 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:54, 13 Cze 2025 Temat postu: Boski wyrok jako uosobienie konsekwencji logicznej |
|
|
Słowo "logiczny" jest używane w języku przynajmniej na dwóch poziomach - matematycznym, czyli odwołującym się do spełniania ścisłych reguł przejścia w rozumowaniu na bazie jakichś sformułowań i bardziej potocznym, w którym niekoniecznie zasady wnioskowania są ścisłe, a jedynie istnieje silne domniemanie, że "tam w środku, w istocie sprawy" jakieś ścisłe reguły i twarda konsekwencja występuje. W tym drugim przypadku nie musimy znać owych reguł, bo wystarczy samo przekonanie, że decyzje mają jakąś podstawę, albo że rzeczy nie dzieją się przypadkowo, lecz wynikają z poprzednich stanów, z przyczyn, z konstrukcji systemu.
Przeświadczenie, że świat działa według pewnych ścisłych praw, nie jest ludzkości dane od początku. Przełomowym spostrzeżeniem filozofów greckich było zorientowanie się, że te przyjemne w odbiorze, czyli konsonansowe brzmienia strun (przy takim samym naciągu i grubości struny) powstają wtedy, gdy długości owych strun pozostają w prostych stosunkach liczbowych - 2 do 1, 3 do 2, 3 do 4, ale już nie np. 17 do 23. To był w ogóle pierwszy trop w historii ludzkości, sugerujący ludziom, że rzeczywistość może mieć matematyczną strukturę. A na początek oczywiście też była to tylko hipoteza, czyli przekonanie, iż MOŻE TO TAK JEST, iż materia daje się opisywać wzorami matematycznymi. Dzisiaj wiemy, że jak najbardziej tak to właśnie jest, bo fizyka, opisująca materię jest nauką o bardzo wysokim poziomie zmatematyzowania.
Tu warto jednak zauważyć, że przeciętny człowiek w czasach starożytnych daleki był od w ogóle jakiegokolwiek przypuszczenia, iż w swoim funkcjonowaniu świat opiera się na regułach ścisłych, matematycznych. To, czego my się uczyliśmy w szkołach, gdy np. rozwiązywaliśmy zadania z fizyki, obliczając, po jakim czasie np. zrzucona z wysokości 1m kulka spadnie na ziemię byłoby dla człowieka starożytnego wielką nowością, czymś na start niezrozumiałym. Tylko pojedyncze osoby w starożytności przeczuwały matematyczność świata, tylko wąska grupa filozofów zastanawiała, się CZY MOŻE stany poprzednie świata wyznaczają (w jakimś stopniu) ściśle stany następujące po nich. "Zwykli ludzie" postrzegali ideę konsekwencji przede wszystkim jako pochodną WOLI OSOBY, która z racji na swoją moc, możliwości, jest w stanie sprawiać, iż to, co zostało powiedziane, zrealizuje się w życiu. Reszta świadomości idei konsekwencji dopiero raczkowała - ludzie oczywiście widzieli, że konsekwencją pojawienia się chmur, będzie prawdopodobnie deszcz, a konsekwencją odpowiednio znacznego uszkodzenia ściany budynku będzie zapewne zawalenie się tego budynku. Lecz o prawach fizyki wtedy nikomu się nie śniło!
Biorąc poprawkę na ten stan świadomości odbiorców i zakładając to, co religia chrześcijańska dziś głosi, że niektórzy ludzie - np. autorzy Biblii - byli natchnieni przez Boga, a więc zapewne mieli wiedzę znacząco wykraczającą poza wiedzę zwykłego człowieka tamtych czasów, można zadać pytanie: czy autorzy ci mieli szansę przekazać treść: człowieku, twoje wybory życiowe mają konsekwencje Z NATURY RZECZY?
Ja twierdzę, że natchnionemu autorowi pism z tamtych czasów, nawet jeśli wiedziałby on o prawach fizyki (bo Bóg mu to objawił), jeśliby nawet znał ideę determinizmu i wolności woli w dzisiejszym rozumieniu, to nie miał się jak do tej bazy pojęciowej odwołać w swoich tekstach. Bo i tak nie znalazłby odbiorców, którzy odczytaliby ów tekst zgodnie z jego intencją, bo na to nawet NIE BYŁO POJĘĆ, BRAKOWAŁO SŁÓW.
Autor Biblii, jeśli chciałby przekazać ideę konsekwencji w kontekscie ludzkich wyborów, nie miał jak (zrozumiale!) przekazać myśli w stylu: człowieku! jeśli kolejnymi decyzjami, postawami doprowadzisz swoją świadomość do stanu, w którym na zdarzenia będziesz reagował wyłącznie gniewnymi, egoistycznymi emocjami, sprowadzającymi relację ja - świat do opresji i bezradności w obliczu wpływów świata, jeśli nie wypracujesz sobie POPRAWNEJ OSOBOWOŚCI, to nikt, ani nic nie będzie w stanie cię uszczęśliwić!
To, że nasze szczęście (zbawienie) może się zrealizować tylko NASZYMI EMOCJAMI I MYŚLENIEM - TAKIM, JAKIE MAMY, często ma problem z przebiciem się do ludzkiej świadomości. Bo ludzie wyobrażają sobie szczęście bazując na tym, co pozytywnego odczuli w życiu - czyli najczęściej na przyjemnościach. Przyjemności na początku drogi życiowej spływają na czlowieka jako proste reakcje zmysłowe. Więc na tej bazie naturalnym jest postrzeganie szczęścia jako "jeszcze więcej tego samego", co wcześniej było mi miłe, czyli jeszcze więcej (prostych!) przyjemności.
Jednak kurs na szczęście, który nie odrywa działań świadomości od eksplorowania wyłącznie świata przyjemności (zmysłowych, potem nie tylko czysto zmysłowych, ale wciąż na bazie instynktów - jak np. instynktu dominacji) jest nieperspektywiczny z tego powodu, że przyjemności są ze sobą na wiele sposobów skonfliktowane. Zapewniając sobie w znacznym stopniu jeden rodzaj przyjemności, za chwilę odczujemy negatywną tego konsekwencję w postaci zniszczenia innej przyjemności, a wręcz pojawienia się przykrości, bólu, cierpienia. Przykładowo obierając jednostrony kurs na poszukiwanie przyjemności z tytulu jedzenia smacznych rzeczy, szybko przekonamy się, iż posunięcie się zbyt daleko w tę stronę, ściąga na człowiek przykrość związana z chorobami metabolicznymi, nieatrakcyjnym wyglądem, ociężałością, utratą energii. Każda przyjemność jednostronnie eksploatowana, w końcu zaczyna się też nudzić, efekt pozytywny się wysyca. I to jest KONSEKWENCJA WYNIKAJĄCA Z SAMEJ NATURY ODCZUWANIA, z samego tego, jak umysł i emocje czują świat i jak postrzegają siebie.
Pojęcie konsekwencji jest trochę podobne do działania władczej osoby. Tak jak władcza osoba gdy grozi "jeśli nie dopełnisz tego, co tu ci każę, to zostaniesz ukarany", a potem to się realizuje, bo władca to swoją mocą przeprowadza, tak i konsekwencja jest czymś podobnym - bo nieubłaganie stwarza nieprzyjemną okoliczność, jeśli tylko warunki ku temu wystąpiły.
Ja zmierzam tu do postawienia pewnej hipotezy, dotyczącej dydaktycznego charakteru Biblii. Otóż twierdzę, że przynajmniej pewna część sformułowań w Biblii OBOWIĄZKOWO POWINNA BYĆ ODCZYTYWANA WYŁĄCZNIE W POSTACI SYMBOLICZNEJ, JAKO PRZENOŚNIA, ALE NIE DOSŁOWNIE. Potwierdzeniem dla tej hipotezy jest fakt, że w ogóle symboliczny charakter tych jej ksiąg jest jawnie sugerowany - czy to poprzez posługiwanie się przypowieściami, czy poprzez jawne tłumaczenia części sformułowań wcześniejszych jako alegoryczne. Tak więc nawet nie ma rozsądnej podstawy, aby pytać, CZY sformułowania Biblii są symboliczne i wyrażają przenośnie, lecz W JAKIM STOPNIU takie są. Można też zadać pytanie, KTÓRE z wypowiedzi w Biblii są raczej z tych bliżej dosłowności, a które są przenośnią.
W każdym razie uważam, że właściwie w każdym przypadku, gdy interpretuje się Biblię, KONIECZNIE NALEŻY BYĆ OTWARTYM NA INTERPRETACJĘ, ŻE DANY TEKST MA JAKIEŚ DRUGIE DNO. Czasem to drugie dno się szybko da wskazać, a innym razem będzie z tym problem. Ale otwartość na szukanie tego drugiego dna jest wg mnie OBOWIĄZKIEM każdego, kto chciałby odczytać po prostu INTENCJĘ AUTORÓW BIBLII (nawet można tu mówić o intencji samego Boga, który się tylko posługuje natchnionymi autorami owych ksiąg).
Zmierzam do pewnej puenty w kontekście idei sądu bożego, kary, piekła, potępienia. Otóż można je odczytywać wprost, na zasadzie "to osobiście Bóg kogoś będzie karał za grzechy", ale ja się bardziej skłaniam ku takiemu zinterpretowaniu owych pojęć związanych z sądem nad osobowością człowieka, że tu osoba Boga, jako wymierzającego jakieś kary jest raczej przenośnią, która w istocie wiedzie do uznania KONSEKWENCJI BŁĘDNYCH DECYZJI ŻYCIOWYCH W KONTEKŚCIE ROZWOJU OSOBOWOŚCI, A POTEM JEJ SZANS NA OSIĄGNIĘCIE STANU TRWAŁEGO DOBROSTANU, SZCZĘŚCIA.
Stwierdzenie "Bóg człowieka ukarze" jest wg mnie raczej figurą argumentacyjną, która (być może nie w każdym przypadku, ale w większości stwierdzeń z Biblii o tym charakterze) wyraża treść "osobowość wadliwa karze się sama, bo stwarza w sobie stany tak wzajemnie skonfliktowanych pragnień, emocji i myśli, że potem już nie jest w stanie tego znieść". Ale powiedzenie tego ostatniego w powyższej formie ludziom, którzy nie są na to przygotowani, bo nie rozumieją poprawnie idei konsekwencji, nie odniosłoby skutku w postaci zrozumienia. Większość ludzi bowiem pomyślałaby sobie wtedy coś w stylu "co mi tu ktoś gada głupoty, że ja sam miałbym się karać, skoro ja cwany jestem i zawsze postępuję tak, żeby wyszło na moje - w końcu nie jestem masochistą". Mówienie o nieuchronności konsekwencji komuś, kto silnie personalnie, z pozycji dążenia do dominacji ocenia świat, mija się z celem, bo taki ktoś ma w sobie zbyt silnie ugruntowane przekonanie, iż swoim uporem, arogancją wobec zasad, przemocą poradzi sobie z zagrożeniami. Ludzie postrzegający w ogóle swoje spełnienie życiowe przez pryzmat walki o dominację, konkurowania z innymi ludźmi, nie uwierzą, że gwoździem do trumny ich szczęścia, spełnienia może być jakaś LOGIKA, jakieś spełnienie się zależności, które oni "sami sobie zaprojektowali", dawali preferencję postawom zła, daleko posuniętej nieczułości, zakłamania. Takim ludziom można skutecznie przemówić do rozumu, jedynie FORMUŁUJĄC MYŚL W ICH JĘZYKU, czyli formułując ją na zasadzie: jest silny władca, potężniejszy od ciebie, który sprawi to, że twoje wadliwe wybory będą miały nieprzyjemne skutki, czyli że cię "ukarze".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 21:20, 13 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:08, 14 Cze 2025 Temat postu: Re: Boski wyrok jako uosobienie konsekwencji logicznej |
|
|
Michał Dyszyński w poprzednim poście napisał: | "osobowość wadliwa karze się sama, bo stwarza w sobie stany tak wzajemnie skonfliktowanych pragnień, emocji i myśli, że potem już nie jest w stanie tego znieść". Ale powiedzenie tego ostatniego w powyższej formie ludziom, którzy nie są na to przygotowani, bo nie rozumieją poprawnie idei konsekwencji, nie odniosłoby skutku w postaci zrozumienia. Większość ludzi bowiem pomyślałaby sobie wtedy coś w stylu "co mi tu ktoś gada głupoty, że ja sam miałbym się karać, skoro ja cwany jestem i zawsze postępuję tak, żeby wyszło na moje - w końcu nie jestem masochistą". Mówienie o nieuchronności konsekwencji komuś, kto silnie personalnie, z pozycji dążenia do dominacji ocenia świat, mija się z celem, bo taki ktoś ma w sobie zbyt silnie ugruntowane przekonanie, iż swoim uporem, arogancją wobec zasad, przemocą poradzi sobie z zagrożeniami. Ludzie postrzegający w ogóle swoje spełnienie życiowe przez pryzmat walki o dominację, konkurowania z innymi ludźmi, nie uwierzą, że gwoździem do trumny ich szczęścia, spełnienia może być jakaś LOGIKA, jakieś spełnienie się zależności, które oni "sami sobie zaprojektowali", dawali preferencję postawom zła, daleko posuniętej nieczułości, zakłamania. Takim ludziom można skutecznie przemówić do rozumu, jedynie FORMUŁUJĄC MYŚL W ICH JĘZYKU, czyli formułując ją na zasadzie: jest silny władca, potężniejszy od ciebie, który sprawi to, że twoje wadliwe wybory będą miały nieprzyjemne skutki, czyli że cię "ukarze". |
Biblia jest dziełem bardziej dydaktycznym niż dbającym o logiczną ścisłość. Do ludzi aroganckich nie dotrze się z przekazem "pewnych rzeczy nie powinieneś robić, pewne twoje postawy są dla ciebie niebezpieczne, pomimo tego, że powierzchownie wyglądają na korzystne" inaczej, jak tylko odwolując się do jakiegoś MECHANIZMU TWARDEGO ZANEGOWANIA POSTAWY BEZCZELNOŚCI I AROGANCJI.
Nasz ludzki start w dojrzewanie mentalne musi przejść przez ETAP NAIWNIE POJMOWANEJ SPRAWCZOŚCI, na którym to etapie co prawda już człowiek postrzega podstawowe konsekwencje, ale doposowuje je wyłącznie do BEZREFLEKSYJNIE PRZYJMOWANYCH PRAGNIEŃ I CELÓW. Takiemu człowiekowi wydaje się, że najważniejsze jest zrealizowanie tych zachcianek, jakie mu się aktualnie objawiają, a myślenie o tym, że może owe zachcianki należałoby poddać krytycznej refleksji jest przez takiego człowieka odrzucane. Dlatego przekazując takiemu człowiekowi ideę konsekwencji z tytułu jego wyborów, nie można użyć tej refleksyjnej formy przedstawienia spraw, trzeba uderzyć od strony emocji i twardego przeczenia postawie arogancji. I właśnie idea "jest potężny władca, który oceni twoje czyny w prawdzie i sprawedliwości, nie ulegając twojej arogancji i chciejstwom" jest tu tym sposobem dotarcia do umysłów "ludzi o bezczelnych twarzach i zatwardzialych sercach". Bo po takich ludziom spływałyby niczym woda po kaczce wszelkie apele o bycie odpowiedzialnym, uczciwym, szanującym prawdę i dobro. Arogancki czlowiek bowiem wierzy w swoją arogancję ponad wszystko inne, zatem tylko od strony zaatakowania samej arogancji da się do jego umysłu uzyskać jakikolwiek dostęp.
Dlatego to Biblia jest taką księgą niejako "z dwoistym obliczem" - ma na swoich kartach zarówno frazy sugerujące twardość, żelazną konsekwencję, a nawet gniewny charakter Boga, który oceni wszystkich w sposób nieubłagany, a jednocześnie frazy o miłości, przebaczeniu, pragnieniu zbawienia wszystkich. Te pierwsze frazy są dla umysłów aroganckich, a te drugie dla umysłów już gotowych na głębszą, bardziej zrównoważoną refleksję nad życiem, światem, relacją człowieka z Bogiem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|