Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dyskusje i dyskutanci które(rzy) nie rokują...

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37325
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:30, 13 Lis 2025    Temat postu: Dyskusje i dyskutanci które(rzy) nie rokują...

Mam chyba już całkiem bogate doświadczenia w przeróżnych dyskusjach. Ostatnio jestem na etapie UTRATY NADZIEI, że z pewną frakcja ludzi da się w ogóle dogadać, że dyskusja z nimi może prowadzić do czegoś znacząco bardziej wartościowego niż bezproduktywne spuszczanie czasu.
Zacząłem rozpoznawać symptomy, po których owych nadziei na sensowną, szczerą dyskusję nie potrafię już ofiarować. Mogę wtedy co najwyżej zacząć dyskutować w trybie "terapeuta - pacjent", czyli w trybie, w którym nie ma się względem drugiej strony oczekiwań, że cokolwiek zrozumie.
Jak widać, że ktoś nie chce nic rozumieć, bo się totalnie zafiksował na celu "muszę światu wykrzyczeć to, co mnie przepełnia", to nie ma co się męczyć próbami nakłonienia takiego gościa do rozumienia. Rozumienie jako norma jest czymś subtelnym, trudnym, czasem się zastanawiam, czy w jakimś stopniu nawet nie elitarnym.

Jakie postawy dyskusyjne sprawiają, że możemy raczej pożegnać się z nadzieją, iż po drugiej stronie będziemy mieli partnera, który chce coś rozumieć?...
1. Obrażanie się w obliczu niewygodnych emocjonalnie argumentów - jeśli widać, że nasz partner w dyskusji ma skłonność do czucia się obrażonym, gdy przedstawiamy pewne idee (niepersonalnie), albo odbiera osobiście uwagi ogólne, to w zasadzie możemy sobie powiedzieć, że jest już jest "po dyskusji" (tej dyskusji na poziomie). Bo dyskusja osób, które chcą rozumieć, chcą dociekać prawdy związana jest z umiejętnością ZACHOWANIA EMOCJONALNEGO DYSTANSU do spraw.
2. Nagminne przekręcanie tego, co się powiedziało, aby potem podjąć dyskusję z chochołem, a nie przedstawianym argumentem. Jeśli ktoś tak raz, drugi, czy trzeci zareaguje, a do tego nie daje sobie wytłumaczyć, że nie o to komuś chodziło, to jest to wyraźny sygnał, że mamy do czynienia z osobą mocno zakłamaną, niezdolną do skupienia się na prawdzie, bo blokowaną mentalnie przez swoje uprzedzenia.
3. Niechęć do wyjaśnień, doprecyzowań, prostowania nieporozumień Jeśli ktoś nie próbuje doprecyzować swoich wyjaśnień, albo też nie dąży do tego, aby szczerze i życzliwie dogadywać niejasne sprawy w wypowiedziach oponenta, to zapewne mamy do czynienia z kimś, kto dyskutuje w celu "polowania na błędy", a nie wyjaśniania dyskutowania kwestii. Jeśli ktoś ma taką silną ambicję, aby "wykazywać błędy", a nie wyjaśniać kwestie w dyskusji, to najczęściej tacy "wykazywacze błędów" będą tak przeinterpretowywali kierowane do nich słowa, aby im wyszło, że owe błędy tam są. Nawet jak się czarno na białym takim tłumaczy, że nie o to chodziło, co oni za "błąd" uznali, to zwykle to będzie niczym groch o ścianę - oni bowiem nie po to coś za "błąd" uznali, aby potem tę swoją zdobycz wypuścić, czyli wyjaśnić wątpliwą kwestię. Większość "błędów" w tym trybie polowania na błędy dostrzeganych i "demaskowanych" jest w istocie nadinterpretacjami na te błędy polującego dyskutanta, bo w istocie ten, kto rzekomy błąd popełniał pisał/mówił o czymś innym, niż "myśliwy błędów" to uznał.
4. Nagminne arbitralne, z pozycji autorytetu stawianie spraw - autorytatywny ton wypowiedzi zwykle zwiastuje osobowość, która ogólnie ma niewiele do powiedzenia w sensie dociekania czegoś głębszego niż powtarzanie obiegowych truizmów, albo powtarzanie czegoś za kimś innym. Z takim dyskutantem raczej nie ma nadziei na wartościową dyskusję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37325
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:02, 13 Lis 2025    Temat postu: Re: Dyskusje i dyskutanci które(rzy) nie rokują...

Jedno chcę doprecyzować - moje sformułowanie "nie rokują" ma tu dość ścisłe znaczenie "nie rokowania w dyskusji o charakterze uzgadniającym, konstruktywnym, konkluzywnym".

Nie jestem despotą w klasyfikowaniu ludzkich postaw. Owi "nie rokujący" w ww. znaczeniu mogą być sympatycznymi ludźmi, pomocnymi, wartościowymi z różnych innych (niż konkluzywność, dogadliwość w dyskusji) znaczeniach. Mogą rokować w sensie:
- pogadania sobie, aby tylko rozproszyć samotność, pokłócić się dla zabawy
- bycia wyrazistym emocjonalnie i ogłoszenia tego światu
itp. itd.
Moje "rokowanie" dotyczy kwestii prowadzenia dyskusji, która dociera do jakichś uzgodnień, która polega na poważnym, odpowiedzialnym traktowaniu słów zarówno swoich, jak i oponenta. Ale to oczywiście jest tylko jedno ze znaczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37325
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:47, 13 Lis 2025    Temat postu: Re: Dyskusje i dyskutanci które(rzy) nie rokują...

Semele na swoim blogu napisał:
Michał jeśli nie dopuścisz ich do filozoficznych dyskusji to jest propozycja moja z ankietą aby zrobić dział: rozmowy.

Patrz mój blog.

Dziwi mnie ta uwaga Semele, bo chyba już się orientuje, że nie mam żadnych mocy "niedopuszczania" kogokolwiek do dyskusji z wyjątkiem zamknięcia wątków na moim blogu.
Ale może dobrze, że mam okazję doprecyzować tu warstwę praktyczną. Otóż, jeśli ktoś wg mnie "nie rokuje", to jeśli zdecyduję się na jakieś konkretne działanie, nie będzie oznaczało najczęściej nic ponad to, że zaprzestanę go cytować, odpowiadać na jego posty. Moją zasadą jest WYMAGAM PRZEDE WSZYSTKIM OD SIEBIE.
Mogę też wyrazić swoją opinię o kimś, ale przecież taki ktoś może moją opinię zignorować, albo nawet jej nie przeczytać. Nie mam więc żadnej szczególnej mocy "niedopuszczania", a co najwyżej moc ODCIĘCIA SIĘ SAMEMU.
Z tej mocy faktycznie nieraz korzystałem i korzystać zamierzam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37325
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:37, 13 Lis 2025    Temat postu: Re: Dyskusje i dyskutanci które(rzy) nie rokują...

Michał Dyszyński napisał:
Nie mam więc żadnej szczególnej mocy "niedopuszczania", a co najwyżej moc ODCIĘCIA SIĘ SAMEMU.
Z tej mocy faktycznie nieraz korzystałem i korzystać zamierzam.


Utrata nadziei na to, że jakaś osoba okaże się rozsądna jest u mnie tyle istotną sprawą, że powoduje ona też zluzowanie moich wymogów etycznych względem takiej osoby. Wobec osoby "na poziomie" (przyjmijmy na razie dość luźną, intuicyjną definicję tego pojęcia) czuję się w moim sumieniu zobowiązany nie tylko do oczywistych reguł prawa, czy obyczajów, ale też do:
- szczerości
- traktowania z szacunkiem jej intelektu.
Wobec takiej osoby BĘDĘ SIĘ STARAŁ doprowadzić do dogadania, wyjaśnienia spornych kwestii, wytłumaczenia rzeczy trudnych, a także PRZYZNANIA SIĘ UCZCIWIE DO BŁĘDU. Wobec osób, które "nie rokują", bo są intelektualnie niestabilni, nieprzewidywalni, podlegający silnie emocjom i instynktom nie czuję się już tak zobowiązany, a wręcz przyjmuję postawę pewnej (nienarzucającej, skrytej) wyższości, polegającej na tym, że nie mówię jej wszystkiego, że PREPARUJĘ MOJE WYPOWIEDZI ŚCIŚLE POD NIĄ, unikając jej tematów tabu i zdiagnozowanych obszarów jej słabości. Traktuję ją wtedy trochę jak psychoterapeuta pacjenta, albo dorosły małe dziecko, czyli ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE MIĘDZY NAMI NIE MA RÓWNOŚCI.
Osoba o niższych możliwościach mentalnych będzie pod "ochroną przed pełnią mojej szczerości", ale to jednocześnie oznacza traktowanie jej jako mentalnie niepełnosprawnej, niedorastającej do poziomu, na którym można komunikować tematy trudne, wymagające kompetencji mentalnych - np. opanowania emocji, zdolności do dystansu i samokrytyki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin