Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jestem przekonany o mocy moich argumentów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31041
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:21, 18 Sty 2021    Temat postu: Jestem przekonany o mocy moich argumentów

Teza - jak w tytule.
Ale w tej tezie jest także odpowiedź na pytanie: dlaczego nie jestem agresywny personalnie w dyskusjach?
Albo też: dlaczego unikam jakiejś części chwytów dyskusyjnych, które jawią mi się jako demagogiczne, przekonywania kogoś za pomocą np. sformułowań podkreślających mój autorytet, albo za pomocą jakiegoś rodzaju sugestii, iż głoszę prawdy absolutne, niepodważalne, dlaczego tak często piszę "w mojej opinii jest tak, a tak", zamiast "jest tak, jak tu piszę, co jest obiektywną prawdą"?

Wszystko bierze się z tego, że NAPRAWDĘ UWAŻAM SWOJE ARGUMENTY ZA LEPSZE. Są one na tyle lepsze, że NIC DO NICH WIĘCEJ NIE TRZEBA.
Więcej - uważam, że dodawanie jakoś argumentów z presji personalnej, autorytetu tylko psułoby jakoś odbiór tego faktu, ze argumenty, które przedstawiam traktuję jako WYSTARCZAJĄCO MOCNE.
Jeślibym zaczął dodawać teraz argumenty z presji psychologicznej, emocjonalnej, to znaczyłoby, że to co wcześniej napisałem, sam uznałem za niewystarczające. A tak nie jest. Nie zamierzam, właśnie dodawaniem jakiejś pozamerytorycznej presji, poddawać racji moich słów w wątpliwość.
Trochę też w logice mojej argumentacji jest logiki bilbijnej
Ewangelia Mateusza 5 napisał:
37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31041
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:35, 18 Sty 2021    Temat postu: Re: Jestem przekonany o mocy moich argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Trochę też w logice mojej argumentacji jest logiki bilbijnej
Ewangelia Mateusza 5 napisał:
37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Tu dopatruję się jeszcze jednego aspektu, który uważam za kluczowy w kontekście WSZELKICH UCZCIWYCH ROZWAŻAŃ.
Oto uważam, iż poprawnym oczekiwaniem intelektualnym jest postawa: rozpatruj to, co jest omawiane maksymalnie w swojej intelektualnej uczciwości.
JEDYNYM POWODEM rozstrzygnięcia kwestii intelektualnej powinien NIEZMĄCONY INTELEKTUALNY OSĄD, a to oznacza wykluczenie z "gry":
- kwestii społecznych, czyli wnioskowanie z przynależności, popieranie naszych.
- wszelkich lęków, emocjonalnych zależności
- wszelkich nacisków mentalnych
- wszelkich emocjonalnych sposobów na przypodobanie się - np. chwalenie kogoś, przymilanie się, nazywanie kogoś autorytetem, mądry, wielkim itp...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31041
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:12, 18 Sty 2021    Temat postu: Re: Jestem przekonany o mocy moich argumentów

Byłoby dla mnie, jako dyskutanta uczciwego, za którego się uważam, gdyby okazało się, iż ktoś uznał moją rację na zasadzie np.
- zgadzam się z Michałem, bo to fajny gość
albo
- zgadzam się z Michałem, bo to niebezpieczny facet, więc jak się nie zgodzę, to spotka mnie przykrość
albo
- zgadzam się z Michałem, bo on jest z moich/naszych
albo
- zgadzam się z Michałem, bo tak już się zmęczyłem tymi pisaniem Michała, że dla świętego spokoju niech ma, jak chce :rotfl:
albo
- zgadzam się z Michałem, bo uważam go za autorytet, a za autorytetów się należy słuchać
albo
- zgadzam się z Michałem, bo taki jest zwyczaj, tak należy, bo Krzysiek i Franek też się zgodzili, więc i ja powinienem...
itp.
Nie, tego nie chcę!

Nie chcę tego co wyżej, a wręcz obawiam się, że ktoś mógłby na powyższych zasadach się ze mną zgodzić w dyskusji, bo to oznaczałoby jednocześnie, że moje argumenty w istocie były słabe, a poza tym ja tego człowieka zgadzającego się ze mną zamiast ubogacić rozumieniem, przytłoczyłem jakąś formą presji.
To czego chcę, to sytuacja gdy ktoś zapoznający się z moimi argumentami zgodził się z nimi na zasadzie
Ja, w pełni mojej uczciwości, po rozpatrzeniu argumentów Michała, nie ulegając pozamerytorycznym sugestiom, tylko biorąc pod uwagę to co istotne dla samej sprawy, ostatecznie uznaję, że przedstawione mi argumenty rzeczywiście do mnie przemawiają, że opisują one zagadnienie TAKŻE ZGODNIE Z MOIM POJMOWANIEM sprawy, że nie muszę tu sam siebie oszukiwać, że nie ulegam pozamerytorycznym presjom, że w tej mojej akceptacji michałowej wizji rzeczy dostrzegam własne nieprzymuszone rozumowanie, czyli coś najbardziej adekwatnego, najbliższego prawdzie w moim odczuciu i w MOJEJ uczciwości intelektualnej.
Jednocześnie nie zdziwiłbym się (a nawet trochę tego oczekuję), że zgodność w kwestii, która jest przedmiotem dyskusji przekonanego przez Michała dyskutanta z tym, co Michał przedstawił WCALE NIE BĘDZIE TAK ABSOLUTNIE 100-PROCENTOWA!
Nie, wręcz oczekiwałbym, że będą aspekty, które dla kogoś pozostaną trochę wątpliwe, może nawet niezgodne z czymś tam, co ktoś do tej pory uznawał i jeszcze uznaje. To jest normalne, uczciwe, świadczy o szczerości umysłu.
Bo...
po pierwsze Michał nie jest wszechwiedzący, więc zapewne popełnia błędy i może akurat tutaj błąd się zdarzył
po drugie nie sposób jest wdrożyć umysłu tak od hoc do nowych sposobów patrzenia na świat tak od razu i w 100%. To wymaga czasu, wysiłku. Więc nawet jeśli Michał miał rację, to zapewne nie będzie tak łatwo ją od razu zrozumieć
po trzecie każdy umysł jest jakoś indywidualny, każdy umysł - W NATURALNY I NIEZBYWALNY SPOSÓB - wnosi do zrozumienia rzeczy swoją historię myśli, doświadczeń, odruchów intelektualnych, a zatem to musi się jakoś odbić na powiązaniach noworozważanego zagadnienia z tym, co było wcześniejsze w umyśle. Bo myślenie nie polega na urywaniu wszelkich starych więzów znaczeniowych i zamienianiu ich na jakieś nowe, lecz na mozolnym przebudowywaniu struktury rozumienia tak, aby była ona powiązana z historią i hierarchią umysłu właśnie tej osoby.
Dlatego pewne niedopasowania wizji rzeczy, przedstawianej przez kogoś, a akceptowane przez kogoś innego są czymś oczywistym, naturalnym, a wręcz POTRZEBNYM i CENNYM.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31041
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:19, 19 Sty 2021    Temat postu: Re: Jestem przekonany o mocy moich argumentów

Zgłaszam postulat odrzucenia wszelkiej formy presji w dyskusji.
Jednocześnie jestem za maksymalnym dowartościowaniem mocy samych merytorycznych argumentów. Argumenty w tym moim rozumieniu nie stwarzają presji, lecz budują samo rozumowanie.

Czym jest owa "presja" w tym kontekście?
Presją, w rozumieniu niniejszego posta, jest każda forma wpływu na rozpoznania, decyzje, rozstrzygnięcia dyskutantów, która pomijałaby niezależność, suwerenność intelektualną i emocjonalną osoby rozstrzygającej.
Presją w tym kontekście jest
- każda próba zastraszenia kogoś w celu, aby swoje zdanie zmienił, bądź je nawet utwardził
- próby przymilania się, wkradania w łaski, przekupywania emocjonalnego, czy materialnego.
- lansowanie się na autorytet
- wkupywanie się łaski za pomocą łechtania ego
- odwoływanie się do poczucia przynależności, ambicji

Ogólnie będą to próby bez zwiększania stopnia akceptacji jakiejś kwestii z pominięciem jej zrozumienia opartego o dążenie do obiektywizmu, bezstronności, uczciwości.

Zdaję sobie sprawę, że w pewnych szczególnych sytuacjach od powyższej zasady byłby sens zrobienia wyjątku. Myślę tu o sytuacji, gdy osoba, z którą dyskutujemy sama jest tak daleko od obiektywizmu, poprawnego rozumowania, z jednej strony blokując refleksję, a z drugiej upierając się maksymalnie przy jakichś swoich pogubionych tezach. W takiej sytuacji można by rozważyć podjęcie próby intencjonalnego domanipulowania kogoś słowami tak, aby w tym swoim chaosie pogubił się kompletnie, a gdy już zrozumie, jak bardzo się oddalił od szans na jakikolwiek rozsądny wniosek, można by doprowadzić daną osobę do uznania iż warto zresetować swoje stanowisko i zacząć je budować od nowa.
Słowo "reset" jest tu o tyle naprowadzające, że cała owa sytuacja dość dobrze może być porównana do zawieszenia się komputera, wskutek np. wykonania jakiejś zabronionej operacji, czy procesowania nieskończonej pętli. Jak się czasem człowiek totalnie zapętli, to jedyne co go jest w stanie przywrócić do rozsądku, to chyba właśnie reset.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31041
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:40, 20 Sty 2021    Temat postu: Re: Jestem przekonany o mocy moich argumentów

Podsumowując:
DLATEGO, że jestem przekonany o mocy moich argumentów, to uważam, iż są wystarczające w dyskusji, a więc NIE JEST POTRZEBNA ŻADNA DODATKOWA FORMA ICH WSPARCIA.
W szczególności nie jest potrzebne wsparcie w stylu
- bo Michał to fajny gość
- bo on ma autorytet (nie twierdzę, że rzeczywiście ma, ale rozważam sytuację, że mógłby mieć)
- bo Michał jest z naszych, a swoich się popiera
- nie zgadzanie się z Michałem miałoby grozić jakimiś tam strasznymi konsekwencjami
- bo zgadzanie się z Michałem zapewnia szczęście.
Wszystkie te punkty (i im podobne) z powyższej listy są nieprawdą. Więcej; jeśli ktoś, (nawet w dobrej wierze, wierząc szczerze iż Michał ma rację, a co za tym idzie wierząc, iż dobrą rzeczą byłoby wesprzeć jakoś to, co głosi) podobny powód do przyjęcia poglądów Michała chciałby dorzucić, to byłby niezgodny z intencją samego Michała. Taki ktoś POPSUŁBY cały układ epistemiczny, zniszczył poprawność argumentacji michałowej.
Dlaczego?
Bo - w kontekście samej prawdy jako takiej - powyższe dodatkowe argumenty z owej listy są tej prawdy postawieniem w wątpliwość!
Jeśli do wsparcia tezy potrzebne jest coś ponad argumenty, to znaczy automatycznie, że same argumenty były kiepskie. A z takim postawieniem argumentacji Michała, on sam się nie zgadza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin