrycznego traktowania tej gry, jaką jest dyskusja, osiągają jedynie pewien słaby POZORNY CEL. Wydaje im się, że "wygrali", bo jakoś tam przyblokowali wypowiedzi oponenta, zagłuszyli je, rozmyli, rozwodnili w jakichś tam roszczeniach, wątpliwościach itp. Ale oni wygrali tak naprawdę grę, która nie daje satysfakcjonującego zwycięstwa. Bo w tej grze nie było wyzwania z prawdziwego zdarzenia.

Oczywiście tu mamy jeszcze jedno pytanie: a skąd biorą się reguły?
W dyskusji, jak i w grach chyba z UMOWY, z dogadania się, UZGODNIENIA, czyli z WOLI OSOBY. Jak ktoś nie przyjmuje reguł dyskusji to się wyklucza sam z benefitów owej dyskusji, czyli z tego, ze weźmie udział w przygodzie intelektualnej, która coś wyłoni.
Niektórzy mają tylko ambicje trolowania, czyli wywoływania wpływu emocjonalnego na oponenta. Nie interesuje ich warstwa intelektualna, tylko chcą zaspokoić swoją potrzebę znaczenia - że mogą kogoś zirytować, sprowokować do różnych reakcji.
Dobrze jest ustalić JAKI CEL WŁAŚCIWIE MA W DYSKUSJI NASZ OPONENT. Jeśli okaże się, że nasze cele w dyskusji byłyby rozbieżne - bo np. jeden dyskutant jest trolem, któremu chodzi tylko o wywoływanie emocji, a drugi pragnie współtworzyć pewną grę intelektualną, dochodzić do wniosków z zastosowaniem reguł, to będzie w takiej dyskusji brak porozumienia i pewnie frustracja.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 18:47, 01 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:38, 21 Lut 2022    Temat postu:

A może jest meta-gra (gra dynamiczna), która polega na wyborze gry w zależności od wyboru gry drugiej strony? Gra jest odpowiedzią na grę?

Np. Powtarzający się dylemat więźnia?

Asymetria informacji przy zatajaniu reguł?
Itd.

Bóg stosuje różne metody zależnie od typu gracza.
Niebo celem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:48, 21 Lut 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
A może jest meta-gra (gra dynamiczna), która polega na wyborze gry w zależności od wyboru gry drugiej strony? Gra jest odpowiedzią na grę?

Np. Powtarzający się dylemat więźnia?

Asymetria informacji przy zatajaniu reguł?
Itd.

Bóg stosuje różne metody zależnie od typu gracza.
Niebo celem?

Na pewno są różne gry. W tym gry gier - z hierarchiczną strukturą rozgrywek.
To trochę jest tak, jak z celami życiowymi. Jest cel bezpośredni - np. pójść do pracy, który to z kolei cel jest związany z celem zdobycia pieniędzy i doświadczenia, który to cel jest związany z celem urządzenia sobie (poprawny, utrzymania się) życia.
Tutaj jest dalsza część hierarchii, choć może nie dla każdego oczywista.
Dla chrześcijanina z ducha (nie myślę o tych czysto plemiennych, albo kulturowych chrześcijan od bezrefleksyjnego zgadzania się na to, co głoszą autorytety) tu jest kolejny cel - budować swoja duchowość, a potem jeszcze dalszy - zmierzać ku zbawieniu, Bogu.

Każdy ten cel można widzieć jako rodzaj życiowej gry, w której są określone reguły, jest możliwość wygranej i przegranej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:18, 21 Lut 2022    Temat postu:

A co jak ktoś ma "lęk egzystencjalny", że jak przestanie grać w pewną grę to "będzie koniec"? I próba przekonania tej osoby do podjęcia próby zachowania, które odbiega od jego normy, którego nie rozumie, wywołuje obawy, że przestawi się w głowie coś bezpowrotnie i nie będzie "odwrotu do normalności"? Np. do otwarcia się na wiarę w Boga.

Czy zmiany podejścia zawsze da się przeprowadzić płynnie czy też wymagają czasem "psychicznych skoków na główkę"?

Realnie krok może być niegroźny, ale ze względu na brak doświadczenia w tej materii może się wyolbrzymiać do tego stopnia, że ktoś nawet nie spróbuje. I woli tkwić w bagnie niż spróbować uwierzyć.

Tak jak tutaj, ktoś mówi "tam nic nie ma".
Ktoś mówi "jest".
A ktoś się upiera, że nie ma i nie podejmie próby nawet.

Stereogram:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:31, 21 Lut 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Tak jak tutaj, ktoś mówi "tam nic nie ma".
Ktoś mówi "jest".
A ktoś się upiera, że nie ma i nie podejmie próby nawet.

Ateiści zdemonizowali wiarę, biorąc te najgorsze przypadki, skupiając się na błędach, jakie można popełnić wierząc głupio. W ten sposób "wychodzi im", jak to wiara jest zła sama z siebie.
W rzeczywistości każda idea, każda postawa, niemal każdy ludzki wybór ma swoje dwie strony. Ideologiczne nastawienie powoduje, że się zaniedbuje jedną stroną, a nadmiernie wywyższa drugą.
Z wiarą, czyli z uznawaniem czegoś przy wątpliwych, niepewnych podstawach ku temu, zawsze będzie problem, zawsze będzie dylemat. Wierzyć można prorokowi prawdziwemu i fałszywemu. Wierzyć można w Boga prawdziwego, albo w bożka. Uwierzyć można komuś, kto chce nam dać wspaniały dar, ale też komuś, kto nas pragnie wykorzystać.
Skupiając się na tym, co błędne, co stanowi zagrożenie dojdziemy do wniosku "niedobra ta wiara, bo nas może zaprowadzić w niebezpieczne obszary". Z kolei patrząc na sprawę pozytywnie, dojdziemy do wniosku przeciwnego: aby coś osiągnąć, coś trzeba przyjąć, czemuś uwierzyć, bo świat daje nam tylko okruchy wiedzy, nie daje pewności, bez wiary niczego byśmy nie zrobili, tylko dreptali w miejscu, więc wierzę i idę za mają wiarą...

Lepiej jest pewnie nawet błędnie uwierzyć (nie mówię o wierze w coś bardzo groźnego) i ruszyć z miejsca, niż w paraliżu niepewności tkwić, z zakopanym gdzieś w ziemi talentem. Bo czyniąc coś, działając, żyjemy. I o to chodzi.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:32, 21 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:40, 01 Lut 2023    Temat postu:

Rywalizacja dlatego tak silnie wpływa na myślenie, że jest zapisana w instynktach, jest pierwotna. Owa instynktowna siła motywów rywalizacyjnych w działaniu jest powodem, dla którego najczęściej będzie ona prowadziła do fałszowania odczytów rzeczywistości.

Prowadząc myślenie problemowe dla rywalizacji, zwykle działamy przeciw racjonalności.
Bo cel "wygram personalnie z przeciwnikiem" z punktu widzenia poznawczego i racjonalności rozumowania ma wartość zerową. Ten cel jest stricte emocjonalny, a nie intelektualnie wspierany. Każde skierowanie się w stronę celu rywalizacyjnego będzie ZANIECHANIEM i WYPARCIEM czegoś w zakresie czysto obiektywnym.

Problemem dalszego rzędu jest to, że NABIERAMY NAWYKÓW MENTALNYCH, czyli WARUNKUJEMY SIĘ.
To, co stale robimy będzie jakoś przechodziło nam do podświadomości. Nie zawsze w prosty, przewidywalny sposób w tej podświadomości osiądzie, ale jakoś na nią zadziała. Potem te podświadome wpływy będą - z ukrycia - wtrącały się w przebieg rozumowania, które ma być z założenia racjonalne. Jak się to objawia?

Jednym z typowych skrzywień racjonalności myślenia, związanych z wtrętami rywalizacyjnymi jest DOWIĄZYWANIE ROZPOZNAŃ DO SCHEMATU SWÓJ - OBCY, zachodzące bez merytorycznych podstaw, często w oparciu o przypadkowe skojarzenia.
Rywalizujący podświadomie będzie poszukiwał przeciwników, z którymi zwiąże swój schemat rozpoznawania rzeczywistości. Bez owych przeciwników będzie czuł się zagubiony, będzie miał kłopoty z decydowaniem. Tam gdzie aspekty decyzji nie są CZYJEŚ, tylko po prostu są JAKIEŚ, rywalizujący kompulsywnie, będzie czuł się jak ryba wyciągnięta z wody, będzie brakowało mu punktów odniesienia dla decydowania. Zwykle kończy się taka konsternacja rywalizujących tym, że sobie tworzą sztucznych przeciwników, fałszywe stronnictwa, rzekome intencje - wszystko po to, aby już mieć "rzeczywistość zrozumiałą", w której sprawy mają się "porządnie", tzn. jest konkretny wróg, którego trzeba pokonać i to owo pokonanie, jest tym "właściwym" sukcesem.

Rywalizujący ma zatem fundamentalną mentalną trudność w rozważaniu spraw oderwanych od aspektu personalnego. Gubi się w takich sprawach, podejmuje chaotyczne decyzje. Podpięcie pod tego rodzaju problemy sztucznego wroga wcale jednak nie poprawia rozumowania. Wręcz przeciwnie - ono jeszcze dokłada własny błąd, bo wszystko co do rozumowania wrzuca się ewidentnie na siłę, ewidentnie w oderwaniu od "logiki problemu", tylko jeszcze bardziej sprawy gmatwa, utrudniając racjonalne rozstrzygnięcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:44, 01 Lut 2023    Temat postu:

Spór zewnętrzny - z człowiekiem o dominację - a spór wewnętrzny - o prawdę - to zupełnie różne spory!
Ci, co sobie to razem wymieszają, mają znikome szanse na to, że rozstrzygną pozytywnie ten drugi spór. Choć może czasem uda im się mieć sukces w sporze pierwszego rodzaju.
Najgorsze jest, gdy ludzie mieszają owe spory, a potem jeszcze robią z nich supeł szczelnie splątany i zaciśnięty. Nie byłoby problemu, gdyby sobie rywalizowali osobno, a o prawdy rozumienia spierali się osobno. Bo wtedy nie przeszkadzałyby te spory sobie wzajemnie.
Największe głupoty wychodzą wtedy, gdy spór personalny udaje spór o prawdę, zaś spór o prawdę robi się nagle czysto personalny. Wtedy ogląd rzeczy tak się gmatwa, tak przestaje być widoczne, co z czego się tam bierze, co jest argumentem prawdziwym, a co pozornym, co jest próbą manipulacji, a co wskazaniem czegoś słusznego.
Te spory mają bowiem bardzo odmienną, w dużym stopniu przeciwną "logikę".

Kwestia manipulacja vs osąd aspirujący do obiektywnego
W logice sporu personalnego manipulacja jest tym, co przyjęte, jest naturalnym narzędziem wpływu.
W logice sporu o prawdę manipulacja jest formą kłamstwa, zabronioną postawą.

Kwestia przyjęcia zarzutu od drugiej strony
W logice sporu personalnego nie należy przyjmować zarzutów, gdyż to jest odczytywane jako porażka i słabość. W logice sporu personalnego niewygodne zarzuty celowo jest zatem ignorować, albo zbywać jakąś formą manipulacji.
W logice sporu o prawdę słuszny zarzut po prostu się uznaje. W logice sporu o prawdę to co ujawniło się jako zagrażające dotychczasowej koncepcji powinno być otoczone ochroną, skierowana powinna być na to uwaga, aby wyjaśnić sprawę. Bo jeśliby zarzut okazał się słuszny, to automatycznie stałby się on darem intelektu dla rozwoju koncepcji, powodem udoskonalenia, rozwoju, unikania błędów. Temu co najbardziej zagraża koncepcjom w logice sporu o prawdę poświęca się najwięcej uwagi, dowartościowuje się to.

Kwestia celu sporu
W logice sporu personalnego celem jest osiągnięcie stanu, w którym druga strona się wycofa, bądź uzna za zdominowaną.
W logice sporu o prawdę celem jest ustalenie stanu rzeczy, niezależnego od personalnych wyższości, czy niższości, uwaga zaś jest nakierowana na najbardziej precyzyjny i obiektywny (czyli niezależny od personalnych emocji i rywalizacyjnych dążeń) OPIS zagadnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin