Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cierpienie z teistycznej i ateistycznej perspektywy

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:11, 29 Lip 2022    Temat postu: Cierpienie z teistycznej i ateistycznej perspektywy

Dla człowieka problemem głównym jest cierpienie. Nawet nieistnienie zdaje się być problemem mniejszej wagi. W końcu jeśli nie będzie nas, to nie będziemy się przejmowali tym, że nas nie ma, a przynajmniej nie będziemy cierpieli.
Perspektywa teistyczna, a przynajmniej ta chrześcijańska, zdaje się problem cierpienia traktować jako mniejszej wagi, niż problem istnienia. W tej perspektywie lepiej jest istnieć nawet cierpiąc, niż nie istnieć. Z tej perspektywy istotniejsze jest wyłonienie bytu, zaistnienie, ukształtowane, zaś cierpienie jest jednym ze środków do tego celu. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:53, 30 Lip 2022    Temat postu: Re: Cierpienie z teistycznej i ateistycznej perspektywy

Michał Dyszyński napisał:
Dla człowieka problemem głównym jest cierpienie. Nawet nieistnienie zdaje się być problemem mniejszej wagi. W końcu jeśli nie będzie nas, to nie będziemy się przejmowali tym, że nas nie ma, a przynajmniej nie będziemy cierpieli.
Perspektywa teistyczna, a przynajmniej ta chrześcijańska, zdaje się problem cierpienia traktować jako mniejszej wagi, niż problem istnienia. W tej perspektywie lepiej jest istnieć nawet cierpiąc, niż nie istnieć. Z tej perspektywy istotniejsze jest wyłonienie bytu, zaistnienie, ukształtowane, zaś cierpienie jest jednym ze środków do tego celu. :think:

Przyznam szczerze, że emocjonalnie jest to dla mnie chyba najtrudniejszy do zaakceptowania aspekt chrześcijaństwa. Mam w swoim życiu już cierpienia "powyżej uszu". Oddałbym bardzo często to istnienie, byle już nie cierpieć; niech nie będzie nic, a w szczególności mnie, jeśliby dzięki temu cierpienie się nie pojawiało...
Ale Bóg (ja w to wierzę) mi mówi: to nie tak! Znoś to cierpienie! Jeśli tym cierpieniem budujesz bardziej siebie, to warto jest pocierpieć, ABYŚ BYŁ!
A tu emocje człowieka kwilą i buntują się: nie chcę być na taki sposób! Istnienie, w którym jest tyle cierpienia jest subiektywnie gorsze od nieistnienia!
Z drugiej strony trochę mam świadomość tego, że ta boska perspektywa, wymuszająca akceptację cierpienia nawet już z mojej perspektywy jakoś się sprawdza. Obserwuję sam, że życie, w którym byłoby tylko zaspokajanie żądz, tylko skupianie się na przyjemnościach, konstruuje mentalność miałką, pustą, nijaką. Właściwie, to - biorąc jakiś rodzaj zewnętrznej oceny takiej osobowości, także należącej do mnie - powiedziałbym, że to jest mierna egzystencja, że jeślibyśmy takimi mieli być, to może w ogóle nie warto być...

Jest powiedzenie: cierpienie uszlachetnia.
Jedni je uznają, ale też inni je negują. Wydaje się, że pewne rodzaje cierpienia są niszczące, w znaczeniu nie dopuszczenia do szerszego rozwoju osobowości, w sensie zablokowania odczuwana w jakichś pętlach, z których człowiek nie potrafi się wyzwolić. Z drugiej strony sam zdaję sobie sprawę, że gdyby przyszło mi urodzić się w rodzinie wysoce uprzywilejowanej społecznie, gdyby od dziecka spełniano moje zachcianki, zaś ja bym tylko sobie kaprysił, to stałbym się osobowością pustą i nijaką, niepełną, niedorozwiniętą. Sam muszę przyznać, że to moje cierpienie coś w moim myśleniu i odczuwaniu wyzwoliło, coś wybudowało. :think:
Emocjonalnie trudno jest mi to przyjąć, bo każde cierpienie, które odczuwam tak wprost patrząc na sprawy, zdaje się być jakby opozycyjne względem mojego istnienia, jakby sensowi egzystencji przeczyło. Dopiero odrywając się od tych podstawowych emocji znajduję jakąkolwiek płaszczyznę w moich myślach, na której cierpienie mógłbym zacząć akceptować.
Jako chrześcijanin widzę też konieczność uznania, iż to cierpienie, którego doznaję jest przejściowe. Ono musi się dokonać, aby dzięki niemu wykonana została praca konstruowania poprawnej osobowości, a potem - gdy już ta praca zostanie wykonana - możliwe będzie funkcjonowanie mojej świadomości bez tej formy ucisku, jaką cierpienie stwarza. W to wierzę, choć czasem bardziej pasowałoby określenie "w to CHCĘ wierzyć", niż czuję, że w to wierzę. Bardziej przekonuję się do tej wiary, niż czuję, że ją mam. Bo - szczególnie gdy cierpienie na dobre "dowali do pieca" - jedyne co się emocjonalnie rozumie, to jakieś "niech już to wszystko się skończy, a ja mogę się skończyć razem z tym wszystkim, bo to jest tak bardzo przeciw temu, co umiem zaakceptować". Więc tylko ten rozum nadrzędny, ta upartość wiary i nadziei wbrew brakowi tejże nadziei jeszcze człowieka trzyma w jakim takim pionie mentalnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:19, 30 Lip 2022    Temat postu: Re: Cierpienie z teistycznej i ateistycznej perspektywy

Tak w ogóle to cierpienie z ateistycznej perspektywy jest CZYMŚ ZUPEŁNIE INNYM, niż cierpienie postrzegane na sposób chrześcijański. I tu nie ma chyba szansy na pogodzenie, bo jeśli chrześcijanin ocenia coś z perspektywy dalszego życia po śmierci, czyli gdy dla niego cierpienie może być formą inwestycji, zaś ateista, który uważa iż po śmierci jest tylko nicość (buddyzm i podobne mu systemy są w jeszcze odrębnej działce), to tu nie bardzo widać szansę na pogodzenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin