Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wuizm spójny i zgodny z metodologią???
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:47, 04 Maj 2009    Temat postu:

Związek jest taki, że KONSEKWENCJĄ posługiwania się preferencjami w wymyślaniu sobie wizji życia pośmiertnego, jest świadome bądź podświadome przekonanie, że Twoje preferencje bardziej nadają się do
prognozowania tego, jak będzie to pośmiertne życie wyglądało. Jeżeli odrzucasz to założenie, to sam przyznajesz się, że Twoja wiara nie jest niczym więcej aniżeli zgadywanką.

A w kwestii homocentryzmu - nie idzie o nie posługiwanie się rozumem, pojęciami, intelektem etc., które są jak wiadomo atrybutami typowo ludzkimi, ale o założenie, że nimi można w jakiś sposób dotrzeć do Absolutu.
Jest to dla mnie subtelniejsza wersja poglądu, że Ziemia jest w centrum wszechświata. Niestety, w toku rozwoju nauki wszelkie centryzmy zawsze upadały i będą upadać nadal.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:58, 04 Maj 2009    Temat postu:

Ależ nie można odrzucić założenia, że "moje aktualne decyzje mają sens"! To jest warunek zdrowia psychicznego. Jeśli się to założenie odrzuca, nie można ani przyjąć ani odrzucić czegokolwiek. Jest się w nieustannej sprzeczności z sobą samym; to szczyt szaleństwa.

Nie przekroczysz homocentryzmu, bo jesteś człowiekiem. Aby go przekroczyć, musiałbyś przestać być człowiekiem - i wtedy nie tylko wpadłbyś w "to-czym-się-stałeś-centryzm", ale co gorsza straciłbyś kontakt z ludźmi, w tym z sobą w chwilach, w których do swojego człowieczeństwa byś powracał.

Tak, nie ma sensu wyobrażanie sobie, że się dociera do Absolutu. Wydaje mi się, że usiłujesz mi zarzucić, jakobym zamierzał do Absolutu dotrzeć. Nic bardziej błędnego. Ja mówię inaczej: mówię, że Bóg jest wszystkim, co z Absolutu jest w jakimkolwiek sensie* istotne dla człowieka.

____________
*Samo pojęcie "sensu" jest ograniczone do sfery ludzkiej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:57, 11 Maj 2009    Temat postu:

Cytat:
Ależ nie można odrzucić założenia, że "moje aktualne decyzje mają sens"! To jest warunek zdrowia psychicznego. Jeśli się to założenie odrzuca, nie można ani przyjąć ani odrzucić czegokolwiek. Jest się w nieustannej sprzeczności z sobą samym; to szczyt szaleństwa.


Masz na myśli to, że musisz zaufać swoim preferencjom, bo to warunek zdrowia psychicznego?

No cóż, jeżeli rozmawialibyśmy o empirii w życiu doczesnym, to mielibyśmy jakiekolwiek kryteria, które pozwoliłyby nam zweryfikować kto ma rację. Tworzymy tu jednak odrębną nieweryfikowalną, niedoświadczalną i nie poddającą się obserwacji kategorię metafizyczną. W ramach tej kategorii zarówno to, że Bóg nie istnieje i że istnieje jest taką samą zgadywanką (nie możemy określić nawet prawdopodobieństwa). Dlatego najbardziej szczerą deklaracją przy takim postawieniu sprawy byłoby stwierdzenie: "nie wiem czy istnieje Bóg i życie pośmiertne". *

Tutaj wchodzisz ze swoim pragmatyzmem i mówisz: "nie wiem, ale chciałbym, by tak było, więc w to wierzę". Uwaga - magiczne słowo - WIERZĘ. Problem polega na tym, że gdybyś naprawdę był szczery, to w ramach swojego światopoglądu (który ma być zgodny z metodologią naukową) powinieneś stwierdzić "MAM NADZIEJĘ". Wówczas uniknąłbyś
zarzutu o myślenie życzeniowe, a "WIERZĘ, BO TAK MI DOBRZE I WYGODNIE" jest właśnie myśleniem życzeniowym. Po co więc mówisz o wierze? Mów o nadziei. Te rzeczy przecież nie są tożsame - ja na przykład mam nadzieję, że będę kiedyś bogatszy od Billa Gatesa, ale to nie oznacza, że w to wierzę.

* "Nie wiem" jest bardzo pragmatyczne. Na "nie wiem" oparta jest na przykład szkoła Zen Kwan Um. Od czasu jak ją praktykuję czuję się świetnie, odzyskałem "spojrzenie dziecka", do którego odzyskania zawsze dążyłem, dużo mniej się stresuję, przejmuję i prawie jestem szczęśliwy.

Cytat:
Nie przekroczysz homocentryzmu, bo jesteś człowiekiem. Aby go przekroczyć, musiałbyś przestać być człowiekiem - i wtedy nie tylko wpadłbyś w "to-czym-się-stałeś-centryzm", ale co gorsza straciłbyś kontakt z ludźmi, w tym z sobą w chwilach, w których do swojego człowieczeństwa byś powracał.


Człowiekiem jestem tylko z perspektywy trzeciej osoby. Jestem człowiekiem i nie człowiekiem naraz pod tym samym względem. By lepiej to wytłumaczyć musiałbym się zagłębić w filozofię absolutnie sprzecznej samotożsamości Kitaro Nishidy, która leży u podłoża mojego światopoglądu, ale to już temat na osobny, bardzo pojemny wątek.
Uwierz mi na słowo - istnieje również druga strona: "nie bycia człowiekiem".

Cytat:
Wydaje mi się, że usiłujesz mi zarzucić, jakobym zamierzał do Absolutu dotrzeć. Nic bardziej błędnego. Ja mówię inaczej: mówię, że Bóg jest wszystkim, co z Absolutu jest w jakimkolwiek sensie* istotne dla człowieka.


No cóż masz prawo do takiej opinii, która nie jest jednak niczym więcej niż Twoim pomysłem.


Ostatnio zmieniony przez NREM dnia Pon 15:02, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:24, 13 Maj 2009    Temat postu:

NREM napisał:
Masz na myśli to, że musisz zaufać swoim preferencjom, bo to warunek zdrowia psychicznego?

Absolutnie.

Chociaż jest to warunek zwykle ukryty. Człowiek woli (!) tego warunku nie zauważać, bo to brzmi niebezpiecznie: wisimy w próżni, jesteśmy sami za siebie odpowiedzialni, nikt i nic za nas nie zdecyduje.

Jednak nawet gdy szaleniec (nawet szaleniec!) pozwala, by go zawiązano w kaftan, ufa swoim preferencjom - woli pozwolić niż zaprotestować. A gdy protestuje, też ufa swoim preferencjom - woli zaprotestować, niż pozwolić się zawiązać. Nie musi ufać tylko wtedy, gdy w ogóle nie dostrzega, że cokolwiek może uczynić, albo gdy nie kojarzy, co się wokół niego dzieje. To już głębszy stan szaleństwa.

NREM napisał:
Tworzymy tu jednak odrębną nieweryfikowalną, niedoświadczalną i nie poddającą się obserwacji kategorię metafizyczną.

To dotyczy każdej hipotezy metafizycznej. A bez metafizyki nie można nawet świadomie poruszyć palcem:

NREM napisał:
W ramach tej kategorii zarówno to, że Bóg nie istnieje i że istnieje jest taką samą zgadywanką (nie możemy określić nawet prawdopodobieństwa). Dlatego najbardziej szczerą deklaracją przy takim postawieniu sprawy byłoby stwierdzenie: "nie wiem czy istnieje Bóg i życie pośmiertne".

"Nie wiem" to za mało. Nie wiem, ale pomimo to muszę jakoś decydować. Mogę to robić albo tak, jakby dana kategoria metafizyczna poprawnie opisywała rzeczywistość, albo jakby rzeczywistość była poprawnie opisywana przez jakąś inną kategorię*. Wiara oznacza w tym przypadku po prostu staranie, by utrzymać pewną konsekwencję w swoich zachowaniach. Brak wiary oznacza postępowanie chaotyczne: raz pasujące do jednego schematu, raz do innego, a czasami będące być może w ogóle bez żadnego związku z czymkolwiek.

Oczywiście, że "nie wiem". To podstawa. Ale nie oszukujmy się: to nie wystarczy.

Przypomnę ci tego ucznia, co szedł z mistrzem do ciemnej świątynki, pewno by złożyć jakąś ofiarę Buddzie. W środku było zupełnie ciemno i uczeń zawahał się na moment, przypuszczalnie nie chciał się potknąć o jakiś kamień. Wtedy mistrz zapalił świecę. Uczeń ruszył więc do przodu. W tym samym momencie mistrz świecę zgasił.

Musisz wiedzieć, że chcesz iść i musisz wierzyć, że to ma sens. Szczegóły mają znaczenie drugorzędne. Jeżeli twoja wiara nie jest płonna, pomagają ci iść, abyś w końcu doszedł tam, gdzie jest twoje miejsce; nie jest ważne, ile jest w nich prawdy, ważne jest, że dzięki nim idziesz. A jeśli twoja wiara (w sens twojej wędrówki) jest płonna, to i tak nic nie ma znaczenia, szczegóły również.

NREM napisał:
Człowiekiem jestem tylko z perspektywy trzeciej osoby.

Ale ja nie o takim człowieczeństwie mówię.

NREM napisał:
Uwierz mi na słowo - istnieje również druga strona: "nie bycia człowiekiem".

Nie muszę ci wierzyć na słowo. Takim "człowiekiem", o którym wspominasz, ja także jestem tylko z perspektywy innej osoby. I takiego "człowieka" tak naprawdę w ogóle nie ma - bo to nie jestem ja, chociaż ta inna osoba zazwyczaj wcale nie zdaje sobie z tego sprawy.

Również to, co dla mnie łatwo wydaje się być mną - moje wspomnienia, myśli, emocje, wrażenia zmysłowe, pragnienia też - wcale nie są mną. Ja je mam, ale mogę mieć i inne. Zmień moje wspomnienia, myśli, emocje, wrażenia, pragnienia, a w pewnym sensie przestanę być sobą. Jednak w pewnym innym sensie sobą być nie przestanę. I to w tym drugim sensie jestem prawdziwym sobą.

wuj napisał:
mówię, że Bóg jest wszystkim, co z Absolutu jest w jakimkolwiek sensie* istotne dla człowieka.
NREM napisał:
No cóż masz prawo do takiej opinii, która nie jest jednak niczym więcej niż Twoim pomysłem.

Ani ty ani ja nie wiemy, czym ta opinia naprawdę jest.

__________________
*Nie muszę w tym celu wcale forumłować systemu metafizycznego, mogę działać czysto intuicyjnie; to nie daje mi jednak większej pewności, lecz po prostu zmiejsza moje możliwości analityczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:05, 14 Maj 2009    Temat postu:

Tak czy owak mojego subiektywnego doświadczenia "nie wiem", które sprawia, że jest mi w życiu lepiej nie podważysz. To że sobie tego nie wyobrażasz i że uważasz, że to "za mało", to znaczy, po prostu, że nie "skumałeś", że tak może być. Nie doznałeś tego. Dla mnie "nie wiem" to jedyna odpowiedź na wszelkie metafizyczne pytania i dobrze mi z tym. Zresztą, tu idzie o "osiągnięcie tego "nie wiem"", a nie tylko deklarację. Każdy buddysta w miarę świadomy Ci to powie.

Cytat:
Musisz wiedzieć, że chcesz iść i musisz wierzyć, że to ma sens. Szczegóły mają znaczenie drugorzędne. Jeżeli twoja wiara nie jest płonna, pomagają ci iść, abyś w końcu doszedł tam, gdzie jest twoje miejsce; nie jest ważne, ile jest w nich prawdy, ważne jest, że dzięki nim idziesz. A jeśli twoja wiara (w sens twojej wędrówki) jest płonna, to i tak nic nie ma znaczenia, szczegóły również.


Nie potrzebuję sensu, nie potrzebuję wiary, bo to są dla mnie tylko zbędne abstrakty.
Odrzucam je i wszystkie napięcia, wszystkie problemy i cierpienie odpadają ze mnie jak zaschnięte błoto. JAK ZASCHNIĘTE BŁOTO, MEEEN!
Co więcej odrzucam wszystkie poglądy i opinie, przekonania metafizyczne i inne prozaki, wstępuję powtórnie do tej samej rzeki, by świadomie sobie w niej płynąć.

Przyznałeś już że metafizyka to zgadywanka, a co więcej życzeniowa zgadywanka (bo decydujesz, a decydujesz chyba z korzyścią dla siebie, a nie by bardziej cierpieć, nie?). Pójdę krok dalej - dowolne twierdzenie w kwestii metafizycznej, poza "nie wiem" jest sprzeczne z metodologią naukową, ponieważ w metodologii nie ma miejsca na wiarę i myślenie życzeniowe. Jeszcze jeden krok dalej - metafizyka nie jest w ogóle nauką i choćby z tego powodu, jeżeli włączasz ją jako istotny element do swojego światopoglądu pozostając przy twierdzeniu, że jest on zgodny z metodologią, jesteś w błędzie. To dla mnie tak, jakbyś chciał pisać powieść fantasy zgodnie z metodologią naukową.

Cytat:
Nie muszę ci wierzyć na słowo. Takim "człowiekiem", o którym wspominasz, ja także jestem tylko z perspektywy innej osoby. I takiego "człowieka" tak naprawdę w ogóle nie ma - bo to nie jestem ja, chociaż ta inna osoba zazwyczaj wcale nie zdaje sobie z tego sprawy.


Nie o to idzie. Ja po prostu uważam, że na pewnym, rudymentarnym poziomie rzeczywistości JA nie istnieje. Natomiast tak naprawdę to istnieję i nieistnieję równocześnie (pod tym samym względem w tym samym czasie; nie idzie tu o to, że z jednego punktu widzenia istnieje, a z drugiego nie).


Ostatnio zmieniony przez NREM dnia Czw 11:14, 14 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:32, 14 Maj 2009    Temat postu:

NREM napisał:
Tak czy owak mojego subiektywnego doświadczenia "nie wiem", które sprawia, że jest mi w życiu lepiej nie podważysz.

Lepiej w porównaniu z?

NREM napisał:
To że sobie tego nie wyobrażasz i że uważasz, że to "za mało", to znaczy, po prostu, że nie "skumałeś", że tak może być. Nie doznałeś tego. Dla mnie "nie wiem" to jedyna odpowiedź na wszelkie metafizyczne pytania i dobrze mi z tym. Zresztą, tu idzie o "osiągnięcie tego "nie wiem"", a nie tylko deklarację. Każdy buddysta w miarę świadomy Ci to powie.

Czy to ten sam NREM, który kiedyś zarzucał mi, jakobym wynosił się nad innych i twierdził, że skoro ktoś nie uważa tak, jak ja, to widocznie pewnych rzeczy jeszcze nie dostrzega? :think::P:D

A jak ci powiem, że wiem z własnego doświadczenia, o jakim "nie wiem" mówisz?

NREM napisał:
Odrzucam je i wszystkie napięcia, wszystkie problemy i cierpienie odpadają ze mnie jak zaschnięte błoto. JAK ZASCHNIĘTE BŁOTO, MEEEN!
Co więcej odrzucam wszystkie poglądy i opinie, przekonania metafizyczne i inne prozaki, wstępuję powtórnie do tej samej rzeki, by świadomie sobie w niej płynąć.

A po co to robisz?

Odpowiedz mi proszę tak, jakbyś odpowiadał sobie, nie mnie.

NREM napisał:
Przyznałeś już że metafizyka to zgadywanka

Nie miałem co przyznawać. To jest podstawa, na której buduję.

NREM napisał:
dowolne twierdzenie w kwestii metafizycznej, poza "nie wiem" jest sprzeczne z metodologią naukową, ponieważ w metodologii nie ma miejsca na wiarę i myślenie życzeniowe.

W nauce po prostu eksperyment jest zdefiniowany inaczej. Reszta jest ta sama.

NREM napisał:
metafizyka nie jest w ogóle nauką

Oczywiście, że nie jest. Jest filozofią. Niezbędnym domknięciem nauki do życia. Nauka jest przyrządem; metafizyka jest użytkownikiem.

NREM napisał:
jeżeli włączasz ją jako istotny element do swojego światopoglądu pozostając przy twierdzeniu, że jest on zgodny z metodologią, jesteś w błędzie

Chyba umieszczasz w metodologii także to, co ja nazywam po prostu materiałem, danymi wejściowymi. Zresztą, niektóre cechy metodologii są nieodłącznie związane z właściwościami wyróżniającymi materiał jako naukowy; do tych cech metodologii naukowej należy wymóg weryfikowania wniosków przez badania prowadzone przez niezależne grupy, przy tym najlepiej za pomocą zarówno takich samych jak i różnych technik. Takich cech nie można przenieść z dziedziny nauki do dziedziny metafizyki. Inne cechy można jednak przenieść. Należy do nich sam sposób obróbki danych: wymóg logicznej spójności wewnętrznej, zasada konfrontowania teorii z doświadczeniem, budowanie precyzyjnych pojęć, abstrahowanie istotnych aspektów ze względu na oczekiwany ich wpływ na badane zjawisko, oddzielanie założeń od hipotez i od wniosków, i tym podobne.

NREM napisał:
Ja po prostu uważam, że na pewnym, rudymentarnym poziomie rzeczywistości JA nie istnieje. Natomiast tak naprawdę to istnieję i nieistnieję równocześnie (pod tym samym względem w tym samym czasie; nie idzie tu o to, że z jednego punktu widzenia istnieje, a z drugiego nie).

Przede wszystkim: co masz na myśli, gdy mówisz tutaj: JA?

Bo w pewnym sensie JA rzeczywiście "istnieje i nie istnieje równocześnie". A to z tego trywialnego powodu, że dla pewnego znaczenia JA, istnienie nie jest czymś dobrze zdefiniowanym, jeśli stara się, by to istnienie przekrywało się z istnieniem dobrze zdefiniowanym dla innego znaczenia JA. Jednak w tym innym sensie JA istnieje niezaprzeczalnie. Do tego JA dotykasz chociażby wtedy, gdy osiągasz swoje "nie wiem".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:55, 16 Maj 2009    Temat postu:

Jedynym z czym zgodny i spojny jest wuizm jest... wuizm. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:06, 17 Maj 2009    Temat postu:

Cytat:
Lepiej w porównaniu z?


W porównaniu z życiem, które miałem wcześniej, a również z życiem większości ludzi, których obserwuję na codzień (bazując na ich własnej subiektywnej ocenie jakości życia). "Po owocach ich poznacie".

Cytat:
Czy to ten sam NREM, który kiedyś zarzucał mi, jakobym wynosił się nad innych i twierdził, że skoro ktoś nie uważa tak, jak ja, to widocznie pewnych rzeczy jeszcze nie dostrzega?


Ale ja nie twierdzę, że życia z wiarą w Boga, to "za mało". Mówiłem zupełnie co innego. Bronię tylko opcji, że to w zupełności wystarczy dla niektórych ludzi (np. mnie). Ty natomiast to dezawuujesz. Nie wiem gdzie tu jest jakaś wyniosłość. Chyba, że wyniosłością nazwiesz próbę ucieczki z Twojego usilnego uniwersalizowania własnych przekonań.

Cytat:
A po co to robisz?


Na początku robiłem to by uniknąć cierpienia i zwiększyć jakość swojego życia, odkryć większe spektrum doznań, również mistycznych etc. Jak wiemy z psychologii
motywacji, niektóre nasze zachowania, które mają motywację zewnętrzną mogą się po jakimś czasie zmienić w motywację wewnętrzną. Ja uważam, że człowiek na odpowiednim etapie rozwoju potrafi jednak dokonać swego rodzaju mistycznej transgresji, w której przekracza nawet motywację wewnętrzną i robi coś "po prostu".
Wyzwala się z dualizmu podmiot-przedmiot, który prowadzi do podziałów takich jak
"stan aktualny - cel". Nie mam celu w tym co robię, po prostu to robię. Profitów mam co nie miara, ale one już nie są tak ważne jak kiedyś. Wolność jest również wyzwoleniem się z motywacji hedonistycznej.

Cytat:
Niezbędnym domknięciem nauki do życia.


Masz żywy dowód w postaci mnie, że to nieprawda. Mnie i garstki ludzi, którzy zrezygnowali z "prozaku metafizyki".

Cytat:
Takich cech nie można przenieść z dziedziny nauki do dziedziny metafizyki. Inne cechy można jednak przenieść. Należy do nich sam sposób obróbki danych: wymóg logicznej spójności wewnętrznej, zasada konfrontowania teorii z doświadczeniem, budowanie precyzyjnych pojęć, abstrahowanie istotnych aspektów ze względu na oczekiwany ich wpływ na badane zjawisko, oddzielanie założeń od hipotez i od wniosków, i tym podobne.


Zwłaszcza zainteresowała mnie cecha pt. "zasada konfrontowania teorii z doświadczeniem". W jaki sposób skonfrontujesz doświadczenie życia pośmiertnego / boga do doświadczenia? Wcześniej zarzucałeś że nie byłem po drugiej stronie i nie wiem, więc odbijam piłeczkę. Po drugie - Bóg... Doświadczasz jego obecności, czujesz jego istnienie (bo zakładam, że cudów nie doświadczyłeś) i na tej podstawie stwierdzasz zgodność z doświadczeniem? Nie lubię się uciekać do analogii psychiatrycznych jak jeden z wcześniejszych rozmówców, ale w takim razie osoba, chora na zespół paranoidalny również ma swoją teorię, która często jest spójna i ma swoje odczucia wewnętrzne. Co więcej jest ona tak spójne, że potrafi do niej przekonać zdrowych ludzi. TYLKO założenia złe :)
Zresztą sam przyznałeś, że tylko część z wymogów metodologii pozostaje spełniona.
To już stawia pod znakiem zapytania tzw. zgodność z metodologią. Poza tym potrafiłbym wyselekcjonować z podanych przez Ciebie kryteriów całkiem dużą ich ilość, w zgodzie z którymi mógłbym napisać np. książkę Science Fiction i też twierdzić, że jest zgodna z metodologią.

Cytat:
Przede wszystkim: co masz na myśli, gdy mówisz tutaj: JA?


Utożsamienie się z czymś. Np. ciałem, umysłem, dobrami materialnymi, grupą etc. Oczywiście z minuty na minutę można się z czymś innym utożsamiać, a więc może lepsze byłoby sformułowanie "kontinuum utożsamień".

btw.
W moim przekonaniu, utożsamienie się z czymkolwiek, jest równoznaczne z przywiązaniem, a przywiązanie prowadzi do cierpienia,
ponieważ wszystko przemija.

Cytat:
Bo w pewnym sensie JA rzeczywiście "istnieje i nie istnieje równocześnie". A to z tego trywialnego powodu, że dla pewnego znaczenia JA, istnienie nie jest czymś dobrze zdefiniowanym, jeśli stara się, by to istnienie przekrywało się z istnieniem dobrze zdefiniowanym dla innego znaczenia JA. Jednak w tym innym sensie JA istnieje niezaprzeczalnie. Do tego JA dotykasz chociażby wtedy, gdy osiągasz swoje "nie wiem".


Zupełnie nie o to mi chodziło. Rozróżniłeś już jakieś "w tym sensie" i "w innym sensie". Ja miałem na myśli, że "JA" istnieje i nieistnieje naraz w TYM SAMYM SENSIE.


Ostatnio zmieniony przez NREM dnia Nie 10:14, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:51, 20 Maj 2009    Temat postu:

NREM napisał:
Tak czy owak mojego subiektywnego doświadczenia "nie wiem", które sprawia, że jest mi w życiu lepiej nie podważysz.
wuj napisał:
Lepiej w porównaniu z?
NREM napisał:
W porównaniu z życiem, które miałem wcześniej, a również z życiem większości ludzi, których obserwuję na codzień (bazując na ich własnej subiektywnej ocenie jakości życia). "Po owocach ich poznacie".

Wobec tego ze zrozumieniem podejdziesz do stwierdzenia, że z podobnego powodu nie podważysz mojego subiektywnego doświadczenia sprawiającego, że przyjmuję podejście moje, a nie twoje?

Masz obiekcje, gdy nazywam twoje podejście wiarą (podobnie, jak nazywam wiarą podejście moje*). Zauważ jednak, że nie wiadomo, czy korzystniejsze dla ciebie (to samo dotyczy mnie!) jest poddanie się temu, do czego prowadzi ciebie teraz twoje "nie wiem" i co usiłujesz mi przekazać, czy temu, do czego prowadzi mnie teraz moje "nie wiem" i co usiłuję tobie przekazać. Nie wiadomo - i dlatego wybór jednego lub drugiego jest oparty na wierze. Przy czym jest to wiara w sensowność własnych ocen: ty wierzysz swoim ocenom, ja wierzę moim ocenom. Musimy swoim ocenom wierzyć; gdybyś nie wierzył swoim ocenom, nie mógłbyś działać na podstawie swojego subiektywnego doświadczenia, czyli w efekcie nie mógłbyś działać w ogóle. Możesz tego nie nazywać "wiarą", ale nie jest to kwestia nazwy, lecz możliwości postępowania. Możemy ukuć na to inne słowo, niż "wiara" - ale po co?

wuj napisał:
Czy to ten sam NREM, który kiedyś zarzucał mi, jakobym wynosił się nad innych i twierdził, że skoro ktoś nie uważa tak, jak ja, to widocznie pewnych rzeczy jeszcze nie dostrzega?
NREM napisał:
Ale ja nie twierdzę, że życia z wiarą w Boga, to "za mało". Mówiłem zupełnie co innego. Bronię tylko opcji, że to w zupełności wystarczy dla niektórych ludzi (np. mnie). Ty natomiast to dezawuujesz. Nie wiem gdzie tu jest jakaś wyniosłość. Chyba, że wyniosłością nazwiesz próbę ucieczki z Twojego usilnego uniwersalizowania własnych przekonań.

Nie ja tobie, lecz ty mnie powiedziałeś, że widocznie niedostatecznie coś dostrzegłem. Zostawmy to, i proszę nie rób tego więcej, szczególnie jeśli uważasz takie postępowanie za niestosowne.

Nawiasem mówiąc, ja po prostu podkreślam, że każdy ma taką wiarę, jaka mu odpowiada. Co wielu wkurza i nazywają to "chciejstwem" (myśląc, że to określenie obrażające mnie i nie zauważając, że w ten sposób po prostu wykazują brakiem spójności swoich poglądów).

NREM napisał:
próbę ucieczki z Twojego usilnego uniwersalizowania własnych przekonań.

Co masz na myśli, mówiąc o "silnym uniwersalizowaniu"?

Ja po prostu jestem przekonany, że to, co uważam za słuszne, ma sens. Dziwi cię to?

Nie da się nie wybierać; nawet bierne poddanie się biegowi wydarzeń jest wynikiem wyboru. Wybierając zaś, dajesz wyraz swojemu przekonaniu. Możesz wciąż wątpić, że wybrałeś słusznie, ale to wątpienie znaczy cokolwiek tylko wtedy, jeśli jest motywacją do weryfikowania twoich wyborów. Weryfikowanie oznacza zaś dokonywanie ocen według jakichś kryteriów (choćby nawet były one nienazwane i/lub niesprecyzowane, niespójne, irracjonalne). Choćbyś nawet ogłaszał wątpliwość tych kryteriów, to i tak na ich postawie postępujesz; co więcej, to na ich podstawie swoją wątpliwość ogłaszasz: co jeszcze więcej, nie pozwoli to usunąć ani fundamentalnych wątpliwości, ani ich skutków polegających na tym, że jakakolwiek decyzja czy brak decyzji odpowiadają zastosowaniu tych wątpliwych kryteriów tak, jakby były prawdziwe.

W praktyce nie da się więc inaczej: niezależnie od słownych deklaracji, podejmuje się wybory i w efekcie traktuje się coś za słuszne. Nie wiem, w jakim stopniu dopuszczasz pomyłki w swoim "mogę się mylić". Ja w moim przypadku możliwość tę ograniczam tak dalece, żeby zachować możliwość podejmowania niechaotycznych decyzji, a dopuszczam tak dalece - żeby moimi decyzjami w miarę możliwości nie wchodzić na cudzy teren. Czyli aby w miarę możliwości nie przymuszać nikogo do działania wbrew jego przekonaniom. (Naturalnie, są tu ograniczenia; na przykład, jeśli ktoś będzie mnie albo kogoś innego przymuszał, to zapewne mu się przeciwstawię, starając się go przymusić, żeby się opanował.)

wuj napisał:
A po co to robisz?
NREM napisał:
Na początku robiłem to by uniknąć cierpienia i zwiększyć jakość swojego życia, odkryć większe spektrum doznań, również mistycznych etc. Jak wiemy z psychologii motywacji, niektóre nasze zachowania, które mają motywację zewnętrzną mogą się po jakimś czasie zmienić w motywację wewnętrzną. Ja uważam, że człowiek na odpowiednim etapie rozwoju potrafi jednak dokonać swego rodzaju mistycznej transgresji, w której przekracza nawet motywację wewnętrzną i robi coś "po prostu". Wyzwala się z dualizmu podmiot-przedmiot, który prowadzi do podziałów takich jak "stan aktualny - cel". Nie mam celu w tym co robię, po prostu to robię. Profitów mam co nie miara, ale one już nie są tak ważne jak kiedyś. Wolność jest również wyzwoleniem się z motywacji hedonistycznej.

Ależ powyżej bardzo starannie opisałeś cel. Twoim celem jest, by robić coś "po prostu". Twoim celem jest, by "wyzwolić się z motywacji hedonistycznej". Co więcej: gdybym ci zaproponował zmianę podejścia, odmówiłbyś. To świadczy o tym, że robisz to, co uważasz za słuszne. A że nie wywołuje to w tobie wewnętrznego sprzeciwu, znaczy, że robisz to, co robić chcesz. Dobrze, że tak jest. Ale po prostu nie jest prawdą, że nie masz celu ani że ne idziesz za swoimi preferencjami.

NREM napisał:
W jaki sposób skonfrontujesz doświadczenie życia pośmiertnego / boga do doświadczenia?

Konfrontuję nie doświadczenie życia pośmiertnego, lecz doświadczenie mojego stosunku do idei życia po śmierci. Widzę, jak wygląda reakcja mojej psychiki na dany model ontologiczny. Ta reakcja następuje dziś, a nie po mojej śmierci.

wuj napisał:
co masz na myśli, gdy mówisz tutaj: JA?
NREM napisał:
Utożsamienie się z czymś. Np. ciałem, umysłem, dobrami materialnymi, grupą etc. Oczywiście z minuty na minutę można się z czymś innym utożsamiać, a więc może lepsze byłoby sformułowanie "kontinuum utożsamień".

Ja to nazywam "fałszywym JA".

______________________________
*Wiara to status poznawczy takiego twierdzenia leżącego u podstawy decyzji, którego prawdziwości nie daje się udowodnić. Definicja ta mieści w sobie zarówno podstawy światopoglądów nieteistycznych, jak i wiarę religijną, a także zwykłe zaufanie w kontaktach międzyludzkich. Przy takim postawieniu sprawy widać też, że wiedza - status poznawczy takiego twierdzenia, którego prawdziwość jest udowodniona - jest wiedzą jedynie w ramach danego systemu aksjomatycznego; nie ma wiedzy absolutnej, przekraczającej ramy wszelkch aksjomatów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:07, 05 Lip 2009    Temat postu:

Dlaczego nie odniosłeś się do mojej krytyki stwierdzenia:

"Oczywiście, że nie jest. Jest filozofią. Niezbędnym domknięciem nauki do życia. Nauka jest przyrządem; metafizyka jest użytkownikiem. "?

Ta krytyka jest tutaj kluczowa. Mogę jeszcze dodać, że każda nauka/filozofia bazuje gdzieś u podstawy na jakiejś empirii. Nawet różne, wydawałoby się super-abstrakcyjne rozumowania nt. dialektyki i wynikają z pewnych obserwacji empirycznych. Człowiek nie jest w stanie nie bazować na empirii filozofując. W przypadku Twojej metafizyki, podłożem empirycznym nie jest fakt "odwiedzenia" zaświatów, tylko wykorzystana w celach pragmatycznych obserwacja swoich własnych odczuć do KONCEPCJI tych "zaświatów", co rodzi owo myślenie życzeniowe,
które stoi w sprzeczności do postulowanej przez Ciebie zgodności Twojego światopoglądu z metodologią naukową.

Robisz taką oto rzecz:
1. Fajnie jest wierzyć w cośtam po śmierci (zbawienie etc)
2. Nie mogę udowodnić, że coś takiego istnieje (brak empirii)
3. Tworzę więc nową kategorię pt. "metafizyka", która nie podlega metodologii naukowej.
4. Fantazjuję sobię na jej temat, wyobrażając sobie, że "zaświaty" wyglądają tak, żeby było mi wygodnie.
5. Wmawiam ludziom (sam przy tym w to wierząc), że metafizyka jest czymś niezbędnym, "niezbędnym domknięciem"...

Tworzenie nowej kategorii NA BAZIE EMPIRII i myślenie iż nie podlega ona naukowej weryfikacji, w celu uzupełnienia jej treściami, które są dla mnie wygodnie, a których PRZY TYM NIE DA SIĘ ZWERYFIKOWAĆ, żeby przypadkiem nie popsuć sobie samopoczucia jest może jakoś pragmatyczne dla Ciebie, ale nie jest nijak naukowe. Nie idzie tu o to, że rozumowanie nt. metafizyki jest nienaukowe. Podkreślam jeszcze raz - TWORZENIE TEJ KATEGORII JEST NIENAUKOWE. By Twój światopogląd był spójny z metodologią, tak jak widnieje to w temacie dyskusji, postulowanie tej kategorii musi być NAUKOWE. Później mógłbyś już sobie fantazjować, gdybyś spełnił ten jeden warunek. Ale go nie spełniasz.

Gdyby można było tak robić, mógłbym rozumować sobie w ten sposób.

1. Fajnie byłoby gdybym przeskoczył ten 20 metrowy mur.
2. Nie mogę udowodnić że jestem w stanie go przeskoczyć.
3. Tworzę więc kategorię pt. "INNY WYMIAR WYPEŁNIONY DUCHAMI ANTY-GRAWITACJI". Nauce nic do tego wymiaru!
4. Fantazjuję sobie, że z pewnością pomogę mi przeskoczyć ten mur jeśli będę chciał.


Różnice pomiędzy takim rozumowaniem, a Twoim są następujące:

1. Ludzie nie będą chcieli wierzyć w istnienie wymiarów duchów anty-grawitacji, bo nie przeskoczę 20 metrowego muru mimo iż w nie wierzę. Uznają mnie więc za wariata. Część osób natomiast będzie wierzyć w życie po śmierci i zbawienie, bo z samej definicji nie da się tego udowodnić za życia.
2. Nie każdy ma potrzebę przeskakiwania przez 20-metrowy mur, ale za to większość ludzi ma potrzebę wiary, że ich istnienie nie skończy się po śmierci. Dlatego też, mimo że z punktu widzenia nauki obie sytuacje są równie absurdalne (tej samej bazującej na rozumie nauki, którą stosują na każdym kroku swojego życia bardziej lub mniej poradnie, tylko tutaj czyni się dziwnym zbiegiem okoliczności "wyjątek") łatwiej jest wierzyć w życie po śmierci niż w wymiar duchów anty-grawitacji.


Ostatnio zmieniony przez NREM dnia Nie 12:11, 05 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:36, 05 Lip 2009    Temat postu:

Hmmmmm

No i naszła mnie pewna refleksja...

Mienimy się ludźmi w miarę racjonalnymi, dyskutujemy nad zasadnością naszych argumentów, światopoglądów etc. a mi się wydaje, że i tak się nie przekonamy choćby ktoś z nas ewidentnie "zwyciężył" dyskusję. Za to wypadek samochodowy, więzienie, tortury czy śmierć bliskich osób, choć zupełnie tych kwestii nie dotyczą, może by nasz obraz świata odmieniły. Czy to nie zabawne?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:16, 16 Lip 2009    Temat postu:

NREM napisał:
Dlaczego nie odniosłeś się do mojej krytyki stwierdzenia:

"Oczywiście, że nie jest. Jest filozofią. Niezbędnym domknięciem nauki do życia. Nauka jest przyrządem; metafizyka jest użytkownikiem. "?

Ta krytyka jest tutaj kluczowa.

Prawdę mówiąc, moim zdaniem odniosłem się byłem w mojej odpowiedzi do wszystkiego, co wydawało mi się istotne. Nie bardzo wiem, jaki fragment którego ze swoich postów masz teraz na myśli...

NREM napisał:
Mogę jeszcze dodać, że każda nauka/filozofia bazuje gdzieś u podstawy na jakiejś empirii. Nawet różne, wydawałoby się super-abstrakcyjne rozumowania nt. dialektyki i wynikają z pewnych obserwacji empirycznych. Człowiek nie jest w stanie nie bazować na empirii filozofując.

Tak, każda nauka i każda filozofia bazują na jakiejś empirii. Ale uwaga: empiria empirii nierówna. To nie są te same doświadczenia, to są doświadczenia należące do jakościowo różnych kategorii. Jeśli wrzuca się je do jednego worka, wychodzi z tego bałagan terminologiczny, prowadzący wprost do błędnego wnioskowania (do ekwiwokacji).

NREM napisał:
W przypadku Twojej metafizyki, podłożem empirycznym nie jest fakt "odwiedzenia" zaświatów, tylko wykorzystana w celach pragmatycznych obserwacja swoich własnych odczuć do KONCEPCJI tych "zaświatów", co rodzi owo myślenie życzeniowe, które stoi w sprzeczności do postulowanej przez Ciebie zgodności Twojego światopoglądu z metodologią naukową.

Zdaje się, że to nie ja nie odniosłem się do twojej krytyki, lecz tobie uciekło z pamięci, jak brzmiała moja dawno tobie już udzielona odpowiedź. Cóż, zdarza się. Przypomnę więc pokrótce: mówię o metodologii, a nie o dziedzinie. Mówię o metodologii: o logicznym wnioskowaniu, o sprowadzaniu zagadnienia do możliwie prostej postaci i następnie systematycznym rozszerzaniu rozwiązania, o konfrontowaniu teorii z doświadczeniem... Nie mówię o tym, co jest zależne od tego, z jakim rodzajem doświadczenia mamy do czynienia. A w nauce mamy do czynienia z doświadczeniem - żeby nazwać to jednym słowem, bez nadmiaru objaśnień - intersubiektywnym, natomiast w filozofii mamy do czynienia z doświadczeniem subiektywnym.

Używasz określenia, które kojarzy się negatywnie: "myślenie życzeniowe". Niestety, jest to taki rodzaj myślenia, który leży u podłoża każdej, absolutnie i bez wyjątku każdej filozofii, z twoją włącznie. Nawet, jeśl jest to filozofia irracjonalna. Jeśli chcesz, mogę przytoczyć tu dowód tego stwierdzenia.

NREM napisał:
Mienimy się ludźmi w miarę racjonalnymi, dyskutujemy nad zasadnością naszych argumentów, światopoglądów etc. a mi się wydaje, że i tak się nie przekonamy choćby ktoś z nas ewidentnie "zwyciężył" dyskusję. Za to wypadek samochodowy, więzienie, tortury czy śmierć bliskich osób, choć zupełnie tych kwestii nie dotyczą, może by nasz obraz świata odmieniły. Czy to nie zabawne?

Może to i zabawne. Ale przede wszystkim jest to ilustracja dwóch faktów. Po pierwsze, że u podłoża przekonań leży subiektywne doświadczenie. A po drugie, że dostatecznie wyraziste doświadczenie potrafi poprowadzić myśli człowieka na skróty, przenosząc je przez Himalaje trudności zasłaniających mu rozwiązanie, którego szukał.

Tyle, że niektóre doświadczenia potrafią wrzucić człowieka na dno jaskini i przysypać wejście lawiną kamieni...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:32, 20 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Prawdę mówiąc, moim zdaniem odniosłem się byłem w mojej odpowiedzi do wszystkiego, co wydawało mi się istotne. Nie bardzo wiem, jaki fragment którego ze swoich postów masz teraz na myśli...


Ten fragment:

Cytat:
Masz żywy dowód w postaci mnie, że to nieprawda. Mnie i garstki ludzi, którzy zrezygnowali z "prozaku metafizyki".


Innymi słowy, skoro metafizyka jest taka niezbędna i nie można bez niej nawet kiwnąć palcem, dlaczego ja piszę teraz na klawiaturze?

Dalej...

Cytat:
Mówię o metodologii: o logicznym wnioskowaniu, o sprowadzaniu zagadnienia do możliwie prostej postaci i następnie systematycznym rozszerzaniu rozwiązania, o konfrontowaniu teorii z doświadczeniem... Nie mówię o tym, co jest zależne od tego, z jakim rodzajem doświadczenia mamy do czynienia. A w nauce mamy do czynienia z doświadczeniem - żeby nazwać to jednym słowem, bez nadmiaru objaśnień - intersubiektywnym, natomiast w filozofii mamy do czynienia z doświadczeniem subiektywnym.


Włączenie tematu "życia po śmierci" do dziedziny filozofii, to dosyć zabawne zjawisko.
Równie dobrze można by włożyć anatomię mieszkańców planety Melmak do biologii.
I zgadywać sobie jaka tkanka, jakie krwinki, jaki mózg mają tamtejsze stworzenia... I nawet mogłaby katedra Melmakologii powstać z wybitnymi Melmakistami i Melmakizofami z tytułem prof. Co z tego?
Jeżeli konfrontujemy się z doświadczeniem subiektywnym, to filozofujmy na temat
strachu przed śmiercią, który wytwarza w nas rozmaite wyobrażenia rajskich ogrodów, potrzeby sprawiedliwości która wytwarza wyobrażenia piekieł, czy potrzeby dobra która wytwarza wyobrażenia apokastazy (dobrze napisałem? :) ). Z samej myślowej symulacji - kolacji, wyrzutkom na tratwie na środku oceanu nie przybyło jedzenia. Kto wie, może pozwoliło im to zapomnieć na chwilę o głodzie.

Trochę z innej beczki:

Tak naprawdę myślę Wuju (choć może Ci się wydać żałosne co teraz napiszę), że
wcale nie wierzysz w życie po śmierci. Twój model jest na swój sposób doskonały, na tyle doskonały, by był w stanie rozwiać niektóre wątpliwości Twojego naukowego umysłu. Twój model spełnia się rewelacyjnie w gnojeniu kiepskich intelektualnie ateistów i przekonywania ludzi, którzy bardzo by chcieli wrócić do wiary, ale są już "zbyt naukowi". Można wygrywać nim dyskusje wciągając rywala w wirtualne, pojęciowe szermierki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:02, 20 Lip 2009    Temat postu:

Dobra, nie chce mi się już gadać o tej całej metodologii. Nie wiem, czy to się na tym forum równa poddaniu się w dyskusji. Jeśli tak, to jeszcze się trochę pomęczę, bo nie lubię przegrywać :)

A oto kilka myśli "spod powierzchni" naszej dyskusji:

Tak naprawdę wcale nie chodziło mi o udowodnienie Ci, że Twój model jest bądź nie jest zgodny z metodologią (bo mam to gdzieś tak naprawdę :) ). Po prostu wkurwiło mnie, że na jego podstawie wybrałeś sobie katolicyzm, choć mogłeś coś innego. To był tylko pretekst do wyżycia się
i rozrywki intelektualnej.

Rozrywka nie dostarcza już takich fajnych bodźców jak na początku więc zaproponowałem koniec zabawy.

Ogólnie to nie mam zastrzeżeń do Twojego modelu (może sobie nawet być "niemetodologiczny"). Bardzo mi się podoba, z tym, że ja, posługując się nim wybieram zupełnie inną ścieżkę, bo Twoja mi się bardzo źle kojarzy (sporo się nacierpiałem przez katolicyzm w swoim życiu :) ).
I tak wszyscy bazujemy na prostych ewolucyjnych mechanizmach -od, -do. Ja, jak najdalej "-od" katolicyzmu :)

Może też powiesz o swojej prawdziwej motywacji tworzenia swojego modelu, jego obrony etc. ? I po co TAK NAPRAWDĘ gadasz z tymi wszystkimi ludźmi na tym forum? :) Po co dział "Apologia Teizmu"?
Dlaczego go założyłeś??


Ostatnio zmieniony przez NREM dnia Pon 16:13, 20 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:11, 21 Lip 2009    Temat postu:

NREM napisał:
Masz żywy dowód w postaci mnie, że to nieprawda. Mnie i garstki ludzi, którzy zrezygnowali z "prozaku metafizyki".

Ale przecież ja oferuję dowód, że jest to rezygnacja tylko werbalna.

NREM napisał:
Włączenie tematu "życia po śmierci" do dziedziny filozofii, to dosyć zabawne zjawisko.

A do czego chciałbyś ten temat włączyć? Do fizyki?

NREM napisał:
Jeżeli konfrontujemy się z doświadczeniem subiektywnym, to filozofujmy na temat strachu przed śmiercią, który wytwarza w nas rozmaite wyobrażenia rajskich ogrodów, potrzeby sprawiedliwości która wytwarza wyobrażenia piekieł, czy potrzeby dobra która wytwarza wyobrażenia apokastazy (dobrze napisałem? :) ). Z samej myślowej symulacji - kolacji, wyrzutkom na tratwie na środku oceanu nie przybyło jedzenia. Kto wie, może pozwoliło im to zapomnieć na chwilę o głodzie.

Filozofowanie zaczyna się od fundamentów teorii poznania. Od wybrania, co uznajemy za wiarygodne źródło informacji. Na tej bazie powstaje metafizyka - mniej lub bardziej uporządkowana struktura myślowa, określająca nasz stosunek do świata fizycznego i pozwalająca nam w tym świecie działać.

NREM napisał:
wcale nie wierzysz w życie po śmierci. Twój model jest na swój sposób doskonały, na tyle doskonały, by był w stanie rozwiać niektóre wątpliwości Twojego naukowego umysłu. Twój model spełnia się rewelacyjnie w gnojeniu kiepskich intelektualnie ateistów i przekonywania ludzi, którzy bardzo by chcieli wrócić do wiary, ale są już "zbyt naukowi". Można wygrywać nim dyskusje wciągając rywala w wirtualne, pojęciowe szermierki.

Nie wiem, skąd wrażenie, że nie wierzę w życie po śmierci. Ja nie wiem, czy po śmierci jest życie, czy go nie ma. Wierzę, że jest. Dopuszczam możliwość, że go nie ma. Wierzę, że jest - co znaczy, że postępuję, myślę i odczuwam tak, jakby było. Dopuszczam możliwość, że go nie ma - co znaczy, że dopuszczam możliwość, że się mylę w moim postępowaniu, myżlaci i odczuciach.

NREM napisał:
Tak naprawdę wcale nie chodziło mi o udowodnienie Ci, że Twój model jest bądź nie jest zgodny z metodologią (bo mam to gdzieś tak naprawdę :) ). Po prostu wkurwiło mnie, że na jego podstawie wybrałeś sobie katolicyzm, choć mogłeś coś innego. To był tylko pretekst do wyżycia się i rozrywki intelektualnej.

Mogłem coś innego. Ale wybrałem katolicyzm, bo to ten "język mówienia o Bogu", który najlepiej znam. Po co mam przestawiać się na chiński, skoro od dzieciństwa radzę sobie nie najgorzej z polskim?

NREM napisał:
Może też powiesz o swojej prawdziwej motywacji tworzenia swojego modelu, jego obrony etc. ?

Staram się zbudować logicznie spójną metafizykę, która dobrze opisuje mój stosunek do świata. Przy okazji wyszło na jaw, że pewne jej fundamentalne elementy (spirytualizm empiryczny) są niezbędnym warunkiem racjonalności metafizyki.

NREM napisał:
I po co TAK NAPRAWDĘ gadasz z tymi wszystkimi ludźmi na tym forum?

Bo bawi to mnie i ich. I odnoszę wrażenie (mam nadzieję, że nie tylko ja), że wzajemnie się od siebie uczymy.

napisał:
Po co dział "Apologia Teizmu"?
Dlaczego go założyłeś??

Bo przypuszczałem, że więcej będzie dyskusji o apologii teizmu niż o apologii ateizmu. Jakiś czas temu chciałem zmienić nazwę tego działu na "Apologię (a)teizmu". Zostało jednak w sferze planów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:43, 22 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Ale przecież ja oferuję dowód, że jest to rezygnacja tylko werbalna.


Gdzie? Chyba przeoczyłem.

Cytat:
A do czego chciałbyś ten temat włączyć? Do fizyki?


Np. sztuka, kulturoznastwo, religioznastwo, albo coś w ten deseń.

Cytat:
Od wybrania, co uznajemy za wiarygodne źródło informacji.


I tu jest pies pogrzebion. Odnoszę wrażenie, że uważasz subiektywne doświadczenie jako wiarygodne źródło informacji, ponieważ nie ma innego wyjścia i nie można czynić inaczej. Jednakże są różne typy subiektywnego doświadczenia i niektóre są bardziej, a niektóre mniej wiarygodne. Mógłbyś dokładnie opisać mi swoje doświadczenie subiektywne dot. istnienia Boga i życia po śmierci?

I jeszcze a propos twoich odpowiedzi na pytania z "chwili szczerości":
nie jest przypadkiem tak, że założyłeś sobie chęć uwierzenia w Boga (bo żyje się z taką wiarą dobrze), ale musiałeś się do tego przekonać budując na zasadzie a priori swój model z ostrzami do siekania ateistów? Nawet się zastanawiałem czy forum nie służy Ci do upewniania się w wierze w Boga, do czego służy Ci owy model eksterminujący ateistów :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NREM




Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ustrzyki Dolne \ Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:04, 23 Lip 2009    Temat postu:

Chciałem zakończyć temat, ponieważ zwątpiłem w jego sens. Wszystko zostało wyjaśnione w kolejnym temacie, który założyłem, moim zdaniem znacznie ciekawszym pt. "Dlaczego dyskusje z Wujem na temat ateizmu są bezsensowne". ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin