Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ekspiacja jako sprawczy akt przywracający równowagę

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:28, 09 Gru 2020    Temat postu: Ekspiacja jako sprawczy akt przywracający równowagę

Chcę poruszyć temat dojrzewania mentalnego człowieka w kontekście funkcjonowania wśród ludzi. Swoistym modelem takie funkcjonowania są nawet dyskusje toczone tu i ówdzie, także w internecie.
W ramach wzajemnych układów różnych dochodzi do kłótni, obraźliwych odzywek, czasem bardzo mocnych słów, które - np. w nerwach, w ferworze "bitewnym" - sobie ludzie (dyskutanci) aplikują. Efektem takiej sytuacji jest zacietrzewianie się stron, może jakieś groźby, obelgi, generalnie "uszkodzenie" wzajemnej relacji. Po czymś takim, jedna ze stron, może obie często stwierdzają: nie chcę mieć z tamtym/tą nic do czynienia. Zrywam kontakt i bez odbioru!

Zaznaczę, iż taką reakcję uważam za jak najbardziej zdrową, poprawną. Ja sam zerwanie kontaktu stosuję. Gdy - pomimo tego, że wiele razy do kogoś wyciągałem rękę z intencją pojednania, naprawienia stosunków z różnych powodów popsutych - widzę, że moje starania utrzymania właściwej formy kontaktu/dyskusji są bezowocne, w końcu zrywam kontakt. Zrywam go tak, że ignoruję drugą osobę, unikam jej, nie wchodzę z nią w relacje. Nie jestem osobą mściwą, nie zamierzam nikomu szkodzić z powodu tego, co mi złego uczynił, ale zerwanie kontaktu, separację, odsunięcie się uważam za poprawny rodzaj reakcji na czyjąś postawą, która rażąco narusza standardy kontaktu. Podobnie przyjmuję reakcję na moje zachowania - nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś uznał, że już z Michałem nie chce mieć do czynienia. Ma do tego prawo, to jest ok. Może mi być przykro z tego powodu, że ktoś zerwał ze mną kontakt, mogę uważać, że robi błąd, bo przecież ja nie miałem złych intencji (uważam, że rzeczywiście złych intencji nie mam), ale też zdaje sobie sprawę, iż - niezależnie od intencji - ktoś może odczuć moją postawę jako nie przyjęcia dla niego. A wtedy taki ktoś może zerwać ze mną kontakt.

Opisana sytuacja jest chyba dość typowa, występuje w różnych sytuacjach życiowych. Ja chcę tutaj zastanowić się przede wszystkim nad tym CO DALEJ?
Bowiem człowiek, który w ramach jakiejś tam kłótni, poróżnienia się, zerwał z kimś kontakt, może po jakimś czasie uznać, iż to wcale nie było tak, że to tamta strona tylko zawiniła. Nieraz przychodzi refleksja: no tak, ja też wtedy zachowałem się niewłaściwie. A nawet może ktoś dojść do wniosku, że to on własnie zawinił, a nie tamten/ta. Ale kontakt jest zerwany. Druga strona po prostu ma już nas dość, nie chce z nami gadać, na nasze próby nawiązania relacji daje jasny sygnał: spierdalaj!
Czy owa relacja między dwojgiem ludzi jest wtedy na zawsze, bezapelacyjnie nie do naprawienia?
- Ja uważam, że nie koniecznie!
Jest jeszcze jedna droga, jedno dodatkowe pole manewru: przyznanie się winowajcy do winy, a dalej jakaś forma ekspiacji, przeprosin, może zadośćuczynienia.

Uważam, że jest to ważna opcja w ludzkich relacjach, coś o podstawowym znaczeniu. Relacje międzyludzkie z jednej strony powinny zawierać w sobie ten aspekt odrzucenia, potępienia form kontaktu, zachowań, które drastycznie łamią dobre obyczaje, normy, ale też i powinna być jakaś forma przywracania tych relacji do domyślnej, poprawnej postaci. Jednak, jeśli naprawdę wiele zła się wcześniej działo, nienaturalna byłaby opcja prostego skwitowania sprawy "dobra, zapomnijmy, nic się nie stało". Otóż STAŁO SIĘ!
Stało się źle, może bardzo źle. Nastąpiły realne konsekwencje, których cofnąć nie ma jak. Jeśli ktoś ewidentnie zawinił, jeśli komuś zepsuł emocje, czasem sknocił coś w życiu, to zwykły powrót do normalności we wzajemnych układach nie wchodzi w rachubę. Ktoś jest skrzywdzony, ktoś skrzywdził. A nawet jeśli skrzywdzony gotów jest przebaczyć winę, to pozostaje jeszcze kwestia szczerości i uczciwości winowajcy w jego deklaracjach, że złe zachowania z jego strony się nie powtórzą. Tutaj POTRZEBNY JEST JAKBY DOWÓD SZCZEROŚCI.

Ekspiacja jako dowód szczerości intencji, po wcześniejszych - nieudanych - próbach poprawy
Przebaczenie nie jest łatwą sprawą. I nie powinno nawet zbyt łatwe być.
Przebaczenie, które ktoś dostaje z automatu z jednej strony rozleniwia, uczy lekceważenia cudzych uczuć, ale też i jakby...
lekceważyło sprawczość tego, kto zawinił!

Ktoś, kto czyni zło w jakiejkolwiek powtarzającej się formie, jest z dużym prawdopodobieństwem osobą, która NIE UMIE SOBIE PORADZIĆ Z NADANIEM PRIORYTETÓW WEWNĘTRZNYCH z tym, co czuje, robi, jak się przedstawia na zewnątrz. To nieuporządkowanie wewnętrzne u takiej osoby trwa, jest swego rodzaju faktem. Oto ktoś np. lekceważy uczucia innej osoby, łatwo kogoś obraża, łatwo przechodzi do porządku dziennego nad tym, że kogoś bezpodstawnie oskarżył, może zwyzywał. Bo "tak mu się zrobiło", tak ZA NIEGO SIĘ COŚ ROBI.
Akt ekspiacji, przyznanie się do błędu, posypanie głowy popiołem, powiedzenie czegoś w rodzaju: wiem, że zrobiłem źle, ale nie chcę już tego robić, uważam że tamto zachowanie przynosi mi ujmę - taki akt nie tylko jest formą przeproszenia ofiary złych zachowań, ale też jest POMOCĄ W DOGADANIU SIĘ Z WŁASNĄ NIEKONSEKWENCJĄ W ODCZUWANIU I DECYZJACH. Taki człowiek, który dobrowolnie godzi się na pewien rodzaj poniżenia się, dodania sobie cierpienia - kary za to co uczynił, daje dowód szczerości swoich intencji, jest w tym zawarty rodzaj przyrzeczenia: teraz już wiem, że to jest złe, bo sam chcę jakoś konsekwencje uczynionego zła odczuć. Demonstruję to, że tamte niewłaściwe czyny potępiam, że nie chcę teraz już ich powtórzyć. Demonstruję wzięciem na siebie nadmiarowego poniżenia i bólu. Jednocześnie jest w tym forma poproszenia o wsparcie u społeczności, czy u tego człowieka, który był ofiarą złego działania - od teraz, jeśli znowu by się to złe miało powtórzyć, to ta druga osoba będzie miała dodatkowy argument w stylu: przecież już jawnie zadeklarowałeś zaniechanie tamtego zła! To jak to jest z Tobą?! Sam sobie przeczysz?!...
Oczywiście pozbawionego całkowicie sumienia manipulanta, psychopaty nawet to nie powstrzyma przed złymi zachowaniami. Ale jednak będzie jakąś dodatkową formą nacisku.
Ekspiacja jest często właściwie jedyną możliwą formą powrotu do normalności w stosunkach między ludźmi. Czasem owa ekspiacja będzie miała poważny zakres, nieraz przyjdzie się pokajać naprawdę głęboko, poniżyć się, pokornie prosić, zadośćuczynić w kłopotliwy dla siebie sposób. Ale tylko w ten sposób postępując damy drugiej stronie jakiś dowód szczerości intencji w poprawie naszego funkcjonowania w relacji z kimś.
Jeśli w akcie owej ekspiacji jest zawarte dodatkowe cierpienie, to jest to coś, co ma większą wagę, co stanowi dowód na większą skalę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:22, 09 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:54, 09 Gru 2020    Temat postu: Re: Ekspiacja jako sprawczy akt przywracający równowagę

Najbardziej elementarną formą ekspiacji są przeprosiny.
Czasem one wystarczą i nic więcej nie jest potrzebne. Przeprosiny mogą być przyjęte, ale nie muszą. W świecie, w którym walczy się tylko o zwycięstwo, gdzie jedynym kryterium poprawności działania jest sukces, a szczególnie pokonanie przeciwnika, przeprosiny mogą się nie pojawiać. One są niejako sprzeczne z logiką takiego działania, która opiera się o zasadę: zwyciężę, albo zginę!
Ktoś, kto jest w stanie przeprosić, kto umie uznać swój błąd, powinien być uznany za osobę stojącą o oczko wyżej mentalnie, niż typowy zabijaka życiowy. Zdolność do uznania swojej winy, a potem ukorzenie się z tego powodu oznacza, że mamy do czynienia z kimś, kto nie tylko walczy o prymat, ale też JEST W STANIE OCENIAĆ SIEBIE, jest w człowieczeństwie bardziej zaawansowany, daje tą postawą dowód, że bierze pod uwagę takie czynniki jak odpowiedzialność za to co robi, a nie że tylko dąży (po trupach) do celu.

W dzisiejszych czasach, szczególnie w polityce, przeprosiny nabrały karykaturalnego wymiaru. Z przeprosinami związano bowiem obowiązek zadośćuczynienia. Niby "jest w tym logika". Problem w tym, że w połączeniu z realiami tego świata, gdzie owe deklaracje mają wymiar finansowy, to często okazuje się, że owe przeprosiny stają się po prostu narzędziem nacisku, handlu, tracąc swoją etyczno - moralną wymowę. Jeśli dodamy do tego, że często przepraszają nie ci, którzy bezpośrednio zawinili, płacą zadośćuczynienie, nie ci, co się rabowali, a zyski zwykle przypadają nie tym, co byli ofiarami (częściej ich spadkobiercy, albo wręcz wszyscy, co umieli się do spadku dopisać), lecz ci, co mają sprytniejszych prawników, to będzie dobrze widoczne, jak bardzo instytucja przeprosin może być zdewastowana w swoim sensie i celu. Ten świat sprowadza akty człowieczeństwa do rangi środków nacisku w walce o pieniądze i władzę. Ten świat degraduje nam w ten sposób postrzeganie człowieczeństwa.

Jednak w poprawnej postaci przeprosiny mogą czymś naprawdę ważnym, przywracającym poprawność ludzkich kontaktów. Będzie tak, jednak jedynie wtedy gdy:
1. przeprosiny są szczere
2. w całym tym układzie nie ma przymusu, szantażu, handlu - czyli zarówno przepraszający przeprasza dobrowolnie, jak i przyjęcie przeprosin jest dobrowolne
3. strony są na tyle poważne, na tyle w ogóle traktujące kwestię godności ludzkiej z poszanowaniem, że słowo "przepraszam" znaczy coś więcej niż "mówię to, co mi dzisiaj luźno się spodobało, ale tak do końca nie zamierzam się tym wszystkim przejmować, bo życie krótkie jest, więc trzeba wszystko brać lekko".

Świat umniejsza rolę przeprosin też mechanizmami rutynowych form grzeczności. Oto lekko dotykając kogoś w autobusie powiemy "przepraszam!", nawet tylko chcąc zapewnić sobie przejście w tłumie, tak właśnie powiemy. A przecież wtedy nikogo nie przepraszamy tak naprawdę. Dzieciom się mówi: powiedz przepraszam! Niby słusznie, trzeba ich tego uczyć. Ale dzieci przepraszają, bo się tego od nich wymaga, bo powiedzenie tego słowa jest objawem kindersztuby i formą okazania posłuszeństwa. To też nie jest to prawdziwe przeproszenie.
Jest i patologiczna forma przepraszania - u ludzi, o których się mówi: przepraszają, że żyją. Nadużywanie przeprosin degraduje moc tego aktu przywracania relacji między ludźmi do poprawności.
A tak w ogóle, to chyba część ludzi jakby zapomniała, że przeprosiny się nieraz należą. Mamy aktualnie raczej parcie na zwyciężanie, na twardość, na dominację, a nie na tworzenie dobrych relacji międzyludzkich. Tam gdzie zwycięstwo jest absolutnym celem, przeprosin nie ma co oczekiwać. Ale też tam gdzie zwycięstwo jest celem przykrywającym człowieczeństwo, to ostatnie ulega degradacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:44, 01 Sty 2021    Temat postu: Re: Ekspiacja jako sprawczy akt przywracający równowagę

Ekspiacja może być uznana za rodzaj powrotu do człowieczeństwa
Ktoś uznający swoją winę, jednocześnie uznaje swoją sprawczość.
Jest taka pokusa, aby wybronić swoją osobę przed winą mówiąc: wszystko się dzieje, bo tak musi, ja robiąc coś, nie podlegam osądowi, bo przecież moje zachowanie nie było niczym innym tylko koniecznością wobec układu wektorów sił oddziaływających na mnie i inne byty w świecie. Ktoś kto tak mówi, jednocześnie pozbawia się sprawczości, przyznaje się niejako, że nie jest tym, który w ogóle ma szansę decydować, jest - w wymiarze etyczno - moralnym - nikim. Przyznając się do winy mówimy zatem coś więcej, niż tylko stwierdzamy, że źle było z nami, nie tylko obarczamy się czymś negatywnym, lecz jednocześnie przyznajemy się do pewnego rodzaju godności. Przyznając się do winy, uznajemy się sprawcą, kimś obdarzonym wolną wolą, a więc człowiekiem, a nie tylko biomechanizmem, reagującym w sposób koniecznym na zmiany zewnętrzne.
Akt ekspiacji jest zaprzeczeniem postawy nieodpowiedzialności, przekonania, że jedyne co się liczy, to przyjemne chwile, jakich doznajemy, jest też przyznaniem się do posiadania sumienia. Zdolność do ekspiacji jest zatem uznaniem się za istotę wolną, a choć to kosztuje, to osoba chce ów koszt ponieść.
W świecie gdzie nic nie kosztuje nic, nie ma też i wartości, a więc nie ma też możliwości skonfigurowania w sobie szczęścia o owe wartości opartego. Tak to przyznanie się do winy otwiera w jakiś sposób furtkę do przyszłego szczęścia - szczęścia opartego o emocję: tak, ja jestem kimś, oderwałem się od gry sił elementów świata na tyle, że jestem w stanie stanowić wartość, która oczywiście jest dualna, czyli ma swoją dobrą i złą stronę. Stanowiąc ową wartość staję się jako ja - definiuję siebie, jako byt zdolny do odpowiedzialności za swoje decyzje, dalej zaś samą tę zdolność do odpowiedzialności chcę uznać, wywyższyć, otaczać rodzajem podziwu i czci.
Wywyższam świadomość decydowania ponad gry wektorów elementów świata!
Wywyższam ten rodzaj sprzężenia zwrotnego, jakie zachodzi pomiędzy rozpoznaniami świata, a rozpoznaniami samego siebie, uznając je za NOWY, NIEZWYKŁY, GODNY CZCI RODZAJ BYTU. Uważam ten rodzaj bytu za wartość samą w sobie, za twór, który jest piękniejszy, cenniejszy, ważniejszy, niż wszystko to, co może jakoś pojawia się w rzeczywistości, lecz nie jest zdolne do posiadania siebie, co jest tylko reaktywnością na naciski zewnętrzne.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:49, 01 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin