Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wierność sumieniu, Kościołowi i od czego zależy zbawienie..

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:38, 01 Maj 2023    Temat postu: Wierność sumieniu, Kościołowi i od czego zależy zbawienie..

Na podstawie zebranych poniższych materiałów można się zastanowić, czy poza Kościołem jest zbawienie i czy Kościół jest nieomylny?

"Kard. Ratzinger odpowiada na tę wątpliwość. Przypomina, że o tym, czy coś jest lub nie jest zgodne z nauką Chrystusa, ostatecznie decyduje kolegium biskupów w łączności papieżem. „Chrystus wyposażył ich bowiem w charyzmat nieomylności w tym, co dotyczy wiary i moralności”. Pełnej władzy rozstrzygania nie ma więc pojedynczy ksiądz czy biskup, ani nawet krajowy episkopat, ale tylko wszyscy biskupi świata, wypowiadający się razem i w łączności z papieżem. Gdy wypowiadają się w ten sposób, wówczas od katolików, zdaniem Ratzingera wymaga się „gotowości do lojalnej akceptacji” ich nauczania. Taka postawa „powinna stanowić regułę” – pisze kardynał – która obowiązuje także w stosunku do tych dokumentów watykańskich, które mogą wykazywać pewne braki."
[link widoczny dla zalogowanych]

"Jednakże trzeba z mocą podkreślić, że słowo Boże i nauczanie Kościoła nie zastępują ludzkiego sumienia, lecz wspierają je w rozwoju. Stwierdza to wyraźnie Jan Paweł II: „Kościół pragnie jedynie służyć sumieniu, pomagać mu, aby nie poruszał nim każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi” (Por. Ef 4, 14) (Veritatis splendor, 64)."
[link widoczny dla zalogowanych]

"Sobór Watykański II przypomina, że „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę (attendere) na świętą i pewną naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14). Nie oznacza to, że wierni mają nauczyć się na pamięć całego nauczania Kościoła, ale brać je pod uwagę, gdy w konkretnych sytuacjach szukają woli Bożej. Trudno bowiem podjąć rozeznanie, jeśli wierzący nie zna w ogóle słowa Bożego."
[link widoczny dla zalogowanych]

KKK 1790 "Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie. Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane."

KKK 1792 "Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi, zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń w postawie moralnej."

KKK 1713 "Człowiek jest zobowiązany do kierowania się prawem moralnym, które przynagla go do "czynienia dobra, a unikania zła" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 16). Prawo to rozbrzmiewa w jego sumieniu."

KKK 1776 "W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem... Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo... Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 16. 49 por. Rz 2, 14-16).

Sąd sumienia

KKK 1777 "Sumienie moralne (Por. Rz 1, 32. obecne we wnętrzu osoby nakazuje jej w odpowiedniej chwili pełnić dobro, a unikać zła. Osądza ono również konkretne wybory, aprobując te, które są dobre, i potępiając te, które są złe (Por. Rz 1, 32). Świadczy ono o autorytecie prawdy odnoszącej się do najwyższego Dobra, do którego osoba ludzka czuje się przyciągana i którego nakazy przyjmuje. Człowiek roztropny słuchając sumienia moralnego, może usłyszeć Boga, który mówi."

KKK 1778 "Sumienie moralne jest sądem rozumu, przez który osoba ludzka rozpoznaje jakość moralną konkretnego czynu, który zamierza wykonać, którego właśnie dokonuje lub którego dokonała. Człowiek we wszystkim tym, co mówi i co czyni, powinien wiernie iść za tym, o czym wie, że jest słuszne i prawe. Właśnie przez sąd swego sumienia człowiek postrzega i rozpoznaje nakazy prawa Bożego:
Sumienie jest prawem naszego ducha, ale go przewyższa; upomina nas, pozwala poznać odpowiedzialność i obowiązek, obawę i nadzieję... Jest zwiastunem Tego, który tak w świecie natury, jak i łaski, mówi do nas przez zasłonę, poucza nas i nami kieruje. Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa (J. H. Newman, List do księcia Norfolku, 5)."

KKK 1779 "Jest ważne, by każdy wszedł w siebie, ażeby usłyszeć głos swojego sumienia i za nim pójść. To poszukiwanie głębi wewnętrznej jest tym bardziej konieczne, że życie często sprawia, iż uchylamy się od wszelkiej refleksji, zastanowienia się lub wejścia w siebie:
Wróć do swego sumienia, jego pytaj!... Zejdźcie więc – bracia – do waszego wnętrza i we wszystkim, co czynicie, patrzcie na Świadka – Boga!52Św. Augustyn, In epistulam Johannis ad Parthos tractatus, 8, 9."

KKK 7178 "Godność osoby ludzkiej zawiera w sobie prawość sumienia i jej się domaga. Sumienie obejmuje postrzeganie zasad moralnych (syndereza), ich zastosowanie w danych okolicznościach przez praktyczne rozeznanie racji i dóbr, a w wyniku tego sąd o konkretnych czynach, zamierzonych lub już dokonanych. Prawda o dobru moralnym, wyrażona w prawie rozumu, jest praktycznie i konkretnie uznana przez roztropny sąd sumienia. Człowieka, który wybiera zgodnie z tym sądem, nazywa się człowiekiem roztropnym."

KKK 1781 "Sumienie pozwala wziąć odpowiedzialność za dokonane czyny. Jeżeli człowiek popełnia zło, słuszny sąd sumienia może być w nim świadkiem uniwersalnej prawdy o dobru, a zarazem o złu jego pojedynczego wyboru. Wyrok sądu sumienia stanowi rękojmię nadziei i miłosierdzia. Poświadczając zły czyn, przypomina o przebaczeniu, o które trzeba prosić, o dobru, które należy ciągle praktykować, i o cnocie, którą bezustannie należy rozwijać za pomocą łaski Bożej:
Uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko (1 J 3, 19-20)."

KKK 1782 "Człowiek ma prawo działać zgodnie z sumieniem i wolnością, by osobiście podejmować decyzje moralne. "Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swojemu sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej " (Sobór Watykański II, dekl. Dignitatis humanae, 3)."
[link widoczny dla zalogowanych]

Może być tak (tego nie wiem), że sumienie ma być dla katolika najwyższą instancją w kwestiach moralnego postępowania, ale już w kwestii prawd wiary katolik ma posłusznie przylgnąć do nauczania autorytetów bowiem "Chrystus wyposażył ich bowiem w charyzmat nieomylności".

Jeśli sumienie ma być "najwyższym kryterium" to w takim razie po co Pismo Święte, nauczanie Kościoła, czyli Magisterium?

Po co te nauki, że katolik ma słuchać papieża i biskupów, że to oni uzyskali od Jezusa jakąś moc nieomylności w sprawach doktryny?

Owszem, nikomu nie wolno zmuszać Cię do tego, byś uwierzył w coś wbrew sobie ani byś czynił to, czego nie chcesz. Idziesz za głosem swojego sumienia, ale chyba jest jakaś granica, za którą trzeba wyraźnie stwierdzić, że w swym sumieniu tak daleko odszedłem od nieomylnych nauk autorytetów kościelnych, że na własną odpowiedzialność staję poza Kościołem.

Skoro Bóg założył Kościół i przekazał mu nieomylne prawdy wiary, które Kościół ma wyjaśniać na przestrzeni różnych epok to Ty owszem możesz iść za głosem swojego sumienia i wbrew nauce Boga, którą przekazał Kościołowi, ale wtedy z perspektywy Kościoła podążasz drogą błędów, herezji itd. Ale oczywiście nikt Cię nie zmusi abyś wybrał drogę prawdy.

Ja tak to rozumiem. Mogę się mylić.


Jeszcze kilka ciekawych opinii:

"Prawda zaś jest taka, że żadna inna religijna instytucja nie sformułowała w sposób równie dobitny wiary w niezawisłość sumienia. Kamieniem milowym ortodoksyjnego nauczania na ten temat stała się deklaracja Soboru Watykańskiego II o wolności religijnej Dignitatis humanae ogłoszona w 1965 roku. Jej autorzy stwierdzają, że nikogo nie można przymuszać do przyjęcia wiary, której on nie podziela. Przywodzi to na myśl słynny toast kardynała Newmana: „Najpierw za sumienie, a potem za papieża”.

Nie można oczywiście zmusić się do wiary w coś, w co się nie wierzy. Autentyczna wiara może być przyjęta tylko dobrowolnie. Tak nakazuje logika. Wspomniany dokument piętnuje jednak wszelkie formy przymusu, zarówno ze strony jednostek, jak i instytucji, czy to religijnych, czy świeckich."
[link widoczny dla zalogowanych]


"Niezmienna w Kościele jest otrzymana od Chrystusa nauka, autentycznie zapisana w Piśmie Świętym, zwłaszcza w czterech Ewangeliach – i w ciągu wieków rozpoznawana (dzięki obecności i pomocy Ducha Świętego) w żywej Tradycji. W Kościele jest czymś nie do pomyślenia, żeby ktokolwiek – choćby nawet papież czy sobór powszechny – miał prawo ustalać albo zmieniać prawdę Bożą. Kiedy kolejne sobory czy papieże ogłaszają dogmaty wiary, nigdy ich nie ustanawiają. Wszystkie dogmaty Kościoła były i będą ogłaszane w łączności z wiarą poprzednich pokoleń Kościoła, jako prawdy już od początku w wierze chrześcijańskiej obecne.
(...)
Sam tekst Nowego Testamentu stanowi bezcenne świadectwo rozwoju wiary w wymiarze całego Kościoła. Chodzi nie tylko o to, że przed Kościołem raz po raz stawały jakieś nowe problemy, które trzeba było rozstrzygnąć. Zresztą cała jego historia świadczy o tym, że nie było jeszcze pokolenia, w którym by Kościół nie stanął przed jakimiś nieznanymi dotychczas, a nieraz nawet dotąd nieprzeczuwanymi problemami. Co więcej, zazwyczaj bywa tak, że do jasnego i jednoznacznego ich rozstrzygnięcia dochodzi Kościół w trudzie długich poszukiwań i polemik. Aż do Dnia Sądu Kościół będzie się pogłębiał w swoim poznaniu i rozumieniu Objawienia, jakim Bóg raz na zawsze obdarzył nas w Jezusie Chrystusie.
A więc rozwój świadomości wiary jest czymś koniecznym. Kościół ma święty obowiązek troszczyć się o to, ażeby rozwój rozumienia dogmatów w niczym nie naruszył prawdy wiary, czyli jej pełnej zgodności z Bożym Objawieniem.
(...)
prawdzie – od początku wyznawanej przez chrześcijan – że w Chrystusie Bóg objawił się nam ostatecznie i w pełni, że w Nim zawarł z nami przymierze nowe i wieczne.
Trudno zakwestionować tezę piątą Syllabusa błogosławionego Piusa IX (z 1864 roku), że nie da się być katolikiem i jednocześnie wyznawać poglądu. Nie ma zgody na zmienianie prawdy Bożej jakoby „Objawienie Boże było niedoskonałe i dlatego podlegało ciągłemu i nieokreślonemu rozwojowi, który odpowiada postępowi rozumu ludzkiego”."
(...)
Rzecz w tym, że z Jezusem Chrystusem naprawdę jest tak, jak od dwóch tysięcy lat wyznaje Kościół: Chrystus Pan nie był geniuszem religijnym, któremu udało się wyjątkowo głęboko rozpoznać prawdy ostateczne i w sposób zrozumiały je przedstawić. On jest Synem Bożym, który przyszedł do nas jako osobowy dowód miłości Ojca do swoich stworzeń, zaś prawdy o Bogu On nie szukał ani się jej nie domyślał, ale przyniósł ją od swojego Ojca: „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18).

Prawda znaleziona przez największych nawet geniuszy domaga się dopracowania przez uczniów i następców, niekiedy korekty, a zawsze – spojrzeń sprawdzających, krytycznych i polemicznych, a nawet propozycji alternatywnych. Nie tak jest z prawdą przyniesioną przez Jezusa Chrystusa. Ona jest darem Bożym, na który trzeba się otworzyć możliwie całkowicie w pełnym zawierzenia posłuszeństwie."
[link widoczny dla zalogowanych]

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/jak-zmanipulowac-scjentyste-aby-przyjal-religie,22533-50.html#714629
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:52, 01 Maj 2023    Temat postu:

Fajnie to opracowałeś. :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:24, 02 Maj 2023    Temat postu:

Niektórzy uważają, że to, co Kościół raz ustanowił jako naukę podaną w Katechizmie do wierzenia to już ta nauka zmienić się nie może, a to chyba jednak nie tak, bo zmiany się zdarzały.
Owszem, Kościół niektóre swoje nauki nakazuje przyjmować jako aksjomaty, rzeczy pewne, nieomylne, ale nie demonizujmy też sytuacji: objętość zdogmatyzowanego nauczania kościelnego nie jest nie wiadomo jak wielka, a z przywileju nieomylności papież korzysta bardzo rzadko. W Kościele naprawdę się rozmawia: uzgodnienia doktrynalne zapadają w Rzymie z udziałem hierarchi i konsultorów z całego świata, decyzje mniejszej rangi - organizacyjne, detaliczne - zwykle na poziomie diecezji.

Ciekawe zmiany w nauczaniu Kościoła odnośnie takich spraw jak:
- kara śmierci
- idea wolności sumienia
- uznanie Deklaracji praw człowieka
- rozwój doktryny Kościoła dotyczącej celów małżeństwa
- zbawienie człowieka - reinterpretacja twierdzenia "Poza Kościołem nie ma zbawienia"

Tutaj szczegóły:
Cytat:
Kościoła nauczanie omylne?
Papież Franciszek wprowadził zmianę w treści Katechizmu Kościoła Katolickiego w sprawie kary śmierci. Na prawicy zawrzało, choć ostrze krytyki rzadko celowało w sedno problemu. Przez wieki, Kościół dopuszczał stosowanie kary śmierci, nierzadko korzystał ze zbrojnego ramienia władzy świeckiej, choć nie można powiedzieć, że nie dostrzegał problemu w jej stosowaniu, ale to temat na osobne opracowanie. Dziś Kościół ustami papieża mówi stanowcze nie wobec kary śmierci. Decyzja papieża wskazuje, że zmiana w nauczaniu, nawet w tak istotnej sprawie jest możliwa. Czy mamy do czynienia z rozwojem doktryny, precedensem, czy też „papież oszalał”, jak opisuje to Tomasz Rowiński?

Tomasz Terlikowski uważa, że nowa treść punktu 2267 KKK jest, z punktu widzenia nienaruszalności doktryny, niebezpieczna. Jego zdaniem problemem nie jest merytoryczna zmiana, którą wprowadził papież, ale sam fakt zmiany to, że narusza się wielowiekowe nauczanie. „Trudno uznać przejście od tezy A do nie-A za rozwój doktryny”.

Należy sprawiedliwie oddać, że zasadnicza zmiana w podejściu do kary śmierci dokonała się już w nauczaniu Jana Pawła II, to on w Evangelium vitae dokonał „wyłomu”,oraz dostarczył argumentacji doktrynalnej i biblijnej (7-10. 56), pod obecną zmianę. Franciszek odważnie doprowadził myśl swojego poprzednika do końca.

Czy rzeczywiście Kościół ma możliwość korygowania swojego nauczania, i czy takie przypadki miały już miejsce?

Czy zmiana jest możliwa?

Pierwsze badania nad historią dogmatu (Joseph Tixeront, autor pierwszego opracowania historii dogmatów, t. 1-3, 1905 – 1911) dokonywały się w niesprzyjającej atmosferze kryzysu antymodernistycznego. Wiek temu magisterium Kościoła (encyklika Pascendi dominici gregis z 1907 r.) odrzucało myśl o rozwoju dogmatu uważając ją za heretycką. W przysiędze antymodernistycznej z 1910 r. czytamy, że „’teorię ewolucji dogmatów’ polegającą na tym, że treść dogmatu z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio należy uznać za herezję”.Dziś przeciwnie „Historia dogmatu” jest jedną z ważnych dyscyplin katolickiej teologii akademickiej, a papież powołuje się na rozwój doktryny jako uzasadnienie wprowadzanych zmian.

Jak doszło do korekty w tej kluczowej sprawie, co sprawiło, że na pytanie o możliwość rozwoju a więc i zmiany doktryny Kościół przyjął zgoła odmienne stanowisko? Moje pytanie nie dotyczy meritum zmiany ale zmiany jako takiej. Teologia scholastyczna zakładała, że wszystkie formy i instytucje Kościoła sięgają samych początków chrześcijaństwa, są dane z góry i jako takie są niepodatne na zmiany. Rozwój badań historycznych nad dogmatem wykazał, jako bezsprzeczny fakt, że rozwój, a wręcz „ewolucja” jest wpisana w dogmat. Mówiąc o „ewolucji” nie mamy ma myśli, że wiara stopniowo przyjmowała nowe treści, które na początku były jej obce, chodzi raczej o rozwój w głębszym rozumieniu treści wiary, jej racjonalizację, wynikającą z faktu, że na każdym etapie historii wiara musi odpowiadać na nowe pytania i wyzwania czasu. Zmiana w podejściu Kościoła w tej kluczowej kwestii nastąpiła ostatecznie wraz z Soborem Watykańskim II.

Przykłady zmian

Czy decyzja Franciszka jest precedensem, czy też podobne sytuacje miały już miejsce w historii doktryny Kościoła? Powyższy przykład ukazuje, że zmiana doktryny dokonała się w sprawie kluczowej, dającej możliwość dla wielu innych zmian. Faktycznie korekta nauczania w sprawie kary śmierci nie jest odosobnionym przykładem. Sobór Watykański II skorygował kilka „pewników”, w imię których Kościół na przełomie XIX i XX w. wyznaczał linie demarkacyjne pomiędzy wiernymi i heretykami.

W 1849 r. Święte Oficjum umieściło na indeksie prace ks. Antonio Rosminiego, w których przedstawił swój program reform Kościoła. W 1887 r. dekretem Oficjum potępiono 40 tez pochodzących z jego pism. Ale ostatecznie to właśnie wiele z jego sugestii znalazło uznanie w nauczaniu Soboru Watykańskiego II. Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio wymieniał Rosminiego wśród największych postaci łączących filozofię z objawieniem (74), a sam Rosimini został rehabilitowany w 2001 r. przez kard. Josepha Ratzingera, prefekta tego samego urzędu, który wcześniej potępił jego tezy, choć już pod nazwą, Kongregacji Nauki Wiary. Tego rodzaju przykłady można mnożyć (Lubac, Congar i inni).

W grudniu 1864 r. została wydana encyklika Quanta cura, której towarzyszyła lista osiemdziesięciu twierdzeń określanych jako niemożliwe do przyjęcia, zatytułowana Syllabus errorum. Dziś wiele z tych tez, wraz z kontekstem, w którym były artykułowane przeszły do lamusa. Pius XI powagą apostolską „potępił, napiętnował i odrzucił” prawo do wolności religijnej, ideę wolności sumienia, demokratyczną formę stanowienia prawa, rozdział państwa od Kościoła, a wolność słowa uznał za „szalony pomysł”.

W wszystkich tych kwestiach Sobór Watykański II przyjął zupełnie nowe, przeciwne do Quanta cura stanowisko. We wszystkich tych kwestiach nastąpiła zmiana od zdania A do nie A.

Podobnie miała się kwestia w sprawie Deklaracji praw człowieka z 1789r. Przez cały XIX w. papieże potępili Deklarację, gdyż postrzegali ją, zresztą nie bez racji, jako drogę do emancypacji społeczeństw spod wpływu Kościoła. Dopiero Jan XXIII, encykliką Pacem in terris (1963 r.) uznał, że prawa człowieka mogą służyć dobru wszystkich ludzi i społeczeństw.

Innym przykładem jest rozwój doktryny Kościoła dotyczącej celów małżeństwa. Papież Pius X w encyklice o małżeństwie chrześcijańskim z 1907 r. Casti connubi wskazał, że pierwszorzędnym celem małżeństwa jest potomstwo, jako drugorzędny cel małżeństwa wskazywał uśmierzanie pożądliwości ciała (sic!). Pod wpływem nauczania ostatniego soboru Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983r. stanowi, że istotnymi celami małżeństwa jest dobro małżonków oraz dobro potomstwa. Istotna zmiana polega na innym pojmowaniu miłości, o ile wcześniej dostrzegano tylko wymiar fizyczny i rozrodczy, o tle współczesne nauczanie akcentuje integralną wizję osoby i miłości. Tym samym miłość stała się celem małżeństwa i jest traktowana na równi z celem prokreacyjnym. Przełom XIX i XX wieku pod tym względem był szczególny, Kościół wyszedł z zamknięcia, zmienił swój stosunek do świata, odnowił studia na Pismem Świętym, zaczął przemawiać ludzkim językiem, zmieniła swoją samoświadomość, już nie postrzegał się jako societas perfetta, ale jako pielgrzymujący Lud, który wciąż wymaga odnowy.

Jeszcze jeden przykład, niezwykle ważny, choćby dlatego, że w odróżnieniu od powyżej wymienionych obejmuje niemal całą historię Kościoła a nie tylko jeden z jego etapów, ponadto dotyczy kwestii fundamentalnej – zbawienia człowieka, chodzi o dzieje rozumienia i adaptacji słynnej formuły „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Historii tej formuły sięgającej czasów ojców Kościoła, Bernard Sesboüé poświęcił osobną monografię pod tym właśnie tytułem. W czasach św. Cypriana i Orygenesa, gdy Kościół dotykał problem lapsis, chrześcijan, którzy pod wpływem prześladowań upadali wyrzekając się wiary, formuła ta stanowiła rodzaj przestrogi, i miała stać na straży jedności, w każdym razie w ogóle nie miała na celu orzekać o zbawieniu ludzi będących poza Kościołem. Za Bonifacego VIII, ta sama formuła była postawą, aby autorytatywnie twierdzić, że „posłuszeństwo Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia” (bulla Unam sanctam 1302 r.). Kilka wieków później użyto jej jako oręża wymierzonego przeciwko poganom, heretykom, chrześcijanom innych wyznań, i Żydom. Na Soborze w Florenckim przyjęto bullę Cantate domino, w której, z przerażeniem możemy przeczytać: „[Święty Kościół rzymski] mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt z tych, którzy są poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i Żydzi, heretycy i schizmatycy, nie mogą stać się uczestnikami życia wiecznego, ale pójdą w ogień wieczny.” Pęd do potępiania nierzymskich katolików nieco osłabł, gdy po wielkich odkryciach geograficznych okazało się, że świat jest trochę większy i na szli zbawienia i niezbawienia są nie tylko, ci którzy znają Kościół, ale jak twierdzono, ze złej woli nie przyjmują jego prawdy, ale również ogromne rzesze, które nie mogą z tego tytułu ponosić żadnej winy. Pius IX w dokumencie Singulari quadam z 1854 r. twierdził nadal, że „jest to prawda wiary, której silnie trzymać się należy, że poza Kościołem apostolskim, rzymskim nikt zbawić się nie może, on bowiem jest jedyną arką zbawienia”. Wiek później, tę „prawdę wiary” Sobór Watykański II przedstawił zgoła inaczej, nie odmawiając zbawienia tym, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie (KK 16), a co dopiero chrześcijanom innych wyznań, Żydom czy muzułmanom, którzy wierzą w Jedynego Boga. Co się zmieniło? Przede wszystkim rozumienie Kościoła. O ile jeszcze w Mistici orporis, encyklice Piusa XII z 1943 r. Kościół chrystusowy utożsamiano z Kościołem katolickim, tak Lumen gentium naucza, że Kościół chrystusowy trwa w Kościele katolickim (8) i w pewnej mierze trwa również w innych Kościołach i wspólnotach chrześcijańskich, do niego przynależą również ci, którzy wierzą w Boga lub tylko szukają prawdy i dobra, stąd nikomu z nich nie można odmówić zbawienia.

Kontekst społeczny dogmatu

Stawia się zarzut Franciszkowi, nie tyle o to, że dokonał zmiany, ale, że zmiana została uzasadniona wyłącznie w sposób świecki: zmianą świadomości społecznej, czyli bez odwoływania się do argumentacji biblijnej, do Tradycji i Magisterium. O gruncie biblijnym i doktrynalnym jaki przygotował Jan Paweł II pod zmianę wprowadzoną przez Franciszka już wspomniałem.

Chciałbym raczej zwrócić uwagę na fakt, że każdemu nauczaniu Kościoła towarzyszy pewna świadomość społeczna, która w większym lub mniejszym stopniu oddziałuje na formę i treść uroczystego i zwyczajnego nauczania Kościoła. Nauczanie to nigdy nie rodzi się w próżni społecznej. Kto myśli albo uważa, że formuły dogmatyczne spadają gotowe z nieba, stąd jest pozbawione swojej historii i społecznego kontekstu, trwa w iluzji, lub nie odrobił lekcji z historii dogmatów.

Nie można nie brać pod uwagę np. kryzysu ariańskiego w kształtowaniu się najważniejszych dogmatów chrystologicznych, tak jak nie można pominąć fizyki arystotelesowskiej, gdy mówimy o transsubstancjacji w nauce o eucharystii, lub absolutyzmu XIX w. gdy mówimy o dogmacie o nieomylności papieża, lub odkryć geograficznych, gdy chcemy zrozumieć przyczyny złagodzenia formuły „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Wszystkie te przykłady wskazują na pewien kontekst społeczny, w których rodziły się formuły dogmatyczne a tym samym relatywizują ich formę.

Historia dogmatów pokazuje, że tak jak Pismo Święte, tak również dogmaty mają swoją ludzką historię. Jakie znaczenie w kształtowaniu się np. nauczania soborowego miał kontekst historyczny, kultura dialogu, czas zwoływanych soborów, zawierane na nich stronnictwa, poszukiwanie kompromisowych rozwiązań, wpływ na przygotowane do dyskusji schematy, ale i konflikty, rywalizacja, wreszcie ambicje osób, które miały wpływ na ostateczny kształt końcowych dokumentów i nauczania Kościoła, sam Bóg raczy wiedzieć. A jednak w takim właśnie kontekście wykuwały się definicje prawd wiary. Można tą ludzką historią się gorszyć, można udawać, że jej nie było, lub można wierzyć, że Bóg potrafi pisać prosto po zawiłych liniach ludzkiej historii i wykorzystywać nawet ludzkie słabości dla swoich celów. Ci którzy gorszą się dziejami dogmatu zbytnio ulegli deistycznej wizji Boga.

Kościół w dialogu ze światem

Nauka o rozwoju doktryny wskazuje, że chrześcijaństwo w swojej istocie nie jest martwym depozytem, doktryną, ale żywą relacją pomiędzy Bogiem i człowiekiem, a wiara, która realizuje się w historii, musi posiadać wyraźnie dynamiczny wymiar, aby nie utracić kontaktu ze światem, a Kościół nie przerodził się w odrealnioną sektę.

Kościół winien mieć odwagę podejmować wyzwania płynące ze świata, w przeciwnym wypadku ryzykuje, że stanie się skamieliną, muzealnym reliktem. Musi to czynić nawet za cenę błędu. To że takie błędy miały miejsce, nie tylko w praktyce, ale i w teorii, która miała usprawiedliwiać działanie, świadczy milenijne „mea cupla” Jana Pawła II. Poprzez ten znamienny gest, Kościół dał wyraz, nie tylko temu, że jest grzeszny, że popełniał błędy, że przyjmował jako pewnik fałszywe założenia, ale również, że nie jest zadufany w sobie, wręcz przeciwnie jest zdolny do autorefleksji i autokorekty, ale przede wszystkim, że jest zdolny do twórczego dialogu z Bogiem i światem.

Bóg przemawia do nas na różne sposoby dlatego „zmiana świadomości społecznej” nie jest wstydliwym kontekstem dla zmian w Kościele, raczej musi być odczytywana jako znak czasu, przez który Bóg przemawia do nas, i jako taki może być wystarczającym, choć jak można się przekonać nigdy jedynym, motorem zmian.

Jest oczywistym, że Kościół nie “nie fabrykuje dogmatów”, i nie może ich dowolnie zmieniać ani tym bardziej ulegać koniunkturze. Natomiast Kościół nie może wyzbyć się dynamizmu płynącego z faktu, że jest w świecie znakiem żywego Boga, stąd wciąż na nowo musi z entuzjazmem poszukiwacza pereł czerpać ze skarbnicy słowa Bożego, oraz na podobieństwo ojca rodziny, wydobywać ze swego skarbca rzeczy nowe i stare (por. Mt 13,25).

Papież Franciszek swoją decyzją o zmianie w nauczaniu na temat kary śmierci wypełnia program, który wyznaczył w Evangelii gaudium (24), aby być „primerear”, to znaczy, aby podjąć inicjatywę. Tym samym realizuje misję Kościoła, który ma być znakiem Boga obecnego w historii, ale i przewodnikiem wyznaczającym nowe szlaki. Nie zawsze się to udawało. Zwłaszcza w erze modernizmu, gdy Kościół nie bez powodu był postrzegany jako hamulcowy przemian, uwikłany w polityczne interesy, ze swoją statyczną teologią, oraz negatywną oceną świata, nie był w stanie zobaczyć tego, co na horyzoncie. To zlaicyzowany świat nadawał ton dokonujących się przemian. Kościół coraz bardziej mijał się ze światem,.ze swoją polityką potępień stawał się omylny nie przez zmiany, ani przez ciągłe potępianie zmian, ale przez ich brak. Nieomylność bowiem ciągłe wsłuchiwanie się w to, co „mówi Duch”, a mówi również przez świat.

Kościół, jeżeli ma być solą dla ziemi musi wykazać się wrażliwością na znaki czasu, na to, co „mówi Duch” (por. Ap 2,7) i wciąż na nowo odczytywać i reflektować nad Ewangelią. Relektura Ewangelii to powinność każdego pokolenia Kościoła, a nie raz na zawsze odrobione zadanie. Rozwój dogmatu, to nie modernistyczna herezja, ale przykład hermeneutyki ciągłości, na którą wskazywał Benedykt XVI, definiując ją jako syntezę „wierności i dynamizmu” (Benedykt XVI, Przemówienie do Kurii Rzymskiej, 22. 12. 2005 r.). Bez tej wewnętrznej dynamiki Kościołowi grozi utrata kontaktu ze światem. A po co Bogu Kościół, który utraciłby zdolność komunikowania?

[link widoczny dla zalogowanych]

Na razie tyle. ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31347
Przeczytał: 98 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:22, 02 Maj 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Niektórzy uważają, że to, co Kościół raz ustanowił jako naukę podaną w Katechizmie do wierzenia to już ta nauka zmienić się nie może, a to chyba jednak nie tak, bo zmiany się zdarzały.
Owszem, Kościół niektóre swoje nauki nakazuje przyjmować jako aksjomaty, rzeczy pewne, nieomylne, ale nie demonizujmy też sytuacji: objętość zdogmatyzowanego nauczania kościelnego nie jest nie wiadomo jak wielka, a z przywileju nieomylności papież korzysta bardzo rzadko. W Kościele naprawdę się rozmawia: uzgodnienia doktrynalne zapadają w Rzymie z udziałem hierarchi i konsultorów z całego świata, decyzje mniejszej rangi - organizacyjne, detaliczne - zwykle na poziomie diecezji.

Ciekawe zmiany w nauczaniu Kościoła odnośnie takich spraw jak:
- kara śmierci
- idea wolności sumienia
- uznanie Deklaracji praw człowieka
- rozwój doktryny Kościoła dotyczącej celów małżeństwa
- zbawienie człowieka - reinterpretacja twierdzenia "Poza Kościołem nie ma zbawienia"
[link widoczny dla zalogowanych]


Jest wśród sporej części katolików przeświadczenie, że najważniejsze w postawie wiary, miałoby być wykazanie się postawą "nie cofamy się o krok, nasze rozumienie jest absolutne, a wszyscy przeciwnicy mogą się wyłącznie mylić". Tak samo z resztą myślą nie tylko katolicy, ale liczni i muzułmanie, ŚJ, prawosławni, czy kto tam jeszcze co tam wyznaje.
Ta postawa dla mnie jest formą utożsamienia religii z samym wyznawaniem i wizerunkiem. Jest w tej postawie nieuchronnie zapisana ścieżka fundamentalizmu, twardej ortodoksji, a w skrajnym przypadku przyzwolenie na wojny religijne. Bo jeśli zawsze się mylą "tamci", a zawsze rację mają "nasi", zaś sprawa dotyczy rzeczy najważniejszych - Boga, zbawienia - to nie można się przecież cofnąć, nie można pozwolić, aby błąd zapanował nad ludzkością. Wtedy nawet zabicie niewiernego, czy inaczej myślącego w jakiejś kwestii wydaje się być uzasadnione - wszak i tak jest on skazany na potępienie, zaś przynajmniej jeśli siłą się wprowadzi te jedynie słuszne nasze zasady, to będzie to na pewno dobre.

To jest postawa CZŁOWIEKA WOJNY. Dziwne przy tym wydaje mi się, że taką postawę prezentują nawet chrześcijanie - czyli wyznawcy religii, której kulminacyjnym zdarzeniem jest dobrowolna ofiara na krzyżu człowieka - Boga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:54, 02 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To jest postawa CZŁOWIEKA WOJNY. Dziwne przy tym wydaje mi się, że taką postawę prezentują nawet chrześcijanie - czyli wyznawcy religii, której kulminacyjnym zdarzeniem jest dobrowolna ofiara na krzyżu człowieka - Boga.


Prezentują? Czy prezentowali? Czasy palenia heretyków są już za nami :wink:
Poza tym wiesz, jest jeszcze ST i ta inspiracja do wojny w imię Boga mogła mieć swoje uzasadnienie z dosłownej interpretacji ksiąg ST. Nie ma to nic wspólnego z Ewangelią; ci którzy dopuszczali się morderstw na wierzących inaczej lub nakłaniali do bestialskich czynów w imię Boga totalnie nie zrozumieli przesłania Ewangelii.
Choć mnie też przekonuje hipoteza, że ci, co stali u steru władzy w Kościele i odpowiadają za zbrodnie, tak naprawdę mieli w tylnej części ciała Boga, a liczyła się kasa, władza, wpływy, natomiast wiara była tylko przykrywką i narzędziem do osiągania swoich niskich celów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:11, 02 Maj 2023    Temat postu:

Aaa..
Teraz mi się przypomniało, że pisząc swoją wypowiedź mogłeś mieć na myśli Jego Świątobliwość Patriarche moskiewskiego. Głowa Rosyjskiego Kościoła prawosławnego.
Ten człowiek to dobry przykład tego czym chrześcijaństwo nie jest. I w jego przypadku to uważam, że na pierwszym miejscu liczy się władzą i pieniądze. Nie wierzę, że tacy ludzie mogą wierzyć w Boga..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:17, 03 Maj 2023    Temat postu:

Cytat:
zbawienie człowieka - reinterpretacja twierdzenia "Poza Kościołem nie ma zbawienia"


Różnie tę kwestię definiowano. Dawniej uważano, że nie można zostać zbawionym jeśli nie zostanie się katolikiem:

Oświadczamy, mówimy, definiujemy i ogłaszamy, że do zbawienia każdego stworzenia ludzkiego absolutnie konieczna jest podległość rzymskiemu papieżowi (papież Bonifacy VIII, bulla Unam Sanctam, 1302)

Święty Kościół Rzymski stanowczo wierzy, wyznaje i głosi, że nikt z poza Kościoła Katolickiego, nie tylko poganie, ale także żydzi i heretycy i schizmatycy, nie może mieć życia wiecznego; ale że oni pójdą do ognia wiecznego przygotowanego dla szatana i jego aniołów, jeśli przed śmiercią do niego nie dołączy; i dlatego ważna jest jedność tego ciała eklezjalnego, z której tylko ci pozostali w tej jedności mogą skorzystać dla zbawienia przez sakramenty Kościoła, i że tylko oni mogą otrzymać wieczną nagrodę za swoje posty, jałmużny i inne dzieła chrześcijańskiej pobożności i obowiązki chrześcijańskiego żołnierza. Nikt inny, nawet jeśli jego jałmużna jest tak wielka jak może być, nikt, nawet jeśli przelewa swoją krew w imię Chrystusa, nie może zostać zbawiony, jeśli nie pozostanie w łonie i w jedności Kościoła Katolickiego (papież Eugeniusz IV, bulla Cantate Domino, 1442)

Być może teraz naucza się inaczej.
Postawię nieco inny problem: czy ktoś, kto nie wierzy w Jezusa i Boga; uważa, że historia z Jezusem jest bardziej wymyślona niż prawdziwa, a istnienie Boga mało prawdopodobne, to czy ktoś taki może zostać zbawiony?


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Śro 21:18, 03 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:36, 03 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Niektórzy uważają, że to, co Kościół raz ustanowił jako naukę podaną w Katechizmie do wierzenia to już ta nauka zmienić się nie może, a to chyba jednak nie tak, bo zmiany się zdarzały.
Owszem, Kościół niektóre swoje nauki nakazuje przyjmować jako aksjomaty, rzeczy pewne, nieomylne, ale nie demonizujmy też sytuacji: objętość zdogmatyzowanego nauczania kościelnego nie jest nie wiadomo jak wielka, a z przywileju nieomylności papież korzysta bardzo rzadko. W Kościele naprawdę się rozmawia: uzgodnienia doktrynalne zapadają w Rzymie z udziałem hierarchi i konsultorów z całego świata, decyzje mniejszej rangi - organizacyjne, detaliczne - zwykle na poziomie diecezji.

Ciekawe zmiany w nauczaniu Kościoła odnośnie takich spraw jak:
- kara śmierci
- idea wolności sumienia
- uznanie Deklaracji praw człowieka
- rozwój doktryny Kościoła dotyczącej celów małżeństwa
- zbawienie człowieka - reinterpretacja twierdzenia "Poza Kościołem nie ma zbawienia"
[link widoczny dla zalogowanych]


Jest wśród sporej części katolików przeświadczenie, że najważniejsze w postawie wiary, miałoby być wykazanie się postawą "nie cofamy się o krok, nasze rozumienie jest absolutne, a wszyscy przeciwnicy mogą się wyłącznie mylić". Tak samo z resztą myślą nie tylko katolicy, ale liczni i muzułmanie, ŚJ, prawosławni, czy kto tam jeszcze co tam wyznaje.
Ta postawa dla mnie jest formą utożsamienia religii z samym wyznawaniem i wizerunkiem. Jest w tej postawie nieuchronnie zapisana ścieżka fundamentalizmu, twardej ortodoksji, a w skrajnym przypadku przyzwolenie na wojny religijne. Bo jeśli zawsze się mylą "tamci", a zawsze rację mają "nasi", zaś sprawa dotyczy rzeczy najważniejszych - Boga, zbawienia - to nie można się przecież cofnąć, nie można pozwolić, aby błąd zapanował nad ludzkością. Wtedy nawet zabicie niewiernego, czy inaczej myślącego w jakiejś kwestii wydaje się być uzasadnione - wszak i tak jest on skazany na potępienie, zaś przynajmniej jeśli siłą się wprowadzi te jedynie słuszne nasze zasady, to będzie to na pewno dobre.

To jest postawa CZŁOWIEKA WOJNY. Dziwne przy tym wydaje mi się, że taką postawę prezentują nawet chrześcijanie - czyli wyznawcy religii, której kulminacyjnym zdarzeniem jest dobrowolna ofiara na krzyżu człowieka - Boga.


Osobiście uważam, że wielkie monoteizmy bardziej przeszkadzają w byciu dobrym człowiekiem niż pomagają, ale tym większy szacunek dla tych, którzy potrafią być dobrzy pomimo tak niesprzyjających warunków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:07, 06 Maj 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Cytat:
zbawienie człowieka - reinterpretacja twierdzenia "Poza Kościołem nie ma zbawienia"


Różnie tę kwestię definiowano. Dawniej uważano, że nie można zostać zbawionym jeśli nie zostanie się katolikiem:

Oświadczamy, mówimy, definiujemy i ogłaszamy, że do zbawienia każdego stworzenia ludzkiego absolutnie konieczna jest podległość rzymskiemu papieżowi (papież Bonifacy VIII, bulla Unam Sanctam, 1302)

Święty Kościół Rzymski stanowczo wierzy, wyznaje i głosi, że nikt z poza Kościoła Katolickiego, nie tylko poganie, ale także żydzi i heretycy i schizmatycy, nie może mieć życia wiecznego; ale że oni pójdą do ognia wiecznego przygotowanego dla szatana i jego aniołów, jeśli przed śmiercią do niego nie dołączy; i dlatego ważna jest jedność tego ciała eklezjalnego, z której tylko ci pozostali w tej jedności mogą skorzystać dla zbawienia przez sakramenty Kościoła, i że tylko oni mogą otrzymać wieczną nagrodę za swoje posty, jałmużny i inne dzieła chrześcijańskiej pobożności i obowiązki chrześcijańskiego żołnierza. Nikt inny, nawet jeśli jego jałmużna jest tak wielka jak może być, nikt, nawet jeśli przelewa swoją krew w imię Chrystusa, nie może zostać zbawiony, jeśli nie pozostanie w łonie i w jedności Kościoła Katolickiego (papież Eugeniusz IV, bulla Cantate Domino, 1442)

Być może teraz naucza się inaczej.
Postawię nieco inny problem: czy ktoś, kto nie wierzy w Jezusa i Boga; uważa, że historia z Jezusem jest bardziej wymyślona niż prawdziwa, a istnienie Boga mało prawdopodobne, to czy ktoś taki może zostać zbawiony?



Zależy kogo zapytać. Ortodoksyjny chrześcijanin katolicki podejrzewam, że stwierdzi, że na zbawienie ma szansę tylko, ktoś, kto przynależy do Kościoła rzymskokatolickiego, uznaje nieomylności papieża, wierzy i praktykuje sakramenty, czyli jest wierny temu, co Kościół głosił wieki temu:

Cytat:
nikt, kto nie jest członkiem Kościoła katolickiego, nie będzie zbawion (...) Twierdzenie to zostało oficjalnie przytoczone w 1442 roku na Soborze Florenckim w odniesieniu do tych, którzy opuszczali Kościół. „Nikt nie może być zbawiony, choćby jego jałmużny były wielkie i choćby przelał krew za Chrystusa, jeśli nie pozostanie w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim” – brzmiał dekret. – Sformułowanie Soboru Florenckiego mówi, że naraża się na utratę zbawienia ten, kto nie wytrwa w Kościele, kto opuści go, porzuci Boga, sakramenty i pójdzie swoją drogą – zaznacza ks. dr Perlik. Podkreśla, że jest to najbardziej radykalna, ekskluzywistyczna (wyłączająca) interpretacja zasady, że poza Kościołem nie ma zbawienia. – Dzisiaj patrzymy na ujęcie Soboru Florenckiego jako na zbyt wąskie i zbyt surowe. Sobór Watykański II zdecydowanie poszedł w kierunku inkluzywistycznym, włączającym, orzekając, że inni ludzie, którzy nie są wyznawcami Kościoła katolickiego, mogą się zbawić dzięki zasługom Jezusa Chrystusa, które On wyjednał na krzyżu dla całego świata i dla każdego człowieka. Ten sam sobór orzekł jednocześnie, że ci, którzy będąc członkami Kościoła katolickiego, nie chcą w nim wytrwać nie tylko ciałem, ale i duchem, nie tylko nie będą zbawieni, ale tym surowszy otrzymają wyrok. Przychodzą w tym miejscu na myśl słowa Chrystusa, który powiedział, że „komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie”. Takie jest dziś oficjalne rozumienie stwierdzenia, że poza Kościołem nie ma zbawienia – wyjaśnia kapłan.

(...)
Cytat:
Kiedy Kolumb odkrył Amerykę, okazało się, że żyją tam miliony ludzi, którzy o Chrystusie nie mieli pojęcia, nie mieli też żadnej możliwości, aby o Nim usłyszeć. Czy oni wszyscy mieliby być potępieni? To wzbudziło refleksję teologiczną i z biegiem czasu sformułowania na temat możliwości zbawienia nieochrzczonych stopniowo łagodniały. Tak doszło do formuły obecnej – że w Jezusie jest zbawienie wszystkich, którzy żyjąc w ramach innej religii, próbują odczytywać wolę Boga w swoim sumieniu – zauważa ks. Dawid Perlik.

(...)
Cytat:
Ksiądz Dawid Perlik podkreśla, że Joseph Ratzinger sprzeciwia się odmawianiu niekatolikom prawa do zbawienia, ale też absolutnie nie uznaje koncepcji pluralistycznej, według której każda religia ma wymiar zbawczy, tzn. jest samodzielną drogą do Boga. – Bardzo mocno piętnuje relatywizm, zgodnie z którym nie istnieje coś takiego jak jedna prawda, i jest zdecydowanym zwolennikiem formuły inkluzywistycznej, soborowej, mówiącej, że Jezus jest jedynym Zbawicielem i nie ma żadnego innego.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ciekawie o sprawie można przeczytać też tu:
[link widoczny dla zalogowanych]

Pytanie więc brzmi w jaki sposób dokonuje się zbawienie i czy twierdzenie "poza Kościołem nie ma zbawienia", które zostało wymyślone wieki temu ze względu na pewne wydarzenia, nie powinno zostać zastąpione jakimś innym twierdzeniem. Innymi słowy zastanawiam się czy w rozważaniach o zbawieniu powinniśmy wychodzić od takiego twierdzenia. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:44, 06 Maj 2023    Temat postu:

Kruchy04. Chceszbyc zbawiony?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 13 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:15, 06 Maj 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Kruchy04. Chceszbyc zbawiony?


Zbawienie to satysfakcja z przeżycia życia zgodnie z własnymi przekonaniami i wierność zasadom własnej etyki.
W tym znaczeniu chce być zbawiony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin