Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36024
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:25, 14 Sie 2025 Temat postu: Bycie potrzebnym komuś |
|
|
Ostatnio sporo się gadało na forum o tym, jak bardzo sztuczna inteligencja jest podobna w swoim przetwarzaniu informacji do ludzkiego myślenia. Uważam, że każdy, kto choć trochę sobie z LLM-ami pogadał na czatach, miał to szczególne wrażenie kontaktowania się jakby z żywą osobą, jakby z kimś, kto wie, o czym jest mowa, gdy się z nim wchodzi w interakcję. Jednocześnie mamy chyba też świadomość tego, że są różne różnice nie do przejścia w obszarze porównań żywego człowieka i AI. Wg mnie taką różnicą jest obszar emocji, a szczególnie POTRZEBA BYCIA KIMŚ DOCENIONYM, WAŻNYM, UŻYTECZNYM W OCZACH INNYCH LUDZI.
AI może wspaniale przekształcać konstrukcje językowe, ale (chyba… w 100% nie jestem nawet tego pewien) nie ma odpowiednika ludzkiej potrzeby bycia w relacji z żywymi czującymi istotami, z reagującym na zdarzenia człowiekiem, ale może też zwierzęciem domowym. Powiedziałbym, że jako gatunek jesteśmy uzależnieni od komunikowania się z innymi ludźmi, od nawiązywania i podtrzymywania z nimi mniej lub bardziej bliskich relacji towarzyskich, rodzinnych, romantycznych… I chcemy też być tym ludziom potrzebnymi (o czym najbardziej ma być ten wątek).
Tknęło mnie, gdy się zastanowiłem nad własnymi odczuciami, które są takie, że gdybym został sam na świecie, to chyba nie chciałbym żyć. Nawet gdybym miał do dyspozycji wszystkie potrzebne mi zasoby – pożywienie, schronienie, opiekę nad moim zdrowiem, które byłyby idealne, to w obliczu pytania „ale właściwie co mam robić, po co mi to życie?” wszystko to staje się mało ważne. Dodam, że nie uważam się za człowieka mocno towarzyskiego – ludzi tak ogólnie lubię, jestem im życzliwy, ale… często wolę być z nimi na dystans, a nie intensyfikować kontakty. Nawet długie okresy (względnej) samotności nie są dla mnie problemem emocjonalnym, wręcz dobrze czuję się, gdy nikt mi nie zawraca głowy jakimiś swoimi uwagami, czy obecnością. Ale przypuszczam, że ten efekt jest trochę spowodowany faktem mojego ciągłego pozostawania z ludźmi – może nie w intensywnej relacji, ale właściwie nie przypominam sobie prawie dnia, w którym byłbym całkiem sam przez cały czas.
Ale nawet nie o ten opisywany wyżej rodzaj samotności mi w tym wątku chodzi, lecz bardziej o CELE ŻYCIOWE. Ja mniej potrzebuję ludzi do „bycia z nimi”, a chyba bardziej jako ŹRÓDŁA CELÓW. Trudno jest mi wyobrazić sobie satysfakcjonujące moje życie, w którym nic dla nikogo nie robię. Mogę to robić w samotności, mogę nawet nie bardzo chcieć z ludźmi gadać o tym, ale chciałbym pracować nad czymś, co jest nie tylko dla mnie. Jeślibym nie miał tego celu, to życie straciłoby dla mnie sens. I to mnie w jakiś sposób zastanawia, dopatruję się w tym śladu czegoś głębszego w naturze ludzkiej świadomości.
|
|