Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Samokrytycyzm jako cel życia i podstawowa wartość

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:36, 13 Wrz 2023    Temat postu: Samokrytycyzm jako cel życia i podstawowa wartość

Za bardzo wysoką wartość uznaję samokrytycyzm - zdolność do jego przejawiania, rozwój metod samokrytycyzmu w sobie. Samokrytycyzm chciałbym uczynić swoim mentalnym znakiem rozpoznawczym i celem. Zamierzam go analizować, pielęgnować, rozwijać.

Niejeden powie, że wcale nie jestem samokrytyczny, na co dowodem będzie, że nie przyjąłem jego jakiejś tam krytycznej sugestii. Więc spieszę od razu wyjaśnić, że nie uważam, iż samokrytycyzm jest poprawny w każdej postaci. W szczególności też jako wniosek z samokrytycyzmu jest często i to, aby jakichś form krytyki zewnętrznej nie uznawać. Bo jeśli moje, związane z krytyką własnych postaw, analizy wyłonią mi obraz osobowości wadliwej, która posiada określone cechy, a potem dokładnie te cechy zaobserwuję u kogoś, to wyjdzie na to, iż może ten ktoś będzie uznany za niewiarygodnego. Wtedy będzie to mocny powód do uznania krytyki akurat tej osoby jako zapewne stronniczej, nieprzemyślanej, niezasadnej. Bo ja sam - podobnie się zachowując - właśnie taki bym był: stronniczy, niezasadnie wnioskujący.

Mój samokrytycyzm tęskni za dobrą krytyką moich postaw, poglądów, osoby. Ale nie każdą krytyką, nawet jeśli będzie ona zasadna. Samokrytycyzm, który uznaję, sam w sobie ma pewną strukturę, hierarchię i jest obwarowany pewnym dodatkowymi warunkami. Do tych warunków zaliczam:
- konstruktywność, czyli dawanie szans na konkluzję
- zasadność, czyli wymaganie, aby krytyka miała względnie rzetelne podstawy
- określoność, zasadność, spójność - w sumie ZROZUMIAŁOŚĆ dla mnie
- uczciwość, obiektywizm
Jest taki typ krytyki, który dość szybko i łatwo odrzucam - krytykę opartą o rywalizację, pragnienie dominacji. Z moich obserwacji wynika bowiem, że osoby tak krytykujące są z zasady nieobiektywne, niekonstruktywne, nieuczciwe, naciągające fakty i okoliczności. Takiej krytyce nie warto jest ufać. Ona czasem może się przydać jako głos "co ktoś inny może uznawać, nawet jeśli to jest niezasadne", co też bywa cenną informacją. Jednak głos takiego rywalizującego, walczącego ze mną krytykanta traktuję jako niezwykle mało wiarygodny w zakresie wymogu obiektywizmu.

Samokrytykę cenię jako wartość dla siebie, ale też pod kątem tej cechy oceniam innych ludzi. Tych, którzy nigdy nie dostrzegli u siebie żadnej wady traktuję jako niepełnosprawnych mentalnie i intelektualnie. Podobnie tych, którzy u "swoich" (kim by owi swoi nie byli) widzą same zalety, a u "obcych" same wady, traktuję jako niezdolnych do poprawnego posługiwania się intelektem. Oceny świata wyrażane przez takich ludzi mają zatem domyślną wartość śmieciową. Z to bardzo wzrasta u mnie w hierarchii wiarygodności każda osoba, która wykazała różne symptomy mocy samokrytycyzmu - np.
- zgodziła się z jakimś zarzutem wobec siebie
- sama przyznała się do jakiegoś błędu
- ostrzega przed pochopnym przyjmowaniem jej poglądów, w zakresie, w którym nie jest ona tych poglądów pewna
itp.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:41, 29 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:55, 14 Wrz 2023    Temat postu: Re: Samokrytycyzm jest cel życia i podstawowa wartość

Michał Dyszyński napisał:
nie uważam, iż samokrytycyzm jest poprawny w każdej postaci.

Samokrytycyzm jest RÓWNOPRAWNĄ CZĘŚCI DUALIZMU zapytania o poprawność aktualnie sformułowanego poglądu/rozumienia.
Co z tego wynika?
- To, że samokrytycyzm nie jest absolutnie żadną formą psychicznego samobiczowania, lecz tą częścią pracy nad poglądem, która stawia pytanie o poprawność owego poglądu (aktualnie uznanego za własny pogląd, choć może to w przyszłości się zmienić). Przeciwną do samokrytycyzmu jest postawa uznania, akceptacji, podążania w kierunku wyznaczonym przez pogląd.
Akceptacja i krytycyzm wzajemnie się kontrują, tworząc razem dualny system osądu osoby, sprawy.
To samo tyczy się akceptacji cudzych i własnych poglądów - będzie tam zarówno aspekt akceptacji, jak i krytycyzmu (w przypadku własnych poglądów samokrytycyzmu). Żadna z tych przeciwnych postaw owego dualizmu nie jest jakoś szczególnie wyraziście wyróżniona. Chwilowo może zyskiwać przewagę raz jedna, raz druga, ale w całości na sprawę patrząc, to są one wspólnie częścią jednej układanki w rozumienie, będą swoimi jang - yin.

Każde poprawne spojrzenie na nową myśl, zawiera aspekt krytycyzmu, a spojrzenie na nową własną myśl - samokrytycyzmu. Jest hipoteza: to może być tak, jak pomyślałem w rozumieniu X. Za chwilę jest krytycyzm tego poglądu: co by mogło zaprzeczać takiemu rozumieniu? Gdzie to rozumienie mogłoby się kończyć?
- Dalszym krokiem będzie poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie. Dopiero z serii takich poszukiwań, przemyśleń danej sprawy tworzy się ROZUMIENIE zagadnienie. Bez krytycyzmu nie ma poprawnego zrozumienia.

Zastanawiałem się, co może być głównym powodem tego, że niektórzy ludzie zdają się mieć gigantyczny problem mentalny z samokrytycyzmem. I mam pewną swoją hipotezę, opartą o obserwację, że ten typ ludzi raczej postrzega swoją wartość za pomocą akceptacji w oczach innych ludzi. Oni się czuję ważni tylko wtedy, gdy inni uznają ich za ważnych. Im bardziej ktoś swoją samoocenę uzależnił od opinii innych osób, tym trudniej jest mu zaakceptować, że owa ocena może być krytyczna. Osoby bardzo silnie zależne od opinii grupy, plemiennie myślące, szczególnie zabiegające o pozycję w hierarchii społecznej jakby mieli zdolność do przyjęcia jakiejkolwiek krytyki na szczątkowym poziomie.
Jak się człowiek zastanowi, jak uruchomi jakąś formę wglądu w taką mentalność, która wykazuje pierwszeństwo dla swojej wartości w oparciu o ludzkie (kapryśne) opinie, zaś sama prawda, poprawność logiczna dla uznania swojej wartości tym osobom zdaje się niewystarczająca, może za słaba, może jakaś niezrozumiała, to jasnym się staje, dlaczego oni tak niemal histerycznie zabiegają o uznanie swojej osoby (czy poglądów) za właściwe, poprawne. Bo dla tych osób opinia z zewnątrz na nich "spadająca" jest wszystkim, jej nie da się zablokować własną refleksją. Ona jest królem i panem, ona rządzi.

Nieraz Biblię już nazywałem wspaniałą alegoryczną opowieścią o ludzkiej świadomości. I w tym kontekście znowu nie oprę się ilustracji tego zagadnienia, zawartej (wg mojej osobistej interpretacji) w Biblii. Chodzi o następujący fragment.
Łukasz Ewangelista w Ewangelii Łukasza, 17 napisał:
(5) Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. (6) Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. (7) Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? (8) Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? (9) Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? (10) Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.

W tym wypadku najbardziej chodzi mi o podkolorowany fragment, choć reszta buduje ważne tło. Uważam, iż jest to najsilniejszy w Biblii fragment dotyczący zagadnienia MOCY.
Skąd się bierze moc (wedle koncepcji, którą dostrzegam w tym fragmencie)?
- Z potężnej, poprawnej, uporządkowanej wiary.
A jaka wiara jest tą poprawną i uporządkowaną?
- Ta, w której "pan" (wyższe funkcje świadomości, a wśród nich samoświadomość, poprawna samoocena) nie zabiega o akceptację na zewnątrz, co oznacza, iż taki człowiek nie domaga się od świata akceptacji, nie szuka podziękowań. Pan - świadomość pełna mocy - robi to, co robi, bo trzeba, a nie dlatego, że go chwalą, dziękują mu. Świadomość pełna mocy zna siebie, a to ona jest najwyższym arbitrem - opinie zewnętrzne są podrzędne, są "sługami".

Tu - dość paradoksalnie, jeślibyśmy na pozorach się skupiali - samoocena zatacza zadziwiające koło - oto samokrycyzm nagle wygenerował odporność na krytycyzm zewnętrzny!
Ano tak właśnie jest! Tak być musi i to jest naturalne. To wcale nie twarde i uparte (histeryczne?...) akceptowanie siebie za wszelką cenę, wciąż wypowiadane w buńczucznych deklaracjach buduje odporną na krytykę osobowość! Bo jeśli ktoś nie uruchamia pełni myślenia, nie rozważa oceny siebie w dualizmie, czyli z uwzględnieniem aspektu krytycyzmu, równoważącego aspekt akceptacji, to w środku będzie czuł, że te jego oceny są oszukane, są pustym powtarzaniem odgórnych założeń, a nie wynikają z rozpatrzenia sprawy. Więc takie - tylko skupiające się na akceptacji - oceny siebie są na głębszym poziomie mentalnym odrzucane. Jeśli ktoś jednak się bardzo upiera aby te odrzucone zdrową intuicją oszukane oceny przywrócić i uznać, to efektem dodatkowym (rodzajem "kary z oszustwo") będzie pojawiający się lęk, niepewność, brak uporządkowania w owej wierze konstruującej moc, czyli zamiast mocy pojawi się słabość.

Jeśli ktoś uczciwie krytykuje się sam, to automatycznie to on uznaje się za ostatecznego sędziego, to on wyznacza werdykt. Osądy zewnętrzne są w tym układzie bardziej jak świadkowie na sprawie, albo dowody rzeczowe, ale nie wyznaczają ostatecznego osądu. Ten ostateczny osąd dokonuje sam sędzia główny - sama świadomość.
I odwrotnie - jeśli ktoś bardzo jest wpatrzony w to, co inni o nim sądzą, to jest bezradny wobec krytyki, wobec negatywnej oceny. Wtedy to nie "pan" tylko "sługa" rządzi, zaś (niedoszły) pan o opinię sługi wciąż zabiega.
Paradoksem jest w tym układzie też i to, że samoakceptacja jest niewystarczająca dla skonstruowania poprawnego "pana" w tym układzie. Jeśli ktoś wobec siebie nie będzie uczciwie krytyczny, bo chce się bardzo samoakceptować, to za chwilę gdy jakakolwiek krytyka (już zewnętrzna) się pojawi, to taki ktoś będzie wobec niej bezbronny. Bo on nie prześledził wcześniej tych ścieżek, którymi krytyka uderza w nasze poczucie wartości. Każdy zewnętrzny negatywny osąd jest niczym niszczący ostatecznie cios, bo jest jak grom z jasnego nieba, spadający na nieprzygotowaną na to mentalną strukturę.

Bycie samokrytycznym nie jest samobiczowaniem się, ale jest KONSTRUOWANIEM OBRONY przed niszczącym działaniem krytyki zewnętrznej. Bo jeśli ktoś te (choćby tylko potencjalne) ścieżki agresji, jakie na osobowość spadają wcześniej dogłębnie przemyślał, jeśli się z nimi uporał w emocjach i intelekcie, to one nie będą już specjalnie groźne, gdy spadną z zewnątrz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:50, 29 Gru 2023    Temat postu: Re: Samokrytycyzm jest cel życia i podstawowa wartość

Jestem przekonany, że aspekt samokrytycyzmu jest tym wyróżnikiem, który wyjątkowo skutecznie różnicuje postawy ludzkie. Ludzie właściwie to dzielą się na dwie grupy:
- osoby zdolne do samokrytycyzmu, a przez to doskonalące się, otwarte na rzeczywistość, prawdę rozumianą jako to, co jest niezależnie od życzeń i pozycji społecznej.
- osoby gdzieś w swojej głębi przekonane, że ich życiowym powołaniem jest tworzenie i ochrona jak najbardziej wywyższającego wizerunku wobec siebie i obserwatorów, a więc każdy negatywny głos o nich jest traktowany jako coś do zablokowania, zwalczenia, niedopuszczenia do dalszego procedowania go, refleksji nad nim. Takie osoby naturalnie będą niechętne zmianom, co objawi się konserwatyzmem, próbą bronienia zawsze tego, co jest i jak jest, unikaniem rozszerzenia swojego spojrzenia na świat, przyblokowaniem rozwoju osobistego.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:57, 29 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:44, 29 Gru 2023    Temat postu: Re: Samokrytycyzm jest cel życia i podstawowa wartość

Krytykowanie samego siebie jest ciekawe. Jak się samemu krytykujemy, to krzywdy sobie nie zrobimy.
Gorzej jest, gdy znienacka skrytykują nas inne osoby, a my nie będziemy na tę krytykę przygotowani. To może silnie zaboleć, czasem zadziałać niszcząco.
Warto zatem jest się krytykować samemu - na własnych warunkach, dawkując sobie dyskomfort negatywnej oceny, a jednocześnie poznając kierunki, w których są te obszary, jakle należy udoskonalać, bo tam mamy braki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin