Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja krucjata przeciw agitowaniu zamiast myślenia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:31, 22 Lip 2025    Temat postu: Moja krucjata przeciw agitowaniu zamiast myślenia

Od lat prowadzę swoją wewnętrzna "krucjatę" przeciw - w moim przekonaniu absurdalnej, kompletnie irracjonalnej - postawie, która zamiast brania pod uwagę argumentów, obiektywnych danych w sprawie, przenosi zainteresowanie na:
- zachwalanie tego rozstrzygnięcia, które komuś emocjonalnie, intuicyjnie pasuje
- krytykę personalną osób, które przeciwne opcje wspierają
- wychwalanie siebie jako osoby, albo swojej grupy jako lepszej od innych
itp.
Jakiś atawizm w ludziach skłania ich do takich - kompletnie irracjonalnych - przekierowań z aspektu obiektywnego, z rozważań merytorycznych na kwestie personalne, wizerunkowe, związane z promowaniem preferowanych tez w jakiejś grupie, albo też z autopromocją siebie i swojej grupy.
Dla mnie ta postawa jawi się jako totalna głupota, jako naśmiewanie się z własnego rozumu.

Ale też, skoro widzę te błędy u innych, to - zgodnie z moją zasadą symetryzowania ocen i wniosków - stawiam sobie od razu pytania:
Czy ja sam czasem nie ulegam też ciągotom, aby podobną postawę przejawiać?
Jak sprawdzić pod tym kątem siebie, jakie procedury diagnostyczne wdrożyć wobec siebie, aby mimowolnie nie ulec pokusie takiej postawy?
Co należałoby przedsięwziąć, aby samemu takiej głupocie kiedyś nie ulec?...

Bo zakładam, że skoro problem jest względnie powszechny, zaś wszyscy dziedziczymy z grubsza podobną strukturę emocjonalną, to ja także jestem (w jakim stopniu? - to już osobne zagadnienie) podatny na tego rodzaju wadliwość w reagowaniu.

W ramach owej krucjaty, którą kieruję przede wszystkim wobec siebie, staram się kontrolować pod kątem:
- Czy nie oskarżam (choćby tylko w myślach) kogoś bezpodstawnie? (jeśli podstawy są, to inna sprawa, ale wtedy zobowiązuję się do krytycznego oglądu owych podstaw)
- Czy skupiam się raczej na meritum sprawy, czy bardziej na reakcjach ludzi?
- Czy w ogóle nie skłaniam się ku rozważaniu "co tam ludzie gdzieś tam" w sytuacji, w której - przynajmniej teoretycznie, w zgodzie z własnymi deklaracjami - tematem rozważanym jest kwestia merytoryczna, a nie zaszłości personalne?
Czasem przez to - ktoś może powiedzieć, że w jakiś sposób nadmiarowo - w ogóle wyłączam kierowanie swojej uwagi na reakcje ludzkie, czyli zabraniam sobie zastanawiać się nad tym "kto - co?", "jakie Iksiński ma intencje?", "Co Ygrekowski lubi albo nie lubi? itp. Po prostu, jeśli tylko dostrzegam, że moja myśl odeszła od kwestii merytorycznej, a ja zaczynam "interesować się" osobami, to powiadam sobie: Michale STOP! Odsuń uwagę od osób, bo nie tym przecież chciałeś się teraz zajmować! STOP!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:04, 22 Lip 2025    Temat postu: Re: Moja krucjata przeciw agitowaniu zamiast myślenia

Jednym z pomysłów na realizację mojej wewnętrznej krucjaty przeciw agitowaniu jest unikanie stawiania swoich tez zbyt dobitnie. Nie zawsze będzie to się stosowało, ale przynajmniej na etapie rozważań tak by należało wg mnie postępować. Czyli:
- nie podkreślać swoich kompetencji
- przypominać o alternatywach dla moich koncepcji
- przypominać o swojej omylności
- przypominać o tym, że to, co głoszę, jest opinią
- czasem w ogóle zrezygnować z propagowania swojej tezy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24409
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:49, 22 Lip 2025    Temat postu:

Coś się zmieniło w postrzeganiu ateistów?

Jak to widzisz Michale?

Dosyć stary artykuł:

[link widoczny dla zalogowanych]

Co myślisz o grupie ludzi, która chce wypowiedzieć i juz to robi, konkordat.

Betlejewski.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 15:55, 22 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:26, 22 Lip 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Coś się zmieniło w postrzeganiu ateistów?

Jak to widzisz Michale?

Dosyć stary artykuł:

[link widoczny dla zalogowanych]

Co myślisz o grupie ludzi, która chce wypowiedzieć i juz to robi, konkordat.

Betlejewski.

Szczerze?... W zasadzie prawie nic nie myślę w tej kwestii, bo podział ateizm vs teizm w moim odczuwaniu jest mało używaną kategorią. Mniej zbliżone ilości moich znajomych i osób z rodziny to teiści, druga połowa to ateiści, a ja żadnych różnic tu nie robię. Na co dzień kwestia ateizmu moich bliskich "lata mi i powiewa", a nawet te polityczne kwestie też ledwo muskam swoim zainteresowaniem, unikając wypracowywania sobie jakiegoś zdania w tych kwestiach. Przyjmuję te informacje "z dobrodziejstwem inwentarza", trochę na zasadzie "nie mój cyrk, nie moje małpy". Więc do dyskusji poszukaj sobie kogoś bardziej w sprawę zaangażowanego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24409
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:36, 22 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Coś się zmieniło w postrzeganiu ateistów?

Jak to widzisz Michale?

Dosyć stary artykuł:

[link widoczny dla zalogowanych]

Co myślisz o grupie ludzi, która chce wypowiedzieć i juz to robi, konkordat.

Betlejewski.

Szczerze?... W zasadzie prawie nic nie myślę w tej kwestii, bo podział ateizm vs teizm w moim odczuwaniu jest mało używaną kategorią. Mniej zbliżone ilości moich znajomych i osób z rodziny to teiści, druga połowa to ateiści, a ja żadnych różnic tu nie robię. Na co dzień kwestia ateizmu moich bliskich "lata mi i powiewa", a nawet te polityczne kwestie też ledwo muskam swoim zainteresowaniem, unikając wypracowywania sobie jakiegoś zdania w tych kwestiach. Przyjmuję te informacje "z dobrodziejstwem inwentarza", trochę na zasadzie "nie mój cyrk, nie moje małpy". Więc do dyskusji poszukaj sobie kogoś bardziej w sprawę zaangażowanego.


fakt. Dzieci masz juz dorosłe. Pewnie nie miałeś żadnych komplikacji związanych z udziałem dzieci w lekcjach religii. O czym tu na tym forum dyskutowac jak nie o tcy sprawach?......
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:00, 22 Lip 2025    Temat postu:

Powoli odstępuję od zrzędzenia ludziom, którzy wolą agitować, zamiast dyskutować nad poprawnością opisu, wskazując na różnice w argumentacjach. Moja krucjata będzie już głównie wewnętrzna - sam się zamierzam doskonalić w ten sposób, że będę się pilnował, aby aspekt przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek minimalizować.
Zamiast agitować, chcę się zmieścić w intencji dyskusyjnej typu: staram się możliwie obiektywnie przedstawiać potencjalne narracje, znane i wymyślone ostatnio argumenty, a decyzję w kwestii co chciałby uznać za uznaną przez siebie wersję, niech każdy już podejmie sam. Bo ja do niczego tu nie namawiam, a na pewno nie zmuszam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:16, 23 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zamiast agitować, chcę się zmieścić w intencji dyskusyjnej typu: staram się możliwie obiektywnie przedstawiać potencjalne narracje, znane i wymyślone ostatnio argumenty, a decyzję w kwestii co chciałby uznać za uznaną przez siebie wersję, niech każdy już podejmie sam. Bo ja do niczego tu nie namawiam, a na pewno nie zmuszam.


Wiem, że moja intencja przez bardzo wielu w ogóle zostanie zignorowana. Niektórzy są tak silnie mentalnie wmontowani w tryb walki personalnej w dyskusji, że i tak wszystkie moje uwagi o neutralnym charakterze przekonwertują sobie w interpretacjach do intencji agitacyjnej, czyli do tego, że rzekomo chcę ich do czegoś przymusić w myśleniu. Trudno, tak będzie. Inni jednak zauważą, że w dyskusji ze mną nie chodzi o przekonywanie się do uznania jakiejś sprawy, czy grupy ludzi, lecz o żeglowanie po ideach, przyglądanie się im, dokonywanie różnych - czasem drobnych, czasem większych - spostrzeżeń, aby potem tworzyć z tego dojrzalszy światopogląd. Niektórym może nawet się spodobać taki tryb, w którym nikt nie wygrywa, ani nikt nie przegrywa, zaś dyskusja przypomina trochę wspólną wizytę w muzeum, gdy się chodzi, oglądając eksponaty, ewentualnie zwracając sobie uwagę na szczegóły, czyli mówiąc drugiej osobie np.: popatrz, ta zbroja wciąż błyszczy jak nowa, mimo że ma sześćset lat!
Dyskusja w trybie nikt tu nie wygrywa, nikt nie przegrywa, nikt niczego nie wymusza, do niczego nie namawia, nie stara się sforsować mentalnych zabezpieczeń przed przyjęciem czegoś w trybie bezkrytycznym może wydawać się niekonkluzywna, może niejednemu sprawiać dyskomfort w racji na spostrzeżenie: jeśli tu nikt nikogo nie przekonuje, to co jest właściwie tu celem i spełnieniem w takiej dyskusji? Po czym w ogóle można poznać, czy dyskusja spełniła (jakieś... - jakie?) swoje zadanie?
Z dyskusji nieagitacyjnej efekt w postaci zmian jakiegoś stanowiska jednak też się często wyłoni. Tylko wyłoni się nie od razu i pewnie nie będzie on ogłaszany drugiej stronie jako uległość na jej perswazje. Dyskutując w trybie nieagitacyjnym, nie ciągniemy poglądów na siłę w jakimś kierunku, ale jednak zmieniamy świadomość drugiej strony - ona zaczyna uwzględniać nowe okoliczności, przekonuje się, że coś można rozumieć inaczej, niż ona do tej pory traktowała jako jedyną możliwość. To powoduje, że - czasem za dzień, czasem za tydzień, czasem po miesiącach, albo latach - owo ziarno alternatywnego spojrzenia często wykiełkuje, sprawiając, iż rozumienie sprawy zrobi się szersze, dojrzalsze, bardziej spójne (przynajmniej w tym pozytywnym scenariuszu, bo oczywiście nikt tu nie gwarantuję, że sugestie w trybie nieagitacyjnym w ogóle będą poprawne, zaś ich uwzględnienie też, że nie będzie jakoś mylne). Ale przynajmniej pojawia się szansa na pozytywne zmiany, jest tu temu grunt.
Dyskusja nieagitacyjna jest trochę jak uprawa rośliny, którą się podlewa, okłada nawozem, ale to ona sama musi rosnąć. I czasem, jeśli ona sama jest słaba, to nawet nie wyraźnie, pomimo najlepszych starań. Cóż, tak to jest. :(
Natomiast niczego w tym układzie nie poprawi wymuszanie nieszczerych deklaracji, które by zaspokoiły pragnienie dominacji i stwarzało iluzję wspólnoty myślenia, jaką stosują agitatorzy. Agitator używający silnej mocy w namowach może oczywiście jakoś skłonić drugą stroną do wyrażenia werbalnie swojej zgody na jego sugestie. Ale tak wymuszona zgoda nie jest świadectwem zmian w świadomości, lecz efektem dostosowawczym psychiki, której nie chce się już toczyć bojów z namolnym, naciskającym ją agitatorem. Więc - na odczepnego - deklaruje swoją zgodę, choć najczęściej na danym etapie nawet nie za bardzo wie, o co chodzi, najczęściej nawet nie wie wystarczająco precyzyjnie, na co właściwie owej swojej "zgody" udzieliła. :fuj:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:18, 23 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:27, 23 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Agitator używający silnej mocy w namowach może oczywiście jakoś skłonić drugą stroną do wyrażenia werbalnie swojej zgody na jego sugestie. Ale tak wymuszona zgoda nie jest świadectwem zmian w świadomości, lecz efektem dostosowawczym psychiki, której nie chce się już toczyć bojów z namolnym, naciskającym ją agitatorem. Więc - na odczepnego - deklaruje swoją zgodę, choć najczęściej na danym etapie nawet nie za bardzo wie, o co chodzi, najczęściej nawet nie wie wystarczająco precyzyjnie,na co właściwie owej swojej "zgody" udzieliła. :fuj:

Tak w ogóle to nawet gotów jestem agitatorom zostawiać ich wymuszone deklaracje, czyli po mojemu iluzje, jako "zwycięstwa". Agitatorzy traktują jako zaliczone te przypadki, w których ich oponenci w dyskusji w końcu ulegną i formalnie udzielą zgód. Więc niech te zaliczenia sobie mają, niech się nimi cieszą. Ja traktuję jednak owe zwycięstwa raczej jako porażki w rozumieniu, które się ujawniły w umyśle samego agitatora. Ale w końcu to jego problem, nie mój; jego świat z "sukcesami", które dla mnie byłyby porażkami. Zostawiam agitatorom ich świat z ich sukcesami, a "biorę sobie" z dyskusji kolei to, czym agitatorzy wzgardzili - te niewymuszone, ale za to szczere, powiązane z tym, jak moi rozmówcy w uczciwości swoich sumień i umysłów czują refleksje. Ja nie potrzebuję mieć przyznania mi racji, nie potrzebuję od nikogo deklaracji przynależności do "naszych". Mi wystarczy jako mój sukces w dyskusji to, że ktoś jeszcze raz się zastanowił (ja też jestem takim kimś, też dzięki czyimś uwagom, coś podobnego stało się w moim rozumieniu) i może trochę ubogacił swoje przekonania o danej sprawie. I to mi w zupełności wystarczy, bo uważam to za lepszy skutek, niż wymuszone, czyli najczęściej nieszczere deklarowanie zgodności z tym, co starał się wymusić agitator.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:49, 23 Lip 2025    Temat postu:

W postawie silnej agitacji, zamiast refleksji w dyskusjach widzę wyraźny rys zakłamanej, sprzecznej intencji.
Agitator w istocie staje okrakiem na barykadzie wobec pytanie: czy naprawdę chcesz, aby to, co głosisz, ZOSTAŁO PRZYJĘTE?...
Ewentualnie może skrajnie cyniczny agitator byłby wolny od mojego zarzutu. Gdyby agitator postawił od początku sprawę twardo na zasadzie "nie obchodzi mnie wcale, co sobie myślisz, masz mi tu udzielić formalnej deklaracji zgodności z tym, co ogłaszam", to przynajmniej taki agitator były spójny w swoich intencjach. Ale moje doświadczenia z agitatorami wyraźnie mi sugerują, iż ci byliby nieusatysfakcjonowani jawnym postawieniem kwestii wymuszenia owej zgody na ich namolne sugestie. Agitatorzy, jakich znam, chcą się oszukiwać, uznając, iż choć zgoda na ich namowy została wymuszona, albo wmanipulowana, to jednocześnie... miałaby być ona uczciwa i szczera. :shock:

Zdecydowana mniejszość agitatorów i wymuszany dyskusyjnych zaakceptuje tę uczciwą postać cynizmu, w której przynajmniej od początku jasno się stawia sprawę, iż nie chodzi tu o żadne przekonywanie się do czegokolwiek, że nie chodzi o spójność w umyśle, lecz o wyrażenie uległości wobec twardych nacisków agitacyjnych. Mało który z agitatorów uzna za wystarczającą sytuację, w której złożono mu mały "hołd lenny", z góry obie strony wiedzą, iż w kwestii samych przekonań, mają sprawy "gdzieś", bo od początku chodziło tylko o wyrażenie dominacji strony bardziej agresywnej nad ulegającą.
Agitatorzy mi znani, w większości będą przed sobą i ludźmi miotali się między sprzecznościami:
- z jednej strony będą krzyczeli "przyjmij moją tezę".
a za chwilę:
- twoje przekonania się tu nie liczą, ugnij się! Ale wtedy, czyli zakładając, że te własne przekonania osoby się "nie liczą", to pojawia się pytanie: CO (jeśli nie przekonania) W OGÓLE PRZYJMUJE pogląd, za którym odbywa się agitacja?
a potem znowu
- Przyjmij to, dokładnie "jak jest", jak to głoszę, bez gadania, bez pytań! (ale jeśli ktoś tu czegoś nie rozumie, postrzega to jako sprzeczne, to jak ma sprzeczność "przyjąć"?...)
- Nie patrz na to, co sam myślisz, tylko przyjmij mój pogląd!
Ale jak ktoś ma przyjąć pogląd "nie myśląc samemu", skoro przecież samo przyjęcie jakiegokolwiek poglądu jest właśnie aktem myślenia?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35865
Przeczytał: 71 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:14, 23 Lip 2025    Temat postu:

Aby wdrożyć się mentalnie do postawy nieagitowania, czyli skupiania się na tym, co uczciwie i szczere w przyjmowaniu przekonań podczas dyskusji, trzeba w sobie wyrobić kilka pomocniczych nawyków, umiejętności. Jednym z nich jest wytworzenie w sobie odporności na prowokacyjne reakcje partnerów w dyskusji.
Mamy w sobie (w mniejszym bądź większym stopniu) pewien instynkt, polegający na pragnieniu obrony swojego stanowiska, gdy jest ono atakowane. Jednocześnie znaczna część ludzi na w sobie też coś w rodzaju "instynktu trolowania", instynktu zwracania uwagi na siebie poprzez prowokacyjność wypowiedzi. Dlatego można się spotkać w dyskusji z postawami typu czyjejś zaczepki "nie zgadzam się z tobą! Udowodnij tu swoje racje!"

Oczywiście nie każde oczekiwania uzasadnienia, udowodnienia swoich racji jest tylko prowokacją i trolowaniem. Wręcz chyba domyślnie należy pochylić się nad DOBRZE SFORMUŁOWANYMI monitami o uzasadnienie przekonań. Czym różni się wyrażenie niezgody, albo wątpliwości z intencją trolerską, prowokacyjną, od podobnego do niej merytorycznego monitu o wyjaśnienie spornego aspektu?...
- Jest tu kilka różnic, które występują może nie zawsze wszystkie jednocześnie, jednak dadzą się dostrzec:
1. Trolerska forma wątpliwości będzie z reguły bardziej emocjonalnie wyrażona, a merytoryczna będzie raczej chłodna, wyważona intelektualnie.
2. Trol prawie nie przyjmuje wyjaśnień, czyli nie podejmuje tej odpowiedzi, jakiej się mu udzielił, lecz szybko wyprowadza kolejny zarzut. Wszak od początku nie o to mu przecież chodziło, aby jakieś wyjaśnienia w dyskusji się pojawiły i zostały zaakceptowane, lecz jemu chodziło o zamieszanie w emocjach, a potem tego celu się wciąż trzyma.
3. Merytoryczny monit o wyjaśnienia jest z zasady lepiej intelektualnie sformułoany, uzasadniony. On jest też - w razie pytań - doprecyzowywany przez osobę, która go stawia, a nie zbywany ponagleniami typu "nie wykręcaj się, nie stawiaj pytań, tylko odpowiedz na zarzut!".
4. Ogólnie aspekt obwiniania, potępiania jest w przypadku trolerskich reakcji typowy i wyrazisty. Z kolei merytorycznemu dyskutantowi w ogóle nie chodzi o żadne deliberowanie nad czyjąś winą, lecz o lepszy opis omawianego zagadnienia.

Nie uleganie trolowaniu może być na początku problematyczne. Jeśli odruchowo zaczniemy reagować na sprzeciwy oponentów, to możemy się dać wmanewrować w jakiejś jałowe spory, w których tak naprawdę nie chodzi o nic innego (bo na pewno nie o kwestie merytoryczne), jak tylko o satysfakcję z tytułu wpływu trola na nasze emocje. Dlatego w przypadku sprzeciwu na nasze tezy, należałoby sprawnie zaklasyfikować tego sprzeciwu charakter, aby potem:
- na merytoryczna wątpliwość rzetelnie odpowiedzieć
- troli spuścić na bambus, co szkoda sobie nimi zajmować myśli (chyba że dochodzi tu jeszcze jakiś dodatkowy czynnik, nieuwzględniony tu aspekt sprawy).

Spuszczanie trola na bambus zwykle najskuteczniejsze jest w trybie grzecznym a stanowczym. Okazywanie gniewnych emocji jest tylko karmieniem trola. Trol powinien poczuć, że nie zabawi się kosztem naszych emocji, bo te są dobrze kontrolowane, a do tego, że będziemy trola skutecznie spławiali. Jak sobie trol to uświadomi, to najczęściej się zniechęca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin