Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Reakcja na postawę zamknięcia intelektualnego, mentalnego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:30, 22 Kwi 2024    Temat postu: Reakcja na postawę zamknięcia intelektualnego, mentalnego

W Biblii występuje motyw złego, grzesznego postępowania ludzi, związana ideą "zatwardziałości serca". Ten termin chyba w dzisiejszym języku bardziej należałoby nazwać "zatwardziałością umysłu", albo "oślim uporem przy błędnych postawach", bo przez starożytnych Żydów serce było uznawane za ośrodek raczej myśli, niż uczuć. Jakby jednak do Biblii nie nawiązywać, sam problem zamknięcia się mentalnego na (słuszne) zmiany jest uniwersalny.
Warto zauważyć, że dydaktyka religijna jest często upraszczająca sprawy, nadmiernie mentorska, zbyt łatwo sugerująca winę tam, gdzie w istocie sprawy są bardziej złożone. Postulat ogólnie postawiony "zmień się", czy też "rób to inaczej niż do tej pory, bo grzeszysz" od razu prosi się o pytanie: a KTO I NA JAKIEJ ZASADZIE to stwierdza?...
Czy też inaczej: dlaczego postulujący zmiany w nas, sam się nie zmieni, dostosowując do tego, czego akurat my chcemy?...
To, że ktoś trwa, obstaje przy swoim, nie jest przecież z zasady błędem, bo w wielu przypadkach właśnie trzeba być upartym w tym, co dobre. Jest pojęcie "wytrwania w słusznej sprawie, pomimo nacisków zewnętrznych", a z góry nie wiadomo, który przypadek występuje - czyli, czy postulowana zmiana u kogoś jest w kierunku dobra, czy zła.

Dlatego ja daleki jestem od godzenia się na - jednak chyba częstą w religii - dydaktykę oskarżania i przypisywania win, tak "po wsiech", mentorsko, bez brania pod uwagę niuansów i specyfiki sprawy. Bo może jakąś postawę zmienić by należało, a może właśnie nawet trzeba ją pogłębić, a już na pewno wytrwać w niej pomimo tego, że komuś się to nie spodobało. Co by tu w takim razie było bardziej uniwersalną radą, aby jednak etycznie podchodzić do zagadnienia postulowanej zmiany siebie?...
- Wg mnie tym już bardziej uniwersalnym i słusznym postulatem jest (zamiast postulatu zmieniania się, bo ktoś to wskazał) UCZCIWIE ROZPATRZENIE PROBLEMU.

Czyli - jeśli ktoś mi coś zarzuca, o coś monituje, to nie zamierzam nikomu gwarantować, iz się do tego monitu przychylę, ale jednak ZASTANOWIĘ SIĘ NAD ZAGADNIENIEM, spróbuję (jeszcze raz, jeśli wcześniej rzecz rozpatrywałem) przyjrzeć się sprawie, przymierzyć w dodatkowy sposób elementy, które ktoś mi sugeruje, jako wg niego ważne. Może się przychylę do jego sugestii, ale może te sugestie odrzucę, bo uznam, iz powinienem wytrwać w pierwotnej swojej postawie.

Z tego też wynika pewien wniosek, co ewentualnie mogę zarzucać komuś, szczególnie w kontekście jakiejś dyskusji, gdzie mogę mieć przeciwne do niego zdanie - oto nie mam do nikogo pretensji o to, że trwa przy swoim (w końcu ja sam nieraz też trwam przy swoim i uważam to za słuszne), lecz o to, że nie rozpatrzył uczciwie moich argumentów. Jeśli ktoś jest zamknięty na samo rozważenie, jeśli po prostu ignoruje to, co mu się mówi, nie próbując uczciwie się zająć sugestiami, które jednak wyglądają na zasadne, to wiem, że mam przed sobą "umysł - beton", kogoś o "zatwardziałym sercu".
Bo jednak rozważyć zagadnienie taki ktoś by mógł. Nie obliguje to go od razu do zmieniania się, jednak niechby uczciwie przyjrzał się temu, co mam mu do powiedzenia. Więcej nie oczekuję. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:34, 22 Kwi 2024    Temat postu:

W głównym poście w końcu nie napisałem o tej reakcji na zamknięcie się, w kręgu wyłącznie własnych przekonań i twierdzeń. Ja aktualnie szybko się zniechęcam do rozmówców "betonowych", nie mam do nich cierpliwości. Wynika to z osobistych doświadczeń, które sugerują, iż tego rodzaju ludzi nie sposób jest przekonać, czy skłonić do modyfikacji swojej postawy. Im bardziej się im coś tłumaczy, tym bardziej oni utwierdzają się w swoim zamknięciu. Przynajmniej część ludzi ma takie - paradoksalne - podejście do sporów, wg nich jeśli ktoś coś ma przeciw ich przekonaniom, to już właśnie to samo świadczy o tym, że należy się utwierdzać w swoim zabetonowanym podejściu. Im więcej się takim ludziom tłumaczy, im poważniejsze argumenty przedstawia, tym gorzej dla celu, którym byłoby przekonanie do zmiany stanowiska. Bo dla nich spór jako taki jest formą...
dowodu, że to oni mają rację. :shock:
Ten typ ludzi, który co prawda (uczciwie to muszę przyznać, bo nie jest to do końca racjonalne podejście) w jakimś stopniu wpłynął na to, że już od strony emocjonalnej nie mam cierpliwości do "betonowych" rozmówców. Jak widzę, że raz, drugi, czy trzeci ktoś z góry odrzuca, to co ja mówię, aby jeszcze raz ogłosić to swoje, to ja odpadam. Uciekam z takiej rozmowy na zasadzie "ty masz rację, ja mam spokój" i żegnam, bo każda chwila spędzona na relacji z takim "betonem" jawi mi się jako chwila stracona.
Jak napisałem wyżej w nawiasie, nie traktuję tej mojej postawy jako do końca racjonalnej. Być może nawet za często rezygnuję z argumentacji względem kogoś, kto wykazał jakieś objawy "betonowości", być może za szybko "spisuję ludzi na straty". Ale rzeczywiście cierpliwość w takich przypadkach nie jest moją mocną stroną.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 16:34, 22 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:07, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
aktualnie szybko się zniechęcam do rozmówców "betonowych", nie mam do nich cierpliwości.

Tu na forum nie tak dawno wiodłem liczne spory z osobą, która jako argument w licznych dyskusjach stosowała taktykę wklejania jeszcze raz tego samego tekstu, który wcześniej został przez nią w argumentacji przedstawiony. W końcu z ulgą zaniechałem dyskusji w tym trybie (i z tą osobą), bo przyznam się, że czułem się mocno niekomfortowo z tym, że tak bardzo mijaliśmy się w intencji, czy ogólnym traktowaniu, co jest przekonującym typem argumentacji.
Dla mnie powtórzenie tego samego co wcześniej jest przede wszystkim PRZYZNANIEM SIĘ DO BRAKU (lepszych) ARGUMENTÓW, czyli wywieszeniem białej flagi w dyskusji.
Dla tamtego dyskutanta najwyraźniej powtórne przedstawienie tych samych fraz w dyskusji było odbierane jako potwierdzenie słuszności bronionej sprawy.
Jeśli dyskutanci TO SAMO ZACHOWANIE ODCZYTUJĄ W DIAMETRALNIE PRZECIWNY SPOSÓB, to powinni zrezygnować z dyskusji z sobą, to widać, że w ogóle się mijają mentalnie, zupełnie się nie rozumieją. Nie ma sensu dyskusja, w której gdy ktoś mówi na coś "tak", to oponent rozumie to samo stwierdzenie jako "nie". Szkoda po prostu czasu i energii na tak drastycznie odmienne rozumienie tego, co się mówi, czy pisze.

Choć przyznam, że w ogóle sam fakt, iż ktoś powtórne wklejenie tego samego traktuje pozytywnie, jako coś, co powinno przekonać oponenta, dał mi do myślenia. Zacząłem się zastanawiać NA JAKIEJ ZASADZIE TO MOGŁOBY BYĆ SŁUSZNE? Sformułowałem wtedy hipotezę, iż słuszność zasady "im mocniej wciskam to samo, nie reagując na zmienne elementy dyskusji, to osiągam swój cel" spełniłaby się chyba tylko wtedy, jeśli potraktujemy przekonywanie się wzajemne PRZEDE WSZYSTKIM JAKO POJEDYNEK SIŁOWY, JAKO RYWALIZACJĘ MOCY WPIERANIA TEZ, jako WALKĘ EGO, DOMINOWANIE EMOCJONALNE oponenta.
Ta postawa, w której swoją rację mielibyśmy drugiej stronie WCISNĄĆ, WYMUSIĆ, ZDOMINOWAĆ jest dokładnie odwrotną od postawy INTELEKTU. Przekonywanie intelektem bowiem właśnie na tej zasadzie się odbywa, że tu zasadą jest "niczego nie wymuszam, tylko zostawiam obiektywnemu, bezstronnemu osądowi, unikając zaburzania tego osądu osobową presją, czy manipulacją".
Presja jest z zasady manipulacją, jest próbą pominięcia drogi intelektualnej, która wiąże się z wymogiem bezstronności, skupieniu na zachowaniu maksymalnie uczciwych, niezaburzonych reguł rozumowania. Jeśli ktoś wyraźnie się opowiada po stronie presji, to tym samym automatycznie poniża trybi intelektualny rozstrzygania spornych kwestii. A ponieważ ja z kolei uważam tryb intelektualny za WYŁĄCZNY, NIEZBYWALNY w dochodzeniu do słuszności stwierdzeń, to z każdym presyjnym oponentem mijam się w sposób zasadniczy. To jest jak rozmowa ludzi, którzy posługują się innymi językami, inaczej konstruującymi znaczenia. To, co dyskutant presyjny uznaje za zwycięstwo, ja uznaję za porażkę, zaś to, co dyskutant presyjny lekceważy jako niemające znaczenia (unikanie presji, zdanie się na to, co da się uzgodnić w ramach wspólnoty zasad traktowania sprawy) dla mnie jest jedyną słuszną drogą do poprawnych rozumowo wniosków. Wtedy można się tylko rozstać w dyskusji, bo jej kontynuowanie grozi frustracją z tytułu totalnego niezrozumienia.

Nieraz sobie przemyśliwuję, co mogło kogoś skłonić do uznania, iż to presją na innych dochodzi się do prawdy w dyskusji... :think:
Na dzień dzisiejszy mam hipotezę, iż taka forma porzucenia zasad intelektu na rzecz podejścia emocjonalnego, zwiazanego z instynktami (instynkt dominacji jest tu podstawą) wynika z głębokiego opowiedzenia się takiego człowieka po stronie właśnie dominacji osobowej, jako najważniejszej zasady, jako konstytucji prawdziwości. Ktoś, kto tak właśnie postrzega rzeczywistość w głębi duszy musi wierzyć, że 2+2 może być równe 5, jeśli tylko odpowiednio władcza persona to ogłosi, a potem terrorem i presją spacyfikuje wszystkich przeciwników owej tezy. To jest opowiedzenie się bardzo głębokie po stronie przemocy jako takiej - aż do poziomu epistemicznego, logicznego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin