 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:11, 08 Cze 2025 Temat postu: Czy do wiary religijnej da się namówić (ew. przymusić)? |
|
|
Często polemizuję z integrystycznym pojmowaniem chrześcijaństwa, religii. Różne moje motywy i przesłanki opisywałem, a wśród nich przewijał się problem definicji wiary: czym w ogóle wiara jest?
Na tym polu - rozumienia wiary jako takiej - w zasadzie wyjaśnia się ta kluczowa różnica pomiędzy moim (oczywiście nie tylko moim) a integrystycznym rozumieniem chrześcijaństwa, zbawienia, właściwej postaci posłuszeństwa Bogu.
Wszystko gdzieś rozbija się o pytanie, które postawiłem w tytule tego wątku: Czy do wiary religijnej da się namówić (ew. przymusić)?
Myślę tu o sytuacji, w której na start ktoś wiary nie ma, jest w jakiś sposób niechętny przyjęciu określonej idei, sugestii. Ale oto jest jakiś tam namawiający (w skrajnej postaci wymuszający, grożący) podmiot - czyli jakiś człowiek, grupa ludzi, prezentująca jakąś ideologię - który monituje wątpiącego, albo odrzucającego owo przyjęcie: powinieneś przyjąć nasze podejście! Przyjmij je, bo ... (coś tam)
Ale ową ideę, sugestię, miałby właściwie ktoś przyjąć, bo CO?...
Mamy tu z założenia w umyśle kandydata na zmianę stanowiska sytuację, w której: idea, do której namawiający przekonuje, nie składa się w całość z moimi pozostałymi przekonaniami osoby przekonywanej.
Ale monitujący "o uwierzenie", próbuje zmienić to przekonanie, że się owa idea, w którą miałby delikwent wierzyć. Czyli co by tu miało się odkręcić, stać w świadomości?...
- Czy, skoro więzy z pozostałą częścią osobowości, w ogólności z szeroko rozumianymi przekonaniami osoby blokują przyjęcie idei, to taki ktoś miałby może całkowicie zrezygnować z posiadania owych przekonań?...
- Drugą opcją jest, że mają te przekonania co prawda pozostać, ale można próbować wymuszać na danej osobie, aby za każdym razem, gdy w oglądzie ideowym jakiejś sprawy dochodzi do UŚWIADOMIENIA SOBIE NIEZGODNOŚCI posiadanych przekonań z ideą, którą "należałoby przyjąć", to taki ktoś miałby intencjonalnie przestać myśleć/pamiętać, iż w jego umyśle coś ową niezgodność rozpoznało.
- Jest jeszcze opcja trzecia - totalnej destrukcji w umyśle, w ramach której, skoro stwierdzono, iż występuje jakaś forma niezgodności idei z resztą przekonań, to postulowane jest "przestań w ogóle myśleć, a po prostu przyjmij to, co tu jest postulowane". Tutaj taka osoba blokuje sobie w ogóle jakąkolwiek aktywność wykraczającą poza samo deklarowanie "to ja wierzę w sugerowaną mi ideę X".
W kontekście trzeciej opcji powstaje jednak dość podstawowe pytanie w kwestii definicji wiary: czy wiara w potrzebę głoszenia frazy, będącej wyrazem idei jest tym samym, co wiarę W SAMĄ TĘ IDEĘ?...
Tu chyba z integrystami jest u mnie ten kluczowy rozdźwięk. Bo ja widzę te wiary, jako mające różne przedmioty - u mnie:
Wiara w potrzebę głoszenia idei X, przyznawania się do X NIE JEST wiarą w samą ideę X.
Dla mnie z definicji to są dwie znacząco odmienne wiary. Integryści (choć chyba nie tylko integryści, bo wiele osób, często bezwiednie, potrafi takie podejście wspierać) utożsamia deklarowanie czegoś, przeświadczenie, że "posiada się wiarę" w coś jeśli tylko się werbalnie, deklarując wobec innych ludzi, opowiada za wiarą w owo coś.
Tymczasem jeśli przyjmie się moje stanowisko, w którym "wiarą" w coś nazywać należy POSIADANIE POWIĄZAŃ W UMYŚLE, KTÓRE W NIEZAKŁAMANY, SZCZERY SPOSÓB WIĄŻĄ IDEĘ Z RESZTĄ PRZEKONAŃ DANEJ OSOBY, to żadne namawianie "uwierz w to", które nie dociera do "wewnętrznej dyskusji w umyśle", pozwalającej na ewentualnie ułożenie sobie przedmiotu wiary w sposób, który by dał się pogodzić z resztą posiadanych przekonań - to żadne takie namawianie nie może być skuteczne. Takie namawianie po prostu nic nie da, bo ono nie ma na celowniku wiary jako takiej!
Stoję na stanowisku, że do wiary nie sposób jest nikogo namówić metodami presji, wkupywania się w łaski, sugerowania, że "jak w to uwierzysz, to będziesz miał nową grupę swojaków". To może skłonić namawianego jedynie do postawy nieszczerości, do formułowania zakłamanych deklaracji, które nie wyrażają stanu umysłu danej osoby, lecz są generowane pod jakąś tam postacią presji. Ale głoszenie czegoś pod presją nie jest wiarą w to coś.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:31, 08 Cze 2025 Temat postu: Re: Czy do wiary religijnej da się namówić (ew. przymusić)? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | stanowisko, w którym "wiarą" w coś nazywać należy POSIADANIE POWIĄZAŃ W UMYŚLE, KTÓRE W NIEZAKŁAMANY, SZCZERY SPOSÓB WIĄŻĄ IDEĘ Z RESZTĄ PRZEKONAŃ DANEJ OSOBY |
Patrząc na integrystyczne, bazujące na związku z autorytetami religijnymi podejście do idei wiary religijnej, w kontekście opcji przeciwnej, czyli wiary rozumianej jako posiadanie szczerze i niesprzecznie obsługiwanych powiązań w umyśle pomiędzy przedmiotem wiary, a resztą myśli i przekonań, widać wyraźnie, dlaczego obie strony owego ideowego sporu posługują się de facto RÓŻNYMI JĘZYKAMI:
- Gdy integrysta mówi o "życiu wiarą", to myśli o kontaktach społecznych ze swoją grupą religijną (szczególnie autorytetami religii), o uczestniczeniu we wspólnych przedsięwzięciach, o okazywaniu uległości autorytetom, liderom.
- Dla osób przeżywających wiarę wewnętrznie "życie wiarą" polegałoby na osobistych refleksjach na temat idei, w którą ktoś "wierzy".
- Dla integrysty aktem "uwierzenia" będzie już sama deklaracja przynależności do grupy wyznającej jakieś idee, najczęściej nie będzie tu PYTAŃ O SZCZEROŚĆ owej deklaracji. Tutaj kwestia "co tam w środku sobie myśli" na dany temat "wierzący", jest właściwie nieistotna; byle się ktoś przyznawał do tego samego co wszyscy, byle okazywał swoje przywiązanie do wspólnoty.
- Dla osoby wierzącej wewnętrznie deklaracja, szczególnie jeśli powiązana jest ona z jakąś formą nacisku społecznego, nie świadczy o prawdziwej wierze, a jedynie o konformizmie i uległości (słabości mentalnej, lęku) danej osoby. Bo w owej opcji prawdziwa wiara jest tym czymś w umyśle - tymi powiązaniami, tą szczerością, tymi aktami wewnętrznych poszukiwań.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:43, 08 Cze 2025 Temat postu: Re: Czy do wiary religijnej da się namówić (ew. przymusić)? |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | stanowisko, w którym "wiarą" w coś nazywać należy POSIADANIE POWIĄZAŃ W UMYŚLE, KTÓRE W NIEZAKŁAMANY, SZCZERY SPOSÓB WIĄŻĄ IDEĘ Z RESZTĄ PRZEKONAŃ DANEJ OSOBY |
W kontekście tych dwóch różnych zdefiniowań idei wiary chciałbym rozważyć cytat z Biblii- z Ewangelii Jana, 3.
(16) Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
Ten fragment ma w sobie aż 4 razy pojawiające się odniesienie do wiary. Powstaje pytanie: jakie jest przesłanie tego fragmentu?...
- Interpretując ideę wierzenia w duchu integrystycznym "uwierzenie" wskazywałoby na potrzebę deklarowania swojego związku z grupą religijną i uległości autorytetom owej grupy.
- Interpretując wiarę jako postawę wewnętrzną wierzącego ten cytat wyraża zupełnie inną treść - jest tu wezwanie do przemiany wewnętrznej, do oparcia swojego bytu o rozwój duchowości.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35474
Przeczytał: 83 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:57, 09 Cze 2025 Temat postu: Re: Czy do wiary religijnej da się namówić (ew. przymusić)? |
|
|
Ja dziś uważam, że wszystkie "wiary" z namówienia i perswazji zwyczajnie...
... nie są prawdziwymi wiarami. To nie są wiary, tylko to są ZACHOWANIA DOSTOSOWAWCZE, obejmujące na pierwszym miejscu deklarowanie nieszczerych przekonań i udawaniu, że sama taka deklaracja jest już kompletnym wypełnieniem się idei wiary. Owi namówieni do "wiary" w sercach mają tylko martwotę, pustkę, brak relacji do czegokolwiek trwałego, procedują jedynie jałowe gadulstwo bez odniesień do czegokolwiek trwałego, potwierdzalnego.
Takie wymuszone, czasem wyszantażowane "wiary" są niczym puste pudła z napisem "w środku jest bardzo cenna zawartość". Ludziska sobie mogą takie pudła przekazywać, wymieniać między sobą, głosząc przy okazji "ależ cenne rzeczy daliśmy", a tymczasem dają tylko same pudła bez zawartości. Tu się sprawa kończy na pozorach, na deklaracjach bez pokrycia w rzeczywistości.
Po czym najłatwiej można poznać, że czyjaś "wiara" w istocie jest takim "pustym pudłem z bombastyczną etykietą"?...
- Po silnej niechęci do choćby minimalnego uchylenia wieka owego "pudła", bo blokowaniu wszelkich postaci rzetelnej dyskusji nad przedmiotem "wiary", zaś skupianiu się na wyliczaniu zewnętrznych rzekomych "konieczności" owej wiary posiadania w formie, która jest właśnie zewnętrzna, która nie pozwala na głębszą refleksję.
Służą temu celowi sugestie, iż przecież: skoro to jest wiara, to znaczy, że nie jest tu potrzebna żadna wiedza, potwierdzenia, głębsza refleksja i tu o nic tu nie należy pytać, tylko "wierzyć, jak jest",
Owo "wierzyć jak jest", czyli wierzyć bez uruchamiania w sobie jakichkolwiek odniesień jednak sprowadza się w istocie do OPEROWANIA NA SAMYCH ETYKIETACH, bez docierania do treści. Ale skoro tej treści (jak w pustym pudle) w istocie po prostu nie ma, to trudno się dziwić, że ktoś do niej nie dociera.
Piewcy wiar nieszczerych, a jedynie szumnie deklarowanych nieraz stają się mistrzami w tworzeniu określeń skupionych na powierzchowności, sugerujących wielką ważność przedmiotów owych "wiar", ktore w istocie nie wiadomo czym są. Będą się rozwodzić nad tym, jak to owa ich wiara jest "tu albo tam", jak to "jeden ją ma, a inny jej nie ma", będą ogłaszać jej "potrzebę", albo "konieczność", wreszcie wskażą niejednego zdrajcę tej wiary i odstępcę, ale jakoś nie zająkną się W CO KONKRETNIE owa wiara celuje, co jest jej przedmiotem. Ciągnąc analogię do obrazu pustych pudeł z szumnymi napisami, to by odpowiadało to sytuacji, w której podła są kopiowane, ustawiane w różnych miejscach, ewidencjonowane, rozliczane, omawiane na seminariach itp. itd. Ale zawsze kwestia dostępu do tych pudeł jest blokowana na rozmowie o etykietach, może rozmiarach pudła, może koloru pudła, tylko nie o tym, co właściwie owo pudło zawiera. Można z tytułu dostarczenia, albo nie dostarczenia owego pustego pudła kogoś rozliczać, karać, nagradzać. Można etykiety na pudłach podkolorowywać, powiększać litery, zmieniać im czcionki, można nawet tworzyć doktoraty o wielkości i kształcie owych liter. Można też toczyć zaciekłe boje o to, aby więcej ludzi te pudła zobaczyło, a także o to, aby deklaracje głębokiego przekonania, iż w pudle coś jest, były odpowiednio często wyrażane. Ten cały lans jednak nie zmieni jednego - jeśli pudło było od początku puste, a nikt nie otwierał wieka, aby coś do środka włożyć, to pudło pustym pozostanie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|