Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zasady i architektura szczęścia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:33, 01 Paź 2022    Temat postu: Zasady i architektura szczęścia

Dzisiaj dotarło do mnie główne przesłanie dla wszystkich tych, którzy naprawdę chcieliby być szczęśliwi. Nazwę je właśnie "zasadą szczęścia".
Zasadę tę formułuję następująco:
Aby być szczęśliwym warto jest połączyć we wspólną, klarowną całość dwa aspekty w pewnym stopniu przeciwstawne
1. aspekt osobistego wkładu w pozytywny emocjonalnie odbiór rzeczywistości, czyli niezależnego od świata, własnego budowania szczęścia
2. aspekt uznania niezależności i autonomii świata, ludzi, których dobre intencje mogą objawić się pod postacią DARÓW serca, pracy, czasu.

Błędem, niszczącym odczuwanie szczęścia jest zlekceważenia, czy nawet tylko częściowe, ale jednak znaczne zdegradowanie zarówno aspektu 1, jak i 2.

Bo szczęście oparte o totalną samodzielność, panowanie nad wszystkim, pełną kontrolę nigdy nie będzie pełne, zawsze się w końcu wyrodzi i zamieni żal, smutek, wyalienowanie. Dawanie sobie samemu szczęścia jest na dłuższą metą nieskuteczne na bardzo podobnej zasadzie, jak nie jest metodą wyciąganie się z bagna, ciągnąc się swoimi rękami za własne włosy. To nie działa, bo jest zaszyta w naszej naturze blokada przeciw doprowadzeniu się mentalnie do stanu totalnego uniezależnienia się emocjonalnego od rzeczywistości. Gdyby tej blokady nie było, alby gdyby komuś udało się ją znieść, to bardzo szybko doprowadziłoby to do samounicestwienia owej osoby. Nastąpiłoby coś podobnego do sytuacji szczura, któremu wszczepiono elektrody pobudzające ośrodek przyjemności po naciśnięciu dźwigni. Szczur, po odkryciu tego, że naciskanie dźwigni sprawia mu przyjemność, nie potrafił już zrezygnować z kompulsywnego jej naciskania. Naciskał ją i naciskał, aż padł. To samo byłoby z człowiekiem, który by odkrył rodzaj satysfakcji niezależny całkowicie od związku ze światem - taki człowiekiem "zawiesiłby się" na nieustannej realizacji pętli samozaspokajania się. W końcu nic innego już by "nie było mu potrzebne".
Istotą bytu osobowego jest zatem pozostawanie w relacji do....

Ale też i przeciwna skrajność, która polega na tym, iż niektórzy ludzie uzależniają swoje odczuwanie szczęścia w całości od tego, co dostają od świata, ostatecznie będzie niosła dyssatysfakcję, poczucie niespełnienia. Jeśli to, co dostajemy od świata, ludzi nie zostanie poparte naszą osobistą dojrzałością, świadomością, wkładem własnym, owocującym HARMONIJNYM PRZYJĘCIEM DARU, to taka postawa mentalna nieuchronnie będzie ewoluowała w stronę roszczeniowości, a dalej zawieszenia się na stanach oczekiwania na zewnętrzną satysfakcję. Do tego dojdzie eskalacja tego pragnienia wynikająca z inflacji pozytywnych doznań, czyli (podobieństwo do narkotycznego głodu) konieczność ciągłego zwiększania ich dawki. Zbiegającej do nieskończoności eskalacji roszczeń świat, społeczność, ludzie (nawet pozytywnie nastawieni) w końcu nie podołają, zaś domagający się ich, nie będzie w stanie uwolnić się od stoczenia się mentalnie do postawy wiecznie kapryszącej, wiecznie niezadowolonej ze wszystkiego i wszystkich księżniczki/księcia.

Szczęście trwałe jest możliwe dla POSTAWY POMIĘDZY, czyli ulokowanej gdzieś z dala od obu skrajności - skrajności absolutnej niezależności i kontroli, jak też skrajności oddania władzy za powody do naszego szczęścia światu, co ewoluuje nieuchronnie do wiecznego domagania się darów i hołdów.
Ważne przy tym jest nie tylko to, aby "gdzieś tam pomiędzy" w ogóle być, ale aby ów stan miał swoją spójną strukturę, wewnętrzną "logikę", aby jego aspekty były do siebie dopasowane. Każdy indywidualnie musi odkrywać to szczęście jakie jemu najbardziej jest przeznaczone. Jest tak także i dlatego, że sam fakt SAMODZIELNOŚCI W DOTARCIU DO SZCZĘŚCIA ma swój istotny wkład w odczuwanie owego szczęścia. Tylko samodzielnie odkryte szczęście jest "moim szczęściem". Nie będzie nim szczęście, które byłoby tylko narzucone, wyuczone. Co prawda obserwując innych, ucząc się od nich możemy odkrywanie stanu własnego szczęścia przyspieszyć, jednak mrzonką jest przekonanie, iż da się czyjeś szczęście po prostu przekopiować od innej osoby. Bez, głęboko indywidualnej, pracy dostosowania nie osiągnie się tu sukcesu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:33, 30 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:46, 02 Paź 2022    Temat postu: Re: Zasada szczęścia

Michał Dyszyński napisał:
Aby być szczęśliwym warto jest połączyć we wspólną, klarowną całość dwa aspekty w pewnym stopniu przeciwstawne
1. aspekt osobistego wkładu w pozytywny emocjonalnie odbiór rzeczywistości, czyli niezależnego od świata, własnego budowania szczęścia
2. aspekt uznania niezależności i autonomii świata, ludzi, których dobre intencje mogą objawić się pod postacią DARÓW serca, pracy, czasu.


W tym kontekście można by powiedzieć, że DROGĄ UNIESZCZĘŚLIWIANIA SIĘ jest podejście do życia na dwa, przeciwstawne sposoby:
1. Unieszczęśliwi się ostatecznie ten, kto odda światu pełnię władzy nad swoim szczęściem.
ale też
2. Unieszczęśliwi się ten, kto będzie świat poddać absolutnej swojej kontroli, albo odseparuje się od niego, skupiając wyłącznie na procesowaniu stanów wewnętrznych (nad którymi pozornie ma największą kontrolę, choć w rzeczywistości ta kontrola i tak ma swoje niezbywalne ograniczenia).

Szczęście możliwe jest tylko w ramach swoistej PULSACJI TENDENCJI, gdy indywidualność jaką tworzy nasza osobowość, ma materiał do wykazania się - tym materiałem jest emanacja całego zewnętrznego świata. Świat jest wyzwaniem, które czasem zawrze w sobie aspekt agresji, wrogości, ale daje też szansę na to, aby OKAZAĆ SIEBIE, swoją moc i rozumienie. To rozumienie i okazanie mocy będzie INDYWIDUALNĄ SYNTEZĄ tego, co z człowieka i tego co ze świata.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:45, 22 Sty 2023    Temat postu: Re: Zasada szczęścia

Destruktory szcześcia
Zadziwiające jest, jak wiele wysiłku niektórzy ludzie potrafią włożyć w to, aby sobie zablokować odczuwanie szczęścia. :shock:

Są pewne postawy, które - jeśli tylko się im przyjrzeć analitycznie - to muszą przynieść efekt w postaci utrudnienia odczuwania szczęścia, a za to z dużym prawdopodobieństwem unieszczęśliwienie człowieka. Pozwolę sobie tu użyć sformułowania właśnie "destruktory szczęścia".
Co takim destruktorem szczęścia najczęściej jest?
Destruktor szczęścia nr 1 - postawa wiecznego niezadowolenia, grymaszenia, związana z pielęgnowaniem w sobie przekonania, że "mi się więcej należy". Jak ktoś uważa, że mu się "więcej" należy, to pierwszym pytaniem do niego byłoby: więcej niż CO? A jeśli ktoś ma to nieokreślone, jeśli "tak w ogóle więcej mu się należy", to z automatu można uznać tę postawę za równoważną uznaniu wszystkiego co daną osobę spotyka za mało wartościowe, czyli coś, z czego nie ma powodu się cieszyć. Więc efekt będzie taki, że ów człowiek - na własne życzenie - zablokował swoją postawą źródła radości w swoim życiu.
Paradoksalne to jest w jakimś stopniu, bo przecież ktoś, kto tę postawę wiecznego grymaszenia na wszystko stosuje, jest przekonany, że czyni dla siebie dobrze, wywyższa się, czyli niejako chce dla siebie lepiej. A tu chce lepiej, tylko w efekcie wychodzi gorzej...
Wiecznie niezadowoleni ze wszystkiego nie dają sobie szans na szczęście.
Patrząc odwrotnie na sprawę, czyli stawiając pytanie: a kiedy człowiek będzie miał na szczęście największe szanse? - też łatwo jest w tym kontekście podać odpowiedź:
Największą szansę na przeżycie szczęścia ma ten, który się umie cieszyć ze wszystkiego, co jest jego udziałem. Takie to proste... :shock:

Destruktor szczęścia nr 2 - postawa stawiania sobie niespełnialnych wymagań. Wiadomo, że radość dają nam różne życiowe sukcesy, osiąganie celów. Niektórzy są tak chorobliwie ambitni, stawiają sobie cele tak wygórowane, że jest znikoma szansa na ich spełnienie. Czasem podziwiamy trochę takich ludzi, że są tacy twardzi w dążeniu do tych celów, czasem imponuje nam ich dyscyplina. A z drugiej strony większości zdrowo myślących ludzi jest takich ambitnych żal. Bo ci utrudniają sobie sami osiąganie satysfakcji. Jest to trochę podobne do destruktora szczęścia 1, ale tym razem mamy modyfikację, że blokujący szczęście człowiek grymasi nie na to, co przynosi mu w darze świat, ludzie, lecz to, co daje mu satysfakcję we własnych emocjach, odczuwaniu.

Destruktor szczęścia nr 3 - skrajny rygoryzm, wymagalność w zakresie norm obyczajowych, bycia lepszym niż .... itp. To też ma związek z dwoma wcześniejszymi destruktorami, jednak wynika z nieco innych źródeł w psychice. Tutaj człowiek niszczy sobie swoje szczęście nie koniecznie ambicją, ani nawet nie dlatego, że się tak wysoko ceni, ale z powodu zbytniej zależności od środowiska, ludzi, autorytetów, obyczajów jakie komuś wpajano. Taki człowiek zatraca swój własny rozsądek i za wszelką cenę próbuje wypełnić jakieś, najczęściej nie takie szczególnie obiektywnie cenne zasady, sugestie, obyczaje. Często pośrednio jakby chciał zadowolić swoich rodziców, opiekunów, autorytety jakie działały na niego w życiu. W efekcie jest wciąż zajęty mnożeniem sobie rygorystycznych obowiązków i norm do wypełnienia. Jest w ciągłym kieracie, ciągłej służbie. I najczęściej nie bardzo nawet jest w stanie określić KOMU, CZEMU TO SŁUŻY. Stresuje się każdą niewypełnioną idealnie normą, każdym niespełnionym rygorem. Można się w tym dopatrywać czasem pewnej postaci osobistej pokory - wszak on umniejsza siebie, a wywyższa te wymogi, jakie są do wypełnienia. Ale to jest bardzo wadliwie pojęta pokora, ulokowanie motywów swojego działania w przypadkowych w dużym stopniu zadaniach. Takiego człowieka można uznać za mentalnie zagubionego i zniewolonego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:47, 30 Sty 2024    Temat postu: Re: Zasada szczęścia

Szczęście właściwie można utożsamić z trwałym odczuwaniem piękna.

Kto nie zna, nie czuje piękna, nie będzie szczęśliwy.
Ale aby piękno czuć, niezbędna jest bardzo trudna, szczególna właściwość osobowości - WRAŻLIWOŚĆ.

Atakowani złem, krzywdami, przemocą ze strony świata, utwardzamy nasze odczuwanie, degradujemy wrażliwość. Kto się da całkiem zepchnąć na pozycję twardego wojownika, który tylko blokuje ciosy zewnętrzne i zadaje je przeciwnikom w życiu, ten zdegraduje w sobie wrażliwość, a dalej szanse na trwałe szczęście.
Wojownik może przeżyć chwilę euforii związaną z jakimś swoim tryumfem, jednak trwale szczęśliwy nie będzie nigdy, bo wojownik z zasady niszczy swoje otoczenie. A jak je niszczy, to je w końcu zniszczy. A jak będzie miał swoje otoczenie zniszczone, to będzie dalej już żył w zniszczonym, zdegradowanym otoczeniu.
Jednym z elementów tego zdegradowania będzie zdegradowana wrażliwość wojownika.
Wojownik, wdrożony do tego, aby doznania blokować, z powodu domniemania bycia zaatakowanym, albo wykorzystywać do zadawania własnych ataków, czyli traktować instrumentalnie, bez szacunku, delikatności, troskliwości, niemal nie ma okazji, aby w sobie rozwijać postawę wrażliwości. On w konsekwencji nie pozna piękna, nie dozna piękna i nie będzie szczęśliwy.
Tu można by zadać bardzo fundamentalne i trudne pytanie: to dlaczego dobry Bóg daje ludziom ten wojowniczy trudny świat do życia? Przecież to degraduje ludzką wrażliwość...

Z wrażliwością jest jednak pewien problem, który powoduje, że jej rozwój domaga się pewnej formy konfliktu, wymuszenia aktywności, zmagania się wewnętrznego. Wrażliwość rozlazła, niepowiązana z jakąś formą "ostrości i zdecydowania w psychice", albo inaczej "nie posolona" jakąś formą trudu, rozterki, cierpienia, nie rozwinie się. Wrażliwość do swojego rozwoju wymaga dodatkowego impulsu, jakiejś formy destabilizowania w niej tych postaci, jakie się same utworzyły.
Destabilizacja, zakłócenie stanu "rozumienia" jest elementem trenowania sztucznej inteligencji. Ale identycznie rzecz się ma z "trenowaniem" ludzkiej mocy umysłu i wrażliwości. Te ostatnie też domagają się jakiejś formy wyzwania, zmagań z tym, co jest destabilizuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin