Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O tryumfie i tryumfalizmie

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31388
Przeczytał: 104 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:23, 18 Sty 2023    Temat postu: O tryumfie i tryumfalizmie

Ludzie bezwiednie idący za sugestiami mentalnymi łatwo wpadają w pułapkę uznania poczucia tryumfu za główny cel istnienia. Szczególnie rywalizacyjne osobowości tu są zagrożone brakiem szerszego oglądu spraw, a ostatecznie wyborem nieperspektywicznego podejścia do życia.

Czym jest tryumf?
- Uczuciem, że oto coś wygraliśmy, coś się dokonało wedle naszych pragnień. Jakiś cel został uznany za zrealizowany, bo domknęło się jakieś zadanie. Czy w tym zatryumfowaniu nastąpiło jakieś ostateczne nasze osobowe spełnienie się?
- oto jest pytanie.
Czy tryumf jest wobec ludzi, czy może wobec własnych pragnień, oczekiwań?
- oto kolejne pytanie, na które nie jest łatwo dać odpowiedź.

Co po tryumfie?
Jest coś dalej? Skończył się świat? Wszystko się dopełniło w ideał?...
- Domyślną odpowiedzią będzie: no nie... Potrzebny będzie zaraz nowy tryumf.
Czyli od tryumfu do tryumfu. To jest życie tryumfalisty.
Czy jednak jest ten tryumf ostateczny?...

Co jest w tryumfie najistotniejsze - to, co się stało realnie, czy nasze poczucie, jak to wywyższyliśmy się?
Ta sama okoliczność dla jednego będzie powodem do tryumfowania, a dla innego już nie. Tryumf - w sensie poczucia, że się jest tryumfatorem - jest chyba raczej czymś nadmiarowym wobec zdarzeń.
Każdy może sobie zdefiniować powód do tryumfu po swojemu.

W Biblii jest mowa o tym, że ostatecznie Bóg, Jego prawa, dobro zatryumfują nad złem świata. Osobiście jestem przekonany, że będzie to taki typ tryumfu, którego ludzie dzisiaj nie bardzo nawet potrafią sobie wyobrazić. Dla niektórych może będzie to wręcz zaprzeczenie zwykłego tryumfowania.
Wierzę, że tryumf Boga będzie czymś absolutnie niezwykłym dlatego, iż ASPEKT PRZEMOCY BĘDZIE W NIM MINIMALNY, PRAWIE ZEROWY. Uważam, że to o to toczy się walka, ku temu - w boskim planie - ma zmierzać świat, ludzkość, że nie tyle ludzie się przemocy wyzbędą, bo ktoś ich do tego zmusi, lecz W ICH SERCACH PRZEMOC SAMA SIĘ UNICESTWI, będzie postrzegana jako bezsens, jako postawienie logiki myślenia i odczuwania na głowie.

Dzisiaj wiele osób religijnych wyczekuje tryumfu ich religii na zasadzie takiej, że ich wrogom stanie się wielka krzywda, zaś oni sami zostaną wywyższeni. Nawet w Biblii podobne obrazy się pojawiają. Ja wierzę, że to nie o to gnębienie wrogów chodzi ostatecznie, że to jest tylko przenośnia. Wierzę, że tryumfem głównym człowieka jest pokonanie własnych słabości, niespójności swojej natury!
Co ciekawe nawet dżihad też oryginalnie miał zrealizować się na płaszczyźnie duchowej. Potem tylko się to popsuło.
Moje wyobrażenie tryumfu Boga jest bliskie temu, co wyrażają biblijne sformułowania:
Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. Ewangelia Mateusza 12:20
Sam "sąd" też nie będzie w stylu znanym nam, czyli z arbitralnym sędzią, lecz bardziej taki jak w tym cytacie:
(19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (Ewangelia Jana, 3)
Jak to rozumieć?...
Że osądzi nas po prostu PRAWDA O NAS. Przyjdzie nam spojrzeć na wszystko co zadecydowaliśmy w życiu, łącznie ze skutkami naszych wyborów. I nie trzeba nic więcej!
Nie trzeba tu dokładać zewnętrznego sędziego, który człowiekowi powie "to według mnie jest złe w twoim postępowaniu, więc ci zasądzam karę taką, a taką". Nie, to wcale nie jest potrzebne, jeśli się patrzy na swoje życie i widzi, jak to m.in.
- nasze pragnienia nie miały szansy się zrealizować w żadnym ze scenariuszy
- nasze cele były ostatecznie wadliwe, dążyliśmy do tego, co tylko by pogorszyło nasz dobrostan
- nasze pomysły na życie wynikały nie z osądu naszego umysłu, lecz były narzucone z zewnątrz. Zatem NIE OKAZALIŚMY SIĘ MOCĄ ROZUMIENIA I WYBORU.
Jeśli sobie i prawdzie o rzeczywistości przeczyliśmy naszym życiem, to przyjdzie nam potem na to patrzyć, stanąć wobec tej własnej osobowej małości.
Kto wytrzyma tę konfrontację z prawdą o swojej małości?...
Im więcej jest w człowieku pychy, tym bardziej prawda o nim samym będzie nie do zaakceptowania, nie do wytrzymania. To jest piekło!

Tryumfem, już tym właściwym w duchowym sensie jest BYĆ SOBĄ!
Ale do tego, aby tego tryumfu dostąpić, trzeba MIEĆ MOŻLIWOŚĆ BYĆ SOBĄ. I to tu jest ten problem, że wielu nie ma jak być sobą, bo to ich JA jest na tyle niespójne, na tyle sprzeczne wewnętrznie, że cokolwiek by z tego JA nie emanowało, też będzie sprzeczne, niespójne, wadliwe, nie ma w tym światła.
Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców.
(Ewangelia Mateusza 7:1)
Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.
(Ewangelia Mateusza 6:21)


Z drugiej strony ludzie też dowiedzą się, że nie tylko błędy były jego udziałem. Coś jest też i na ich korzyść. Problem w tym, że samemu nie bardzo jest jak to ocenić, jak to stwierdzić. To jest problem znany w logice - właściwie tym jedynym pewnym stwierdzeniem jest stwierdzenie PRZECZĄCE. Sprzeczność daje się wykazać. Niesprzeczność, z wyjątkiem tautologii, czy czegoś do nich zbliżonego (prostych stwierdzeń bezpośrednio o tym, co założone) nie da się wykazać. Mówi o tym choćby tw. Godla o niezupełności.
Żadna teoria odnosząca się do świata nie jest w pełni dowiedziona. Jeśli nawet jest dowiedziona, to wyłącznie na TEJ BAZIE PRZESŁANEK, Z KTÓREJ JĄ WYWIEDZIONO. Nie mamy żadnej gwarancji, iż jest ta teoria poprawna dla tych przesłanek (nawet bardzo podobnych do wcześniej poznanych), których jeszcze nie znamy. Bo tych przesłanek nie znamy. Czyli też jeśli jakikolwiek człowiek miałby zatryumfować, to nie może on sobie sam tego ustalić. Tryumf (w ostatecznym, duchowym znaczeniu) w przypadku człowieka, może zostać stwierdzony tylko przez istotę wyższą, która weźmie pod uwagę te okoliczności, wobec których umysł człowieka jest za słaby. Tryumf (ten ostateczny) dla człowieka jest dany wyłącznie od Boga.
Są jeszcze małe tryumfy życia (nieostateczne), które wynikają z wypełnienia UMÓWIONYCH REGUŁ - np. można zatryumfować w jakiejś rywalizacji, w uczciwych zawodach. To jest mały tryumf, który co prawda wyznacza nam jakieś kamienie milowe na naszej drodze poszukiwania skuteczności, jednak nie jest tym tryumfem osobowości i jej spełnieniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin