Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Metoda epistemiczna

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:09, 07 Lip 2022    Temat postu: Metoda epistemiczna

Czas chyba na sformułowanie fundamentów zasadności myśli. W tym poście będzie wstęp do problemu.

WSTĘP

Zacznę od problemu podstawowego zasadności
Problem podstawowy zasadności
Zasadność, którą można też utożsamiać z WERYFIKACJĄ dla tez, jest w większości przypadków określana za pomocą tego samego sposobu - mechanizmu w jaki teza jest konstruowana.
Inaczej mówiąc, problemem głównym jest to, że jeśli w konstrukcji tezy jest zawarty błąd, to przecież TĄ WŁAŚNIE KONSTRUKCJĄ będziemy też tezę weryfikowali. A więc błąd się powtórzy - już tym razem pod postacią weryfikacji, w czasie tej weryfikacji, czyniąc ową weryfikację, która ma być uzasadnieniem dla tezy.
Przykład z życia - rozumowanie paranoika, który wszędzie widzi spiski: paranoik odczytuje neutralne okoliczności życia, jako powstałe w wyniku czyjejś intencji, spisku. Gdyby miał zweryfikować CZY rzeczywiście jakiś spisek w danej sytuacji wystąpił, paranoik nie sięgnie jednak do aparatu rozpoznania innego niż ten własny. A to w nim jest zawarta SUGESTIA POSTRZEGANIA, która okoliczności będzie raczej zaliczała do kategorii spiskowych. Paranoik "weryfikując" swoje teorie spiskowe użyje zatem postrzegania tego samego typu, który owe teorie spiskowe powołał do jego obrazu świata. I nie dziwne, że mu się te teorie spiskowe "potwierdzą". Każda okoliczność - np. brak gotówki w bankomacie - może być odczytana jako efekt raczej przypadkowych okoliczności, albo - jak u paranoika - okoliczności zaplanowanych. Wzorzec interpretacji "zapewne oni zaplanowali ten brak gotówki dla mnie w bankomacie" przyjdzie do głowy paranoikowi, a nie przyjdzie do głowy przeciętnemu wypłacającemu pieniądze. Ten drugi poszuka innego bankomatu, paranoik zaś już będzie "wiedział", jak to "po raz kolejny potwierdziło się", że wrogie świadome siły rządzą tym światem.
Problemem fundamentalnym epistemicznie jest zatem:
Jak nie uciec z pułapki iluzorycznej weryfikacji, czyli samopotwierdzania swoich przekonań?

Lub w innym sformułowaniu:
Jak nie rozumować w błędnym kole?

Odpowiedź na powyższe pytanie jest celem rozważań, dla opisywanej w tym wątku metody epistemicznej.

Metoda, którą tu chcę opisać jest trudna do zrozumienia. Więcej - jest nienaturalna emocjonalnie. Dlatego nie liczę na to, że znajdę dyskutanta, który w tym wątku byłby w stanie merytorycznie dołączyć do rozważań - które chcę utrzymać w ramach takiego wzorca opisu, jakie sobie założyłem. Sam do owej metody elementy zbierałem latami, więc uważam, że jest zbyt mała szansa, aby ad hoc ktoś tutaj był w stanie podjąć problem na poziomie modelowym. Jeślibym zostawił wątek otwartym, to naraziłbym się na zaśmiecenie go przez trole, albo przez osoby, które może i chciałyby coś powiedzieć, ale z racji na to, że dopiero dotykają tematu, zrobią to w naiwny sposób, rozwlekając tylko opis zagadnienia. Dlatego zamierzam zamknąć ten wątek. Jeśliby ktoś miał tu coś interesującego do dodania, to może to uczynić albo zakładając gdzieś własny wątek, albo na blogu w specjalnie stworzonych odblokowanych tematach (ewentualnie pisząc mi coś na priva).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 13:15, 07 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:14, 07 Lip 2022    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

CEL METODY EPISTEMICZNEJ
Celem metody epistemicznej jest przedyskutowanie problemu WYŁONIENIA WARTOŚCI DODANEJ, ponad samopotwierdzenie głoszonej tezy. Zastanowię się zatem nad:
1. Wskazaniem typowych mechanizmów iluzorycznego potwierdzania tez (potwierdzanie na zasadzie "masło maślane"
2. Wskazaniem metod unikania uznania samopotwierdzania tez za ich potwierdzenie oparte o niezależne od wcześniej zastosowanych założeń czynniki (wymaga to tez UŚWIADOMIENIA SOBIE ZASTOSOWANYCH ZAŁOŻEŃ)
3. Opisaniem - pozytywnych - mechanizmów rozumowania, które wyrywają rozumowania z błędnokołowości i samopotwierdzania.

Tutaj wrzucę przykład z mojej dzisiejszej rozmowy rodzinnej, w której dyskutowałem z pewną osobą. Owa osoba argumentowała za (nieważne jaką) pewną oceną zagadnienia światopoglądowego. Argumentowała:
- podając przykłady - wszystkie na korzyść swojej wizji sprawy
- oceniając okoliczności - wszystkie oceny były w duchu jej rozumienia tej sprawy
- dorzucając do argumentacji emocjonalne sformułowania - wszystkie były przeciw pojmowaniu sprawy na ten obcy sposób, a za ujmowaniu jej w ramach głoszonej tezy.
Gra toczyła się do jednej bramki.

Ja się nawet nie odezwałem, choć miałem dość mocno odrębne zdanie w owej kwestii, bo znając osobę argumentującą - nie dawałem sobie szans na przebicie się przez szczelną warstwę samopotwierdzania. Właściwie to mam przekonanie, że osoba mojego dyskutanta siedzi w mentalnym bunkrze samopotwierdzania - bunkrze o ścianach zrobionych z przynajmniej kilkunastu metrów żelbetonowej osłony. Nie było w wypowiedzi owej osoby NIC, co by dawało szanse na alternatywne spojrzenie na sprawę.
Chyba warto by w tym kontekście ukuć termin, jaki dalej dałoby się przywołowyać - proponuję właśnie "bunkier samopotwierdzalności". czasem użyję też szerszej nazwy "MENTALNY bunkier samopotwierdzalności".
Pierwszym celem metody epistemicznej jest najpierw opisanie, a potem zdemontowanie mentalnego bunkra samopotwierdzalności.
Ale na zdemontowaniu tego bunkra cele metody epistemicznej się nie kończą. Jednak od czegoś trzeba zacząć...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:14, 07 Lip 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:39, 07 Lip 2022    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Istota metody epistemicznej, o której tu będę pisał, jest bardzo bliska idei falsyfikowalności
Warto jest zatem dać tutaj pewien wstęp nawiązujący do wniosków, jakie płyną z dokonań Koła Wiedeńskiego [link widoczny dla zalogowanych]
i koncepcji pozytywizmu logicznego: [link widoczny dla zalogowanych]
i krytycznego racjonalizmu [link widoczny dla zalogowanych]

Dla mnie kluczowym takim wnioskiem jest uznanie, iż nie istnieje metoda pozwalająca wywodzić prawdy absolutne. Wszelkie potwierdzenie, jakie tylko da się zaproponować będzie względne - będzie jedynie zasadne PRZY ZAŁOŻENIU określonej BAZY ZAŁOŻEŃ I ODNIESIEŃ.
Można by trochę ideę prawdy absolutnej porównać do idei nieskończności.Każda liczba skończona "jest niczym" względem nieskończoności. Podobnie każda prawda jaką formułuje się w systemie formalnym, z konkretnej bazy odniesień jest niczym wobec (jeśli ją byśmy zapostulowali) prawdy absolutnej. Podobnie żadne potwierdzenie - weryfikacja - falsyfikacja czegokolwiek nie będzie absolutne, bo też jest ono przecież formą prawdy o danym problemie. Czy to jednak oznacza, że stwierdzenia, teorie, koncepcje są nieprawdziwe?...
- Tak chyba nie powiemy.
Liczba skończona, choć w zestawieniu z liczbą nieskończoną jest praktycznie "niczym", to już bez owego zestawienia jest "czymś". I dlatego według mnie ważnym jest, aby unikać w rozumowaniach odniesień sugerujących absolutność jakiegokolwiek stwierdzenia, prawdy. Bo absolutność wywali nam rozumowanie, podobnie jak dodanie do dowolnej liczby nieskończoności właściwie unicestwia wartość owej liczby. Prawdy skończone mają sens, jako prawdy skończone. Weryfikacje mają sens, jako coś skończonego, nie absolutnego. Podobnie falsyfikacja czegokolwiek jest skończoną, a nie absolutną próba potwierdzenia dla tego czegoś (także dla teorii).
Jeśli nie będziemy ze sobą mieszać tych niekompatybilnych poziomów, to rozumowanie nam się utrzyma w ryzach, nie rozlezie się nam, nie będzie paradoksalne.

Falsyfikowalność, o której będę pisał jest szczególna, wykraczająca poza falsyfikowalność tradycyjnie rozumianą, a szczególnie falsyfikowalność rozumianą "po popperowsku" (choć nie będzie z nią raczej sprzeczna).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 23:07, 07 Lip 2022, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:28, 08 Lip 2022    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Wracam do kluczowego pytania:
Jak wyrwać się z pułapki samopotwierdzania, tautologicznego ujmowania opisami rzeczywistości?
Zasada falsyfikowalności podpowiada tutaj ważny trop: należy sformułować taki problem w ramach opisu/teorii, na jaki sama teoria nie daje bezpośredniej odpowiedzi.
Tym, co testuje teorię koncepcję jest ASPEKT NIEWIEDZY!
Jeśli wszystko co opisuje teoria jest w niej zawarte, to znaczy, że owa teoria jest czysto tautologiczna, nie oferująca TESTU.
Test z zaszytą w nim niewiedzą jest kluczem do poprawności!

To się wydaje właściwie oczywiste - jeśli ktoś przeprowadza test, to znaczy, że nie wie, albo przynajmniej nie jest pewien jego rezultatu. Każdy pełny test tak ma (z wyjątkiem może niektórych testów symulowanych). Aspekt niewiedzy w moim przekonaniu nie został w filozofii i metodologii nauki wystarczająco dokładnie rozpracowany. Tymczasem w nim zawarte jest "filozoficzne złoto", kierunek rozumowania, który może bardzo wiele wyjaśnić.

W bazowym ujęciu mamy dychotomię: reguła - przypadkowość. A z punktu widzenia obserwatora przypadkowość jest równoważna niewiedzy. Obserwator najczęściej nie jest w stanie określić, jaka jest natura jego niewiedzy, a więc przypadkowości danej obserwacji. A można się spodziewać, iż owa przyczyna
1. może być zawarta w mechanizmie postrzegania, czyli w samym obserwatorze
2. może być ontologiczna (przynajmniej teoretycznie można tak przewidywać, bo tę opcję można negować na gruncie filozoficznym) - wtedy chaos jest jej naturą niezależną od obserwatora
3. może być pośrednia - inna, gdy część jej nieokreśloności dałaby się jakoś ustalić ogólnymi prawami - deterministyczna, część byłaby ontologicznie chaotyczna, a jeszcze inna część zależna byłaby od obserwatora.
Przypadek 3 jest zdecydowanie najciekawszy, choć aby go jakoś ogarnąć mentalnie trzeba zacząć analizę od przyjrzenia się przypadkom 1 i 2, które są prostsze, a więc dają szansę na to, że się myśl nie rozpłynie przy eksploracji problemu.

Przykład:
Zadam pytanie: czy poniższe cyfry są chaotycznie - przypadkowo - dobrane?
949156310823816892267224175329
W sumie na takie wyglądają...
Ale jak to ocenić?...
Do czego to przypasowywać?...
Rozwieję tu wątpliwości, skąd są owe cyfry - ja pobrałem je z programu obliczającego rozwinięcie dziesiętne liczby pi. Jest to sekwencja cyfr tego rozwinięcia jaka pojawia się w pobliżu 25 milionowej cyfry rozwinięcia.
Czyli nie są to całkiem przypadkowe cyfry...
Z drugiej strony...
można zadać pytanie: ale czy one W CZYMKOLWIEK INNYM, niż bycie tam na którymś tam miejscu w rozwinięciu liczby pi MIAŁYBY ZNACZENIE?

To ZNACZENIE...
Coś (informacja) ma znaczenie, albo jej nie ma...
Ale jeśli ma tylko unikalne jedno jedyne znaczenie - np. tak jak tutaj bycia kolejnymi cyframi rozwinięcia, od jakiegoś tam miejsca, jakiejś tam liczby przestępnej - to czy można powiedzieć zasadnie, iż ta informacja "tak w ogóle" ma znaczenie?
W innym miejscu zapoczątkowałem wątek http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/losowosc-czyli-zagadnienie-synchronizacji,21309.html
Stawiam pytanie: jeśli akurat tych cyfr, które wyżej wypisałem, nie da się zsynchronizować z czymkolwiek sensownym innym, niż bycie owymi cyframi rozwinięcia liczby pi od losowo w sumie wybranego miejsca, to czy właściwie jest to ciąg przypadkowy, czy nie?
Jakie określenie bardziej tu pasuje?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 21:33, 08 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:06, 08 Lip 2022    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Michał Dyszyński napisał:
Przykład:
Zadam pytanie: czy poniższe cyfry są chaotycznie - przypadkowo - dobrane?
949156310823816892267224175329
W sumie na takie wyglądają...
Ale jak to ocenić?...
Do czego to przypasowywać?...
Rozwieję tu wątpliwości, skąd są owe cyfry - ja pobrałem je z programu obliczającego rozwinięcie dziesiętne liczby pi. Jest to sekwencja cyfr tego rozwinięcia jaka pojawia się w pobliżu 25 milionowej cyfry rozwinięcia.
Czyli nie są to całkiem przypadkowe cyfry...
Z drugiej strony...
można zadać pytanie: ale czy one W CZYMKOLWIEK INNYM, niż bycie tam na którymś tam miejscu w rozwinięciu liczby pi MIAŁYBY ZNACZENIE?

To ZNACZENIE...
Coś (informacja) ma znaczenie, albo jej nie ma...
Ale jeśli ma tylko unikalne jedno jedyne znaczenie - np. tak jak tutaj bycia kolejnymi cyframi rozwinięcia, od jakiegoś tam miejsca, jakiejś tam liczby przestępnej - to czy można powiedzieć zasadnie, iż ta informacja "tak w ogóle" ma znaczenie?
W innym miejscu zapoczątkowałem wątek http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/losowosc-czyli-zagadnienie-synchronizacji,21309.html
Stawiam pytanie: jeśli akurat tych cyfr, które wyżej wypisałem, nie da się zsynchronizować z czymkolwiek sensownym innym, niż bycie owymi cyframi rozwinięcia liczby pi od losowo w sumie wybranego miejsca, to czy właściwie jest to ciąg przypadkowy, czy nie?
Jakie określenie bardziej tu pasuje?...


Ale rozwińmy ten przykład. Załóżmy, że odpowiadamy na pytanie o przypadkowość owych cyfr pozytywnie w tym sensie, że uznamy, iż do niczego się owa informacja w tych cyfrach zawarta nie przyda, niczego nie wyjaśni, nie zmodyfikuje (poza samym faktem, że jest wzięta z ciągu cyfr rozwinięcia liczby pi). Oto teraz ten ciąg może zostać użyty jako klucz do zaszyfrowania pewnych bardzo ważnych danych. To wywala nam poprzednią tezę - oto właśnie dokładnie ten zbiór cyfr teraz jest już ZNACZĄCY, bo JAKAŚ ŚWIADOMOŚĆ SIĘ NIM POSŁUŻYŁA. Czyjaś decyzja, powoduje, że jakiś układ bitów staje się znaczący, choć wcześniej nim nie był. Z bycia ciągiem przypadkowym, świadomość nobilituje ciąg bitów do znaczenia. Wcześniej ów ciąg bitów nie miał znaczenia innego, niż incydentalny fakt, iż jakaś tam kombinacja rozumowania z użyciem liczby pi i systemem dziesiętnym (w innym systemie ten ciąg by już nie powstał w takiej postaci) i połączeniu z wyborem określonego miejsca w ciągu, wygenerowały te właśnie cyfry. Takich wygenerowań jest potencjalnie nieskończenie wiele, tak jak nieskończenie wiele jest liczb przestępnych, dalej ich nieskończonych rozwinięć, miejsc od których można by zacząć pobieranie cyfr i miejsc, gdzie to pobieranie się kończy. Każdy taki ciąg może być dalej do czegoś użyty, jeśli owemu komuś przyjdzie na to ochota.
Możliwych do wygenerowania znaczeń jest zatem nieskończenie wiele (a przedstawiłem tylko jeden, a do tego bardzo prosty sposób na to, jak to czynić).

Czy jest zatem jakaś OGÓLNA postać możliwości określenia CO MA ZNACZENIE, a co go nie ma?
- Uważam, że nie widać najmniejszego powodu, aby coś takiego podejrzewać. Wszystkie znaczenia, jakie tworzymy z tego świata są arbitralne, wynikające z decyzji osobistej i wiary w podstawy ku temu.

A tak w ogóle, to można by jeszcze trochę pofantazjować na temat tego, co mogą tworzyć cyfry rozwinięcia liczby pi. Jeśli uznamy matematyczną okoliczność, iż cyfr tych jest nieskończenie wiele, zaś dodatkowo założymy, iż pojawiają się one z grubsza przypadkowo, to możemy przewidywać, iż gdzieś trafi się w końcu konfiguracja, której cyfry ułożą się w znaki UNICODE, tworząc np. tekst mickiewiczowskiego "Pana Tadeusza", czy dowolne inne dzieło literackie, pracę naukową, czy dowolne zdjęcie po przekonwertowaniu na postać binarną.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 19:26, 08 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:55, 11 Lip 2022    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Metoda epistemiczna, którą tutaj próbuję opisać, daje się przybliżyć następującym sformułowaniem:
Wartość epistemicznie dodana pojawia się gdy rozważa się zagadnienia na styku reguły - chaos, przypadkowość.
Czysty chaos jest epistemicznie jałowy.
Sama regularność, pozbawiona szans na konfrontacje z aspektem chaotycznym, też pozostanie tylko czczą tautologią, czyli też będzie jałowa.

To właściwe "dzianie się epistemiczne" jest właśnie tam, gdzie reguła dotyka chaosu, próbując go wyjaśnić, uporządkować. Tylko tam świadomość ma szansę wykazać swoją użyteczność.
Mówiąc obrazowo - świadomość działa jako nieustanne zmaganie się reguł z przypadkowością. Natura prawdy jest dynamiczna, jest celowa, czyli wymaga powstania pewnego EPISTEMICZNEGO NAPIĘCIA pomiędzy stanem aktualnym, a tym oczekiwanym, postrzeganym jako cel. Przypadkowość niejako "ożywia" myśl, wyrywając ją z martwoty tautologicznego samopotwierdzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:22, 12 Lut 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Metoda epistemiczna jest związana ściśle z czymś, co można by określić mianem PARADOKSU WYBORU. Pozwolę sobie w tym kontekście skopiować (z drobnymi modyfikacjami) mój własny opis z innego wątku.

Michał Dyszyński napisał:
...
To dotykamy swoistego paradoksu pojęcia wolności. Bo z jednej strony wolność rozpoznajemy po tym, że:
1. występuje możliwość wyboru, do czego niezbędne są - minimum dwie (jeśli jest ich więcej, to mamy "większy wybór") - opcje (a do tego też ich ŚWIADOMOŚĆ)
2. a z drugiej wolność jest związana z tym, że decydujemy się AKCEPTACJĄ WYRÓŻNIONEJ OPCJI.

Z punktu widzenia 1 wolność jest (jest jej więcej), gdy ilość opcji rośnie.
Z punktu widzenia 2, wolność jest (jest jej więcej), gdy ilość opcji się redukuje, bo wyraźniej wtedy przez to właśnie wyłania się ta opcja wygrana - wybrana.
I ludziska tak do końca nie wiedzą, czego chcą, gdy myślą o wolności - czy o zwiększaniu liczby opcji, czy redukowaniu ich do jednej. Bo zarówno zwiększanie, jak i redukowanie liczby opcji (w zależności od preferencji, podejścia w stylu 1, albo stylu 2) wygląda na sensowne, jako realizacja wolności - i to mimo tego, że są do siebie dokładnie przeciwstawne.
Jak ktoś ma to niepoukładane, to się będzie chaotycznie przestawiał raz na podejście w stylu 1, a raz na 2, ostatecznie samemu nie wiedząc, czego chce. Tylko będzie pogrywał ze sobą w przekonywanie się, że raz dla niego tą prawda o sprawie jest 1, a raz 2.
Ale pojęcie wolności/wyboru jest trudne do wewnętrznego poukładania sobie.

Problem z synkretyzmem w kontekście idei wyboru część ludzi próbuje "rozwiązać" za pomocą pogrywania ze swoją świadomością, czyli ukrywania przed samym sobą pewnych okoliczności i udawania, że ich nie ma, że jest tylko to, co bieżąco jest wymagane do utrzymania spójności w podejściu. I tak to jest u niejednego, który uznaje, iż wystarczy nie myśleć o opcjach innych, niż ta, która jakoś tam (!... tu jest to omijane, to "jakoś tam" trzeba przed sobą ukryć, aby nie było o to pytań) została uznana. Ta opcja wtedy jest jedna (a jakże! nie ma wtedy już "problemu" zbierania opcji do wyboru, tylko mamy gotowca), czyli wybór się dokonał, a do tego jest od razu "właściwy", jest ten (jedyny) słuszny, bo przecież konkurencji nie było... :rotfl:

Z zewnątrz jednak widać, że pozostałe opcje są, należałoby je wziąć pod uwagę, a nawet - przed półświadomym wyparciem - one były widoczne i wpływały na ocenę sytuacji. Jednak aby nie przeszkadzały swoją obecnością, zostały tak cichaczem "unieszkodliwione", zostały uznane za niebyłe, dzięki czemu "wybór" już nastąpił "prawidłowo" ( :rotfl: ), czyli tylko z jednej opcji (teraz tylko trzeba udawać, że to był wybór, choć jest tylko z jednej opcji, co ktoś inny by w ogóle do idei wyboru nie zaliczył).
Całe to synkretyczne myślenie, pogrywanie ze świadomością z tylnego siedzenia jest chyba u każdego na jakimś tam etapie problemem. Znam wielu ludzi, którzy wciąż sobie tego nie rozwiązali, co w wielu sytuacjach wychodzi.


Spróbuję na tym etapie jeszcze podsumować ideę opisywanego wyżej paradoksu wyboru:
Z punktu widzenia zwiększania - zmniejszania liczby opcji idea wyboru występuje w dwóch przeciwstawnych kontekstach: zwiększenie liczby opcji do wyboru, powoduje, że mamy "większy wybór", a z drugiej strony przecież ideą wyboru jest właśnie redukcja liczby opcji do tej jednej, którą ostatecznie uznajemy za "wybraną".
Jeśli ktoś sobie tego w umyśle nie ułoży, to będzie miał ideę wyboru w chaosie, w
rozsypce, będzie mieszał w sposób nie kontrolowany te dwie przeciwstawne tendencje - przypadkowo raz zwiększając liczbę opcji, raz ją zmniejszając. Bo nie będzie wiedział, czego właściwie chce, jako że za obiema postawami są ważkie argumenty.

Jak rozwiązać ów dylemat - paradoks?
- Paradoks wyboru naturalnie się klaruje, gdy ROZDZIELIMY NA ETAPY całość tego rozumowania składającego się ostatecznie na wybór:
Etap zbierania opcji ma swoją "logikę" pod postacią paradygmatu: zwiększamy liczbę opcji, dokonując w ten sposób oglądu sprawy, zbierając dane, porządkując w umyśle to, z czym mamy do czynienia. Na tym etapie staramy się, aby opcji było jak najwięcej, bo im więcej ich będzie, tym większy "obszar myśli" obejmie rozumowanie i tym bardziej ostateczny wniosek (wyłoniona opcja) będzie uzasadniony przesłankami, które wtedy BĘDĄ UWZGLĘDNIONE, a nie zignorowane.
Etap decyzji jest związany z REDUKCJĄ opcji do jednego. Tu mamy przeciwny "kierunek mentalny", tu nie zwiększa się liczby opcji, lecz ją "siłowo" sprowadza do tej jednej - wybranej, traktowanej jako wynik (tak jest w najprostszej postaci, bo można rozwinąć ideę wyboru o bardziej złożone układy, niż wskazanie jednej tylko opcji).

Wiedząc, że wybór musi zawsze zawierać oba etapy, a do tego, że etapy są w pewnej opozycji do siebie (choć z drugiej strony wzajemnie się uzupełniają), już bez wewnętrznego splątania można rozumować. Wtedy będziemy wiedzieli, że na etapie zbierania opcji powinniśmy powstrzymać się od przedwczesnego redukowania ich liczby, a na etapie 2 - redukcji, kierunek jest odwrotny - teraz już czynimy właśnie wszystko, aby z wielości dojść do jednej opcji - tej, która najlepiej wypełni założone KRYTERIA.

Błędy i problemy pojawiają się wtedy, gdy ktoś tych etapów nie rozdziela, czyli na przykład na tym etapie, gdzie naturalnie powinien opcje maksymalizować, zbierać je z poszanowaniem obiektywnych przesłanek, on już "kombinuje" jak tu odrzucić to czy tamto. Często odrzuci na przypadkowej zasadzie, chaotycznie, być może pomijając opcję, która w poprawnym trybie stałaby się ostatecznym wyborem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 13:25, 12 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:07, 13 Lut 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Tworząc rozważania w zupełnie innym wątku "oświeciło mnie" w kwestii ważnego elementu mojej osobistej metodologii epistemicznej. Oto uświadomiłem sobie mechanizm, który w ogóle definiuje preferencję jako taką. Dalej też definiuje on praktycznie, jak stosować postawę wiary w sytuacji, gdy owa wiara nie ma 100% pewności.
Mechanizm jest natury praktycznej, wręcz algorytmicznej. Można by go chyba zaetykietować całkiem zgrabnie terminem: prawo bezwiednej preferencji tego, co pierwsze w kolejce.

Prawo powyższe opiera się o rodzaj psychologicznego spostrzeżenia: to od czego zaczynamy ma zwykle największy wpływ na końcowy efekt rozważań. "Zwykle" (czyli nie zawsze, lecz w większości przypadków) będzie tak, że dokonując przeglądu jakichś tam opcji w celu wyłonienia tej optymalnej, głównej, wziętej do użycia, to co jest rozpatrywane jako pierwsze, będzie miało największe szanse na uznanie.
Szczególnie silna owa tendencja jest wtedy, gdy mamy mało zasobów, czyli na przykład zależy nam na czasie, albo rozpatrywanie opcji wymaga energii, pieniędzy, czy innego wkładu zasobu, który pragniemy oszczędzać. Wtedy, jeśli pierwszy wzięty element spełni nasze kryteria, to często zrezygnujemy z przeglądania alternatyw dla niego, nawet się nie dowiemy, jakie te alternatywy były.
Wybory pod presją, wybory w ogniu walki będą powierzchowne, skupione na pierwszych - jako tako akceptowalnych - elementach. Dopiero gdy mamy luz w zasobach - dużo czasu, dużo energii - to będziemy się "bawić" w rozpatrywanie alternatyw dla elementu, który już spełnił nasze kryteria, lecz my zastanawiamy się, czy nie mamy czegoś lepszego do dyspozycji. Mamy nawet przysłowie "lepsze jest wrogiem dobrego", obrazujące postawę preferencji dla tego, co już wyłonione, jako akceptowalne.

W każdym razie w typowych przypadkach będzie tak, że jeśli coś ustawimy sobie arbitralnie na przodzie kolejki, to potem dalsza ewolucja rozumowań, poszukiwań będzie naznaczona wyraźną preferencją tego pierwszego.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:00, 22 Cze 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:26, 22 Cze 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Myślenie działa na OBRAZACH RZECZY i OPISACH. Nie działa myślenie bezpośrednio na żadnym bycie realnym (w szczególności materialnym). Niektórzy zdają się o tym zapominać, czego efektem jest bałagan w rozumowaniach, bo raz traktuję to, o czym myślą poprawnie (jako obraz, a wtedy mogą rozważać ALTERNATYWNE OPISY), bo za chwilę utożsamiać swój stan rzeczy z rzeczą sama w sobie, z tym "obiektywnie jest", co jest jedyne i ostateczne.
W mojej metodzie epistemicznej nie wolno jest zapominać o tym, że myśląc nie działamy nigdy na samej rzeczy, czyli w ogóle myślenie działa następująco:
- mamy doznania, które konstruują pierwsze (w znacznym stopniu bezwiedne) rozpoznania.
- te rozpoznania zostają w pamięci utrwalone, a potem mogą być one porównywane ze wspomnieniami innych doznań, także idei. Dzieje się to w przestrzeni dualnej do realnej rzeczywistości - w przestrzeni myśli.

Chcę tu dodać, sprostować pewien rodzaj sugestii, którą ktoś mógłby wysnuć z poprzednich sformułowań, że zakładam tu domyślnie filozofię realizmu, może nawet materializmu. Tak naprawdę to brakowało mi słów na opis idei, więc posłużyłem się pojęciem najbliższym językowo - pojęciem realnego świata. Jednak chcę to pojęcie tutaj potraktować znacznie szerzej, niż czyni to realizm. Zawarłoby się w nim właściwie wszystko co da się zobiektywizować, uniezależnić od samej myśli. A czym owo "wszystko" się okaże, to już inna sprawa...

Dlaczego świadomość, że myśląc nie działamy na rzeczach samych w sobie, a na obrazach w umyśle, jest taka ważna?
- Bo jej uświadomienie sobie będzie w pewien sposób broniło umysł przed wieloma błędami, w ramach których myślenie robi się sprzeczne, skonfliktowane wewnętrznie. Typowym przykładem takiej sprzeczności jest problem z ALTERNATYWNYMI KONCEPCJAMI.

Niektórzy ludzie, jeśli nie uświadomili sobie, że myślowo działają na obrazach, maja problem w ogóle z zaakceptowaniem alternatyw dla tego, co kiedyś w ich głowie jakoś powstało. Bo intuicja im sugeruje, ze skoro coś myślą, to niejako "połączyli się" z rzeczą samą w sobie, o której myślą. Dalej z tego wynika im wniosek, że skoro rzecz sama w sobie jest jedna i obiektywna, to oni są - z natury rzeczy - już obiektywni. Wtedy w ogóle każdy nowy opis zagadnienia z góry będzie widziany jako błędny.

W obrazie METODY epistemicznej, o której myślę, gdzie zawsze myśl działa na obrazach, wyobrażeniach, a nie rzeczach samych w sobie alternatywy, symulacje, narracje opisowe są czymś naturalnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:10, 24 Cze 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Znaczenia synchronizujemy i uzgadniamy biorąc za "materiał"
- intuicje poznawcze
- dane jednostkowe bezpośrednie (wrażenia, odczyty rzeczywistości)
- poznane definicje
Stosujemy przy tym zasady:
- spójności - aby całość funkcjonowała (względnie) bez sprzeczności
- przybliżania się do wytyczonych celów opisu/poznania/działania.
- zachowywania zgodności z uznanymi aspektami.

Mam wrażenie, że choć to co napisałem wydaje się być oczywiste, to wielu ludzi zdaje się nie mieć pojęcia o tym, że w ogóle robią jakoś robotę (nieoczywistą, indywidualną dla każdego przypadku, choć też nie całkowicie osobną) dostosowywania znaczeń pojęć i opisów do doświadczeń życiowych i założeń. Chyba u wielu ludzi funkcjonuje naiwne przekonanie, że w swoich myślach są w 100% zawsze zgodni z jakimś ideałem pojęciowym. Aspektu dostosowawczego w myśleniu i rozpoznawaniu nie dostrzegają, albo - jeśli nawet intuicyjnie go używają - to robią wiele, aby sobie nie uświadomić, że on działa. I jest to kto wie czy nie najważniejszy błąd epistemiczny!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:10, 24 Cze 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Kwestia błędu, jego weryfikacji i korekty
Wiele dyskusji toczy się o weryfikacjach, błędach i ich unikaniu, wskazywaniu błędów przypisywanych tej, czy innej stronie. Ale trudno jest znaleźć jakąś ogólną definicję błędu. Czym jest - tak w ogólności - błąd?

Ja bym przyjął (chyba z godnie z intuicją i praktyką językową, następujące rozumienie tego słowa:
Błąd to forma rozbieżności, pomiędzy tym co ostatecznie zostaje uznane jako słuszne, czyli jakimś CELEM, a czymś wcześniejszym, co ma ku temu celowi prowadzić.

I to można by przyjąć chyba za najbardziej ogólną definicję - błąd jest chybieniem celu w rozumowaniu, przyjęciu przesłanek, działaniu. Co ciekawe, w religiach judeochrześcijańskich pojęcie grzechu w swoim najbardziej elementarnym językowo znaczeniu, wywodzi się z łucznictwa (greckie słowo hamartia) i jest właśnie takie, jak to wyżej: grzech = chybianie celu.
https://deon.pl/blogi/artykuly-blogerow/hamartia-czyli,206469 napisał:
Greckie słowo oznaczające "grzech", hamartia, pochodzi od sztuki strzelania z łuku i oznacza właściwie "chybienie do celu",


Jednak grzech ma pojęcie religijne, a błąd ogólne.
Czym jest ów CEL w definicji błędu?
Jego znaczenie jest bardzo różne
- czasem celem jest poprawne odczytanie czegoś (nie trafienie w poprawność odczytu uznamy za "błąd")
- celem może być obranie jakiejś drogi postępowania (źle obrana droga, to "błędna" droga)
- celem może być wykonanie jakiegoś zadania, które ma określone parametry (uchybienie tym parametrom będzie "błędem" działania.
itp.
Wielu ludzi nie wie, że popełnia błędy, gdy przyjmują niespójne cele. Czasem bywa wręcz tak, że ludzie przyjmuję sobie różne sprzeczne wzajemnie cele, a wtedy - jak by nie zadziałali - zawsze popełnią błąd patrząc z jednej z perspektyw oglądu sprawy.

Aby ZWERYFIKOWAĆ błąd, trzeba znać cel.
Tu trudno jest mi nie "poskarżyć się" na dyskutantów, z którymi sporo mi się tu na sfinii dyskutowało. Bo chyba najczęstszą przyczyną, dla której trudno jest mi z kimś się dogadać, jest:
- przyjmowanie przez mojego oponenta chaotycznych, sprzecznych celów rozumowania
- przy jednoczesnej odmowie refleksji nad tym, co jest celem ich argumentacji, zarzutów, co jest obiektem sporu.
Wtedy dyskusja robi się chaotyczna, polega na niespójnym skakaniu po różnych - bardzo często sprzecznych - intuicjach. I niestety ze znikomą szansą na to, że się źródło nieporozumień wyświetli. Bo jak ktoś tak naprawdę nie wie, do czego dąży, to nawet nie ma jak z nim rozmawiać o tym, że swojego celu nie jest w stanie osiągnąć metodami, które stosuje.
Uświadomienie sobie CO JEST CELEM rozumowania jest zatem pierwszym etapem każdego rozumowania, które nie będzie zawierało w sobie błędów sprzecznego postawienia spraw.
Trudno się dyskutuje z ludźmi, którzy najwyraźniej chyba wolą zachować sobie coś w rodzaju "wolności do bycie sprzecznym", czyli nie precyzują własnych celów i robią raz tak, a raz odwrotnie w zależności od swojego chciejstwa i koniunktury. Efektem takiej życiowej strategii są nawarstwiające się błędy osądu rzeczywistości, a ostatecznie ogólny chaos w rozumowaniu. Na końcu tej drogi będzie niemożność jakiegokolwiek skutecznego działania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:13, 11 Lis 2023    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Wyłanianie racji, rozumienia sprawy ma "kształt" pulsacji.
Etapem pierwszym każdego właściwie rozstrzygania jest ZEBRANIE PRZESŁANEK, ZESTAWIENIE POTENCJALNYCH OPCJI - jest to etap oglądu dostępności, rozwijania opcji i ich analizy
Na etapie kolejnym mamy "odwrotny ruch", czyli zwijanie opcji do najlepszej z nich - do konkluzji, rozstrzygnięcia.

Błędem epistemicznym, wynikającym z naiwnego traktowania idei prawdy, jest skupienie się na efekcie końcowym, którym jest wyłonienie najlepszej opcji w ten sposób, że zbieranie przesłanek jest zredukowane, niekompletne, życzeniowe, związane z już założoną preferencją dla wersji jakoś tam wyróżnionej (np. wyróżnionej tym, że została dostrzeżona jako pierwsza). Etap rozwijania, oglądu opcji należy traktować jako mający wyraźnie przeciwną intencję, niż po nim następujący. Na tym bowiem polega sens tego pierwszego etapu, aby owe opcje zebrać możliwie kompletnie, nie pomijając niczego, docierając także do tych trudniejszych, bardziej skrytych obszarów, a nie aby sobie tu ułatwiać zadanie realizowane na następnym etapie, czyli od razu eliminować opcje pod byle pretekstem, blokować spostrzegawczość, czy nie dopuszczać zaawansowanych form eksploracji problemu.
Etap kolejny, czyli etap zwijania - syntezy ma być dokonywany z rzetelnie dobranych możliwości - tylko wtedy będzie on wyłaniał decyzję, która zbliża się do obiektywizmu i jest twórcza, kompleksowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31397
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:51, 05 Lut 2024    Temat postu: Re: Metoda epistemiczna

Język działa w przestrzeni OPISÓW.
Rozumienie jest częściowo związane z opisami, które powstały, ale jednak poza nie wykracza, jest związane z POTENCJALNYMI opisami, które mogą powstać, choć większość z nich nigdy się nie ujawni. Czym w tym układzie jest PRAWDA?...
- Prawda jest związana z SYNCHRONIZACJĄ opisów, w kontekście tego, że mają one również dotyczyć pewnych fenomenów jawiących się, zewnętrznych, niezależnych. Jeśli synchronizowane opisy wzrastają w adekwatności, jeśli występuje jakaś zdolność PRZEWIDYWALNOŚCI w zakresie tego, co się jawi po tym, jak o tym pomyśleliśmy, to będziemy domniemywać większy poziom prawdziwości.

Prawda szeroko rozumiana (nie myląc z jej ideą uproszczoną np. w informatyce) nie jest jednak (jak wielu to uważa) prosto zero- jedynkowa. W szerszym znaczeniu bardziej w prawdzie będziemy WZRASTAĆ (vs degradować się), niż ją "posiadać" w kontekście jakiegoś opisu słownego, czy nawet całego modelu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin