Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Istota sprawczości, osobowości, sprawiedliwości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31384
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:11, 21 Kwi 2024    Temat postu: Istota sprawczości, osobowości, sprawiedliwości

Archiwizuję tu, a także zamierzam osobno komentować mój tekst popełniony w innym wątku:
Michał Dyszyński w http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/milosierny-i-sprawiedliwy,23259.html#793801 napisał:
Andy72 napisał:
Bóg jest jednocześnie Miłosierny i Sprawiedliwy, Jedno z drugim się nie kłóci , nie wyklucza. Nie oznacza też że z powodu miłosierdzia Jego sprawiedliwość jest mniejsza ani z powodu sprawiedliwości Jego miłosierdzie jest mniejsze. Być może jest to tak samo trudno zrozumieć jak wszechwiedza i wolna wola albo Unia Hipostatyczna w Jezusie.
W obecnych czasach atrakcyjne wydaje się fałszywe miłosierdzie gdzie Bóg nie jest już dobry, a tylko dobrotliwy, nie miłosierny a pobłażliwy.
...
Natomiast Bóg, w którym uzupełniają się te cechy może się za kimś ująć:
Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie.
Mamy tu ukazane że sprawiedliwość i miłosierdzie nie przeciwstawiają się ale uzupełniają

Problem z rozumowym połączeniem sprawiedliwości z miłosierdziem wg mnie wynika z bardzo konkretnego psychologicznego w istocie powodu. Ludzie mimowolnie słowo "sprawiedliwość boska" próbują rozumieć jako obowiązek karania. Ludziom się utożsamia "sprawiedliwy=karzący", więc jeśli mają do tego dorzucić "miłosierny=przebaczający", to pojawia się zasadniczy dylemat: jak pogodzić karanie z przebaczaniem? Przecież to jest właściwie z samej definicji przeczące sobie, bo przecież po to się przebacza, aby kary zaniechać...

Ale zarówno w fundamentalistycznym, skupionym na karaniu, jak z drugiej strony i naiwnym, odrzucającym wszelką odpowiedzialność ujęciu ułożenie sobie tego, jawi się właściwie jako niemożliwe.
Fundamentalista bowiem sobie zawsze postawi przed oczy: no jak to, odstąpić od karania?... A gdzie tu sprawiedliwość?...
A naiwny piewca braku odpowiedzialności z kolei pomyśli: jakakolwiek forma konieczności w układzie oceny czynow ludzkich?... Przecież Bóg wszystko musi swoją niezmierzoną milością naprawić...

Przedstawię tę sprawę po swojemu. Ostrzegam, że może to się wydać trudne.
U mnie sprawiedliwość i miłosierdzie są z kolei właściwie...
TYM SAMYM POJĘCIEM. Jest tylko różnica, związana z tym, od której strony na rzecz patrzymy. No i oczywiście zarówno sprawiedliwość, jak i miłosierdzie staram się rozumieć głębiej (de facto to neguję), niż jak to wyżej zasugerowałem, czyli ani jako "sprawiedliwy=karzący", ani "miłosierny=usuwający wszelką konieczność, wszelkie więzy konsekwencji".

Wszystko się wyjaśni, gdy właśnie POJĘCIE KONSEKWENCJI postawimy sobie mentalnie przed oczy i zadamy sobie proste pytanie: czy pragniemy, domagamy się, aby nasze wybory miały konsekwencje?

Postawmy sobie siebie hipotetycznie w następującej sytuacji:
Oto odrzucono gdzieś ten aspekt rzeczywistości, że nasze decyzje mają konsekwencje, czyli że z tego, co zrobiliśmy, WYNIKA TRWAŁY EFEKT. Można sobie wyobrażać taki świat w sposób, że np. jeśli zrzuciliśmy szklankę, a ona się zbiła, to robi się magiczne fokus pokus i szklanka się za chwilę scala, a potem wędruje na pierwotne miejsce. Albo jeśli powiedzieliśmy drugiej osobie przykrą, krzywdzącą ocenę, to za sekundę z jej pamięci te nasze słowa się wymazują. Albo jeślibyśmy kogoś boleśnie mieli uderzyć, to coś zatrzymuje naszą rękę w ostatniej chwili, aby ból się nigdy nie pojawił. Jeśliby w takim układzie ktoś miał zrobić błąd w swojej pracy, którego skutkiem jest zniszczenie czegoś tam dla kogoś ważnego, to czuwająca nad wszystkim moc, uniemożliwiłaby zrobienie tego błędu, wymusiłaby takie ścieżki myśli, które błąd ominą, a do destrukcji nie dojdzie.
Powstaje też zasadne pytanie: czy wybór tylko NIEOPTYMALNEGO ROZWIĄZANIA byłby przy tych założeniach dozwolony. Nieoptymalność bowiem oznacza, że coś się dzieje gorzej, niż mogłoby się dziać, co ktoś może odczuć jako przykrość, dyskomfort "bo dlaczego nie zastosowano strategii najlepszej z możliwych?"...

Świat zupełnie bez (negatywnych) konsekwencji...
Jakiż to byłby świat?...
- Byłby to świat, w którym nie ma żadnych wyborów, bo za każdym razem, gdy pojawia się jakaś alternatywa, w ramach której coś mogłoby pójść gorzej, niż w innym przypadku, to zdecydowanie się na owo "gorzej" byłoby przecież błędem, może grzechem..
W takim świecie, który nie dopuszcza pod żadnym pozorem najmniejszej negatywnej konsekwencji, wszyscy są zniewoleni do zastosowania się zawsze do tej optymalnej opcji. Jest to zarazem świat, w którym nie istnieje żaden wybór, a co za tym idzie nawet NIE MA SENSU OCENIAĆ czegokolwiek. Bo ocena czegoś jest zasadna wtedy, gdy alternatywne opcje są realne, a my się zastanawiamy, czy to tak, czy inaczej - tu zaś mam "zawsze tak", a "nigdy inaczej". Świat bez konsekwencji okazuje się być ostatecznie...
światem BEZ ŚWIADOMOŚCI.
Bo idea świadomości na tym właśnie się zasadza, że widzimy opcje (więcej niż jedną), a sami się ostatecznie utożsamiamy z opcją przez nas wybraną - jako naszą, jako tą z którą się identyfikujemy, bo to jesteśmy "my".
Świat, w którym nie ma konsekwencji, czyli świat, w którym każda dokonana rzecz albo się przywraca do stanu poprzedniego, albo blokuje wszelkie negatywne odniesienia (np. czyjś ból, przykrość, dyskomfort) jest światem, w którym nikt nie ma sprawczości, nikt nie ma prawdziwej decyzji, nikt nawet nie wie, kim jest, bo NIE SKONFRONTOWAŁ SIĘ MENTALNIE Z NEGATYWNĄ STRONĄ BYTU. To jest świat, w którym KRÓLUJE OBEZWŁADNIAJĄCA OBOJĘTNOŚĆ.
W tym świecie nic nie jest oczekiwane, pożądane, upragnione, cenione, kochane, bo w tym świecie WSZELKIE ODCZUCIA SIĘ SPŁASZCZYŁY DO JEDNEJ WIELKIEJ NIERÓŻNICOWALNEJ MAGMY. Jeśli nie może zaistnieć skutek negatywny, to świat, życie decyzje REDUKUJĄ SIĘ AUTOMATYCZNIE DO JEDNEJ OPCJI - ZAWSZE TEJ OPTYMALNEJ. Taki świat jest całkowicie mentalnie zdeterminowany do realizowania się zawsze do takiej opcji, gdzie rzeczy mają postać najlepszą z możliwych. Wszak jakby się w takim świecie pojawiło jakiekolwiek "gorzej niż", to z tego wynikała ocena negatywna, a co za tym idzie dyskomfort psychiczny. Problem w tym, że taki świat, w którym nic, co by miało się odróżniać od czegoś innego, a więc w konsekwencji miałoby emocjonalne znaczenie - taki świat...
sam jest emocjonalnie nie do zniesienia!


Jest taki etap rozwoju małego dziecka, w którym dzieci wyrzucają specjalnie z wózeczka podawane im zabawki. Dziecko robi opiekunom psikusy - SPRAWDZAJĄC SWOJĄ SPRAWCZOŚĆ. Dziecko chce czuć, że może sprawić komuś przykrość!
Jeślibyśmy trafili do świata, w którym nie ma możliwości uczynienia czegoś przykrego komuś, to z kolei dla nas bytowanie w takim świecie stałoby się mentalnie przykre, byłoby wręcz nie do zniesienia, bo bylibyśmy niejako "uwięzieni mentalnie" w tej taksamości, obojętności, emocjonalnej nieodróżnialności zdarzeń. W takim świecie bylibyśmy bezwolni, bez sprawczości, czyli też...
bez szansy na jakąkolwiek satysfakcję!
Świat, w którym nie ma konsekwencji, jest już z samej swojej konstrukcji formą piekła dla istot, które mają w swojej naturze zapisany paradygmat: poszukiwania, osiągania, doskonalenia.

Na tym opisie na razie zakończę, bo może warto byłoby się trochę właśnie z tym etapem rozumowania oswoić, zanim wyjaśniłbym, dlaczego miłosierdzie w boskim rozumieniu jest tożsame ze sprawiedliwością w boskim rozumieniu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:38, 21 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin