Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Arbitralne stwierdzanie- jak tak nie myśleć, nie dyskutować?

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:48, 03 Lip 2022    Temat postu: Arbitralne stwierdzanie- jak tak nie myśleć, nie dyskutować?

Większość dyskusji w jakich uczestniczę jest zamieniana przez dyskutantów w przepychankę: kto bardziej stwierdzi swoje?
Sam od lat sobie banuję takie podejście do dyskusji w ogóle. Nie chcę być tym, który arbitralnością, nie znoszącym sprzeciwu tonem, czy inną formą presji będzie "argumentował". Bo dla mnie taka postawa w ogóle nie jest argumentowaniem.

Dlatego już dawno dawno temu, gdy myślałem "czym zastąpić arbitralność stwierdzania?", doszedłem do wniosku, iż tą główną alternatywą jaką mogę zastosować byłoby PRZEDSTAWIANIE ZAWSZE POWODÓW, dla których daną tezę wspieram. Doprowadziłem sobie ów wniosek do postaci jakby mojego osobistego prawa dyskusji: jeśli masz sensownie zabrać głos w dyskusji, to nie tylko ogłaszaj z mocą tezę, ale KONIECZNIE razem z nią PODAJ POWODY, dla których owa teza jest według Ciebie zasadna. Koniecznie!
Efekt wprowadzania mojego prawa w życie?...
- Jest raczej mizerny. :cry:
Bo, gdy czynię konsekwentnie to, co czynię, czyli za każdym razem tłumaczę, że uważam tak, a tak, bo to i tamto, a jeszcze z owamtym powiązane, to moi rozmówcy z tego rozumieją często na pierwszymi miejscu, że...
piszę długie posty!
Nie liczy się to, jakie powody dla swoich argumentów podałem. To ludzi raczej irytuje, niektórzy są przekonanie, że się jakoś lansuję tym na autorytet. Potem, szczególnie jeśli komuś nadepnę na jakiś mentalny odcisk, zaczynam budzić irytację, niechętne nastawienia. W końcu trochę zrozumiałem, dlaczego tak działam na ludzi: dla większości chyba owa autorytarność stwierdzania jest bardziej celem niż dyskusja o powodach, dla których coś jest uznawane.
Czyli, prawie nikt (bywają wyjątki) nie podziela tego mojego ideału, w którym ja sobie umniejszam twardość stwierdzania, presję w agitowaniu na korzyść moich poglądów, zastępując ją OPISEM POWODÓW, dla których coś uważam. Myślę, że większości ludzi nawet do głowy nie przyjdzie, że ja NAPRAWDĘ nie chcę nikomu niczego na siłę wcisnąć, że właśnie agitacyjny model dyskusji po prostu uznaję za nie pasujący do moich intencji i stylu rozumowania. Ludzie raczej zinterpretują moje długie opisy powodów, jako tylko inny, a do tego chyba bardziej męczący rodzaj agitacji. Będą się irytowali, że zamiast "jak to się należy" agitować tak jak pozostali - arbitralnością i presją - wciskam ten swoje argumenty (które oczywiście zostaną odebrane jako "żałosne", jako forma lansu). Bo, jak przypuszczam, mało komu w ogóle do głowy przyjdzie, że ja NAPRAWDĘ nie chcę uznać paradygmatu dyskusji na arbitralność i agitacje za swoim, a chciałbym ją zastąpić NAPRAWDĘ innym rodzajem dyskusji - opartej o UKAZYWANIE PRZEDMIOTU SPRAWY W RÓŻNYCH PERSPEKTYWACH, W CELU WYPRACOWANIA KOMPLEKSOWEGO OGLĄDU.

Tu chyba jest ukryty dodatkowy paradygmat, który chyba ludzie przyjmują, a ja go odrzucam. Można by go nazwać "paradygmatem absolutnego znaczenia tez". Ja odrzucam przekonanie iż tezy mają znaczenia absolutne, niezależne od osoby głoszącego je. Tym co można zdobyć realnie, tym co umysł jest w stanie mentalnie posiąść nie jest żadne "posiadanie kompletnej racji", lecz ZDOLNOŚĆ DO ZARZĄDZANIA KONTEKSTAMI.
Inaczej mówiąc, dla mnie prawda jest w większym stopniu umiejętnością umysłu, niż samym sformułowaniem.
To samo znaczenie (przynajmniej w dużym przybliżeniu to samo) można przecież opisywać różnymi sformułowaniami. To, co jest dla nich wspólne to ROZUMIENIE - byt w umyśle. Same słowa jako takie nie stanowią prawdy, one są tylko mapą dla umysłu, który to dopiero konstruuje sobie owo COŚ, co potem realnie funkcjonuje jako prawda - zdolność do opisu świata, umiejętność budowania ocen, kontekstów, wykorzystania do realizacji osobiście wybranych celów.
Przy czym nie twierdzę, że "wszystko jest względne". Co to to nie. Ale twierdzę, że WSZYSTKIE OPISY RZECZYWISTOŚCI SĄ WZGLĘDNE. A przecież w dyskusji wymieniamy się właśnie opisami, a nie bezpośrednio znaczeniami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:11, 06 Lip 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A przecież w dyskusji wymieniamy się właśnie opisami, a nie bezpośrednio znaczeniami.

To własne chcę skomentować. Właściwie to od dawna chciałem jakoś zaakcentować to, co w powyższym cytacie jest zapisane.

Fundamentalny błąd epistemiczny:
Mylenie kategorii OPIS z kategorią ZNACZENIE - ONTOLOGIA RZECZYWISTOŚCI

Nieraz gdy rozmawiam z ludźmi, to mam dziwne wrażenie, jak byśmy właściwie zupełnie inaczej rozumieli to, o czym jest mowa. Ja mam silną świadomość tego, ze co bym nie stwierdził, to zawsze w ten sposób przedstawiam SŁOWA, CZYLI OPIS, a nie dostarczam jakoś magicznie samą rzeczywistość, która jest przedmiotem sprawy. Jednak wielu moich rozmówców zdaje się być przekonanych, że swoimi komentarzami przedstawiają oni coś w rodzaju prawdy samej w sobie, że tworzone przez nich zdania mają rodzaj waloru niezaprzeczalnej prawdy, absolutnego dostarczenia do dyskusji samej rzeczywistości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:09, 09 Lip 2022    Temat postu:

Sam już nie bardzo liczę na to, że moja intencja, aby usuwać arbitralność ze sformułowań będzie odczytana przez innych dyskutantów. Tu poniosłem porażkę na całej linii.
Wszystkie zabiegi, które miały sugerować, jak traktuję swój udział w dyskusji, a związane właśnie z tym aspektem są nagminnie odczytywane niezgodnie z tym, o co mi chodzi.

Zabieg 1 - zawsze ukazywanie TŁA I ZAŁOŻEŃ, z których wyprowadzam tezy
Uznałem jakiś czas temu, że wartościowa argumentacja powinna mieć postać PRZEDSTAWIANIA PAR (nie pojedynczych tez) co? - z czego? Gdy odbiorca wie, z czego wyprowadzam daną tezę, to także ma możliwość określenia swojego stosunku do owego wynikania, do podstaw rozumowania, a nie tylko miałby oceniać samą tezę, która nie wiadomo, skąd się wzięła.
- To jest odbierane tylko jako "pisanie długich postów". No bo faktycznie inaczej się nie da. Jeśli za każdym razem staram się opisać dlaczego coś uważam, to moi odbiorcy czują się głównie przywaleni nadmiarem (?) argumentacji, nadmiarem słów, nadmiarem "oczywistych" tłumaczeń. I (prawie) nikt nie widzi w tym tej mojej intencji, że chciałbym aby mocą mojej argumentacji były wynikanie, a nie stwierdzanie. Dlatego to kiedyś dawno temu uznałem, iż jak nie ma wynikania, jak nie przedstawiam z czego moje tezy się biorą, to może lepiej w ogóle nie zabierać głosu, bo wtedy mogę tylko ogłosić tezę i na tym poprzestać. A samo ogłoszenie tezy jest właśnie arbitralnością.

Zabieg 2 - częste akcentowanie subiektywnego charakteru spostrzeżeń, czyli na przykład wplatanie w sformułowania "moim zdaniem", " w mojej opinii", "wydaje mi się", a nie po prostu stwierdzanie czegoś, też jest chyba (?...) odczytywane nie jako zasygnalizowanie mojego dystansu do tez, czy jaku uznanie iż są one do dyskusji, lecz jako lansowanie siebie i narcyzm - bo oto znowu podkreślam, "że to ja" coś uważam, ja coś oceniam.

Zabieg 3, odnoszenie się do treści merytorycznych, unikanie personalnych utarczek też nie zafunkcjonował. Nie zafunkcjonował w części dlatego, że w końcu jakoś trzeba odpowiedzieć na przynajmniej niektóre ataki personalne, ale też i dlatego, że wielu (większość) dyskutantów i tak bierze do siebie, traktuje osobiście skrytykowanie - nawet oględne - ich koncepcji, a nawet zadanie pytania wobec jej treści. Problem jest też z atakami personalnymi, które udają merytoryczne - np. z wprowadzaniem intencjonalnym upierdliwości maści wszelakiej, roszczeń, co to rzekomo ktoś powinien spełnić, aby być korekt w dyskusji - np. żądań ścisłego zdefiniowania wszystkich pojęć, wskazania miejsca, w którym ktoś coś stwierdził, wskazania wypowiedzi, która świadczy niezbicie o przekonaniach danej grupy ludzi. Taki upierdliwiec (dyskutant stosujący galop Gisha) na dłuższą metę jest w stanie zafajdać dyskusję takim "mułem" tych swoich roszczeń, że stanie się ona nieczytelna, miałka, bez wyrazu. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak w ogóle z dyskusji z takim galopującym roszczeniowcem zrezygnować.
Zależało mi na nie wchodzeniu w silną polemikę, szczególnie o charakterze personalnym, bo taka w zasadzie chyba zawsze blokuje rozważania czysto merytoryczne, oparte o wynikanie CO Z Z CZEGO. Ale widzę, że chyba część dyskutantów nie jest w stanie dyskutować bez wyraźnego aspektu personalnego. Widać to dość dobrze po działach nieregulaminowych sfinii, w których dyskutuje się zasady napastliwie, agresywnie. Tam już merytoryczne kwestią są co najwyżej dodatkiem do tych merytorycznych, a nie odwrotnie. Dla bardzo wielu dyskutantów to "kto - kogo?", jest po prostu domyślnym, głównym celem dyskusji. I nie jest nim ustalenie stanu przekonań, czy porównania argumentacji merytorycznej, lecz właśnie owa wygrana, pokonanie przeciwnika.

Zabieg 4 - tłumaczenie dlaczego na przykład czyjaś wypowiedź jest tak naprawdę niemerytoryczna, na czym polega jej niemerytoryczność już chyba najbardziej można uznać za nie rokujący. Polemiczny dyskutant bezwiednie odbierze takie tłumaczenia jako atak personalny i poczuje się w obowiązku kontratakiem odpowiedzieć, porzucając już totalnie aspekt merytoryczny. I to zwykle odpowie kontratakiem nie mniej personalnym, a najlepiej znacznie bardziej personalnym - aby pokazać, że on nie ustępuje, nie boi się, jest twardym zawodnikiem w tej dyskusyjnej grze. Z tego bardzo rzadko wychodzi konkluzywny element w dyskusji.

Poległem też na wyjaśnianiu ROLI ZAŁOŻEŃ w rozumowaniu. To też nie dotarło. Wielu dyskutantów jest dalej przekonanych, że gdy założeń nie formułują, to właśnie wtedy rozumują poprawnie... :shock: I nie jestem w stanie wytłumaczyć owym dyskutantom, że JAK SIĘ NIE WIE, Z CZEGO wyprowadza rozumowanie, to jest to równoważne z wyprowadzaniem tego rozumowania z chaosu, przypadkowości, wiar intuicyjnych nie popartych niczym dającym się analizować, a więc właśnie jest to ten najbardziej chaotyczny i nielogiczny rodzaj rozumowania i automatycznie największa doza arbitralności stwierdzeń.
Nie byłem w stanie wytłumaczyć tego dla mnie absolutnie oczywistego faktu, że DOPIERO WIEDZĄC Z CZEGO WNIOSKUJEMY, JESTEŚMY W STANIE ANALIZOWAĆ owo wnioskowanie, zastanawiać się nad metodami weryfikacji itp. Dla moich dyskutantów ideałem jest wnioskowanie z niczego konkretnego, takie wnioskowanie z intuicyjnych mniemań, nie posiadających żadnej formy nazwanej. Dla mnie takie wnioskowanie to jest właśnie IDEALNY PRZEPIS NA ARBITRALNOŚĆ. A co ciekawe ci sami dyskutanci, którzy właśnie tego maksymalnie arbitralnego trybu dyskusji bronią (gdy oni go stosują) jednocześnie są tymi, którzy atakują inne rozumowania dokładnie za to, że użyto w nich wiar i założeń. Tak jakby wnioskowanie z pustki z niczego, miało być na nie określonej zasadzie lepsze niż wnioskowanie z czegoś podlegającego analizie, bo mającego nazwaną postać. Tak jakby nie arbitralnością było stwierdzenie: słuszna jest teza T, bo jak tak mówię, nie przedstawiając zupełnie z czego to miałoby wynikać.
Podczas gdy przecież takie stawianie spraw jest IDEALNYM WYPEŁNIENIEM IDEI ARBITRALNOŚCI.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:26, 09 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:53, 09 Lip 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
- zawsze ukazywanie TŁA I ZAŁOŻEŃ, z których wyprowadzam tezy

Powyższe uważam za główny oręż w walce z arbitralnością argumentowania.
Bo w sumie jest to dość naturalny wniosek z definicji arbitralności tezy.

Definicja arbitralności tez
Tezę nazywam "arbitralną" wtedy, gdy nie przedstawiono dla niej powodów/przesłanek/założeń, z których ona wynika, poprzestając na samym sformułowaniu owej tezy.

Przeciwieństwem arbitralności tezy jest teza, dla której wskazano podstawy, z których ona wynika. Tymi podstawami będą zwykle: założenia, przesłanki, teoria, w której teza jest osadzona i oczywiście samo rozumowanie, które od przesłanek do tezy prowadzi.

Przy czym warto zauważyć (wyszło to w jednej z moich dyskusji), że cecha arbitralności rozumowania jest WZGLĘDNA, co oznacza, iż w jednym rozumowaniu dana teza zostanie uznana za arbitralną, a w innym, gdy na przykład wcześniej w nim pojawiło się uzgodnienie przesłanek, teza będzie posiadała już jakąś formą uzasadnienia.

Warto zauważyć, że nie sposób jest w większości przypadków z góry określić POPRAWNOŚCI UZASADNIENIA!
To jest kolejny błąd rozumowania, z jakim w dyskusjach się spotkałem - że niektórzy próbują utożsamiać istnienie uzasadnienia z poprawnością owego uzasadnienia, czyli chcą w argumentacji przyjąć uznanie "jeśli mamy uzasadnienie, to jest ono na pewno poprawne". To jest oczywisty błąd. To co stwierdzamy bez wątpliwości, to ISTNIENIE uzasadnienia, które jednak może okazać się niepoprawne. Ale, skoro nie mamy dostępu do prawdy absolutnej, to nie ma na to rady. Istnienie uzasadnienie jest krokiem do przodu w porównaniu ze stanem arbitralności tezy, co jednak nie oznacza, iż owo istnienie przesądza sprawę. Nad owym uzasadnieniem dalej może toczyć się dyskusja.

Dodam jeszcze, że arbitralność nie jest czymś "bezwzględnie złym". Są sytuacje, w których arbitralność jest czymś oczekiwanym i jak najbardziej na miejscu. W szczególności będą to takie sytuacje jak:
- akcja wymagająca szybkiej decyzji, którą podejmuje autorytet (dowodzący akcją), gdy nie ma czasu na uzasadnianie i należy po prostu zaufać autorytetowi.
- gdy przedstawia się tezy z myślą, iż dyskusja, uzasadnienie pojawi się dopiero na dalszym etapie.
- gdy mamy wyraźny podział odbiorców tezy dla tych, którzy ZNAJĄ DOMYŚLNE TŁO dla tezy i takich, którzy tego tła nie znają. Pierwsi odbiorą tezę jako uzasadnioną owym tłem, a drudzy, z powodu swojej nieświadomości istnienia owego tła w innych przedstawieniach, uznają tezę za arbitralną (co jeszcze raz pokazuje, że arbitralność tezy jest cechą względną).
To, że przedstawienie czegoś jest arbitralne nie oznacza, że jest ono błędne. Oznacza tylko to, że DANY ETAP DYSKUSJI nie dotarł jeszcze do uzasadniania. Błędem zatem jest nie samo przedstawienie arbitralne tezy, lecz UZNANIE, IŻ TO WYSTARCZY dla ustalenia poprawności owej tezy.
Jeśli bowiem teza zostanie na dalszych etapach dyskusji przedyskutowana, to po zrealizowaniu się owych dalszych etapów, zmieni ona swój status z arbitralnej na uzasadnioną (przypominam, iż "uzasadnioną" znaczy "posiadającą uzasadnienie", a nie dającą 100% pewności, iż teza jest poprawna).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:05, 09 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:09, 09 Lip 2022    Temat postu:

W powyższym kontekście sklasyfikowałbym dyskusję ze względu na ich związek z aspektem arbitralności i uzasadniania.


Dyskusje twórcze konkluzywne toczę się o uzasadnieniach i założeniach dla tez.

Dyskusje niekonkluzywne toczą się o samych tezach na zasadzie: moja teza lepsza, bo mojsza.


Dla części dyskutantów dyskusja jest walką ego, sporem wyłaniającym zwycięzcę, próbą wykazania swojej dominacji. Tacy dyskutanci naturalnie ściągają dyskusje w tryb niekonkluzywny, w którym kwestie merytoryczne są pretekstem do procesowania osobistych sporów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:45, 08 Sie 2022    Temat postu:

Dyskusje się bujają pomiędzy dwoma przeciwstawnymi celami - postawami:
- aby efektem było zrozumienie u odbiorcy, wywołane kompleksowym przedstawieniem zagadnienia
- aby z mocą ogłosić manifest własnych przekonań.

Te postawy są Z NATURY PRZECIWNE sobie.
Ktoś głoszący manifest swoich przekonań monologuje. Ktoś tłumaczący sprawę - szuka odbiorcy, jako partnera, którego należy zrozumieć jak najlepiej aby dostosować się do jego mentalności w celu możliwie najlepszego przekazania mu głoszonych idei.

Głoszenie manifestu własnych przekonań IGNORUJE CECHY ODBIORCY. Tłumaczenie - odwrotnie - na znajomości cech odbiorcy będzie bazowało.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin