Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cierpienie ciała, a cierpienie duszy

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31473
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:31, 17 Mar 2023    Temat postu: Cierpienie ciała, a cierpienie duszy

Cierpieniem ciała jest fizyczny ból. Wielu ludzi jednak, mając całkiem zdrowe ciało cierpi w inny sposób - psychicznie, emocjonalnie, duchowo. Ciekawym wydaje mi się porównanie tych dwóch rodzajów cierpień. Będą tu chyba podobieństwa i różnice.

Wikipedia w pierwszym zdaniu hasła "cierpienie" podaje takie sformułowanie: Cierpienie – ból, doznanie braku lub straty doświadczane przez osobę.
Można by na tej podstawie chyba uznać, że językowo ból jest formą cierpienia, ale też są jego formy typu "doznanie braku lub straty". Ja bym tu uzupełnił, że cierpienie czasem może wynikać też i z nadmiaru.

Zamierzam zająć się zagadnieniem cierpienia w tym wątku szerzej, może nawet trochę niestandardowo. Bo uważam zagadnienie cierpienia za kluczowe w całej masie innych kontekstów.

Pojęcia w większości sytuacji poznajemy przez ich różnicowanie ze stanami przeciwstawnymi, dualnymi. Nie sposób jest zrozumieć cierpienia, nie odnosząc się do stanu spełnienia, szczęścia (choć też chyba zachodzi zależność odwrotna, czyli że stanu szczęścia nie sposób jest pojąć nie układając sobie stanu cierpienia).

Gdybym miał jakoś definiować cierpienie po swojemu, to chyba najkrótszą formą takiej definicji byłoby:
Cierpienie - stan odczuwania, co do którego bezpośrednim, spontanicznym odczytem - oceną jest, że chcemy się go pozbyć, odmienić, nie akceptujemy go.
Taka definicja spełnia się zarówno w odniesieniu do cierpień cielesnych - bólu fizycznego, jak i duchowych.
Ważne w tej definicji jest sformułowanie "bezpośrednim, spontanicznym", które związane jest z tym, że pewne koncepcje religijne postulują przejściowe poddanie się cierpieniu, jako czemuś niezbędnemu dla rozwoju duchowego. Aby zatem nie popadać w sprzeczność, niezbędne jest odróżnienie tych dwóch odczuć i intencji
- bezpośredniego, spontanicznego, jeszcze przed poddaniem go analizie i działaniu woli.
- przemyślanego, czasem jakoś ostatecznego, w którym uwzględnia się aktywną rolę umysłu, który niekiedy kwestionuje nawet swoje własne odczucia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31473
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:34, 17 Mar 2023    Temat postu: Re: Cierpienie ciała, a cierpienie duszy

Można by skwitować, że cierpienie ciała jest problemem medycyny. I tak w znacznym stopniu chyba jest. Cierpienie duszy wydaje się być ciekawsze. Jednak uważam, że w cierpieniu ciała, w fizycznym bólu jest sporo ciekawych podobieństw do cierpienia duszy. Wnioski, które pojawiają się w walce z jednym z tych cierpień, mogą być często wykorzystywane w walce z tym drugim.

Czym w ogóle jest owo cierpienie duszy?
Temat silnie dotyka religii, psychologii, psychiatrii. Jeśliby coś było tu wg mnie rdzeniem dla w miarę ogólnej definicji cierpienia duszy, to kręciłoby się to wokół takich słów jak: nieadekwatność, rozdźwięk, niespełnienie.
Dusza cierpi, gdy nie jest w stanie zrealizować...
... no właśnie! Czego?...
Bo chyba nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie, a wręcz pojawiają się wątki odpowiedzi wzajemnie przeciwstawnych, w jakiś sposób sprzecznych.
Cierpimy bowiem
z powodu nieakceptacji przez otoczenie
ale też i
z powodu akceptacji, która nie zaspokaja naszej ambicji, poczucia sensu.
Ktoś kiedyś powiedział: jak bym chciał mieć pełną miłość i akceptację, to bym sprawił sobie psa. Znalezienie sobie psa, który by nas bezwarunkowo kochał dla dorosłych, względnie samodzielnych ludzi zwykle nie jest jakimś wielkim problemem. A więc chyba nikt spośród tej grupy ludzi nie powinien się uskarżać na brak akceptacji. Teoretycznie...
Tylko że to tak nie działa. Nie satysfakcjonuje nas w pełni taka akceptacja, jaką daje pies. Wielu też gardzi akceptacją ludzi, którzy nie zaspokajają ich ambicji, których uznanie przychodzi zbyt łatwo.
Tu dotykamy tej największej wg mnie zagadki cierpienia duchowego - że wcale to nie jest tak, że po zaspokojeniu potrzeby jaką odczuwamy, na pewno będziemy czuli się spełnieni, szczęśliwi. "Coś" takiego jest w tym cierpieniu związanym z poczuciem alienacji, odrzucenia, nieakceptacji, że wiele zdawałoby się oczywistych sposobów walki z nim zwyczajnie nie działa!
Można tę zagadkę związać nawet z ideą grzechu pierworodnego - czyli z czymś wpisanym w naszą ludzką naturę, co buduje jakąś sprzeczność w odczuwaniu szczęścia i spełnienia.

Czasem odnosi się wrażenie, że niektórzy ludzie, choćby dać im wszystko co możliwe na tym świecie, a nawet dać im coś wręcz fantastycznego, cudownego, spełnić dowolne wskazane przez nich marzenia, to i tak ten człowiek nie poczuje się szczęśliwy - będzie grymasił, będzie wewnątrz pusty emocjonalnie, zblazowany, niezadowolony. Dlaczego tak?...
Dlaczego jedni ludzie potrafią się cieszyć niemal ze wszystkiego, co ich spotyka, a innym nic nie potrafi dać radości?...
- Tu ja widzę dość silny czynnik somatyczny. Braki w zakresie działania neuroprzekaźników, receptorów dopaminowych i inne podobne zaburzenia neurologiczne objawiają się anhedonią - medycznie opisanym stanem, w którym człowiek nie umie odczuwać radości, szczęścia. Ale też wydaje mi się, że w tym zagadnieniu neurologia nie wyczerpuje całości uwarunkowań. Jest w nas też rodzaj, sterowanej wolą, umiejętności odczuwania radości i szczęścia. Co się na tę umiejętność składa?
- Wg mnie świadomość DARU, umiejętność odczuwania wdzięczności, DOCENIANIA tego, co do nas przychodzi. Ale aby coś docenić, najpierw trzeba jakoś odczuć tego brak. Z tego wychodzi na to, że przejściowe odczuwanie cierpienia związanego z brakiem tego, co nam jest potrzebne, daje w przyszłości ten skutek w postaci zdolności doceniania tego, co się ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin