Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

W związku lepsza kłótnia, czy ciche dni?...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35378
Przeczytał: 91 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:41, 01 Cze 2025    Temat postu: W związku lepsza kłótnia, czy ciche dni?...

Taki artykulik przed chwilą przejrzałem: [link widoczny dla zalogowanych]
Stawiam pytanie, jak w tytule.
Zacznę refleksję od tego, że nie uważam, aby dało się na nie udzielić zasadnej jednoznacznej odpowiedzi, że to zależy od człowieka. Pewne typy osobowości chyba lepiej zrobią, jeśli się pokłócą, a inne lepiej, aby od mocnych wypowiedzi trzymały się z dala.
Ja raczej zaliczyłbym siebie do tej drugiej grupy. Bo jestem w uczuciach w pewnym sensie.... poważny. To u mnie oznacza, iż niektóre słowa, które wobec mnie padną zostaną przeze mnie zapamiętane do końca życia, wpływając na kształt relacji z daną osobą. Mogę przebaczyć, mścił się nie będę, ale pamiętał będę, a to oznacza, że od momentu, w którym niektóre "nieostrożne" słowa usłyszę, kształt moich emocji do kogoś zostanie zmieniony trwale. Od tej pory już dla mnie owa osoba będzie "osobą, która coś podobnego do mnie powiedział - przeszło jej to przez gardło, nie powstrzymała się". To oznacza też, że zaufanie i intymność do takiej osoby po prostu nie wróci. Zapewne będę zachowywał się poprawnie, krzywdy nikomu nie zrobię, nie będę też niczego wypominał. Ale w tym co spontanicznie czuję, pozostanie trwała rana. Ciche dni zatem (dla osób przeżywających relacje na mój sposób) będą po prostu lepsze, bo one ograniczają możliwość zabrzmienia "słów, które wszystko zmienią". Dodatkowo ja chyba na tyle panuję nad swoimi projekcjami emocjonalnymi, że rzadko one u mnie ewoluują do postaci skrajnej, jeśli nie ma bodźców negatywnych, to emocje i nastawienia negatywne będą się u mnie wygaszały.
Zdaję sobie sprawę, że są jednak też osoby (pary) inaczej przeżywające relację wzajemną, inaczej traktujące słowa. Są to osoby, które przyjmuję zasadę "coś tam powiedziano?... eee tak mi się tylko chlapnęło, zaraz o tym zapomnę". Jeśli ktoś ma taki model relacji, a dodatkowo brak wyrażenia emocji powoduje, że taki ktoś wewnętrznie się dusi, to chyba lepiej będzie, jeśli (zakładając, że druga strona odczuwa to podobnie), jeśli nawet nieostrożne, emocjonalne słowa padną, a potem zostaną potraktowanie nie jako ostateczne stanowisko danej osoby, tylko "powiedziane w nerwach, więc mało ważne".
Czyli dużo zależy od charakteru osób.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3113
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:58, 01 Cze 2025    Temat postu:

Wydaje mi się, że w kłótniach zawsze wychodzi to, co obie strony boli, co czują, jak myślą. Normalnie pewne myśli niewygodne dla drugiej osoby chowamy głęboko w sobie, a przy kłótniach pewne rzeczy stają się jasne. Oczywiście to wszystko podane jest w formie mocno burzliwej, a pewnie lepiej byłoby rozmawiać o tym, co boli na sposób spokojny, bardziej życzliwy.

Michał Dyszyński napisał:
To u mnie oznacza, iż niektóre słowa, które wobec mnie padną zostaną przeze mnie zapamiętane do końca życia, wpływając na kształt relacji z daną osobą. Mogę przebaczyć, mścił się nie będę, ale pamiętał będę, a to oznacza, że od momentu, w którym niektóre "nieostrożne" słowa usłyszę, kształt moich emocji do kogoś zostanie zmieniony trwale. Od tej pory już dla mnie owa osoba będzie "osobą, która coś podobnego do mnie powiedział - przeszło jej to przez gardło, nie powstrzymała się".


W emocjach różne głupoty ludziom przechodzą przez gardło. Później mogą żałować. Gorzej jak nie żałują, bo to wg mnie oznacza, że taka osoba jest bardzo chora w swoim umyśle.
No, ale moje pytanie: nie bierzesz pod uwagę emocji, niedoskonałości umysłu?
A czy dobre słowa też z równą siłą traktujesz jak te złe?

Michał Dyszyński napisał:
To oznacza też, że zaufanie i intymność do takiej osoby po prostu nie wróci. Zapewne będę zachowywał się poprawnie, krzywdy nikomu nie zrobię, nie będę też niczego wypominał. Ale w tym co spontanicznie czuję, pozostanie trwała rana.


Przyznaję, że trochę mnie zaskoczyłeś. No bo w kłótniach to ludzie na ogół są jakby nie sobą, w atmosferze silnych emocji, które opanowują umysł człowiek jest wstanie zmieszać ukochaną osobę z błotem, ale na ogół ludzie później się tłumaczą, że w sumie to nie chcieli, że tak nie myślą..
Myślę, że najważniejsze są dowody praktyczne, takie z dnia codziennego, a nie to co ktoś mówi będąc w stanie silnych emocji.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 22:00, 01 Cze 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35378
Przeczytał: 91 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:46, 01 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To oznacza też, że zaufanie i intymność do takiej osoby po prostu nie wróci. Zapewne będę zachowywał się poprawnie, krzywdy nikomu nie zrobię, nie będę też niczego wypominał. Ale w tym co spontanicznie czuję, pozostanie trwała rana.


Przyznaję, że trochę mnie zaskoczyłeś. No bo w kłótniach to ludzie na ogół są jakby nie sobą, w atmosferze silnych emocji, które opanowują umysł człowiek jest wstanie zmieszać ukochaną osobę z błotem, ale na ogół ludzie później się tłumaczą, że w sumie to nie chcieli, że tak nie myślą..
Myślę, że najważniejsze są dowody praktyczne, takie z dnia codziennego, a nie to co ktoś mówi będąc w stanie silnych emocji.

Dodam więc, że powyższą swoją cechę traktuję jako wadę i walczę z nią. Poza tym ten mój aspekt relacji ma istotne znaczenie głównie (jeśli nie wyłącznie) względem osób, na których mi SZCZEGÓLNIE ZALEŻY, czyli z zasady OFIAROWUJĘ TAKIEJ OSOBIE MOJE GŁĘBOKIE ZAUFANIE, INTYMNOŚĆ, RELACJĘ WYKRACZAJĄCĄ POZA STANDARD. Wobec ludzi na domyślnym, zwykłym poziomie jestem już naturalnie bardziej wyrozumiały. Bo tu NIE MAM TYCH GŁĘBOKICH OCZEKIWAŃ. Tu moje oczekiwania czynią tę fundamentalną różnicę. Są ludzie, od których oczekuję bardzo mało, ale to jednocześnie będzie oznaczało, iż w moich emocjach tacy ludzie są już bardziej obcy. Też jestem wobec nich życzliwy, też pewnie będą chciał im pomóc, jeśli uznam, że jest to możliwe i celowe, ale kwestia głębszej relacji jest wobec nich po prostu zamknięta. Wobec nich czuję się też bardziej dawcą, niż biorcą - to wtedy JA ŚWIADCZĘ pomoc, cierpliwość, zrozumienie. Jeśli czegoś od takich ludzi oczekuję, to zapewne standardowych zachowań - np. tej domyślnej w społeczeństwie życzliwości, uprzejmości.
Ale tu słowo "oczekuję" ma właściwie mocno inne znaczenie, niż wobec tych ludzi, którzy są u mnie kategorii bardziej osobistej. Mamy dwa rodzaje "oczekiwania"
1. Oczekiwania w stylu "bo tak jest przyjęte", czyli to wynika z zasad społecznych - np. od lekarza, do którego idę się leczyć, oczekuję profesjonalizmu. Tutaj jednak jest to oczekiwanie w domyślnym sensie, ono jest KONTROLOWANE. Tutaj, jeśli nawet ktoś moich oczekiwań nie spełni, to powiem sobie coś w stylu: trudno, mam tu pewien kłopot, ale jak nie z tą osobą zrealizuję to, o czym myślę, to znajdzie się jakaś inna i też będzie ok.
2. Oczekiwanie z aspektem jakiejś postaci może TĘSKNOTY, niepewności, ze świadomością, że ta osoba, jeśli mnie potraktowałaby odmownie, to sprawi mi wewnętrzny ból, bo w tym oczekiwaniu są także takie aspekty, które już nie do końca jestem w stanie kontrolować, to owe emocje związane z oczekiwaniem okazują się niezależne w jakimś stopniu od mojej woli, rozumu.
To ten drugi rodzaj oczekiwań - ten, który jest związany z moim "miękkim podbrzuszem" emocji - jest właśnie takim, które niektóre wypowiedzi mogą mi zniszczyć na trwałe. Bo owe oczekiwania sięgały bardzo głęboko, a ból z nimi związany (w przypadku ich niespełnienia) jest też znacząco bardziej głęboki, silny, osobisty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3113
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:47, 01 Cze 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
2. Oczekiwanie z aspektem jakiejś postaci może TĘSKNOTY, niepewności, ze świadomością, że ta osoba, jeśli mnie potraktowałaby odmownie, to sprawi mi wewnętrzny ból, bo w tym oczekiwaniu są także takie aspekty, które już nie do końca jestem w stanie kontrolować, to owe emocje związane z oczekiwaniem okazują się niezależne w jakimś stopniu od mojej woli, rozumu.
To ten drugi rodzaj oczekiwań - ten, który jest związany z moim "miękkim podbrzuszem" emocji - jest właśnie takim, które niektóre wypowiedzi mogą mi zniszczyć na trwałe. Bo owe oczekiwania sięgały bardzo głęboko, a ból z nimi związany (w przypadku ich niespełnienia) jest też znacząco bardziej głęboki, silny, osobisty.


Chyba rozumiem. Może po części problem jest w tym, że za dużo wymagamy od drugiej strony? Myślimy sobie: "skoro ta druga strona tak bardzo mnie kocha i ja też ofiarowuję jej tylko to, co dobre, to niedopuszczalne jest, by kiedykolwiek mogła powiedzieć coś, co tak mnie zaboli, że już zamknę się na tę osobę."
A przecież my jesteśmy dopiero na etapie dojrzewania..

Mnie się wydaje, że łatwiej "unieważnić"/stępić bardzo raniące słowa bliskiej osoby tak, aby nie zniszczyły relacji w sposób trwały, gdy samemu też dopuściłem się podobnego zachowania. Pewnie dużo zależy też od sytuacji, czyli jak bardzo osoba żałuje swoich słów i czy w ogóle ma świadomość powagi sytuacji.

Ja tak czy owak, pomimo tego ryzyka związanego z bardzo bolesnymi słowami, które potrafią zrobić głęboką ranę, to jednak odpowiedzialnym się za formą kłótni, a nie przemilczania i duszenia w sobie. Byleby na tym nie poprzestawać. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35378
Przeczytał: 91 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:51, 02 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
2. Oczekiwanie z aspektem jakiejś postaci może TĘSKNOTY, niepewności, ze świadomością, że ta osoba, jeśli mnie potraktowałaby odmownie, to sprawi mi wewnętrzny ból, bo w tym oczekiwaniu są także takie aspekty, które już nie do końca jestem w stanie kontrolować, to owe emocje związane z oczekiwaniem okazują się niezależne w jakimś stopniu od mojej woli, rozumu.
To ten drugi rodzaj oczekiwań - ten, który jest związany z moim "miękkim podbrzuszem" emocji - jest właśnie takim, które niektóre wypowiedzi mogą mi zniszczyć na trwałe. Bo owe oczekiwania sięgały bardzo głęboko, a ból z nimi związany (w przypadku ich niespełnienia) jest też znacząco bardziej głęboki, silny, osobisty.


Chyba rozumiem. Może po części problem jest w tym, że za dużo wymagamy od drugiej strony?

To jest dokładnie ten problem - wymagania/oczekiwania. Tylko, że tu nie zgodzę się z ukrytym (chyba...) założeniem, że jakoś ogólnie lepiej jest wymagać mało. Mało wymagamy od ludzi, na których nam nie zależy.
Właśnie na tym polega to, że ktoś staje się dla nas ważny, że nabieramy wobec niego jakiejś formy oczekiwań. U mnie zatem tak to jest, że osoba, która mnie głęboko urazi właśnie zmienia kategorie na tę, którą tu zasugerowałeś - kategorię moich małych oczekiwań/wymagań. Wtedy jest właśnie ów efekt, że ta osoba nas nie dotknie, ale też automatycznie będzie to "osoba z kategorii, tych, które mnie nie dotykają".
Jest tu coś za coś - albo mamy kogoś, komu nagle dajemy nasze wewnętrzne przyzwolenie na to, że może nas (mocno) dotknąć, bo oczekujemy od niej czegoś, co jest dla nas ważne, albo negujemy owe wymagania/oczekiwania, co automatycznie oznacza, że ważność owej osoby (przynajmniej w tym względzie) staje się niższa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin