Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy jest jakaś korzyść z państw narodowych?

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31363
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:47, 25 Mar 2022    Temat postu: Czy jest jakaś korzyść z państw narodowych?

Tu w dyskusjach na sfinii pojawił się motyw potrzeby, wyrażanej przez nacjonalistów, aby posiadać państwo narodowe. W sumie różne chęci ludzie mają, więc i taką chęć w wolnym społeczeństwie można mieć. Czy to jest jednak jakoś dobra chęć?
Można mieć też wielką chęć noszenia zawsze zielonych skarpetek. Dla kogoś, kto taką wielką chęć noszenia zielonych skarpetek posiada, też będzie to niezwykle ważne, będzie on walczył o dostępność takich skarpetek w sklepach, o właściwą barwę koloru zielonego owych skarpetek, czy o materiał z jakiego są zrobione.
Próbowałem sobie wymyślić jakąś korzyść z posiadania państwa narodowego. I nie za bardzo potrafię taką korzyść znaleźć. Jeśli już to raczej czuję różne wady takiego rozwiązania. Ale oczywiście widzę rzeczy subiektywnie.
Ale, żeby ktoś nie myślał, iż deklaruję swoje rozważania gołosłownie, postaram się pokrótce opisać co rozważyłem, co było moim potencjalnym argumentem ZA tym, aby państwo narodowe posiadać?
1. Korzyścią z posiadania państwa narodowego jest to, że nie trzeba się uczyć innych języków, bo się w swoim otoczeniu obsłużymy tym własnym.
- Czy to jest jednak taka korzyść? Bo i tak ludzie uczą się języków - np. w Polsce, w państwie raczej narodowym, gdzie prawie wszyscy (abstrahując od ostatniej sytuacji, związanej z napływem uchodźców) po polsku mówią, a i tak mamy parcie na to, aby się uczyć języków. I to parcie jedno z większych spośród różnych krajów. Więc jak dla mnie to jest żaden argument, bo tak byśmy się zapewne obcych języków uczyli.
2. Bo mielibyśmy jednolite narodowo społeczeństwo.
- Fajnie, tak by rzeczywiście było, tylko czy to jest zaleta, czy wada? - Dla jednego zaleta, dla innego wada. Ja nie widzę tu żadnego powodu, do wartościowania, czy jednolite czy niejednolite społeczeństwo jest jakoś tam lepsze. Biorąc pod uwagę różne cele i aspekty, raz wychodzi jedno lepsze, a raz drugie.
3. Bo wtedy bylibyśmy bardziej solidarni.
- Jak dla mnie to bullshit. Patrząc na polską scenę polityczną, gdzie wszyscy są Polakami, albo przynajmniej większość Polaków jest we wszystkich partiach politycznych, a spory są bardzo intensywne, widać, ze państwo narodowe wcale nie chroni przed rozłamem, podziałami.
4. Bo czulibyśmy się bardziej bezpiecznie.
Też bullshit. Nie boję się jakoś specjalnie bardziej obcokrajowca w stosunku do Polaka, od którego mogę dostać pałką w głowę w ciemnej ulicy. To w ogóle nie ma związku, bezpieczeństwo wg mnie tutaj nijak nie jest z narodowym charakterem państwa związane.

Widzę za to parę zagrożeń z tym, że państwo będzie (zbyt) narodowe.
1. Czy komuś tam u władzy nie "odbije", nie uzna, ze powinien się wykazać jak wódz "wielkiego narodu" (bo bycie wodzem małego narodu, to mniejsza chwała) i nie wyśle moich rodaków do jakiejś absurdalnej wojny (tak jak teraz Putin, w imię swojej ambicji, wysyła na wojnę młodych Rosjan). Bo jednak najłatwiej jest władcom imperialnym mobilizować młodych ludzi hasłami narodowymi. Więc tacy młodzi idą ginąć - w założeniu "za ojczyznę", choć w istocie często za imperialne ambicje jakiegoś porąbańca u władzy.
2. Bo ludzie jednak powinni się (przynajmniej według mnie) uczyć większej tolerancji, poszanowania nie tylko tego co własne, albo takie jak moje własne, lecz ogólnie ludzi, człowieczeństwa. Ja sam, choć czasem obserwuję u siebie jakieś tam objawy irytacji, gdy za dużo obcokrajowców mnie otacza w moim własnym kraju, to się temu uczuciu nie tylko nie poddaję, ale traktuję sobie to jako słabość. Bo moim ideałem człowieka jest osobowość życzliwa wszystkich, a nie tylko życzliwa w ten najłatwiejszy, instynktowny sposób.
3. bo znane mi przykłady państw zamkniętych, państw w których nie ma wymiany "świeżej krwi" (także w znaczeniu kulturowym) z innym nacjami, kulturami pokazują, iż rozwój takich państw jest wolniejszy.
4. Bo ludzie, jakoś przyzwyczajeni do inności wokół siebie stają się według mnie po prostu MĄDRZEJSI. Mądrość powstaje na drodze skonfrontowania umysłu z różnymi sytuacjami. Im bardziej złożone, wymagające pomyślenia sytuacje stwarza życie, tym większa jest szansa, że będziemy zmuszeni coś zrozumieć... Moje osobiste doświadczenia z ludźmi, których określiłbym sam jak ciołków, osobników ograniczonych, o ciasnych horyzontach myślowych sugerują, iż spory (jeśli nie główny) wpływ na tę ograniczoność mają mało zróżnicowane relacje społeczne, powtarzalność sytuacji, brak wyzwań mentalnych. Najbardziej ograniczeni są właśnie ci, którzy prawie nigdy nie opuszczają granic swojej wioski, którzy mają naiwne i instynktowne podejście do świata. Im większa różnorodność kulturowa, tym szybciej rozwija się umysłowość człowieka.
5. Bo państwa narodowe, rywalizujące ze sobą (a rywalizacja pojawia się w tym układzie naturalnie, jako chęć wykazania wartości/wyższości swojego narodu) były w przeszłości (szczególnie w Europie) prowodyrami wypraw wojennych. Oczywiście nie wszystkie wyprawy wojenne wynikały z narodowych pobudek (zwykle jest to jakiś tam koktajl przyczyn), ale sam podział na zasadzie "my, nasz naród - ci lepsi" vs "tamten naród - ci gorsi", już jakby sugeruje myślenie: niech ci gorsi oddadzą trochę tym lepszym - nam coś z tego swojego, co tam mają, bo u nich to się marnuje...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:48, 25 Mar 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31363
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:03, 25 Mar 2022    Temat postu: Re: Czy jest jakaś korzyść z państw narodowych?

To państwo w jakim aktualnie jestem chyba jest narodowe. Nazwa, język, symbole są narodowe, a nie jakieś ogólne ponadnarodowe. Nazwa państwo to "Rzeczpospolita Polska", a nie "Rzeczpospolita różnych narodów", język urzędowy jest jeden - polski. Zdecydowana większość osób, jakie tu znam, spotykam jest Polakami.
Czy to dobrze, czy to źle?...
- Ale co jest dobre, a co złe w tym kontekście?

Nie ukrywam, że jest mi wygodnie z tym, że nie muszę kombinować jakichś zwrotów w obcych językach w sklepie, urzędzie, czy na ulicy. Jest mi zatem z polskością wygodnie. Tylko czy to oznacza, że jest też "dobrze"?...
- Tego bym nie powiedział. Mam wygodę, mam pewien komfort. Jakbym go nie miał, to też bym żył, trochę więcej bym musiał od siebie wymagać. Coś tam bym stracił, ale pewnie coś innego bym zyskał. :think:

Paradygmat swojskości, pragnienie swojej grupy, przynależności...
- Ten paradygmat jest dobry, czy zły?...
Widzę wokół siebie różnych ludzi, którzy mają większą potrzebę przynależności do jakiegoś stada, a innych z mniejszą taką potrzebą. Niektórzy w ogóle mają tę potrzebę bardzo znikomą, czują się obywatelami świata, gotowi są mieszkać w niemal w każdym miejscu na Ziemi. Dobrze to, czy źle?...
Dziś powiedziałbym, że nie ma tu dobre vs złe. Jest tak jak z tym, że jeden woli grochówkę, a inny ogórkową. Jednemu bardzo zależy na poczuciu przynależności, innemu prawie wcale, ale to nie to jest warunkiem dobra, czy zła, ale to:
- czy się kogoś nie krzywdzi
- czy się nie żyje na czyjś koszt niczego nikomu nie dając z siebie
- czy się nie jest ciężarem dla bliźnich (jeszcze inna sprawa jest, czy nawet będąc jakoś ciężarem np. z konieczności, staramy się wtedy przynajmniej ten ciężar ograniczać)
- czy stara się być pomocnym ludziom
- czy się wzrasta w rozumie, doskonali.
i inne, podobne...
Miarą dobra i zła, jest kwestia ograniczania (niepotrzebnego, bo nie wszystko da się ograniczyć) cierpienia, bólu, zdolność do pomocy innym, samodzielność myślowa i życiowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin