Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35360
Przeczytał: 86 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:26, 22 Maj 2025 Temat postu: Błąd nadmiernej surowości osądów |
|
|
Czy osądzanie ludzi (ale i samego siebie) powinno być raczej surowe, czy łagodne?...
- A może po prostu ADEKWATNE do okoliczności.
W ortodoksyjnych umysłach osób religijnych często tworzy się przekonanie, że powinniśmy osądzać surowo, twardo. Nie chcę całkiem dyskredytować pewnej formy surowości osądów, bo chyba "coś" w tej idei jest cennego (związanego z unikaniem choćby zakłamania), lecz wg mnie to nie jest tak, że surowy osąd jest z zasady lepszy niż łagodny.
Co do jednego nie mam wątpliwości, osąd człowieka z zasady maksymalizujący surowość wcale nie jest dobry. Taki osąd stawia sprawę oceny człowieka na niemożliwej do zrealizowania płaszczyźnie.
Osąd po prostu pryncypialnie surowy jest swoistą "sztuką dla sztuki", albo raczej gnębieniem dla samego gnębienia - stanowi jakieś upiorne odgórne założenie o tym, żeby rzeczy widzieć w negatywnym ujęciu. Jeśli ktoś powie "ale osąd surowy jest prawdziwszy" to ja spytam: masz ku temu stwierdzeniu jakąś dobrą podstawę?
- Ja nie spotkałem się z podaniem podstawy, która by jednoznacznie wskazywała, że surowość w osądzeniu jest lepsza niż jej przeciwieństwo. Prędzej widzę argumenty za tym, że łagodność osądów jest uzasadniona. Głównym argumentem tutaj jest to, że w obliczu braku pełnej wiedzy o strukturze rzeczywistości żaden człowiek nie jest w stanie kalkulować skutków swoich wyborów w pełni poprawnie. Przypadkowość sytuacji życiowych i tak w końcu tak nam nawarstwi niesprzyjające poprawnej ocenie okoliczności, że się pomylimy. Każdy w końcu się w czymś pomyli, jakiś błąd popełni.
Poza tym, na swój sposób to może być nawet... dobre!
Popełniwszy błąd, a do tego uznawszy swoją winę, zyskujemy szansę na uczciwie się w nas budującą cnotę pokory. I może nawet ta wybudowana w nas pokora jest więcej warta niż niejedna korzyść z tego, że błędu w wyborach nie popełniliśmy.
Dlaczego pokora miałaby być cenniejsza od nienaganności życia?...
Dlatego, że to z pokory powstaje ten stan, który buduje w człowieku szczęście i zbawienie. To pokora wyzwala ten mentalny wzrok, który stawia sprawy na zasadzie "ja popełniam błędy, inni też popełniają błędy - starajmy się trwać, kochać bliźniego POMIMO BŁĘDÓW.
Dlaczego lepsze jest kochanie kogoś pomimo błędów, niż kochanie go jako nienagannego i byciem samemu w nienaganności?...
Bo miłość domaga się swoistej dynamiki. A z miłością nasze własne uznanie siebie też domaga się owej dynamiki, ustalenia swojej wartości w pytaniu: CZY czynię dobrze, czy źle?
Jeśli wszystko jest nienaganne, to nie ma powodu stawiać pytań. Gdy nie stawiamy pytań, to nie rozwijamy się, to człowiecza egzystencja zamiera w martwocie.
|
|