Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Podstawa szczęścia - dowiedzieć się czego naprawdę chcę

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31367
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:14, 11 Mar 2023    Temat postu: Podstawa szczęścia - dowiedzieć się czego naprawdę chcę

Od lat mój osobisty rozwój krąży wokół intuicji zawartej w tytule tego wątku: podstawą szczęścia jest dowiedzieć się czego naprawdę chcę.

Dopiero dzisiaj, z pewnej perspektywy wielu doświadczeń z ludźmi widzę, że choć powyższe sformułowanie dla mnie jest oczywiste, to dla wielu (nawet chyba większości) jest to coś dziwne, nieznane. Z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że mój rozwój wewnętrzny związany jest z pewnym fundamentalnym odkryciem, które kiedyś stało się moim udziałem. Już teraz nie pamiętam dokładnie kiedy to było i co to dokładnie było, ale w dzieciństwie, w pobliżu wczesnej młodości przeczytałem o tym, że w ludzkiej naturze racjonalność nie jest wcale czymś danym i pewnym, że ludzie wielu rzeczy chcą, choć w głębi duszy jest im to niepotrzebne, że GDYBY SIĘ GŁĘBIEJ ZASTANOWILI NAD SPRAWAMI, to by uznali, iż tego nie chcą. Od tego momentu gdy sobie to uświadomiłem, uznałem to, zaczął się mój rozwój osobowy. Ta prawda, że istnieje rodzaj rozdźwięku pomiędzy pragnieniem bezpośrednim, a tym co trwale dobre, słuszne, przynoszące dobre owoce, "świeci" dziś właściwie nad każdą moją myślą, jest zespolona z każdą oceną.

Wiele nieporozumień, które mam w dyskusjach z ludźmi, także tu na sfinii chyba wynika właśnie z tego, że ja oczywistość tego, iż zapewne jakoś (...) się "mylę" we wszystkim traktuję jako aksjomat nienaruszalny. Inaczej formułuję tę ideę jako wiarę w prawo nieskończonego rozwoju umysłu.
Żaden (może Bóg jest tu jedynym wyjątkiem, a może nawet i On niekoniecznie, albo tylko w jakimś ograniczonym sensie, bo to oznaczałoby, że w pewnym sensie - brakiem możliwości rozwoju, czyli też brakiem sensu istnienia - Bóg byłby najbardziej upośledzoną istotą we Wszechświecie, a do tego sprzeczną, ograniczoną w tym co najcenniejsze - w zdolności postrzegania prawdziwie twórczego we własnym rozumieniu) umysł nie wie, "jak to jest ostatecznie", lecz zawsze operuje na tej aktualnej, ale i tymczasowej wersji rozumienia rzeczywistości, do której doprowadziły go jego doświadczenia.

Tymczasem, co mnie, trochę w podświadomości, od lat zdumiewało, wiele osób, z którymi rozmawiam zdaje się traktować swoje pojmowanie spraw jako ostateczne. :shock:
Co prawda za chwilę dowiadują się czegoś, czyli jednak poprawiają tamtą wersję rozumienia i...
znowu traktują tę nową wersję rozumienia jako ostateczną prawdę... :shock:
I tak dalej, i tak bez końca...
Ja się już dawno zorientowałem, że moje rozumienie ewoluuje, doskonali się, więc już przestałem zakładać, iż w ogóle możliwe jest rozumienie czegoś ostateczne, idealne. To jest aksjomat epistemiczny, co do którego nie mam najmniejszych wątpliwości. Najmniejszych!

Z tego aksjomatu wynika mi też, że także w zakresie tego, czego chcę sprawa jest problematyczna. Niby chcę tego, co mi podpowiadają moje odczucia. Ale to jest jakiś aktualny odczyt moich chceń. Za chwilę pojawi się nowe odczucie, które nadpisze to stare. Bywa niejednokrotnie, że nowe odczucie zmienia to stare. Czyli już w tym ostatecznym sensie nie wiem, czego chcę, tylko wciąż tego poszukuję.

Nie znajdując tego, co zaspokaja moje pragnienia będę ciągle w poczuciu dyssatysfakcji. To jest z jednej strony złe, a z drugiej dobre.
Tak - dobre!
Dyssatysfakcja jest też dobra, bo jako potrzeba jest "matką wynalazków", jest powodem do doskonalenia.
Błędem mentalnym jest wg mnie traktowanie satysfakcji vs dyssatysfakcji jako czegoś zerojedynkowego i ostatecznego. Każda satysfakcja powinna być traktowana jako tymczasowa, a także W TLE MA "SZUMIĄCĄ" DYSSATYSFAKCJĘ. Każdy sukces, traktowany zdrowo mentalnie, ma w sobie pamięć o tym, jak to było, jak to jest, gdy do sukcesu jest daleko, gdy walczymy z problemami. Ta świadomość drugiej strony medalu w tle jest w moim przekonaniu ważna. Ona buduje poprawność odczuwania samej satysfakcji. Pamiętanie o drugiej stronie medalu ma też swoje wydanie pozytywne w odwrotnym układzie - gdy rzeczy idą źle, gdy cierpimy - bo wtedy wspomnienie tego, że gdzieś w tle czeka na nas dobro, staje się źródłem nadziei.
Dziś uważam, że poprawne traktowanie poznania i odczuwania umysłem ma naturę "kwantową", czyli zawsze zawiera w sobie SUPERPOZYCJĘ stanów. I nawet jeśli wskazywany jest aktualnie stan jednego rodzaju, to w głębi wciąż "trwa" ten stan przeciwny do niego, czy jakoś inaczej alternatywny.

Wracając zaś do chceń...
Chcenia w pierwotnej postaci są wywoływane instynktami. Instynkty jednak są nierozumne w szerszym znaczeniu. Instynkty są reaktywne i zoptymalizowane na ochronę rozwoju gatunkowego, a nie na ochronę jednostki. Instynkty oczywiście nie są ostatecznie jakimś wrogiem, ale mogą stawać się wrogimi w kontekście konkretnego życiowego celu, a w szczególności stają się problemem, jeśli naszym celem jest tworzenie ostatecznie uporządkowanej świadomości.

Na start życiowej drogi zatem chcemy raczej chaotycznie. Sami sobie przeczymy w naszych chceniach. Jedne nasze chcenia są przeciw innym chceniom. Poza tym część chceń nas "oszukuje" w tym sensie, że nie niosą właściwie żadnej satysfakcji, tylko coś na nas wymuszają. W tych chceniach dobrze byłoby zrobić porządek w tym sensie, że jakoś wygasić te z nich, które prowadzą do destrukcyjnych okoliczności na dalszych etapach życia. Z kolei inne chcenia warto jest zostawić, może rozwinąć. Jeszcze inne będą dobre po istotnym ich zmodyfikowaniu. Gdy się tę robotę w znacznym stopniu wykona, człowiek zacznie stawać się powoli panem siebie, zyska wolność osobistą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31367
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:42, 15 Mar 2023    Temat postu: Re: Podstawa szczęścia - dowiedzieć się czego naprawdę chcę

Michał Dyszyński napisał:
także w zakresie tego, czego chcę, sprawa jest problematyczna. Niby chcę tego, co mi podpowiadają moje odczucia. Ale to jest jakiś aktualny odczyt moich chceń. Za chwilę pojawi się nowe odczucie, które nadpisze to stare. Bywa niejednokrotnie, że nowe odczucie zmienia to stare. Czyli już w tym ostatecznym sensie nie wiem, czego chcę, tylko wciąż tego poszukuję.
...
Błędem mentalnym jest wg mnie traktowanie satysfakcji vs dyssatysfakcji jako czegoś zerojedynkowego i ostatecznego. Każda satysfakcja powinna być traktowana jako tymczasowa, a także W TLE MA "SZUMIĄCĄ" DYSSATYSFAKCJĘ. Każdy sukces, traktowany zdrowo mentalnie, ma w sobie pamięć o tym, jak to było, jak to jest, gdy do sukcesu jest daleko, gdy walczymy z problemami. Ta świadomość drugiej strony medalu w tle jest w moim przekonaniu ważna. Ona buduje poprawność odczuwania samej satysfakcji.
...
Na start życiowej drogi zatem chcemy raczej chaotycznie. Sami sobie przeczymy w naszych chceniach.

Chcenia, które by sobie nigdy nie przeczyły konstruują osobowość spełnioną.

Pewien filozof (nie pamiętam już który) mawiał: nie uczymy się chcieć.
Trudno jest mi powiedzieć do końca, czy się z tym zgadzam. W jednym znaczeniu się zgadzam - w tym, że przynajmniej te najbardziej pierwotne chcenia dostajemy z genami, są one niezależne od decyzji świadomości. Ale już w innym znaczeniu się z tym nie zgadzam - w znaczeniu, że kultura, naciski społeczne kształtują w nas postawy, które dalej ewoluują do powiązanych z nimi pragnień. Przyzwyczajamy się do pewnych sytuacji, a potem ich chcemy, bo one przynoszą nam poczucie stabilności, porządku, bezpieczeństwa.

Nie chcieć tak, aby za chwilę zachcieć czegoś przeciwnego... - oto cel!
Chcieć tak, aby obiekt naszych pragnień realizował się, ale też...
aby nigdy nie wyschło źródło tego ożywczego napięcia, jakie chcenie nam przynosi. Dobre chcenie, chcenie kompatybilne ze szczęściem samo wciąż się rozwija, ewoluuje, eksploruje nowe obszary. Takich chceń nam trzeba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin