Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dyskusyjna szermierka

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:03, 21 Wrz 2021    Temat postu: Dyskusyjna szermierka

Dzisiaj spojrzałem sobie na jedną z dyskusji na sfinii i oświeciło mnie, że pewne osoby z grupowiczów sfinii dyskutują z zupełnie innym nastawieniem, niż to występuje u mnie - dla nich dyskusja jest trochę jak szermierka. Jak definiuję dyskusyjną szermierkę?
- Przede wszystkim charakteryzuje ją CEL, którym jest pokonanie przeciwnika.
Ja osobiście najczęściej dyskutuję z wyraźnie innym celem, niż czyni to dyskusyjny szermierz. Ja próbuję DOGADAĆ, WYJAŚNIĆ STANOWISKA w określonej sprawie. Cel w postaci zwycięstwa jest mi właściwie obojętny, za to chciałbym dowiedzieć się jak druga strona myśli o sprawie, które rozwiązania traktuje jako lepsze, a które gorsze, chciałbym od niej uzyskać nowe opisy zagadnień, nieznane mi analizy, chciałbym aby objawiło ma nieznane dla mnie sposoby podejścia do problemu. Myślę sobie: może się czegoś nauczę? Może ujrzę jakieś nowe, nieznane mi wcześniej ujęcia zagadnienia.
Zupełnie inaczej sprawa ma się u szermierza dyskusyjnego. On dogadanie się, uzgodnienie stanowisk ma zwykle "gdzieś". One chce wygrać, zapędzić drugą stronę w kozi róg.
Dyskusyjny szermierz wcale nie dąży do tego, aby się coś w dyskusji wyjaśniło! (dla mnie to jest rodzaj dzisiejszego odkrycia! :) teraz już lepiej rozumiem, dlaczego różne postawy dyskutujących ze mną osób odczuwałem jako jakoś dziwne, niecelowe). Dla szermierza niejasność jest niejednokrotnie środkiem samym w sobie, jest narzędziem osiągania celu, czyli jest pożądana, trzeba się - byle sprytnie - posługiwać.
Szermierz dyskusyjny w różnej postaci operuje następującymi rodzajami "pchnięć"
1. Arbitralność postawienia spraw - to świetna "broń zaczepna" - szermierz wyprowadza atak formułując (najlepiej kontrowersyjną, a na pewno radykalną) tezę. Arbitralność jest dobra też w obronie - gdy widać, że szermierz dyskusyjny kiepsko coś wcześniej wyjaśniał, to zawsze może próbować to autorytatywnym tonem, stawianiem sprawy "skoro się nie znasz, to nie potrafisz docenić walorów mojego wyjaśnienia".
2. Domaganie się, roszczenia, kierowane do strony przeciwnej - np. domaganie się większej ścisłości, lepszego zdefiniowania pojęć, większej klarowności opisów. Tu ktoś powie: ale to przecież nie jest nic złego! W dobrej dyskusji tak właśnie należy przedstawiać sprawy - klarownie, ściśle, jasno definiując pojęcia. I jest w tym racja. Problem jest w tym, że dyskusyjnemu szermierzowi nigdy nie będzie tych uściśleń i konieczności polepszeń mało (oczywiście mało ich będzie nie względem siebie, tylko względem przeciwnej strony).
3. Rozmycie stwierdzeń własnych i strony przeciwnej - to "parowanie" pchnięć. Rozmycie może przyjmować formę z punktu 2, czyli ciągłego domagania się uściśleń (ew. patrz tzw. "galop Gisha"), ale może też przyjąć formę "własnego wyjaśnienia", które jest tak niekonkretne, tak właściwie w nim nie wiadomo o co chodzi, że rozsądny dyskutant z drugiej strony nie będzie w stanie zasadnie go przyjąć. Jednak szermierz potrafi to świetnie wykorzystać, upierając się, że odpowiedź była "przecież ci to wyjaśniłem!", wpierając, iż on sprawę wyklarował, tylko to druga strona nie przedstawiła rozwiązania.
4. Agresja ogólna, także personalna. Napastliwość maści wszelakiej przydaje się w wielu obszarach dyskusyjnej szermierki. Po pierwsze odwraca ona uwagę od własnych słabości i wpadek w dyskusji. Po drugie pozwala budować wrażenie nieustępliwości, hardości, ma budować obraz kogoś, kto tutaj "ma jaja". Napastliwość jest bardzo skutecznym mechanizmem odwracania uwagi od wszelkich niewygodnych aspektów dyskusji. W szermierce dyskusyjnej jest zatem bardzo skuteczna w obronie, choć także może przydać się w ataku, dezorientując przeciwnika.
5. Powoływanie się bardzo ogólnie na różne okoliczności, na rzekome zdarzenia, stwierdzenia wielkich autorytetów, niepodważalność różnych stwierdzeń. Ma to związek z arbitralnością stawiania spraw, ale nie musi zawsze być arbitralne; czasem jest takie banalne "na rybkę", a nuż ktoś łyknie obiegowe stwierdzenie (jest mnóstwo stwierdzeń obiegowych uznawanych w mainstreamie za mądre, słuszne, choć w tak naprawdę są to ogólniki z bardzo niejasną interpretacją, albo wręcz tezy bez sensu), a nuż doklejone przez szermierza dyskusyjnej "mądrości" jakoś "ujdą", choć tak naprawdę są to po prostu bujdy i nic ponad nie.

Przypuszczam, że postawa szermierza dyskusyjnego nie u wszystkich funkcjonuje z premedytacją, nie jest w pełni uświadomiona. Niektóre osoby zdają się być przekonane, że dyskutują uczciwie w tym znaczeniu, że rzeczywiście próbują coś uzgodnić, że przedstawiają poglądy z którymi się identyfikują. Ta szermierka, wychodzi im niejako sama, z powodów ambicyjnych, dlatego że ktoś nie chce czuć się przegranym. Wtedy zaczyna traktować stwierdzenia instrumentalnie, szermując nimi, zamiast snuć - szukające konkluzji, syntezy rozumienia - refleksje zbliżające się do obiektywizmu, poszukujące sensu zagadnień. A gdy już ktoś rolę szermierza przyjmie, to ciężko jest mu się z niej wyzwolić. Wtedy już będzie swoje słowa traktował permanentnie jako narzędzia do
- przyłapywania drugiej strony na błędach
- wciskania swoich racji na zasadzie presji bądź manipulacji, a nie uzgodnienia czegokolwiek
- pognębiania, szukania winy u innych, atakowania aby po prostu tamtego "wgnieść w glebę", czy może "nadziać na ostrze".

Teraz z perspektywy też widzę, że pewnie wielu szermierzy zirytowałem moją postawą. Irytowało ich nie przyjmowanie konwencji szermierki, pomijanie tego celu jakim jest wykazanie swojej wyższości na rzecz celu, które ja uważam z priorytetowy "porozumieć się w kwestii jakie mamy poglądy, opisać je drugiej stronie do jej zastanowienia się, bez określania zwycięzcy, tylko dając sobie okazje do przemyślenia różnych ważnych i ciekawych spraw". Więc moje zarówno przyznawanie się do pomyłek, dawanie sobie prawo do sprostowań (oczekiwanie, że inni też mogą sprostować to co powiedzieli, byle w końcu wyjaśnić co się właściwie myśli), a przede wszystkim DĄŻENIE DO KLAROWNOŚCI STANOWISK, zamiast używania tych niejasności do zapętleń pod postacią dyskusyjnych parad i pchnięć, to mogło irytować, dźgać pytaniami "ale o co właściwie temu gościowi chodzi?", "w co on tu pogrywa?", "przecież to, co wyprowadziłem, to był piękny cios, a tu gość się wymiguje, że zupełnie nie o to chodziło".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:35, 22 Wrz 2021    Temat postu:

W dyskusji najważniejsze jest ustalenie faktów. Co się naprawdę stało i co z tego wynika.
Każdy ma prawo do różnej ich interpretacji. Najpierw jednak trzeba je ustalić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:53, 22 Wrz 2021    Temat postu:

Semele napisał:
W dyskusji najważniejsze jest ustalenie faktów. Co się naprawdę stało i co z tego wynika.
Każdy ma prawo do różnej ich interpretacji. Najpierw jednak trzeba je ustalić.

A ja bym powiedział, że celem dyskusji jest właśnie interpretacja faktów. Ustalenie ich powinno być raczej formalnością - wszak "dżentelmeni o faktach nie dyskutują".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:15, 22 Wrz 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
W dyskusji najważniejsze jest ustalenie faktów. Co się naprawdę stało i co z tego wynika.
Każdy ma prawo do różnej ich interpretacji. Najpierw jednak trzeba je ustalić.

A ja bym powiedział, że celem dyskusji jest właśnie interpretacja faktów. Ustalenie ich powinno być raczej formalnością - wszak "dżentelmeni o faktach nie dyskutują".



Są na tym forum jacyś dżentelmeni???


Tu z dedykacją szczególnie dla lucka

https://youtu.be/6D4uT8BjAnk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:27, 22 Wrz 2021    Temat postu:

Osobiście uważam, że nastawień w dyskusji typu walka - szermierka, a omawianie stanowisk - szukanie konsensusu nie można w pełni skutecznie pogodzić. One są przeciwstawne w znacznym zakresie swoich celów, funkcjonowania.

Myślę, że wyjaśni to następujące porównanie

Aspekt zajęcia się odmiennym od naszego poglądem
Przy nastawieniu walki - celem jest zminimalizowanie znaczenia owego poglądu
Przy nastawieniu szukania konsensusu -celem jest uwzględnienie owego poglądu w całościowym rozumieniu.

Aspekt zarzutu zasadnego, dużej mocy
Przy nastawieniu walki - celem jest zapomnienie o tym zarzucie, zignorowanie go, przekierowanie uwagi na coś innego
Przy nastawieniu szukania konsensusu - celem jest wyjaśnienie kwestii, czy czasem nie należałoby zmienić stanowiska na inne, w ramach którego zarzut nie będzie już aktywny.

Kwestia wyjaśnień, klarowania stanowisk
Przy nastawieniu walki - niejasność stanowisk może być cennym narzędziem walki, czynienia zmyłek, zbijania zarzutów strony przeciwnej. Dlatego "zbytnie" wyjaśnienie wątpliwych kwestii okazuje się często niecelowe.
Przy nastawieniu szukania konsensusu - jak najbardziej należy wyjaśniać niewyklarowane kwestie. Po ich wyjaśnieniu można rozważania wspólnie ciągnąć dalej, rozwijając rozumowanie, budując progres w ustaleniu wspólnego stosunku do omawianych zagadnień.

Kwestia utylizacji pomyłek, niezręczności ale też błędów rozumowania
Przy nastawieniu walki - błąd nasz celowo należałoby ukrywać, zaś błąd strony przeciwnej wyciągać na światło dzienne. Błędy przeciwnika wykorzystuje się dla pogrążenia go, niecelowe jest ich korygowanie, wyjaśnianie, bo błąd przeciwnika w walce jest okazją dla nas, jest szansą na zdobycie przewagi, więc warto jest go wykorzystywać jak najdłużej
Przy nastawieniu szukania konsensusu - błąd w ogóle traktuje się jako "wypadek przy pracy", nie powinien on być większym problemem. Błędy się koryguje, wyjaśnia nieporozumienia, aby jak najszybciej przechodzić dalej - do budowania już poprawnego obrazu uzgodnień dla sprawy.

Kwestia autorytetu, promowania ego
Przy nastawieniu walki - posiadanie autorytetu jest cennym narzędziem przewagi, bo pozwala arbitralnie odsuwać zarzuty przeciwnika, a nadawać własnym tezom większą moc przekonywania.
Przy nastawieniu szukania konsensusu -autorytet jest najczęściej bezużyteczny, bo nie chodzi o to, aby ktoś przyjął dane stanowisko na zasadzie "bo on tak powiedział", lecz na zasadzie "bo się porozumieliśmy co do kluczowych kwestii, bo strony czują, że zgodnie myślą w danym zakresie spraw, a ewentualnie też oznaczyły inny zakres, w którym podpisano protokół rozbieżności".

W tym ostatnim punkcie jest swoiste clou różnicy pomiędzy celem rozumianym jako walka, a celem rozumianym jako wyjaśnienie problemów.
Przy nastawieniu walki - celem jest wypromowanie bliżej nieokreślonego "my mamy rację", albo "ja mam rację". Mamy tu swoistą "autorytetocentryczność"
Przy nastawieniu szukania konsensusu - celem jest OPISANIE JAK SIĘ SPRAWY MAJĄ - obiektywne i niezależne od ego, autorytetów, wygranych i przegranych. Mamy tu "sprawocentryczność".

Czyli, gdyby to jakoś w skrócie sformułować, to różnica pomiędzy trybem walki, szermierki dyskusyjnej a trybem poszukiwania uzgodnień i konsensusu jest po prostu różnicą pomiędzy podejściem autorytetocentrycznym, a sprawocentrycznym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:39, 22 Wrz 2021    Temat postu:

Napisałem inny esej - o stawianiu niespełnialnych żądań. Zacytuję tutaj jego treść, a dalej skomentują w jaki sposób aplikuje się ona do bieżącego wątku.
Michał Dyszyński napisał:
Agresja, zadawanie bólu, krzywdzenie innych jest powszechnie uważana za zło, nie jest akceptowana. Dlatego większość agresorów, osobników czujących potrzebę krzywdzenia innych najczęściej szuka sobie do agresji pretekstu. Hitler, zanim zaatakował II RP, też wystarał się o pretekst - zażądał eksterytorialnego korytarza przez polskie ziemie. Pretekst stanowić mogą oczywiście różne prowokacje, rozdmuchiwanie jakiś zdarzeń z historii.
Podobnie działają tyrani rodzinni, też zwykle nie krzywdzą swoich żon, mężów, dzieci za nic. Powód się zawsze jakiś tam znajdzie - może to, że "zupa była za słona", że ktoś "się nie postarał" (tak naprawdę, to często nawet nie wiedział, w czym się powinien starać, jakie są wobec niego oczekiwania...).
Stawianie wygórowanych żądań jest w większości przypadków formą agresji, bądź przygotowywaniem tej agresji w późniejszej formie. Najlepiej sprawdzają się żądania zupełnie niespełnialne - wtedy agresor "na bank" będzie miał ten swój pretekst do skrzywdzenia osoby, którą krzywdzić ma ochotę.
Wspominam sobie pewną rozmowę z osobą o feministycznych poglądach, które upierała się jak to kobieta przecież ma prawo ubierać się nawet bardzo wyzywająco, a mężczyźni, którzy ją otaczają "powinni" na dowolne jej żądanie zrezygnować z seksualnych awansów, ba... nawet nie wolno im spojrzeć na te wywalone na wierzch cycki, czy odsłonięte nogi i pośladki, bo nasza "wolna kobieta" - feministka ma kaprys założyć sukienkę, która nawet nie jest w stanie zasłonić włosów łonowych...
Kto rozsądnie myśli ten wie, że żądania tego rodzaju są praktycznie niespełnialne w społeczności funkcjonującej na aktualnych zasadach, gdzie mężczyźni mają też swoje instynktowne reakcje, nie do końca kontrolowane odruchy, a do tego jakiś procent tych mężczyzn ma problem z kontrolowaniem się ogólnie, w niemal wszystkich dziedzinach życia (mężczyźni oczywiście nie są tu wyjątkiem, bo i niekontrolujące się kobiety są na porządku dziennym). Stawianie jednak niespełnialnych żądań jest potem pretekstem do budowania narracji, w ramach której "mężczyźni są źli". Niby racja - jeśli nie są w stanie być inni, niż są. Feministkom stawiającym te niespełnialne żądania nie zależy na rozwiązaniu skutecznie problemu. Wręcz przeciwnie - PROBLEM MA BYĆ NIE ROZWIĄZANY - aby móc z tego nie rozwiązania klecić swoje narracje. To, że zawsze istnieje grupa ludzi, która się słabo kontroluje, w ogóle nie jest uwzględniany w owej narracji. To, że prowokowanie ma też swoje granice, bo jak się trafi w końcu na tego nie kontrolującego się w bardzo wysokim stopniu i wyjdzie coś złego, też po prostu będzie ignorowane. Bo my chcemy, aby było inaczej... Bo mężczyźni są gwałcicielami tak w ogóle...
Dzisiejszy świat obfituje w agresję montowaną na pretekstach żądania postulatów niespełnialnych. Typowym przykładem jest sprawa rozliczeń historycznych. Jeśli przodkowie jakiejś społeczności coś złego kiedyś zrobili, to rady na to już nie ma. Co się stało, to się nie odstanie. Dla agresorów jednak wyciąganie tych spraw z przeszłości jest wygodnym pretekstem. Można też swojej grupie w ten sposób się wylansować jako ten, który o interes owej grupy walczy, można się politycznie na tym wybić. A druga strona nie ma jak się obronić, nie zmieni tego, co ich dziad kiedyś nabroił. Zaś nawet gdyby zaproponowała jakieś zadośćuczynienie za dawne krzywdy, to stawiający żądania teraz ma nową okazję postawienia żądań niespełnialnych - on będzie chciał np. kwot finansowych, czy innych form zadośćuczynienia w wartości niemożliwej do przyjęcia dla drugiej strony. A nawet jeśliby jakimś cudem druga strona w końcu dogadane warunki zaakceptowała, to i tak po jakimś czasie można wystąpić z nowymi niespełnialnymi żądaniami pod jej adresem - np. uznając, że nie wszystkie sprawy zostały załatwione, że "krew naszych przodków nie ma ceny" (a jednocześnie dla swoich można się lansować jako ten, który wywalczył tak wysokie odszkodowanie). I dalej można snuć narrację agresji - teraz już na zasadzie "nie damy damy pamięci naszych ojców i dziadów przehandlować za marne srebrniki!" czy coś podobnego...

To, jakie mamy oczekiwania (bo dla mnie sam fakt użycia twardej formą żądania już jest bardzo silnym wskazaniem na to, że intencje danej osoby czy grupy są zwyczajnie agresywne i arbitralne) świadczy o tym, do czego tak w głębi dążymy. Żądanie niemożliwego jest właściwie wyłącznie zalążkiem konfliktu. Wszak niemożliwe jest niemożliwe, spełnić się nie da, zaś z faktem tego, że żądania padły coś i tak trzeba będzie zrobić. Tym cosiem będzie oczywiście agresja.


Postawienie niespełnialnego żądania - o ile druga strona to łyknie, zacznie się "zbytnio" tłumaczyć, czy może będzie dla osób uprawiających dyskusyjną szermierkę - świetnym narzędziem dyskusyjnej zaczepki.
Jeśli ktoś w tę szermierkę w ogóle chce się bawić, to w jego interesie jest jak najsprawniejsze zdemaskowanie tej strategii. Potem można nawet obrócić sam fakt niespełnialnych żądań postawienia na swoją stronę. Sprytnym komentarzem można ów fakt postawienia takich żądań opisać jako jawną nieuczciwość stawiającego żądanie, a co za tym idzie dalej podważyć jego prawa do nazywania się dyskutantem merytorycznym. Można go będzie zatem nazwać dyskutantem mataczącym. To podważy jego autorytet, a to właśnie przecież o wypromowanie autorytetu w tej szermierce chodzi.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 16:40, 22 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:38, 14 Paź 2021    Temat postu:

Jest taki motyw gagu w filmach z Charlie Chaplinem, który wynika z sytuacji, gdy bohater bierze sobie na ręce, pod pachy, czy gdzie tam jeszcze nadmiar przedmiotów do dźwigania. Gdy już jest kompletnie przytłoczony niesionymi przedmiotami, a jeszcze sięga po jakiś dodatkowy przedmiot, to któryś z poprzednio niesionych mu spada. Wtedy bohater schyla się po ten, który upadł, ale wtedy oczywiście spada mu jakiś inny przedmiot itd.

Czasem mam wrażenie, że w dyskusjach apologetycznych mamy wypełnienie się identycznego schematu - tzn. gdy omawiamy jakiś problem, a potem zaczynamy wyjaśniać poboczne pytania w tym problemie, do nich jeszcze jakieś boczne wątki, to zaczyna się kompletnie gubić ten główny problem, niejako on nam "spada" z agendy. Tyle, że za chwilę okazuje się, że ten problem jest jednak istotny przy naświetlaniu zagadnienia z pobocznego wątku, więc rozpoczęty poboczny wątek musi ulec powrotowi do pierwotnego problemu - wtedy poboczny wątek spada z agendy. Ale gdy główny wątek wrócił już na agendę, to do niego dowiązuje się te poboczne wątki, które za chwilę znowu zrzucą ten główny z agendy itd...
Takim wątkiem głównym epistemicznej agendy od lat pozostaje KWESTIA KRYTERIÓW ZASADNOŚCI.
Cokolwiek byśmy nie twierdzili, to
- albo twierdzimy to bez uzasadnienia, "tak sobie", z powodu osobistej wiary i widzimisię
- albo mamy uzasadnienie, które daje się wskazać, a której jest KRYTERIUM budujące rozstrzygnięcia w owym problemie.
Trzeciej opcji nie ma, czyli
1. albo mamy coś na uzasadnienie (prawie zawsze uzasadnienie oparte jest o więcej niż jedną okoliczność, więcej niż jedno sformułowanie uzasadniające)
2. albo po prostu przyjmujemy rzeczy osobistą decyzją, na mocy wiary, że tak się należy.

Niestety, opcja 1 jest bardziej złożona niż opcja 2, bo uzasadnienie, jakie byśmy nie wymyślili i niezależnie od tego, czego by nie miało dotyczyć samo podlega pytaniu: czy jest uzasadnione (czymś), czy też nie. W związku z tym, jak byśmy problem nie stawiali, to i tak w dyskusji będziemy mieli coś w rodzaju nieskończenie rozgałęziającego się drzewa, którego gałęzie będą nam konstruowały uzasadnienia do uzasadnień do uzasadnień...

W dyskusjach, niestety, mamy ten problem, że co niektórzy bardzo chcą je wygrać. Ową wygraną rozumieją jako przeforsowanie swojej wersji - ma być obowiązująca. Oznacza to, że najczęściej taki "wygrywacz dyskusyjny" będzie próbował tak manewrować całą dyskusją, aby jakoś zapomniano o tych gałęziach dalszych, albo i wcześniejszych względem problemu, który chciałby przeforsować. To będzie jednak wywoływało sprzeciw strony przeciwnej w dyskusji, który - słusznie - będzie wskazywała, że nie da się po prostu uznać jakiegoś węzła w rozumowaniu jako ostateczny, w sytuacji, gdy nie są omówione powiązania owego węzła z innymi zagadnieniami. Dyskutant, który miał intencję aby jakoś ów węzeł uczynić ostatecznym i dominującym będzie się bronił przed pytaniami o jego zasadność, czyli będzie...
brnął w bezzasadność. I na to właściwie nie ma rady. Im bardziej bowiem ktoś się skupia na twierdzeniu jednostkowym, które chciałby wypromować, tym bardziej będzie czynił owo twierdzenie bezzasadnym, czyli "trzymającym się" jedynie wsparcia arbitralnego, wynikającego z tego, że "ja tak chcę i tak uważam, że jest słusznie".
Z kolei gdy ktoś zacznie się zajmować uzasadnieniami dla swojego stwierdzenia, to za chwilę zapewne te uzasadnienia zdominują dyskusję. W końcu czasem się zapomina o co pierwotnie w niej chodziło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:07, 14 Paź 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
W dyskusji najważniejsze jest ustalenie faktów. Co się naprawdę stało i co z tego wynika.
Każdy ma prawo do różnej ich interpretacji. Najpierw jednak trzeba je ustalić.

A ja bym powiedział, że celem dyskusji jest właśnie interpretacja faktów. Ustalenie ich powinno być raczej formalnością - wszak "dżentelmeni o faktach nie dyskutują".


Co Ty Michał piszesz. Przecież nikt na ziemi jeszcze nie ustalił faktów. Cały czas trąbi o tym fedor. Za Humem..

O faktach to nie dyskutuje się za Heglem. Patrz koherencyjna teoria prawdy..

A apologeta imputuje ateistom korespondencyjną teorie prawdy...

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 11:08, 14 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:15, 21 Paź 2021    Temat postu:

Na sfinii ostatnio wygrywa opcja dyskusji w trybie szermierki.
Z mojego punktu widzenia taka dyskusja jest nieatrakcyjna. Po prostu nie rajcuje mnie cel, który za takim rodzajem dyskusji stoi. Przez pewien czas nawet próbowałem z lekka też "pofechtować" dyskusyjnie, czyli po prostu odpowiadać wet za wet, pchnięcie za pchnięcie, wmawianie komuś coś, za to, że ktoś coś tam wmawiał. Ale akurat z tym dyskusyjnym fechtunkiem mam ten problem, że...
kompletnie mnie on nie bawi. :(

Jakiś czas znosiłem też liczne fechtunki wobec siebie, starając się odpowiadać asymetrycznie, nie fechtując, tylko tłumacząc merytorycznie. To jednak dla postronnych obserwatorów może być mylące, bo wprawny szermierz może dość sprawnie wekslować dysksusję na dość chaotyczne tory, uczynić ją w dużym stopniu nieczytelną. Więc chyba i ten rodzaj reakcji na fechtunki raczej będę rzadziej stosował.
A w każdym razie daruję sobie dyskusje w trybie fechtunku. To według mnie do niczego nie prowadzi. Jak ktoś nie chce brać udział w dogadywaniu stanowisk, tylko za każdym razem chce jedynie zadać cios, który wygląda na celne dociśnięcie strony przeciwnej (tutaj mnie), to ja go nie zmuszę do dyskusji w moim stylu. A mieszanie stylu fechtunku z tym moim - opartym o prezentację stanowiska, o opisy zagadnień słabo się sprawdza.
Cios w dyskusji, pchnięcie jednak zawsze będzie operowało na uproszczeniu, na "ładnym wyglądaniu" (najczęściej na krótką metę) argumentu, ale nie będzie rzetelnym argumentów rozpatrywaniem. I tak to rzeczywiście wygląda w przypadku dyskusji dwóch "szermierzy" - operują na krótkich sformułowaniach, ostrych w tonie zarzutach, ignorowaniu tego, co pisze strona przeciwna, a co najwyżej wyprowadzaniu kolejnego zarzutu, kolejnego ataku często personalnego. Według mnie z takiej dyskusji nic mądrego się nie rodzi; jest może trochę zabawy dla tych co lubią tego rodzaju starcia, ale - z konieczności - dyskusja robi się bardzo powierzchowna, efekciarska, pozbawiona szansy na głębsze rozpatrywanie spraw.
Ja się akurat czuję dyskutantem, którego rajcuje raczej to głębsze rozpatrywanie spraw, nie to kręcące się wokół efekciarstwa retorycznego, nie w postaci atak, zasłona, riposta, atak, zasłona, riposta itd. Czyli nie: docisk o coś tam, uparte stwierdzanie swego - zignorowanie odpowiedzi - docisk i pod jakimś pretekstem zignorowanie argumentu drugiej strony - znowu podanie zarzutu własnego i kolejny docisk - teraz dogryzka personalna - i żądanie czegoś (obojętnie czego, byle coś kazać drugiej stronie i ewentualnie potem być niezadowolonym z wyniku) - skrytykowanie tego, co ktoś zrobił - znowu zarzut - potem kolejna dogryzka personalna - znowu żądanie "zrób ..." itd...

Istota sprawy zaś w tym wszystkim najczęściej nie będzie ruszona. W końcu nie o to szermierzom dyskusyjnym chodzi, aby coś wyjaśnić, czy uzgodnić, tylko o to, aby do...ć drugiej stronie.
Mój wewnętrzny kodeks nakazuje mi nie tracić mojego cennego czasu na tego rodzaju rozrywkę. Bo - z mojego punktu widzenia - jest ona głównie stratą czasu, bo nie prowadzi do niczego, co potrafiłbym uznać za wartościowe.
Czy nigdy nie stanę do dyskusyjnej szermierki?...
- Tego nie twierdzę. Może kiedyś, gdy POJAWIĄ SIĘ KU TEMU JAKIEŚ SZCZEGÓLNE POWODY nawet i ten rodzaj dyskusji zastosuję. Ale póki nie muszę, to się z tego trybu dyskusji wymiksowuję, a od moich partnerów w dyskusji będę oczekiwał podejmowania merytorycznego zagadnień, o których mowa. Jeśli nie zechcą tych oczekiwań spełnić, to pozostanie mi to dyskutowanie samemu ze sobą...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21627
Przeczytał: 135 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:17, 22 Paź 2021    Temat postu:

Nie zastanawiam się w jakim trybie dyskutuję. Szermierka to ladny sport. Wiec lepiej chyba w trybie szermierki niż zawodowego boksu lub wolnej amerykanki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:16, 22 Paź 2021    Temat postu:

Do listy różnic pomiędzy trybem dyskusji szermierczej a dyskusji merytorycznej dodałbym jeszcze (dopiszę w aktualizacji) porównanie CO JEST UDANYM EPIZODEM
Przy nastawieniu walki - udanym epizodem dyskusji jest DOBRZE WYGLĄDAJĄCY argument
Przy nastawieniu szukania konsensusu - takim "małym sukcesem" w dyskusji jest WNIKLIWE SPOSTRZEŻENIE.

Różnica jest jak pomiędzy lansem, efektem marketingowym, a rzeczywistym rozwiązywaniem sprawy.
Czasem może to być trudne do rozróżnienia, bo wnikliwe spostrzeżenie może też dobrze wyglądać. Aby rzecz ocenić należałoby GŁĘBIEJ PRZEANALIZOWAĆ co dany argument ze sobą niesie. Jeśli pod spodem owego argumentu jest pustka, jeśli cała jego wartość jest w "dobrym wyglądaniu", to mamy do czynienia z argumentem merytorycznie pustym, czyli de facto brakiem argumentu.

Jak można prowadzić dyskusję, w stronę samego "sprawiania dobrego wrażenia", a nie rozwiązywania istoty sprawy?
Technik tutaj jest całe multum, a ich wspólną cechą jest PRÓBA WMANEWROWANIA OCEN W ASYMETRYCZNE TRAKTOWANIE. Lanserzy dyskusyjni walczą przede wszystkim o to, aby ARBITRALNOŚĆ ich podejścia do sprawy została wzięta za obiektywny osąd.
Stąd mamy techniki typu:
- określania własnego stanowiska lepiej "brzmiącymi" określeniami - sugerującymi merytoryczność wypowiedzi, mądrość, autorytet, prawdziwość, logiczność
- prowadzenia dyskusji z pozycji roszczeniowych (na zasadzie "ja atakuję, on się broni, czyli jestem górą")
- przysłanianie i ignorowanie (tu są różne techniki) celnych sformułowań przeciwnika, a nadawanie mocniejszego wyrazu sformułowaniom własnym
- unikanie rzeczywistego rozpatrywania sprawy

Jest całą masa sposobów na pozorowane podejście do dyskusji, na kierowanie uwagą obserwatorów tej dyskusji w stronę pozytywów tego, czego się broni, a nie rozpatrywanie jej w trybie obiektywnym, czyli bezstronnym.
Nie ma idealnej metody na takiego cwaniaka dyskusyjnego, który dyskusję traktuje jako grę w ukrywanie tego co uważa za niepożądaną kwestię, a wyłanianie i promowanie tego, co uważa za sprzyjające jego stanowisku. Jak z jednej strony mamy gracza w widoczność argumentów a z drugiej kogoś, kto argumenty chce po prostu rozważać bezstronnie i obiektywnie, to tylko wnikliwy obserwator może rozszyfrować wadliwość takiej strategii na ukrywanie. A ukrywając i mataczący najczęściej liczy na to, że obserwatorzy nie są wnikliwi, czyli że ten cały jego lans na rację wezmą za dobrą monetę.

Ale to już jest chyba ogólny problem i podstawowe zagadnienie myśli - odróżnianie tego co jest tylko pozorne, ładnie wyglądające, zewnętrzne, od samej istoty rzeczy. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:09, 22 Paź 2021    Temat postu:

Można by podsumować trochę to rozważania za pomocą takiej quasidefinicji dyskusyjnej szermierki vs dyskusji merytorycznej.
Dyskusyjna szermierka jest walką na UMIEJĘTNOŚĆ MANIPULOWANIA dyskusją.
Dyskusja w poprawnym sensie, dyskusja wyłaniająca racje, polega na prezentowaniu stanowisk Z ZAŁOŻENIA BEZ MANIPULACJI.

Tu manipulacja, tam jej odrzucenie - ot, istota dyskusyjności w dwóch rozumieniach.
A czym jest sama manipulacja? (w kontekście dyskusji)
Ja bym ją w skrócie określił jako:
INTENCJONALNE przekroczenie zasad poprawnej metodologii osiągania konsensusu w dyskusji.
Tu oczywiście powstaje pytanie o to, jakie właściwie są owe zasady poprawnej metodologii dyskusyjnej. :think:
Osobiście uważam, że wszystkie one "orbitują" gdzieś wokół zasady, aby trzymać się takiej HIERARCHII WARTOŚCIOWANIA osądów, w której zdecydowane pierwszeństwo ma sama sprawa, samo zagadnienie, zaś poniżone są aspekty osobowościowe, indywidualne, incydentalne, subiektywne.
Co prawda nie da się tych aspektów subiektywnych z rozumowania wyeliminować (wszak rozumujemy jako my, jako osoby), jednak można starać się SUBIEKTYWIZMY KOMPENSOWAĆ, przeciwstawiać je sobie, unikać destrukcyjnych dla ustalenia sprawy efektów z nimi związanych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:33, 19 Lis 2021    Temat postu:

Z innego wątku mój komentarz (z usuniętą częścią, nieistotną dla sprawy):
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Niestety, ale chyba będę kasował wypowiedzi każdego, kto chce tu wypowiadać się anonimowo. Czuję, że lucek stoi za tymi komentarzami, bo tylko on tak nie lubi Michałowego filozofowania. No niestety będę kasował i nie będę uprzedzał.

Ja też ten ostatni (już skasowany) post od Gościa odbieram jako ... (usunięte, bo chodzi o osobę).
L... czasem ma trafne spostrzeżenia, ale jednocześnie duży problem z opanowaniem frustracji, gdy ktoś głosi coś odmiennego od jego przekonań. To chyba można wytrenować, przyuczyć się do kontroli tej instynktownej reakcji "co! on mi się sprzeciwia?!!!... Już ja mu przygadam!".
Tak w ogóle to poprawność rozumowania dość silnie wiązałbym ze zdolnością do samokontroli. Bo tak jak brak kontroli w opanowaniu emocji i frustracji wyzwala napastliwość i brak wyważonego spojrzenia na dyskusję, to tak samo ten brak wyważenia będzie funkcjonował W OCENIE ARGUMENTÓW W SPRAWIE. Frustrat rzadko kiedy jest frustratem tylko w aspekcie emocji personalnej, rywalizacji. Frustrat będzie w trybie frustracji, złości, narzucania swego zamiast trzeźwego rozważania oceniał także merytoryczne argumenty. Dlatego ocena frustrata jest niewiarygodna - bo była podejmowana w trybie wzburzonych emocji, w trybie braku równowagi spojrzenia na sprawę. Nawet w sądzie mamy taki casus, ze się obniża wymiar kary, a czasem nawet odstępuje od jej wymierzenia, jeśli sędzia uznał, że bardzo silne emocje zaburzyły sprawcy osąd rzeczywistości. Okazywanie emocji tam, gdzie liczą się argumenty należałoby zatem uznać za "papierek lakmusowy" braku zdolności do trzeźwej oceny tychże argumentów. To jest funkcjonowanie "w trybie obniżonych zdolności umysłowych".
Na drugim biegunie mamy ocenę osoby KONTROLUJĄCEJ UMYSŁ I EMOCJE. Taka osoba ma osąd wynikły z przesłanek a nie chciejstw, aby było "po mojemu". Emocjonalni i frustraci nie myślą dyskursywnie, NIE OCENIAJĄ WSZYSTKICH ARGUMENTÓW, tylko wybierają te na swoją korzyść, tylko kręcą narrację wokół własnych potrzeb wsparcia swoich chciejstw.
Dlatego ja dość zdecydowanie stoję na stanowisku, aby nie dopuszczać (zbytnio) napastliwości w dyskusji. Ta bowiem (przynajmniej części obserwatorów) jawi się jako rozklejenie się emocjonalne, świadczące o braku zdolności do kontrolowania umysłem materii sprawy. To jest forma skompromitowania się od strony merytorycznej.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:34, 19 Lis 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:24, 16 Mar 2023    Temat postu:

Pisząc zupełnie inny post, wstawiłem tam taki tekst (który ostatecznie stamtąd usunąłem):

Proponuję nie dyskutować w paradygmacie "kto z większym przytupem zadeklaruje coś na stronę jego stanowiska, ten wygrywa". Dlaczego tak nie dyskutować?...
- Bo to jest skrajnie niekonkluzywne.
Wiem, że jest moda na takie dyskusje - w TV, w polityce, także na sfinii one są normą. Ale, choć ludzie tak się jarają tym, jak to mogą zadeklarować swoje "jeszcze bardziej" (cały czas nie mając merytorycznych argumentów), to z mojego punktu widzenia jest to tylko śmieszne, bo odpowiada to sporom przedszkolaków piaskownicy, którzy też deklarują "a mój tata to by cię tak walnął, że poleciałbyś na Księżyc", a odpowiedź "a mój tata twojego tatę tak by walnął, żebyś poleciał na księżyc tysiąc razy!", a wtedy riposta "a mój tata twojego tatę by walnął tak, żeby milion razy poleciał na Księżyc" itp.... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:57, 17 Mar 2023    Temat postu:

W temacie się mi popełniło w innym wątku. A ponieważ archiwizuję głównie własny blog, to tutaj też dodają kopię.
Michał Dyszyński napisał:
Hill napisał:
anbo napisał:

Ręka świerzbi. ale zadeklarowałem, ze już nie będę komentował twoich uwag na temat mojego sposobu dyskutowania, więc nie skomentuję.


Jeszcze dodam, że rozdzielasz jednego posta na 50 części :mrgreen:

Znowu zauważyłaś coś, co ja w cichości od dawna myślę, traktując jako formę szczególnej (zniechęcającej do dyskusji) upierdliwości, którą stosują niektórzy dyskutanci (anbo nie jest tu jedyny). Właściwie to po cichu sobie trochę postanowiłem wymiksowywać się z dyskusji, w których takie upierdliwe skupianie się na poszczególnych sformułowaniach robi się normą. Dla mnie liczy się pewien rodzaj syntezy - całości. Mogę użyć takiego słowa na opisanie mojej idei, ale mogę użyć zupełnie innego.
Parę razy już przytaczałem to chińskie przysłowie, ale znowu je tu wcisnę: gdy mędrzec wskazuje Księżyc, głupiec widzi palec.
Mam wrażenie, że z częścią osób nie da się w ogóle porozmawiać o "Księżycu", bo ci od początku będą się skupiali na palcu, który ów księżyc pokazuje. Będą drobiazgowo rozkminiali takie, a nie inne użyte słowo, dopatrywali się potrzeby jakiegoś dokumentowania tez, rozdzielali tekst na poszczególne frazy, a potem frazy na poszczególne słowa, nakazując oponentom tłumaczenie się z ich użycia. Przy takim podejściu sama idea, o której ktoś chciał porozmawiać, znika z horyzontu rozważań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin