Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Konsekwencje funkcjonowania w życiu zupełnie bez satysfakcji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35360
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:02, 17 Maj 2025    Temat postu: Konsekwencje funkcjonowania w życiu zupełnie bez satysfakcji

Ortodoksi religijni postulują potrzebę poświęcenia się, wyrzeczenia się przyjemności w życiu, w intencji zasłużenia sobie na życie wieczne. Ale nie tylko religie stawiają tę kwestię życia bez przyjemności, życia na pustyni emocji i radości, jedynie z obowiązku, rygorów narzucanych sobie samemu, czy przyjętych z wychowaniem. Japonia, kraj ateistyczny, jest jednocześnie zwana z wychowania, które podkreśla rolę wyrzeczenia się swoich aspiracji i potrzeb w imię szczególnie pojętego honoru - zwykle związanego ze służeniem swojemu władcy, przełożonemu, w imię dobra jakiejś sprawy. Wreszcie pewne problemy neurologiczne mogą stwarzać też ten efekt niezdolności do osiągania w życiu stanów radości, satysfakcji. Psychologia nazywa taki stan anhedonią. Na całym świecie miliony ludzi żyją bez satysfakcji, w udręczeniu, żyją tak, że chyba bardziej im się kalkuluje emocjonalnie niebyt, niż życie w taki właśnie sposób.
Ja sam, w swoim życiu też z różnych powodów i w różny sposób dotykałem tego problemu, doznając mniej lub bardziej długotrwałych okresów, gdy nie przeżywałem swoje życia satysfakcjonująco. Miałem też przy tej okazji sposobność zapoznania się z konsekwencjami takich stanów, jak one długofalowo wpływają na kształtowanie się emocji, myślenia, odruchów reaktywnych. Z tego tytułu dziś już mam swoje osobiście sprawdzone przekonanie na temat takich zagadnień jak: asceza, samotność, odrzucenie, anhedonia. Na pewno nie jest to przekonanie kompletne, ale w jakiś sposób modeluje problem życia na pograniczu braku emocjonalnego sensu, a jednocześnie do jakiegoś stopnia eksploruje ono samo zagadnienie tej satysfakcji życiowej osiągania.

Twierdzę, że wiele patologicznych zachowań, złych czynów bierze się w jakimś stopniu z głęboko i długo przeżywanego poczucia dyssatysfakcji, niezadowolenia swoim życiem. Ostatnio opisywany przypadek młodego człowieka, który bez powodu zabił przypadkową osobę, ukazuje wg mnie jeden z przykładów tego, co się może stać, gdy psychika człowieka funkcjonuje z dala od szans na czerpanie z życia pozytywnych doznań. Tworzy się wtedy zamknięty krąg odczuć i zależności, które ściągają psychikę w dół, czasem aż na samo dno, w zatracenie.
Jak on funkcjonuje?...
1. Motywem głównym i stałym jest poczucie w emocjach "jest mi źle! Chciałbym jakoś odmienić to, co czuję w swoim życiu".
2. Nieporadne próby przekształcenia stanu dyssatysfakcji w satysfakcję okazują się być nieskuteczne. Dyssatysfakcja nawraca, stając się coraz cięższą, coraz trudniejszą do zniesienia.
3. Osobowość wciąż miota się pomiędzy pragnieniem zmiany owego stanu, a ciągle pojawiającym się sygnałami, że nic tu nie jesteśmy w stanie zrobić, co tylko pogłębia frustrację. Wraz z narastaniem frustracji pojawia się myśl "muszę zrobić coś ponad to, czego już próbowałem, zrobić coś wielkiego! Jeśli uda mi się zrobić coś, co wykracza ponad to, co do tej pory próbowałem, to tylko tak zyskam szansę na przerwanie tego zamkniętego kręgu gehenny psychicznej, w jakiej się znalazłem".
4. Życie zaś wciąż nie dostarcza radości, spełnienia, poczucia emocjonalnego sensu pogrążonej w głębokiej dyssatysfakcji osobowości. To zwiększa presję na to, aby kolejne działania cechowały się wyjątkowością, wyjściem poza wszelkie schematy. Problem jest w tym, że nie ma przecież żadnej gwarancji, iż to działanie wyjątkowe, jakie sobie wyznaczy dana osoba, przyniesie jakikolwiek pozytywny skutek. Bo tu nie ma wynikania - wyjątkowość działania, zwykle rozpoznawana (przez niedojrzałe umysły) po silnie emocjonalnym wydźwięku czynu, będzie miała się do odczuwanej dyssatysfakcji ostatecznie nijak, a w przypadku czynów o destrukcyjnych konsekwencjach, wskutek reakcji otoczenia ową dyssatysfakcję może tylko pogłębić.

Życie w głębokiej deprywacji, życie pozbawione odpowiedniej dawki radości, życie, w którym wszystko dzieje się przez przymus, jest narzucane heroicznym wysiłkiem woli - takie życie wprowadza w psychikę tak silną dawkę bólu psychicznego, tak bardzo wymusza nieustanną walkę z własnymi reakcjami na ów ból i zgnębienie, że często niewiele zasobów mentalnych zostaje nawet na "obsługę normalnego życia". Cierpiąc przewlekle, skupiamy się na walce z cierpieniem, co upośledza obserwację rzeczywistości, aktywność intelektualną, obsługiwanie relacji z ludźmi i światem. Człowiek w głębokiej dyssatysfakcji, przeżywa przede wszystkim samą tę dyssatysfakcję, co najwyżej z wielkim wysiłkiem zdobywając się na (pobieżne z konieczności) zajęcie się relacjami z rodziną, realizowanie niezbędnych życiowych działań (praca, dbanie o siebie, pomoc bliskim). To dalej też powoduje, iż taki cierpiący na głęboką dyssatysfakcję człowiek staje się mniej atrakcyjny dla otoczenia, a do tego często stacza się w postawy zgryźliwości, wiecznego niezadowolenia, zarażania otoczenia negatywnymi myślami i odczuciami.
W skrajnych przypadkach ten brak satysfakcji, z jakim boryka się przez wiele lat dana osoba, będzie prowadził do czynów o charakterze zbrodniczym, albo też do prób samobójczych, czy innych patologicznych zachowań typu: okaleczanie się, zaburzenia odżywiania, ryzykowne zachowania, wpadanie w nałogi. Bo psychika tak desperacko szuka sobie szans na zmianę swojego stanu głębokiej dyssatysfakcji, że "łapie cokolwiek", byle tylko coś zmienić, byle tylko jakoś wyrwać się ze swojego osobistego piekła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35360
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:55, 18 Maj 2025    Temat postu:

Satysfakcję można rozumieć jako ucieleśnienie ostatecznego sensu bytu osobowego.
Takie podejście (taka postać zdefiniowania) jest w znacznym stopniu zgodna z utożsamieniem działania celowego z "egoizmem", czyli z uznaniem, iż za każdym razem, gdy ktoś coś robi z uświadomionym celem tego, co robi, jest już "egoistą" - wszak robi to "dla siebie". Kwestia jest związana oczywiście z umową językową - wedle jednej umowy "egoizm" bardzo szeroko rozciąga znaczenia, czyli aż do utożsamienia z każdą możliwą motywacją. Wedle innej umowy językowej (to podejście wydaje mi się lepsze, bliższe komunikacyjnej intuicyjnej praktyce) zakres znaczeń pojęcia "egoizm" należy adresować do motywacji, w których dana osoba kieruje się wyraźnie korzyścią osobistą, ignorując aspekt uzgodnienia działań z innymi osobami, blokując uwzględnienie szerzej rozumianego dobra, w ramach którego pierwsze odczyty osobistej korzyści należałoby zrelatywizować, kładąc większy nacisk na empatię, na wzięcie pod uwagę czynników dodatkowych, związanych z dobrem innych osób. Wtedy będziemy mówili, że działając dalej celowo, w zgodzie z wewnętrznym poczuciem sensu, ktoś "nie jest egoistą", gdy z zasady krytycznie traktuje owe pierwsze wskazania na własną korzyść jako bezwzględny priorytet działania. Inaczej mówiąc "postawą egoizmu" tu będzie POWIERZCHOWNE POTRAKTOWANIE ZAGADNIENIA DĄŻENIA DO KORZYŚCI. Jeszcze inaczej można by powiedzieć, że sama idea korzyści też ma tu dwa swoje wydania - "korzyść" jako ograniczenie się do rozpatrywania spraw w węższej perspektywie z jednej strony, ale też "szerzej rozumiana korzyść", która unika ustawiania dobra własnego i cudzego w opozycji do siebie.
Satysfakcja jest pojęciem (przynajmniej w tym moim potraktowaniu), które rozciąga się pomiędzy tymi dwoma powyższymi rozumieniami "egoizmu" - z jednej strony dość wyraźnie jest czymś osobistym, czyli "nie dba o to, co myślą inni", ale z drugiej strony nie oznacza to, iż separuje się od użycia empatii. Można zatem mieć satysfakcję z tytułu tego, że się oddało coś własnego komuś, że się może komuś ustąpiło. Satysfakcja jest czymś osobistym, w znacznym stopniu niezależnym od stanu relacji z innymi ludźmi. Satysfakcję można odczuwać, żyjąc samotnie, z dala od ludzi, czyli nie stawiając sobie w ogóle kwestii czyja korzyść w decyzjach dostała priorytet - korzyść własna, czy korzyść innych ludzi.

Z brakiem satysfakcji związane jest jeszcze jedno pojęcie psychologiczne - deprywacji. Deprywacja ma miejsce wtedy, gdy jakaś potrzeba nie jest zaspokajana. Wtedy osobowość próbuje zająć jakieś stanowisko, dostosować się do faktu owego braku. Reakcje będą się tu rozciągały pomiędzy skrajnymi biegunami - od tylko przeżywania swojej dyssatysfakcji z tytułu niezaspokojenia potrzeby z jednej strony, do prób przemienia swojego odczuwania, może nawet wygaszenia owej potrzeby, aby z tytułu jej braku nie odczuwać już przykrości.
Tu powstaje pytanie: czy każda wrodzona (albo i nabyta) potrzeba daje się wygasić?
- Ja myślę, że to zależy od człowieka, od jego zdolności dostosowawczych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin